Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Po słabym "Wzlocie Persepolis" trochę obawiałem się, co dalej, czytać-nie czytać, a tu miła niespodzianka. "Gniew Tiamat" jest jedną z lepszych w cyklu "Expanse". Spółka James S.A. Corey tym razem stanęła na wysokości zadania...
Co prawda (nie byłbym sobą, żeby nie "ponudzić") brakuje mi detektywa Millera, nawet jako "duch" wnosił delikatny powiew lekkości, humoru...

Po słabym "Wzlocie Persepolis" trochę obawiałem się, co dalej, czytać-nie czytać, a tu miła niespodzianka. "Gniew Tiamat" jest jedną z lepszych w cyklu "Expanse". Spółka James S.A. Corey tym razem stanęła na wysokości zadania...
Co prawda (nie byłbym sobą, żeby nie "ponudzić") brakuje mi detektywa Millera, nawet jako "duch" wnosił delikatny powiew lekkości,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Nie mówcie więc, że coś niszczę,
Nie mówcie mi, że coś szpecę
Bo moje myśli są czystsze
Niż wasze myśli i serca.
Tkwić chcę tu duszą i ciałem,
Spróbujcie mi to odebrać!
To miasto - ja zbudowałem
By mieć na starość gdzie żebrać...".
("Ballada żebracza")

Zbiór wierszy na trudne czasy...
Oczywiście, zawsze można posłuchać piosenek, ale J. K. nie wszystkie swoje teksty wyśpiewał.
Wiele z nich dziś... znów jest aktualnych.
Niestety.
A myślałem, że będę musiał kiedyś wnukom tłumaczyć "o co chodziło"...

"Nie mówcie więc, że coś niszczę,
Nie mówcie mi, że coś szpecę
Bo moje myśli są czystsze
Niż wasze myśli i serca.
Tkwić chcę tu duszą i ciałem,
Spróbujcie mi to odebrać!
To miasto - ja zbudowałem
By mieć na starość gdzie żebrać...".
("Ballada żebracza")

Zbiór wierszy na trudne czasy...
Oczywiście, zawsze można posłuchać piosenek, ale J. K. nie wszystkie swoje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

6 gwiazdek trochę "na wyrost"...
Albo...
Ponieważ "Zgodnie z planem" czyta się łatwo i przyjemnie... Jak zwykle Childa...
Ale...
Trochę się Jack Reacher, o przepraszam, Lee Child postarzał, więc fabuły jego powieści coraz bardziej przewidywalne. Niby to zawsze była jedna i ta sama książka, i za to Reachera lubiliśmy, ale... Poziomu nie trzyma. Już poprzednia, czyli "Czas przeszły" była średnia... Może czas zwolnić?

6 gwiazdek trochę "na wyrost"...
Albo...
Ponieważ "Zgodnie z planem" czyta się łatwo i przyjemnie... Jak zwykle Childa...
Ale...
Trochę się Jack Reacher, o przepraszam, Lee Child postarzał, więc fabuły jego powieści coraz bardziej przewidywalne. Niby to zawsze była jedna i ta sama książka, i za to Reachera lubiliśmy, ale... Poziomu nie trzyma. Już poprzednia,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Czarna śmierć William Naphy, Andrew Spicer
Ocena 6,7
Czarna śmierć William Naphy, Andr...

Na półkach: , ,

Lektura w sam raz na dziś...
Tytuł nieco zwodniczy, bo "Czarna śmierć" to nie tylko opis zarazy, która spustoszyła Europę w XIV wieku, zarazy tak właśnie zwanej, ale i innych, nawiedzających kontynent po wiek XVIII. Te następne epidemie przynajmniej są znane, wywołała je dżuma. Ale pierwsza? Dla uproszczenia także nazywa się tę chorobę dżumą, ale objawy się nie zgadzają. Przynajmniej nie wszystkie. A już w jednym lekarze są zgodni - nawet dżuma nie pochłania tak wielu ofiar (dla przypomnienia, zmarła jedna trzecia mieszkańców Europy).
Czym więc była "czarna śmierć"?
Ha!
Odpowiedzi w książce nie ma, ale i tak warto ją przeczytać, umilając sobie czas aż dopadnie nas koranowirus...
Tytułem puenty: raz jeden jedyny Bóg spojrzał na nas łaskawym okiem. Czarna śmierć na ówczesne ziemie polskie nie dotarła, może więc stąd taki skok cywilizacyjny za czasów Kazimierza Wielkiego?

Lektura w sam raz na dziś...
Tytuł nieco zwodniczy, bo "Czarna śmierć" to nie tylko opis zarazy, która spustoszyła Europę w XIV wieku, zarazy tak właśnie zwanej, ale i innych, nawiedzających kontynent po wiek XVIII. Te następne epidemie przynajmniej są znane, wywołała je dżuma. Ale pierwsza? Dla uproszczenia także nazywa się tę chorobę dżumą, ale objawy się nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Robert Thurston raczej bez emocji snuje "podróż" przez wieki polowań na czarownice, więc nie jest lektura "wciągająca", którą czyta się jak powieść. Ale słowo "beznamiętnie" jest tu kluczowe. Bo łatwo epatować opisem tortur, którym poddawane były kobiety oskarżone o czary, jednak "suche fakty" bywają nie mniej przerażające. A tych w "Polowaniach na czarownice" jest aż (miejscami) za dużo.
Straszne!
...i nie myśl Polaku drogi, ze nasi przodkowie byli bez winy...
Tolerancję to my mieliśmy, i nadal mamy jedynie na sztandarach i od święta...

Robert Thurston raczej bez emocji snuje "podróż" przez wieki polowań na czarownice, więc nie jest lektura "wciągająca", którą czyta się jak powieść. Ale słowo "beznamiętnie" jest tu kluczowe. Bo łatwo epatować opisem tortur, którym poddawane były kobiety oskarżone o czary, jednak "suche fakty" bywają nie mniej przerażające. A tych w "Polowaniach na czarownice" jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Zniewolony umysł" to jedna z tych książek, która powinna być lekturą obowiązkową, zwłaszcza dziś, kiedy wracamy do punktu wyjścia; gdy wygrywa populizm; kiedy dajemy się nabrać na puste słowa i wierzymy bandzie demagogów, rozdających nie swoje pieniądze; kiedy własne poglądy już nic nie znaczą. Łatwo je sprzedajemy w imię czego?

"Zniewolony umysł" to jedna z tych książek, która powinna być lekturą obowiązkową, zwłaszcza dziś, kiedy wracamy do punktu wyjścia; gdy wygrywa populizm; kiedy dajemy się nabrać na puste słowa i wierzymy bandzie demagogów, rozdających nie swoje pieniądze; kiedy własne poglądy już nic nie znaczą. Łatwo je sprzedajemy w imię czego?

Pokaż mimo to

Okładka książki Miasto bezkresnej nocy Lincoln Child, Douglas Preston
Ocena 6,8
Miasto bezkres... Lincoln Child, Doug...

Na półkach: , ,

Cóż...
Albo zmęczenie materiału w spółce Preston & Child, co nie wróży najlepiej na przyszłość, albo (może się łudzę) chwilowy kryzys formy autorów.
"Miasto bezkresnej nocy" czyta się "bez bólu", lecz tak naprawdę "chwilę po" ma się ochotę jedynie zapalić papierosa i wyjść... Niewiele zostaje w pamięci...
I tyle napiszę, żeby siebie i innych bardziej nie dołować...

Cóż...
Albo zmęczenie materiału w spółce Preston & Child, co nie wróży najlepiej na przyszłość, albo (może się łudzę) chwilowy kryzys formy autorów.
"Miasto bezkresnej nocy" czyta się "bez bólu", lecz tak naprawdę "chwilę po" ma się ochotę jedynie zapalić papierosa i wyjść... Niewiele zostaje w pamięci...
I tyle napiszę, żeby siebie i innych bardziej nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jako, że to drugi zbiór felietonów Kisiela, czyli Stefana Kisielewskiego, po który sięgnąłem po latach, nie będzie wiele "ode mnie"...
Zamiast tzw. recenzji. Taką oto perełkę znalazłem w zbiorze "Lata pozłacane, lata szare". Przytaczam fragmenty, bo opowieść dość długa:
„W owym czasie powodziło jej się coraz gorzej. Znajomi odwracali się od niej, twierdząc uporczywie, że nigdy w życiu jej nie widzieli. Nieznajomi, ujrzawszy ją z daleka skręcali w bok, chroniąc się przed jej widokiem w pierwszej lepszej bramie, w bezludnym zaułku (…). Wszyscy ją potępiali: i Zdrowy Rozsądek, i Racja Stanu, i Polityka, i Propaganda, i Dziejowa Konieczność, i Dobro Ogółu (…).
Szła, u kresu sił, przywalona ciężarem, ciężarem samotności.
Krystaliczny mróz unosił się w powietrzu (…), gdy usnęła przy drodze, aby nie obudzić się więcej.
Na drugi dzień odnaleźli ją dwaj przechodnie.
- Patrz, Nieznajoma zamarzła! Jest prawie naga. Kto to może być?
Tak, to była ona, wypędzona przez ludzi Naga Prawda”…
(Bajka o Nieznajomej, 1949)
Warto czytać, warto znów sięgnąć po Kisiela choć wiem, że z mojej strony to wołanie na puszczy czy walenie głową w ściany, bo tym od łopatą do głowy nie dorównam…
„Wszystko jest proste jak obręcz” – mawiał Stefan Kisielewski. Nic dodać, nic ująć.

Jako, że to drugi zbiór felietonów Kisiela, czyli Stefana Kisielewskiego, po który sięgnąłem po latach, nie będzie wiele "ode mnie"...
Zamiast tzw. recenzji. Taką oto perełkę znalazłem w zbiorze "Lata pozłacane, lata szare". Przytaczam fragmenty, bo opowieść dość długa:
„W owym czasie powodziło jej się coraz gorzej. Znajomi odwracali się od niej, twierdząc uporczywie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czytam entuzjastyczne recenzje…
Hmm…
Może miałem jakiś wybrakowany egzemplarz „Ludzi na drzewach”? Może ktoś podmienił zawartość i tylko okładki zostały oryginalne? Może brakowało w nim akapitów lub wręcz całych rozdziałów?
„Doktor Faustus na XXI wiek”. Wolne żarty.
„Skrzyżowanie reportaży „National Geographic” i „Jądra ciemności” Conrada”. Że jak?!
Hanya Yanagihara tak się ma do Josepha Conrada, jak Sławomir do The Beatles…
Szkoda czasu...

Czytam entuzjastyczne recenzje…
Hmm…
Może miałem jakiś wybrakowany egzemplarz „Ludzi na drzewach”? Może ktoś podmienił zawartość i tylko okładki zostały oryginalne? Może brakowało w nim akapitów lub wręcz całych rozdziałów?
„Doktor Faustus na XXI wiek”. Wolne żarty.
„Skrzyżowanie reportaży „National Geographic” i „Jądra ciemności” Conrada”. Że jak?!
...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Świat nieprzedstawiony Julian Kornhauser, Adam Zagajewski
Ocena 6,8
Świat nieprzed... Julian Kornhauser, ...

Na półkach: ,

„Oto oni, w błyszczących, dżetami ozdobionych strojach, z włosami ani zbyt krótkimi, ani zbyt długimi, w czarnych smokingach lekko przysypanych łupieżem, nieprawdziwi jak dekoracje kiepskiego teatru. (…) Na czym to polega, że umieli wyprzedzić Ewę Demarczyk i Grotowskiego, Bułhakowa i Szymborską? Wydaje się, że spotkanie tych bohaterów z publicznością jest spotkaniem dwóch obozów. „Polski zdziecinniałej”, która przeżyła złe czasy i rozsiadła się przed telewizorem. Ludzie pogrążeni w życiowym fałszu, dobrze zabezpieczeni konformiści, mali kłamcy zadowoleni z siebie, znajdują tu swoją sztukę. Rozleniwione życie trafia na rozleniwioną „sztukę” i zagłusza wyrzuty sumienia.”…
Czy to jest o Zenonie M. i jego aktualnym promotorze Jacku K?
Nie…
To „Świat nieprzedstawiony” Adama Zagajewskiego i Juliana Kornhausera z 1973 roku.
Trochę wstyd, że tę wydaną w 1974 roku książkę krytycznoliteracką złożoną z tekstów wybitnych poetów Juliana Kornhausera i Adama Zagajewskiego przeczytałem dopiero teraz, zwłaszcza, że dziś wielu poetów czy pisarzy, o których mówili autorzy zniknęła w pomroce dziejów i nikt o nich nie słyszał, ale na swoje usprawiedliwienie – to kiedyś był „biały kruk”. Dzisiaj – chwała bibliotece internetowej Wolne Lektury, że takie Lektury przypomina i udostępnia, bo właśnie dzięki tej bibliotece udało mi się po latach "Świat nieprzedstawiony" przeczytać. Wreszcie...

„Oto oni, w błyszczących, dżetami ozdobionych strojach, z włosami ani zbyt krótkimi, ani zbyt długimi, w czarnych smokingach lekko przysypanych łupieżem, nieprawdziwi jak dekoracje kiepskiego teatru. (…) Na czym to polega, że umieli wyprzedzić Ewę Demarczyk i Grotowskiego, Bułhakowa i Szymborską? Wydaje się, że spotkanie tych bohaterów z publicznością jest spotkaniem dwóch...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ocenę „dobrą” wystawiam tylko dlatego, że lubię cykl „Expanse” i… mając nadzieję, że ósma część będzie lepsza.
„Wzlot Persepolis” jest jedną ze słabszych Jamesa S. A. Corey’a. Przewidywalna do bólu zarówno akcja, jak i zachowanie głównych bohaterów… Dość, nie będę się znęcał, dam autorom jeszcze jedną szansę…

Ocenę „dobrą” wystawiam tylko dlatego, że lubię cykl „Expanse” i… mając nadzieję, że ósma część będzie lepsza.
„Wzlot Persepolis” jest jedną ze słabszych Jamesa S. A. Corey’a. Przewidywalna do bólu zarówno akcja, jak i zachowanie głównych bohaterów… Dość, nie będę się znęcał, dam autorom jeszcze jedną szansę…

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Japońskie Millenium” – napisał jakiś dowcipniś na okładce książki. Dobrze, że dodał „japońskie”. Nie jestem jakimś przesadnym wielbicielem twórczości Stiega Larssona, ale jedyne podobieństwo „Sześć cztery” do, dajmy na to, „Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet” to… objętość.
„Wciąga tak, że ponad 700 stron połyka się jak na wielkim głodzie” – napisała z kolei recenzentka „Książek”. „Na głodzie”…, tu chciałem być uszczypliwy, lecz się powstrzymuję.
Powieść Hideo Yokoyamy jest nudna, nieciekawa, akcja się wlecze jak serial „Korona królów” i jest równie wciągająca… Posłużę się cytatami ze skrzydełka książki, choć pewno wbrew intencji Wydawcy:
„Wymyka się wszelkim kryminalnym stereotypom” (The Washington Times) – bez wątpienia, wymyka,
„Czegoś takiego jeszcze nie czytałem” (The New York Times) – to za bardzo krytycznie, sięgnij Pan po Mroza,
„Zaskoczy nawet najbardziej uważnego czytelnika” (The Sunday Times) – oj, zaskoczy…

Ale może przesadzam. Może po prostu nie znam japońskiej kultury, bo gdybym ją poznam, to by mi się podobało…
(Wątpię, ale co mi tam)

„Japońskie Millenium” – napisał jakiś dowcipniś na okładce książki. Dobrze, że dodał „japońskie”. Nie jestem jakimś przesadnym wielbicielem twórczości Stiega Larssona, ale jedyne podobieństwo „Sześć cztery” do, dajmy na to, „Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet” to… objętość.
„Wciąga tak, że ponad 700 stron połyka się jak na wielkim głodzie” – napisała z kolei recenzentka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Opowiedzieć o tej książce cokolwiek, to... będzie...zdradzić za dużo... Właściwie... To nie jest dobra książka, ale też... dobrze opisuje czasy, czyli lata 80.

Opowiedzieć o tej książce cokolwiek, to... będzie...zdradzić za dużo... Właściwie... To nie jest dobra książka, ale też... dobrze opisuje czasy, czyli lata 80.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Dlaczego ci, co przynoszą wolność, nazajutrz budują więzienia i zakładają policję. Dlaczego bojownicy wolności, kiedy zwyciężą, stają się żandarmami. Dlaczego ta wolność jak księżyc ma dwa oblicza. Dlaczego my (Polacy) możemy widzieć tylko tę gorszą stronę wolności”.
(Tadeusz Konwicki „Nowy Świat i okolice”)

Dobre pytania–niepytania zadawał T. Konwicki.
I najważniejsze, jak to się dzieje, że nagle ci, którzy o tę wolność walczyli „padają przed kimś innym na klęczki, kładą stopę na swoim karku i oddają się w wieczną niewolę”?
„Dawniej jakiś typek, rozkochany w sobie, co uważał, że ma od Boga dane decydowanie o losach bliźnich, przynajmniej trochę się krępował swoich aspiracji, zatajał je.
Dziś wstyd wyekspirował. Dziś wstydu nie ma na rynku.”.

Pisał te słowa Konwicki w połowie lat 80. Pisząc, miał pewno na myśli to, co miał (Co autor miał na myśli? – Ja tam nie wiem, pani profesor, ale pewnie Jasiu wie, bo on umie wywoływać duchy).
Dziś, patrząc na zachowania części swoich dawnych kolegów, chciałbym zapytać, dobrze wam z tą stopą na karku?

„Dlaczego ci, co przynoszą wolność, nazajutrz budują więzienia i zakładają policję. Dlaczego bojownicy wolności, kiedy zwyciężą, stają się żandarmami. Dlaczego ta wolność jak księżyc ma dwa oblicza. Dlaczego my (Polacy) możemy widzieć tylko tę gorszą stronę wolności”.
(Tadeusz Konwicki „Nowy Świat i okolice”)

Dobre pytania–niepytania zadawał T. Konwicki.
I najważniejsze,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„On i jemu podobni stworzyli w Polsce kastę służalców, którą obsypali zaszczytami i dobrem doczesnym za to tylko, że wyrzekli się mówienia prawdy”.
Zdanie z dziś?
Nie, Leopold Tyrmand początek lat sześćdziesiątych („Życie towarzyskie i uczuciowe”. A wydawać by się mogło, że książka straciła swoją aktualność dawno temu). Komunistom stworzenie tej kasty zajęło zaledwie kilka lat, nie dziwi więc, kiedy Kaczyński mówi, że „nowa polska elita władzy nie pracuje już dla naszych wrogów, a ci, którzy pracują, są napiętnowani i będą piętnowani dalej”, wszak „on i jemu podobni” stworzyli kastę służalców w niecałe cztery lata. W końcu skąd brać dobre, sprawdzone wzorce, jak nie z PRL-u? Mechanizm jest taki sam jak w latach 40. ubiegłego wieku, udało się wówczas, udaje się i teraz, bo przecież „kłamliwość nie jest związana z żadnym ustrojem, żyje we wszystkich. Tak samo wygodne tchórzostwo. Asekuranctwo.” (to także Tyrmand).

„On i jemu podobni stworzyli w Polsce kastę służalców, którą obsypali zaszczytami i dobrem doczesnym za to tylko, że wyrzekli się mówienia prawdy”.
Zdanie z dziś?
Nie, Leopold Tyrmand początek lat sześćdziesiątych („Życie towarzyskie i uczuciowe”. A wydawać by się mogło, że książka straciła swoją aktualność dawno temu). Komunistom stworzenie tej kasty zajęło zaledwie kilka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Są książki, które nie wytrzymują próby czasu...
Nie jest to powieść "dobra", ale nie ma kategorii "dobra bo"...
...a dobra "bo":
...bo znakomite dialogi,
...bo czasami Ian Fleming wplata historie niby o niczym, a jednak mówiące wiele o postaci, jak w tej konkretnej powieści Domino, która opowiada o opakowaniu Playersów (takie papierosy). Ujmujące...
...bo nie każdemu dane było być, nawet i dziś, gdy świat generalnie dostępny, w tych miejscach, w których bywał Bond...
Co oczywiście nie może zaciemniać faktu, że akcja wątła, nijaka-taka...

Są książki, które nie wytrzymują próby czasu...
Nie jest to powieść "dobra", ale nie ma kategorii "dobra bo"...
...a dobra "bo":
...bo znakomite dialogi,
...bo czasami Ian Fleming wplata historie niby o niczym, a jednak mówiące wiele o postaci, jak w tej konkretnej powieści Domino, która opowiada o opakowaniu Playersów (takie papierosy). Ujmujące...
...bo nie każdemu dane...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Miałem ten komfort, że dzieckiem będąc; dzieckiem, które nie miało pojęcia o świecie, spotkałem na swojej drodze Osoby wyjątkowe. Na ile mnie ukształtowały, nie wiem. Ale raczej „szału nie ma”, czyli daleko pada jabłko od jabłoni…
Bo niby skąd miałem wiedzieć, że to osoby wyjątkowe, że należy ich wysłuchać?
Ks. prof. J. Tischner, J.J. Szczepański, St. Kisielewski, S. Mrożek, K. Dziewanowski, St. Różewicz, czy właśnie L. Kołakowski.
Ile dziś bym dał, żebym mógł raz jeszcze z nimi porozmawiać! Nie wiem czy byłbym mądrzejszy, bez wątpienia bardziej przygotowany do rozmowy...
Ale ad rem, czyli do rzeczy…
„Główne nurty marksizmu” Leszka Kołakowskiego... nie polecam. Zwłaszcza dziś. Kołakowski to jak powszechnie wiadomo komunista, Żyd i generalnie źle mu z oczu patrzy…
Ale jak ktoś koniecznie chce…
Żartuję,
Dzieło fundamentalne, żeby zrozumieć "dziś"...

Miałem ten komfort, że dzieckiem będąc; dzieckiem, które nie miało pojęcia o świecie, spotkałem na swojej drodze Osoby wyjątkowe. Na ile mnie ukształtowały, nie wiem. Ale raczej „szału nie ma”, czyli daleko pada jabłko od jabłoni…
Bo niby skąd miałem wiedzieć, że to osoby wyjątkowe, że należy ich wysłuchać?
Ks. prof. J. Tischner, J.J. Szczepański, St. Kisielewski, S....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Próby" Montaigne'a to wyzwanie...
Po pierwsze, bo Michel de Montaigne, choć tytuły rozdziałów, czyli "O..." sugerują coś konkretnego, niekoniecznie mówi o tym, co w tytule...
Po drugie, wtrąca historię z "tu i teraz", czyli z XVI-wiecznej Francji, a nie każdy jest znawcą tego okresu;
Po trzecie - jako że wiedzę miał rozległą, są odniesienia do historii w ogóle, a zwłaszcza do Antyku i...
...to po czwarte - kiepskie tłumaczenie Boya.
Do dziś nie wiem, jak można mówić, że Tadeusz Boy-Żeleński był dobrym tłumaczem?! Facet tłumaczy XVI-wiecznego Francuza na język, którego nie zna, czyli na "coś w rodzaju" staropolski, którym to językiem na początku XX wieku nikt się nie posługiwał.
Ale jak na razie innego tłumaczenia Montaigne'a nie ma.
"Każdemu się zdarza mówić niedorzeczności"...

"Próby" Montaigne'a to wyzwanie...
Po pierwsze, bo Michel de Montaigne, choć tytuły rozdziałów, czyli "O..." sugerują coś konkretnego, niekoniecznie mówi o tym, co w tytule...
Po drugie, wtrąca historię z "tu i teraz", czyli z XVI-wiecznej Francji, a nie każdy jest znawcą tego okresu;
Po trzecie - jako że wiedzę miał rozległą, są odniesienia do historii w ogóle, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Dzieje Polski", czyli Mistrz Wincenty Kadłubek znalazł godnego kontynuatora w osobie prof. Andrzeja Nowaka.
Niestety, nie można dziś zapytać prof. Jerzego Wyrozumskiego czy prof. Henryka Łowmiańskiego, wybitnych znawców polskiego średniowiecza, co sądzą o tej książce, bo nie żyją, a duchów jeszcze nie potrafię wywoływać. Szkoda (że nie można zapytać, z duchami lepiej ostrożnie).
"Dzieje Polski" idealnie wpisują się w tworzenie "nowej narracji historycznej", której Nowak jest gorącym orędownikiem, czego zresztą nie ukrywa. Jest więc jego książka przesiąknięta ideologią prawicową, która czasami, pamiętając, że "jesteśmy" w Średniowieczu, brzmi naiwnie, a niekiedy wręcz prostacko; jak w zdaniu odnoszącym się do "powrotu pogaństwa" po śmierci Mieszka II: "Pogańska tożsamość mieszkańców państwa Bolesława i dwóch Mieszków nie miała na pewno tego ciężaru bogactwa kulturowego, jaki zdobędzie po wiekach polska sarmacka tożsamość". Pewno, że nie miała, bo niby kiedy miała ją zdobyć?
Jest jeszcze o gusłach, porównanie do voodoo, i taka oto złota myśl Nowaka: "na pewno bardzo istotny element tej tradycji (pogańskiej), tej tożsamości stanowiło bezwzględne poniżenie kobiet, w przeciwieństwie do chrześcijaństwa".
To już historyczne kłamstwo! Tak oto pisał Tertulian, jeden z tzw. ojców Kościoła: "Wyrok Boga na waszą płeć trwa do dziś: wina musi z konieczności trwać także. Jesteście wrotami diabła". Na Tertuliana powoływali się księża skazując na stos kobiety.
Poganie tego nie wymyślili.
Nie ma nic gorszego niż historia pisana w imię ideologii!

"Dzieje Polski", czyli Mistrz Wincenty Kadłubek znalazł godnego kontynuatora w osobie prof. Andrzeja Nowaka.
Niestety, nie można dziś zapytać prof. Jerzego Wyrozumskiego czy prof. Henryka Łowmiańskiego, wybitnych znawców polskiego średniowiecza, co sądzą o tej książce, bo nie żyją, a duchów jeszcze nie potrafię wywoływać. Szkoda (że nie można zapytać, z duchami lepiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Co mnie podkusiło?!
Właściwie wiem... Czytając codzienną prasę, słuchając ludzi, którzy uważają się za polityków, obserwując powolny, lecz stały pochód nietolerancji, ksenofobi i języka rodem z podręczników dla inkwizytorów, sięgnąłem po "Dziennik 1954" Leopolda Tyrmanda, wychodząc z założenia, że "przecież kiedyś było znacznie gorzej"; szukając pocieszenia, że bywały w tym kraju, nie tak całkiem dawno, czasy znacznie bardziej plugawe, koszmarne, okrutne.
Tyrmand to znakomity "Zły", znacznie lepszy (moim zdaniem) "Filip" czy "Życie towarzyskie i uczuciowe". Powieści, więc - jak to powieści każdego zresztą pisarza - te najlepsze zostają na wieki, słabych po latach nikt nie czyta. A dzienniki? Zapis ulotny. Ciekawe dla osób, które pamiętają dany czas, historyków; pewno dla czytelników, którzy bezgranicznie uwielbiają "swojego" Autora, więc "pochłaniają" wszystko. Czy "Dziennik 1954" różni się od innych?
Nie...
Trochę...
Bardzo...
I stąd moja frustracja...
Myślę: przecież to był rok 1954.
Ale widzę zdania, które być może dziś, gdzieś, ktoś pisze, zmieniając jedynie nazwę obowiązującej wówczas ideologii:
"Marksizm-leninizm, chroniony przez urzędy bezpieczeństwa, skazał myśl na eliminację, dopóki dogmat nie stanie się mentalnością. Daleko jeszcze do tego ideału"...
"Są dwie praworządności - praworządność formalna i praworządność zmierzająca ku wielkim celom rewolucji. (to akurat Lenin).
"Ja mam wątpliwości, czy obecni władcy Polscy chcą efektywnej walki z chuligaństwem. Anarchia, bezprawie (...) o ile ograniczone do nie zagrażających ustrojowi dawek i wydzielane pod kontrolą, są pożądanym elementem sprawowania rządów w totalizmach".
"I oto przychodzą marksiści i hipokrytycznie usiłują włączyć ludowość w manifestacją politycznej siły (...). Lud to zła potęga, z którą nie ma co się bawić w praworządność i demokrację, ale ukrywają tę zasadę namiętnie i kłamią z uniesieniem. Chwalą lud pod niebiosa, głoszą jego cudowną naturę (...) po cichu natomiast śmieją się w kułak i ujarzmiają lud rękami ludu".
I jeszcze jeden cytat, o propagandzie: "W sowieckim radiu najczęściej nadawanym przebojem jest (...) ,,nie znam drugiego takiego kraju, gdzie człowiek oddycha tak swobodnie,," (przetłumaczyłem, tak na wszelki wypadek). "Dyskutuj tu z czymś takim w ramach arystotelesowskiej czy kartezjańskiej logiki. (...) Eliminacja prawdy jako punkt wyjścia i warunek dyskusji wywołuje jedynie wzruszenie ramion...
Puenta chyba zbędna...
P.S.
Żeby nie było! Są w "Dzienniku" Tyrmanda i anegdoty, i ciekawostki z życia pisarzy; wszak autor przyjaźnił się choćby ze Stefanem Kisielewskim, znał Pawła Jasienicę, Turowicza itp. W "moim" egzemplarzu (Wydawnictwo Res Publica 1989) są jeszcze takie oto wstawki:
[----] Ustawa z dnia 31 lipca 1981 roku o kontroli publikacji i widowisk...

Co mnie podkusiło?!
Właściwie wiem... Czytając codzienną prasę, słuchając ludzi, którzy uważają się za polityków, obserwując powolny, lecz stały pochód nietolerancji, ksenofobi i języka rodem z podręczników dla inkwizytorów, sięgnąłem po "Dziennik 1954" Leopolda Tyrmanda, wychodząc z założenia, że "przecież kiedyś było znacznie gorzej"; szukając pocieszenia, że bywały w...

więcej Pokaż mimo to