Redaktor działu newsowego Kotaku, czołowego portalu zajmującego się przemysłem i kulturą gier wideo, gdzie wyrobił sobie nazwisko dzięki wysiłkom reporterskim i drążeniu trudnych kwestii branżowych. Pisał o świecie gier dla "Wired" i publikował w rozmaitych miejscach, łącznie z "New York Timesem", "Edge", Paste i Onion News Network.
Każdy rozdział opowiada historię innej gry. Jest to raczej zbiór powiązanych tematycznie opowiadań niż spójna książka. Można więc czytać w dowolnej kolejności, w dowolnym miejscu rozpocząć lub zakończyć.
Ja przerwałem mniej więcej w połowie. Każda historia jest inna, a jednocześnie wszystkie są takie same - co pewnie jest swoistym komentarzem co do sposobu zarządzania projektami informatycznymi, i prawdopodobnie dokładnie tym wnioskiem, który autor chciał wzbudzić u czytelnika.
Domyślam się, że konkretne historie mogą mieć inną moc oddziaływania, jeśli ma się osobiste doświadczenia z omawianymi grami.
Sądzę, że jest to bardzo przyjemna pozycja dla laików, którzy chcą się dowiedzieć czegoś więcej o procesie produkcji znanych skądinąd gier. Nie ma w niej zbyt wiele technicznego języka, a jeśli się pojawia, to autor tłumaczy poszczególne pojęcia, by były przystępne. Co jest właściwie plusem i minusem, bo z jednej strony bardzo się cieszę, że mogłam wszystko zrozumieć, ale liczyłam odrobinę na to, że ta książka poszerzy trochę moją wiedzę w tym temacie. Język jest przyjemny, a sposób opowiadania niezwykle wciągający.
Doceniam także, że to głównie opowieść o ludziach, zespołach, firmach, a nie streszczanie budowania kodu. Jest też na tyle bliska rzeczywistości, pokazująca blaski i cienie tej branży, że nie ma się wrażenia czytania o jakimś wyidealizowanym świecie.
Jedyne do czego naprawdę chcę się przyczepić to spora ilość literówek. Nie wiem czy występuje ona tylko w wersji ebooka, bo nie miałam szansy zapoznać się z wersją fizyczną, ale niesamowicie rozpraszało mnie to w trakcie zapalonej lektury.
Ogólnie polecam zapoznać się z listą gier, o których autor opowiada w poszczególnych rozdziałach. Dla mnie były i są to sztandarowe tytuły, ale nie wiem czy ktoś, kto kompletnie ich nie kojarzy odczułby równie dużą satysfakcję w trakcie czytania.