rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Harmonia została zaburzona, ziemia napęczniała złem, a po jej powierzchni poza grupą kilkudziesięciu osób przechadzały się jedynie istoty przypominające kiedyś ludzką rasę, których mózgi zostały splądrowane i doszczętnie skonsumowane przez szalejący wirus. W środku skażonej ziemi odnaleźć jednak można trochę pozytywnej energii i ciepła. Grupa naukowców, którzy pracowali niegdyś w bazie badawczej naruszonej przez Głodnych, zmuszona była wybrać się w samotną ucieczkę z dala od zdobytej twierdzy. Wśród ludzi znajdował się obiekt badawczy, okrzyknięty w celach orientacyjnych obiektem numer jeden. Przedmiotem zarówno fascynacji jak i grozy była Melanie – mała dziewczynka, niezwykle inteligentna i sprytna. Jej inspiracją była mitologiczna Pandora, której poczynania ją pasjonowały. Melanie pamięta tylko świat w swojej chłodnej celi. Pamięta bazę, lekcje z ukochaną Helen, która była w jej marzeniach jej mentorem, można rzec, pełniła rolę matki. Naukowcy i pracownicy traktowali ją przedmiotowo, nie przywiązując wagi do faktu, iż mają przed sobą małe dziecko. Nagle świat stanął przed nią otworem, ale czy zdołała skorzystać z możliwości jego poznania?


Losy wszystkich przedstawionych bohaterów splotły się w ciekawą historię nieustającej wędrówki. Sięgając po książkę warto zadać sobie szereg pytań. Niełatwo wyobrazić sobie świat, w którym już nic nie jest pewne, gdzie nie ma miejsca na ukrywanie się i ucieczkę, gdyż w każdym miejscu na ziemi można zginąć lub co gorsze zostać zainfekowanym.


Powieść, według zapisu na okładce, została okrzyknięta wstrząsającym i poruszającym thrillerem. W mojej opinii zostało to przerysowane. Owszem, historia jest w pewnym sensie oryginalna i może wywołać wzruszenie, a nawet budzić odrazę, ale w porównaniu do innych lektur o tematyce zombie nie odznacza się znaczną oryginalnością. Treść przedstawiona jest w narracji trzecioosobowej. Jak można wywnioskować z tytułu książki, autor nawiązuje do greckiego mitu o puszce Pandory, która to przyniosła światu szereg nieszczęść. Świat przedstawiony został skażony przez specyficznie mutującego grzyba – Ophiocordyceps unilateralis. W trakcie trwania akcji dokładnie dowiadujemy się, co spowodowało zagładę oraz jaką naukowcy postawili tezę. Jednak sam proces badania genów głodu nie jest najważniejszy. W powieści dzieje się o wiele więcej. Przelane są emocje, podsumowane zostaje ludzie życie, a czytelnika nurtuje mała Melanie, która jest przewodnim akordem treści książki. Mimo, iż lektura nie zachwyca fenomenem i nie wnosi zbyt wiele nowości w świat fantasy, warto po nią sięgnąć ze względu na ciekawy styl i przesłanie. Na pewno żaden czytelnik nie zawiedzie się, gdyż warto poświęcić chwilę uwagi temu rozpadającemu się środowisku, chociażby z uwagi na ciekawe przedstawienie małego dziecka, które zmieniło diametralnie zaufanie i pogląd osób dorosłych z nią przebywających.

Harmonia została zaburzona, ziemia napęczniała złem, a po jej powierzchni poza grupą kilkudziesięciu osób przechadzały się jedynie istoty przypominające kiedyś ludzką rasę, których mózgi zostały splądrowane i doszczętnie skonsumowane przez szalejący wirus. W środku skażonej ziemi odnaleźć jednak można trochę pozytywnej energii i ciepła. Grupa naukowców, którzy pracowali...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kostuszka znaczy śmierć?

Carla Mori, autorka książki wprowadziła ponownie w literacką przestrzeń temat często opisywany i poruszany, porównywany w innych pozycjach nie tylko polskiej, ale również światowej literatury. Swoją opowieścią nawiązuje trochę do świata i bohaterów „Dziewczyny z sąsiedztwa” Jacka Ketchuma. Obiektem skupienia w tej trudnej lekturze staje się polska częstochowska społeczność. Czy tytułowa Kostuszka poradzi sobie z tragedią, z jaką przyjdzie jej żyć?

Czesław Niemen w swojej piosence śpiewał: „Dziwny jest ten świat, gdzie jeszcze wciąż mieści się wiele zła”. Jak to jest, że ludzie wyrządzają sobie tyle krzywd. Czy zawsze dopadnie ich sprawiedliwość i wróci do nich karma za wyrządzone krzywdy?

Krótko o treści

Ośmioletnia Konstancja Brzostowska wiedzie spokojne życie z rodzicami, w miłości i harmonii. Mieszkają na południu Anglii. Układają sobie życie z dala od krewnych, z którymi nigdy nie dogadywali się zbyt dobrze. Jedyną rodziną jaką mają, są oni sami. Harmonia zostaje zaburzona w dniu, gdy Anna Brzostowska, matka małej Kostuszki (bo tak zwykli nazywać Konstancję) zostaje brutalnie zamordowana w swoim własnym domu. Podejrzenia od razu padają na jej męża, który trafia do aresztu. Jedynym racjonalnym wyjściem dla uwięzionego w areszcie ojca jest odesłanie dziecka do żyjącej w Polsce rodziny, w celu uniknięcia oddania małej w ręce opieki społecznej. Konstancja wyjeżdża do Polski, trafia do Częstochowy, do obcego miejsca i obcych dla niej ludzi. Dotknięta traumą musi zaadoptować się w nowym domu, pozbawiona dwojga rodziców. Życie Kostuszki jest pełne bólu, rozterek. Jest ciągłą walką z wiatrakami. Dziecko jest bezbronne i zdaje sobie sprawę, że musi przetrwać wszystko, gdyż nie ma dokąd pójść.

Stereotyp w polskim społeczeństwie

Autorka książki świetnie zarysowała obraz okrucieństwa, bólu i bezbronności. Ukazała częstochowskie osiedle, którego mieszkańcy są obojętni dla siebie. Pokazała stereotypy ludzi, którzy na pokaz brną do Boga i padają przed ołtarzem, ukrywając tak naprawdę twarz za maską obłudy, gdyż po powrocie do domów stają się przepełnionymi grzechem i okrucieństwem tyranami. Nie ma dla nich raju, nie ma miejsca na zbawienie. Autorka wyraźnie ujęła sylwetkę tak zwanych „Moherowych Beretów”, których każdy w polskim społeczeństwie zna z fałszywej bogobojności.

Wielowątkowość

Powieść odznacza się wielowątkowością. Przeplatają się kolejno losy Józefy i Cecylii, których życie opiera się na okiennych obserwacjach osiedlowego społeczeństwa i na wytykaniu błędów wszystkim wokół, nie spoglądając na samych siebie. W kolejnych rozdziałach pojawiają się także inni bohaterowie, a w raz z nimi także narracja pierwszoosobowa. Całość jest czytelna i nie panuje żaden chaos. Bohaterowie cechują się wyraźnym charakterem, a styl i język jest wyrazisty i dobitny, odpowiedni do opisywanych sytuacji.

Kostuszka to horror z udziałem ludzi, bo to człowiek jest najbardziej przerażającym monstrum, które jest w stanie wyssać całą energię i resztki życia. Pojawia się delikatny wątek paranormalny i wyraźne nawiązanie do mitologii słowiańskiej. Warto właśnie mieć na uwadze ten zabieg, aby nie odebrać czegoś zbyt dosłownie.

Ważyła myszka kaszkę, ważyła…

Cenionym przeze mnie zabiegiem jest także fakt, iż książka naprawdę przeraża. Akcja skupia się na dziecku, a zawsze w przypadku, gdy pojawia się dziecko, to występuje też groza. W książce wystąpiło także nawiązanie do dziecięcych wierszyków, co stanowi idealne dopełnienie do budowanego napięcia.

Można śmiało powiedzieć, że w „Kostuszce” poczujemy strach przez wielkie „S”. Żeby zrozumieć i przekonać się, jak zakończyły się losy niespełna dziewięcioletniej dziewczynki, należy sięgnąć po ten dobry kawałek polskiej literatury. Czasami dobrze wpaść na takie powieści, aby otworzyć oczy na otoczenie wokół nas i wyjść ze swojego ciasnego umysłu.

www.lirycznarzeczywistosc.blogspot.com

Kostuszka znaczy śmierć?

Carla Mori, autorka książki wprowadziła ponownie w literacką przestrzeń temat często opisywany i poruszany, porównywany w innych pozycjach nie tylko polskiej, ale również światowej literatury. Swoją opowieścią nawiązuje trochę do świata i bohaterów „Dziewczyny z sąsiedztwa” Jacka Ketchuma. Obiektem skupienia w tej trudnej lekturze staje się polska...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Powieść Tarryn Fisher szokuje od pierwszych stron. Czytelnik asocjuje autorkę z powieściami młodzieżowymi, z wątkiem love story, z lekkością, romantyzmem, namiętnością i idealnym rozwiązaniem na szare popołudnie. Odwróćcie ten schemat o 180 stopni i z takim podejściem chwyćcie do rąk Margo. Piękna, enigmatyczna okładka przemawia do czytelnika i kusi. Prawdziwym kusicielem jest natomiast bogata treść, która idealnie mieści się na 350 stronach. Tyle wystarczy, by spojrzeć na życie z drugiej perspektywy i przez kilka nocy mieć w głowie wybrzmiewające zakończenie.

Światem przedstawionym jest miasteczko Bone w stanie Waszyngton. Z pierwszej perspektywy szare, nudne i przytłaczające, z kolejnej zaś przerażające i wołające o pomoc. Miejsce, w którym ludzie żyją jak pionki, nie ma nad nimi żadnej opatrzności, nie ma także do kogo się zwrócić. Mieszkanką tej anomalii jaką jest Bone jest Margo. Mieszka wraz z matką prostytutką w starym, zapleśniałym domu, który nazywa Pożeraczem. Właściwie tak się on dosłownie przedstawia: w każdym zakamarku czyha zło, a mury domu wysysają z człowieka całą witalność. Życie nastoletniej Margo jest schematem, codziennie odprawia swój rytuał. Matka prowadzi w domu spotkania towarzyskie, nie opiekując się własnym porzuconym dzieckiem. Margo ma trudne życie. Nie zna ojca, z matką jej kontakt ogranicza się do kilku słów dziennie. Sama musi zarobić na życie, by przeżyć kolejne dni.

Jej życie nabiera nieco większego tempa, gdy zacieśnia relacje z niepełnosprawnym sąsiadem – Judah, którego zna całe życie, aczkolwiek dotychczas nie zwracali na siebie szczególnej uwagi. Dzięki przyjaźni z chłopakiem zaczyna „żyć” intensywniej. Naturalny rytm codzienności zaburza śmierć znajomej dziewczynki, Nevah, która po tygodniach poszukiwań okazuje się być martwa. Siedmioletnie dziecko pada ofiarą brutalnego morderstwa. Wtedy do akcji wkraczają razem Margo i Judah, którzy prowadzą prywatne śledztwo.

Margo wpada w stworzony przez siebie zabójczy pęd, którego nie łatwo zatrzymać. Wyniszcza ją i prowadzi do tragicznych konsekwencji. Dziewczyna działa z planem, którego kurczowo się trzyma. Jej życie przeistacza się w gonitwę za wyznaczonym celem. Wyznaje zasadę „oko za oko, krzywda za krzywdę, ból za ból”.

Bone to mdłe i ohydne miejsce. Można je przyrównać do kręgu piekielnego, którego mieszkańcy noszą w sercu grzechy. Nikt nie jest czysty, nikt nie jest bez winy. Ludzie nawet nie chcą normalności. Ich codzienność to niezmienny nurt, który porywa ich w kierunku zła. Człowiek wychowujący się w tym miasteczku nie ma racji bytu, nie może osiągnąć szczęścia, bo jest ono z góry skazane na porażkę. Wcale nie przypadkowo Autorka książki wybrała stan Waszyngton w Stanach Zjednoczonych. Jeśli zagłębimy się w wiadomości na temat tego miejsca, szybko zorientujemy się, iż jest to stan słynący z zabójstw, ze straszliwych morderstw. Resztę informacji przyniesie historia zagubionej Margo.

Powieść Tarryn Fisher szokuje od pierwszych stron. Czytelnik asocjuje autorkę z powieściami młodzieżowymi, z wątkiem love story, z lekkością, romantyzmem, namiętnością i idealnym rozwiązaniem na szare popołudnie. Odwróćcie ten schemat o 180 stopni i z takim podejściem chwyćcie do rąk Margo. Piękna, enigmatyczna okładka przemawia do czytelnika i kusi. Prawdziwym kusicielem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Nie chciał tylko odkrywać, ale również być odkrywanym. Musiał się pogodzić z tym, że kocha Clarice, ale równocześnie chciał także być kochanym” (R. Montes - Dziewczyna w walizce)

Wszystko ma swoją cenę i powinno mieć swój kres. Czy w tym przypadku sprawiedliwość zostanie wymierzona?

Raphael Montes, brazylijski pisarz, o którym zrobiło się głośno, gdy „Dziewczyna w walizce” ujrzała światło dzienne i wstrząsnęła rynkiem. Trzeba przyznać, iż bardzo sprawny język i bogato naszpikowane epitetami zdania przyczyniły się do sukcesu tej brutalnej pozycji. Słowa żyły na stronicach książki, obrazy były jasne i można było naprawdę to poczuć, jak fala skrajności przelewa się z papieru do myśli czytelnika. Montes użył licznych wulgaryzmów, dzięki czemu całość została podsycona i jeszcze bardziej realna. Przerażenie i strach oraz obrzydzenie i trwoga stały się nieodłącznym elementem całej układanki, aż po ostatnią stronę.

Historia przybliża nam młodego studenta medycyny, który wyróżnia się w gronie rówieśników i w pewien sposób zachwyca kierunkiem studiów kształcących go do roli patologa. Młody Teo Avelar jest wyobcowany, to samotnik, który wiedzie spokojne życie. Nie ma przyjaciół, partnerki, mieszka z matką poruszającą się na wózku inwalidzkim. Teo wie, że jego zainteresowania, pasje i zboczenia odbiegają od normy, ale mimo wszystko spełnia się przy badaniach zwłok, które są nieodłącznym elementem kształcenia podczas przebiegu studiów.

Życie młodego mężczyzny obraca się o 360 stopni, gdy Patricia (matka chłopaka) prosi go o udział w barbecue, chcąc wyciągnąć syna z domu. Na przyjęciu pojawia się kobieta, młoda i bardzo odważna, dla której żadne używki nie są niczym nowym, język nie stroni od wulgaryzmów, a samo jej zachowanie pozostawia wiele do życzenia. Stykają się dwa absolutnie różne światy – spokój Teo i rozwiązłość Clarice, dwa przeciwległe bieguny. Dziewczyna zdaje się dobrze bawić i w ramach upojenia całuje chłopaka w usta. Ten pocałunek nie miał żadnego znaczenia... w opinii głównego bohatera było całkiem inaczej.

Zaczyna się prześladowanie, tworzenie chorych sytuacji i myśli. Bohater zatraca się. Stan zadurzenia sięga maksimum do tego stopnia, że zdaje się traktować miłość jako przedmiot, który musi posiadać, a nie jako uczucie. Wyobraźcie sobie studenta medycyny, komplet specjalistycznych skalpeli i noży, a wyobraźnia sama poprowadzi Was do najgorszych myśli. Świat Teo i Clarice przewracają się do góry nogami. Nie trudno nie mieć gęsiej skórki, gdy brniemy dalej przez toksyczny związek dwójki młodych ludzi. Teo posuwa się dalej i dokonuje nieodwracalnych czynów, nie mając przy tym nawet minimum wyrzutów sumienia. Zdaje się, że morale zostawił już dawno za sobą i działa według bestialskiego planu. Im dalej brniemy przez kolejne rozdziały, tym większego szoku doznajemy. W pewnym momencie następuje krótki zwrot akcji. Sytuacja obraca się na kilka chwil, a czytelnik nadal z szeroko otwartą buzią chłonie kolejne strony, nie dowierzając temu co go dalej czeka.

Historia jest patologiczna. To jest miłość poprzez łzy, poprzez ból, chorobę, cierpienie. Toksyczna i nieracjonalna miłość, która nie pozwala zmrużyć oka. Każda pojedyncza kartka niesie za sobą nową grozę, nie pozwala długo zapomnieć, a język odpowiednio dopasowany do opisywanych sytuacji powoduje, że skóra cierpnie, a włosy same stają dęba.

Zakończenie jest kwintesencją obrzydzenia i trwogi, jakiej przez całą powieść doświadczaliśmy. Tętno nie spada nawet na sekundę, a wewnątrz panuje niepokój i złość. Chciałoby się dopisać historię, wymierzyć odpowiednią sprawiedliwość, ale niestety zamierzonych skutków już zmienić się nie da.

Muszę naprawdę przyznać, że Montes nie tylko poruszył wyobraźnię, ale także pozwolił zastanowić się nad sensem życia i docenić je. Pozostawił czytelnika z otwartą tezą, aby każdy sam, wewnętrznie odpowiedział sobie na nią zgodnie z własnym rozumem. Jestem nie tylko zachwycona, ale także poruszona dotkliwością tej historii i z wielką chęcią sięgnę po kolejne tytuły Raphaela Montesa, gdy tylko się ukażą.

„Nie chciał tylko odkrywać, ale również być odkrywanym. Musiał się pogodzić z tym, że kocha Clarice, ale równocześnie chciał także być kochanym” (R. Montes - Dziewczyna w walizce)

Wszystko ma swoją cenę i powinno mieć swój kres. Czy w tym przypadku sprawiedliwość zostanie wymierzona?

Raphael Montes, brazylijski pisarz, o którym zrobiło się głośno, gdy „Dziewczyna w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Będzie sławny. Stanie się legendą. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby odtąd ten dzień nazywano Dniem Harry’ego Pottera (…) będą o nim pisać książki (… ) każde dziecko będzie znało jego imię! ~ Profesor McGonagall

Harry Potter, czyli chłopiec, który cudem przeżył.

Harry Potter i Kamień Filozoficzny to pierwszy tom opowieści o młodym chłopcu, synu poważanych czarodziei, którzy w trosce o los dziecka poświęcili swoje życie i padli ofiarą potężnego czarnoksiężnika – Lorda, którego imienia nie wolno było głośno wymawiać – Voldemorta: pana Śmierci, okrutnego złoczyńcę, pastwiącego się nad krzywdą innych, słabszych od siebie ludzi magicznego pochodzenia.

Piękną, a zarazem smutną opowieść rozpoczyna wstęp do historii naszego bohatera. Autorka przybliża nam miejsce i rodzinę, w które wychowuje się to nadzwyczajnie nieświadome niczego dziecko ze znamieniem na czole w kształcie błyskawicy. Łatwego życia nigdy nie ono nie miało. Zostało przygarnięte przez jedyną rodzinę jaką znał – Państwa Dursleyów, drwiących i fałszywych ludzi. Przygnębiającym faktem było to, że nie miał gdzie się podziać, a przecież Ciocia Petunia, siostra jego matki, była jego jedyną deską ratunku. Szykanowany i niedoceniany Harry dorastał wśród mugoli (zwyczajnych ludzi, bez zdolności do wytwarzania magii), a jego żywot naznaczony był niewiedzą w stosunku do prawdziwego pochodzenia.

Wszystko zmienia się w dzień, gdy w dniu urodzin chłopca do chałupy, w której był więziony wpada nadzwyczajnie niewymiarowy mężczyzna, posłaniec z Hogwartu – szkoły magii i czarodziejstwa. Zaprawdę dziwne wydaje się to spotkanie. Życie Harrego nabiera powoli sensu, chociaż świat, który otworzył przed nim potężny gajowy, nie ułatwia chłopcu odnalezienie się i przyswojenie pewnych faktów, wydaje się fikcyjną wędrówką.

Od tego momentu rozpoczyna się prawdziwa przygoda, której w głębi duszy pozazdroszczę Harry’emu. Młody chłopiec ma przed sobą fascynujący okres, ale także ryzykowne życie, albowiem nie wie do końca, jakie konsekwencje niesie za sobą jego nazwisko.

Pełna przygód i ryzyka książka opatrzona została inspirującym światem magii. Czytelnik stopniowo przyswaja fantastyczne nazewnictwo. Podczas lektury poznamy, kim są mugole, gobliny, do czego służy peleryna niewidka, kim jest Puszek i Norbert, ale także jaki sens niesie za sobą tytułowy Kamień Filozoficzny.


Piękna, sentymentalna podróż nie pozwala poprzestać na jednym tomie. Zapraszam na dalszą wędrówkę po świecie Harrego.

„Będzie sławny. Stanie się legendą. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby odtąd ten dzień nazywano Dniem Harry’ego Pottera (…) będą o nim pisać książki (… ) każde dziecko będzie znało jego imię! ~ Profesor McGonagall

Harry Potter, czyli chłopiec, który cudem przeżył.

Harry Potter i Kamień Filozoficzny to pierwszy tom opowieści o młodym chłopcu, synu poważanych czarodziei,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

(…) Zaprojektowałem sobie nowe nazwisko i wiedziałem, że będą się je bali wymawiać wszyscy czarodzieje, kiedy stanę się największym czarownikiem na świecie! (…)

Kontynuacja determinującej przygody Harrego i jego przyjaciół, którzy muszą stawić czoła nowym zagrożeniom czyhającym na nich w samym sercu Hogwartu.

Drugą część otwiera scena w domu Dursleyów, gdzie Harry spędza wakacyjną przerwę. Nieoczekiwanym gościem tytułowego bohatera staje się domowy skrzat, który przybył, aby ostrzec młodego czarodzieja przed niebezpieczeństwami w świecie magii, tym samym przekonując go, aby nie wracał już do szkoły magii i czarodziejstwa. Splot wydarzeń nie pozwala jednak Harremu zrezygnować ze szkoły i zdeterminowany, lekceważąc ostrzeżenie Zgredka (szkaradnego skrzata) będzie starał się do niej wrócić. Nie wszystko idzie tak łatwo, jakby oczekiwał, gdyż jego wujostwo staje jemu naprzeciw. Z pomocą przybywa Ron, lewitując przy oknie pokoju na piętrze w mugolskim samochodzie wyposażonym w odrobinę magii. Jak można się domyśleć posiadając wiedzę z pierwszego tomu, używanie magii w świecie mugoli i poza szkołą jest zabronione, dlatego też bohaterowie będą musieli ponieść konsekwencje swoich czynów.

W Hogwarcie czekają zarówno miłe jak i niebezpieczne momenty w całorocznej edukacji. Pojawia się motyw tytułowej Komnaty Tajemnic, która hen pod fundamentami zamku kryje w sobie niepokojące oblicze. W szkole pojawia się także nowa, barwna postać – G. Lockharda, nowego nauczyciela obrony przed czarną magią. Czytelnik pozna nowe magiczne słowa, lokacje, zajrzy znowu do księgarni Esy i Floresy, będzie miał okazję poznać „Norę” Weasleyów i spadnie z miotły za pomocą zaczarowanego tłuczka, który nie poprzestanie, dopóki nie zmiecie wszystkiego ze swojej drogi. Szereg zdarzeń zbuduje stopniowo napięcie, którym główni bohaterowie muszą sprostać. Harry, który zaledwie łyknął magii, znowu stawi czoła twórcy jego blizny, tym razem w innym jego obliczu. A Zakazany Las...brrrr. Aż strach się bać, musicie przekonać się sami!

(…) Zaprojektowałem sobie nowe nazwisko i wiedziałem, że będą się je bali wymawiać wszyscy czarodzieje, kiedy stanę się największym czarownikiem na świecie! (…)

Kontynuacja determinującej przygody Harrego i jego przyjaciół, którzy muszą stawić czoła nowym zagrożeniom czyhającym na nich w samym sercu Hogwartu.

Drugą część otwiera scena w domu Dursleyów, gdzie Harry spędza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Świat spowity gęstą mgłą. Święta Bożego Narodzenia, deszczowa Anglia, zaprzęgi konne i stare, skrzypiące domy. Susan Hill przedstawia klasykę literatury grozy i buduje napięcie barwnymi epitetami, które czytelnikowi przybliżają całą opisaną tragedię.

„Kobieta w czerni” to melancholijna i trudna opowieść o stracie, o relacjach matki i dziecka oraz tragedii, jaką zostaje dotknięta tytułowa postać. Głównym bohaterem książki jest młody Arthur Kipp, pracownik kancelarii, który zostaje wysłany poza miasteczko do domu zmarłej wdowy. Podczas swojego pobytu w tym miejscu poznaje historię zarówno wdowy, jak i jej rodziny, a wszystkiego dowiaduje się ze znalezionych akt. Jednak to nie akta przerażają go do maksimum, ale niewyjaśnione zjawiska nawiedzające dom, moczary i małe odległe miasteczko.

Młody chłopak, starając się znaleźć racjonalne wytłumaczenie walczy ze swoim wewnętrznym lękiem, ale szybko zdaje sobie jednak sprawę, iż pojawiająca się kreatura ma powód, aby nawiedzać. Tajemnica nawiedzeń zostaje rozwiązana przez Artura i chociaż dla samej tytułowej „kobiety w czerni” kończy się szczęśliwie, tak zakończenie nie daje zasnąć.

Autorka sięgnęła po barwny, rozwlekły zasób słów. Opisy są długie, czasem zbyt wykańczające. Całość spowita jest tajemnicą i stopniowym budowaniem grozy, aż po ostatnie strony. Gwarantowane ciarki i przerażenie upewniły mnie, że warto raz jeszcze sięgnąć kiedyś po tę opowieść.

Świat spowity gęstą mgłą. Święta Bożego Narodzenia, deszczowa Anglia, zaprzęgi konne i stare, skrzypiące domy. Susan Hill przedstawia klasykę literatury grozy i buduje napięcie barwnymi epitetami, które czytelnikowi przybliżają całą opisaną tragedię.

„Kobieta w czerni” to melancholijna i trudna opowieść o stracie, o relacjach matki i dziecka oraz tragedii, jaką zostaje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tom III znów rozpoczynamy letnimi wakacjami u niezwykle irytującej rodziny Dursleyów, gdzie Harry jak za karę musi spędzać okres przerwy w nauce. Wydawać by się mogło, że to największy koszmar w jego życiu, jednakże to, czego doświadcza podczas swojej wędrówki życiowej także jest sporym utrapieniem. Harry dostrzega niejasne jemu znaki, na jego drodze pojawia się tajemniczy pies, natrętni dementorzy, którzy za wszelką cenę chcą wyssać pozytywne emocje i posilić się uczuciami smutku, rozpaczy i tragedii, jakiej Harry w swoim życiu zdołał już doświadczyć. Znowu wybrzmiewa imię czarnoksiężnika, który zabił jego rodziców, a wspomnienia o nim nie tylko dają się słyszeć, ale także czuć.

Tego roku w szkole magii i czarodziejstwa nikt do końca nie będzie bezpieczny, a to wszystko za sprawą nagłaśnianej zarówno w świecie czarodziejów jak i mugoli wiadomości o ucieczce niebezpiecznego więźnia z najbardziej strzeżonego więzienia w wielkim świecie magii. Opowieść ta będzie dotyczyła Syriusza Blacka, który został skazany na samotność w ciemnym i mrocznym Azkabanie, którego mury strzeżone są przez demoniczne kreatury, a mimo wszystko Syriuszowi udaje się je przechytrzyć.

Harry musi pozostać w Zamku i tylko pod opieką nauczycieli możne opuścić Hogwart, w celu przemieszczenia się do okolicznych budynków na lekcje. Ale czym byłoby stosowanie się każdego punktu regulaminu, skoro można bez większych konsekwencji za sprawą sprytu pokombinować na swoją korzyść? Harry w tym roku otrzyma intrygujący zwój pergaminu, za sprawą którego ryzykowne wyjście poza Hogwart okaże się łatwiejsze niż by się wydawało. Jednak pamiętajcie – każda magia ma swoją cenę, tak i było w tym przypadku. Harry został nakryty, ale dzięki wielkiemu szczęściu konsekwencje nie były surowe. W szkole zatrudniony zostaje nowy nauczyciel obrony przed czarną magią i jako jeden z nielicznych odczuł ją dokładnie na własnej skórze. A więc, praktyka czyni mistrza.

Przez całą opowieść przewija nam się postać Blacka, uczniowie i nauczyciele snują o nim historie i wyrażają zarówno strach i zdumienie jego osobą. Ostatecznie na samym końcu poznajemy Syriusza, ojca chrzestnego młodego Pottera oraz jego pobudki związane z ucieczką. Jak to bywa w konkluzjach i zakończeniach, autorka porównała postacie i pokazała nam, kto jest prawdziwym wrogiem, oraz dokładnie przeanalizowała przedstawiane i przewijające się rysopisy.

Z dotychczas przeczytanych części Więzień Azkabanu wywarł na mnie największe wrażenie oraz upewnił mnie, że dzięki głębokiej przyjaźni i zaangażowaniu można czynić świat lepszym i doskonalszym.

Tom III znów rozpoczynamy letnimi wakacjami u niezwykle irytującej rodziny Dursleyów, gdzie Harry jak za karę musi spędzać okres przerwy w nauce. Wydawać by się mogło, że to największy koszmar w jego życiu, jednakże to, czego doświadcza podczas swojej wędrówki życiowej także jest sporym utrapieniem. Harry dostrzega niejasne jemu znaki, na jego drodze pojawia się tajemniczy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„W 2010 roku kupiliśmy za dwa tysiące złotych starego busa (...) i postanowiliśmy spełnić wielkie marzenie. (...) Zamiast pieniędzy mieliśmy zapał, zamiast łóżek – łąkę. Mieliśmy też ciągle psującą się skrzynię biegów. A jednak nam się udało.” – Busem przez świat. Australia za osiem dolarów (Karol Lewandowski).

Zastanawialiście się kiedyś jak naprawdę wyglądają ekstremalne podróże do dziewiczych puszcz i lasów, piaszczystych i dumnie piętrzących się pustyń? I co najważniejsze – jakim zapleczem logistycznym i finansowym trzeba dysponować, aby podjąć się realizacji wyprawy na drugi kraniec świata? Książka Karola Lewandowskiego „Busem przez świat” powinna rozwiać wszelkie wątpliwości. Już 26 października na tapecie znajdzie się opowieść podróżnicza do Australii, kontynentu (nie bez powodu) owianego tajemnicą. Czterech przyjaciół, jeden barwny, zmodyfikowany bus i tysiące kilometrów po malowniczych terenach najmniejszego pod względem powierzchni kontynentu. Lepiej szykujcie sobie kilka wolnych godzin, gdyż tę lekturę chłonie się w jeden wieczór!

Mottem przewodnim książki jest uświadomienie czytelnikom, że za wszelką cenę, z odrobiną chęci i motywacji można dokonać niemożliwego. Ekipa Supertrampa (odznaczające się oryginalnością imię czterokołowej puszki pełnej wspaniałych przeżyć) ogromnie ceni sobie spełnianie marzeń. Z pomocą w realizacji ich wyprawy przybyło kilka osób a także czytelników bloga, które wsparły młodych ludzi i dały im naprawdę solidnego kopa do działania. Jak widać, wystarczy tylko mocno wierzyć w prawdziwość postawionego celu.

Poruszane w kolejnych rozdziałach etapy podróży mrożą chwilami krew w żyłach. Spotkania z drapieżnikami, spożywanie ekstremalnych dla nas posiłków, przedstawienie kultury krajów wschodniej półkuli na długo zapiszą się w pamięci czytelnika i wywołają niemałe zamieszanie. Ta egzotyczna wędrówka wzbudzi ciekawość świata, ale także zaniepokoi, gdyż w grę wchodzi w końcu ludzkie życie, a australijskie ziemie niejednemu dały poznać się jako dom jadowitych pająków i węży. Od zawsze kojarzę ten kraj z likiem przerażających tarantul rozpiętości dużej, męskiej dłoni, tymczasem nie tylko one okazują się być utrapieniem. Bohaterowie, przemierzając kontynent odkrywają dziką florę i faunę, naszpikowaną zarówno fascynującymi jak i odrażającymi elementami australijskiej układanki.

W pierwszych wojażach z pomocą przybywają rodacy ze skupisk polonijnych w Australii. Dzięki tej życzliwości ekipie Supertrampa udaje się bliżej poznać odwiedzane miejsca i zwiedzić warte zapamiętania obiekty. Im bliżej końca, tym trudniej nadziwić się uporowi młodej, polskiej załogi, a po przeczytaniu głośno klaszcze się w dłonie z zachwytu i szacunku do ich odważnej postawy.

Oceniając treść książki, jest ona napisana w przystępny i zrozumiały sposób. Dodatkowo trafnie opatrzona jest ilustracjami, które adekwatnie wyjaśniają nam omawiane etapy podróży. Barwna i realistyczna opowieść nie byłaby gratką w rękach czytelnika, gdyby nie wkład wydawnictwa w inspirujące wydanie. Po raz kolejny przekonuję się, że pozycje książkowe z rąk Wydawnictwa Sine Qua Non opatrzone są solidnym wykonaniem i przykuwającą uwagę reprezentatywną okładką.

Reasumując, kto nie sięgnie po „Busem przez świat” ten nigdy nie dowie się, jak naprawdę, od źródła wygląda planowanie wyprawy do oddalonego o setki tysięcy kilometrów, oblanego dookoła wodami australijskiego lądu. Mimo niefortunnie dręczącej mnie arachnofobii ekipa młodych, zapalonych Polaków utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto stawić czoła lękom w imię własnych marzeń. Od dziś na mapie moich niezrealizowanych planów wbiję pinezkę między 11° i 39° szerokości geograficznej południowej i między 113° i 153° długości geograficznej wschodniej, która z czasem przeobrazi się w bajeczną podróż. Karol Lewandowski dostarczył dawki energii do działania i utwierdził w przekonaniu, że dzięki szczerym chęcią i współpartnerstwie można przenosić góry. Dzięki tej załodze otrzymacie kopa do działania i będziecie spragnieni kolejnych relacji z ich wypraw.

„W 2010 roku kupiliśmy za dwa tysiące złotych starego busa (...) i postanowiliśmy spełnić wielkie marzenie. (...) Zamiast pieniędzy mieliśmy zapał, zamiast łóżek – łąkę. Mieliśmy też ciągle psującą się skrzynię biegów. A jednak nam się udało.” – Busem przez świat. Australia za osiem dolarów (Karol Lewandowski).

Zastanawialiście się kiedyś jak naprawdę wyglądają ekstremalne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Prawdodziejka to magiczna opowieść, której pierwszoplanowymi postaciami są dwie czaroziemskie, młode dziewczyny – tytułowa prawdodziejka Safiya fon Hasstrel (czarodziejka z wysokiego rodu, władająca umiejętnością odkrywania w ludziach prawdy) oraz Iseult det Midenzi (więziodziejka, towarzyszka i zaufana przyjaciółka Safi). Powieść to bogata dysertacja, która jest nie tylko dopracowana fabularnie, ale także językowo i stylistycznie. Niebanalny język i wprawiające w zakłopotanie nazewnictwo może na początku odstraszyć czytelnika, ale z kolejnymi rozdziałami nabiera kształtów i jest przyswajalne.

Język i styl Susan Dennard odznacza się oryginalnością i z czasem klaruje się. Bohaterowie spod jej pióra noszą intrygujące imiona i profesje. Podczas lektury spotkamy postaci władające różnymi żywiołami: wiatrodziei, prawdodziei, ogniodziei i chociażby jak nasza pierwszoplanowa postać Iseult – więziodziei.

Pierwsze strony dosyć chaotycznie wprowadzają nas do świata akcji. Czytelnik wyprowadzony jest na głęboką wodę, aby bez zbędnego, powolnego rozwoju akcji wstąpić do wykreowanego świata. Główne bohaterki spontanicznie przeplatają się, ze strony na stronę padają coraz to nowsze określenia i dla początkującego czytelnika mogą być w jakimś stopniu niezrozumiałe. Kolejne rozdziały przyzwyczajają nas do zmiany klimatu z codzienności do świata intrygującej magii i z każdą kartką trudniej jest od niego odejść. Świat wykreowany przez Susan Dennart jest unikatowy, posiada własną autonomię i swoisty klimat utrzymany w dobrym smaku. Bohaterom poświęcona jest spora dawka czasu i każdy z nich przybliża nas swoją historią do zrozumienia całokształtu powieści.
Burzliwą akcję rozpoczyna ucieczka dwóch więziosióstr (neologiczny twór mający na celu podkreślenie silnej więzi pomiędzy bohaterkami), mocno związanych ze sobą przyjaciółek, które dążą do uniknięcia wytropienia ich przez panoszącego się po imperium Krwiodzieja – mitycznego mnicha, który mas zdolność wyczucia ludzkiej krwi i magii. Co za tym idzie, Safiya ma obawy, że jej zdolność prawdodziejstwa zostanie zdemaskowana, a wtedy żadna ucieczka nie będzie możliwa i tropiciel bez wahania wyśledzi ją na każdym kontynencie. „To jak walka z wiatrakami”.

Ucieczka prawdodziejki ma swoje mocne uzasadnienie – jedyne czego pragnie dziewczyna to zaznanie spokoju. Stoi przed obawą ujawnienia jej umiejętności, co mogłoby zostać dwojako wykorzystane: z jednej strony mogłaby zostać usunięta lub co gorsze wykorzystana do celów władz imperialnych. Nastają niespokojne czasy, kończy się rozejm i szykuje coś niepokojącego. Przeplatają się intrygi polityczne i społeczne, a motorem magicznego świata jest filar oparty na głębokiej i szczerej przyjaźni aż po grób (mhe verujta).

W powieści można wyróżnić pewne zauważalne wątki, m.in. wątek przyjaźni i pogłębiania jej więzi, na których oparte są relacje pomiędzy bohaterami. Gdyby nie te więzi, nasze bohaterki straciłyby wyrazistość i byłby niczym nie wyróżniającymi się kolejnymi pionkami w literaturze magicznej. Zauważalnym i ważnym wątkiem jest też motyw imperialny, obrazujący gotowość do walki, konflikty wewnątrz świata przedstawionego i ich ciąg przyczynowo-skutkowy. Pojawił się też mało znaczący wątek miłosny, a jedną sceną, która co prawda nie ma wpływu na kolejne wydarzenia jest scena pocałunku bohaterów, która niestety nie miała większego znaczenia. Był to raczej zabieg mający na celu jednorazowe ubarwienie. Czytelnik dostaje także możliwość poznania wyrazistej historii Krwiodzieja, który na początku ukazany jest tylko jako tyran i nieustępujący tropiciel.

Świat wtłoczony w powieść to nie tylko imperialni władcy, czarodzieje, mnisi czy mityczne stworzenia, ale także większego formatu ziemie, na których przyszło im żyć. Czaroziemie, czyli świat przedstawiony, w którym rozgrywa się akcja powieści składa się z lądu i wód. Podzielony jest na krainy opatrzone oryginalnym nazewnictwem i magicznym akcentem. Najbardziej intrygującym obszarem są Ziemie Snu. Obszerne lądy opływają m. in. Śródmorze, Morze Północne, Kariadińskie i Jadońskie oraz licznie powstałe na nich wysepki. Książka została opatrzona dodatkową mapą ilustrującą omawiane tereny. Świat przedstawiony to barwna otoczka, w którą zostali wrzuceni jej przedstawiciele. W naszej wyobraźni starannie wykreowanego świata słychać huk morskich fal, w spiętrzonych wodach widać latarnię morską i niepojętą głębię ciemnego morza, otoczonego ostrymi skałami. Dygotanie z zimna, szczękanie zębami, rozległy ból poranionych ciał to tylko dodatek wstrzyknięty do naszej fantazji. Piękno stworzenia świata przedstawionego polega na tym, iż nawet oporny czytelnik nie przejdzie obojętnie intrygującym widokom terenu imperium i jego zakątkom.

O punkcie kulminacyjnym nie napiszę, gdyż nie chcę spoilerować. Przewijają się zwroty akcji, intrygi aż po sam koniec, a meritum powieści zostaje oszałamiająco zobrazowane w zakończeniu.

Sięgając po tę niezwykle barwną powieść musimy od razu zdać sobie sprawę, że nie jest to kolejna pospolita młodzieżowa przesłanka, czy też motyw literacki powtarzający się po raz kolejny. Ta opowieść jest czymś głębszym i na pewno odciśnie piętno na wyobraźni i długo nie pozwoli o sobie zapomnieć. Nigdy wielką fanką powieści o tematyce fantasy nie byłam i aż wstyd przyznać, że zadomowiona u mnie na regale Prawdodziejka jest pierwszą książką tego rodzaju.

Po raz kolejny jestem świadkiem przepięknie wydanej pozycji książkowej przez Wydawnictwo Sine Qua Non, któremu serdecznie dziękuję za włączenie mnie do tego fantastycznego świata magii. Moje ostatnie dni i noce to nieskończony sen o oryginalności i solidnym warsztacie pisarskim tejże powieści.

W konkluzji pragnę powtórzyć, że Prawdodziejka autorstwa Susan Dennard to solidna i dopracowana powieść, w której nie znajdziecie miejsca na obszerne i wlekące się opisy. Autorka z prawdziwą gracją łączyła słowa w zdania w lekki i barwny sposób, mając na uwadze dopieszczenie czytelników. W żadnym calu treść lektury nie przytłacza i nie zanudza, środki językowe są odpowiednio wyselekcjonowane, dzięki czemu opowieść płynie przyjemnym nurtem. To nie lada gratka dla początkujących moli książkowych, jak i dla fanów powieści o tematyce magicznej i świecie tak realnie skonstruowanym, że aż dającym wrażenie realnego. Niektóre losy celowo nie zostały zamknięte, a to wszystko po to, aby zagłębić się jeszcze bardziej z kolejnym, nadchodzącym tomem zatytułowanym „Wiatrodziej”. Chyba domyślacie się, kto zagra pierwsze skrzypce w kolejnej części? Zdecydowanie połapiecie się, gdy skończycie Prawdodziejkę, do której gorąco zachęcam.

Prawdodziejka to magiczna opowieść, której pierwszoplanowymi postaciami są dwie czaroziemskie, młode dziewczyny – tytułowa prawdodziejka Safiya fon Hasstrel (czarodziejka z wysokiego rodu, władająca umiejętnością odkrywania w ludziach prawdy) oraz Iseult det Midenzi (więziodziejka, towarzyszka i zaufana przyjaciółka Safi). Powieść to bogata dysertacja, która jest nie tylko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Każdy z nas przeżywa następujące po sobie okresy swojego życia. Jednym z tematy chorób i cierpienia są bliższe, innym dalsze lub nieznane. Są też tacy, co to u schyłku swojego życia rozpaczliwie snują na jego temat refleksje, stojąc między przemijającym życiem, a nadchodzącym nieuchronnym końcem. Taka refleksja dopada coraz częściej Stephena Kinga. Sędziwy wiek puka coraz głośniej do drzwi. Chyba z tej okazji powstał dziwaczny w pewien sposób zbiór opowiadań opiewany jako „Bazar Złych Snów”.

Ów tytułowy bazar jest jak podany do stołu obiad – nie wszystko musi w nim smakować. Tak i opowiadania naszego mistrza grozy zostały odpowiednio wyselekcjonowane. Czasem pojawia się zbyt wiele zrzędzenia, wodolejstwa, a czasem po prostu tematyka jest tak przerdzewiała, że po kilku stronach odechciewa się brnąć dalej. Domeną jest czarny humor, do którego nie przywykłam sięgając po literaturę tego autora. I choć przepięknie oprawiona, to niestety mnie nie porwała.

Po raz drugi przekonuję się, że sztuką jest w intrygujący sposób stworzyć krótszą formę, jaką są w tym przypadku opowiadania. Po raz kolejny także zawiodłam się na Kingu, za naciągane historie zahaczające o tematykę chorób, śmierci, odchodzenia. Nie ma w tym niczego nadzwyczajnie strasznego (z czego wcześniej King słynął). Ta potężnie zbudowana pozycja książkowa o objętości ponad 600 stron nie zasługuje na miano dobrego zbioru. Oczywiście, da się wyłuskać jakąś perełkę po głębszej i dłuższej analizie tomu.

Po literaturę Kinga trzeba sięgać ze świadomością, że jego styl w ciągu 42 lat uległ diametralnej zmianie. Kojarzony i wielbiony za „Carrie” czy „Lśnienie” może być negowany za „Rok wilkołaka” czy omawiany wyżej „Bazar złych snów”. Ale przejdźmy do zbioru opowiadań, o których mowa w tym poście.

Na barwną literaturę Stephena Kinga trzeba umieć spojrzeć z dystansem. Tak i na kolejno zaprezentowane opowiadania. Postaram się w skali od 1-10 ocenić każde z nich, aby liczby przybliżyły że średnio wypadły one w moich oczach. Jako kryterium oceny przyjęłam przesłanie i język.

Ogólna ocena całości 6/10 - średnio
· 130. kilometr 5/10
· Premium Harmony 5/10
· Batman i Robin wdają się w scysję 5/10
· Wydma 6/10
· Wredny dzieciak 6/10
· Śmierć 7/10
· Kościół z kości 6/10
· Moralność 6/10
· Życie po życiu 6/10
· Ur 6/10
· Herman Wouk jeszcze żyje 5/10
· Kiepskie samopoczucie 8/10
· Billy Blokada 6/10
· Pan Ciacho 6,5/10
· Tommy 4/10
· Zielony Bożek Cierpienia 5,5/10
· Ten autobus to inny świat 7/10
· Nekrologi 7/10
· Pijackie fajerwerki 6/10
· Letni grom 7/10


Podsumowując należy dodać, że "Bazar Złych Snów" to literatura ze średniej półki i mimo, że tak bardzo mnie znudziła powinna znaleźć się w rękach fana S. Kinga chociażby ze względu na porównanie początkowych horror story z opowiadaniami o całkiem innej tematyce. Pamiętajcie jednak, że każdy wymaga od Kinga czegoś innego - ja szukałam grozy i chęci bycia przestraszoną, stąd głównie mój wielki zawód.

Każdy z nas przeżywa następujące po sobie okresy swojego życia. Jednym z tematy chorób i cierpienia są bliższe, innym dalsze lub nieznane. Są też tacy, co to u schyłku swojego życia rozpaczliwie snują na jego temat refleksje, stojąc między przemijającym życiem, a nadchodzącym nieuchronnym końcem. Taka refleksja dopada coraz częściej Stephena Kinga. Sędziwy wiek puka coraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pozwólcie, że na wstępie podziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non za współpracę, bo to dzięki Nim miałam okazję poznać i zachwycić się wysoko usytuowaną prozą polskiego mistrza.

Jakub Małecki, polski pisarz i autor głośnego „Dygotu” (najlepszej polskiej powieści ubiegłego roku) zostawił ślady nie tylko w moim umyśle lecz także na moim sercu. Odcisnął widoczne znamię wzruszenia, które długo będę rozpamiętywać. W tej nieobszernej polskiej pozycji książkowej, liczącej zaledwie niecałe 300 stron została zaprezentowana niezliczona ilość uczuć, począwszy od smutku, żalu aż po łzy wzruszenia.

"Ślady" to zbiór opowiadań, urywki z życia grona osób, które są splecione ze sobą i ostatecznie tworzą całość przepięknie napisanej książki. Opowieści zataczają krąg: od śmierci po życie, od życia po śmierć. Autor nie daje nam poprzestać na zwyczajnym przewertowaniu książki – wymusza na nas pewną głębszą refleksję. Sploty zdarzeń opatrzone są pewnym magicznym realizmem, co wyróżnia tę doskonałą polską prozę.

Jej bohaterowie niosą za sobą nie tylko trudne i dramatyczne historie, ale przede wszystkim odciskają piętno na wyobraźni czytelnika. U mnie wywołali płacz, wzruszenie i lęk od pierwszych stron. Autor dostosował styl i język do sytuacji jaką zaprezentował w danym opowiadaniu. Po mistrzowsku stworzył powiązane ze sobą postaci, wchłaniając czytelnika w napisane tło. Trzeba przyznać, że każdą stronę przeżywa się z osobna. Czytelnik i książka w tym przypadku to jedność, od pierwszej aż po ostatnią stronę.

Cykl opowiadań otwiera historia Tadeusza Markiewicza, którego uderza kula i jego ciało pada bezwładnie na zachwaszczoną ziemię. Obraz wojny i obrażeń został mocno ubrany w słowa, aby oddziaływać na wyobraźni czytelnika. Kolejno poznajemy szereg innych postaci m.in. Chwaściora (dotkniętego życiem wyśmiewanego samotnika), Bożenkę (córkę, matkę i nieszczerą żonę, pędzącą karierowiczkę), Ludwika, Pawełka (którego dziadek opatruje tylko takim imieniem), Eugenię i szereg innych ludzi i strzępów ich historii. Bohaterowie wspominają siebie nawzajem, przeplatają się ich wspomnienia, w których żyją od początku, aż po kres ostatnich kartek. Opowiadania ukazują polski realizm, poruszają życie społeczne polskich miast i wsi, ale głównie skupiają się na przekazaniu uczuć i refleksji. „Początek świata (jak pisze Autor w pierwszym opowiadaniu) często wygląda podobnie”, lecz każdy z bohaterów musi stawić czoła nieuchronnemu końcowi świata. Motorem i głównym wątkiem jest kres życia, ostatni przystanek na często wybrakowanej drodze. Pytanie, czy po każdej burzy wyjdzie jeszcze słońce?

Zjawisko nieuchronnego końca, odejścia najlepiej obrazuje jedno z opowiadań o Eugenii, kobiecie, którą we wsi nazywają "świętą". Po stracie męża i synka postanowiła godnie chować zabitą zwierzynę zalegającą na drodze, na której zginęła jej rodzina. Historia smutna, ale pouczająca i pozostawiająca morał. Opowieść o tym, jak życie płata figle. Takich opowiadań jest mnóstwo, chwytają mocno za gardło i (gwarantuję Wam) trudno będzie o nich zapomnieć.

Czytałam na bezdechu, aż chwilami wydawało mi się, że podróżni siedzący obok mnie patrzą na moją twarz z niedowierzaniem. Pewnie miałam wypieki na policzkach, za co jestem Panu Małeckiemu ogromnie wdzięczna. Jak do tej pory unikałam zakupu książek polskich twórców, tak od tego momentu nie będę się przed nimi bronić.

Ogromną rolę odegrało Wydawnictwo. Książka została opatrzona schludnymi mapami, które otwierają każdy rozdział. Opracowanie zachwyca podwójnie - jest przejrzyste i urzeka barwną okładką oraz pięknie skonstruowaną zawartością. Raz jeszcze, nie ukrywając zachwytu na tą pozycją odsyłam do Wydawnictwa Sine Qua Non (www.wsqn.pl) i gorąco zachęcam do zakupu opisywanego zbioru opowiadań. Nie będziecie żałować.


Dzięki tej książce dowiecie się, jakie uczucie wywołuje zgrzytanie zębami, jak znieść ukłucia w żołądku od postrzału, który będzie śnił się po nocach. A łzy? Łzy same płyną od początku aż po kres ostatniej kartki. „Śladów” nie można przeoczyć, nie wolno wręcz przejść obojętnie. Jest to absolutnie trafiona pozycja na szarą jesień i obowiązkowa lektura dla ceniących piękno.

„Tymczasem czerń za oknem zwalnia, zwalniają lampy w tę czerń powtykane i uśmiechnięte twarze na bilbordach”

Pozwólcie, że na wstępie podziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non za współpracę, bo to dzięki Nim miałam okazję poznać i zachwycić się wysoko usytuowaną prozą polskiego mistrza.

Jakub Małecki, polski pisarz i autor głośnego „Dygotu” (najlepszej polskiej powieści ubiegłego roku) zostawił ślady nie tylko w moim umyśle lecz także na moim sercu. Odcisnął widoczne znamię wzruszenia,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Złe miejsce i zły czas – bohaterka książki, szanowana Pani detektyw padła ofiarą brutalnego gwałtu. Pozamykała okna, zaryglowała swoją psychikę i w odosobnieniu przeżywała skutki napaści, starając się nie popaść w paranoję. Uczucia, jakie ją dręczyły mocno obrysowały ślady na każdym z jej otoczenia. Czy pozostanie przy zdrowych zmysłach, po tym co ją dotknęło?

„Bailey miała wszystko, lecz jej życie zmieniło się na zawsze”

Joy Fielding udowodniła, iż jako kobieta potrafi solidnie przelać na papier najbardziej traumatyczne uczucia. Język jakim został napisany thriller jest klarowny i przyjemny dla oka i ucha. Słowa płyną, nie ma niedopowiedzianych historii i zamętów. Bohaterowie klarownie przedstawieni i mimo, iż na pierwszych stronach pojawia się mnóstwo enigmatycznych nazwisk, z kolejnym rozdziałem wszystko staje się przejrzyste.

Bohaterką tej pozycji książkowej jest młoda kobieta, działająca w środowisku prawników- Bailer Carpender. Jest błyskotliwa i można rzec – nieustraszona. W dobrej wierze i oddaniu się pracy podejmuje ryzyko śledzenia oskarżonego mężczyzny. Szczęście nie jest po jej stronie tej ciemnej i przerażającej nocy. Pada ofiarą gwałtu tuż pod oknami mieszkańców osiedla.

„Najciemniej jest zawsze pod latarnią” – tak też w tym przypadku.

Przez kolejne strony poznajemy jej dalszą historię (traumatyczne przeżycia po gwałcie). W książce nie ma sztampowego wzorca z kryminałów tj. morderstwo, śledztwo, rozwiązanie sprawy. Mamy tutaj do czynienia z otwartym zakończeniem, gdyż nie jest wyjaśniony motyw dokonania na bohaterce aktu przemocy. Wiemy kto, wiemy jak, ale nie dowiadujemy się, co go skłoniło do takich poczynań.

Książka wciąga od pierwszej strony i naprawdę przekonała mnie, aby wrócić do literatury tej Autorki. Lekkie pióro i poruszające fakty sprawiły, że mogę z czystym sumieniem polecić tę nowość.

Złe miejsce i zły czas – bohaterka książki, szanowana Pani detektyw padła ofiarą brutalnego gwałtu. Pozamykała okna, zaryglowała swoją psychikę i w odosobnieniu przeżywała skutki napaści, starając się nie popaść w paranoję. Uczucia, jakie ją dręczyły mocno obrysowały ślady na każdym z jej otoczenia. Czy pozostanie przy zdrowych zmysłach, po tym co ją dotknęło?

„Bailey...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Demonolodzy. Ed i Lorraine Warren
Gerald Brittle
Wyd. Esprit
Str. 352

Gdy przechadzając się po księgarni ujrzałam tę pięknie oprawioną książkę, wiedziałam, że będzie to dzień, w którym z zachłannością ją zagarnę. Pytanie- czy było warto?

W moim życiu przewinęło się wielu pisarzy horrorów i mrożących w żyłach opowieści tj. Stephen King (gwiazda na wielką światową skalę), Graham Masterton, Dean Koontz, Jack Ketchum, Anna Rice i kilku innych. Państwa Warrenów poznałam podczas wędrówki po ekranizacjach filmów Obecność i Annabelle, które nie tylko poruszyły mnie i wystraszyły do granic, ale także spowodowały, że zaczęłam interesować się dziedziną okultyzmu. Wielu z nas nie do końca potrafi rozróżnić pojęcia ducha, demona, poltergeist'a i zjawy. Opisywana przeze mnie dzisiaj książka powinna rozwiać Wasze wątpliwości i nieco przybliżyć tematykę demonologii.

W poniższej recenzji spróbuję obiektywnie przedstawić mistyczną pozycję, dzięki której inaczej spojrzycie na zagadnienia m.in. seansu spirytystycznego a także życia pozagrobowego.

„Chrześcijanie twierdzą, iż na seansach spirytystycznych nieświadomie wywołuje się demony. Zwolennicy istnienia bytów gnomicznych twierdzą, iż to one, a nie duchy zmarłych, pojawiają się podczas seansów”.

Ed i Lorraine Warren zasłynęli w Stanach Zjednoczonych jako demonolodzy – czyli badacze zjawisk paranormalnych. Wspólnie przebadali tysiące niezwykłych spraw. Zajmowali się organizowaniem wykładów na uczelniach oraz relacjonowaniem swoich badań. Zyskali wielu zwolenników jak i przeciwników, którzy niedowierzali ich pracy. Sławę zyskali wśród grona odbiorców, którzy wierzyli w życie pozagrobowe i chcieli pogłębić swoje przekonanie. Mówi się, że Ed i Lorraine potrafią znaleźć złoty środek w każdym badanym przypadku i potrafią pomóc każdemu, kto został dotknięty niebywałą złą siłą.

Ich relacje zostały oprawione w rzetelną i przejrzystą książkę, a badania stały się inspiracją dla reżyserów filmowych. Tak poznałam właśnie Państwa Warrenów, podczas seansu „Annabelle”. Łaknęłam większego dramatyzmu i strachu, dlatego sięgnęłam po dzieło wieńczące ich pracę.

Podczas lektury szybko zorientowałam się, że ekranizacje zostały lekko ubarwione i miejscami przerysowane. Sama książka (niby wartościowa i ukazująca udokumentowane historie) jest miejscami nudnawa. Akcję rozpoczyna znana pewnie większości – historia Amityville. Z zaangażowaniem rozpoczęłam lekturę w domowym zaciszu, przy zasłoniętych żaluzjach, w kącie z zapalonymi świeczkami. Historia nie wywołała u mnie ani zdziwienia, ani też strachu i niepokoju. Dałam szansę dalszym opowieścią – niestety także bez zachwytu. Doszukując się jednak pozytywów, należy wspomnieć, iż są to relacje, opowieści z pozycji samych demonologów, a nie osoby trzeciej.

Poza piękną okładką, bogatym wydaniu opatrzonym w czarno-białe fotografie nie doszukałam się większej sensacji. Książce nadałabym rangę wartościowej, ale na pewno nie wciągającej. Aby nie pozostawić Was w otwartej niepewności, uważam, że jest to mimo wszystko pozycja, którą warto mieć w posiadaniu i wrócić do niej. Takie historie jak relacje Eda i Lorraine są ponadczasowe i dotyczą naprawdę trudnych tematów.


Ocena podsumowująca całokształt 7

Demonolodzy. Ed i Lorraine Warren
Gerald Brittle
Wyd. Esprit
Str. 352

Gdy przechadzając się po księgarni ujrzałam tę pięknie oprawioną książkę, wiedziałam, że będzie to dzień, w którym z zachłannością ją zagarnę. Pytanie- czy było warto?

W moim życiu przewinęło się wielu pisarzy horrorów i mrożących w żyłach opowieści tj. Stephen King (gwiazda na wielką światową skalę),...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To, co zostaje pokazane naturze, zostaje tajemnicą, gdyż natura jest sekretnym obserwatorem.

Do mych rąk trafiło krótkie opowiadanie, lakoniczne, niechlujne opowiedziane i oprawione kontrowersyjnym prostackim językiem, co spotęgowało jego realizm. Taki był zamysł tej treści, aby jak najgłębiej trafić do czytelnika i pokazać prawdziwe oblicze dwóch głównych bohaterów. Cóż, nie jest to pozycja na wieczór przy świeczkach i winie, ale jest to pouczająca i zapadająca w pamięć cienka lektura, dla odważnych i zdystansowanych.

Przedstawiam Wam studium o trudnej miłości dwóch mężczyzn, których łączy o wiele bardziej skomplikowana relacja niż współżycie.

Trudna miłość, niezrozumiałe obnażenie i fascynacja sobą nadała tytułowemu Brokeback silniejszego znaczenia. Zbliżenie łączy ich dotkliwym niezrozumieniem i nie jest łatwym przeżyciem, głównie w tych opisywanych przez Proulx czasach. To krótka nowela o dojrzałych mężczyznach, którzy odkryli, że poza zwyczajnym codziennym pożyciem jest coś jeszcze, co ich połączyło. To nie praca zarobkowa, wędkowanie, ujeżdżanie byków, czy prowadzenie rancza - to coś więcej znaczącego i bardziej niebezpiecznego. To głód, który wywierca w żołądku dziurę powodującą nieustanne łaknienie.

Pokochałam Jacka Twista i Ennisa Del Mar tak bardzo, że życzyłam im ujawnienia się, porzucenia życia z kobietami i rozpoczęcia nowego rozdziału. Niestety autorka napisała tę historię brutalniej i do moich oczu nalały się łzy, gdy Ennis stracił swojego przyjaciela i pozostało jemu żyć ze wzrokiem wpatrzonym w widokówkę z krajobrazem niezapomnianego terenu Brokeback.

Wrażliwa tematyka tego opowiadania zachęciła mnie do sięgania i wyszukiwania kolejnych pochodnych dzieł. Człowiek żyje łatwo, gdy nie wyróżnia się w społeczeństwie. Dajmy więc szansę tym, którzy chcą jak najlepiej przeżyć swoje i tak już trudne życie.

Podsumowując tę krótką wypowiedź nasuwa mi się jeden cytat:

Jakże trud­na by­wa sztu­ka widze­nia rzeczy z cudzej perspektywy

To, co zostaje pokazane naturze, zostaje tajemnicą, gdyż natura jest sekretnym obserwatorem.

Do mych rąk trafiło krótkie opowiadanie, lakoniczne, niechlujne opowiedziane i oprawione kontrowersyjnym prostackim językiem, co spotęgowało jego realizm. Taki był zamysł tej treści, aby jak najgłębiej trafić do czytelnika i pokazać prawdziwe oblicze dwóch głównych bohaterów. Cóż,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pamięć po śmierci zawodzi- to pewne, a dowodem na to jest główny bohater, który nie pamięta kim jest, kim był, ani jak miał na imię. Jedyne co jest pewne- jest teraz truposzem, chodzącym nierozkładającym się zombie, który łamie konwencję pospolitości. Prześwity w pamięci pozwalają jemu przypomnieć, iż być może jego imię zaczynało się na literę R. Zostaje więc okrzyknięty jako „R” i takimi informacjami rozpoczynamy opowieść.

Apokalipsa, świat skończył swój bieg, a po ziemi chodzi grupka osób, stawiając czoła dwóm grupom: truposzom (które wlekąc się po mieście poszukują żywych do zjedzenia) oraz szkieletorom, które zachłannie i agresywnie nie pozostawią suchej nitki na świeżej zdobyczy. Piekielnie trudna sytuacja do prowadzenia życia.

Jednak całą opowieść umila nam nasz główny, romantyczny i niezdarny bohater, którego gestem słodkości jest ciągłe wzruszanie ramionami. Opowieść to dobre love story, z odrobiną uczuć, jakie towarzyszą grupie nastolatków: zawiedzenie, smutek, złość, rozgoryczenie, obojętność, czułość i bliskość.

I wydawałoby się, że żadne z tych emocji nie mogą istnieć w świecie martwych. Czytelnik zostaje miło zaskoczony. Pomiędzy żywym, a martwym zawiązuje się niezwykłe uczucie, które jest początkiem nowego życia. Impuls przewodzący porusza większą grupę dzięki czemu truposze zaczynają się zmieniać, a nas czeka piękne, romantyczne zakończenie.

Pozycję oceniam dosyć wysoko, gdyż mimo tego, że źle sprecyzowano gatunek książki, była ona przyjemna i pozwoliła często się uśmiechnąć, a nawet wzruszyć.

Pamięć po śmierci zawodzi- to pewne, a dowodem na to jest główny bohater, który nie pamięta kim jest, kim był, ani jak miał na imię. Jedyne co jest pewne- jest teraz truposzem, chodzącym nierozkładającym się zombie, który łamie konwencję pospolitości. Prześwity w pamięci pozwalają jemu przypomnieć, iż być może jego imię zaczynało się na literę R. Zostaje więc okrzyknięty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Około 290 stron przyzwoitego tekstu pozwoliło na długo zapisać mi się w pamięci. Historia pobudzająca najsztywniejsze zmysły, zwłaszcza późnym wieczorem, gdy w pustym mieszkaniu każdy szmer przekłuwał mnie ze strachu na wylot. Historia niby nie wnosi niczego odkrywczego w literaturę piękna, jednakże potrafi obudzić w nas głęboko ukryte emocje lęku, obrzydzenia i paniki.
Opowieść rozpoczynamy gdzieś w centrum Berlina, który wydawałby się ostoją spokoju. Nic bardziej mylnego. To miasto pozwoliło wykluć się mordercy, który z premedytacją po trupach do celu łapie niczemu winne, zbliżone do wzorca kobiety i bestialsko je morduje. Swoje zdobycze rzuca niczym eksponaty pod stopy społeczeństwa, aby mogli podziwiać kunszt jego pracy.

Brnie coraz głębiej, coraz dokładniej i dobitniej daje się czytelnikowi we znaki. Poszukuje swojego celu, tak bardzo upragnionego, nie mogąc przeżyć, iż uciekł jemu spod nosa.

Ona jedyna- Lara Simons- córka kobiety, która zrujnowała dzieciństwo ściganego zbrodniarza. Opuściła jako jedyna niebezpieczny krąg i wyrwała się ze szponów tyrana. Jest jednak nękana przez Rozpruwacza aż po sam kres książki. Nie na długo udało się jej wywinąć spod ostrza rzeźnickiego noża. Czy dramat po 6 latach powrócił?

Oswobodzona Bohaterka z pomocą Wydziałowej Policji zyskuje nową tożsamość, nowy dom, dokumentację i jako anonimowa, nieznana nikomu kobieta rozpoczyna nowy rozdział 300 kilometrów od Berlina- w Rugii. Sielanka- wszystko pod pokrywą narastającego fałszu i kłamstwa. Jej spokój zostaje ponownie zaburzony.

Akcja z każdym wersem nabiera tempa. Muszę przyznać, że ze strony na stronę coraz bardziej pulsowało mi serce. Nie zawiodłam się aż po ostatnią kartkę. Jeśli można tak powiedzieć, to całość zakończyła się mimo wszystko happy endem dla naszej Lary i jej córeczki Emmy, ale piekło jakie musiały przejść na pewno zostawiło po sobie spory niesmak.

Autorkę należy pochwalić za brak wodolejstwa, gdyż książka jest kwintesencją dobrego smaku i doboru odpowiednio wyważonych słów. W ocenie końcowej należałoby podsumować całokształt, który w moich oczach zasługuje na bardzo dobrą ocenę. Już od pierwszych stron akcja zaczyna narastać i nie przestaje aż po sam kres, czego wielu współczesnym książkom naprawdę brakuje.

Około 290 stron przyzwoitego tekstu pozwoliło na długo zapisać mi się w pamięci. Historia pobudzająca najsztywniejsze zmysły, zwłaszcza późnym wieczorem, gdy w pustym mieszkaniu każdy szmer przekłuwał mnie ze strachu na wylot. Historia niby nie wnosi niczego odkrywczego w literaturę piękna, jednakże potrafi obudzić w nas głęboko ukryte emocje lęku, obrzydzenia i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dziewczyna z pociągu, to przede wszystkim główna bohaterka debiutanckiej książki 2015 roku brytyjskiej autorki Pauli Hawkins. To obserwatorka codzienności, szarej, a nawet czasem podłej. Idealizuje w swojej głowie obraz tego, co codziennie mija, siedząc w metalowej puszce składu pociągu. Wyobraźnią maluje kolejno kilku bohaterów, którzy w jej oczach wydają się być niczym beztroskie dzieci pozbawione zmartwień i znoju życia. Tymczasem są niczym głęboko siedzące w jaskiniach dzikie zwierzęta, pozbawione światła codzienności, skrywające mrok przykryty wypracowanym uśmiechem.

Stopniowe napięcie i budowanie grozy aż po punkt kulminacyjny, ujmując przy tym rzetelne podziały, uporządkowanie dialogów i rozdziałów w taki sposób, aby czytelnik nie pogubił się ani na moment.

Jak na psychologię książki przystało czytelnik od samego początku zaczyna snuć tezy. Jedno się wyklucza, inne włącza do kręgu podejrzanych, czytelnik bawi się w detektywistyczne podchody i typuje swoim subiektywnym okiem przestępcę i ofiarę. Praktycznie każda jednostka wymieniona w książce może budzić podejrzenia, począwszy od samej dziewczyny z pociągu, pochłoniętej przez nałóg alkoholowy za sprawą którego traci pamięć krótkotrwałą, poprzez natrętną i posuwającą się do granic rozłamu małżeństwa agentkę nieruchomości. Na samym końcu łańcucha cień podejrzenia rzuca nawet przypadkowy „rudzielec” z peronu, który przewinął się tylko kilkakrotnie w poszczególnych rozdziałach.

Podłe, okrutne prawdy codzienności zostają z każdą stroną bardziej wyciągane na wierzch. Kulminacją jest oczywiście akt morderstwa, desperackiego tuszowania prawdy.

W książce została wyostrzona postać kobiet - każdy rozdział przewija się pomiędzy trzema kobietami. Ze strony na stronę autorka posuwa się w głąb intymności, kobiecości, pikanterii. Rola mężczyzn jest raczej pokazana neutralnie na początku książki i dopiero pod koniec ich sylwetki zaczynają nabierać kształtów. Duży nacisk w tym bestsellerze* padł na seksualność, podkreślenie codziennego życie z odpowiednim doborem słów do grona odbiorców. Można zauważyć nieliczne wulgaryzmy i mocniejsze partykuły.

Po raz kolejny (niezliczony) pojawia się w literaturze postać dręczyciela, który w tym przypadku jest przedstawicielem męskiej płci. Tylko czy wszystkie aspekty są poruszone w taki sposób, że książka zyskuje wielki rozgłos? Dobre pytanie.

W konkluzji pragnę dodać szczyptę własnych odczuć względem przeczytanej pozycji. Mimo dużego rozgłosu, setek pozytywnych opinii i zachwaleń uważam, że książka stoi w cieniu innych dobrze dzieł. DZIEWCZYNA Z POCIĄGU JEST PRZEREKLAMOWANA. Brakuje jej mocnego przytupu, zwrotu akcji, opisu mocnej grozy (jak na thriller przystało) od samego początku. W mojej ocenie wypadła ona dobrze, ale nie zadowalająco.

*bestseller - "dobrze sprzedający się" (w przypadku tego tytułu mylącym była rekomendacja Stephena Kinga, na której mocno się zawiodłam).

Dziewczyna z pociągu, to przede wszystkim główna bohaterka debiutanckiej książki 2015 roku brytyjskiej autorki Pauli Hawkins. To obserwatorka codzienności, szarej, a nawet czasem podłej. Idealizuje w swojej głowie obraz tego, co codziennie mija, siedząc w metalowej puszce składu pociągu. Wyobraźnią maluje kolejno kilku bohaterów, którzy w jej oczach wydają się być niczym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rok wilkołaka to krótkie opowieści z pogranicza horroru. Bohaterami książki stają się mieszkańcy niewielkiego miasteczka Tarker Mills dręczonego przez potwornego wilkołaka. Każdy bohater jest wyeksponowany w innym miesiącu roku. Jaki jest sens tej opowieści?

Sama zadałam sobie to pytanie, gdy mój wzrok minął pierwszą historyjkę (bo nawet historią tego nazwać nie mogę).

To studium jest dla mnie wielkim rozczarowaniem. Sięgnęłam po nie z przyzwyczajenia do nazwiska autora, gdyż z góry założyłam, że wszystko co „Kingowe” musi być przecież wartościowe. W końcu nadszedł dzień, w którym przelała się czara goryczy i muszę srogo podsumować tę pozycję książkową. King zdecydowanie postawił tutaj na schemat: naszym oczom ukazuje bohatera (nie trudno domyśleć się, iż każdy pada ofiarą bestii), ofiarę atakuje wilkołak, miasteczkiem wstrząsa kolejna tragedia, a ofiara zostaje odnaleziona i zidentyfikowana. Taki cykl miesiąc w miesiąc, przez cały rok.

Rozpocznę od rozłożenia książki na łopatki:

– bardzo lakoniczna, niewielka pozycja na dosłowne 30 minut

– nie ma w niej momentu, nad którym chciałam się zatrzymać i przeżyć to jeszcze raz

– bohaterowie to pionki, nie mają nawet na tyle silnej woli, aby wybić się z poziomu przeciętności

– czas i miejsce akcji zostały słabo zobrazowane

– postać monstrum, jakim jest wilkołak nie budzi w czytelniku strachu ani obrzydzenia

– całość książki oprawiona jest słabą grafiką z pogranicza baśni dla dzieci, miałam wrażenie, że widzę ilustracje z „Czerwonego Kapturka”

– wartka akcja – zanim się zaczęło coś dziać, to byłam już na ostatniej stronie, zabrakło budowania napięcia


Dla upewnienia samej siebie przeczytałam kilka recenzji tej pozycji i mogę spokojnie odetchnąć, gdyż inni czytelnicy również nie ocenili jej zbyt wysoko. Przywykliśmy do chwalenia Kinga, nie zwracając uwagi, iż czasem wydaje niedopracowane, zbyt kiepskie opowiadania. Uważam, że tę książeczkę należy potraktować jako eksperyment, z lekkim przymrużeniem oka. Z całym szacunkiem do Mistrza, którym niewątpliwie jest Stephen King, ale w mojej ocenie nie sprawdza się on w pisaniu opowiadań. Należy w całym zamieszaniu doszukać się pozytywu. King uzmysłowił mi, że nie zawsze strach musie mieć wielkie oczy, a historie piękne, dopracowane i zachwycająco napisane. W końcu trzeba byłoby nazywać go wtedy ideałem. A ideały podobno nie istnieją ;-)

Rok wilkołaka to krótkie opowieści z pogranicza horroru. Bohaterami książki stają się mieszkańcy niewielkiego miasteczka Tarker Mills dręczonego przez potwornego wilkołaka. Każdy bohater jest wyeksponowany w innym miesiącu roku. Jaki jest sens tej opowieści?

Sama zadałam sobie to pytanie, gdy mój wzrok minął pierwszą historyjkę (bo nawet historią tego nazwać nie mogę).

To...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to