rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Są takie książki, które jednocześnie kocham i nienawidzę.
Kocham za wartką akcję, postacie rodem z mojej wyobraźni, mroczny, oryginalny klimat. Szczerze nienawidzę za siłę przyciągania. Za to, że są tak krótkie. Że ich lektura zajmuje mi jeden dzień.
Za to, że zawsze czuję niedosyt.

PART II

Nikitę mieliśmy okazję poznać już w książkach o Dorze Wilk. Pierwsza część osobistego cyklu naszej zabójczyni wprowadziła nas głębiej w świat czkawek, morderstw na zlecenie, niepamięci i krwi. Jednak Jadowska nigdy nie pozwala, by zgasło napięcie. Ono trwa.
Stale. Nieprzerwanie.

Nikita, którą poznaliśmy w "Dziewczynie z Dzielnicy Cudów" była wyjątkowa, ale trzymała się na dystans, jakby nie do końca wiedziała, jak dobrze powinniśmy ją poznać. Wahała się. Trzymała w Cieniu, czekając i ważąc czytelników. Nie odsłoniła pełni swojego potencjału, choć zaostrzyła apetyt i bez dwóch zdań stała się jedną z moich ulubionych bohaterek.
Była ostra. Chłodna. Logiczna. Tak nieskończenie bezlitosna.
Pełna tajemnic, zamkniętych drzwi. Otoczona wrogami i kilkorgiem sprzymierzeńców pozwala nam zajrzeć do świata pełnego magii, o której nie mówiła żadna z legend.

"Jestem człowiekiem w budowie. Jestem na odwyku od nieczucia, które było moim bezpiecznym kocykiem i używką."

"Akuszer bogów" odsłania Nikitę, której nie spodziewaliśmy się ujrzeć. Jest całkiem inna, niż mogło nam się to wydawać. Stanowi zagadkę, którą nie do końca jesteśmy w stanie rozwiązać, a jednak poznajemy ją na poziomie będącym do tej pory poza naszym zasięgiem.

Prócz Nikity Jadowska ubarwiła powieść wieloma niejednoznacznymi postaciami. Nieważne, czy mówimy o rogatych mężczyznach, pociągających boginiach, czy żądnych krwi i zemsty ojczulkach - każdy z tych bohaterów ma w sobie wyjątkowy rys. Ich historie piszą się same z takim rozmachem, że mogłyby stworzyć osobne książki.

CELOWOŚĆ

Zdążyłam zauważyć, że książki o Nikicie cechuje i będzie cechować silny związek przyczynowo-skutkowy oraz brak przypadkowości. Czytelnik ma wrażenie, że następujące po sobie wydarzenia, owszem, są ciekawe i wypełnione sowitą dawką adrenaliny, ale przede wszystkim łatwo łączą się w czasie i przestrzeni z przeszłością i teraźniejszością. Nie są zawieszone w próżni.

Jadowska obdarowuje nas nie tylko bogatym językiem i porywającymi, błyskotliwymi dialogami. To kobieta, która wiele nauczyła się przez lata. Dawkuje napięcie. Buduje historię i dusze. Urzeczywistnia nasze sny i wyobrażenia.

"- Za przygodę i odwagę serca - wzniosłam toast.- I szaleństwo gdy braknie odwagi."

Często z fantastyką jest tak - w ogóle z książkami - że autorzy zapominają, o czym właściwie piszą. Umyka im wyznaczony wcześniej cel. Co gorsza, gubią się w swoich planach i założeniach. Sięgają po półśrodki, bo rozkładanie problemu na czynniki pierwsze i dogłębna jego analiza wydają się zbyt kosztowne energetycznie i zbyt czasochłonne.

Czasami napisanie kilku słów to katorga. Aneta Jadowska odeszła o tej przypadkowości. Od pewnej surowości wyrazów i postaci. Rozwinęła swój styl do tego stopnia, że niemożliwym stało się wytknięcie mankamentów.

W dopracowane szczegóły i naniesione na kalkę elementy wlała realność, której niekiedy brakowało mi w jej poprzednich książkach. Sięgnęła po zdecydowane i niebanalne rozwiązania. Po logikę i chłodną ocenę sytuacji, ale w jakiś sposób zdołała zachować magię. Czar, który otacza czytelnika już od pierwszych stron.

INNA NIŻ ZWYKLE

W "Akuszerze bogów" króluje nie tylko adrenalina. To także dosłowna podróż w głąb siebie, która przeciętnemu obserwatorowi pozwoli wyciągnąć kilka mądrych, jeżeli nie błyskotliwych, wniosków.

Ten tom jest inny niż wszystkie poprzednie. Pełen równowagi, rozsądku i dzikiej, krwiożerczej magii. Każde zdanie zbudowano na solidnych podwalinach doświadczenia. Jadowska dążyła do celu - nieubłaganie, ale z niebagatelnym rozmachem.

Gdybym mogła, cofnęłabym czas i ponownie przeczytała "Akuszera bogów". Chciałabym znów poczuć delikatny dreszcz niepewności. Zobaczyć gęsią skórkę na ramionach. Zwężone źrenice.
Chciałbym cofnąć czas.

Są takie książki, które jednocześnie kocham i nienawidzę.
Kocham za wartką akcję, postacie rodem z mojej wyobraźni, mroczny, oryginalny klimat. Szczerze nienawidzę za siłę przyciągania. Za to, że są tak krótkie. Że ich lektura zajmuje mi jeden dzień.
Za to, że zawsze czuję niedosyt.

PART II

Nikitę mieliśmy okazję poznać już w książkach o Dorze Wilk. Pierwsza część...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Aneta Jadowska to już taki sam klasyk na arenie polskiego fantasy jak Ćwiek czy nawet ( uwaga, kontrowersja ) Sapkowski Andżej. Dlatego jeśli nie znacie książek Jadowskiej, to ja wam cholernie współczuje ludzie. A po premierze ostatniego tomu hexalogii z Dorą Wilk, nastała straszna żałoba. Czas ten był straszny, mroczny i pełen bólu. Aż tu Jadowska wyskoczyła z zapowiedzią nowej serii o Nikicie. To był ten moment, kiedy wszyscy krzyczeliśmy : Dzięki pradawni bogowie! Bo prawdą jest, że chociaż ludzie są w tej kwestii podzieli, tak dla mnie Aneta Jadowska pozostaje mistrzynią kreowania książkowych mężów dla takiego melepety jak ja. Tym razem też mnie nie zawiodła. Ale o tym później…



Autorka w mistrzowski sposób nakreśliła obraz dwóch miast będących imiennikami legendarnych Warsa i Sawy – if you know what I mean. Wars – szaleństwo i brutalność, Sawa – uzbrojona w kły i pazury. Już sam początek jest genialny, nie mówiąc o tym co się dzieje później. Dzielnica Cudów to ta część miasta, która na skutek magicznych modyfikacji zatrzymała się w latach 30. ubiegłego wieku. Więcej? Proszę bardzo. Uprowadzona zostaje piosenkarka, która pracowała w renomowanym klubie Pozytywka. Sprawę prowadzi Nikita, jednak trop skieruje ją tam, gdzie nie chciała się znaleźć. Jej wsparciem – niestety wątpliwym – jest Robin, który pilnuje tyłów. Pozostaje pytanie tylko : Czy aby na pewno?
Po sześciotomowej serii z czarownicą Dorą Wilk i jej wesołą gromadką kumpli, nie da się nie mieć wielkich oczekiwań względem kolejnych książek Jadowskiej. I to jest fakt. Można mieć też duże obawy co do tego czy autorka się nie wypaliła. Bo wiecie…sześć tomów, potem tworzyć jakieś nowe uniwersum, które byłoby tak samo dobre jak poprzednie, albo i lepsze? No cóż…kto wątpił w geniusz Jadowskiej, ten książką dostał w pysk – a raczej dostanie, bo to przedpremierowe, więc musicie poczekać.

Nie dość, że Nikita przebija Dorę WE WSZYSTKIM, to jeszcze dostajemy bardzo klimatyczną historię z takimi plot twistami i klifhangerami, że autentycznie czytając tę książkę co chwilę miałam w głowie głośne : O kuuuuuurde.
Aneta zrobiła to raz i zrobi jeszcze wiele razy. Nikita i Robin pojawią się w całej serii, chociaż przyznam się szczerze, że nie mam pojęcia ile będzie ona liczyła tomów. Jednak skupię się teraz na tym jak książka została napisana. Po pierwsze – nie nudzi, wciąga sakramencko mocno i nie można o niej zapomnieć. Gdyby nie obowiązek recenzencki, siedziałabym w kącie swojego pokoju i gibała się jak dziecko z chorobą sierocą, płacząc, że chce więcej natentychmiast.
Po drugie – genialne postaci, które albo się kocha miłością prawdziwie czytelniczą i nieskończoną, albo się psich synów nienawidzi i gardzi nimi mocniej niż polityką. Sama kreacja Nikity to cholerny majstersztyk i będę to powtarzała póki powietrza w płucach mi wystarczy!

Jakby było mało tego, że książka to dialogowe arcydzieło, opisy są tak plastyczne, że wszystko mogłam sobie wyobrazić w momencie ich czytania, to jeszcze całość jest urozmaicona genialnymi ilustracjami Magdaleny Babińskiej ( tej samej, która rysowała Świetlika w ciemności, napisanego przez Ćwieka ). Ta kobieta niszczy mnie każdym nowym projektem, każdą ilustracją, a w połączeniu z twórczością Jadowskiej…mistrzostwo.



Jeśli znacie Dorę, musicie poznać Nikitę. Jeśli nie znacie Dory, to ja nie wiem pod jakim kamieniem wy żyjecie, ale jeśli tego nie nadrobicie, możecie się tu więcej nie pokazywać. Prawy górny róg, czerwony krzyżyk.

Książkę polecam gorąco, bo drugiej takiej książki nie dostaniecie, choćbyście się mieli siłować sami z Google. Kiedy tylko ruszy przedsprzedaż macie iść na stronę labotiga.pl albo empik.com i wkupić nakład. Polecenie leśne.

Aneta Jadowska to już taki sam klasyk na arenie polskiego fantasy jak Ćwiek czy nawet ( uwaga, kontrowersja ) Sapkowski Andżej. Dlatego jeśli nie znacie książek Jadowskiej, to ja wam cholernie współczuje ludzie. A po premierze ostatniego tomu hexalogii z Dorą Wilk, nastała straszna żałoba. Czas ten był straszny, mroczny i pełen bólu. Aż tu Jadowska wyskoczyła z zapowiedzią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Diabelski Młyn" Aneta Jadowska, ostatnia część trylogii o Nikicie czy wato było na nią tyle czekać?
Nikita postanawia pomóc Robinowi który nie pamięta swojej przeszłości, znalazła sposób jak poznać jego dawne życie oraz sekret Zakonu Cieni. "Robin to rozumiał, ale został opętany pragnieniem odpowiedzi. I rozumiałam to. Przez większość życia nie znałam prawdy o sobie, o swojej rodzinie, i nic mnie nie uwierało w duszy, nie czułam niepokoju. Aż spotkałam ducha z przeszłości". Razem wyruszają na bardzo niebezpieczną podróż do Archiwum, jedyna droga to ta przez Bezdroża i Rubieże w innej, magicznej części świata. Proszą o pomoc w wyprawie Cygańskiego Księcia i jego tabor ponieważ bez ich magicznych mocy nigdy nie dostaną się do Zakonu Cieni. Niestety nic za darmo oni również muszą pomóc uruchomić Lunapark oraz Diabelski Młyn. Po drodze wmieszają się w niejedną przeszkodę a przygoda którą przeżyją będzie niezapomniana. "Siniaki były warte tego entuzjazmu i spojrzenia wyłupiastych ślepek przesyconego czystą miłością".
Nie wiem czy to dlatego że trzeci tom jest tym ostatnim czy dlatego że jest najlepszy ale przeczytałam go dość szybko, wszystko było tak spójne że przechodziłam z rozdziału do rozdziału. Nikita bardzo się zmieniła i to widać, bardzo mi się to podoba bo jednak jako kobieta powinna mieć trochę ogłady. Skończyło się moim zdaniem fajnie, wszystko zostało wyjaśnione, wątki się podomykały chociaż polubiłam te postacie i chętnie bym jeszcze o nich poczytała.
Ostatni tom na pewno Was zaskoczy a jeśli nie czytaliście poprzednich części to szybko to nadróbcie.

Diabelski Młyn" Aneta Jadowska, ostatnia część trylogii o Nikicie czy wato było na nią tyle czekać?
Nikita postanawia pomóc Robinowi który nie pamięta swojej przeszłości, znalazła sposób jak poznać jego dawne życie oraz sekret Zakonu Cieni. "Robin to rozumiał, ale został opętany pragnieniem odpowiedzi. I rozumiałam to. Przez większość życia nie znałam prawdy o sobie, o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Życie bywa niczym mecz. Zawsze jest ktoś, kto niczym przeciwnik staje nam na drodze, a my zdecydowanie zbyt często padamy ofiarą jego nieczystych zagrań. Ale bywa też, niczym wyjątkowo udany sezon, zachwyca, przepełnia emocjami, pozwala stanąć na podium. W życiu tak jak w grze. Żeby wygrać, czasem trzeba zaryzykować. Masz odwagę wyjść na „boisko”?

Jack to dokładnie taki typ chłopaka, którego wszystkie porządne dziewczyny powinny omijać szerokim łukiem. I właśnie tak zamierza zrobić Cass. Nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak trudne okaże się to zadanie. Bo przystojny baseballista przywykł do tego, że zawsze dostaje to, czego chce. A w tym momencie chce właśnie jej. Czy Cass mu ulegnie? A może związek z nim to najkrótsza droga do... złamanego serca? I przede wszystkim, czy ta książka powali czytelnika na łopatki, a może raczej przegra pod naporem krytycznej oceny?

Po pierwszych stronach poczułam przewagę. Książka zapowiadała się, identycznie jak wszystkie inne w tym gatunku. Zły chłopiec, otoczony chmarą napalonych studentek i ta jedna, jedyna, która nie rozbiera się na sam jego widok. Jak można się spodziewać, to właśnie to tak bardzo go do niej przyciąga. Jej sprzeciw staje się naturalnym seksapilem oraz początkiem gorącego uczucia. Jeśli wydaje się Wam, że kojarzycie podobny motywy, to bez wątpienia macie rację. W podobnych klimatach napisane zostały się książki serii Off-campus. A więc... mamy 1:0 dla mnie! I bynajmniej nie dlatego, że historia jest nudna, czy nieciekawa. Miłośniczki akademickich romansów z pewnością będą zachwycone. Ja jednak nie poczułam się w żaden sposób zaskoczona, ale... to za chwilę.

Również konstrukcja głównych bohaterów na samym początku nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Ona była pyskata, samodzielna, zdystansowana, ale na jego widok miękły jej kolana. On, znany podrywać, gdy tylko ją zobaczył, zmienił się w innego człowieka. I już miałam zdobyć kolejny punkt, kiedy Jack wywinął mi psikus... i opowiedział o sobie. Im lepiej poznawałam bohaterów (za sprawą dwutorowej narracji), im bardziej zagłębiałam się w ich historie, tym lepiej rozumiałam ich zachowanie. Remis osiągnęliśmy, gdy główne postacie przestali być dla mnie tylko literackimi schematami, a stali się charakterami z krwi i kości oraz mnóstwa emocji.

I to właśnie to ostatnie najbardziej mnie urzekło. Gdzieś w połowie książki po prostu... przepadłam! Wraz z głównym zwrotem akcji w książce zaczęły się dziać niesamowite rzeczy. Uczucia wymieszane się z dynamicznymi wydarzeniami sprawiły, że trochę zbyt idealny świat runął jak domek z kart. Historia zaczęła biec w innym kierunku, niż początkowo zakładałam. Co było jednocześnie zaskakujące i bardzo emocjonujące. Na początku bez trudu mogłam przewidzieć, jak potoczą się dalsze rozmowy bohaterów. Ich zachowanie było dla mnie jak oglądanie powtórki meczu, człowiek po prostu znałam bieg wydarzeń. Aż tu nagle, wszystko się zmieniło! Historia dalej utrzymywała młodzieżowy klimat, stała się jednak o wiele poważniejsza i mniej schematyczna. I w ten sposób Jack i Ross wyszli z remisu i zdobywając dla książki kolejny punkt, wygrali ze mną 2 do 1!

Rozgrywka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Chociaż trzeba przyznać, że walka była wyrównana! Początkowo czułam, że zwycięstwo mam w kieszeni. Podczas pierwszej połowy książka namiętnie (dosłownie i w przenośni) podtykała mi typowe i już oklepane motywy w stylu new adult. I dlatego dałam się zwieść. Druga połowa Rozgrywki pokazała, że nawet ze schematów może wyjść coś świeżego i jednocześnie niesamowicie wciągającego. Nagle przestałam myśleć o podobnych tytułach, a dałam się porwać opowieści, razem z bohaterami przeżywając ich wzloty i upadki. Tym samym, mecz zakończył się wynikiem 2:1 dla Rozgrywki J. Sterling! Rewanż? Jestem gotowa w każdej chwili!

Życie bywa niczym mecz. Zawsze jest ktoś, kto niczym przeciwnik staje nam na drodze, a my zdecydowanie zbyt często padamy ofiarą jego nieczystych zagrań. Ale bywa też, niczym wyjątkowo udany sezon, zachwyca, przepełnia emocjami, pozwala stanąć na podium. W życiu tak jak w grze. Żeby wygrać, czasem trzeba zaryzykować. Masz odwagę wyjść na „boisko”?

Jack to dokładnie taki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Życie bywa niczym mecz. Zawsze jest ktoś, kto niczym przeciwnik staje nam na drodze, a my zdecydowanie zbyt często padamy ofiarą jego nieczystych zagrań. Ale bywa też, niczym wyjątkowo udany sezon, zachwyca, przepełnia emocjami, pozwala stanąć na podium. W życiu tak jak w grze. Żeby wygrać, czasem trzeba zaryzykować. Masz odwagę wyjść na „boisko”?

Jack to dokładnie taki typ chłopaka, którego wszystkie porządne dziewczyny powinny omijać szerokim łukiem. I właśnie tak zamierza zrobić Cass. Nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak trudne okaże się to zadanie. Bo przystojny baseballista przywykł do tego, że zawsze dostaje to, czego chce. A w tym momencie chce właśnie jej. Czy Cass mu ulegnie? A może związek z nim to najkrótsza droga do... złamanego serca? I przede wszystkim, czy ta książka powali czytelnika na łopatki, a może raczej przegra pod naporem krytycznej oceny?

Po pierwszych stronach poczułam przewagę. Książka zapowiadała się, identycznie jak wszystkie inne w tym gatunku. Zły chłopiec, otoczony chmarą napalonych studentek i ta jedna, jedyna, która nie rozbiera się na sam jego widok. Jak można się spodziewać, to właśnie to tak bardzo go do niej przyciąga. Jej sprzeciw staje się naturalnym seksapilem oraz początkiem gorącego uczucia. Jeśli wydaje się Wam, że kojarzycie podobny motywy, to bez wątpienia macie rację. W podobnych klimatach napisane zostały się książki serii Off-campus. A więc... mamy 1:0 dla mnie! I bynajmniej nie dlatego, że historia jest nudna, czy nieciekawa. Miłośniczki akademickich romansów z pewnością będą zachwycone. Ja jednak nie poczułam się w żaden sposób zaskoczona, ale... to za chwilę.

Również konstrukcja głównych bohaterów na samym początku nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Ona była pyskata, samodzielna, zdystansowana, ale na jego widok miękły jej kolana. On, znany podrywać, gdy tylko ją zobaczył, zmienił się w innego człowieka. I już miałam zdobyć kolejny punkt, kiedy Jack wywinął mi psikus... i opowiedział o sobie. Im lepiej poznawałam bohaterów (za sprawą dwutorowej narracji), im bardziej zagłębiałam się w ich historie, tym lepiej rozumiałam ich zachowanie. Remis osiągnęliśmy, gdy główne postacie przestali być dla mnie tylko literackimi schematami, a stali się charakterami z krwi i kości oraz mnóstwa emocji.

I to właśnie to ostatnie najbardziej mnie urzekło. Gdzieś w połowie książki po prostu... przepadłam! Wraz z głównym zwrotem akcji w książce zaczęły się dziać niesamowite rzeczy. Uczucia wymieszane się z dynamicznymi wydarzeniami sprawiły, że trochę zbyt idealny świat runął jak domek z kart. Historia zaczęła biec w innym kierunku, niż początkowo zakładałam. Co było jednocześnie zaskakujące i bardzo emocjonujące. Na początku bez trudu mogłam przewidzieć, jak potoczą się dalsze rozmowy bohaterów. Ich zachowanie było dla mnie jak oglądanie powtórki meczu, człowiek po prostu znałam bieg wydarzeń. Aż tu nagle, wszystko się zmieniło! Historia dalej utrzymywała młodzieżowy klimat, stała się jednak o wiele poważniejsza i mniej schematyczna. I w ten sposób Jack i Ross wyszli z remisu i zdobywając dla książki kolejny punkt, wygrali ze mną 2 do 1!

Rozgrywka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Chociaż trzeba przyznać, że walka była wyrównana! Początkowo czułam, że zwycięstwo mam w kieszeni. Podczas pierwszej połowy książka namiętnie (dosłownie i w przenośni) podtykała mi typowe i już oklepane motywy w stylu new adult. I dlatego dałam się zwieść. Druga połowa Rozgrywki pokazała, że nawet ze schematów może wyjść coś świeżego i jednocześnie niesamowicie wciągającego. Nagle przestałam myśleć o podobnych tytułach, a dałam się porwać opowieści, razem z bohaterami przeżywając ich wzloty i upadki. Tym samym, mecz zakończył się wynikiem 2:1 dla Rozgrywki J. Sterling! Rewanż? Jestem gotowa w każdej chwili!

Życie bywa niczym mecz. Zawsze jest ktoś, kto niczym przeciwnik staje nam na drodze, a my zdecydowanie zbyt często padamy ofiarą jego nieczystych zagrań. Ale bywa też, niczym wyjątkowo udany sezon, zachwyca, przepełnia emocjami, pozwala stanąć na podium. W życiu tak jak w grze. Żeby wygrać, czasem trzeba zaryzykować. Masz odwagę wyjść na „boisko”?

Jack to dokładnie taki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Pasażerka" opowiada o losach Etty, utalentowanej młodej skrzypaczki, która w niespodziewanych okolicznościach przenosi się w czasie. Dziewczyna nie była świadoma posiadanego daru, a jak się okazuje stanowi on swoiste bogactwo. Henrietta trafia na statek, którym zarządza uroczy i inteligentny młodzieniec Nicholas, który również okazuje się być podróżnikiem. Oboje są skazani na wykonanie zadań zleconych przez tyrana będącego głową bezwzględnego rodu Ironwoodów. Mają oni odnaleźć tajemniczy artefakt, który w nieodpowiednich rękach może doprowadzić do nieodwracalnych zmian w historii świata.



Nick i Etta przeżywają wspólnie kolejne przygody i nie mogą powstrzymać uczucia, które między nimi się rodzi, a które wydaje się być nieosiągalne, ponieważ oboje pochodzą z całkowicie innych czasów.



Powieść jest świetnym przykładem literatury przygodowej z wątkiem romansu i elementami fantastycznymi. Akcja jest wartka i od pierwszych stron wciąga. Niewinne uczucie rodzące się między bohaterami, ich rozterki, paradoksy wynikające z podróży w czasie i różne scenerie toczących się wydarzeń stanowią spójną i interesującą całość.



Czytając kolejne strony czułam się jakbym była towarzyszem ich podróży, ponieważ książka wzbudza emocje i jako czytelnik szczerze się kibicuje głównym bohaterom.



Postaci są bardzo dobrze zbudowane, losy bohaterów poznajemy głównie z perspektywy Henrietty i Nicholasa. Momentami akcja niespodziewanie zwalnia, odwraca się o 180 stopni lub przeskakuje z jednego wątku do drugiego. Miłość głównych bohaterów i ich zachowania momentami zdają się być infantylne, ale usprawiedliwiam to tym, ze miłość potrafi odebrać rozum, a okoliczności w których przyszło funkcjonować Etcie i Nickowi nie są sprzyjające. Całość bardzo mi się podobała, ale niestety zakończenie pozostawiło niedosyt, ponieważ narracja została zerwana w punkcie kulminacyjnym i nie jest nam dane poznanie rozwiązania akcji. Oczywiste jest, że wszystko to nastąpi w kontynuacji, ale jednak czuję lekki zawód, ponieważ wszystkie wątki pozostały bez jednoznacznego wyjaśnienia.



Czytając tę powieść poczułam się znowu jak nastolatka i to im ją najmocniej polecam, ale uprzedzam, że w tym wieku, takich książkach z dużą łatwością może przychodzić zakochiwanie się w bohaterach. :D

"Pasażerka" opowiada o losach Etty, utalentowanej młodej skrzypaczki, która w niespodziewanych okolicznościach przenosi się w czasie. Dziewczyna nie była świadoma posiadanego daru, a jak się okazuje stanowi on swoiste bogactwo. Henrietta trafia na statek, którym zarządza uroczy i inteligentny młodzieniec Nicholas, który również okazuje się być podróżnikiem. Oboje są skazani...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na wstępie zaznaczę, że aby zabrać się za „Podróżniczkę” musicie przeczytać wcześniejszą część „Pasażerkę” inaczej nie połapiecie się w akcji! Jest to dalszy ciąg niesamowitej historii o podróżach w czasie, miłości i odwadze.

„Cień jest ich dziedziną, a noc ich porą,
Uważaj, bo przyjdą i w mrok cię zabiorą…”

Znów od samego początku zostaniemy wciągnięci w wir zdarzeń, książka zachowuje również swój styl z wcześniejszego tomu. Przeskakujemy między epokami, poznajemy losy Etty i Nicka… tak od siebie oddalonych. Ona Teksas 1905, on Nassau 1776… mała rozbieżność w czasoprzestrzeni, żeby móc się spotkać… Ich dwoje, tak brutalnie rozdzielonych, mających jedynie nadzieję, że drugie żyje. Nie dość, że pragną z całego serca odnaleźć siebie, to muszą również odszukać astrolabium… żeby uratować ich światy!

„Tyle jest mroku w tej opowieści, że czasami czuję, jakbym się nim dławił”.

Czytając nie można się oderwać, tyle się dzieje, że człowiek wręcz uzależnia się od książki, pragnąc poznać dalsze losy bohaterów – zarwiecie noce! Każda strona wnosi nowe informacje i sprawia, że emocje w nas coraz bardziej buzują! Jednym minusem, który dostrzegam w historii jest momentami zbyt duży nawał miejsc, lat… ciekawie aczkolwiek czasami nużyło mnie to, bo nie wnosiło dużo do głównej akcji, a tylko wydłużało książkę. Jednak jeśli lubisz historie, sądzę, że to przypadnie ci do gustu, ponieważ wątki będą miały odniesienie do prawdziwych miast, ludzi i zdarzeń!

„Miłość. Poświęcenie. Śmierć. Historia zataczająca koło za kołem…”

Różne czasy oraz dwie odrębne historie, które mają jeden cel- odnaleźć i uratować życie, nie tylko swoje…. ile osób będzie musiało zginąć, ilu fałszywych ludzi spotkasz na swojej drodze…Co jeśli, żeby uratować najbliższą ci osobę musisz wykonać czyn tak niegodny… po którym czeka cię już tylko piekło? Zdobędziesz się na to? Jesteś w stanie tak wiele poświecić? A może zaryzykujesz własne życie, aby reszta toczyła się według własnego biegu?! Końcówka książki to niesamowita lawina emocji – gwarantuję!

„… ich historia, ta wykuta przez podróżników, była historia wojen, przemocy i zemsty”.

Jeżeli jesteś żądny przygody, to ta książka będzie idealna dla ciebie. Dwoje bohaterów, dwie różne historie, akcja trzymająca w napięciu i nadzieja… która niestety nie zawsze wystarcza. Dasz się porwać przygodzie z „Podróżniczką”?! Już idzie premiera! Biegnij do księgarni, naprawdę warto!

„… nie możemy kochać się w tym życiu, kochajmy się w następnym…”

Na wstępie zaznaczę, że aby zabrać się za „Podróżniczkę” musicie przeczytać wcześniejszą część „Pasażerkę” inaczej nie połapiecie się w akcji! Jest to dalszy ciąg niesamowitej historii o podróżach w czasie, miłości i odwadze.

„Cień jest ich dziedziną, a noc ich porą,
Uważaj, bo przyjdą i w mrok cię zabiorą…”

Znów od samego początku zostaniemy wciągnięci w wir zdarzeń,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Piąta pora roku, pierwszy tom Pękniętej Ziemi, była bardzo ponura, mroczna, no i trzeba było dojść do końca książki, żeby zrozumieć, co jest nam w zasadzie opowiadane. We Wrotach okaże się wreszcie, kto mówi do Essun (i do nas) i dlaczego styl narracji jest czasami jakby nieadekwatny do opisywanych czasów, odbiega od języka dialogów. Poza tym w tym tomie autorka w dużej mierze rezygnuje z naukowej aury, charakterystycznej dla wątków krążących wokół górotworów z Fulcrum, nadając całości ton bardziej zbliżony do klasycznej fantastyki.

Zmiana tonu wpłynęła nieco na moje odczucia. O ile jestem zachwycona Piątą porą roku, Wrota „tylko” bardzo mi się podobają. Pod koniec pierwszej części cyklu Essun trafia do Castrimy, społeczności żyjącej w olbrzymiej, być może sztucznie stworzonej geodzie – czyli w podziemnym kryształowym miasteczku. Zanim do niego dotarła, zdążyła „zebrać drużynę” – ma ze sobą bezdomną naukowczynię (jako człowiek uniwersytetu naprawdę doceniam ten żarcik w stylu „prof or hobo?”) i dziwnego bladego chłopczyka o diamentowych zębach. Drugi tom opisuje życie Essun w nowej osadzie, której przywódczyni i członkowie nieco bardziej orientują się w „geopolityce” (z braku lepszego słowa) tego świata, co pozwala bohaterce jeszcze lepiej go poznać, z nieco innej niż dotąd strony. Dowiemy się sporo także o tajemniczych zjadaczach kamieni. Jemisin wciąga czytelnika w swoją opowieść, dzięki czemu (i dobremu tłumaczeniu Małeckiego) czyta się płynnie, szybko, czasem aż gorączkowo. Wrota oferują więcej akcji niż Piąta pora, Castrima szykuje się nie tylko na przetrwanie wulkanicznej zimy, rusza także na wojnę i przeżywa napięcia pomiędzy być może jedynie pozornie zjednoczonymi nieruchomymi i górotworami (czyli zwykłymi ludźmi i „magami ziemi”). Mamy tu do czynienia z prawie klasycznym postapo skoncentrowanym na kwestiach społeczno-psychologicznych i zmianach myślenia w obliczu końca świata.

Essun opuściła Tirimo, żeby odszukać swoją córkę, ale z Piątej pory roku nie dowiadujemy się właściwie niczego o losach dziewczynki. We Wrotach ta historia stanowi drugi, równoległy wątek. Może się on trochę kojarzyć z X-Menami, bo Nassun trafi do samozwańczej szkoły dla górotworów, zrywającej z tradycją Fulcrum, gdzie będzie rozwijać swoje talenty. Im silniejsza się stanie, tym bardziej bolesna będzie dla niej konfrontacja z własną potwornością – przecież całe życie tłumaczono jej, że górotwory to zwierzęta, do tego niebezpieczne i pozbawione uczuć. Możecie pomyśleć, że to typowa opowieść o młodej mutantce posiadającej wyjątkowe moce, że już to znamy, ale Jemisin wspaniale portretuje system, który skazuje nawet próby stworzenia czegoś pozytywnego na patologiczne wypaczenia. Wielokrotnie doświadczonej przemocy nie da się łatwo wymazać.

We Wrotach obelisków wyjaśni się, gdzie w Piątej porze przepadł Alabaster, a poza tym: jeden z głównych antagonistów przeżyje przemianę duchową godną świętego Pawła, cofniemy się w czasie, zobaczymy drugą stronę kuli ziemskiej i zyskamy kosmiczną perspektywę. Nieuchronnie okaże się też, że pewne ustalone prawdy o świecie Złego Ziemi mogą być tylko błędnymi przypuszczeniami. Bardzo mi się podoba, że Jemisin każe odrzucać stare przekonania nie tylko Essun, ale także nam – skoro w pierwszej części cyklu kazała nam w nie uwierzyć. Zadaje przy tym pytania nie tylko o wykreowany przez siebie świat, ale także pozaksiążkową rzeczywistość. A jednocześnie nie tworzy otwarcie intelektualnej, filozoficznej prozy, Pękniętą Ziemię da się nazwać przygodowym fantasy.

Jednym z wyznaczników dobrej fantastyki jest to, że pod pozorem opowiadania pełnej akcji historii mówi coś o filozofii, naturze świata, człowieka i jego relacji z innymi. Jemisin, nie tylko w mojej opinii, zasłużenie staje się kimś w rodzaju nowego klasyka gatunku, następczynią Dicka, Lema, Herberta. Tworzy porządne powieści psychologiczne, z wyraźnymi bohaterami testującymi różne sposoby na bycie sobą i życie z innymi. Konstruuje spójne światy korzystając z wiedzy naukowej. Ma też niesamowicie obrazową wyobraźnię, dzięki której czytając opisy górotwórstwa czujemy się jakbyśmy sami obejmowali świadomością skały, magmę i ukryte w nich moce.

Piąta pora roku, pierwszy tom Pękniętej Ziemi, była bardzo ponura, mroczna, no i trzeba było dojść do końca książki, żeby zrozumieć, co jest nam w zasadzie opowiadane. We Wrotach okaże się wreszcie, kto mówi do Essun (i do nas) i dlaczego styl narracji jest czasami jakby nieadekwatny do opisywanych czasów, odbiega od języka dialogów. Poza tym w tym tomie autorka w dużej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świat przedstawiony w tej powieści jest zupełnie inny od tego, który znamy z codzienności. Jest to historia górotworów, czyli ludzi o wyjątkowych zdolnościach. Potrafią oni korzystać z tajemniczego piątego zmysłu, który w powieści nazywany jest sejszenią. Zmysł ten polegał na wsłuchiwaniu się w echo ziemi, wyczuwaniu ruchów tektonicznych i oczywiście wpływaniu na nie. Świat w którym żyją nasi bohaterowie to jeden ogromny kontynent, który targany jest różnego rodzaju kataklizmami. Nasilają się one kiedy nadchodzi tytułowa Piąta Pora roku, Co kilkadziesiąt lat natura niszczy miasta i cywilizacje, które za każdym razem odradzają się na nowo. Jest to wizja historii, która nigdy się nie kończy.

Jemisin w swojej książce podejmuje bardzo trudne wątki społeczne; sięga bowiem po pytania dotyczące równości, rasy czy wykluczeniu ze względu na odmienność. Nie robi tego wprost. Te pytania są umiejętnie wplecione w opowieść, która cechuje się swoim wspaniałym i wyjątkowym językiem.

Z pewnością kawał dobrej pracy wykonał tu tłumacz tej powieści Kuba Małecki. Terminologia górotwórstwa jest trochę skomplikowana, jest bardzo dobrze przełożona, stanowi spójny i precyzyjny obraz, który oddaje klimat historii.

"Piąta pora roku" jest pierwszym tomem, dlatego odnośnie zakończenia nie będę pisał zbyt wiele, aby nie popsuć niektórym przyjemności z czytania. Autorka daje poczucie niedosytu i poniekąd żalu ze względu na to, jaki los spotkał niektórych bohaterów. Według mnie świadczy to tylko o klasie powieści.

Jest to dobrze napisana opowieść o twardych kobietach, ogromnej sile natury i tajemnicach skrywanych przez ziemię. Podczas czytania znajdziemy wiele zaskakujących zwrotów akcji. Książka i jej historia jest naprawdę warta poznania.

Świat przedstawiony w tej powieści jest zupełnie inny od tego, który znamy z codzienności. Jest to historia górotworów, czyli ludzi o wyjątkowych zdolnościach. Potrafią oni korzystać z tajemniczego piątego zmysłu, który w powieści nazywany jest sejszenią. Zmysł ten polegał na wsłuchiwaniu się w echo ziemi, wyczuwaniu ruchów tektonicznych i oczywiście wpływaniu na nie. Świat...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Wiosna,lato,jesień zima, śmierć jest piata, wszystko spina.."
Piata pora roku jest czasem zniszczenia, powtarzająca się sekwencją końca świata. Jest czasem ostatecznej walki ludzkości o dalsze istnienie, o zachowanie dorobku kulturowego i wiedzy pokoleń. Ludzkości, która skazana jest na przegraną wobec gniewu Ziemi. Ludzkości, która jest jak zawsze podzielona i niesolidarna, zwłaszcza w obliczu katastrofy, gotowa zeżreć sama siebie, ludzkości, która w imię lęków i partykularnych interesów zadręcza systemowo wszelką inność, w tym obdarzone szczególnymi umiejętnościami górotwory...

Ocena tej książki jest dla mnie właściwie oceną całego cyklu, ponieważ wszystkie trzy tomy są jedną, spójną historią. Doceniłam autorkę za świeży, głęboki sposób spojrzenia na to, kim my ludzie stajemy się , gdy - jak mówi skałowiedza -pierwszym prawem piątej pory roku jest konieczność... gdy liczy się tylko przetrwanie nie tyle nawet jednostki co ludzkości i jej cywilizacji, do czego prowadzi niepohamowany egoizm w wymiarze ogólnoludzkim i czy ziemia kiedyś może się zemścić za naszą zachłanność i doznane krzywdy... opowieść snuta z interesującej perspektywy kobiety na różnych etapach życia, opowieść o dojrzewaniu do człowieczeństwa i walce o bycie częścią wspólnoty, która wyklucza cię z założenia..
Osobiście długo oswajałam się ze stylem narracji i nieco chropowatym językiem, ale ta historia wciąga swoją dynamicznością i mrocznym klimatem czasów post..

"Wiosna,lato,jesień zima, śmierć jest piata, wszystko spina.."
Piata pora roku jest czasem zniszczenia, powtarzająca się sekwencją końca świata. Jest czasem ostatecznej walki ludzkości o dalsze istnienie, o zachowanie dorobku kulturowego i wiedzy pokoleń. Ludzkości, która skazana jest na przegraną wobec gniewu Ziemi. Ludzkości, która jest jak zawsze podzielona i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zapewne już poznaliście mnóstwo rożnych wizji miejsc do których człowiek trafia po śmierci, a najczęściej spotykanym motywem w literaturze jest piekło lub jakieś zaświaty. ,,Tryjon" to nowa całkiem ciekawa koncepcja tego jak mogłoby wyglądać życie naszej duszy po śmierci i jak to, co robimy w życiu może zaważyć o naszym losie.



Tryjon to trzy wyspy. Pierwsza, najgorsza do której trafiają potępieni i wierzcie mi mają bardzo przekichane. Druga wyspa, wyspa nawróconych, zdecydowanie o wiele lepsza opcja, ale wciąż niezbyt optymistyczna i wyspa trzecia, która jest w książce tym tajemniczym elementem, to wyspa zbawionych.
Cały ten świat, który opisała autorka, może i jest tylko fikcją, ale został tak dobrze i ciekawie wykreowany, że można się pokusić nawet o myśli, że może jest w tym odrobina prawdy...

I właśnie ten świat sprawił, że pierwsze strony tak bardzo mnie wciągnęły i już nie byłam w stanie się oderwać od książki, więc to jest pierwsza duża zaleta tej powieści.

"- Wędrówka jest ciężka, gdy nie wiesz dokąd zmierzasz. Ważne jedna z kim idziesz, a nie dokąd podążasz."

Druga ważna zaleta to główni bohaterowie ale i też postacie drugoplanowe. Mila ma wiele osobowości i to dosłownie. Jest to jeden z głównych wątków całej fabuły, który już przechodzi w thriller i to on sprawia, że książka robi się bardzo tajemnicza. Wciąż pojawiają się nowe pytania i dużo się dzieje. Niestety większych akcji nie ma, raczej jest rozłożona tak, aby książka nie nudziła, ale brakuje więcej mocniejszych scen, takich jak np. pewne wydarzenie na jednej z wysp.

Autorka w swojej kolejnej książce znów nie mogła się powstrzymać i musiała nam wmieszać plot twist, który na chwilę totalnie dezorientuje czytelnika, ale to oczywiście jak najbardziej na plus.
Co do wątku romantycznego, to tutaj mamy bardzo skomplikowaną relację i przez całą książkę miałam w głowie tylko jedno rozwiązanie, a na końcu znów totalne zaskoczenie i o wiele ciekawsze zwieńczenie tej relacji.

"Skupmy się może na tym, co posiadamy obecnie, a nie martwmy się tym, że możemy to stracić. Nic nie trwa wiecznie, kiedyś doznamy strat, o których nawet nie chcemy myśleć. Wówczas będziemy musieli się pogodzić z tym, co nas spotkało. Ale to jest przyszłość, a my jesteśmy w teraźniejszości."

A wiecie co najbardziej uwielbiam? Styl pisania autorki. Pisze naprawdę cudownie, kocham jej wszystkie złote myśli wplecione w fabułę, które sprawiają, że książka staje się też refleksyjna.


Czytałam już wcześniejsze książki Melissy Darwood, więc wiedziałam, że i teraz się nie zawiodę i cieszę się bardzo, że po raz kolejny jestem zadowolona. Z czystym sercem mogę Wam tę książkę polecić. ♥

Zapewne już poznaliście mnóstwo rożnych wizji miejsc do których człowiek trafia po śmierci, a najczęściej spotykanym motywem w literaturze jest piekło lub jakieś zaświaty. ,,Tryjon" to nowa całkiem ciekawa koncepcja tego jak mogłoby wyglądać życie naszej duszy po śmierci i jak to, co robimy w życiu może zaważyć o naszym losie.



Tryjon to trzy wyspy. Pierwsza, najgorsza do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W ubiegłe wakacje przeczytałam "Przemytnika cudu", wyłącznie ze względu na wczasową nudę. Sądziłam, że nie sięgnę już do Małeckiego, a tu miła niespodzianka. "Dżozef" bardzo mi się spodobał, ciekawy pomysł, wyraziści bohaterowie, no i proza Conrada. Nie znam jej zbytnio, a może szkoda, bo wtedy pewnie odczytałabym więcej z tej powieści, cytującej często naszego angielskiego rodaka.

Naprawdę mocno się wciągnęłam w historię trzech pacjentów w szpitalnej sali. Kto by pomyślał, że w takim miejscu tyle może się zdarzyć. Chociaż, przecież właśnie w szpitalu jest sporo czasu, by czytać książki...

I ta pochwała czytania:"Czytają coś i przez to nie śpią, nie jedzą, nie chodzą do kibla, słowem - zapominają o świecie".

Już weekend, "Dżozef" pozwoli Wam zapomnieć o świecie, polecam:))))
Czekam w kolejce bibliotecznej na "Rdzę", nabrałam ochoty na prozę Jakuba Małeckiego.

W ubiegłe wakacje przeczytałam "Przemytnika cudu", wyłącznie ze względu na wczasową nudę. Sądziłam, że nie sięgnę już do Małeckiego, a tu miła niespodzianka. "Dżozef" bardzo mi się spodobał, ciekawy pomysł, wyraziści bohaterowie, no i proza Conrada. Nie znam jej zbytnio, a może szkoda, bo wtedy pewnie odczytałabym więcej z tej powieści, cytującej często naszego angielskiego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czternastoletni Danny Moon jest dość nieskomplikowaną osobą. Uwielbia: czekoladę, grę w Monopoly i ciemność, z kolei nienawidzi guwernantek. I jego życie w dużym skrócie składa się z tych czterech rzeczy, w wolnym czasie w ciemnym pokoju zajada się czekoladą grając sam ze sobą w ulubioną grę, a resztę dnia obmyśla nowe sposoby na pozbywanie się kolejnych guwernantek, wynajmowanych przez jego wiecznie zajętych rodziców. Wszystko jednak zmienia się wraz z pozbyciem się guwernantki numer trzydzieści jeden, gdy zamiast zatrudnienia nowej osoby do opieki i nauczania ich syna, rodzice Dannego decydują się na wysłanie go do wujostwa do Polski. Chłopaka czeka tam zamieszkanie pod jednym dachem z pięcioma kuzynkami, pójście do szkoły, która wydaje mu się magicznym miejscem, a przynajmniej o wiele lepszym do nauki niż siedzenie w domu ze znienawidzonymi opiekunkami, a także… przygoda z udziałem duchów!

Chłopaka bowiem poza nauką dzielenia się i życia z innymi osobami, a także opanowaniem sztuki przetrwania w szkole, która nie okaże się wcale taka fajna, jak początkowo Dannemu się to wydawało, czeka także spotkanie z tytułową niematerialną bandą – czyli grupą duchów osób tak złych, że ze strachu przed karą jaka czeka je w zaświatach zdecydowały się pozostać na Ziemi. Dużo jak na nastolatka? Skądże! Do tego wszystkiego dojdzie jeszcze tajemnicza sprawa z porwaniami duchów. Pytanie tylko jak w ogóle można porwać istotę, która jest przecież niematerialna. Danny i jego kuzynka Aneta będą szybko musieli nauczyć się wielu rzeczy o życiu pozagrobowym i pomóc nowym znajomych. Bo choć za życia potrafili oni nieźle namieszać, to jednak śmierć przytemperowała nieco ich charaktery. Co więcej nawet straszliwy pirat będzie musiał się pogodzić z myślą iż tylko dwójka dzieci, które jako jedyne są w stanie go dostrzec, będzie mogła mu pomóc.

Książka Marii Krasowskiej kipi od akcji, co zresztą widać patrząc już na powyższe wprowadzenie do historii. Dzieje się dużo, historia nie zwalnia tempa ani na chwilę, przez co można powiedzieć, że książka sama się czyta i ani się obejrzymy, a dotrzemy do ostatnich stron. Banda niematerialnych szaleńców z pewnością zachwyci nieco starsze dzieci i młodzą młodzież, która będzie mogła utożsamiać się z bohaterami i których zwariowane przygody, połączone z aspektami, które czytelnicy znają z życia codziennego, jak: problemy w szkole, wojny z młodszym czy też starszym rodzeństwem, trudna sztuka negocjacji z rodzicami, itp. sprawią, że lektura książki będzie świetną zabawą.

Główne skrzypce w historii grają Danny i wspomniana kuzynka Aneta. Chłopak nieco rozpuszczony, a także mocno naiwny, ze względu na brak kontaktów z rówieśnikami stanowi motor napędzający całą historię. Nieco narwany nie myśli o konsekwencjach, działając impulsywnie i całe szczęście, że towarzyszy mu dużo rozsądniejsza kuzynka, a także grupa bardziej doświadczonych życiowo i pozagrobowo duchów, którzy, choć jako Ci źli za życia powinni przerażać, szybko okażą się dość sympatycznymi towarzyszami przygód.

Banda niematerialnych szaleńców to sympatyczna i mocno zwariowana historia, przepełniona akcją i humorem. Jej bohaterom nie brakuje przygód, tajemnic do rozwiązania, niebezpieczeństw, którym muszą stawić czoła, ale także codziennych problemów, które niekiedy okażą się równie wielkim problemem co banda duchów. Mówiąc wprost, jest tu wszystko czego trzeba, by przyciągnąć młodszych czytelników na kilka godzin do książki.

Czternastoletni Danny Moon jest dość nieskomplikowaną osobą. Uwielbia: czekoladę, grę w Monopoly i ciemność, z kolei nienawidzi guwernantek. I jego życie w dużym skrócie składa się z tych czterech rzeczy, w wolnym czasie w ciemnym pokoju zajada się czekoladą grając sam ze sobą w ulubioną grę, a resztę dnia obmyśla nowe sposoby na pozbywanie się kolejnych guwernantek,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czasem przypadkowe spotkanie może odmienić całe życie. Tak właśnie było w przypadku Yary i Davida. Dziewczyna nawet nie mogła przypuszczać, iż tajemniczy chłopak, jaki wyciągnął jej drzazgę z palca, wkrótce stanie się elementem obowiązkowym w jej rzeczywistości. Ze względu na przykre wspomnienia z dzieciństwa i ciężki bagaż doświadczeń, Yara boi się przywiązania i głębszych relacji. David, który jest muzykiem, z czasem jednak zaczyna ją coraz bardziej intrygować, dlatego decyduje się zostać muzą twórcy, dzięki której, jego piosenki staną się bardziej wyraziste i prawdziwe. Nie od dziś wiadomo, iż najlepszą inspiracją jest złamane serce. Wbrew własnym zasadom dziewczyna powoli się zakochuje, na dodatek z wzajemnością. Ich miłość kwitnie w szalonym tempie, zespół chłopaka staje się coraz bardziej popularny, aż nagle na ich drodze pojawia się piękna Petra. Gdy w związek wkrada się zazdrość, tajemnice i brak zrozumienia, nie uratuje go nawet małżeństwo. Yara żyje w przekonaniu, iż nie zasługuje na miłość, nie zdaje sobie sprawy, że ten brak pewności siebie może odebrać jej to, co najcenniejsze.



Czy dziewczyna odważy się w końcu zaznać prawdziwego uczucia?



A może kierowana strachem raz na zawsze utraci chłopaka, który jako jedyny pokochał ją bezwarunkowo?



"Facet może cię skrzywdzić bardziej niż rodzice, przyjaciele czy cokolwiek innego na świecie. Dlatego trzymałam ich na dystans. Moim narkotykiem stało się podróżowanie. Upajałam się rozpoczynaniem wszystkiego od nowa. Każde z nas ma swój narkotyk. Możemy zamieniać jeden na drugi, ale wszyscy ludzie są od czegoś uzależnieni."




Do dziś pamiętam, jak wielkie wrażenie wywarła na mnie powieść "Margo" Tarryn Fisher. Autorka zahipnotyzowała mnie do tego stopnia, iż jeszcze wiele dni po lekturze nie potrafiłam otrząsnąć się z ogromu emocji. Książka dosłownie namieszała mi w głowie, pozostawiając po sobie wiele pytań. Mimo że "Bogini niewiary" należy do zupełnie innego gatunku, sięgnęłam po nią z nieukrywanym entuzjazmem. Byłam przekonana, że także tym razem pisarka pozytywnie mnie zaskoczy. Na szczęście nie myliłam się ani trochę.



Już na samym wstępie można zauważyć, iż filarem tej historii są wyraziste, realistyczne, wyróżniające się postacie, posiadające silne charaktery oraz spory bagaż doświadczeń, mimo młodego wieku. Czytelnik dostrzega również, że Yara i Dawid całkowicie się różnią, dzięki czemu tworzą wyjątkowo przebojową parę. Bohaterowie skradli moje serce już od pierwszych stron i kibicowałam im żarliwie. Z zapałem pochłaniałam następne rozdziały, by poznać dalsze losy tej dwójki, a każda kolejna przeszkoda postawiona im na drodze, wywoływała potężne skoki adrenaliny.



"Nieustępliwy. Jest coś takiego w nieustępliwym mężczyźnie, że nie jesteś w stanie go zignorować. Jeśli będzie prosił wystarczająco długo, w końcu opuścisz gardę. Kobiety tego poszukują, tego uporczywego zainteresowania. Inwestora. Kobiety są wszechświatami same w sobie. Czują za dużo, mówią za dużo, chcą za dużo - stanowią przeciwieństwo prostoty."



Zdecydowanie ich relacja nie należy do łatwych, dlatego powieść nie jest zwykłym, tandetnym romansem. Mamy tu do czynienia z wyjątkowo skomplikowaną więzią, powstałą w wyniku nieprawidłowo ukształtowanej w dzieciństwie osobowości. Ktoś, kto nie zaznał matczynej troski i wsparcia w młodości, zawsze będzie miał problemy natury społecznej w dorosłym życiu. To, czy upora się z lękami i będzie w stanie zaufać, zależy głównie od partnera. Tylko czy Dawid stanie na wysokości zadania? A może Yara nadal nie jest gotowa na prawdziwą miłość?



"To nieprawda, że serce można oddać komuś tylko raz. To jest filozofia młodych. Starsi wiedzą, że nie oddaje się serca, lecz umysł. Cholera... umysł to potęga. Umysł panuje nad sercem, jednak większość ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy."



"Bogini niewiary" jest zdecydowanie powieścią nieprzewidywalną, trzymającą w napięciu. Czytelnik nie ma pojęcia, czym autorka za chwilę go zaskoczy, dlatego z zapartym tchem, błyskawicznie pochłania następne strony, nie jest w stanie przerwać lektury ani na moment. Istotną rolę odgrywają również fascynujące, emocjonujące, często zabawne dialogi, przy których nie sposób się nie uśmiechać.



"Jesteśmy tylko modlącymi się ateistami, dałaś mi wiarę, a potem ją odebrałaś. Yara, moja stopiona bogini. Bogini z krwi i kości, wcale nie boska. Wzywa tylko po to, by zabić. Yara, Yara, bogini niewiary."



Najnowsza pozycja Tarryn Fisher jest historią o demonach przeszłości, skomplikowanych relacjach, a przede wszystkim o pokrzywdzonej przez los dziewczynie, która nie wierzy w miłość. Pokiereszowana dusza głównej bohaterki bez wątpienia stanowi fundament tej porywającej powieści. Przygotujcie się na lawinę skrajnych emocji i nieokiełzane napięcie, jakie stanowi znak rozpoznawczy twórczości autorki. Z pewnością nie jest to przesłodzony, schematyczny romans, lecz słodko-gorzka historia o tym, jak dzieciństwo pozbawione czułości doszczętnie wyniszcza ludzką psychikę. Tym razem jednak nie musicie obawiać się po lekturze psychodelicznego nastroju, interesujące postacie fundują naprawdę sporą dawkę świetnego humoru, dlatego całość czyta się wyjątkowo przyjemnie. To zarazem książka skłaniająca do zadumy, jak i wyśmienita rozrywka, pozwalająca oderwać się od szarej rzeczywistości na kilka długich godzin. Gorąco polecam!

Czasem przypadkowe spotkanie może odmienić całe życie. Tak właśnie było w przypadku Yary i Davida. Dziewczyna nawet nie mogła przypuszczać, iż tajemniczy chłopak, jaki wyciągnął jej drzazgę z palca, wkrótce stanie się elementem obowiązkowym w jej rzeczywistości. Ze względu na przykre wspomnienia z dzieciństwa i ciężki bagaż doświadczeń, Yara boi się przywiązania i głębszych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

zazwyczaj osadzone w realiach fantastycznych) pani Anety Jadowskiej. Od czasu „Złodzieja Dusz”, w którym pojawiły się pierwsze wątki kryminalne przepłynęło wiele wody i kunszt autorki nabiera coraz więcej perfekcji i mocy. I wiedziona instynktem sięgnęłam po książkę z entuzjazmem i przyznaje nie zawiodłam się. Styl pani Jadowskiej pozostał, kryminał nie jest ciężki, depresyjny, okalany strachem i brutalnością. Naprawdę nie lubię takich kryminałów, wręcz nienawidzę czytając książkę czuć się depresyjnie. Lubię myśleć nad lekturą, cieszyć się, że wymaga ode mnie więcej uwagi. Ale nienawidzę, jeśli po przeczytaniu mam ochotę rzucić się pod tramwaj. Może dlatego rzadko sięgam po kryminały norweskich autorów, którzy chyba lubują się w takich klimatach (to oczywiście generalizowanie, ale sami rozumiecie). Stąd mój zachwyt, gdy czytając książkę okazało się, że bohaterka jest normalna, zdarzają jej się przykre a czasem śmieszne sytuacje. Całkowicie normalne, życiowe, a ona sama nie jest jakąś super mega bohaterką a całkowicie zwyczajną dziewczyną. Nakreślone charaktery postaci pobocznych w książce też są dobre (nie spodziewałabym się niczego innego po książce autorstwa pani Jadowskiej). Uwielbiam to, że autorka często opisuje naszych policjantów takimi jacy są. Pokazuje ich dobre i gorsze strony, typy z czasów PRL oraz tych nowoczesnych młodych wilków. Dodatkowo miejsce akcji, czyli Ustka wraz z jej charakterem, urokiem i magią małego miasteczka, są świetnym dopełnieniem powieści. Bardzo dobrze widać tu pracę i czas, jaki autorka włożyła w zbieranie materiału do książki. To jedna z wielu rzeczy jakie podziwiam w książkach pani Jadowskiej. Książkę czyta się płynnie, przyjemnie i całość po prostu wciąga. Nie byłam pewna zakończenia historii i przyznaję czytałam dwa razy fragment rozwiązania zagadki, ale jest on prawidłowy i dobry.Tego się będę trzymać, choć odbiega on w przyjemny sposób od standardowych rozwiązań w kryminałach.

zazwyczaj osadzone w realiach fantastycznych) pani Anety Jadowskiej. Od czasu „Złodzieja Dusz”, w którym pojawiły się pierwsze wątki kryminalne przepłynęło wiele wody i kunszt autorki nabiera coraz więcej perfekcji i mocy. I wiedziona instynktem sięgnęłam po książkę z entuzjazmem i przyznaje nie zawiodłam się. Styl pani Jadowskiej pozostał, kryminał nie jest ciężki,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli komuś nie do końca podobała się "Prawdodziejka", ponieważ było w niej dużo o tym jak wygląda przedstawiony świat i sytuacja polityczna oraz jak funkcjonuje magia, a brakowało akcji i emocji to muszę powiedzieć Wam, że "Wiatrodziej" jest naprawdę dużo lepszy. Czytając drugi tom ani przez chwilę się nie nudziłem, a akcja pędziła jak szalona, nie dając nawet chwili czasu na wytchnienie.

Podsumowując "Wiatrodziej" to naprawdę świetna kontynuacja, w której nie brakuje akcji, emocji, wspaniałych bohaterów czy konfliktów politycznych. Książkę czyta się naprawdę szybko i z wielkim zaciekawieniem. Cieszę się, że drugi tom wypadł jeszcze lepiej niż poprzedni i już nie mogę doczekać się kolejnej części, którą z pewnością przeczytam. Jeśli macie ochotę sięgnąć po "Prawdodziejkę" lub "Wiatrodzieja" to szczerze Was do tego zachęcam!

Jeśli komuś nie do końca podobała się "Prawdodziejka", ponieważ było w niej dużo o tym jak wygląda przedstawiony świat i sytuacja polityczna oraz jak funkcjonuje magia, a brakowało akcji i emocji to muszę powiedzieć Wam, że "Wiatrodziej" jest naprawdę dużo lepszy. Czytając drugi tom ani przez chwilę się nie nudziłem, a akcja pędziła jak szalona, nie dając nawet chwili czasu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Widząc Prawdodziejkę w zapowiedziach, kręciłem nosem, ponieważ nie byłem przekonany co do pomysłu oraz koncepcji na świat przedstawiony w nowej serii Susan Dennard, ale mimo to postanowiłem spróbować. Z tegoż samego względu nie stawiałem tej książce zbyt wysokich wymagań, co by się przypadkiem nie rozczarować, a początkowo to nie mogłem się w nią nawet wgryźć z powodu tych wszystkich specyficznych określeń. Tylko, że gdzieś w trakcie tej niesamowicie pędzącej akcji okazało się, że autorka naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyła i teraz z niecierpliwością będę oczekiwać kolejnych przygód bohaterów Czaroziemi.

Widząc Prawdodziejkę w zapowiedziach, kręciłem nosem, ponieważ nie byłem przekonany co do pomysłu oraz koncepcji na świat przedstawiony w nowej serii Susan Dennard, ale mimo to postanowiłem spróbować. Z tegoż samego względu nie stawiałem tej książce zbyt wysokich wymagań, co by się przypadkiem nie rozczarować, a początkowo to nie mogłem się w nią nawet wgryźć z powodu tych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To pierwsza książka tej autorki jaką przeczytałem. Do lektury zachęcił mnie opis na stronie wydawnictwa. Dzieło ma także bardzo ładną okładkę – świetnie się na niej prezentują płatki róż oraz dziewczyna w czerwonej sukience.
Tytuł może sugerować romans, ale warto doczytać opis żeby się dowiedzieć więcej. Jeśli tego nie zrobicie może was ominąć ciekawa lektura.
„Pocałunek zdrajcy” czyta się bardzo dobrze i szybko od samego początku. Główną bohaterką jest Sage Fowler, żołnierz Ash Carter. Inne postacie to swatka Dornessa Radelle (lat ok 50), żołnierze, ciotka Sage oraz jej wujek, którzy zastępują jej nieżyjących rodziców.
Sage zostaje umówiona na spotkanie ze swatką, ale ona nie chce wyjść za mąż. Postanawia pomóc swatce czyli pani Rodelle w swataniu innych dziewczyn. Pojawia się także żołnierz, który udaje, że nie umie czytać żeby dowiedzieć się więcej o Sage. Czy będą mieli romans? Co Sage odkryje na temat Asha? Na pewno będziecie zadowoleni z tej książki. Polecam każdemu.

To pierwsza książka tej autorki jaką przeczytałem. Do lektury zachęcił mnie opis na stronie wydawnictwa. Dzieło ma także bardzo ładną okładkę – świetnie się na niej prezentują płatki róż oraz dziewczyna w czerwonej sukience.
Tytuł może sugerować romans, ale warto doczytać opis żeby się dowiedzieć więcej. Jeśli tego nie zrobicie może was ominąć ciekawa lektura.
„Pocałunek...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Mirror, Mirror Rowan Coleman, Cara Delevingne
Ocena 6,8
Mirror, Mirror Rowan Coleman, Cara...

Na półkach:

Podczas czytania tej książki, w mojej głowie trwała walka. Wielokrotnie zrywałem się na równie nogi, książkę ciskałem na łóżko, a sam krążyłam po pokoju, niczym lew zamknięty w klatce. Po kilku minutach chodzenia w kółko wracałem do powieści i niemal wgryzałem się w kolejne strony. W efekcie przeczytałem ją w dwa dni. Myślałem sobie, że kolejna celebrytka postanowiła napisać książkę, bo pewnie ostatnio media przestały się o niej rozpisywać. Kurde… Jak bardzo się myliłam. I nie rozumiem ludzi, którzy wystawiają negatywne recenzje Mirror, Mirror. Przyznaję, że ja również złapałam się na chwyt wydawnictwa, a gdy przeczytałam, że to thriller, to sobie pomyślałam: Rany… Z czym przyjdzie mi się zmierzyć?! Przyszło – z genialną literaturą młodzieżową.

Podczas czytania tej książki, w mojej głowie trwała walka. Wielokrotnie zrywałem się na równie nogi, książkę ciskałem na łóżko, a sam krążyłam po pokoju, niczym lew zamknięty w klatce. Po kilku minutach chodzenia w kółko wracałem do powieści i niemal wgryzałem się w kolejne strony. W efekcie przeczytałem ją w dwa dni. Myślałem sobie, że kolejna celebrytka postanowiła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Paige w końcu zostaje Zwierzchniczką, jednak ten tytuł przysparza jej dodatkowe problemy. Tarcza Czuciowa potrafi już wykryć trzy pierwsze kategorie jasnowidzenia, a krążą słuchy, że skanery maja być przenośne, co jest jeszcze większym zagrożeniem dla podziemia Londynu. Do tego dochodzi niepewny sojusz z Ramarantami. A to dopiero początek zmartwień, jakie czekają Śniącego Wędrowca.

Słyszałem wiele opinii twierdzących, że ta część jest gorsza od poprzedniczek, z uwagi na znikoma ilość akcji oraz, że w większości wiało nudą. Nie mogę się z tym zgodzić. Co prawda, "Pieśń Jutra nie składa się tylko i wyłącznie ze zwrotów akcji ale nadal trzyma w napięciu i nie pozwala się odłożyć. Za to ostatnie 150 stron zrobiło ze mnie totalną miazgę, a Shannon kolejny raz pokazała, że umie zaskoczyć czytelnika.

Paige w końcu zostaje Zwierzchniczką, jednak ten tytuł przysparza jej dodatkowe problemy. Tarcza Czuciowa potrafi już wykryć trzy pierwsze kategorie jasnowidzenia, a krążą słuchy, że skanery maja być przenośne, co jest jeszcze większym zagrożeniem dla podziemia Londynu. Do tego dochodzi niepewny sojusz z Ramarantami. A to dopiero początek zmartwień, jakie czekają Śniącego...

więcej Pokaż mimo to