-
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać2 -
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać468
Biblioteczka
2020-04
2020
2021-03-18
2021-01
2020-01-23
2020-01-13
2019-12-23
2019-09
2019-07-25
Gdy byłam młodsza, w podręczniku znalazłam reprodukcję obrazu Salvadora Dali, "Trwałość pamięci" zaś zrobiła to, co powinna - przetrwała w mej pamięci aż do czasu, gdy moja babcia wróciła z księgarni z pewnym wyjątkowo cennym nabytkiem w postaci powieści Caroliny de Robertis.
Mam wrażenie, że mój umysł, nawet wsparty ogromem słowników, nie będzie w stanie znaleźć wyażenia, które mogłoby opisać wszystko, co wiąże się z "Perłą". Nie ma na świecie słów, które mogłyby w pełni oddać to, co przeżyłam, trzymając tę książkę w dłoniach. Łzy, zmieszane z odrobiną wściekłości, delikatne uśmiechy... tyle emocji, które nie zostały jeszcze w pełni uciszone. I mam nadzieję, że już wiecznie będą krążyć w moich żyłach, że uda im się meandrować we mnie po kres świata, tak jak meandrował czas w "Perle".
Zwróciłam jeszcze uwagę na niesamowity klimat powieści. Magia realizmu, realizm magii... zupełnie tak, jakby autorka zaadapowała znane sobie tylko nienamalowane obrazy Salvadora Dalego i w wirtuozowski sposób przekuła jej w słowa.
O, bogowie, ależ to była porywająca lektura. Ależ to jest ważna książka!
Gdy byłam młodsza, w podręczniku znalazłam reprodukcję obrazu Salvadora Dali, "Trwałość pamięci" zaś zrobiła to, co powinna - przetrwała w mej pamięci aż do czasu, gdy moja babcia wróciła z księgarni z pewnym wyjątkowo cennym nabytkiem w postaci powieści Caroliny de Robertis.
Mam wrażenie, że mój umysł, nawet wsparty ogromem słowników, nie będzie w stanie znaleźć...
2018-04
"Paxa" mijałam w Empiku regularnie, odkąd tylko się tam pojawił. Właściwie, toczyłam swoistą wojnę z tą książką, która kusiła mnie ze swojej półki, niemal posyłała powłóczyste spojrzenia spod półprzymkniętych powiek. Wygrywałam aż do kwietnia zeszłego roku, a potem wszystkie moje plany diabli wzięli.
Gdyby nie pewien polonistyczny konkurs, prawdopodobie dalej trwałabym w słodkiej niewiedzy i nie przeżyła małego załamania nerwowego. Do tej pory, gdy spoglądam na tę powieść, stojącą na mojej półce, w oku kręci mi się pełno łez. A każda z nich, gdy już spłynie po policzku, przypomina, że było warto. Było - za przeproszeniem - cholernie warto.
Mądra historia o lisku i jego chłopcu, których rozdzieliła wojna. Lekcja życia i przyjaźni. Definicja miłości, która przecież nie jest tak prostym i cukierkowym uczuciem, jak wmawiają nam media. Niestety - o tym właśnie uczy nas Sara Pennyparker - miłość to również ten moment, w którym pozwalamy komuś odejść nawet, jeśli jesteśmy w stanie zrobić dla niego dosłownie wszystko.
Gdybym miała wybierać pomiędzy "Oskarem i Panią Różą", "Małym Księciem" i "Paxem", bez wahania wskazałabym dzieło pani Pennyparker. Choć każda z tych książek niesie za sobą ogromne pokłady ponadczsowych wartości, jedynie "Pax" doprowadził mnie do płaczu (powinnam raczej nazwać to beznadziejnie słabym szlochem i wydmuchiwaniem jednej chusteczki po drugiej).
"Paxa" mijałam w Empiku regularnie, odkąd tylko się tam pojawił. Właściwie, toczyłam swoistą wojnę z tą książką, która kusiła mnie ze swojej półki, niemal posyłała powłóczyste spojrzenia spod półprzymkniętych powiek. Wygrywałam aż do kwietnia zeszłego roku, a potem wszystkie moje plany diabli wzięli.
Gdyby nie pewien polonistyczny konkurs, prawdopodobie dalej trwałabym w...
2016-12
Ach, Słowianie. Ach, słowiańskie wątki w literaturze fantasy. Ach, kraj inspirowany naszą kochaną ojczyzną! I w końcu: ach, lekki, przyjemny styl Naomi Novik! Czy jest coś więcej, czego potrzeba pannie Allegrze do szczęścia? Hm, może tylko inspiracji jej ulubioną baśnią...
Dalej ze szczegółami pamiętam grudzień, który pozwolił mi sięgnąć po dzieło tej Amerykanki polskiego pochodzenia. Prezent mikołajkowy od cioci dał mi schronienie i do tej pory lubię ukrywać się za kartkami "Wybranej".
Pora zatem na krótki opis. Agnieszka mieszka wraz z rodziną niedaleko mrocznego Boru, który zagraża okolicznej ludności. Dziewczyna nie grzeszy urodą, czy choćby roztropnością i gracją. Coś jednak sprawia, że tajemniczy czarnoksiężnik z wieży nieopodal wybiera właśnie ją, by przez kolejnych kilka lat towarzyszyła mu w codziennej pracy i życiu. Nie przewiduje tylko, że poza umiejętnością niszczenia wszystkiego na swojej drodze i wprowadzania chaosu dosłownie wszędzie, Agnieszkę cechuje również upór i nieprzewidywalność... .
Uwielbiam sposób, w jaki historia toczy się do przodu. Kocham także wątek romantyczny, który - choć wyraźnie zaznaczony - nie jest nachalny; widać, że poza nim jest również piękna opowieść o naturze, magii i silnej młodej kobiecie.
"Wybrana" posiada z resztą jeden, wielki plus. Cała historia zaczyna się i kończy w jednej książce. Autorka nie stara się na siłę stworzyć z niej serii, co z resztą sama przyznaje w jednym z wywiadów, dodając, że (podobnie do mnie) woli, gdy opowieść jest zamknięta, bez dodatkowych części.
Ostatnią dobrą stroną, na którą zwracam uwagę, jest zakończenie. Nikt nie pokazuje nam ślubu z bajki, oznajmiając, że "teraz żyli tługo i szczęśliwie". Reszty historii każdy możę domyślić się na własną rękę, samemu "dopowiedzieć sobie" ciąg dalszy. I to jest piękne.
Ach, Słowianie. Ach, słowiańskie wątki w literaturze fantasy. Ach, kraj inspirowany naszą kochaną ojczyzną! I w końcu: ach, lekki, przyjemny styl Naomi Novik! Czy jest coś więcej, czego potrzeba pannie Allegrze do szczęścia? Hm, może tylko inspiracji jej ulubioną baśnią...
Dalej ze szczegółami pamiętam grudzień, który pozwolił mi sięgnąć po dzieło tej Amerykanki polskiego...
2018-10
2018-10
2018-10
2018-10
2018-10
2018-10
2018-10
2018-10
2018-10
Hah, moja pierwsza w życiu manga, przeczytana tuż po pierwszym w życiu anime, poniekąd również "Hellsingu". Pozwólcie, że od razu wypowiem się o całej serii.
Jako dość niepoprawna fanka wampirów, tajemnych organizacji i silnych kobiet, musiałam siłą rzeczy pokochać całą serię. Do tej pory, gdy tylko spojrzę na stojące na półce dziesięć wysłużonych tomów, ogarnia mnie cudowne uczucie, a serce bije tak szybko, że w ciągu kilku sekund w moim krwioobiegu znajduje się tyle krwi, ile przelano w czasie trwania całej mangi. A było tego sporo.
Z resztą musimy przyznać: Kohta Hirano odwalił po prostu rewelacyjną robotę. Czy jest obecny klimat? Owszem! Stary jak świat wampir o epickiej mocy, mogący pozbyć się całego miasta w kwadrans? Oczywiście! Niesamowita blondynka o sile przeciętnego czołgu i ze zgubnym, acz niezwykle klimatycznym nałogiem? Cóż, sir Integra Fairbrook Wingates Hellsing melduje się na posterunku, z cygarem w dłoni. Mamy nawet nutkę słodkość, w postaci Victorii Seras, młodej, a mimo to niebezpiecznej wampirzycy.
Oczywiście, nie obejdzie się bez antagonistów, toteż watykańska agencja do zwalczania wampirów: "Iscariote" a także nazistowskie żywe trupy ruszają, by zepsuć życie wszystkim stojącym po drugiej stronie barykady.
Może być pięknej? Drodzy państwo, jeżeli macie wolny wieczór, a do tego chrapkę na nieskomplikowaną opowieść o wampirach, "Hellsing" jest właśnie dla was!
Hah, moja pierwsza w życiu manga, przeczytana tuż po pierwszym w życiu anime, poniekąd również "Hellsingu". Pozwólcie, że od razu wypowiem się o całej serii.
Jako dość niepoprawna fanka wampirów, tajemnych organizacji i silnych kobiet, musiałam siłą rzeczy pokochać całą serię. Do tej pory, gdy tylko spojrzę na stojące na półce dziesięć wysłużonych tomów, ogarnia mnie...
Odkąd pamiętam, baśnie zaglądają mi w oczy, serce i duszę. Począwszy choćby od wczesnego dzieciństwa, z którego moje najwyrazistsze wspomninie to stanowczo głos babci, która za pomocą historii spisanych przez braci Grimm prowadziła mnie do krainy snów. Głos ten powrócił do mnie, gdy z wypiekami na twarzy śledziłam losy barwnych bohaterów, wykreowanych przez niekwestionowaną mistrzynię - panią Leigh Bardugo.
"Język cierni" to arcydzieło. Począwszy od przyciągającej wzrok okładki, przez ilustracje we wszystkich odcieniach świata, aż do samych historii. Mamy tu dokładnie sześć pięknych baśni, rozgrzewających serce i ochładzających duszę. Przypominających nieco opowieści, które znamy z czasów dzieciństwa, ale mimo to będących mrocznymi i tajemniczymi.
Już na samym początku poznajemy Ayamę, młodą kobietę, której głos i wyobraźnia pozwalają obłaskawić przerażającego potwora, a także wyjawić prawdę o jej królestwie. Potem jest tylko ciekawiej - wraz ze sprytnym lisem i pewną dziewczyną przemierzamy leśne ostępy Ravki, wraz z ubogim griszą spoglądamy na strumień, zwany Małym Nożykiem. Tęsknimy za Ketterdamem, zupełnie jak pewien Dziadek do Orzechów. Czujemy żar bijący z pieśni udręczonej przez życie syreny... .
"Jeżeli jesteś na tyle niemądry, by zboczyć ze ścieżki, tylko od ciebie zaley, czy wrócisz na drogę" - Leigh Bardugo
Odkąd pamiętam, baśnie zaglądają mi w oczy, serce i duszę. Począwszy choćby od wczesnego dzieciństwa, z którego moje najwyrazistsze wspomninie to stanowczo głos babci, która za pomocą historii spisanych przez braci Grimm prowadziła mnie do krainy snów. Głos ten powrócił do mnie, gdy z wypiekami na twarzy śledziłam losy barwnych bohaterów, wykreowanych przez niekwestionowaną...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to