-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2024-05-21
2024-05-15
Nie porwała mnie ta książka, choć rozumiem jej obraz jako walkę/próbę oswojenia z zapomnieniem i nostalgią.
Jest to na pewno kopalnia cytatów i poruszających wycinków z historii zebranych w jednym miejscu. O tym jak przeszłość i czas postrzegany jest w różnych kulturach. Jak najlepsze już było a przed nami tylko najgorsze. I w zasadzie to tyle.
Nie porwała mnie ta książka, choć rozumiem jej obraz jako walkę/próbę oswojenia z zapomnieniem i nostalgią.
Jest to na pewno kopalnia cytatów i poruszających wycinków z historii zebranych w jednym miejscu. O tym jak przeszłość i czas postrzegany jest w różnych kulturach. Jak najlepsze już było a przed nami tylko najgorsze. I w zasadzie to tyle.
2024-05-14
Ocenianie monografii historycznych to rzecz niewdzięczna o tyle, że nie znający wcześniej tematu czytelnik tak naprawdę nie może porównać dzieła do innych.
Autor z kolei nie może dodać nic od siebie, dramaturgii, zwrotów akcji czy niedopowiedzeń, bo wszystko to już się wydarzyło.
Jest to dobra monografia, ustrukturyzowana bardzo przejrzyście, co pozwala wracać do tematów bez niepotrzebnego wertowania stron i skakania po rozdziałach, bo podrozdziałów jest mnóstwo i są one złączone ze sobą harmonicznie. Brawo dla autora!
Samej historii insurekcji kościuszkowskiej nie sposób nie doceniać, bo był to jedyny (a może pierwszy) w swoim rodzaju ruch, który zaczął lawinę polskich powstań narodowych, zmienił coś w mentalności narodu i wyznaczył losu na następne dziesięciolecia. Rozwinął też Warszawę, która z wielkimi ofiarami weszła w czas zaborów, ale mając już wczesnokapitalistyczne doświadczenia z 1794 roku, gdy gospodarkę trzeba było przestawiać na nowe tory.
Ocenianie monografii historycznych to rzecz niewdzięczna o tyle, że nie znający wcześniej tematu czytelnik tak naprawdę nie może porównać dzieła do innych.
Autor z kolei nie może dodać nic od siebie, dramaturgii, zwrotów akcji czy niedopowiedzeń, bo wszystko to już się wydarzyło.
Jest to dobra monografia, ustrukturyzowana bardzo przejrzyście, co pozwala wracać do tematów...
2024-05-08
Momentami czułem wrażenie niedosytu jakością i doborem materiałów w tej książce, która jest raczej zbiorem losowych cytatów. Poczułem, że albo autor zrobił to na odwal, albo przekopiował fragmenty z różnych źródeł, ustawił chronologicznie, i, voila, wyszła mu gotowa publikacja.
Uświadomiłem sobie jednak, że w przeciwieństwie do autorów pamiętników, obwieszczeń, artykułów w gazetach z 1939, my mamy historię po naszej stronie, a oni przyszłości nie znali. I może właśnie takie wybiórcze wyjmowanie dni dzisiejszych przed 1 września 1939 jest kwintesencją i lekcją o tym, że jutro też można planować gotowanie obiadu wedle przepisu z "Mojej przyjaciółki" czy planować zakupy w galanterii X, której reklamę przeczytaliśmy w "Ilustrowanym Kurierze Codziennym".
Na plus różnorodność dobranych materiałów. Mamy tu pamiętniki żołnierzy, kobiety, młodego Żyda, gazety popularne, faszystowsko-nacjonalistyczne i Słonimskiego z "Wiadomości literackich", który masakruje prawaków aż miło. A do tego pamiętniki ludzi, z których nazwiska dostaje się bany na fejsie, zagranicznych dziennikarzy i dyplomatów. Zbiór, wbrew pozorom, dosyć ciekawy i miarodajny.
Oczywiście, książka została pogrubiona poprzez sporą czcionkę i linie odstępu między wierszami, ale to już marketing.
Momentami czułem wrażenie niedosytu jakością i doborem materiałów w tej książce, która jest raczej zbiorem losowych cytatów. Poczułem, że albo autor zrobił to na odwal, albo przekopiował fragmenty z różnych źródeł, ustawił chronologicznie, i, voila, wyszła mu gotowa publikacja.
Uświadomiłem sobie jednak, że w przeciwieństwie do autorów pamiętników, obwieszczeń, artykułów w...
2024-05-01
Не мой стыль аповеду ды і тэма такая сабе. З кропкі гледжання сюжэту - атрымалася дастаткова цікава і захапляльна, аднак без феерверак.
Напэўна добры кавалак літаратуры, але думаю, што магло б тут быць больш элементаў і растлумачаных гісторый, персанажаў, бо пытанняў да сюжэту ўзнікла ў мяне некалькі.
Адно вялікае "можа быць".
Не мой стыль аповеду ды і тэма такая сабе. З кропкі гледжання сюжэту - атрымалася дастаткова цікава і захапляльна, аднак без феерверак.
Напэўна добры кавалак літаратуры, але думаю, што магло б тут быць больш элементаў і растлумачаных гісторый, персанажаў, бо пытанняў да сюжэту ўзнікла ў мяне некалькі.
Адно вялікае "можа быць".
2024-04-28
Są takie monografie naukowe, których 40% objętości to przypisy i bibliografia. To jedna z nich.
Te z kolei dzielą się na streszczenia każdego z przypisów do 1-2 zdań i prace, które zamieniają się w prawdziwe książki popularnonaukowe, w których widać zaciekawienie autora tematem i przejrzystość w przekazywaniu informacji. W przypadku "Pińskich błot" mamy do czynienia z drugim typem.
Nie jest to raczej książka z kategorii dla każego, ale na pewno warto ją przeczytać, bo pokazuje w dość dobrym szkiełku II RP i jej ambicje w zderzeniu z rzeczywistością. Jak w zwierciadle sytuacja melioracji Polesia, niby błaha, a jednak ważna, pokazuje jak to państwo (nie) działało i że wcale niekoniecznie taki stan rzeczy był zły w kontekście rywalizacji człowieka z przyrodą. Koniec końców przecież przyroda zawsze człowieka pokonuje. Jest to opowieść o micie, którym żyli ludzie na przestrzeni kilku dziesięcioleci, micie, który malowano w podręcznikach i planach, a który nigdy się nie ziścił. Historia i analiza melioracji Polesia w międzywojniu (ale też przed 1918 oraz po 1939) pokazuje nam, że każda ingerencja w naturę niesie za sobą nieodwołalne konsekwencje, które wpływają na świat daleko poza miejscem ingerencji. Można to traktować jako lekcję pokory albo motywację do wytężonej pracy, choć ja bym chciał, aby ta i podobne próby kończyły się patrzeniem w daleką przyszłość i możliwe konsekwencje, nie tylko podkreślaniem doraźnych, dzisiejszych, plusów.
Są takie monografie naukowe, których 40% objętości to przypisy i bibliografia. To jedna z nich.
Te z kolei dzielą się na streszczenia każdego z przypisów do 1-2 zdań i prace, które zamieniają się w prawdziwe książki popularnonaukowe, w których widać zaciekawienie autora tematem i przejrzystość w przekazywaniu informacji. W przypadku "Pińskich błot" mamy do czynienia z...
2024-04-18
Zrozumiałem o dziwo dosyć sporo, co jest chyba najlepszą recenzją dla tej książki, bo kto jak kto, ale ja z fizyki jestem noga straszna. Owszem, formuła napisania tej książki może się spodobać lub nie, jednak dla mnie była na tyle "namacalna", że podróż przez te różne atomy, kwarki, pierdziarki była na tyle przyziemna, że nie poddałem się po drugim rozdziale. Czy teraz mogę powiedzieć, że znam fizykę kwantową? Nie! Bo tego się nauczyłem z tej książki, że nikt jej nie zna i że rzeczy są względne, o są teorie, które mają podstawy, ale to nie znaczy, że jutro nie zostaną obalone. Jak bardzo moje humanistyczne serduszko się z tego cieszy!
Kiedyś na pewno do niej wrócę, aby na spokojnie, niczym obserwator w planetarium, przeanalizować to wszystko raz jeszcze i odpowiedzieć sobie czy to ma jakiś sens. Alo ile go ma, a ile to po prostu pytania bez odpowiedzi. Odpowiedzi, których wcale nie musimy znaleźć.
Zrozumiałem o dziwo dosyć sporo, co jest chyba najlepszą recenzją dla tej książki, bo kto jak kto, ale ja z fizyki jestem noga straszna. Owszem, formuła napisania tej książki może się spodobać lub nie, jednak dla mnie była na tyle "namacalna", że podróż przez te różne atomy, kwarki, pierdziarki była na tyle przyziemna, że nie poddałem się po drugim rozdziale. Czy teraz mogę...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-27
Normalnie jak dobry serial. Mroczny, pełen zła i niepewności, codziennych strach i zmagań. Po prostu serial o życiu w społeczeństwie. Ja naprawdę nie wiem dlaczego do tej pory myślałem, że to książka o Borynie i Jagnie, podczas gdy oni naprawdę są tutaj tylko tłem i to wcale nie bardziej widocznym niż inne postaci. Przecież bohaterem tej książki są wszyscy, są nimi Lipce i każdy ich mieszkaniec z osobna. Jakie to jest wspaniałe studium charakterów, wiedzą tylko ci co przebrnęli przez tę cegłę. Mi zajęło to ponad 2,5 miesiąca, ale była to niezwykła uczta dla czytelnicznej duszy. W czasie fast newsu, fast literature i fast info TO JEST antidotum na niepokój i przeróżne fomo na kiju.
Kiedy znajomy powiedział mi, że wraca od czasu do czasu wraca sobie do "Chłopów" pomyślałem: cóż za strata czasu. Byłem wtedy gdzieś w 1/3 całej treści. Teraz? Chcę się stać takim znajomym dla moich znajomych! Pięknie manewruje ta książka wątkami. Wszystko się zazębia, wszystko ma sens. Opisy przyrody nudne? A gdzież tam! To jest sól opowieści. Jeden taki opis to równowartość czasowa kilku tiktoków, ale za to o ile pięknieszy!
Serdecznie zachęcam do wzięcia się za to dzieło, mi pozwoliło zrozumieć za co należy się Nobel. To jedna z niewielu książek, które przeczytałem, które nazwałbym "pełnymi". Tu wszystkiego jest idealnie po trochu i całe jej przesłanie jest piękną opowieścią o ludziach. I o człowieku wśród ludzi.
Normalnie jak dobry serial. Mroczny, pełen zła i niepewności, codziennych strach i zmagań. Po prostu serial o życiu w społeczeństwie. Ja naprawdę nie wiem dlaczego do tej pory myślałem, że to książka o Borynie i Jagnie, podczas gdy oni naprawdę są tutaj tylko tłem i to wcale nie bardziej widocznym niż inne postaci. Przecież bohaterem tej książki są wszyscy, są nimi Lipce i...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-19
Jest to na pewno najgorszy Zola, którego czytałem i ciężko mi znaleźć punkt zaczepienia w tej opowieści. Może to co mnie zaintrygowało to fakt, że jest tu dużo wątków, które możnaby rozwinąć i może ich nierozwijanie to właśnie siła tej opowieści? Nie wiem, mimo wszystko opowieść nie wciąga. Na szczęście jst krótka, więc można ją w dwa dni przeczytać.
Jest to na pewno najgorszy Zola, którego czytałem i ciężko mi znaleźć punkt zaczepienia w tej opowieści. Może to co mnie zaintrygowało to fakt, że jest tu dużo wątków, które możnaby rozwinąć i może ich nierozwijanie to właśnie siła tej opowieści? Nie wiem, mimo wszystko opowieść nie wciąga. Na szczęście jst krótka, więc można ją w dwa dni przeczytać.
Pokaż mimo to2024-03-18
Nie spodziewałem się, że w najbliższym czasie będę czytał kazania i to jeszcze w Wielkim Poście. Choć wierzę w przypadki to jednak pomyślałem, że to całkiem uroczy zbieg okoliczności. Na wiele rzeczy kazania ks. Jana otworzyły mi oczy na nowo, wiele rzeczy zrozumiałem, wiele sobie utrwaliłem, ale to co wyciągam z tych tekstów najbardziej jest jedno. Warto być przyzwoitym. Nie tylko wobec bliźnich, ale przede wszystkim siebie i własnego sumienia. Choć nie planuję po tej lekturze pójść do spowiedzi czy na mszę, to jednak wiem, że gdzieś tam jest nadzieja na istnienie katolickiego Boga i jego słowa mają prawdziwe odzwierciedlenie w naszym życiu.
Nie spodziewałem się, że w najbliższym czasie będę czytał kazania i to jeszcze w Wielkim Poście. Choć wierzę w przypadki to jednak pomyślałem, że to całkiem uroczy zbieg okoliczności. Na wiele rzeczy kazania ks. Jana otworzyły mi oczy na nowo, wiele rzeczy zrozumiałem, wiele sobie utrwaliłem, ale to co wyciągam z tych tekstów najbardziej jest jedno. Warto być przyzwoitym....
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-09
Ta historia jest tak zwykła, że nie pamiętam, abym kiedyś zżył się aż tak z bohaterem powieści. Jest coś w niej takiego co faktycznie czyni ją nadzwyczajną, choć jednocześnie tak nieciekawą, że prawdopodobnie tysiące podobnych biografii dzieją się wokół nas. W zasadzie życie Stonera to schemat, taki jakich wiele. Nie ma tu fajerwerków, jest po prostu początek, koniec i coś pomiędzy. Faktycznie czasem może się podnieść kącik ust, czasem możemy się zaśmiać, zasmucić, może nam zabić szybciej serce, ale koniec końców czy to z powodu jakichś niewyobrażalnych zwrotów akcji? Życie w którym jest miłość, zawód, weryfikacja planów z rzeczywistością, nieoczekiwnay konflikt, hardość i słabość. Dzień dzisiejszy trwa 10 stron, a przez kolejne 10 mija 10 lat. I nikt tego nie zauważa. Może nawet i sam bohater? Nie ma tu też gry narracją, opowaidaniem, a jedynie poszczególne smaczki, które można wyłapać, ale nie trzeba, bo znaczą one nic albo wiele jednocześnie.
W czasach fast news i fast literature i w ogóle fast life, "Stoner" to antidotum, które może stać się niedoścignionym wzorem tego jak pisać, żeby napisać. Bez zbędnej przesady, pafosu i emocji. Po prostu. Żeby był początek, koniec i coś między. A później tylna okładka i powrót na półkę.
Ta historia jest tak zwykła, że nie pamiętam, abym kiedyś zżył się aż tak z bohaterem powieści. Jest coś w niej takiego co faktycznie czyni ją nadzwyczajną, choć jednocześnie tak nieciekawą, że prawdopodobnie tysiące podobnych biografii dzieją się wokół nas. W zasadzie życie Stonera to schemat, taki jakich wiele. Nie ma tu fajerwerków, jest po prostu początek, koniec i coś...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jest to kawał potężnej literatury o prozie życia i śmierci. O tym, że rzeczy się zdarzają.
Niezdarność tej historii (nawet nie samego bohatera) i napiętrzenie śmieszno-gorzkich wydarzeń wielokrotnie przypominało mi Szwejka. W zasadzie Billy Pilgrim w mojej głowie wygląda dokładnie jak Szwejk. Czy tylko ja tak mam?
"Rzeźnia numer pięć" bezwzględnie rozprawia się z wojną jako taką, z tym jak z perspektywy osoby trzeciej (czy w zasadzie cywilizacji trzeciej) dziwne i chyba fascynujące jest to jak my ludzie postrzegamy świat, swoje działania i cele. Jest to po prostu zupełnie subiektywne, w wymiarze całego gatunku. I chyba nie warto tego oceniać. Zdarza się.
Jest to książka o podróżach w czasie, w której bohater nie podróżuje w czasie. Książka o szczęściu i nieszczęściu, które po prostu jest takie jakie miało być. O tym, że nie zmienimy nic i próbować warto, choć może i nie. Zdarza się.
Jest to kawał potężnej literatury o prozie życia i śmierci. O tym, że rzeczy się zdarzają.
więcej Pokaż mimo toNiezdarność tej historii (nawet nie samego bohatera) i napiętrzenie śmieszno-gorzkich wydarzeń wielokrotnie przypominało mi Szwejka. W zasadzie Billy Pilgrim w mojej głowie wygląda dokładnie jak Szwejk. Czy tylko ja tak mam?
"Rzeźnia numer pięć" bezwzględnie rozprawia się z wojną jako...