-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2021
2020-06
2021-03-18
2021-01
2020
2020-02
2020-01-23
2020-01-19
2020-01-13
2020-02-15
2019-12-23
2019-07-25
Gdy byłam młodsza, w podręczniku znalazłam reprodukcję obrazu Salvadora Dali, "Trwałość pamięci" zaś zrobiła to, co powinna - przetrwała w mej pamięci aż do czasu, gdy moja babcia wróciła z księgarni z pewnym wyjątkowo cennym nabytkiem w postaci powieści Caroliny de Robertis.
Mam wrażenie, że mój umysł, nawet wsparty ogromem słowników, nie będzie w stanie znaleźć wyażenia, które mogłoby opisać wszystko, co wiąże się z "Perłą". Nie ma na świecie słów, które mogłyby w pełni oddać to, co przeżyłam, trzymając tę książkę w dłoniach. Łzy, zmieszane z odrobiną wściekłości, delikatne uśmiechy... tyle emocji, które nie zostały jeszcze w pełni uciszone. I mam nadzieję, że już wiecznie będą krążyć w moich żyłach, że uda im się meandrować we mnie po kres świata, tak jak meandrował czas w "Perle".
Zwróciłam jeszcze uwagę na niesamowity klimat powieści. Magia realizmu, realizm magii... zupełnie tak, jakby autorka zaadapowała znane sobie tylko nienamalowane obrazy Salvadora Dalego i w wirtuozowski sposób przekuła jej w słowa.
O, bogowie, ależ to była porywająca lektura. Ależ to jest ważna książka!
Gdy byłam młodsza, w podręczniku znalazłam reprodukcję obrazu Salvadora Dali, "Trwałość pamięci" zaś zrobiła to, co powinna - przetrwała w mej pamięci aż do czasu, gdy moja babcia wróciła z księgarni z pewnym wyjątkowo cennym nabytkiem w postaci powieści Caroliny de Robertis.
Mam wrażenie, że mój umysł, nawet wsparty ogromem słowników, nie będzie w stanie znaleźć...
2019-08-15
Feyra to łowczyni - a jej łowy mają na celu wyżywienie całej rodziny, która nie do końca jest skora do pomocy w tym przedsięwzięciu. Pewnego dnia dziewczyna zabija wielkiego wilka, przedstawiciela rasy Fae, która zamieszkuje krainy za owianym złą sławą Murem. To wydarzenie zmienia całe jej życie.
Mamy do czynienia z opowiedzianą od nowa znaną baśnią o dziewczynie, która potrafi pokochać potwora i sprawić, by potwór ten zmienił się na lepsze. Tylko... ta wersja "Pięknej i Bestii" przyprawiłaby animatorów Disneya o palpitacje serca. Wiecie - krew, flaki, łamane kości, pod koniec kilka namiętnych scenek (które rzekomo pojawiały się nawet we francuskim oryginale oryginałów).
Mimo mojej wielkiej miłości do samej baśni, do niesamowitego klimatu Pyrthianu i bohaterki, która - o dziwo - całkiem przypadła mi do gustu, przez większość powieści właściwie brnęłam z największym trudem. Nie chodzi o to, że była zła. Po prostu wiało z niej nudą.
Może chodzi o to, że tę wersję spokojnego procesu zakochiwania się w sobie serwowano nam już zbyt wiele razy. Może wina leży po stronie faktu, że tak naprawdę, poza zakochiwaniem się w sobie, Feyra i Tamlin długo robili niewiele innych rzeczy. A przynajmniej nie pokazywano nam tych innych rzeczy.
Są tu jednak fragmenty, które kradną serce. Należy do nich choćby moment, w którym Feyra na powrót zdaje sobie sprawę, że nie żyje w idylli i - jeśli chce swojego szczęścia - sama musi o nie walczyć. Kiedy znów dochodzi do niej jak silną kobietą jest.
Podsumowując: "Dwór cierni i róż" naprawdę nie jest złą książką. Czytelników kochających szybką akcję i dreszczyk emocji zapewne długo będzie nudził, ale końcówka... cóż, jest warta przebrnięcia przez trudne początki.
Feyra to łowczyni - a jej łowy mają na celu wyżywienie całej rodziny, która nie do końca jest skora do pomocy w tym przedsięwzięciu. Pewnego dnia dziewczyna zabija wielkiego wilka, przedstawiciela rasy Fae, która zamieszkuje krainy za owianym złą sławą Murem. To wydarzenie zmienia całe jej życie.
Mamy do czynienia z opowiedzianą od nowa znaną baśnią o dziewczynie, która...
2019-04
Słyszałam wiele marnych opinii na temat "Kirke". Że nudna. Że zupełnie nie skłania do głębokich przemyśleń. Że bohaterowie są jednowymiarowi, a ich dialogi to szeroko pojęty dramat. Może tkwi w tym ziarnko prawdy, w dodatku całkiem spore, takie kiełkujące. Nie zmienia to jednak faktu, że dla dziewczyny zdesperowanej i przygniecionej obfitością życia edukacyjno-prywatnego, nie istniało nic lepszego, by zwolnić i odetchnąć, choć przez krótką chwilę.
To właśnie spokojna akcja, niemal sielskie klimaty i asystowanie Kirke podczas jej spółkowania z dziką przyrodą sprawiły, że czułam się naprawdę przyjemnie. Prawie jak na wakacjach, nawet jeśli te wakacje miały wynosić średnio kwadrans dziennie.
Słyszałam wiele marnych opinii na temat "Kirke". Że nudna. Że zupełnie nie skłania do głębokich przemyśleń. Że bohaterowie są jednowymiarowi, a ich dialogi to szeroko pojęty dramat. Może tkwi w tym ziarnko prawdy, w dodatku całkiem spore, takie kiełkujące. Nie zmienia to jednak faktu, że dla dziewczyny zdesperowanej i przygniecionej obfitością życia edukacyjno-prywatnego,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-04
"Paxa" mijałam w Empiku regularnie, odkąd tylko się tam pojawił. Właściwie, toczyłam swoistą wojnę z tą książką, która kusiła mnie ze swojej półki, niemal posyłała powłóczyste spojrzenia spod półprzymkniętych powiek. Wygrywałam aż do kwietnia zeszłego roku, a potem wszystkie moje plany diabli wzięli.
Gdyby nie pewien polonistyczny konkurs, prawdopodobie dalej trwałabym w słodkiej niewiedzy i nie przeżyła małego załamania nerwowego. Do tej pory, gdy spoglądam na tę powieść, stojącą na mojej półce, w oku kręci mi się pełno łez. A każda z nich, gdy już spłynie po policzku, przypomina, że było warto. Było - za przeproszeniem - cholernie warto.
Mądra historia o lisku i jego chłopcu, których rozdzieliła wojna. Lekcja życia i przyjaźni. Definicja miłości, która przecież nie jest tak prostym i cukierkowym uczuciem, jak wmawiają nam media. Niestety - o tym właśnie uczy nas Sara Pennyparker - miłość to również ten moment, w którym pozwalamy komuś odejść nawet, jeśli jesteśmy w stanie zrobić dla niego dosłownie wszystko.
Gdybym miała wybierać pomiędzy "Oskarem i Panią Różą", "Małym Księciem" i "Paxem", bez wahania wskazałabym dzieło pani Pennyparker. Choć każda z tych książek niesie za sobą ogromne pokłady ponadczsowych wartości, jedynie "Pax" doprowadził mnie do płaczu (powinnam raczej nazwać to beznadziejnie słabym szlochem i wydmuchiwaniem jednej chusteczki po drugiej).
"Paxa" mijałam w Empiku regularnie, odkąd tylko się tam pojawił. Właściwie, toczyłam swoistą wojnę z tą książką, która kusiła mnie ze swojej półki, niemal posyłała powłóczyste spojrzenia spod półprzymkniętych powiek. Wygrywałam aż do kwietnia zeszłego roku, a potem wszystkie moje plany diabli wzięli.
Gdyby nie pewien polonistyczny konkurs, prawdopodobie dalej trwałabym w...
Odkąd pamiętam, baśnie zaglądają mi w oczy, serce i duszę. Począwszy choćby od wczesnego dzieciństwa, z którego moje najwyrazistsze wspomninie to stanowczo głos babci, która za pomocą historii spisanych przez braci Grimm prowadziła mnie do krainy snów. Głos ten powrócił do mnie, gdy z wypiekami na twarzy śledziłam losy barwnych bohaterów, wykreowanych przez niekwestionowaną mistrzynię - panią Leigh Bardugo.
"Język cierni" to arcydzieło. Począwszy od przyciągającej wzrok okładki, przez ilustracje we wszystkich odcieniach świata, aż do samych historii. Mamy tu dokładnie sześć pięknych baśni, rozgrzewających serce i ochładzających duszę. Przypominających nieco opowieści, które znamy z czasów dzieciństwa, ale mimo to będących mrocznymi i tajemniczymi.
Już na samym początku poznajemy Ayamę, młodą kobietę, której głos i wyobraźnia pozwalają obłaskawić przerażającego potwora, a także wyjawić prawdę o jej królestwie. Potem jest tylko ciekawiej - wraz ze sprytnym lisem i pewną dziewczyną przemierzamy leśne ostępy Ravki, wraz z ubogim griszą spoglądamy na strumień, zwany Małym Nożykiem. Tęsknimy za Ketterdamem, zupełnie jak pewien Dziadek do Orzechów. Czujemy żar bijący z pieśni udręczonej przez życie syreny... .
"Jeżeli jesteś na tyle niemądry, by zboczyć ze ścieżki, tylko od ciebie zaley, czy wrócisz na drogę" - Leigh Bardugo
Odkąd pamiętam, baśnie zaglądają mi w oczy, serce i duszę. Począwszy choćby od wczesnego dzieciństwa, z którego moje najwyrazistsze wspomninie to stanowczo głos babci, która za pomocą historii spisanych przez braci Grimm prowadziła mnie do krainy snów. Głos ten powrócił do mnie, gdy z wypiekami na twarzy śledziłam losy barwnych bohaterów, wykreowanych przez niekwestionowaną...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to