-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel9
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2024-03-27
2024-03-19
2024-03-14
2024-02-28
2024-02-28
2024-02-20
To jest książka o ojcu, matce i zmarłej siostrze. O ile walor stanowi uprawiany obiektywizm literacki, o tyle sam zbiór nie wzbudził we mnie głębszych emocji. Może być więc tak, że Ernaux ze mną nie rezonuje.
Tym bardziej, że zbliżenie z autorką następuje dopiero w ostatniej partii – w liście do siostry, która przeżyła narodziny i śmierć, zanim autorce przyszło mierzyć się ze światem. Ernaux bez zbędnych łez i biadolenia wprowadza siebie i siostrę w analizę porównawczą. Czytelnik lawiruje więc między życiem/nieżyciem, utrapieniem/uśmiechem oraz wspomnieniem/reakcją.
Pozostałe teksty (ten o ojcu, ten o matce) są nadal tekstami napisanymi sprawnie, z chwytami na "przepracowaną głowę i niedotyczące mnie problemy". Tyle że utwory nie zostają w pamięci. Może z wyjątkiem szpitalnych scen z matką w tle. W dodatku synteza niekiedy wymyka się spod kontroli. W efekcie czytelnik otrzymuje zbędne peryferie wspomnieniowe zamiast centralnego odniesienia do problemu.
Czekam na zbiór "Ciała"
To jest książka o ojcu, matce i zmarłej siostrze. O ile walor stanowi uprawiany obiektywizm literacki, o tyle sam zbiór nie wzbudził we mnie głębszych emocji. Może być więc tak, że Ernaux ze mną nie rezonuje.
Tym bardziej, że zbliżenie z autorką następuje dopiero w ostatniej partii – w liście do siostry, która przeżyła narodziny i śmierć, zanim autorce przyszło mierzyć...
2024-02-03
Paradoksalnie – opisy zabiegów chirurgicznych były najciekawsze! Sama figura trójkąta miłosnego niezbyt porywająca, konwencja detektywistyczna działała jedynie momentami. Największym problemem jest jednak główny bohater – Widmar. Egocentryk, skupiony na sobie, babraniu się w swoich reminiscencjach (typowe dla reprezentacji prozy psychologicznej lat 30.). Na plus podkreślony indyferentyzm moralny (scena serii zabiegów i czekającego Widmara – bardzo dobra). No cóż, Choromański nie wytrzymuje tempa w tej wiwisekcji umysłu zazdrośnika. Czytelnik też przestaje wytrzymywać, bo ile można czytać o tym samym. Pozostaje współczuć Goldowi – chłop miał przerąbane xd
Paradoksalnie – opisy zabiegów chirurgicznych były najciekawsze! Sama figura trójkąta miłosnego niezbyt porywająca, konwencja detektywistyczna działała jedynie momentami. Największym problemem jest jednak główny bohater – Widmar. Egocentryk, skupiony na sobie, babraniu się w swoich reminiscencjach (typowe dla reprezentacji prozy psychologicznej lat 30.). Na plus podkreślony...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-30
Dużo tu polityki. Po czasie za dużo. O ile pierwsza część z pazurkiem (bieganina Pierre'a oraz nieuchwytna Jeanette), o tyle dalej pazurki się tępią w starciu z hasłami bolszewizmu, rewolucji czy socjalizmu. Jak coś to Jasieński był pierwszy, ale to Camus jest tym od dżumy :(
Dużo tu polityki. Po czasie za dużo. O ile pierwsza część z pazurkiem (bieganina Pierre'a oraz nieuchwytna Jeanette), o tyle dalej pazurki się tępią w starciu z hasłami bolszewizmu, rewolucji czy socjalizmu. Jak coś to Jasieński był pierwszy, ale to Camus jest tym od dżumy :(
Pokaż mimo to2024-01-02
Sam nie wiem – współczuć Róży czy gromić ją? Kuncewiczowa przedstawia nam bohaterkę niełatwą, szargającą nerwami otoczenia oraz czytelnika. Autorka wpuszcza nas do świata kobiety skrzywdzonej i krzywdzącej. Miksowana jest tu psychika bohaterki i narratora wiedzącego o niej więcej niż ona sama. Mimo piętrzonych nadziei, zawodzi finał. W stosunku do całej historii ma on w sobie za dużo z tkliwości, a za mało z wiarygodności.
Sam nie wiem – współczuć Róży czy gromić ją? Kuncewiczowa przedstawia nam bohaterkę niełatwą, szargającą nerwami otoczenia oraz czytelnika. Autorka wpuszcza nas do świata kobiety skrzywdzonej i krzywdzącej. Miksowana jest tu psychika bohaterki i narratora wiedzącego o niej więcej niż ona sama. Mimo piętrzonych nadziei, zawodzi finał. W stosunku do całej historii ma on w...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-31
Jak żyć po przeczytaniu tak doskonałej powieści? Chyba można tylko milczeć i myśleć. Znalazłem w niej wiarę, przestawiłem akcenty w widzeniu społeczeństwa. W skrócie – Witkacy mnie powalił, potłukł mój mindset, a potem wlał w niego tsunami świeżości. Tę książkę trzeba przeczytać. O niej się nie zapomina, choć w ogóle chciałoby się, żeby się nie kończyła – ten orgiastyczny dance na pograniczu cielesności i transcendencji, a do tego wszechwładne KOKO z bezsilną niedźwiedzicą. Najlepsza powieść, jaką czytałem w życiu. Polecam, xoxo!
Jak żyć po przeczytaniu tak doskonałej powieści? Chyba można tylko milczeć i myśleć. Znalazłem w niej wiarę, przestawiłem akcenty w widzeniu społeczeństwa. W skrócie – Witkacy mnie powalił, potłukł mój mindset, a potem wlał w niego tsunami świeżości. Tę książkę trzeba przeczytać. O niej się nie zapomina, choć w ogóle chciałoby się, żeby się nie kończyła – ten orgiastyczny...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-11
Antygona z Nowego Jorku. Tym razem w łachmanach, w bliżej nieokreślonym obłędzie, ale nadal Antygona, w której tli się resztka człowieczeństwa. Lektura sprawna. Czytelnik odbija się o absurd, pada na absurd, a na finał... absurd. Troje bohaterów (Antygona, Sasza i Pchełka) trwają, bo mają swoje własne iluzje. Co więcej, ta nowojorska noc do innych jest niepodobna – soczewka wyostrza się na bezdomność (homlesy zyskują biografie). Problem wiekowy, choć wciąż aktualny, mimo zachwytów nad rozwojem świata. A, coś jeszcze, dobra gra z antycznym decorum, bo tym razem wulgarność staje się kategorią estetyczną . Nie mam jednak poczucia, że w głowie zahuczy mi jeszcze od tej lektury. To tyle, hihi.
Antygona z Nowego Jorku. Tym razem w łachmanach, w bliżej nieokreślonym obłędzie, ale nadal Antygona, w której tli się resztka człowieczeństwa. Lektura sprawna. Czytelnik odbija się o absurd, pada na absurd, a na finał... absurd. Troje bohaterów (Antygona, Sasza i Pchełka) trwają, bo mają swoje własne iluzje. Co więcej, ta nowojorska noc do innych jest niepodobna – soczewka...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-06
Sama książka nie wywołuje większych emocji. Intrygi grubymi nićmi szyte, choć dobrze, oj bardzo dobrze było poznać taki Gdańsk i Gdynię.
Sama książka nie wywołuje większych emocji. Intrygi grubymi nićmi szyte, choć dobrze, oj bardzo dobrze było poznać taki Gdańsk i Gdynię.
Pokaż mimo to2023-11-29
Piękna opowieść, która pożądanie owija w sutannę. Historia, która cielesność wzmaga klasztornymi murami. Dla mnie mistrzowsko poprowadzona metafora. Iwaszkiewicz żongluje motywem opętania, a my tłumaczymy sobie istnienie zła - tak jak robimy to na co dzień. Myślę o niej, i o tym, aby szeptać: „Uczyń mnie świętą".
Piękna opowieść, która pożądanie owija w sutannę. Historia, która cielesność wzmaga klasztornymi murami. Dla mnie mistrzowsko poprowadzona metafora. Iwaszkiewicz żongluje motywem opętania, a my tłumaczymy sobie istnienie zła - tak jak robimy to na co dzień. Myślę o niej, i o tym, aby szeptać: „Uczyń mnie świętą".
Pokaż mimo to2023-11-17
Proste to. Ładne to. W wielu momentach organiczne to. Ale czy zostające na dłużej? We mnie nie.
Proste to. Ładne to. W wielu momentach organiczne to. Ale czy zostające na dłużej? We mnie nie.
Pokaż mimo to2023-10-20
2023-10-15
Czytało się bardzo dobrze. Polecam każdemu, kto złakniony motywu zagłady wiedzionej przez jednostkę. Poza tym, historia według Andrzejewskiego to historia "źle widziana" - sprytniejsza i soczystsza niż opowieść, którą pozornie wiemy, jak czytać.
Czytało się bardzo dobrze. Polecam każdemu, kto złakniony motywu zagłady wiedzionej przez jednostkę. Poza tym, historia według Andrzejewskiego to historia "źle widziana" - sprytniejsza i soczystsza niż opowieść, którą pozornie wiemy, jak czytać.
Pokaż mimo to2023-09-22
Poruszająca historia odmienności i miłości w świecie, który nie myśli o akceptacji. Czytelnik wie, że tytułowy Vivek umrze. Nie wie jednak w jaki sposób. Na drodze do poznania prawdy Akwaeke niekiedy nie wytrzymuje narzuconego sobie tempa. Nie znajduje odpowiednich słów wyrażających ból i kruchość w dialogach. Autorka upycha motywy, przez co prymarne tematy słabną w odbiorze. Co innego monologi - to jej specjalność. To one malowały mi Nigerię, to one opowiedziały tę historię obrazami. To one zostaną, i nie opuszczą.
Poruszająca historia odmienności i miłości w świecie, który nie myśli o akceptacji. Czytelnik wie, że tytułowy Vivek umrze. Nie wie jednak w jaki sposób. Na drodze do poznania prawdy Akwaeke niekiedy nie wytrzymuje narzuconego sobie tempa. Nie znajduje odpowiednich słów wyrażających ból i kruchość w dialogach. Autorka upycha motywy, przez co prymarne tematy słabną w...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-09-20
Bardzo mizerne wiersze. Jeśli już są jakieś metafory, to oscylują pomiędzy tandetnymi a zbyt płaskimi. Atwood nie umie pisać poezji. Słowa nie przeszywają, a porównania nie poruszają. Pojawiło się kilka utworów rodem ze sloganów, billboardów - aktualnych, nie powiem, ale nadal to za mało, aby czekać na wiersze, które i tak przyszły późno...
Bardzo mizerne wiersze. Jeśli już są jakieś metafory, to oscylują pomiędzy tandetnymi a zbyt płaskimi. Atwood nie umie pisać poezji. Słowa nie przeszywają, a porównania nie poruszają. Pojawiło się kilka utworów rodem ze sloganów, billboardów - aktualnych, nie powiem, ale nadal to za mało, aby czekać na wiersze, które i tak przyszły późno...
Pokaż mimo to2023-08-16
Książka z ciekawym pomysłem na dwutorową narrację, ale na tym pomysły się kończą. Znów wieś, znów jej mitologizowanie, a wątki w szpitalu nieciekawe. Ktoś powie - inspiracje prozą Conrada... A ja odpowiem - owszem, były, znudziły. Czytało się obojętnie, a finał nie zaproponuje nic, czego nie dałoby się wywnioskować po trzydziestu stronach...
Książka z ciekawym pomysłem na dwutorową narrację, ale na tym pomysły się kończą. Znów wieś, znów jej mitologizowanie, a wątki w szpitalu nieciekawe. Ktoś powie - inspiracje prozą Conrada... A ja odpowiem - owszem, były, znudziły. Czytało się obojętnie, a finał nie zaproponuje nic, czego nie dałoby się wywnioskować po trzydziestu stronach...
Pokaż mimo to2023-07-02
Podobała mi się bardziej niż pierwsza. Znowu ważny i dobry aspekt edukacyjny w kontekście psychoseksualności, coming outu i homofobii. Niekiedy kuleje język i czujne ucho autorki - niektóre dialogi oraz reakcje wydają się absurdalne, a nawet dziwaczne.
Podobała mi się bardziej niż pierwsza. Znowu ważny i dobry aspekt edukacyjny w kontekście psychoseksualności, coming outu i homofobii. Niekiedy kuleje język i czujne ucho autorki - niektóre dialogi oraz reakcje wydają się absurdalne, a nawet dziwaczne.
Pokaż mimo to
Słodko-gorzka baśń o wielkim świecie popkultury początku lat 90. Kompozycyjnie za dużo Nirvany, nawet jeśli to zespół kultowy i ważny dla tego okresu. Z kolei za walor należy uznać płynny sposób prowadzenia narracji, dzięki czemu odbiorca przepada jak w treści dobranocki. Dodatkowo, mam wrażenie, że Anna Gacek powinna napisać książkę o historii mody. Tych fragmentów słuchało się najlepiej, być może dlatego, że są jedynym, a potrzebnym, oddechem od gawędziarstwa o rocku i grunge'u.
Słodko-gorzka baśń o wielkim świecie popkultury początku lat 90. Kompozycyjnie za dużo Nirvany, nawet jeśli to zespół kultowy i ważny dla tego okresu. Z kolei za walor należy uznać płynny sposób prowadzenia narracji, dzięki czemu odbiorca przepada jak w treści dobranocki. Dodatkowo, mam wrażenie, że Anna Gacek powinna napisać książkę o historii mody. Tych fragmentów...
więcej Pokaż mimo to