Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Nie sądziłam, że kiedyś przyjdzie mi mówić coś takiego, ale w przypadku tej książki ekranizacja jest nieporównywalnie lepsza. Wpierw obejrzałam serial, był świetny, więc z zapałem sięgnęłam po książkę, mając ogromne oczekiwania, bo w końcu książki zawsze są lepsze niż ekranizacje/adaptacje. Nie w tym przypadku. Jestem ogromnie zawiedziona i zaskoczona, bo niezmiernie ciekawym zjawiskiem jest to, jak emocje postaci są w znacznym stopniu mocniej widoczne i łatwiejsze do rozszyfrowania w serialu niż w tekście pisanym, w którym mamy przecież lepszy wgląd w ich opis. A przynajmniej powinniśmy. Powieść jest napisana tak okrutnie sztywno i bezemocjonalnie, że czułam się, jakbym czytała dziennik lub instrukcję obsługi. Mechaniczny opis czynności i niewiele więcej. Nienajgorszy pomysł na historię, zniweczony całkowicie przez styl pisania, którym według mnie prędzej posłużyłby się nastolatek lub po prostu piszący amatorsko człowiek niż osoba, której dzieło zostało wydane. Dwa porywające przykłady: "Patrzyłam na niego przez sekundę, obawiając się, że może całkiem zwariował, a potem zaczęłam się śmiać. Zasłoniłam usta ręką, żeby stłumić dźwięk, ale wtedy jeszcze bardziej zaczęłam się śmiać."; "[...]- zaczął półgłosem - [...]To było szaleństwo.
Skinęłam głową. To rzeczywiście brzmiało jak szaleństwo."
Opisy sytuacji, które powinny być podniosłe i wzbudzić w czytelniku feerię emocji, są napisane podobnie. Jednymi z nich powinny być chyba zbliżenia z postaciami ważnymi na różne sposoby dla bohaterki, a są tak okrutnie sztywne i niepodsycone żadnym napięciem, że aż dziwnie się to czyta. Przez to, że tekst nie buduje napięcia, a opisy emocji i otoczenia są skrajnie minimalistyczne, całość nie trzyma się kupy, wybory, motywacje i zachowanie bohaterów ciężko zrozumieć, nie idzie się na nich dłużej zatrzymać myślami. Nawet sama główna bohaterka jest zagadką, jaka jest, co w niej siedzi, czemu robi to, co robi, czuje tak, a nie inaczej? Nie wiadomo, bo pomimo pierwszej osoby jest to bardziej sprawozdanie niż spojrzenie oczyma tejże bohaterki. W pozostałe postaci i ich sytuację tym bardziej nie idzie się wczuć. Raczej nie polecam, być może sięgnę po pozostałe dwa tomy, ale raczej tylko dlatego, że nie lubię nie kończyć rozpoczętej raz serii, nie zaś przez sympatię do dzieła.

Nie sądziłam, że kiedyś przyjdzie mi mówić coś takiego, ale w przypadku tej książki ekranizacja jest nieporównywalnie lepsza. Wpierw obejrzałam serial, był świetny, więc z zapałem sięgnęłam po książkę, mając ogromne oczekiwania, bo w końcu książki zawsze są lepsze niż ekranizacje/adaptacje. Nie w tym przypadku. Jestem ogromnie zawiedziona i zaskoczona, bo niezmiernie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cudowna emocjonalna podróż, przy której nie da się uciec od rozmyślań nie tylko na temat śmierci, ale także – a może przede wszystkim – na temat życia.
Powiem szczerze, że po przeczytaniu książki właściwie jednym tchem, jestem totalnie rozbita. Od początku wiadomym jest, że bohaterowie umrą, a jednak autor wciąż znalazł sposób by doprowadzić do szczerych łez. Nie spodziewałam się zakończenia, oczekiwałam czegoś innego, czegoś bardziej... kojącego niż nie pozostawiającego złudzeń. Ale książka była bardzo emocjonalna od początku i pozostała taka do samego końca. Napisana prostym językiem, lecz niesamowita w swoim przekazie, a splot zdarzeń i wplecenie innych historii perfekcyjnie podkreśla całość i całkowicie pochłania. Cudowna lektura, polecam każdemu.

Cudowna emocjonalna podróż, przy której nie da się uciec od rozmyślań nie tylko na temat śmierci, ale także – a może przede wszystkim – na temat życia.
Powiem szczerze, że po przeczytaniu książki właściwie jednym tchem, jestem totalnie rozbita. Od początku wiadomym jest, że bohaterowie umrą, a jednak autor wciąż znalazł sposób by doprowadzić do szczerych łez. Nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Całkiem przyjemna, lekka lektura charakteryzująca się dobrym humorem i wyrazistymi postaciami. Podoba mi się, jak mocno określone charaktery mają bohaterowie, tzn. od początku do końca pozostają sobą i od razu widać, kto się wypowiada (choć Alex wydaje się aż za bardzo przerysowany z tą dobijającą głupotą, do tego stopnia, że podziwiam autora za wytrwanie w prowadzeniu tej postaci). Relacja głównej dwójki też jest miła do czytania, może trochę banalna miejscami, ale jednocześnie konsekwentnie prowadzona. Wydarzeń nie dzieje się wiele, fabuła nie jest skomplikowana, co czyni tę książkę miłym oderwaniem od rzeczywistości bez konieczności wysilania nadto zwojów mózgowych. Ot, idealna dla relaksu.

Całkiem przyjemna, lekka lektura charakteryzująca się dobrym humorem i wyrazistymi postaciami. Podoba mi się, jak mocno określone charaktery mają bohaterowie, tzn. od początku do końca pozostają sobą i od razu widać, kto się wypowiada (choć Alex wydaje się aż za bardzo przerysowany z tą dobijającą głupotą, do tego stopnia, że podziwiam autora za wytrwanie w prowadzeniu tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przyznam, że pierwsza część tego tomu w pewnym momencie zaczęła być dla mnie nużąca. Po tym, jak autorka w poprzednim tomie przyzwyczaiła mnie do magii i całkiem rozległego wątku szamanizmu, nie do końca oczekiwałam w kontynuacji aż takiego skupienia na opisie strategii i szeroko analizowanych wątków politycznych. Spodziewałam się raczej rozwinięcia wątku Cike i dalszego brnięcia w magię, lecz autorka podążyła w inną stronę. Dzieło jest przede wszystkim o wojnie i o ile w pierwszym tomie obserwowaliśmy ją z perspektywy ofiar najazdu, tak w drugim... jesteśmy zmuszeni do spojrzenia pod innym kątem, co jest zabiegiem w pewnym momencie wprawiającym w nijaką konsternację i całkiem wyraźny niesmak. Ponieważ, drodzy czytelnicy, tym, co najbardziej charakteryzuje twórczość pani Kuang, jest autentyczność. Nie spotkałam się chyba dotąd z taką konsekwencją w prowadzeniu postaci, z realizmem uczuć i wyborów bohaterów (autorka kreuje ich tak dobrze, że pobudki, jakimi się kierują, nie pozostają w kwestii wątpliwości), z prawdziwością wydarzeń. Wojny są brutalne. Wojny wyglądają inaczej z perspektywy najeżdżanego i z perspektywy najeźdźcy. Wpływają na relacje, zabijają część emocji, człowieczeństwa. Autorka pokazuje to wszystko w sposób niewymuszony, naturalny i absolutnie autentyczny, nie romantyzując niczego wtedy, gdy nie trzeba. Czy więc znaczy to, że nie ma w treści miejsca na uczucia? Absolutnie. Cała książka jest nimi przesycona i choć widzę, że niektórzy czytelnicy w swoich opiniach mówią o znużeniu, wywołanym ciągnącym się opisem złamania Rin, jej "użalań się", wojaczki emocjonalnej, to ja jestem zdania, że absolutnie każdy fragment tych opisów był potrzebny, by w pełni odczuć wagę tego wszystkiego, a potem z odpowiednio żywymi emocjami przyjąć zwroty akcji, które zaczynają tę - według mnie - ciekawszą część. Jeżeli tak jak ja jesteście absolutnymi fanami wątku szamanizmu, już Was uspokajam - ten wraca z przytupem. Książka jest pełna akcji, brutalnych opisów nieoszczędzających nikogo, wywołuje przeróżne uczucia i trzyma w napięciu. W ostatecznym rozrachunku niczym nie ustępuje poprzedniemu tomowi.
Oczywiście, jak chyba większości, szkoda mi bardzo tego, jak potoczył się wątek Cike, jednak taki był zamysł autorki i nie uważam go za złe rozwiązanie. Wręcz przeciwnie, w czasach takich, jak te (książkowe), nie ma miejsca na uparte podtrzymywanie więzi, skupianie się na przyjaźniach, nie ma też miejsca na opłakiwanie. Właściwie podoba mi się to, że autorka nie podtrzymywała na siłę czegoś, co miało nikłe szanse pełnego przetrwania w warunkach, w jakie rzuciła Runin. Znowuż - autentyczność.
Jeżeli chodzi o samą Rin, tak jak w pierwszej części serii jej nie lubiłam, tak w tej tylko tę niechęć pogłębiłam, ALE jednocześnie kocham jej kreację, dlatego że od samego początku prowadzona jest konsekwentnie. Rin jest wieśniaczką, która niezmordowanie wkuwała treści masy tomiszczów, bo to była jej jedyna szansa na lepszą przyszłość. Nikt od dziecka nie wpajał jej wartości, którymi charakteryzować powinien się dobry przywódca - ona nigdy takim nie będzie. Już w czasach szkolnych pokazana została jako dziewczyna nade wszystko pragnąca pochwał, docenienia i w końcu także tego, by ktoś nią pokierował. Jest tym wszystkim zmęczona, jest niepewna i zniszczona, a jednocześnie dalej kurczowo trzyma się życia, dalej szuka dla siebie celu, choć ten nieustannie zmienia się przez wszechstronne manipulacje oraz nowe okoliczności. Nie znoszę jej, ale nie da się ukryć, że została stworzona i poprowadzona w sposób godny podziwu. Także jej relacja z Nezhą od początku do końca jest dla mnie czymś cudownym, również ze względu na wybory Nezhy oraz czym te są kierowane. Jestem bardzo ciekawa czy autorka w ostatniej części utrzyma kreację, w której nie ma miejsca na dobre zakończenia, czy podąży w imię zasady, że czytelnicy zwykle ich oczekują. Osobiście mam nadzieję na to pierwsze. Ostatecznie i tak treść poczęstowała nas tyloma przykrościami, że gdyby polać wszystko miodem, zrobiłoby się nieswojo.

Przyznam, że pierwsza część tego tomu w pewnym momencie zaczęła być dla mnie nużąca. Po tym, jak autorka w poprzednim tomie przyzwyczaiła mnie do magii i całkiem rozległego wątku szamanizmu, nie do końca oczekiwałam w kontynuacji aż takiego skupienia na opisie strategii i szeroko analizowanych wątków politycznych. Spodziewałam się raczej rozwinięcia wątku Cike i dalszego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Miałam dać 9, bo jakaś nieskora jestem do tych dziesiątek, ale wtedy przypomniałam sobie, że to debiut autorki i palec sam powędrował na tę kuszącą dziesiąteczkę.
Cudowne dzieło od początku do końca. Porywa każdy wątek i każda postać, bohaterowie w tej powieści to coś niesamowitego. Każdy charakter prowadzony jest konsekwentnie i autentycznie, a na dodatek bohaterowie ci w większości są po prostu niezmiernie ciekawi i czeka się z ogromną niecierpliwością, by poznać ich historię, zarówno minioną jak i nadbiegającą.
Książkę czyta się tak szybko, że powinno być to niemożliwe. Przedstawiony świat dosłownie pochłania, obrazy przemykają w głowie tak, jakby samemu przełknąć jedno z magicznych nasionek Jianga. Czytając, zatopiłam się w tej historii i za każdym razem, gdy musiałam przerwać, odkładałam książkę z żalem, rozmyślając o kolejnych wydarzeniach.
Może się wydawać, że schemat jest banalny. Dorastająca dziewczyna biednego pochodzenia dąży do wyrwania się, osiągnięcia czegoś, znalezienia własnej wartości. Motyw dorastania, podróży, akademii, wojny - znane fantastyce wątki. Za to posłużenie się tymi podstawami przez autorkę nie ma w sobie nic z banału. Na dodatek jestem poruszona tym jak cudownie oparła się na analogiach, jak połączyła świat fantasy z rzeczywistymi wydarzeniami i postaciami chińskiej filozofii. Moim okiem bowiem widzę tu wyraźne nawiązanie do Chin (Cesarstwo Nikan), Japonii (Federacja Mugen) i "Zachodu" (Republika Hesperii). Piękne oparcie o motywy Masakry Nanking, japońskich "pocieszycielek", jednostki 731 czy też w końcu zrzucenia na Japonię bomb atomowych. Samo ukazanie Mugeńczyków jako osób całkowicie oddanych władcy, wynoszących go do poziomu Boga, bez wahania oddających za niego życie, wierząc, że odrodzą się ponownie z jego służbie - no wykapana Japonia. Możliwość wyłapywania tych smaczków to dla mnie dodatkowy, duży atut powieści.
No i oczywiście magia. Ujęta w tak cudowny sposób, powiązany ściśle z duchowością i dawnymi wierzeniami w szamanizm. Motyw szaleństwa, idące za tym przytłaczające uczucie nieuchronnego nieszczęśliwego zakończenia - coś pięknego.
Szczerze mówiąc, nie wiem, kiedy ostatnio zdarzyło mi się to, czytając jakąś książkę, ale ja naprawdę nie jestem w stanie wskazać żadnych wad tej powieści. Polecam każdemu i natychmiast łapię za drugi tom.

Miałam dać 9, bo jakaś nieskora jestem do tych dziesiątek, ale wtedy przypomniałam sobie, że to debiut autorki i palec sam powędrował na tę kuszącą dziesiąteczkę.
Cudowne dzieło od początku do końca. Porywa każdy wątek i każda postać, bohaterowie w tej powieści to coś niesamowitego. Każdy charakter prowadzony jest konsekwentnie i autentycznie, a na dodatek bohaterowie ci w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Klasyka w swoim gatunku. Długo zwlekałam z sięgnięciem po pozycję i choć nie pochłonęłam książki jednym tchem, tak jak mi się to zdarza, cieszę się, że po nią sięgnęłam. Powieść jest napisana prostym językiem, ale sama treść jest ciężka i przytłaczająca. Dystopijny nastrój mocno się udziela, wypełnia ponurością i pesymizmem, który od początku do końca przesyca treść. Jest to dokładnie to, czego oczekiwałabym od dystopijnej, postapokaliptycznej scenerii. Można się w niej zatopić i potrzeba trochę, żeby przetrawić wszystkie te emocje. Może właśnie dlatego ciężko całość wchłonąć naraz.
Płynność czytania trochę zakłócały mi te wszystkie nazwy stacji, w których ciężko się połapać, ale z drugiej strony te właśnie nazwy, a także nazwiska, w osobliwy sposób oddają rosyjskość wypływającą z treści. Ponoć Pan Głuchowski odmówił ekranizacji Metra Amerykanom ze względu na propozycję nakręcenia filmu w USA i choć ichniejsze metro pewnie się mocno nie różni od każdego innego, to szczerze książka jest tak przesycona rosyjskim duchem, że za nic nie wyobrażam sobie tej samej historii umieszczonej w tunelach innej nacji.
Zrobię sobie raczej przerwę przed sięgnięciem po następny tom. Nie tylko ze względu na wszystkie emocje, ale także dlatego, że książka wydaje się zamkniętą historią, co jest dla mnie w tym przypadku plusem.

Klasyka w swoim gatunku. Długo zwlekałam z sięgnięciem po pozycję i choć nie pochłonęłam książki jednym tchem, tak jak mi się to zdarza, cieszę się, że po nią sięgnęłam. Powieść jest napisana prostym językiem, ale sama treść jest ciężka i przytłaczająca. Dystopijny nastrój mocno się udziela, wypełnia ponurością i pesymizmem, który od początku do końca przesyca treść. Jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

W stylu autorki jest coś, co sprawia, że podróż przez Jej twórczość jest jak spokojny rejs - płynie się przez słowa. Czyta się lekko i szybko, naprawdę przyjemnie. W drugim tomie, mam wrażenie, widać to jeszcze bardziej niż w pierwszym. Zdecydowanie uważam, że styl to największa zaleta tej serii.
Ad Astra przez większość czasu mnie... frustrowała. Nie potrafiłam odgonić irytacji związanej z tym, że nie tylko nie dostaję zamknięcia wątków otwartych w pierwszej części, ale na dodatek wątków pojawia się coraz więcej i robi się coraz większy zamęt. Mogłaby być to zaleta, gdyby wszystko zostało bardziej wyważone. Według mnie pojawia się za dużo pytań i część odpowiedzi mogłaby przyjść wcześniej, ponieważ w innym wypadku wątki zaczynają się mieszać, o niektórych się zapomina, bo pojawiają się tylko na moment, jakby wprowadzone zbyt wcześnie, albo porzucone na zbyt długo.
Bardzo razi mnie nieautentyczność zachowania bohaterów. Mam wrażenie, że Róża jest bardzo nieczuła na emocje, a jej reakcje są zwyczajnie nienaturalne. Dzieją się dookoła niej rzeczy wzburzające, niezrozumiałe, takie, na które potrzebuje odpowiedzi, a jednocześnie... nie zadaje pytań. Nie ma treści, która wskazywałaby na to, że bohaterka nad tym wszystkim rozmyśla, poddaje w wątpliwość, przeżywa. Wygląda to tak, jakby Róża opowiadała historię, która dawno się wydarzyła i nie potrafi przytoczyć emocji, które jej towarzyszyły podczas przeżywania jej, a czasem może uraczyć słuchającego tylko urywkami tego co było, bo reszty nie pamięta, albo uważa za niewarte wspomnienia. Brakuje mi w niej naturalnych, ludzkich odruchów i reakcji. Po prostu jej nie wierzę. W kwestii braku autentyczności jest też Jonasz i to co dzieje się między nim a Różą, a raczej to, jak ochoczo w pewnym momencie przeskakują z tajemnicy na "patrzcie i podziwiajcie, państwo, nie mamy nic do ukrycia". No bo przecież... Jonasz wciąż jest profesorem, a Róża wciąż jest uczennicą, jakim cudem nie obawiają się konsekwencji i jakim cudem kadra nie reaguje na to, co się dzieje?
Nie mogę zrozumieć sensu istnienia, a raczej poruszania wątku postaci Skarbeusza. Isława. Jest go trochę w pierwszej części, jest go trochę w drugiej, ale co on tak właściwie wnosi? Jeśli w trzeciej części nie okaże się postacią mającą rzeczywiście jakąś konkretną rolę w tym wszystkim, to będę trochę zawiedziona.
Książce przydałaby się ponowna edycja, bo znów jest trochę rzucających się w oczy błędów, szczególnie w jednym rozdziale, gdzie błąd gonił błąd, aż musiałam na chwilę się zatrzymać i przeczytać jeszcze raz, by upewnić się, że to nie oczy płatają mi figle.
Na to, że ocena jest wyższa niż przy poprzedniej części, wpływa głównie zakończenie, bo ono nareszcie zaczyna cokolwiek wyjaśniać (choć jednocześnie dokłada jeszcze więcej pytań), intryguje i choć po pierwszej części wcale nie miałam wielkiej ochoty natychmiast sięgnąć po drugą, tym razem żałuję, że trzecia jest jeszcze niewydana.
Na plus jest to, że w Ad Astra pojawia się trochę więcej magii i fantastyki. Książka zdecydowanie nie skupia się na uniwersytecie i jego sprawach, ale bardziej czuć tę słowiańskość i magiczną aurę, a akcja nabiera tempa.

W stylu autorki jest coś, co sprawia, że podróż przez Jej twórczość jest jak spokojny rejs - płynie się przez słowa. Czyta się lekko i szybko, naprawdę przyjemnie. W drugim tomie, mam wrażenie, widać to jeszcze bardziej niż w pierwszym. Zdecydowanie uważam, że styl to największa zaleta tej serii.
Ad Astra przez większość czasu mnie... frustrowała. Nie potrafiłam odgonić...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zacznę od plusów. Przyjemny styl, co daje miłą lekkość czytania. Niewymuszona, całkiem trafiona przewijająca się żartobliwość, która sprawiała, że nie raz na usta mimowolnie wlewał się uśmiech. Główna bohaterka nie jest irytująca, wręcz przeciwnie, mnie osobiście urzekła swoim poczuciem humoru przejawiającym się w pierwszoosobowej narracji. Nie mogę powiedzieć, że jest fascynującą, nietuzinkową postacią, ale wzbudza sympatię. Lekka, relaksująca lektura. Tematyka słowiańskości i magii mocno wpływa na pozytywniejszą ocenę, bo z plusów wiele więcej nie umiem wymienić, przejdę więc do tych mniej zachęcających kwestii.
W książce jest trochę błędów, które rzuciły mi się w oczy, choć z czasem albo było ich mniej, albo przestałam zwracać uwagę. Fabuła... ciągnie się. Z jednej strony motywowało mnie to do czytania dalej, na zasadzie, że skoro nic się nie rozwiązuje, to może dowiem się więcej w kolejnym rozdziale. Jestem trochę zawiedziona, bo nie dowiedziałam się niczego do samego końca. Tak naprawdę nie dzieje się za wiele, oczywiście pozostaje liczyć na to, że to kwestia istnienia kontynuacji i tam nagle akcja nabierze rozpędu. Temat samego uniwersytetu mocno w tle, jego funkcjonowanie w większej części pozostaje tajemnicą, tak naprawdę fabuła skupia się na Róży, nieszczególnie na świecie wokół.
Postaci. Szczerze mówiąc, poza główną bohaterką reszta jest raczej tajemnicą. Ich charaktery są rozmyte, tak samo jak rola w tym wszystkim. Jonasz jeszcze jakoś się uchronił, może to kwestia częstotliwości z jaką się pojawia, z drugiej strony... Corv również pojawia się często, a ciężko się z nim jakkolwiek utożsamić, to samo tyczy się Wegi. Nie wiadomo po co pojawiły się tam niektóre postaci poboczne, jaką mają spełnić rolę? Zachowanie i decyzje postaci wydają się gdzieniegdzie niczym niepodparte, przez co w wielu miejscach pojawia się konsternacja z rodzaju "co? jak to, ale dlaczego?".
Pootwierane, lecz niezamknięte wątki (nie do końca minus, skoro jest druga część, choć z drugiej strony jest tego trochę za dużo, bo tak naprawdę ŻADEN wątek się nie domknął). Poszłam za ciosem i zamówiłam kolejną część, ale jeżeli schemat jest tam podobny, zapewne tego pożałuję.
Historia ma duży potencjał, ale czy go spełniono? Według mnie na tę chwilę nie. Nie mogę jednak powiedzieć, by była to nieprzyjemna, drażniąca lektura, jednocześnie nie jest także mocno zachwycająca, dlatego pozostaje neutralne, poczciwe 6 - dobra.

Zacznę od plusów. Przyjemny styl, co daje miłą lekkość czytania. Niewymuszona, całkiem trafiona przewijająca się żartobliwość, która sprawiała, że nie raz na usta mimowolnie wlewał się uśmiech. Główna bohaterka nie jest irytująca, wręcz przeciwnie, mnie osobiście urzekła swoim poczuciem humoru przejawiającym się w pierwszoosobowej narracji. Nie mogę powiedzieć, że jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Warto przeczytać choćby dla wrażeń płynących z obcowania z tak pięknym, poruszającym stylem. Autor wybitnie przedstawia emocje, dzięki czemu książkę czyta się "na jednym tchu", nie mając okazji oderwania się od bodźców, których dostarcza treść. Emocje Elio pokazane są wprost cudownie, a trzeba mieć na uwadze, że nie łatwo jest przedstawić to, co dzieje się w głowie ogarniętego pożądaniem, nieco rozchwianego, szukającego wciąż swojego miejsca siedemnastolatka. Autor potrafił ująć wszystkie sprzeczności emocjonalne tak, aby nie kłóciły się ze sobą, ujął wahania bohatera, jego walkę ze sobą w sposób, który naprawdę pozwala nie tylko zajrzeć do jego głowy, ale również zrozumieć. Książka ta jest sztuką, nie tylko przez to, że wątków artystycznych nie brakuje w merytoryce, ale także, a może przede wszystkim dlatego, że opisy, którymi karmi nas autor, wzniecają w czytelniku spektrum uczuć oraz różne możliwości ich interpretacji.
Osobiście przywykłam raczej do treści, w których nie brakuje akcji oraz rozwiniętych wątków. Po "Call me by your name" nie można spodziewać się czegoś podobnego. Jest to zlepek wspomnień, opartych na wyrywkowych wydarzeniach, komponujących się w nieco mglistą całość. Pełną treść dają emocje, nie czynności czy rozmowy i jeżeli komuś to nie wadzi, myślę, że będzie zachwycony książką.
Jedynym, co mocno nie przypadło mi do gustu były sporadyczne tresci, które wprawiały w niejaki dyskomfort i poczucie, że "coś jest nie tak", ponieważ tworzyły one ogromny kontrast z pięknem i zmysłowością większości opisów. Mam tu na myśli akcje typu "brzoskwinia" czy też wątek dotyczący fekaliów... Zapewne miały one jakąś swoją rolę, może właśnie taki był cel, by wywrzeć silniejsze wrażenie na czytelniku, jednak ja ich kunsztu nie rozumiem i wolałabym szczerze, by tych dwóch konkretnych scen zabrakło.
Podsumowując, książka absolutnie na plus. Miła, zmysłowa podróż przez pożądanie, miłość, tęsknotę. Skłania do refleksji o przemijaniu, o życiu zgodnie ze sobą, pozostawia z nostalgicznym, dobijającym nastrojem i tworzy jedną, spójną, zapadającą w pamięć całość.

Warto przeczytać choćby dla wrażeń płynących z obcowania z tak pięknym, poruszającym stylem. Autor wybitnie przedstawia emocje, dzięki czemu książkę czyta się "na jednym tchu", nie mając okazji oderwania się od bodźców, których dostarcza treść. Emocje Elio pokazane są wprost cudownie, a trzeba mieć na uwadze, że nie łatwo jest przedstawić to, co dzieje się w głowie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mam wrażenie, że nie jest to popularna opinia (co mnie wielce dziwi), ale ten tom zdecydowanie bardziej podobał mi się od poprzedniego. Akcja nie ciągnie się tak mocno jak w pierwszym tomie i choć opisy wciąż potrafią gdzieniegdzie przytłoczyć, czyta się je dużo przyjemniej i łatwiej.
Pochłonęłam książkę szybko i po skończeniu jednego rozdziału, byłam koszmarnie ciekawa co stanie się w następnym, a tego troszkę brakowało mi w poprzednim tomie. Tymczasem zostałam bez reszty wciągnięta w świat pana Grzędowicza, który to świat swoją drogą w końcu się trochę rozjaśnił. Rzeczy zaczęły nabierać sensu, fakty się łączyć, a i jakoś łatwiej spekulować co może być dalej, bo i pojawiły się co do tego konkretniejsze wskazówki.
Podobały mi się historie obu protagonistów, może nieco bardziej ta opowiadająca o zmaganiach Tohimona, choć muszę powiedzieć, że Drakkainen mocno nadrabiał swoimi ironicznymi żartami, które nieraz, pomimo ogólnie tragicznej sytuacji bohatera, potrafiły wywołać szczery wybuch śmiechu.
Choć książka jest zdominowana przez szorstkie realia niepozostawiające miejsca na ckliwości i wzruszenia, to mimo wszystko pojawiła się nawet scena, która niemal przyprawiła mnie o łzy. Mam więc wszystko, czego mogłabym oczekiwać od dobrej lektury - zatracenie w niesamowitym, wyjątkowym świecie, wczucie się w przemyślanych, świetnych bohaterów, a także całe spektrum emocji towarzyszące przedzieraniu się przez kolejne strony historii.
Po tak przyjemnej lekturze aż chce się sięgnąć po dalszy ciąg i tak też zamierzam uczynić. Z czystym sercem więc polecam gorąco drugi tom nie tylko tym, którzy od razu zakochali się w cyklu "Pan Lodowego Ogrodu", ale także tym, którzy po przeczytaniu pierwszego tomu nie są przekonani co do tego, czy warto sięgać po następny. Ano, warto!

Mam wrażenie, że nie jest to popularna opinia (co mnie wielce dziwi), ale ten tom zdecydowanie bardziej podobał mi się od poprzedniego. Akcja nie ciągnie się tak mocno jak w pierwszym tomie i choć opisy wciąż potrafią gdzieniegdzie przytłoczyć, czyta się je dużo przyjemniej i łatwiej.
Pochłonęłam książkę szybko i po skończeniu jednego rozdziału, byłam koszmarnie ciekawa co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cieszę się, że nie poddałam się potężnemu niesmakowi po pierwszej części, i zdecydowałam, by sięgnąć po drugą. Wysoka ocena zapewne nie pozostaje bez wpływu mojej silnej słabości co do postaci takich jak Rhysand - tajemniczych, niejednoznacznych, inteligentnych, knujących, ale jednocześnie dobrych, dla tych, którzy są odpowiedni, by tą dobrocią ich obdarzyć. Gdy maska i tajemniczość opadają, a wyłania się ta postać Rhysanda, której nie poznaliśmy w pierwszej części, może wydać się ona trochę tandetna. Cenię postaci, które nie są jednowymiarowe - albo jednoznacznie dobre, albo jednoznacznie złe. Choć na początku wydawałoby się, że Rhysand taką właśnie postacią jest, okazuje się inaczej. Lecz mimo tego, że jego postać zdawała się z początku bardziej intrygująca, bardziej zmyślna i wielowymiarowa, nie potrafiłam nie pokochać również tej, która ujawniła się w tej części książki. Myślę, że tę wciskającą się tandetę uratowało to, jak bardzo przemyślana ta postać mi się wydała. Okazuje się bowiem, że już w pierwszej części jej większa rola była nakreślona i zaznaczana przez autorkę, a potem została przybliżona czytelnikowi w sposób angażujący niejedną emocję.
Tu muszę przyznać, że jestem bardzo mile zaskoczona tym, jak wszystkie postacie ożyły w tej części, jak dużo łatwiej było się w nie wczuć, ujrzeć mechanizmy myślowe i pozwolić sobie na rozterki względem każdej z nich. Jest to coś, czego ogromnie brakowało mi w pierwszej części. W postacie została tchnięta dusza, a autorka ukazuje ich wewnętrzne przemiany, nierzadko zmuszając czytelnika do myślenia i czytania między wierszami.
Wciąż ciężko podejść do powieści nazbyt entuzjastycznie, jeśli spojrzeć na nią głównie przez pryzmat tematyki fantasy, ale gdy zaakceptuje się, że w znacznej części jest to także romans, ciężko nie docenić jej kunsztu. Na ten kunszt składają się przemyślane postaci, czarujący, pięknie opisywany i wyjątkowy świat, a także fabuła. Tak, fabuła właśnie, bo nawet jeśli nie skupia się ona aż tak bardzo na rozlewie krwi, konfliktach, bitwach i żywej akcji, a bardziej traktuje to jako tło dla rozwijającej się relacji między Feryą a Rhysandem - to jednak ten właśnie romans jest nieodzowną częścią zamysłu autorki i kształtuje ową fabułę oraz bohaterów w wyjątkowy sposób. Na tyle na ile pozwala narracja pierwszoosobowa i skupianie się na otoczeniu jednej postaci, autorka poradziła sobie dużo lepiej z rozwijaniem akcji niż w części poprzedniej. Ta bowiem prze do przodu, nie pozwalając oderwać się od czytania, wciągając czytelnika całkowicie, czemu jedynie sprzyja lekkie pióro autorki. Trzymana nieustannie w napięciu, dosłownie pochłonęłam ten tom i natychmiast sięgnęłam po następny.
Akcja, której oczekuje się od fantasy mocniej niż ckliwych słówek, pocałunków i uniesień między postaciami, również zaczyna nabierać tempa. Przez dłuższy czas nie wysuwa się na pierwszy plan, ale nie daje o sobie zapomnieć, a ponieważ autorka rozdzieliła swoje plany na więcej niż te dwa tomy, w zasadzie nie musi upychać wszystkiego naraz, dlatego bez trudu przyszło mi zaakceptowanie, że nie w każdym rozdziale napotkam skomplikowane konspiracje, spiski i knowania. W zasadzie tych nie jest w powieści zbyt dużo, nie można nazwać jej ciężką lekturą - jest po prostu przyjemna i przyjemnie trzymająca w napięciu, ale nie skomplikowana, przynajmniej nie pod względem tego, kto stoi po czyjej stronie, zgadywania, kto kogo może zdradzić i tego, czego zazwyczaj po takich powieściach się oczekuje. W moich oczach broni się jednak tym jak autorka opisuje wydarzenia oraz całe uniwersum. Jest w tym pomysł i jest on konsekwentnie realizowany.
Dużo było o Rhysandzie, ale chciałabym wspomnieć także o Feryi, którą wcześniej określiłam jako irytującą. W początkowych rozdziałach drugiej części przechodziła samą siebie, ciężko było powstrzymać się od próby wpłynięcia na jej czyny i wytrząśnięcia z niej odrobiny własnej woli, siły, którą przejawiała dawniej nawet pomimo bycia irytującym, niemyślącym stworzeniem. Szybko jednak przyszło zrozumieć, że jest to część jej przemiany, tego jak wpłynęły na nią wydarzenia spod góry. Ferya w końcu przestaje być głupiutką człeczyną, kimś trudnym do zniesienia i kimś, kto wmusza w czytelnika nadzieję, że w końcu przestanie mieć tyle szczęścia i usunie się z kart historii Prythianu, czy w ogóle jakiejkolwiek dalszej historii. Młoda Fae przeszła widoczną i w dużym stopniu symboliczną przemianę, właściwie przechodzi ją przez wszystkie strony tego tomu, i było to coś, co obserwowałam z zaangażowaniem. Na koniec zupełnie przestała przypominać dziewczynę, którą poznaliśmy w pierwszej części, co - muszę przyznać - niezmiernie mnie cieszy.
Na wspomnienie zasługiwałby również Tamlin i choć wydawałoby się, że ciężko o zachwyt w przypadku tej postaci, ja jestem zachwycona. Tym, że w końcu okazało się, że nie jest tylko przezroczystym, wypucowanym księculkiem, nieskazitelnie dobrym i czarującym rycerzem z bajki. Nie mogę powiedzieć, że lubię jego postać, ale z pewnością wolę tę - złamaną przez własne koszmary, zaborczość, zdominowaną przez gnijącą część własnego jestestwa - niż tę rozmemłaną masę, na którą wydawał się być kreowany w części pierwszej.
Gdybym chciała opisać wszystkie swoje przemyślenia na temat tego co przeczytałam, zabrakłoby mi wieczora, dlatego przejdę do krótkiego podsumowania swojej opinii.
Powieść w dominującej części jest romansem, jeśli więc ktoś za tym gatunkiem nie przepada, raczej nie polubi się z dziełem, nawet mimo wspaniale kreowanego świata. Postaci są wyraźne, ciekawe i zapraszające do poznania ich historii, ale nie ma ich wcale tak wiele, dogłębniej poznajemy tylko kilka z nich i może to się okazać niewystarczające dla bardziej wymagających czytelników. Szczególnie dla wszystkich tych, którzy oczekują bardzo skomplikowanej fabuły, wielu elementów zaskoczenia, nieprzewidywalnych zwrotów akcji, zdrad, spisków i nagłych olśnień dotyczących czegoś, co nie jest relacją między Feryą a którymś z mężczyzn. Choć akcja faktycznie trzyma w napięciu i naprawdę przyjemnie czytało mi się opisaną historię, muszę szczerze przyznać, że wciąż to przede wszystkim osoba Rhysanda wpływa na moją podwyższoną ocenę. Gdyby nie ona, zapewne byłoby to mocne 5. Z całą pewnością druga część jest sto razy lepsza niż pierwsza i choć nie jest wyzwaniem dla umysłu i pracujących w nim trybików, to zdecydowanie nie żałuję jej przeczytania, z czystym sercem mogę ją również polecić tym, którzy chcą się rozluźnić przy dobrej, nie zanadto wymagającej lekturze.

Cieszę się, że nie poddałam się potężnemu niesmakowi po pierwszej części, i zdecydowałam, by sięgnąć po drugą. Wysoka ocena zapewne nie pozostaje bez wpływu mojej silnej słabości co do postaci takich jak Rhysand - tajemniczych, niejednoznacznych, inteligentnych, knujących, ale jednocześnie dobrych, dla tych, którzy są odpowiedni, by tą dobrocią ich obdarzyć. Gdy maska i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwszy raz sięgnęłam po pozycję od tej autorki i niestety nie zachęca ona do sięgnięcia po następne. Przedstawione w powieści uniwersum ma duży potencjał, jest wyjątkowe i zachęca do zagłębienia się w nie, jednak w moim odczuciu potencjał ten nie został wykorzystany. Przy tak dużym polu do manewru, zarówno fabuła jak i postacie są dość mdłe, nieciekawe i odległe - ciężko zaangażować się emocjonalnie w ich przygody, co tyczy się także postaci głównej, mimo tego, że całość opisana jest z jej perspektywy (narracja pierwszoosobowa).
Doceniam piękne opisy, jednakże książka w dużej części przejawia przerost formy nad treścią. Autorka pięknie składa zdania i opisuje rzeczywistość, ubolewam więc, że nie robi tego samego z odczuciami i emocjami postaci. Wszystkie one są zupełnie nijakie, poza może Rhysandem, który jako jedyny budzi pewną ciekawość i nie jest postacią całkiem przerysowaną, przewidywalną i zwyczajnie nudną.
Fabuła... Cóż, przez większość czasu jest żmudna, ciągnie się niemiłosiernie i wydawałaby się do niczego nie prowadzić. Następuje oczywiście zwrot akcji, wszystko się trochę rozjaśnia, okazuje się, że to wszystko miało jednak jakiś sens. A po tym wszystko idzie coraz gorzej. Działania głównej bohaterki (która swoją drogą jest koszmarnie irytująca) są nieuzasadnione, nieprzemyślane, i gdyby nie łaskawość autorki, mogłaby zginąć już przynajmniej kilka razy. Cała akcja poza jednym plot-twistem nie jest zbyt przemyślana i nie trzyma się kupy. Pozycja ta nie jest więc niczym wymagającym, a raczej opcją na zapchanie czasu. Wątek miłosny również jest raczej niskich lotów, wolny od przejmujących wzruszeń, uniesień i tego typu rzeczy, które sprawiają, że czytelnik pragnie więcej.
Książka nie wywarła we mnie właściwie żadnych emocji, ni to szczęścia, ni to smutku. Jedynymi plusami jest lekki, ale ładny język i złożone opisy, oryginalne uniwersum oraz postać Rhysanda. Jeśli sięgnę po następną część, do czego pierwsza raczej nie zachęca, to tylko dla tej jednej postaci, mając nadzieję na rozwinięcie jej wątku. Nie polecam dla tych, którzy oczekują zaskakujących zwrotów akcji, skomplikowanej fabuły i możliwości emocjonalnego zaangażowania. Polecam zaś tym, którzy chcą przeczytać coś lekkiego, niewymagającego do snu.

Pierwszy raz sięgnęłam po pozycję od tej autorki i niestety nie zachęca ona do sięgnięcia po następne. Przedstawione w powieści uniwersum ma duży potencjał, jest wyjątkowe i zachęca do zagłębienia się w nie, jednak w moim odczuciu potencjał ten nie został wykorzystany. Przy tak dużym polu do manewru, zarówno fabuła jak i postacie są dość mdłe, nieciekawe i odległe - ciężko...

więcej Pokaż mimo to