Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Ta książka dość dobrze pokazuje jakim krajem był ZSRR i jakim jest jego następczyni Rosja. Przy okazji można się jeszcze dowiedzieć, że katastrofa Czarnobylska nie była pierwszym tego rodzaju wypadkiem w ZSRR oraz w jak dziwny z naszej perspektywy sposób zorganizowana była turystyka górska w tym kraju - z jednej strony bardzo drobiazgowo sformalizowana (rejestracje, pozwolenia, kluby, upamiętnianie zjazdów partii itp.), a z drugiej prowadzona według daleko posuniętej filozofii "jakoś to będzie" (brak map i środków łączności, kiepski i niewygodny sprzęt itp.)

Ta książka dość dobrze pokazuje jakim krajem był ZSRR i jakim jest jego następczyni Rosja. Przy okazji można się jeszcze dowiedzieć, że katastrofa Czarnobylska nie była pierwszym tego rodzaju wypadkiem w ZSRR oraz w jak dziwny z naszej perspektywy sposób zorganizowana była turystyka górska w tym kraju - z jednej strony bardzo drobiazgowo sformalizowana (rejestracje,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sama powieść nie jest może zła, ale jej wydanie w języku polskim, no cóż, delikatnie mówiąc nie zachwyca, skoro niemal na każdej stronie znajduję np. literówki w nazwiskach i nazwach miejscowości, błędy ortograficzne, czy nawet nielogicznie sformułowane zdania. Do tego mam niejasne wrażenie, że żadna osoba przygotowująca ją do druku nie miała pojęcia o wojskowości (a jest to wszak powieść wojenna) i nie pokusiła się o skonsultowanie tekstu ze specjalistą, stąd dziwne nazewnictwo uzbrojenia np. kaemy 42 (chodzi chyba o słynny MG 42, Maschinengewehr 42 i pod taką nazwą występuje w większości publikacji historycznych, jak też i w popularnej Wikipedii). W tej sytuacji - nie polecam. Lepiej raczej sięgnąć po oryginał lub np. jakieś tłumaczenie angielskie.

Sama powieść nie jest może zła, ale jej wydanie w języku polskim, no cóż, delikatnie mówiąc nie zachwyca, skoro niemal na każdej stronie znajduję np. literówki w nazwiskach i nazwach miejscowości, błędy ortograficzne, czy nawet nielogicznie sformułowane zdania. Do tego mam niejasne wrażenie, że żadna osoba przygotowująca ją do druku nie miała pojęcia o wojskowości (a jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niby wiele rzeczy opisanych w tej książce jest mniej lub bardziej znanych, ale ujęcie tematu i wnioski autora są niewątpliwie ciekawe, choć w wielu przypadkach budzą kontrowersje (czy rzeczywiście ludy zbieracko-łowieckie można uznać za szczęśliwsze od ludzi współczesnych? Czy naprawdę źródłem wielu problemów jest przejście ludzi do osiadłego trybu życia i skupieniu się na hodowli roślin i zwierząt? - notabene widać tu pewne echa dawnych koncepcji J.J. Rousseau, choć jego nazwisko nie pojawia się na kartach tej książki). Nie mało też tutaj różnego rodzaju uproszczeń. Jednak lektura ta jest ze wszech miar ciekawa i pobudzająca do refleksji i za to należy się autorowi plus (np. dla mnie osobiście rewelacyjne były rozważania na temat pieniądza i szczęścia). W końcu można się z tą wizją świata nie zgadzać, ale najgorsze co może być to książka nudna i nie pozostawiająca po sobie żadnych refleksji, a to akurat Harariemu nie grozi.

Niby wiele rzeczy opisanych w tej książce jest mniej lub bardziej znanych, ale ujęcie tematu i wnioski autora są niewątpliwie ciekawe, choć w wielu przypadkach budzą kontrowersje (czy rzeczywiście ludy zbieracko-łowieckie można uznać za szczęśliwsze od ludzi współczesnych? Czy naprawdę źródłem wielu problemów jest przejście ludzi do osiadłego trybu życia i skupieniu się na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jestem kibicem piłkarskim i mało mnie obchodzą ludzie w krótkich spodenkach biegający za skórzaną piłką. Osobiście uważam, że są mocno przeceniani, przede wszystkim finansowo, na tle innych sportowców, którzy, zwłaszcza w Polsce, nierzadko klepią biedę i muszą ćwiczyć w urągających warunkach (stare i zdewastowane hale i siłownie, rozpadające się bieżnie - znam to z autopsji z jednej z wyższych uczelni wychowania fizycznego w Polsce, której nazwy tutaj nie wymienię, żeby nie robić jej antyreklamy). Osobną kwestią jest moim zdaniem pogardliwy stosunek kibiców do kobiecej piłki nożnej, co odbija się na jej małej popularności i skromnych zarobkach pań nawet tych najlepszych i najbardziej znanych w porównaniu z męskimi gwiazdorami, w rodzaju Ronaldo, czy Messiego, którzy notabene też mają za uszami niejeden przekręt, choć oczywiście nie imają się najbardziej brudnych przestępstw w rodzaju dilerki narkotykowej, porwań dla okupu i wymuszania haraczy, jak bohaterowie niniejszej książki, a jedynie (he he!)... machlojek podatkowych. Ale wracając do samej książki - jest to kawał niezłego dziennikarstwa śledczego, które obnaża, kim są przedstawiani przez co niektórych polityków jako patriotyczni, a nawet rzekomo bogobojni młodzieńcy spod znaku tzw. kibolstwa (nie mylić z kibicami - osobiście wolę określenie "bandyci stadionowi") - to w dużej mierze ludzie z wywodzący się z marginesu, kochający brutalną przemoc i żyjący od odsiadki do odsiadki, którzy na pierwszym miejscu stawiają swój własny dobrostan (rozumiany według wąskich i niskich kryteriów ludzi swojej klasy jako kasa, jeszcze więcej kasy, miliony, drogie auta, szampańskie zabawy, uwalenie się alkoholem i narkotykami...), a nie jakiekolwiek dobro rzekomo tak kochanego klubu piłkarskiego, już nie wspominając o reszcie polskiej ligi. Stąd okradanie klubu ze wszystkiego, bezwzględna walka między sobą i wszystkimi działaczami sportowymi, czy piłkarzami, którzy próbują walczyć z całym tym bagnem, jakie ci w sumie banalni bandyci przynoszą do polskiej piłki, czy krótkotrwałe i w zasadzie taktyczne sojusze z kibolami innych drużyn. Książce można zarzucić jedynie dwie rzeczy - po pierwsze trudno tu zweryfikować pewne fakty, bo sprawa dotyczy przestępczego półświatka, a po drugie - czytelnik nie znający dobrze środowiska wiślackiego i ligowego może się nieźle pogubić w potoku przewijających się tutaj osób wymienianych tylko z imienia i inicjału nazwiska i oraz wyłącznie z pseudonimów, które zresztą często stosowane są wymiennie.

Nie jestem kibicem piłkarskim i mało mnie obchodzą ludzie w krótkich spodenkach biegający za skórzaną piłką. Osobiście uważam, że są mocno przeceniani, przede wszystkim finansowo, na tle innych sportowców, którzy, zwłaszcza w Polsce, nierzadko klepią biedę i muszą ćwiczyć w urągających warunkach (stare i zdewastowane hale i siłownie, rozpadające się bieżnie - znam to z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dużo konkretnych informacji z zakresu prawa pracy i na temat zdobywania funduszy pod kątem działalności muzycznej, odwołania do wielu stron i blogów internetowych, a wszystko to napisane dobrym, przystępnym językiem i zilustrowane konkretnymi przykładami. Można powiedzieć, że pozycja obowiązkowa dla każdego młodego artysty muzyka, który dopiero zaczyna swoje życie zawodowe na niezwykle wymagającym rynku muzycznym.

Dużo konkretnych informacji z zakresu prawa pracy i na temat zdobywania funduszy pod kątem działalności muzycznej, odwołania do wielu stron i blogów internetowych, a wszystko to napisane dobrym, przystępnym językiem i zilustrowane konkretnymi przykładami. Można powiedzieć, że pozycja obowiązkowa dla każdego młodego artysty muzyka, który dopiero zaczyna swoje życie zawodowe...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pasjonująca historia zmagań rozbitka z żywiołem oceanu. Mnie podobały się w niej szczególnie trzy rzeczy - postawienie małego chłopca w sytuacji konieczności ułożenia sobie egzystencji na szalupie z zabójczą bestią, 2 alternatywne wersje tej samej historii oraz swoisty religijny synkretyzm głównego bohatera, który fascynuje się zarówno chrześcijaństwem, jak i islamem oraz hinduizmem, co prowadzi go do wizyt w świątyniach wszystkich trzech religii oraz dyskusji z ich kapłanami. Przy okazji - co niektórzy recenzujący tę książkę (nomina sunt odiosa, więc podaruję sobie nicki) zdają się nie odróżniać literatury faktu i naukowej od fikcji literackiej, do której zalicza się książka Martela, stosując do jednej i drugiej te same kryteria oceny wartości.

Pasjonująca historia zmagań rozbitka z żywiołem oceanu. Mnie podobały się w niej szczególnie trzy rzeczy - postawienie małego chłopca w sytuacji konieczności ułożenia sobie egzystencji na szalupie z zabójczą bestią, 2 alternatywne wersje tej samej historii oraz swoisty religijny synkretyzm głównego bohatera, który fascynuje się zarówno chrześcijaństwem, jak i islamem oraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Solidne czytadło, z masą modnych wątków - bigoterią religijną, nowinkami technologicznymi (komputery, telefony komórkowe, sztuczna inteligencja), postacią charyzmatycznego biznesmena-wizjonera (Kirsch jest wyraźnie wzorowany na Steve Jobsie i Elonie Musku), wartką akcją i sympatyczną postacią prof. Langdona. Pisane to jest pod Amerykanina, dla którego Hiszpania i jej monarchia może być przyjemnym egzotycznym wabikiem. Nie jest to na pewno ani wielka, ani przełomowa literatura, nie ma tu niczego specjalnie odkrywczego, ale czytało się nieźle, zwłaszcza że rozdziały są krótkie, a język nieskomplikowany, co zdecydowanie ułatwia przełknięcie tego wielkiego tomiszcza. W sam raz na wakacje z językiem pod palmami.

Solidne czytadło, z masą modnych wątków - bigoterią religijną, nowinkami technologicznymi (komputery, telefony komórkowe, sztuczna inteligencja), postacią charyzmatycznego biznesmena-wizjonera (Kirsch jest wyraźnie wzorowany na Steve Jobsie i Elonie Musku), wartką akcją i sympatyczną postacią prof. Langdona. Pisane to jest pod Amerykanina, dla którego Hiszpania i jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przejmujące spojrzenie na wojnę oczami kobiet i do tego ogromny krzyk przeciwko wojnie. Powinni tę wstrząsającą książkę przeczytać wszyscy ci, którzy bezkrytycznie przyklaskują modnym teraz rekonstrukcjom historycznym (o jacy śliczni ci ułanie! O jaka piękna polska piechota! O jakiż wspaniały ten mały powstaniec!) lub popierają wyścig zbrojeń. Wojna nie ma w sobie nic z kobiety. Co więcej wojna zostawia ludzi zdruzgotanych fizycznie i psychicznie, na spalonych resztkach ich domów i bliskich. Dosłownie, bo w niektórych wspomnieniach mowa jest wyraźnie o zbieraniu kości matki, braci i sióstr... Dla mnie tylko jedno zastrzeżenie - nie jest to książka adresowana do tych, co chcą poznać szczegółowy przebieg tzw. Wielkiej Wojny Ojczyźnianej (wg. Rosjan) lub tzw. Ostfrontu (to Niemcy). Nic z tego tutaj nie znajdą, bo to jest wojna widziana jednostkowo i wybiórczo oczami poszczególnych uczestniczek dramatycznych frontowych wydarzeń, a nie generałów obserwujących bitwy i ruchy wojsk z perspektywy sztabów.

Przejmujące spojrzenie na wojnę oczami kobiet i do tego ogromny krzyk przeciwko wojnie. Powinni tę wstrząsającą książkę przeczytać wszyscy ci, którzy bezkrytycznie przyklaskują modnym teraz rekonstrukcjom historycznym (o jacy śliczni ci ułanie! O jaka piękna polska piechota! O jakiż wspaniały ten mały powstaniec!) lub popierają wyścig zbrojeń. Wojna nie ma w sobie nic z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kapitalne i zupełnie niesztampowe spojrzenie na góry - nie jest to kronika zdobywania kolejnych ośmiotysięczników lub np. korony ziemi, albo jedna z licznych relacji uczestnika wydarzeń (jak skądinąd świetne "6 dni w Tatrach" Chałubińskiego, liczne książki Jana Alfreda Szczepańskiego, Anny Czerwińskiej, Jurka Kukuczki, Joe Simpsona itp. itd.). To książka o fascynacji ludzkiej górami od jej początków w wiekach XVII i XVIII aż po czasy współczesne, mająca pewne zacięcie naukowe (liczne przypisy i odwołania do literatury przedmiotu), aczkolwiek - na szczęście - bez ciężkiego naukowego żargonu. Nie chcę tutaj zdradzać szczegółów, ale dla mnie największą wartością było pokazanie przemiany w ludzkim podejściu do gór na przestrzeni kilku ostatnich wieków. A rozdział o George Mallorym i jego śmiertelnej fascynacji Mt. Everestem, pokazanej jeszcze w kontekście relacji z ukochaną żoną Ruth jest naprawdę wzruszający. Kawał zaskakująco dobrej literatury.

Kapitalne i zupełnie niesztampowe spojrzenie na góry - nie jest to kronika zdobywania kolejnych ośmiotysięczników lub np. korony ziemi, albo jedna z licznych relacji uczestnika wydarzeń (jak skądinąd świetne "6 dni w Tatrach" Chałubińskiego, liczne książki Jana Alfreda Szczepańskiego, Anny Czerwińskiej, Jurka Kukuczki, Joe Simpsona itp. itd.). To książka o fascynacji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wzruszająca historia głębokiej więzi dwóch znakomitych skrzypaczek - nauczycielki, mentorki i prawdziwego autorytetu życiowego Eugenii Umińskiej (1910-1980) oraz jej wybitnej uczennicy Kai Danczowskiej (ur. 1949) - ukazana poprzez bogatą korespondencję i liczne grafiki. To wielkie szczęście spotkać na swojej drodze życiowej takiego profesora, jak Eugenia Umińska, która potrafiła nie tylko ustawić warsztat pracy młodej skrzypaczki, ale jeszcze pokierowała jej karierą zawodową, a nawet podarowała jej swój znakomity instrument.

Wzruszająca historia głębokiej więzi dwóch znakomitych skrzypaczek - nauczycielki, mentorki i prawdziwego autorytetu życiowego Eugenii Umińskiej (1910-1980) oraz jej wybitnej uczennicy Kai Danczowskiej (ur. 1949) - ukazana poprzez bogatą korespondencję i liczne grafiki. To wielkie szczęście spotkać na swojej drodze życiowej takiego profesora, jak Eugenia Umińska, która...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dowcipne, ale to zbiór ciekawostek i osobliwości bez jakiejś większej syntezy, a wulgarny i nieprawdziwy tytuł wywołuje we mnie sprzeciw. Czy jest coś specjalnie odkrywczego w tym, że wytkniemy ludzkości różne błędy? W każdym razie zdecydowanie spodziewałem się czegoś lepszego.

Dowcipne, ale to zbiór ciekawostek i osobliwości bez jakiejś większej syntezy, a wulgarny i nieprawdziwy tytuł wywołuje we mnie sprzeciw. Czy jest coś specjalnie odkrywczego w tym, że wytkniemy ludzkości różne błędy? W każdym razie zdecydowanie spodziewałem się czegoś lepszego.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka napisana dobrym językiem, w amerykańskim stylu, bez ciężkiego naukowego żargonu, za to ze sporym poczuciem humoru (co może zaskakiwać, mając na uwadze jej niewesołą tematykę) i dystansem autora do siebie samego. Szkoda, że tak ciekawa treść nie dostała należytej oprawy graficznej (książka została zaopatrzona w brzydkie czarno-białe fotografie) i opracowania redakcyjnego - tekst razi licznymi błędami ortograficznymi i literówkami, co nie powinno się zdarzyć w profesjonalnie wydanej publikacji i stąd też u mnie ocena dobra, a mogłoby być nawet o dwie gwiazdki więcej.

Książka napisana dobrym językiem, w amerykańskim stylu, bez ciężkiego naukowego żargonu, za to ze sporym poczuciem humoru (co może zaskakiwać, mając na uwadze jej niewesołą tematykę) i dystansem autora do siebie samego. Szkoda, że tak ciekawa treść nie dostała należytej oprawy graficznej (książka została zaopatrzona w brzydkie czarno-białe fotografie) i opracowania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dla mnie "Taksim" Andrzeja Stasiuka jest apoteozą często wyśmiewanej i lekceważonej prowincji. Nie znajdziemy tu wielkich miast i wielkiej geopolityki, są zapomniane przez Boga i ludzi obrzeża europejskiej cywilizacji - ulubione przez Stasiuka pogranicze polsko-słowacko-węgiersko-ukraińsko-rumuńskie. Bohaterami powieści są wyłącznie prości ludzie, przede wszystkim sam narrator, którego oczami oglądamy ten świat. Stąd też niewyszukany, a nierzadko nawet wulgarny język i takież też przeważnie potrzeby: zarobienie kilku złotych (euro, lejów itp.), ogrzanie się przy piecu, wypicie samogonu czy taniej słowackiej wódki lub wypalenie paczki przemyconych z Ukrainy szlugów (papierosy - których osobiście nie znoszę - są zresztą w tej powieści wszechobecne i palą je absolutnie wszyscy, z wyłączeniem chyba tylko świń, psów i kotów). I tu jednocześnie kryje się dziwny urok tej powieści, bo ta przaśna i kompletnie mi obca bazarowo-jarmarkowa rzeczywistość jest tak pokazywana i z taką dziwną nostalgią, a może nawet czułością opisywana, że czytając książkę się nie nudzę, a wiele uwag i spostrzeżeń jest tak kapitalnych, że aż chciałbym je gdzieś zanotować. Jakież to zupełnie inne ujęcie prowincji niż w recenzowanej już przeze mnie wcześniej Szczerkowej "Siódemce".

Dla mnie "Taksim" Andrzeja Stasiuka jest apoteozą często wyśmiewanej i lekceważonej prowincji. Nie znajdziemy tu wielkich miast i wielkiej geopolityki, są zapomniane przez Boga i ludzi obrzeża europejskiej cywilizacji - ulubione przez Stasiuka pogranicze polsko-słowacko-węgiersko-ukraińsko-rumuńskie. Bohaterami powieści są wyłącznie prości ludzie, przede wszystkim sam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Odradzam tą obyczajową powieść wszystkim tym, którzy zachęceni zamieszczonym tutaj opisem wydawcy spodziewają się jakichś sensacji związanych z działalnością Mosadu, czy nie daj Boże czegoś na kształt Jamesa Bonda, czyli np. pościgów, bijatyk i gwałtownych zwrotów akcji. Nic z tych rzeczy. Ten wątek oczywiście pojawia się w powieści, ale stanowi bardziej pretekst do odmalowywania przeżyć głównego bohatera, niż cel sam w sobie. Również polityczna rzeczywistość Izraela lat 70. i 80. XX wieku jest jakby na uboczu. W książce Amosa Oza niewątpliwym atutem są bardzo ładne opisy przyrody. Również opisywanie postaci i zdarzeń jest bardzo pieczołowite. Niestety mnie osobiście ta książka nie porwała przede wszystkim z dwóch powodów - akcja toczy się bardzo wolno i to żółwie tempo momentami mocno nuży, tak że nieraz łapalem się na tym, że mówiłem w myślach do autora: dawaj coś nowego i przestań już bez końca ględzić o historii z dostawcą gazet, o sadzeniu i pielęgnacji roślin, czy porządkach domowych. Do tego jeszcze nie wzbudziła mojej sympatii postać głównego bohatera, z którego punktu widzenia jest opisywana cała rzeczywistość. Facet - emerytowany (lub w stanie spoczynku) agent izraelskich służb specjalnych - ma ewidentnie problemy z okazywaniem uczuć, jest mocno introwertyczny i zatopiony we własnych myślach, tudzież lękach. To wszystko rzutuje na jego kontakty z otoczeniem, głównie z matką, córką i teściową.

Odradzam tą obyczajową powieść wszystkim tym, którzy zachęceni zamieszczonym tutaj opisem wydawcy spodziewają się jakichś sensacji związanych z działalnością Mosadu, czy nie daj Boże czegoś na kształt Jamesa Bonda, czyli np. pościgów, bijatyk i gwałtownych zwrotów akcji. Nic z tych rzeczy. Ten wątek oczywiście pojawia się w powieści, ale stanowi bardziej pretekst do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy łatwe jest życie w cieniu geniusza swojego ojca? Czy można się wybić na niezależność, kiedy absolutnie wszyscy porównują cię z twoim rodzicem? Na te pytania starał się odpowiedzieć Mieczysław Szlezer, pisząc biografie synów Mozarta, gdzie można też znaleźć takie "smaczki", jak np. rozważania na temat prawdziwego ojcostwa Franza Xavera Mozarta. Autor rozprawia się też z kilkoma rozpowszechnionymi mitami na temat Wolfganga Amadeusza Mozarta, jak np. kwestią ubogiego pochówku. Podkreślona została również wielka rola Konstancji Mozart (Nissen) w rozpropagowaniu (dzisiaj napisalibyśmy promocji) twórczości jej pierwszego męża. To w dużej mierze dzięki tej dzielnej kobiecie nazwisko Mozarta jest znane absolutnie wszystkim i zostało wykorzystane nawet do promocji słodyczy (kto był w Austrii, ten wie o czym piszę). A przy okazji mamy tutaj jeszcze dobrze opisany, a stosunkowo mało znany wątek polski w biografii młodszego syna Mozarta, a więc jego wieloletnie związki z położoną na rubieżach Cesarstwa Austriackiego Galicją i Lwowem.

Czy łatwe jest życie w cieniu geniusza swojego ojca? Czy można się wybić na niezależność, kiedy absolutnie wszyscy porównują cię z twoim rodzicem? Na te pytania starał się odpowiedzieć Mieczysław Szlezer, pisząc biografie synów Mozarta, gdzie można też znaleźć takie "smaczki", jak np. rozważania na temat prawdziwego ojcostwa Franza Xavera Mozarta. Autor rozprawia się też z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wybitnie śmieszne. Do tego urocze niby-prościutkie a jakże wymowne rysunki. Jedna z fajniejszych lektur dzieciństwa.

Wybitnie śmieszne. Do tego urocze niby-prościutkie a jakże wymowne rysunki. Jedna z fajniejszych lektur dzieciństwa.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka to niezwykła, bo autor nie jest pisarzem, lecz wybitnym alpinistą i himalaistą, choć stwierdzenie, że jest alpinistą i himalaistą też nie do końca wyjaśnia, kim jest Wojciech Kurtyka, bo jest on też mistykiem gór, chodzącym własnymi drogami i nie poddającym się modnym trendom w działalności górskiej jak np. pogoń za kompletowaniem ośmiotysięczników lub tzw. Korony Ziemi. Ale książka ta nie jest też literaturą faktu, jak w przypadku skądinąd świetnie napisanych książek Anny Czerwińskiej z cyklu "Górfanka", czy już klasycznego "Mojego pionowego świata" Jerzego Kukuczki. Jest tutaj trochę faktów z życia Kurtyki, podanych zresztą dość dyskretnie i subtelnie (np. często opisywane postacie ukrywają się pod pseudonimami typu Cadyk, czy Jakubek i ktoś, kto nie zna dobrze środowiska tzw. wyznawców, czyli krakowskich wspinaczy i alpinistów, zapewne ni w ząb nie będzie wiedział, o kim konkretnie jest mowa), ale chyba głównym tematem całej powieści, a może raczej rozbudowanego eseju, bo trudno tę książkę wtłoczyć w jeden konkretny gatunek, jest zmaganie się ze sobą i swoimi słabościami (słynny Dżem), a pretekstem do ich opisywania są intensywne przygotowania do pokonania na żywca (czyli bez asekuracji) tytułowej trasy wspinaczkowej w Dolinie Bolechowickiej pod Krakowem. Całość uzupełniają piękne grafiki autorstwa Łucji Całki-Pydy. Kapitalna, ale też nie zawsze łatwa lektura. Szkoda tylko, że dawno już został wyczerpany nakład tej książki, nie ma dostępnego ebooka i zainteresowani lekturą muszą jej szukać nieraz w nawet dość odległych bibliotekach (nie jest to wszak modny bestseller). Wydawco - bierz się do roboty! Prosimy o 2 wydanie papierowe lub choćby o wersję elektroniczną!

Książka to niezwykła, bo autor nie jest pisarzem, lecz wybitnym alpinistą i himalaistą, choć stwierdzenie, że jest alpinistą i himalaistą też nie do końca wyjaśnia, kim jest Wojciech Kurtyka, bo jest on też mistykiem gór, chodzącym własnymi drogami i nie poddającym się modnym trendom w działalności górskiej jak np. pogoń za kompletowaniem ośmiotysięczników lub tzw. Korony...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zacznijmy od tego, że wbrew chwytliwemu tytułowi książka ta stawia raczej więcej pytań, niż daje odpowiedzi. Niektóre rozdziały są tak trudne (np. rozważania o czarnych dziurach i czasie), że recenzowanie ich wymagało by od autora recenzji ogromnej wiedzy z zakresu fizyki teoretycznej i teorii względności, więc było by z mojej strony zarozumialstwem mocniej je oceniać, a zwłaszcza krytykować i mówiąc krótko - mózg mi staje, gdy zastanawiam się nad tymi kwestiami, bo one są zaiste trudne do zrozumienia i wyobrażenia. Jeżeli chodzi o pozostałe, nieco prostsze, co nie znaczy, że proste zagadnienia, to zwraca uwagę niepokój autora o przyszłość ludzkości w kontekście postępującego przeludnienia i wyczerpywania się zasobów naturalnych, tudzież rosnącego zanieczyszczenia środowiska i ilości dwutlenku węgla w atmosferze. Jednym z remediów na tę sytuację jest dla Hawkinga eksport ludzkości na inne planety w naszym układzie słonecznym (nasz Księżyc, Mars itp.) oraz do innych układów planetarnych, a może nawet do odległych galaktyk. W kontekście trudności jakie mamy w tym względzie do pokonania, które zresztą wylicza sam autor, wydaje mi się, że Stephena Hawkinga mocno poniósł tutaj optymizm, gdyż moim zdaniem w obecnej tj. biologicznej postaci ludzie w żaden sposób nie nadają się do dalekich podróży w kosmosie, który jak wiadomo zupełnie nie sprzyja naszemu życiu. No chyba, że nasze umysły zostaną zaimplementowane w jakichś maszynach, które będą zdolne do samo-naprawy i replikacji, to wtedy oczywiście wiele barier, jak problemy z tlenem, wodą i pożywieniem oraz zagrożenia ze strony promieniowania kosmicznego itp. zostaną zwyczajnie wyeliminowane. Ale czy ktoś z nas chciałby bytować właśnie w takiej postaci? Na to pytanie musicie sobie odpowiedzieć sami. Niemniej jednak patrząc na sytuację życiową samego autora (postępująca choroba i jego heroiczna walka o zachowanie choćby tylko samych władz umysłowych, uzależnienie od maszyn - wózka inwalidzkiego i komputera-syntezatora mowy), która w jakiś sposób odzwierciedla sytuację ludzkości wobec przytłaczającego ogromu kosmosu i zagrożeń, jakie na nas w nim czyhają, wydaje mi się, że wiele problemów jeszcze uda się nam rozwiązać, z tym zastrzeżeniem, że już dzisiaj musimy zacząć myśleć i brać odpowiedzialność za naszą planetę i postępowanie ludzkości. Bo jak nie my, to kto?

Zacznijmy od tego, że wbrew chwytliwemu tytułowi książka ta stawia raczej więcej pytań, niż daje odpowiedzi. Niektóre rozdziały są tak trudne (np. rozważania o czarnych dziurach i czasie), że recenzowanie ich wymagało by od autora recenzji ogromnej wiedzy z zakresu fizyki teoretycznej i teorii względności, więc było by z mojej strony zarozumialstwem mocniej je oceniać, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak się zastanawiam o czym jest ta powieść i chyba jest ona przede wszystkim powieścią o kłamstwach i oszustwach. Kłamstwach i oszustwach, które powodują lawinę kolejnych kłamstw i oszustw, która w pewnym momencie musi się rozsypać w dramatyczny sposób. Nie do końca rozumiem natomiast co ciągnie zamożnego, żonatego i dobrze ustawionego w życiu szwedzkiego oficera marynarki wojennej ze Sztokholmu do samotnej, biednej, brudnej i cuchnącej (tak jest przedstawiona na kartach powieści) kobiety ze skalistej wyspy. Oczywiście może to być zwyczajna żądza, ale czy takie wyjaśnienie jest wystarczające, żeby wytłumaczyć wszystkie działania podjęte przez bohatera? Bo jeśli nie ona, to co? Ucieczka od cywilizacji do dzikiej i w sumie nieprzyjaznej natury? Pragnienie radykalnej odmiany swojego życia? A może wszystko po trochu? Jakoś dużo łatwiej w każdym razie zrozumieć mi motywację tejże kobiety, która po prostu chce się wyrwać z ciężkiego do życia miejsca, w którym utknęła po śmierci męża.

Tak się zastanawiam o czym jest ta powieść i chyba jest ona przede wszystkim powieścią o kłamstwach i oszustwach. Kłamstwach i oszustwach, które powodują lawinę kolejnych kłamstw i oszustw, która w pewnym momencie musi się rozsypać w dramatyczny sposób. Nie do końca rozumiem natomiast co ciągnie zamożnego, żonatego i dobrze ustawionego w życiu szwedzkiego oficera marynarki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To historia chorobliwej zazdrości małżeńskiej, która prowadzi do zbrodni. Jest duszna emocjonalnie i dość ciężko się ją czyta. Sam rozwój akcji bardzo mi się podobał, natomiast rozczarowało mnie nieco zakończenie, które przybiera w moim odczuciu nieco teatralny charakter. Czy do łoża umierającej będzie się wzywać mordercę? Czy ktoś ciężko raniony nożem będzie miał czas na wygłaszanie całych kwestii? Czy wreszcie morderca mógł uniknąć kary śmierci w XIX-wiecznej carskiej Rosji, zwłaszcza że dowody zdrady były raczej dość wątłe? Na marginesie chciałbym zwrócić uwagę na historię związaną z powstaniem tytułowej "Sonaty Kreutzerowskiej" op. 47 Ludwiga van Beethovena. Otóż pierwotnie miała być zadedykowana wybitnemu skrzypkowi częściowo polskiego pochodzenia George Polgreenowi Bridgetowerowi, który dokonał prawykonania dzieła. Niestety jak to czasem bywa Beethoven i Bridgetower pokłócili się o... kobietę (prawdopodobnie damę serca Beethovena - Giuliettę Guicciardi), o której Bridgetower raczył się źle wyrazić podczas jednego zakrapianego alkoholem przyjęcia. No i Beethoven podarł dedykację i zadedykował "Sonatę" francuskiemu skrzypkowi Rodolphe Kreutzerowi. Jak na ironię, Kreutzer nie przyjął "Sonaty" i nigdy jej nie wykonał, a podobno nawet źle się o niej wyrażał. Nie wiem, czy historia ta była znana Tołstojowi, ale jak widać tu też u podłoża legł spór o kobietę.

To historia chorobliwej zazdrości małżeńskiej, która prowadzi do zbrodni. Jest duszna emocjonalnie i dość ciężko się ją czyta. Sam rozwój akcji bardzo mi się podobał, natomiast rozczarowało mnie nieco zakończenie, które przybiera w moim odczuciu nieco teatralny charakter. Czy do łoża umierającej będzie się wzywać mordercę? Czy ktoś ciężko raniony nożem będzie miał czas na...

więcej Pokaż mimo to