-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2020-07-17
2019-09-16
2019-08-03
2019-05-21
2019-06-15
2019-05-17
2019-05-02
2019-04-23
Uwielbiam czytać debiutanckie powieści, z jednego bardzo prostego powodu. Pomimo potknięć czy pewnych braków warsztatowych, potrafią dać sporo radości z czytania. Poza tym biorąc taką debiutancką lekturę, jest spora szansa wyjść ze swojej strefy komfortu, aby spróbować czegoś nowego, np. gatunku którego omijało się szerokim łukiem. Dobrym przykładem jest moja skromna osoba recenzenta, która twardo stąpa po ziemi i której na półce przeważa literatura faktu, pomieszana z historią oraz powieściami szpiegowskimi. Więc proszę sobie wyobrazić jakie było moje zdziwienie, gdy „Stroiciele” zabrali mi dużą część wieczoru i zostawili ogromny deficyt snu.
Mroczne cienie
Fabuła rozpoczyna, gdy poznajemy Asper oraz Kędziora. Dwójka bohaterów próbuje dostać się do Mrocznego Lasu, miejsca z którego nie ma powrotu. Osobistą misją Asper jest odnalezienie grupy młodzieży, która kilka lat wcześniej wraz z bohaterką zapuściła się w głąb Lasu, i jak się domyślacie, tylko ona zdołała wyjść z niego cało. Kędzior, który nie chce mieć z tą wyprawą nic wspólnego, szybko oddala się od Mrocznego Lasu, jednak targany wyrzutami sumienia postanawia wrócić, aby ratować Asper.
Szczypta magii
To co najbardziej przykuło mi uwagę jest tempo powieści. Książka rozpędza się powoli i dopiero w połowie wskakuje na właściwy tor. Gdy już dosłownie wgryzłem się w fabułę, nim się obejrzałem, musiałem zamknąć tylną okładkę. Dużym plusem powieści są ciekawe opisy, które nie pozwalają się nudzić. Styl autorki jest bardzo plastyczny i bez trudu potrafiłem odnaleźć się w opisywanych miejscach. "Stroiciele" stanowią udaną mieszankę współczesności i magii, która spodoba się fanom takich klimatów.
Asper i Kędzior
Kolejnym plusem są bohaterowie. Bardzo łatwo mogłem się z nimi zidentyfikować, choć z początku Kędzior strasznie działał mi na nerwy. Po pewnym czasie to on wraz z Asper dźwigają na barkach ciężar powieści i to przeważnie z ich perspektywy oglądamy całą historię. Ponadto poznajemy sporo postaci drugoplanowych, o których niestety nie mogę opowiedzieć, by bym zepsuł sporą część fabuły. Mogę zapewnić, że niektóre postacie z pewnością odcisną swe piętno w późniejszych tomach. Widać, że autorka ma na nie pomysł i nie zawaha się go wykorzystać w przyszłości.
ale...
Jeżeli chodzi o minusy, to niestety fabuła na tym etapie jest trochę zagmatwana, przez co wiele sytuacji oraz motywów nie jest wyjaśnione. Mimo tych drobnych niedociągnięcia lekturę przyjemnie się czyta. Niestety, tak jak napisałem wcześniej, „rozbieg” powieści przy takiej ilości wątków był trochę za długi, co spowodowało upchaniem dużej ilości fabuły w drugiej część książki, powodując niedosyt na końcu.
Podsumowanie
Podsumowując "Stroiciele" Ewy Kowalskiej to bardzo dobra książka fantasy, która jest napisana z pomysłem. Pomimo drobnych niedociągnięć oraz minusów, jestem pod ogromnym wrażeniem wyobraźni autorki oraz plastyczności z jaką przedstawia krainę. Wykreowany świat został ciekawie przeniesiony na karty powieści i dobrze współgra z ciekawą historią oraz interesującymi głównymi bohaterami. Szczególne brawa należą się dla autorki, która może pochwalić się debiutem, jakiego mogą wszyscy pozazdrościć. Gdybym nie wiedział, że to debiut, nawet bym się nie zorientował, że napisała to początkująca autorka. Już nie mogę doczekać się kolejnej części i bezsennej nocy.
https://www.mowmikate.pl/2019/04/stroiciele-ewa-kowalska-recenzja.html
Uwielbiam czytać debiutanckie powieści, z jednego bardzo prostego powodu. Pomimo potknięć czy pewnych braków warsztatowych, potrafią dać sporo radości z czytania. Poza tym biorąc taką debiutancką lekturę, jest spora szansa wyjść ze swojej strefy komfortu, aby spróbować czegoś nowego, np. gatunku którego omijało się szerokim łukiem. Dobrym przykładem jest moja skromna osoba...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-07-06
2018-07-19
Ci którzy śledzą naszego bloga wiedzą, że czasem pojawiają się tu książki ukazujące współczesne konflikty zbrojne. Dzieje się tak wtedy, gdy przez nieuwagę Kasia odejdzie od komputera i wtedy ja przejmuję bloga. Oczywiście później Kasia bije, ale na szczęście wolno biega :) Aczkolwiek oprócz pozycji stricte historycznych, dla mnie szczególnie ważne są książki, które są napisane przez ludzi, którzy brali bezpośredni udział w tych konfliktach. „Komandos” jest właśnie taką książką, która przedstawia rzeczywiste działania Amerykańskiej jednostki wojskowej Navy SEAL na przełomie kilku lat. Ponadto ukazuje najbardziej morderczą selekcję wojskową na świecie.
Semper fidelis
W tym miejscu warto by napisać trochę o autorze książki, Robercie O’Neilu, który brał udział w kilku głośnych akcjach, takich jak poszukiwanie Marcusa Luttrella, odbicia z rąk somalijskich piratów Richarda Phillipsa czy zlikwidowania Osamy Bin Ladena. Jednak zanim do tego wszystkiego doszło, autor przeszedł ostrą selekcję, w której na dwustu kandydatów przechodzi tylko trzydzieści. To pokazuje z jakim horrorem muszą poradzić sobie uczestnicy.
„Piekielny tydzień”
Książka podzielona jest na dwie widoczne części. W jednej mamy szczegółowo przedstawione szkolenie plus selekcję na żołnierza jednostki SEAL, w drugiej zaś właściwe akcje jako formalny żołnierz jednostki. Całość brzmi jak dobra opowieść kumpla gawędziarza, który właśnie przybył z wojska pochwalić się co on tam nie robił. Czuć, że autor posiada naprawdę lekkie pióro i nie waha się go użyć przemycając sporo ciekawostek na temat selekcji, na próżno szukając ich gdzie indziej. Jak np. podczas ćwiczeń na plaży największym wrogiem nie jest zimno, czy lodowata woda, a… obtarcia okolic pachwin, ponieważ mokry piasek dostaje się wszędzie. Dosłownie wszędzie. Ale oprócz przygotowania na lądzie, w programie jest przewidziane szkolenie wodne, które jest niezwykle trudne i podwójnie niebezpieczne, bo mały błąd może kosztować życie. Ponadto nad tym wszystkim czuwają instruktorzy, którzy starają się jak mogą uprzykrzyć życie kursantom.
Basic Underwater Demolition
Według mnie pierwsza część książki jest najlepsza i najciekawsza. Ukazuje jak wszechstronną wiedzę oraz umiejętności powinni wykazywać się operatorzy w jednostce SEAL. Niestety w drugiej części ta szczegółowość gdzieś zatraca się i czuć było, że autor chciał upchać naprawdę sporo. Najlepszym fragmentem, według mnie trochę za krótkim, był opis uratowania Kapitana Phillipsa z rąk piratów. Można powiedzieć, że ta akcja wymagała od SEALsów więcej niż pełnego zaangażowania z powietrza i z morza. Cel był niezwykle ważny, a utrata choćby jednego zakładnika spowodowałaby lawinę konsekwencji. Niestety, najbardziej reklamowana historia, czyli likwidacja Osamy Bin Ladena, jest jednocześnie najsłabszą, nie mówiącą nic po za tym co już wiemy z filmów czy innych książek.
Podsumowanie
Niestety kiążka nie jest dobrze zbalansowana. Świetna pierwsza część, przyćmiewa drugą, którą autor napisał tak jakby bał się, że historia samej selekcji będzie mało ciekawa i dołożył coś ze swojego bogatego repertuaru misji zagranicznych. A tych ma na swoim koncie całkiem pokaźną liczbę. Autor wykonał w sumie ponad czterysta misji, w tym te kilka znaczących i najbardziej medialnych. Jednakże to brzmi jakby nie mógł za dużo powiedzieć, albo nie wiedział w jaki sposób przedstawić te historie. Szkoda, bo mógł skupić się na jednym i byłoby to najlepsze opracowanie na temat szkolenia oraz selekcji do Navy SEAL.
Recenzja znajduje się również na naszym blogu:
http://www.mowmikate.pl/2018/07/robert-oneill-komandos-recenzja.html
Ci którzy śledzą naszego bloga wiedzą, że czasem pojawiają się tu książki ukazujące współczesne konflikty zbrojne. Dzieje się tak wtedy, gdy przez nieuwagę Kasia odejdzie od komputera i wtedy ja przejmuję bloga. Oczywiście później Kasia bije, ale na szczęście wolno biega :) Aczkolwiek oprócz pozycji stricte historycznych, dla mnie szczególnie ważne są książki, które są...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-09-03
2018-10-30
Pamiętam moje pierwsze zetknięcie z prozą Harlana Cobena. Było to dobre kilka lat temu, wtedy przeczytałem dwie powieści „Jedyna szansa” oraz „Nie mów nikomu”. To było coś niesamowitego. Tajemnica mieszała się z grozą, w której czuć było ogromne napięcie, a zawiła intryga tylko czekała, aby łupnąć czytelnika w najmniej spodziewanym momencie. Wtedy też inaczej zacząłem patrzeć na thrillery, w których główny bohater nie był antropologiem sądowym, czy prawnikiem, tylko zwykłym człowiekiem z mroczną przeszłością. I teraz w moje łapki trafiła kolejna książka tego autora, niedawno wydana powieść „Nie odpuszczaj”. Czy jest równie udana jak poprzednie jego książki?
Ta jedna noc
Fabuła powieści kręci się wokół tragicznej nocy, która miała miejsce w małym miasteczku na obrzeżach stanu Nowy Jork. Napoleon „Nap” Dumas, obecnie detektyw, przed piętnastu laty stracił brata Leo, oraz jego dziewczynę Dianę. Oboje zostali znalezieni martwi na torach kolejowych. Tej samej nocy dziewczyna Napa, Maura znika. Po latach odciski Maury znajdują się w samochodzie zamordowanego policjanta. Nap rozpoczyna własne śledztwo, w którym trafia na jeszcze więcej pytań.
Bez emocji
I tutaj trafiłem na pierwszy zgrzyt, których jest mnóstwo w tej książce. To co miało być wielką tajemnicą i intrygą, powoduje jedynie ziewnięcie. W ogóle nie czuć napięcia, a odkrywanie demonów przeszłości jest mało ciekawe. Również pomysł wyjściowy jest mocno naciągany, tak samo jak zakończenie. Tak jakby autor nie miał pomysłu jak to zgrabnie zakończyć. Rozumiem, że chciał połączyć przeszłość z przyszłością, jednak wyszło to bardzo sztucznie. Nie wdając się w szczegóły, czuć jest, że autor czerpał trochę inspiracji z takich produkcji jak „Stranger Things” czy „The Dark”. Oczywiście nie tak ekstremalnie, jednak naleciałość jest.
Podobni zupełnie do niczego
Dużym rozczarowaniem okazał się dla mnie główny bohater, który zupełnie mnie do siebie nie przekonał i nawet nie zapadł w pamięć. Detektyw tylko biega to tu, to tam, odkrywając kolejne elementy łamigłówki oraz denerwuje ciągłym przywoływaniem w pamięci zmarłego brata. Mam ważenie, że autor stale nam o tym przypomniał, abyśmy nie pogubili się od nadmiaru wątków, których nawet nie ma tak dużo! Poboczni bohaterowie pałętają się gdzieś w tle, jednak również żaden z nich nie wyróżnia się szczególnie. Mogłoby się wydawać, że żaden z tych elementów ze sobą nie współgra.
Podsumowanie
Czy mimo słabej kreacji głównego bohatera i fabuły są jakieś plusy w tej powieści? Jedynym plusem są świetne opisy. Widać bogaty warsztat autora, który przebiera w dużej ilości środkach wyrazu, dzięki czemu powieść czyta się bardzo szybko. "Nie odpuszczaj " to moim zdaniem mocny zawód dla fanów Cobena. Osobiście nim nie jestem, jednak zdarzyło mi się przeczytać jego poprzednie utwory, które były naprawdę świetne. W tej miałem wrażenie, że im dalej w las tym coraz gorzej. Zdecydowanie nie jest to najlepsza powieść autora. Ani nawet dobra, co najwyżej przeciętna. O jej przeciętności niech przysłuży fakt, że na drugi dzień zapominałem jaki ta książka ma tytuł…
https://www.mowmikate.pl/2018/11/nie-odpuszczaj-harlan-coben-recenzja_4.html
Pamiętam moje pierwsze zetknięcie z prozą Harlana Cobena. Było to dobre kilka lat temu, wtedy przeczytałem dwie powieści „Jedyna szansa” oraz „Nie mów nikomu”. To było coś niesamowitego. Tajemnica mieszała się z grozą, w której czuć było ogromne napięcie, a zawiła intryga tylko czekała, aby łupnąć czytelnika w najmniej spodziewanym momencie. Wtedy też inaczej zacząłem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-11-27
2019-03-22
Czy zastanawialiście się, jak to jest otrzymać nagrodę Amerykańskiej Akademii Filmowej, potocznie zwanej Oscarem? Jeżeli choć trochę interesujecie się światem filmowym, to pewnie nie raz. Oczywiście to nie jest najważniejsza nagroda filmowa, według mnie taką jest Złota Palma czy Złoty Niedźwiedź. Jednakże Oscar to jedyna nagroda na świecie, która tak rozpala wyobraźnie, a sama ceremonia przyciąga wiele milionów telewidzów przed ekran. Ale jak to jest naprawdę z tymi Oscarami? Czy rzeczywiście tę nagrodę otrzymują tylko najlepsze filmy, aktorki i najlepsi aktorzy? Jak dużo polityki jest w rozdaniu nagród? I czy rzeczywiście ubiór na ceremonii może zaważyć na karierze?
Największe widowisko świata
Na szczęście na te wszystkie pytania odpowiada książka „Oscary. Sekrety największej nagrody filmowej” autorstwa Katarzyny Czajki-Kominiarczuk. Jest to dobrze napisana i świetnie zredagowana książka, która zbiera nas wprost na czerwony dywan. Autorka zgrabnie pogrupowała wiedzę na poszczególne kategorie, dzięki temu nie byłem zagubiony, jak na tak obszerny temat. Oprócz takich standardowych, czyli co powoduje, że dany film wygrywa, czy przemowy podczas odebrania nagrody, aż po Polskie akcenty na rozdaniu nagród i o reprezentacji mniejszości różnych grup społecznych. To nam daje ogląd jak ogromnym przedsięwzięciem jest ceremonia rozdania nagrody.
Piękny umysł
Bardzo mi się podobały przemyślenia autorki na różne tematy około-filmowe, między innymi co by było gdyby Akademia zagłosowała inaczej, czy nad obecną kondycją przemysłu filmowego oraz znaczeniem samej ceremonii. Nie otrzymujemy jedynie akademickiego przekazu, a okraszony trafnym komentarzem obraz amerykańskiej nagrody oraz samego Hollywood. Za to należy się autorce ogromny szacunek dla autorki, ponieważ jest to niezwykle trudne przy tak rozległym temacie.
To nie jest kraj dla starych ludzi
To powoduje, że autorka niestety musiała z czegoś zrezygnować. Czasem miałem wrażenie, że niektóre podrozdziały są za krótkie, a same fakty przemykają niczym Sokół Milenium w nad przestrzeń. Ponadto rykoszetem dostało się złotej erze Hollywood, zmniejszając ilość informacji o tym okresie, który nie ukrywam, był niezwykle barwnym i kontrowersyjnym w historii fabryki snów. Pani Katarzyna bardziej skupiła się na filmach z ostatnich czterech dekad, celując w młodszego widza, który nawet jeżeli ich nie widział, to kojarzy tytuły (i być może chętniej po nie sięgnie, niż po filmy czarnobiałe).
And the Oscar goes to...
Podsumowując, każdy w tej książce znajdzie coś dla siebie. Przyszły filmowiec może być zachwycony analizą jaki film ma sporą szanse zostać nominowanym, a następnie zwycięzcą w kategorii najlepszy film. Osoby szukające informacji o tym gdzie ląduje Oscar po zakończeniu gali, również nie będą rozczarowane. Pani Katarzyna rozdrabnia Oscary na czynniki pierwsze, analizując prawie każdy aspekt nagrody oraz wpływu na cały przemysł filmowy. Jedynie można się przyczepić, że każdy z tematów nie jest dostatecznie zagłębiony, ale wtedy książka musiałaby mieć dwa razy tyle stron. Jest to naprawdę wyjątkowa pozycja na polskim rynku, ukazująca jak działa Oscar „od środka”.
Czy zastanawialiście się, jak to jest otrzymać nagrodę Amerykańskiej Akademii Filmowej, potocznie zwanej Oscarem? Jeżeli choć trochę interesujecie się światem filmowym, to pewnie nie raz. Oczywiście to nie jest najważniejsza nagroda filmowa, według mnie taką jest Złota Palma czy Złoty Niedźwiedź. Jednakże Oscar to jedyna nagroda na świecie, która tak rozpala wyobraźnie, a...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-04-20
2019-01-15
Jest pewien autor, który mógłby robić za przykład jak należy pisać książki oraz wydawać je. Od 20 lat Daniel Silva, co roku wydaje kolejne przygody najsłynniejszego izraelskiego szpiega, Gabriela Allona. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że książki trzymają niezwykle wysoki poziom, a w pewnych przypadkach wręcz podnoszą poprzeczkę dla przyszłych książek. Czy w tym roku, autor stanął na wysokości zadania? Dowiecie się tego poniżej.
Angielski zabójca
Daniel Silva odszedł od typowego stylu do którego zdążył nas przyzwyczaić. W tej powieści jest zdecydowanie mniej pościgów oraz strzelanin, a więcej rozwiązywania zagadek z przeszłości, które dawno już zostały zapomniane. Jak dla mnie jest to świetna zmiana i wcale bym się nie obraził jakby kolejne części były w podobnym klimacie. Zasługuje to na ogromy plus, że autor wypełzł ze swojej strefy komfortu i nie bał się poeksperymentować. Kto by pomyślał, że dwa rozdziały poświęcone czytaniu zakurzonej dokumentacji przez dwóch szefów wywiadu, będzie tak emocjonujące. Ale na nic by się zdały te zabiegi, gdyby nie poczucie autentyczności.
Piąta z Cambridge
Aby nadać fabule prawdziwości, Silva nie tylko bierze na tapet bieżące wydarzenia i przeplata je, ale również wykorzystał działającą wciąż na wyobraźnie historię „Piątki z Cambridge”. W szczególności upodobał sobie historię Kima Philby’ego, jednego z pięciu sowieckich szpiegów działających pod przykrywką w MI6. Był to niezwykle dżentelmeński oraz przebojowy oficer wywiadu, który przez 20 lat przekazywał informacje KGB. Do tej pory jest to ciemna plama na brytyjskim MI6 i straszy się nią dzieci oficerów wywiadu. Jest to niezwykłe, że 60 lat po tych wydarzeniach, możemy nadal czuć ducha tej zdrady. Więcej nie mogę zdradzić, bo fabuła naprawdę jest zaskakująca i autor wielokrotnie wpuścił mnie w maliny zaskakującymi zwrotami akcji.
Szpiedzy tacy jak my
Zawsze mi się podobało jak Daniel Silva powolutku zmienia swoich bohaterów na przestrzeni lat. Czuć że Gabriel Allon czy Uzi Nawot, mają swoje lata, coraz więcej doświadczenia i nie tak dużo siły co kiedyś. A mają co wspominać, ponieważ ta epopeja szpiegowska liczy już 18 tomów! Niektóre romansidła mają mniej części. Oczywiście autor wprowadza nowe postaci ale trzon ekipy nadal jest silny i świetnie uzupełniają swoje umiejętności.
Dom szpiegów
Dla wielu moje zachwyty mogą być minusem. Ponieważ bardzo łatwo przyzwyczaić się do stylu jaki wcześniej stosował Daniel Silva. Nie każdemu może podobać się zmniejszenia akcji na rzecz bardziej szpiegowskich klimatów i grzebania w przeszłości. Dla mnie jedynym, takim małym minusem było to, że na początku historia jest trochę zagmatwana i dopiero pod koniec doświadczamy swoistego oświecenia. Ale nie sądzę aby to była ogromna ściana do przebycia dla czytelnika lubującego się w klimatach szpiegowskich.
Podsumowanie
Jest to powieść, która mocno podniosła poprzeczkę względem ostatnich czterech książek. Dla mnie ta lektura to powiew świeżości w bogatym portfolio autora, dzięki temu nie mamy wrażenia, że od jakiegoś czasu ciągle czytamy to samo. Ponadto lekki styl autora, oraz brak szczególnego powiązania z poprzednimi powieściami, znacząco obniża próg wejścia w niezwykłą historię Gabriella Allona, oraz jego spółki. Wymieszanie przeszłości z teraźniejszością było strzałem w dziesiątkę, a obudzenie demonów z tamtych lat pozwoliło choć na trochę postraszyć obecne pokolenie. A co jeśli taki szpieg działa w obecnych służbach?
Jest pewien autor, który mógłby robić za przykład jak należy pisać książki oraz wydawać je. Od 20 lat Daniel Silva, co roku wydaje kolejne przygody najsłynniejszego izraelskiego szpiega, Gabriela Allona. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że książki trzymają niezwykle wysoki poziom, a w pewnych przypadkach wręcz podnoszą poprzeczkę dla przyszłych książek. Czy w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-01-19
Seria „Kruk” autorstwa Piotra Górskiego to moja ulubiona seria kryminalna. Jako że nie mam ich za wiele na swojej półce, uważam że to już powinna być wystarczająca rekomendacja dla czytelników. Dlatego z niecierpliwością wyczekiwałem kolejnej części przygód Sławomira Kruka, bezkompromisowego komisarza policji, który stosując metody balansujące na granicy prawa, stara się dotrzeć do prawdy.
Rodziny się nie wybiera
„Krewni” to trzecia cześć serii niepowiązana z poprzednimi książkami. Jak dla mnie było to trochę dziwne, bo nastawiłem się na bezpośrednią kontynuację, a otrzymałem nowe śledztwo dziejące się kilka miesięcy po wydarzeniach z drugiego tomu. Jednakże nowe śledztwo to nowe wyzwania i problemy z którymi musi się zmierzyć główny bohater. Podczas czytania odniosłem wrażenie, że autor z książki na książkę coraz mocniej podkręca śrubę wytrzymałości głównego bohatera. Gdy myślałem, że pierwszy tom był już brutalny i dołujący, to drugi podniósł poprzeczkę. Nie inaczej jest w trzecim tomie, który według mnie pod tym względem zjada dwa poprzednie na śniadanie.
1..2..3.. giniesz Ty!
Fabuła powieści jest zakręcona niczym świderki w pomidorowej. Najbardziej widać to po przeczytaniu połowy książki, kiedy Sławomir Kruk rozwiązuje jednocześnie kilka zagadek i czujemy totalne zdezorientowanie. Dopiero na końcu, gdy wszystkie klocki są do siebie dopasowywane, widzimy geniusz zawarty w całej historii. Taka konstrukcja fabuły wymaga od czytelnika pełnego zaangażowania i przykucia uwagi. W przeciwieństwie do poprzednich książek to jest ogromny krok na przód dla autora, który rozwinął swój warsztat oraz wprowadził kilka ciekawych zabiegów stylistycznych.
Komisarz Kruk
Pomimo kilku zmian względem poprzednich części, jedno jest niezmienne. Najnowsza powieść trzyma w napięciu i nie puszcza aż do samego końca. Dzięki krótszym rozdziałom, wielokrotnie dałem się załapać na „syndrom kolejnej strony”. Interakcje między bohaterami oraz dialogi, to naprawdę silny aspekt tej powieści. Również często uśmiechałem się pod nosem czytając pełne sarkazmu wypowiedzi bohaterów. Jest to niczym słodko-gorzkie danie, gdzie mrok historii przeplata się z typowym dla autora humorem.
Walka z cieniem
Nie po raz pierwszy autor skupił się na socjologicznych i psychologicznych aspektach sprawy, jednak w tej książce bardziej je uwypuklił. Sprawców zabójstwa nie tylko chce dorwać policja, ale również rodzina nieboszczyka, chcąca wykonać samosąd. Kruk jak nigdy przedtem musi zmierzyć się czasem, aby rozwiązać sprawę i wskazać winnego. Żadna postać w tej powieści nie jest czarno-biała, a dylematy moralne towarzyszyły przez całą lekturę.
Minusy
Niestety książka ma też kilka minusów. O jednym pisałem już wcześniej, a mianowicie uczucie dezorientacji. Spodziewałem się kontynuacji, a dostałem całkowicie inną historię, która jest naprawdę dobra. Kolejnym minusem jest, że powieść jest trochę za krótka. Zanim na dobre się rozkręciła, już się zakończyła. Według mnie jest to sztandarowy popis autora, bo poprzednie książki również rozkręcały się za późno. Dla niektórych czytelników brutalność może być minusem, ale według mnie ten element jest konieczny w tego typu historiach.
Podsumowanie
Podsumowując jest to naprawdę świetna powieść, która trzyma w napięciu i nie powoduje znużenia. Komisarz Kruk to twardy glina, który balansując na granicy prawa, musi tego prawa strzec. Bardzo mnie cieszy, że autor z książki na książkę usprawnia swój warsztat eksperymentując z konwencją. Dla mnie osobiście to jeden z lepszych powieści kryminalnych tego roku.
Pozdrawiam
Emil
Seria „Kruk” autorstwa Piotra Górskiego to moja ulubiona seria kryminalna. Jako że nie mam ich za wiele na swojej półce, uważam że to już powinna być wystarczająca rekomendacja dla czytelników. Dlatego z niecierpliwością wyczekiwałem kolejnej części przygód Sławomira Kruka, bezkompromisowego komisarza policji, który stosując metody balansujące na granicy prawa, stara się...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to