rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Jedyne co mnie w związku z tą pozycją zaskoczyło to wysokość ocen. Zmogłem dwa pierwsze teksty - pierwszy nieudolnie naśladujący styl Lovecrafta i Poego, tyle że niebywale nudny, wtórny i pozbawiony sensu - drugi o tyle lepszy, że przynajmniej znacznie krótszy, ale podobnie jak pierwszy zmierzający donikąd. Śladów grozy nie stwierdzono.

Jedyne co mnie w związku z tą pozycją zaskoczyło to wysokość ocen. Zmogłem dwa pierwsze teksty - pierwszy nieudolnie naśladujący styl Lovecrafta i Poego, tyle że niebywale nudny, wtórny i pozbawiony sensu - drugi o tyle lepszy, że przynajmniej znacznie krótszy, ale podobnie jak pierwszy zmierzający donikąd. Śladów grozy nie stwierdzono.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Niezły reportaż o niewątpliwie ciekawej historii. Momentami maniera autora jest dość irytująca, niekiedy informacje dozowane są w sposób wybitnie chaotyczny, wiele z nich można by sobie spokojnie podarować. Niemniej warto przeczytać

Niezły reportaż o niewątpliwie ciekawej historii. Momentami maniera autora jest dość irytująca, niekiedy informacje dozowane są w sposób wybitnie chaotyczny, wiele z nich można by sobie spokojnie podarować. Niemniej warto przeczytać

Pokaż mimo to

Okładka książki Chrześcijaństwo. Amoralna religia Artur Nowak, Ireneusz Ziemiński
Ocena 6,0
Chrześcijaństw... Artur Nowak, Ireneu...

Na półkach:

Dziwaczna książka. Zamiast stworzyć spójny, opatrzony przypisami tekst, panowie udają że rozmawiają, wymieniając się cytatami. Ani to wywiad, ani to esej, ani rozprawa. Jest tu kilka ciekawych spostrzeżeń, jednak wielokrotnie autorzy powtarzają te same tezy i argumenty - gdyby nie to książka byłaby o połowę krótsza.

Dziwaczna książka. Zamiast stworzyć spójny, opatrzony przypisami tekst, panowie udają że rozmawiają, wymieniając się cytatami. Ani to wywiad, ani to esej, ani rozprawa. Jest tu kilka ciekawych spostrzeżeń, jednak wielokrotnie autorzy powtarzają te same tezy i argumenty - gdyby nie to książka byłaby o połowę krótsza.

Pokaż mimo to

Okładka książki Wojownicy Ulryka Dan Abnett, Nik Vincent, James Wallis
Ocena 6,2
Wojownicy Ulryka Dan Abnett, Nik Vin...

Na półkach:

Ten zbiorek jest tak zły, że aż pocieszny.

Ten zbiorek jest tak zły, że aż pocieszny.

Pokaż mimo to


Na półkach:

To nie jest powieść - to jest reklama gry. I to powinno wystarczyć za recenzję. Ale żeby nie być gołosłownym: autor przedobrzył. Sześć głównych postaci, do tego mnóstwo postaci pobocznych, z których wiele nie odgrywa żadnej roli. Chaos narracyjny, skakanie co chwilę między jedną postacią a drugą, wplatanie do tego jakichś wątków zupełnie od czapy - jeśli celem autora było skonfundowanie czytelnika, to gratulacje, wyszło świetnie.

Najbardziej jednak frustrujące było zakończenie tej historyjki. Spoiler: kiedy na koniec wszyscy bohaterowie giną albo są już zbyt połamani by cokolwiek zrobić, okazuje się ze kontener wokół którego kręciła się cała drama jest pusty. Tylko, że... nikogo to nie obchodzi. Bo wszyscy bohaterowie, którym tak na nim zależało nie żyją albo nic nie mogą zrobić. Mam przez to wrażenie, że autor za bardzo się zagalopował z treścią na początku i w środku, CD Projekt powiedział: "dobra, Kosik, będzie tego pisania, kończ to i wydajemy". Więc skończył. Na chybcika i bez sensu.

Zawiedziony jestem.

To nie jest powieść - to jest reklama gry. I to powinno wystarczyć za recenzję. Ale żeby nie być gołosłownym: autor przedobrzył. Sześć głównych postaci, do tego mnóstwo postaci pobocznych, z których wiele nie odgrywa żadnej roli. Chaos narracyjny, skakanie co chwilę między jedną postacią a drugą, wplatanie do tego jakichś wątków zupełnie od czapy - jeśli celem autora było...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Interesująca postać, która zasługuje na dużo lepsze fabuły. Opowiedziane historie nie zaskakują złożonością ani oryginalnością - ot, robot bije się ze złymi ludźmi, którzy chcą zabić innych ludzi. Technicznie te opowiadania też leżą, autorka zasypuje czytelnika mnóśtwem treści, która nie ma żadnego znaczenia, uprzedza fakty i generalnie przynudza. Inni zauważyli, że to wina tłumaczenia. Nie wiem- czytałem polską wersję i zmęczyłem się.

Interesująca postać, która zasługuje na dużo lepsze fabuły. Opowiedziane historie nie zaskakują złożonością ani oryginalnością - ot, robot bije się ze złymi ludźmi, którzy chcą zabić innych ludzi. Technicznie te opowiadania też leżą, autorka zasypuje czytelnika mnóśtwem treści, która nie ma żadnego znaczenia, uprzedza fakty i generalnie przynudza. Inni zauważyli, że to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka mogłaby służyć jako materiał dydaktyczny na kursach pisarskich - jako przykład jak pisać nie należy. Dotrwałem do jednej trzeciej i stwierdziłem, że chyba jednak bardziej zależy mi na moim zdrowiu i oczach, niż na zaspokojeniu ciekawości. Kilkadziesiąt stron autor poświęca na sadzeniu wykładów ze słowiańskiego folkloru, zasypywaniu czytelnika informacjami w ogóle nie istotnymi dla fabuły - czyli głównie, co tu się krygować, pierdol..iu o dupie Maryni bez żadnego celu i sensu. Przestrzeń, którą każdy inny pisarz zapełniłby od samego początku akcją, autor "Powiernika" wypełnia totalnie niczym.

Do tego należy dodać kompletne ignorowanie zasady "show don't tell" oraz Mary Sue w głównej roli (jak niektórzy inni wypomnieli - bohater to po prostu fantazja autora na swój własny temat) i już mamy encyklopedyczny przykład fantastycznego samowydawcy.

Ta książka mogłaby służyć jako materiał dydaktyczny na kursach pisarskich - jako przykład jak pisać nie należy. Dotrwałem do jednej trzeciej i stwierdziłem, że chyba jednak bardziej zależy mi na moim zdrowiu i oczach, niż na zaspokojeniu ciekawości. Kilkadziesiąt stron autor poświęca na sadzeniu wykładów ze słowiańskiego folkloru, zasypywaniu czytelnika informacjami w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytałem już kilka książek Gaimana, niektóre po kilka razy - Księga Cmentarna nie zaliczy się do tego grona. Choć krótka, mniej niż 300 stron, nudzi niemiłosiernie swoją fabułą, męczy wtórnością pomysłów i płytkością charakterów postaci.

Czytałem już kilka książek Gaimana, niektóre po kilka razy - Księga Cmentarna nie zaliczy się do tego grona. Choć krótka, mniej niż 300 stron, nudzi niemiłosiernie swoją fabułą, męczy wtórnością pomysłów i płytkością charakterów postaci.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Najdobitniej o tej powieści świadczy fakt, że kiedy Paul Verhoeven czterdzieści lat później tworzył swoich "Żołnierzy kosmosu" postanowił dobitnie wyśmiać idee zawarte w oryginale. Poza tępą propagandą militaryzmu i chłopskiego rozumu przebranego dla niepoznaki w ładne słowa nie ma w tej książce nic wartego uwagi - ani bohaterów, ani akcji. Ale znać warto, chociażby by mieć pogląd na "klasykę".

Najdobitniej o tej powieści świadczy fakt, że kiedy Paul Verhoeven czterdzieści lat później tworzył swoich "Żołnierzy kosmosu" postanowił dobitnie wyśmiać idee zawarte w oryginale. Poza tępą propagandą militaryzmu i chłopskiego rozumu przebranego dla niepoznaki w ładne słowa nie ma w tej książce nic wartego uwagi - ani bohaterów, ani akcji. Ale znać warto, chociażby by mieć...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Nawia. Szamanki, szeptuchy, demony Rafał Dębski, Marta Krajewska, Katarzyna Berenika Miszczuk, Marcin Mortka, Marcin Podlewski, Martyna Raduchowska, Jagna Rolska, Anna Szumacher
Ocena 6,7
Nawia. Szamank... Rafał Dębski, Marta...

Na półkach:

Nie ma w tej antologii ani jednego dobrego tekstu. Fabularnie oraz warsztatowo każdy z nich trzyma poziom człowieka, który przeczytał trochę Sapkowskiego, Pilipiuka i Piekary i postanowił być pisarzem, choć nie ma pojęcia na temat ekspozycji, budowania historii, tempie akcji czy konstrukcji bohatera. Ale najważniejsze, że kasiorka za chałturę wjechała na konto.

Dałbym dwie gwiazdki, ale dodaję jedną za ładną okładkę.

Nie ma w tej antologii ani jednego dobrego tekstu. Fabularnie oraz warsztatowo każdy z nich trzyma poziom człowieka, który przeczytał trochę Sapkowskiego, Pilipiuka i Piekary i postanowił być pisarzem, choć nie ma pojęcia na temat ekspozycji, budowania historii, tempie akcji czy konstrukcji bohatera. Ale najważniejsze, że kasiorka za chałturę wjechała na konto.

Dałbym...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Zanim wyjedziesz w Bieszczady Maciej Kozłowski, Kazimierz Nóżka, Marcin Scelina
Ocena 6,7
Zanim wyjedzie... Maciej Kozłowski, K...

Na półkach:

Po lekturze blurba na tylnej okładzie spodziewałem się opowieści o Bieszczadach, jej historii, społeczności i kulturze. I choć takie momenty też tam są, to większość miejsca poświęcona jest opisowi życia i działalności panów Nóżki i Sceliny, którzy nie są jakimiś bardzo fascynującymi personami, a ich anegdotki nie śmieszą ani nie przejmują, a sadzone co chwilę mądrości życiowe i przemyślanie na temat świata nie odróżniają ich do przeciętnego ojca - to to samo biadolenie, jak to młodzi są nieporadni, i po co te studia, a ci miastowi to w ogóle z księżyca...

Sam autor również nie stara się zainteresować czytelnika, dlatego też jego książka pełna jest wtrąceń, które nie mają wielkiego waloru poznawczego, ale za to mają cokolwiek wspólnego z Bieszczadami, więc według logiki autora powinny zostać opisane. Tym jest ta książka - nie reportażem, nie książką antropologiczną, historyczną, socjologiczną, a zbiorem nikłej wartości ciekawostek. Nieporadność autora dobrze ilustrują dwa momenty. Pierwszy, w którym przyznaje, że postanowił nie pytać Sceliny o jego dawne plany wstąpienia do zakonu, choć była to JEDYNY interesująca kwestia z biografii tego człowieka. W momencie drugim autor przyznaje, że wiele mógłby się dowiedzieć o prawdziwym życiu nowych bieszczadzkich osadników od ekip naprawiających sieć elektryczną. Nie zadaje sobie jednak trudu dotarcia do takich ludzi, więc nie bardzo rozumiem po ch... w ogóle o tym pisze?

Generalnie wynudziłem się setnie i męczyłem przy tej książce okrutnie. Na plus mogę dodać, że dzieki niej dowiedziałem się o bardziej interesujących pozycjach.

Po lekturze blurba na tylnej okładzie spodziewałem się opowieści o Bieszczadach, jej historii, społeczności i kulturze. I choć takie momenty też tam są, to większość miejsca poświęcona jest opisowi życia i działalności panów Nóżki i Sceliny, którzy nie są jakimiś bardzo fascynującymi personami, a ich anegdotki nie śmieszą ani nie przejmują, a sadzone co chwilę mądrości...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niewątpliwą zaletą tej książki jest fakt, że można czytać co drugi akapit i wciąż mieć rozeznanie w akcji. Generalnie nuda, ale przynajmniej poprawnie napisana

Niewątpliwą zaletą tej książki jest fakt, że można czytać co drugi akapit i wciąż mieć rozeznanie w akcji. Generalnie nuda, ale przynajmniej poprawnie napisana

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta pozycja to idealna ilustracja maksymy: "nie oceniaj książki po okładce". Bo okładka jej jest przepiękna. Zawartość... ech.

Nie zdawałem sobie sprawę, że mając tak wspaniały materiał źródłowy jakim jest mitologia nordycka można spłodzić coś tak miałkiego i nudnego. Bardzo dobry pomysł na opowiedzenie historii Angerbody, postaci mało znanej na tle Thora, Odyna, czy Lokiego, i pokazania przygnębiającej potęgi przeznaczenia, okazał się być zbyt dużym obciążeniem dla autorki, która swoim nieporadnym stylem i nieumiejętną kreacją postaci udowadnia dobitnie, że to jej debiut.

To właśnie Angerboda jest największym mankamentem tej powieści. Przez znaczną część historii jest całkowicie bierna wobec kręcącego się wokół niej świata. Wszyscy dookoła przeżywają przygody, o których ona się dowiaduje potem z ich opowieści. Z kolei jej główne zajęcie polega na siedzeniu w chacie, czekaniu na wizytę Lokiego i rodzeniu mu kolejnych dzieci. Słowo daję, ona do około 2/3 ksiązki nie robi nic innego, a i potem jest zaskakująco mało decyzyjna jak na główną bohaterkę. Pozwala miotać sobą jak flagą na wietrze i niemal każda postać w jej otoczeniu przejawia większą inicjatywę i siłę sprawczą, niż ona. Dopiero pod koniec bohaterka bierze sprawy w swoje ręce. I umiera. I bardzo dobrze.

Do tego dochodzi jakaś ślamazarność warsztatowa, objawiająca się między innymi przedwczesnym wykładaniem wszystkich kart na stół, powtarzaniem informacji, brakiem logicznej konsekwencji między zdaniami,.

Daję 3. Gdyby nie ładna oprawa dałbym 2.

Ta pozycja to idealna ilustracja maksymy: "nie oceniaj książki po okładce". Bo okładka jej jest przepiękna. Zawartość... ech.

Nie zdawałem sobie sprawę, że mając tak wspaniały materiał źródłowy jakim jest mitologia nordycka można spłodzić coś tak miałkiego i nudnego. Bardzo dobry pomysł na opowiedzenie historii Angerbody, postaci mało znanej na tle Thora, Odyna, czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Krótka historia o niczym. Napisana ładnym językiem, obiecująca na początku, ale mniej więcej w połowie można się zorientować, że do niczego ta fabuła nie prowadzi.

Krótka historia o niczym. Napisana ładnym językiem, obiecująca na początku, ale mniej więcej w połowie można się zorientować, że do niczego ta fabuła nie prowadzi.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie podchodziłem do tej powieści z jakimiś dużymi oczekiwaniami. Ale też muszę stwierdzić, że dość srogo się zawiodłem. Pierwszym sygnałem, że coś jest nie tak był licznik stron na Legimi, który pokazał mi 113 stron. 113 stron na powieść? Ok, to nie wygląda dobrze. I tak jak się spodziewałem – to nie żadna powieść, lecz nadmuchane przy pomocy opisów opowiadanie.
I żeby te opisy jeszcze czemuś służyły. W znakomitej większości są jednak całkowicie zbędne, zawierają budujące scenografię, ale jednocześnie zupełnie nieistotne szczegóły, bądź też są zapisami przemyśleń bohaterów, niemających żadnego, ale to żadnego związku z treścią książki. Autorka sporo czasu poświęca malowaniu życia wewnętrznego bohaterów, lecz nie robi tego w sposób subtelny, pokazując ich zachowania – po prostu wsiada w głowę postaci, po czym wali w czytelnika sążnistymi akapitami zawierającymi wszystko, co się w tej głowie kotłuje. Efektem tego jest to, że narrator przejmuje na zmianę osobowość kolejnych postaci, co skutkuje tym, że jest najpierw dzieckiem, potem niedorozwiniętą dziewczyną, potem jeszcze wulgarnym przygłupem. Problem tylko w tym, że czytelnik tych postaci nie zna, nic go one nie obchodzą – a im dłużej czyta o ich stanach emocjonalnych, tym mniejsze wrażenie one na nim robią. Szczególnie, że te stany w ogóle się nie zmieniają, postacie stoją w miejscu przez bite 100 stron. A, bo zapomniałem wspomnieć, że ostatnie 13 stron na Legimi to posłowie i rekomendacje innych powieści… a może raczej opowiadań?
Tak jak bohaterowie, tak akcja również stoi w miejscu. Rzeczy się tu dzieją co prawda, ale w tempie leniwego żółwia – autorka tak bardzo poświęca się nawijaniu w kółko, jak to kobita martwi się o swojego syna albo pławi się w żalu umierającej staruszki, że kompletnie zapomniała o jakiś wydarzeniach. Więcej czasu w tej książce poświęcone temu jak dzieciak śpi albo jak staruszka sika w łóżko, niż dwóm cholernym morderstwom, które są opisane w – jak słowo daję – kilku zdaniach. Nie ma tu dreszczu emocji, który powinien chyba charakteryzować horror. Nie ma opisów grozy, bólu, paniki, ucieczki, walki z zagrożeniem – typ bierze nóż, robi ciach, koniec. Słowo daję.
Również od strony technicznej tekst jest mocno kulawy. Ponownie problemem jest tu niepowstrzymany słowotok autorki, który sprawia, że większość istotnych faktów na temacie postaci jest serwowanych na samym wstępie. Na przykład o tym, że Natalka jest opóźniona w rozwoju bo w dzieciństwie została kopnięta przez konia dowiadujemy się już w pierwszych akapitach z jej udziałem, mimo że później ta informacja jest powtarzana.
Po co wysypywać jakąś tajemnicę dużo wcześniej, niż jest to potrzebne? Po co wprowadzać fakty, jak np. to, że rzeczony koń został sprowokowany przez ojca wspomnianego chłopca i jednocześnie brata Natalki? Po co na samym końcu wprowadzone zostały dwie postacie, których jedyną rolą jest komentować zachowanie Natalki i jej relacje z matką? Po co serwować rozbuchane opisy, które niczemu nie służą, zamiast skupić się na prowadzeniu akcji i budowaniu prawdziwych relacji między postaciami?
Odpowiedź na powyższe pytania jest prosta: nie mam najbledszego pojęcia! Sprawia to jednak, że książkę czyta się nie z zapartym tchem, lecz z zaciśniętymi zębami.

Nie podchodziłem do tej powieści z jakimiś dużymi oczekiwaniami. Ale też muszę stwierdzić, że dość srogo się zawiodłem. Pierwszym sygnałem, że coś jest nie tak był licznik stron na Legimi, który pokazał mi 113 stron. 113 stron na powieść? Ok, to nie wygląda dobrze. I tak jak się spodziewałem – to nie żadna powieść, lecz nadmuchane przy pomocy opisów opowiadanie.
I żeby te...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zdecydowany przerost formy nad treścią, wtórność ubrana w ładne zdania. Z początku nawet interesujące, ale przez koniec musiałem przebrnąć siłą.

Zdecydowany przerost formy nad treścią, wtórność ubrana w ładne zdania. Z początku nawet interesujące, ale przez koniec musiałem przebrnąć siłą.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Wiem, że to historia z innej epoki, nie mogę jednak zdzierżyć stylu w jakim jest opisana. Przed kilkadziesiąt stron nie dzieje się tu NIC i nawet kiedy coś w końcu zaczyna się dziać, towarzyszą temu emocje jak na rybach. Wypowiedzi bohaterów i skrupulatne do przesady opisy ich poczynań są jak antidotum na kofeinę, którą pochłaniam podczas czytania.

Wiem, że to historia z innej epoki, nie mogę jednak zdzierżyć stylu w jakim jest opisana. Przed kilkadziesiąt stron nie dzieje się tu NIC i nawet kiedy coś w końcu zaczyna się dziać, towarzyszą temu emocje jak na rybach. Wypowiedzi bohaterów i skrupulatne do przesady opisy ich poczynań są jak antidotum na kofeinę, którą pochłaniam podczas czytania.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Początek nieco mnie odstraszył - wstęp do pracy jest pisany jakby na kolanie, bez dbałości o język i kompozycję, powtarzają się w nim te same informacje. W późniejszych rozdziałach również co chwilę powtarzane są te same frazesy o "straszliwym zabobonie". Trochę to irytuje, ale biorąc pod uwagę, że tekst powstał w latach 40-tych i mimo wszystko dostarcza całego mnóstwa ciekawych informacji, można te potknięcia wybaczyć. Całość łyka się błyskawicznie i bez żadnej niestrawności.

Początek nieco mnie odstraszył - wstęp do pracy jest pisany jakby na kolanie, bez dbałości o język i kompozycję, powtarzają się w nim te same informacje. W późniejszych rozdziałach również co chwilę powtarzane są te same frazesy o "straszliwym zabobonie". Trochę to irytuje, ale biorąc pod uwagę, że tekst powstał w latach 40-tych i mimo wszystko dostarcza całego mnóstwa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Spis wszystkich fiksacji prawicy. Przerażająca przepowiednia, że w przyszłości chrześcijanie będą traktowani przez mniejszości tak, jak oni sami traktują mniejszości dziś, w prawdziwym świecie.

Spis wszystkich fiksacji prawicy. Przerażająca przepowiednia, że w przyszłości chrześcijanie będą traktowani przez mniejszości tak, jak oni sami traktują mniejszości dziś, w prawdziwym świecie.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Na razie nie oceniam, a jedynie snuję refleksję na temat tego jak - moim zdaniem - zmieniła się tendencja w pisaniu książek. Styl Kinga łatwo wchodzi, bo facet operuje prostymi zdaniami, pisze lekko, nie sili się na wydumane metafory. Niemniej czytanie go jest potwornie wręcz męczące, ponieważ facet mówi, zamiast pokazywać -wykłada czytelnikowi biografię bohaterów zamiast przemycać esencję ich życia w zdradzanych w toku akcji szczegółach. Dlatego czytanie Bastionu, których jest ponad 1000 stronnicową knigą idzie nienawykłemu do tego czytelnikowi jak pieprzona krew z nosa.

Na razie nie oceniam, a jedynie snuję refleksję na temat tego jak - moim zdaniem - zmieniła się tendencja w pisaniu książek. Styl Kinga łatwo wchodzi, bo facet operuje prostymi zdaniami, pisze lekko, nie sili się na wydumane metafory. Niemniej czytanie go jest potwornie wręcz męczące, ponieważ facet mówi, zamiast pokazywać -wykłada czytelnikowi biografię bohaterów zamiast...

więcej Pokaż mimo to