Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Chętnie sięgam po debiuty, lubię dawać szansę nowym autorom, szczególnie naszym rodzimym. „Pustać” to debiutancka powieść Agaty Zamarskiej. Wystarczyło jedno spojrzenie na okładkę i już wiedziałam, że koniecznie muszę poznać historię spisaną na kartach książki. Moja intuicja, która podpowiadała mi, że to będzie niezapomniana przygoda, kolejny raz mnie nie zawiodła.

Dla Ady związek z Kamilem jest spełnieniem najskrytszych marzeń. Dziewczyna jest przekonana, że nic i nikt nie jest w stanie zniszczyć ich szczęścia. Chłopak chce zrobić „krok do przodu” w ich związku i postanawia przedstawić Adę swojej rodzinie i przyjaciołom z młodzieńczych lat. Okazuje się jednak, że znajomi Kamila nie są zbyt przyjaźnie nastawieni do Ady. Dziewczyna gotowa jest zrobić wszystko, by zyskać przychylność przyjaciół Kamila.

„Pustać” to nietuzinkowy, mroczny i pełen tajemnic thriller, który przeczytałam niemal na raz. Agata Zamarska stworzyła historię, której fabuła wciągnęła mnie od pierwszych stron.
Historia, którą poznajemy na kartach książki poprowadzona jest w dwóch strefach czasowych – przed wydarzenia w Pustaci oraz rok później. Autorka, stopniowo budując napięcie, strona po stronie odkrywa przed nami kolejne wydarzenia i sytuacje, które w rezultacie prowadzą na do „Pustaci”, miejsca, w którym dochodzi do tragedii. Niepokojący i duszny klimat powieści sprawia, że podczas lektury niejednokrotnie poczułam ciarki na skórze.
Agata Zamarska oddała w ręce czytelników niesztampowy thriller, w którym nie brakuje zaskakujących zwrotów akcji, mrocznych tajemnic, momentów, w których serce zaczyna bić szybciej. Świetnie skonstruowana fabuła od pierwszych stron mocno daje nam do zrozumienia, że na kartach książki będziemy mieć do czynienia z intrygującą historią. Chłonęłam powieść z wypiekami na twarzy i mocno bijącym sercem, z każdą kolejną stroną byłam coraz bardziej ciekawa, jakie zakończenie zaserwuje mi autorka.
„Pustać” to bez wątpienia bardzo udany debiut literacki. Agata Zamarska wkroczyła do świata literackiego z przytupem, dość wysoko stawiając sobie poprzeczkę. Z przyjemnością będę śledziła karierę pisarską autorki i nie ukrywam, że, mam nadzieję, iż na kolejną powieść Pani Agaty nie będę musiała długo czekać. Polecam!

Chętnie sięgam po debiuty, lubię dawać szansę nowym autorom, szczególnie naszym rodzimym. „Pustać” to debiutancka powieść Agaty Zamarskiej. Wystarczyło jedno spojrzenie na okładkę i już wiedziałam, że koniecznie muszę poznać historię spisaną na kartach książki. Moja intuicja, która podpowiadała mi, że to będzie niezapomniana przygoda, kolejny raz mnie nie zawiodła.

Dla Ady...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W ostatnich latach, kiedy niemal każdą wolną chwilę poświęcałam na czytanie książek, w moje ręce bardzo często trafiały naprawdę dobre historie. Tym sposobem mam już dość długą listę ulubionych autorek i autorów, których powieści są dla mnie zawsze gwarancją dobrej lektury. Lubię jednak od czasu do czasu sięgnąć po coś nowego, poznawać nowych autorów, stąd też zdecydowałam się sięgnąć po najnowszą powieść kryminalną Grzegorza Brudnika „Szafarz”.

Od dziesięciu lat w Sylwestra nieuchwytny morderca zostawia zdekapitowane zwłoki kobiet. Do rozwiązania zagadki zostaje powołany śledczy, który od pewnego czasu przebywa na zwolnieniu. Rafał Lichy ma na swoim koncie wiele sukcesów, jednak ma również problemy z alkoholem. Czy I tym razem odniesieniu sukces i rozwiąże zagadkę tajemniczego Szafarza?

„Szafarz”, jak wspomniałam wyżej, to moje pierwsze spotkanie z twórczością autora. Sięgnęłam po tę książkę głównie dlatego, że mocno zaciekawił mnie opis fabuły. Biorąc książkę do ręki, kompletnie nie wiedziałam, czego się spodziewać, jednak intuicja podpowiadała mi, że to będzie udana lektura. Po raz kolejny przeczucie mnie nie myliło.
„Szafarz” to dość obszerna, ale wciągająca od pierwszych stron opowieść kryminalna, w której nie brakuje mocnych, brutalnych, momentami przerażających scen. Prowadzone śledztwo jest bardzo intrygujące i trzyma w napięciu, liczne zwroty akcji zaskakują i z każdą kolejną przeczytaną stroną czytelnik chce jak najszybciej poznać zakończenie. Widać ogrom pracy autora włożony w powstanie tej historii, którą według mnie jest dopracowana w każdym szczególe. Jedyne, co mnie osobiście przeszkadzało, to zbyt szczegółowo opisane sceny erotyczne. Jestem zdania, że w powieściach kryminalnych nie ma potrzeby tak „wyraźnie” opisywać zbliżeń pomiędzy dwojgiem ludzi. Ale to jest tylko moje zdanie, być może innym czytelnikom to nie przeszkadza.
Podsumowując, „Szafarz” to dobrze skonstruowany kryminał, w którym nie brakuje akcji, napięcia, brutalnych scen. To historia, która wymaga od nas trochę skupienia, jednak czyta się ją płynnie i z zaangażowaniem, autor niewątpliwie potrafi zaintrygować czytelnika toczącą się fabułą. Jeżeli lubicie mocne historie kryminalne, to „Szafarz” będzie dla Was idealną lekturą.

W ostatnich latach, kiedy niemal każdą wolną chwilę poświęcałam na czytanie książek, w moje ręce bardzo często trafiały naprawdę dobre historie. Tym sposobem mam już dość długą listę ulubionych autorek i autorów, których powieści są dla mnie zawsze gwarancją dobrej lektury. Lubię jednak od czasu do czasu sięgnąć po coś nowego, poznawać nowych autorów, stąd też zdecydowałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ależ ja wyczekiwałam tej powieści. Po lekturze drugiego tomu miałam cichą nadzieję, że autorka nie każe nam długo czekać na kontynuację losów bohaterów serii łużyckiej. Pokochałam tę sagę całym sercem od pierwszych przeczytanych stron pierwszego tomu „Jak dzikie gęsi”. Niezwykle przejmująca, pełna emocji, wzruszeń, wzlotów i upadków powieść niosąca ze sobą ogromne pokłady bólu, cierpienia, ale również nadziei na szczęście, radość i lepsze dni.

Katrin i Peter, dwoje młodych ludzi z Dolnych Łużycach, których połączyło piękne uczucie, kroczą ścieżkami w ogarniętej wojną Europie i próbują się odnaleźć. Nie zdają sobie nawet sprawy z tego, że są tak bardzo blisko siebie, a los niejednokrotnie krzyżuje ich ścieżki.
Co przyniesie ze sobą koniec wojny? Czy uczucie, które połączyło Katrin i Petera przetrwa wieloletnią rozłąkę?

Jestem oczarowana. Nie tylko samą fabułą i piękną historią. Jestem zachwycona kunsztem pisarskim Pani Agnieszki. Saga łużycka to bez wątpienia jedna z najlepszych serii, których fabuła osadzona jest na tle wojennych wydarzeń, jaką miałam przyjemność poznać.
Agnieszka Olejnik z niebywałą precyzją kreśli dalsze losy bohaterów serii. Niezwykle obrazowo i bardzo realistycznie przedstawia gehennę i okrucieństwo wojny, to z czym musieli zmagać się bohaterowie powieści, jak również wszyscy ci, którzy przeżyli wojnę. Ale „Odnajdę Cię” to nie tylko obraz wojny i walki o przetrwanie. To również przepięknie ubrane w słowa krajobrazy łużyckie, miejsca, w których chciałoby się znaleźć i zatrzymać na chwilę.
„Odnajdę Cię” to trzeci tom serii łużyckiej, równie mocno, jak poprzednie tomy, naszpikowany wieloma emocjami. To opowieść, w której bohaterowie zmagają się nie tylko ze stratą, tęsknotą, bólem i cierpieniem, to opowieść o trudnych wyborach, które musieli podejmować w obliczu strachu i obawy o własne życie.
Agnieszka Olejnik stworzyła przepiękną i bardzo emocjonującą powieść. Widać ogrom pracy włożony w powstanie tej sagi. Tutaj każdy rozdział, każde zdanie i myśl, jest dopracowana w najdrobniejszym szczególe. Czytając tę powieść, czułam się jej bohaterką, oczami wyobraźni widziałam wszystkie wspomniane przez autorkę miejsca, kroczyłam ścieżkami, które wybierali bohaterowie, wspólnie z nimi podejmowałam decyzję i dążyłam do spotkania z bliskimi i powrotu do domu.
„Odnajdę Cię” to przejmujące zwieńczenie serii łużyckiej, które na długo pozostanie w mojej pamięci i sercu. Pokochałam bohaterów powieści, kibicowałam im do samego końca, cierpienie, jakiego doświadczyli, łamało mi serce, pragnęłam, by w końcu zaznali szczęścia, na które tak bardzo zasłużyli. „Odnajdę Cię” to bardzo wartościowa lektura, która skłania do refleksji i zapada w pamięci na bardzo długo. To powieść, obok której miłośnicy literatury wojennej nie mogą przejść obojętnie. Dziękuję autorce za taką wspaniałą podróż po kartach książki, a Was mocno zachęcam do lektury.

Ależ ja wyczekiwałam tej powieści. Po lekturze drugiego tomu miałam cichą nadzieję, że autorka nie każe nam długo czekać na kontynuację losów bohaterów serii łużyckiej. Pokochałam tę sagę całym sercem od pierwszych przeczytanych stron pierwszego tomu „Jak dzikie gęsi”. Niezwykle przejmująca, pełna emocji, wzruszeń, wzlotów i upadków powieść niosąca ze sobą ogromne pokłady...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Dzieci mroku” autorstwa Patrici Gibney to pierwszy tom serii kryminalnej z inspektor Lottie Parker. Skusiłam się na tę książkę głównie przez okładkę, która mocno przypomina mi szatę graficzną jednej z moich ulubionych serii kryminalnych z Katie Maguire.

W katedrze zostaje odnalezione ciało brutalnie zamordowanej kobiety, a niedługo potem mężczyzny, który zawisł na drzewie przed własnym domem. Obie ofiary mają na nogach charakterystyczny nieudolnie wykonany tatuaż, co oznacza, że sprawca zbrodni jest ta sama osoba. Inspektor Lottie Parker rozpoczyna śledztwo, którego tropy prowadzą do Domu Świętej Anieli dawnego sierocińca, z którym wiąże się mroczna przeszłość jej rodziny.

„Dzieci mroku” to powieść kryminalna z tych, które wciągają od pierwszych stron, a ich mroczny i pełen niepokoju klimat trzyma w napięciu do samego końca. Książkę pochłonęłam niemal na raz, bardzo dobrze mi się ją czytało. Główna bohaterka, Lottie Parker, została wykreowana rewelacyjnie. Zdeterminowana, silna, mocno zaangażowana w swoją pracę i obowiązki momentami przypominała mi postać z książki Mastertona, Katie Maguire, która, nawiasem mówiąc, jest jedną z moich ulubionych postaci kobiecych w literaturze.
„Dzieci mroku” to historia wstrząsająca, przepełniona wieloma emocjami, autorka bowiem porusza dość mocne i trudne tematy, takie jak pedofilia i przemoc, i robi to otwarcie, w sposób dosadny.
Historia, którą przedstawia nam Patricia Gibney nie należy do łatwych, ale napisana jest tak dobrze, że książkę dosłownie się pochłania. Świetnie skonstruowane śledztwo, wyraziści i bardzo realistyczni bohaterowie, którzy oprócz rozwiązania zagadki i odkrycia prawdy, muszą zmagać się z własnymi demonami, mnóstwo zaskakujących zwrotów akcji, w których nie brakuje drastycznych scen – to wszystko składa się na genialną powieść kryminalną, która z pewnością przypadnie fanom gatunku. Ogromnym atutem tej historii jest również klimat pełen grozy, mroku i tajemniczości, który trzyma w nieustającym napięciu i sprawia, że ciężko oderwać się od lektury.
„Dzieci mroku” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Patrici Gibney i z pewnością nie ostatnie. Jestem bardzo ciekawa, jakie śledztwa czekają na rozwiązanie przez Lottie Parker, dlatego z przyjemnością sięgnę po kolejne historie spod pióra autorki. Polecam.

„Dzieci mroku” autorstwa Patrici Gibney to pierwszy tom serii kryminalnej z inspektor Lottie Parker. Skusiłam się na tę książkę głównie przez okładkę, która mocno przypomina mi szatę graficzną jednej z moich ulubionych serii kryminalnych z Katie Maguire.

W katedrze zostaje odnalezione ciało brutalnie zamordowanej kobiety, a niedługo potem mężczyzny, który zawisł na drzewie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W pierwszej części serii Matki Rzeszy "Sekretny dom" autorka odkryła przed nami fakty o kobietach i dzieciach, które stały się narzędziem w rękach nazistowskich przywódców. W 1936 roku w Niemczech powstały pierwsze domy dla kobiet w ciąży, które miały rodzić i wychowywać idealnych Aryjczyków. Pamiętam ile emocji wywołała we mnie ta powieść, otworzyła mi oczy na wiele faktów z historii, o których do tej pory nie miałam pojęcia. Dzisiaj jestem po lekturze drugiego tomu "Czas ucieczki", który podobnie jak pierwsza część, wzbudził we mnie ogromne emocje, a także skłonił do refleksji i przemyśleń.

"Do wnętrza własnej duszy zagląda się wyłącznie w najtrudniejszych momentach życia".

Styczeń 1945 roku dla garstki kobiet i dzieci, które przebywają w Domu Matek ośrodka Lebensborn to czas pełen strachu. Do Kunzendorfu zbliża się Armia Czerwona.
Ostatnie tygodnie wojny, które napędzają chaos i niepokój, są dla Ruth, Annabelle i Brygid bardzo trudne. Kobiety zmuszone są opuścić Lebensborn i udać się w długą tułaczkę tam, gdzie poczują się bezpieczniej. Spokoj jednak nie trwa długo. Już po kilku miesiącach młode kobiety muszą zmierzyć się nie tylko z powojenną rzeczywistością, ale również ze świadomością krzywd wyrządzonych przez ich naród.

Sabina Waszut kolejny raz zabrała mnie w podróż po kartach swojej powieści i ukazała realia II wojny światowej oraz rzeczywistości tuż po jej zakończeniu. W niezwykle obrazowy sposób kreśli losy kobiet, które w czasie wojny ślepo wierzyły idei głoszonej przez swoich przywódców. Omamione wizją stworzenia idealnej rasy, traktowane były jak "maszynki do rodzenia dzieci".
"Czas ucieczki" to powieść, która od pierwszych stron wzbudziła w mnie ogromne emocje. Płynęłam przez te historię, chłonęłam ją z ogromnym zaciekawieniem.
Sabina Waszut stworzyła powieść, w której fikcja miesza się z prawdziwymi wydarzeniami. Jest to historia obok której nie można przejść obojętnie. Ukazuje nam zło i okrucieństwo, jakiego tuż po wojnie doświadczyły niemieckie kobiety za krzywdę wyrządzaną przez przywódców ich narodu.
"Czas ucieczki" to bardzo bolesna i przejmująca powieść o walce, ucieczce, woli przetrwania. Jedna z tych, które przeżywałam najbardziej. I choć nie uroniłam przy niej żadnej łzy, to kartkując strona po stronie moje serce ściskał ból, a cierpienie jakiegoś doświadczyły bohaterki powieści odczuwałam na własnym ciele. Sabina Waszut stworzyła wyjątkową powieść o kobietach, które w czasie wojny gotowe były zrobić wszystko dla swojego kraju, a w momencie kiedy stanęły oko w oko z zagrożeniem, pozostawione były same sobie. Bardzo przejmująca, chwytająca za serce, skłaniająca do reflekcji i przemyśleń historia, która na długo pozostanie w mojej pamięci i z pewnością znajdzie się u mnie na liście najlepszych książek tego roku! Polecam!

W pierwszej części serii Matki Rzeszy "Sekretny dom" autorka odkryła przed nami fakty o kobietach i dzieciach, które stały się narzędziem w rękach nazistowskich przywódców. W 1936 roku w Niemczech powstały pierwsze domy dla kobiet w ciąży, które miały rodzić i wychowywać idealnych Aryjczyków. Pamiętam ile emocji wywołała we mnie ta powieść, otworzyła mi oczy na wiele faktów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Uwielbiam thrillery psychologiczne, których głównym motywem jest temat dotyczący dzieci. „Złe dziecko”, najnowsza powieść autorstwa Camilli Way, zaintrygowała mnie swoją okładką tak bardzo, że nie czytając nawet opisu, zdecydowałam się sięgnąć po książkę. I choć nie miałam okazji czytać poprzednich książek autorki, to czułam, że to będzie wciągająca i fascynująca lektura.

Cambridgeshire, 1986.
Beth i Doug byli małżeństwem, któremu do pełni szczęścia brakowało dziecka. Kiedy w ich domu pojawiła się Hannah, ich radości nie było końca. Niestety, szybko okazało się, że Hannah jest trudnym dzieckiem o socjopatycznych skłonnościach. Oderwane kończyny u lalek, odcięta główka kanarka, zrzucenie młodszego brata ze schodów to tylko niewielka część tego, co potrafiła zrobić by czuć satysfakcję. Beth każdego dnia obawiała się o życie swoich bliskich, umierała ze strachu w obawie o to, do czego jeszcze może być zdolna Hannah. Niestety, wraz z mężem nie mogli nic zrobić, ponieważ dziewczynka znała ich najmroczniejszy sekret.

Londyn, 2017.
Każdego ranka Clara budziła się u boku swojego chłopaka Luke'a. Jednak tym razem mężczyzna nie wrócił na noc do domu. Pozostawiony w domu przez Luke'a telefon budzi w Clarze obawy o jego życie. Kobieta wraz z przyjacielem zgłaszają zaginięcie na policję. Co takiego się wydarzyło? Czy wiadomości z pogróżkami, które dostawał, mają związek z jego zniknięciem?

Camilla Way mnie zaskoczyła! Nie potrafię wyrazić swojego zachwytu nad powieścią „Złe dziecko”. Od pierwszych stron wciągnęłam się w tę historię. Autorka umiejętnie skonstruowała fabułę, której początkowo niespieszna akcja pomału nabierała tempa, by finalnie pędzić niczym rollercoaster.
„Złe dziecko” to powieść, której fabuła rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych. Strona po stronie poznajemy dwie różne historie, które z pozoru nic nie łączy. Jednak im brniemy dalej, wszystkie porozrzucane puzzle zaczynają pomału wskakiwać na swoje miejsce, a my wspólnie z bohaterami odkrywamy mroczne tajemnice, których początki sięgają lat 80. XIX wieku.
Czytając „Złe dziecko” nawet przez moment nie poczułam znużenia, wręcz przeciwnie, czytając książkę, pragnęłam jak najszybciej poznać jej zakończenie. Camilla Way stworzyła powieść, od której trudno się oderwać, naszpikowaną ogromnymi emocjami, które wylewają się z każdej przeczytanej strony. Nie brakuje tutaj mrocznych tajemnic, sekretów skrywanych latami, trudnych decyzji.
Thriller, który stworzyła Camilla Way, zasługuje na określenie jednej z najlepszych historii tego roku! Absolutnie fenomenalny! Nie potrafię wyjść z podziwu tego, jak niesamowity talent posiada autorka, w, jak nieszablonowy sposób tworzy niepokojącą atmosferę, która powoduje szybsze bicie serca i buduje napięcie, które nie opuszcza nawet po odłożeniu książki na półkę. „Złe dziecko” to istny majstersztyk, to thriller, obok którego miłośnicy gatunku nie mogą przejść obojętnie. Czytajcie!

Uwielbiam thrillery psychologiczne, których głównym motywem jest temat dotyczący dzieci. „Złe dziecko”, najnowsza powieść autorstwa Camilli Way, zaintrygowała mnie swoją okładką tak bardzo, że nie czytając nawet opisu, zdecydowałam się sięgnąć po książkę. I choć nie miałam okazji czytać poprzednich książek autorki, to czułam, że to będzie wciągająca i fascynująca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Puste miejsce” Pauliny Cedlerskiej to moje trzecie spotkanie z twórczością autorki. Po dwóch poprzednich thrillerach, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie, nie miałam wątpliwości, że sięgając po „Puste miejsce” lektura tej książki dostarczy mi mnóstwa emocji.

Pewnego zimowego wieczoru czterech podopiecznych poradni zdrowia psychicznego wraca z zawodów pływackich. Nieoczekiwanie zmieniają trasę i jadą w przeciwnym kierunku, by chwilę później porzucić samochód w lesie i zniknąć bez śladu. Kilka tygodni później ciała dwóch chłopaków zostają znalezione. Biegli nie mają wątpliwości, że ich śmierć nastąpiła z przyczyn naturalnych. Pozostałych członków wyprawy nie odnaleziono, jednym z nich był brat Karoliny. Dziewczyna do dnia dzisiejszego nie traci nadziei na odnalezienie brata. Dlatego, kiedy niedaleko miejsca, w którym przed dziesięcioma laty został znaleziony samochód czwórki zaginionych mężczyzn, policja znajduje porzuconego kampera, którego właściciele zniknęli bez śladu, Karolina czuje, że to dobry moment, by wznowić śledztwo.

„Puste miejsce” to intrygujący thriller psychologiczny Pauliny Cedlerskiej, w którym od pierwszych przeczytanych stron czuć niesamowicie mroczny i pełen tajemnic klimat. Historia poprowadzona jest płynnie, zgrabnie suniemy strona po stronie i pomału odkrywamy kolejne tajemnice bohaterów. Duszna i hipnotyzująca atmosfera powieści wciąga nas w wir nieprawdopodobnych wydarzeń, a stopniowo budowane napięcie trzyma nas w swoich szponach po ostatnią stronę.
Paulina Cedlerska po raz trzeci kreśli przed nami nieszablonową historię udowadniającym tym samym, że ma naprawdę dobry warsztat pisarski. Potrafi zaintrygować czytelnika, stworzyć fabułę, od której nie sposób się oderwać nawet na moment, a wręcz przeciwnie, pragniemy tylko czytać i czytać, by jak najszybciej poznać zakończenie. Finał tej historii był dla mnie sporym zaskoczeniem. Brnęłam po stronach powieści niczym zagubiony człowiek po lesie i w żadnym sposób nie potrafiłam trafić na odpowiedni trop, który doprowadziłby mnie do rozwiązania tej mrocznej zagadki. Autorka zaserwowała mi spektakularne zakończenie, kompletnie nieprzewidywalne, takie, po którym czytelnik nie jest w stanie uspokoić krążących po głowie myśli.
„Puste miejsce” to niewątpliwie dobrze skonstruowany thriller psychologiczny, który wciąga od pierwszych stron, trzyma w napięciu, momentami mrozi krew w żyłach i przede wszystkim zaskakuje. To lektura idealna dla fanów mrocznych i pełnych tajemnic historii, dlatego nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zachęcić Was do sięgnięcia po książkę. A jeżeli nie znacie jeszcze twórczości autorki, to namawiam również do zapoznania się z poprzednimi thrillerami autorki.

„Puste miejsce” Pauliny Cedlerskiej to moje trzecie spotkanie z twórczością autorki. Po dwóch poprzednich thrillerach, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie, nie miałam wątpliwości, że sięgając po „Puste miejsce” lektura tej książki dostarczy mi mnóstwa emocji.

Pewnego zimowego wieczoru czterech podopiecznych poradni zdrowia psychicznego wraca z zawodów pływackich....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Uwielbiam klimatyczne kryminały, których fabuła osadzona jest w malowniczych i urokliwych sceneriach. Dlatego też bez zastanowienia zdecydowałam się sięgnąć po książkę Grzegorza Kapli, którego twórczość od dawna chciałam poznać.

W „Krwawej Toskanii” poznajemy Sylvie, młodą atrakcyjną rozwódkę z Manhattanu, która przyjechała do Toskanii – chce tutaj kupić posiadłość i w pełni poświęcić się pisarstwu. Niestety, poznając przystojnego Włocha, Sylvie wpadnie w ręce brutalnych bandytów, którzy mordują kobiety, a ich ciała pozostawiają w miejscach związanych z okrutnymi procesami czarownic. To właśnie jedno z takich brutalnych morderstw stara się rozwikłać Emila, która podejrzewa, że sprawa może mieć związek z rytualnymi zbrodniami nawiązującymi do lokalnych historii czarownic.

„Krwawa Toskania” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Grzegorza Kapli, ale z pewnością nie ostatnie. Autor stworzył bardzo nieszablonowy kryminał, który wciągnął mnie od pierwszych stron, trzymał w napięciu i dostarczył odrobinę humoru. Całość napisana jest sprawnie, autor ma ciekawy styl i lekkie pióro, co sprawia, że książkę czyta się szybko. Potrafi zaintrygować czytelnika toczącą się fabułą, wzbudzić emocje, które momentami przyprawiają o dreszcze i, co najważniejsze, budować stopniowo napięcie, które nie opuszcza do samego końca.
„Krwawa Toskania” to kryminał, który czytałam z ogromnym zaciekawieniem i śmiało mogę powiedzieć, że ektura spełniła moje oczekiwania. Na kartach powieści otrzymałam ciekawie poprowadzone śledztwo i świetnie wykreowanych bohaterów, których dzięki naprzemiennej narracji mogłam dokładnie poznać i zrozumieć ich postępowanie. Ogromnym plusem tej historii jest również miejsce, w którym rozgrywa się fabuła. Autor zadbał o szczegółowe opisy miejsc, dzięki temu książkę czytało się przyjemniej.
„Krwawa Toskania” to lektura idealna dla fanów mocnych kryminałów, jak również osób, które dopiero rozpoczynają przygodę z gatunkiem. Dodam, tylko że oprócz ciekawych zbrodni, nie zabraknie również namiętnego romansu. Polecam.

Uwielbiam klimatyczne kryminały, których fabuła osadzona jest w malowniczych i urokliwych sceneriach. Dlatego też bez zastanowienia zdecydowałam się sięgnąć po książkę Grzegorza Kapli, którego twórczość od dawna chciałam poznać.

W „Krwawej Toskanii” poznajemy Sylvie, młodą atrakcyjną rozwódkę z Manhattanu, która przyjechała do Toskanii – chce tutaj kupić posiadłość i w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Igor Brudny jest jednym z moich ulubionych książkowych bohaterów. Z niecierpliwością wyczekiwałam powieści z jego udziałem, a gdy już wrócił, to niewątpliwie w wielkim stylu.

Tym razem Przemysław Piotrowski zabiera nas w Bieszczady, do małej wioski położonej w zaciszu gór. To właśnie tutaj wyjechał Igor, by odpocząć od codziennego zgiełku i zaznać odrobinę spokoju.
W cieniu Bieszczadzkich lasów, gdzie od lat krąży legenda o ponurym smolarzu, dochodzi do zaginięcia dwóch turystek. Pierwsze podejrzenia padają na Samuela, sąsiada Igora, który na co dzień zajmuje się wypałem drewna. Igor, jako jedyny kwestionuje jego winę i postanawia na własną rękę prowadzić śledztwo.

„W wyklętej rodzinie pojawiła się rysa, która z każdym dniem, tygodniem i miesiącem coraz bardziej się pogłębiała, aby w końcu przeobrazić się w rów wypełniony ludzką niegodziwością, bezeceństwem i podłością”.

„Smolarz” w mojej ocenie troszkę różni się od poprzednich części z serii, co w żadnym wypadku nie umniejsza stwierdzeniu, że jest to kolejna bardzo dobra historia.
Początek historii rozwija się powoli, jednak już od pierwszych stron daje się wyczuć, że będzie to opowieść mroczna, krwawa, pełna niewiadomych i tajemnic. Autor umiejętnie buduje napięcie, a prowadzone przez Igora śledztwo zaskakuje z każdym nowym tropem, na który trafia. To, co wywołało we mnie głęboko skrywane emocje, to nawiązanie do tragicznych wydarzeń z czasów drugiej wojny światowej. Prawda, jaką odkrywa Igor, mrozi krew w żyłach i przyprawia o szybsze bicie serca.
„Smolarz” to szósty — wyśmienity zresztą — tom cyklu z komisarzem Igorem Brudnym w roli głównej. Po raz kolejny odłożyłam książkę na półkę w pełni usatysfakcjonowana. I choć bez skrupułów przyznaję, że początek powieści troszkę mi się dłużył, to to, co zaserwował mi Przemysław Piotrowski w dalszej części, całkowicie zrekompensowało wolno rozwijający się wstęp. „Smolarz” to bez wątpienia kryminał z krwi i kości – mnóstwo w nim tajemnic, zaskakujących zwrotów akcji, bestialskich opisów zbrodni, czarnych charakterów. Fabuła powieści poprowadzona jest sprawnie i, co najważniejsze, dopracowana w każdym najdrobniejszym szczególe.
Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji poznać jednego z najlepszych śledczych, to zachęcam Was mocno do sięgnięcia po całą serię. To taki cykl powieści, którego fan dobrych, mocnych i przede wszystkim nieszablonowych kryminałów, nie może sobie odmówić! Polecam!

Igor Brudny jest jednym z moich ulubionych książkowych bohaterów. Z niecierpliwością wyczekiwałam powieści z jego udziałem, a gdy już wrócił, to niewątpliwie w wielkim stylu.

Tym razem Przemysław Piotrowski zabiera nas w Bieszczady, do małej wioski położonej w zaciszu gór. To właśnie tutaj wyjechał Igor, by odpocząć od codziennego zgiełku i zaznać odrobinę spokoju.
W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Twórczość Diany Brzezińskiej poznałam przy okazji serii kryminalnej z Gabrielą Sawicką. Styl autorki od razu przypadł mi do gustu i wiedziałam, że będę chciała kontynuować naszą znajomość. Niedawno w moje ręce wpadła najnowsza książka Diany, „Wizjoner”, która swoją premierę będzie miała 24 kwietnia. Zapiszcie sobie tę datę, gwarantuję, że jest, na co czekać.

Aleksander Lewis, znany i ceniony profiler i psycholog przyjeżdża do Szczecina, by wspomóc swoją wiedzą i umiejętnościami tutejszym policjantem z wydziału kryminalnego. W międzyczasie na terenie miasta dochodzi do serii tajemniczych zabójstw. Bezwzględny morderca perfekcyjnie zaciera ślady, pozostawiając po sobie jedynie, miało widoczny symbol na ciałach ofiar.
Agata Skibińska wraz ze swoim partnerem, Łukaszem Prochotem, prokuratorem Rafałem Nabożnym oraz Aleksandrem Lewisem wyrusza w pościg za nieuchwytnym mordercą. Czy uda im się złapać winnego, nim zginie kolejna osoba?

Nie ma co tu kryć, „Wizjoner” to pierwszy tom świetnie zapowiadającej się serii kryminalnej. Diana Brzezińska stworzyła bardzo intrygującą historię, w której prowadzone śledztwo wciągnęło mnie od pierwszych stron. Sprawnie poprowadzona fabuła pełna jest zaskakujących zwrotów akcji, mnóstwa niewiadomych i zagadek, a w tym wszystkim uczestniczą fenomenalnie wykreowani bohaterowie. Każdy z nich zaskarbił sobie moją sympatię, jednak najbardziej intrygowała mnie postać Lewisa. Profiler został wykreowany po mistrzowsku. Jego portret psychologiczny zrobił na mnie duże wrażenie i coś czuję, że zostanie on jednym z moich ulubionych bohaterów literackich.
„Wizjoner” to nieszablonowy kryminał, w którym dostałam wszystko to, czego oczekuję od dobrze napisanej powieści z tego gatunku. Autorka nakreśliła ciekawą fabułę, wykreowała wyrazistych bohaterów, zadbała, by prowadzone śledztwo nie nudziło czytelnika, a wręcz przeciwnie, podsycało naszą ciekawość, by jak najprędzej odkryć prawdę, kim jest tajemniczy morderca. Jak to u Diany Brzezińskiej bywa, oprócz wątku kryminalnego i trudnych tematów społecznych, w powieści nie zabrakło również humoru i wątku romantycznego. Książkę czytałam z zaciekawieniem i szczerze mogę stwierdzić, że jestem zadowolona z lektury. Przyjemny i lekki styl autorki, krótkie rozdziały i dynamiczna fabuła sprawiły, że nie mogłam oderwać się od czytania i przyznaję, że po przewróceniu ostatniej strony było mi trochę żal, że to już koniec. Mam cichą nadzieję, że autorka nie każe nam długo czekać na kontynuację. Polecam Waszej uwadze „Wizjonera”, to naprawdę świetna lektura!

Twórczość Diany Brzezińskiej poznałam przy okazji serii kryminalnej z Gabrielą Sawicką. Styl autorki od razu przypadł mi do gustu i wiedziałam, że będę chciała kontynuować naszą znajomość. Niedawno w moje ręce wpadła najnowsza książka Diany, „Wizjoner”, która swoją premierę będzie miała 24 kwietnia. Zapiszcie sobie tę datę, gwarantuję, że jest, na co czekać.

Aleksander...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książki Adriana Bednarka biorę w ciemno. Są one dla mnie gwarancją dobrej, mocnej i emocjonującej lektury. Jak to bywa w karierze pisarskiej, były lepsze i gorsze historie, ale tak naprawdę jeszcze żadna mnie nie zawiodła.

Po traumatycznych przeżyciach z dzieciństwa Stella Skalska trafia pod opiekę wujka. Mężczyzna w zamian za dach nad głową, zmusza dziewczynę do zarabiania na siebie własnym ciałem. Nie mając wyjścia, Stella bardzo szybko przystosowała się do takiego życia. W końcu nadszedł moment, w którym postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce, zrezygnować z dotychczasowego życia i raz na zawsze zapomnieć o przeszłości. Kiedy jeden z przypadkowych klientów budzi jej ciemną stronę, dochodzi do dramatu. Stella wraca do rodzinnego miasta, by raz na zawsze rozliczyć się z przeszłością. Nie wie jednak, że to dopiero początek koszmaru.

Adrian Bednarek kolejny raz udowodnił, że jest dobry w tym, co robi. „Stella” to istny rollercoaster emocji. Autor serwuje nam sceny z najgorszego koszmaru, jaki może spotkać nastolatki i dorosłe kobiety.
Na kartach książki śledzimy ogromną przemianę nastolatki okrutnie doświadczonej przez los, w kobietę żądną zemsty. Nie brakuje tutaj emocji, mocnych, dość brutalnych scen i krwawych zbrodni. To historia trudna i bardzo bolesna, czytanie jej nie sprawia przyjemności, wręcz przeciwnie, budzi odrazę i obrzydzenie. Niemniej jednak jest to jedna z tych książek, których fabuła nie pozwala oderwać się od lektury, choćby na moment. Jest w niej coś takiego, co sprawia, że pochłaniamy strona za stroną zaciekawieni pragnąć jak najszybciej poznać zakończenie.
„Stella. Narodziny psychopatki” to intrygujący thriller, który wciąga od pierwszych stron, a jego mroczny i pełen napięcia klimat trzyma nas w swoich objęciach do samego końca. Zakończenie? No cóż, pozostaje otwarte, a to znaczy że niebawem poznamy dalsze losy Stelli, na co oczywiście czekam z niecierpliwością.

Książki Adriana Bednarka biorę w ciemno. Są one dla mnie gwarancją dobrej, mocnej i emocjonującej lektury. Jak to bywa w karierze pisarskiej, były lepsze i gorsze historie, ale tak naprawdę jeszcze żadna mnie nie zawiodła.

Po traumatycznych przeżyciach z dzieciństwa Stella Skalska trafia pod opiekę wujka. Mężczyzna w zamian za dach nad głową, zmusza dziewczynę do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Emily Gunnis, autorka genialnego thrillera „Zaginione dziecko” powróciła z kolejną nietuzinkową powieścią. Bardzo dobrze wspominam swoje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, dlatego bez większego zastanowienia sięgnęłam po „Tajemnicę położnej”, czując, że tym razem również się nie zawiodę.

Rok 1945. Yew Tree Manor, rodzinna posiadłość Hamiltonów. Pewnej nocy do ciężarnej pani Hamilton zostaje wezwana położna Tessa James. Niestety, kobieta i jej nowo narodzona córeczka umierają, a Tessa zostaje uznana za winną spowodowania ich śmierci.
Rok 1969. Rodzina Hiltonów z Yew Tree Manor przygotowuje się do Sylwestra. Niestety, plany, by wyprawić przyjęcie, schodzą na dalszy plan, w momencie kiedy znika ich córka. Pierwsze podejrzenia padają na Bobby Jamesa, który jako ostatni widział małą Alice. Niestety, dziewczynka nie zostaje odnaleziona.
Rok 2017. Architekt Willi James podczas prac nad modernizacją Yew Tree odkrywa, że ziemie posiadłości skrywają sekret. Postanawia zagłębić historie tego miejsca, odkrywając przy tym sieć powiązań i niesprawiedliwości.

„Tajemnica położnej” to wielowątkowa, pełna zaskakujących zwrotów akcji historia, która wciągnęła mnie od pierwszych stron. Autorka umiejętnie balansuje pomiędzy teraźniejszością a przeszłością, snując intrygującą opowieść. Emily Gunnis zabiera nas w niezwykle emocjonującą podróż pełną tajemnic i sekretów. Liczne zwroty akcji podsycają naszą ciekawość, a stopniowo wzrastające napięcie sprawia, że nie sposób oderwać się od lektury. Na uwagę zasługuje również kreacja bohaterów. Wyrazista charakterystyka postaci sprawia, że czytelnik, śledząc kolejne wydarzenia, utożsamia się z nimi. Emily Gunnis swoim niesamowitym talentem pisarskim potrafi sprawić, że emocje, które targają bohaterami, czytelnik odczuwa na własnej skórze.
„Tajemnica położnej” to sprawnie napisana powieść obyczajowa z elementami thrillera, w której autorka porusza ważne tematy społeczne. Idealnie oddaje w niej klimat dawnych lat i w bardzo obrazowy sposób przedstawia różnice pomiędzy klasami społecznymi. Misternie utkana fabuła sprawia, że historia z każdą kolejną stroną wciąga coraz bardziej, a powoli odkrywane tajemnice sprawiają, że ciężko oderwać się od lektury i, co najważniejsze, nie sposób przewidzieć zakończenia.
Emily Gunnis stworzyła bardzo emocjonującą i poruszającą opowieść o miłości, poświęceniu i sile rodziny, ukazując nam, jak wielka jest miłość rodzica do dziecka. „Tajemnica położnej” to książka, która w pełni spełniła moje oczekiwania, dostarczając mi wielu emocji podczas lektury. Napisana przepięknym językiem, wzrusza i skłania do refleksji, więc nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zachęcić Was do lektury.

Emily Gunnis, autorka genialnego thrillera „Zaginione dziecko” powróciła z kolejną nietuzinkową powieścią. Bardzo dobrze wspominam swoje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, dlatego bez większego zastanowienia sięgnęłam po „Tajemnicę położnej”, czując, że tym razem również się nie zawiodę.

Rok 1945. Yew Tree Manor, rodzinna posiadłość Hamiltonów. Pewnej nocy do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sylwia Kubik skradła moje serce bardzo emocjonującą historią „Zimowe Żuławy”. W tamtym momencie, odkładając książkę na półkę, wiedziałam, że jeszcze kiedyś powrócę do twórczości autorki. Dzisiaj, choć nie mogę poszczycić się znajomością wszystkich powieści pani Sylwii, wiem, że każda historia, jaka wyjdzie spod jej pióra, musi trafić w moje ręce.

„W cieniu Majdanka”, powieść oparta na prawdziwych wydarzeniach, w której autorka zabiera nas do najokrutniejszych czasów w dziejach ludzkości. Do lat, kiedy każdy dzień był naznaczony strachem i niewyobrażalnym cierpieniem, ale również nadzieją, że kiedyś w końcu zza chmur wyjrzy słońce, a życie pogrążonych w rozpaczy ludzi wróci do normalności.
Na kartach powieści poznajemy historię dwóch sióstr, które rozdzieliła akcja pacyfikacyjna przeprowadzona przez Niemców w Tarnowoli. Jedna z nich trafiła do partyzantów, druga zaś z resztą rodziny do obozu na Majdanku.
Powieści z literatury wojennej, jak można się domyślić, nie należą do łatwych, szczególnie te, których fabuła oparta jest na prawdziwych wydarzeniach. Historia, którą na kartach swojej powieści snuje Sylwia Kubik to opowieść pełna bólu i cierpienia będąca niepodważalnym świadectwem okrucieństwa, jakiego doświadczyli ludzie w czasach drugiej wojny światowej. Autorka z niezwykłą skrupulatnością i dokładnością, ale również z empatią i delikatnością kreśli przed nami losy dwóch sióstr rozdzielonych przez wojnę. Niezwykle obrazowo przedstawia nam brutalność i bestialstwo, jakie panowały w obozie na Majdanku.
Za każdym razem, kiedy sięgam po powieść, której fabuła oparta jest na prawdziwych wydarzeniach, wiem, że to nie będzie łatwa lektura. Historia, którą oddała w nasze ręce Sylwia Kubik, mocno mną wstrząsnęła i wywołała we mnie mnóstwo emocji. Powieść czytałam z zapartym tchem i łzami w oczach. Ból i cierpienie, jakiego doświadczyły, odczuwałam na własnej skórze. Kartkowałam kolejne strony z przerażeniem, doskonale, zdając sobie sprawę z tego, że historia spisana na kartach nie jest fikcją literacką, która powstała w głowie autorki, lecz prawdziwą opowieścią o ludziach, którzy żyli w tak trudnych i przerażających czasach, i mimo wszystko walczyli o to, by przeżyć i zapewnić, choć namiastkę człowieczeństwa swoim bliskim. Takich historii, jak ta z kart powieści Sylwii Kubik jest wiele, każda z nich jest pełna emocji, jednak już dawno w moje ręce nie trafiła opowieść, w której opisane wydarzenia wręcz przerażają.
„W cieniu Majdanka” to jedna z najbardziej poruszających książek z literatury wojennej, jakie czytałam w ostatnim czasie. Cieszę się, że mogłam poznać tę historię i dziękuję autorce, że zdecydowała się nią podzielić ze swoimi czytelnikami. To przepiękna, przepełniona wieloma emocjami opowieść, która na długo pozostanie w mojej pamięci i sercu. Polecam.

Sylwia Kubik skradła moje serce bardzo emocjonującą historią „Zimowe Żuławy”. W tamtym momencie, odkładając książkę na półkę, wiedziałam, że jeszcze kiedyś powrócę do twórczości autorki. Dzisiaj, choć nie mogę poszczycić się znajomością wszystkich powieści pani Sylwii, wiem, że każda historia, jaka wyjdzie spod jej pióra, musi trafić w moje ręce.

„W cieniu Majdanka”,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Jedyne ocalałe” to debiutancki thriller Riley Sager, który został wydany w 2018. Cieszący się w Polsce niemałą popularnością autor ma dość spore grono wielbicieli. Choć fanką autora nazwać się nie mogę, a moja relacja z jego twórczością nie należy do najlepszych, to jednak uwielbiam debiuty, dlatego też sięgnęłam po „Jedyne ocalałe”. Byłam ogromnie ciekawa, co też skrywa się pod tą mroczną okładką, z której bije niepokój i strach.

Quincy Carperter, po tym, jak udało się jej przetrwać masakrę, w której zginęli jej przyjaciele, stała się jedną z grupy dziewczyn w mediach nazywanych „ocalałymi”.
Lisa jako jedyna z dziesięciu dziewczyn przeżyła atak psychopaty na akademik.
Samantha – cudem uniknęło śmierci podczas tragedii, jaka miała miejsce w motelu Night light Inn.
Quincy uciekła z Pine Cottage, gdzie z piątką przyjaciół spędzała weekend.
Każda z dziewczyn próbuje na nowo ułożyć sobie życie i zapomnieć o koszmarze, który na zawsze zmienił ich życie.
Mimo wysiłków mediów „ocalałe” nigdy się nie spotkały. Jednak kiedy Lisa zostaje znaleziona martwa, w progu mieszkania Quincy pojawia się Samantha, która gotowa jest zrobić wszystko, by obudzić wspomnienia dziewczyny z tamtej nocy.

Po lekturze trzech książek Riley Sager, sięgając po „Jedyne ocalałe”, nie miałam zbyt wielkich oczekiwań. Znając pióro autora, doskonale zdawałam sobie sprawę, że jego debiutancki thriller może do końca przypadnie mi do gustu. I niestety, moje przypuszczenia się sprawdziły. Historia wykreowała przez Sagera w ogóle mnie nie porwała. Od pierwszych stron czytanie tej książki szło mi bardzo opornie, nie potrafiłam wkręcić się w fabule i skupić na kolejnych wydarzeniach. Historia sama w sobie była ciekawa, jednak zabrakło mi dreszczyku charakterystycznego dla tego typu literatury, wzrastającego napięcia, które powinno towarzyszyć mi do samego końca i momentów budzących niepokój i strach.
Tak, jak wspomniałam wyżej, nie miałam żadnych oczekiwań względem tej książki, więc nie mogę napisać, że wykreowana przez Sagera fabuła nie była ciekawa, bo to nieprawda. Ma ona swoje plusy, bywały momenty, w których poczułam się zbita z tropu i pełna ciekawości tego, jak zakończy się historia. Trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, że to debiut autora, co oczywiście jest mocno odczuwalne podczas lektury.
„Jedyne ocalałe” to dobry thriller, jednak znając kolejne książki autora, muszę stwierdzić, że to najsłabsza historia w całym jego dorobku. Niemniej jednak książkę polecam. Będzie ona idealną pozycją dla osób, które pragną rozpocząć przygodę z thrillerami.

„Jedyne ocalałe” to debiutancki thriller Riley Sager, który został wydany w 2018. Cieszący się w Polsce niemałą popularnością autor ma dość spore grono wielbicieli. Choć fanką autora nazwać się nie mogę, a moja relacja z jego twórczością nie należy do najlepszych, to jednak uwielbiam debiuty, dlatego też sięgnęłam po „Jedyne ocalałe”. Byłam ogromnie ciekawa, co też skrywa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Powieści oparte na prawdziwych wydarzeniach, szczególnie te, których fabuła dotyczy drugiej wojny światowej, bardzo mnie intrygują. Staram się sięgać po każdą historię, dlatego też zdecydowałam się przeczytać „W objęciach lasu”. Ciekawość moja wzrosła po tym, jak dowiedziałam się, że wydarzenia w niej opisane rozgrywały się niedaleko mojej rodzinnej miejscowości.

„W niewielkiej wiosce, niedaleko Ostrowa Lubelskiego i Lasów Parczewskich, mieszkała szczęśliwa rodzina Szydłowskich”.

Na kartach powieści poznajemy małą Sarę, przez bliskich nazywana Szurką. Śledzimy jej dzieciństwo, okres dorastania, aż do momentu, kiedy wychodzi za mąż i wiedzie szczęśliwe życie u boku męża i córeczki. Wszystko zmienia się we wrześniu 1939 roku. Wybucha wojna, rodzina Szurki trafia do getta, gdzie czeka ich śmierć. Rodzina Szydłowskich postanawia zbiec do pobliskich Lasów Parczewskich. Okazuje się, że przerażający las, o którym w młodości Szurka słyszała straszne opowieści, może stać się domem dla całej jej rodziny oraz innych ukrywających się Żydów. Czy rodzina Szydłowskich ma szansę na ocalenie?

Niemal każda opowieść, której fabuła rozgrywa się w czasach drugiej wojny światowej, jest bardzo poruszająca, bolesna, a nawet wstrząsająca. Okrucieństwo, jakiego doświadczyli ludzie w tych bardzo trudnych czasach, jest nie do opisania. Historia Szurki i jej rodziny również nie należy do łatwych. Mimo iż udało się im uniknąć wywózki do obozów zagłady, życie, jakie przyszło im wieść w lesie, było bardzo trudne i ciężkie. Jednak opowieść, którą snuje Adiva Geffen jest dla nas, Polaków, nie do przyjęcia.
W swojej książce autorka mocno uderza w nasz naród, wrzucają wszystko do przysłowiowego worka. Wszyscy doskonale wiemy, że podczas drugiej wojny światowej to nasi rodacy wyciągali rękę do Żydów, ukrywali ich w swoich domach, ryzykując życie swoje i swoich bliskich. Wiemy również, że nie brakowało też takich osób, które bez mrugnięcia okiem wydawali swoich rodaków, zdradzając Niemcom, kto i gdzie ukrywa Żydów. Ale tak, jak napisałam, nie można wszystkich stawiać w jednym miejscu, przypisując nam znamię zdrajców narodu żydowskiego. Autorka w swojej książce sama wspomina o tym, że rodzinie Szurki pomagali Polacy, to jakim prawem uznaje nas za tych, którzy wydawali ich Niemcom?
Historia w szkole nie była moją mocną stroną, ale wiedzę na temat drugiej wojny światowej mam dużą i nigdy nie spotkałam się z tym, by ktoś uznał nas za zdrajców wobec narodu żydowskiego. Mimo iż historia rodziny Szydłowskich naprawdę mną wstrząsnęła i poruszyła, to jednak tym razem nie mogę polecić tej książki.

Powieści oparte na prawdziwych wydarzeniach, szczególnie te, których fabuła dotyczy drugiej wojny światowej, bardzo mnie intrygują. Staram się sięgać po każdą historię, dlatego też zdecydowałam się przeczytać „W objęciach lasu”. Ciekawość moja wzrosła po tym, jak dowiedziałam się, że wydarzenia w niej opisane rozgrywały się niedaleko mojej rodzinnej miejscowości.

„W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mam ogromny sentyment do serii kryminalnej z Bernardem Grossem w roli głównej. „Skaza”, pierwszy tom serii, była jedną z pierwszych powieści kryminalnych, które trafiły w moje ręce. Nie sposób opisać mojej radości, kiedy dowiedziałam się, że Wydawnictwo Literackie postanowiło wznowić całą serię. Oznaczało to bowiem wielki powrót do Chełmży i możliwość ponownego towarzyszenia Bernardowi Grossowi w intrygujących śledztwach.

Upalny sierpień, porzucony namiot, ślady zbrodni i zagadka, którą rozwiązać może tylko komisarz Bernard Gross.

Na polanie w lesie niedaleko Chełmży śledczy znajdują zakrwawiony namiot. Komisarz Gross jest przekonany, że doszło tutaj do potwornej zbrodni. Niestety, brak ciał, świadków i narzędzia zbrodni oznacza, że śledztwo, jakie przyjdzie mu prowadzić, nie będzie łatwe. Klucząc wokół faktów, Gross nieoczekiwanie zderza się ze ścianą milczenia zbudowaną wokół dramatycznej historii sprzed trzydziestu lat.
Czy komisarzowi uda się rozwiązać zagadkę sprzed lat i odkryć, co wydarzyło się w namiocie?

„Wada” to drugi tom serii z komisarzem Bernardem Grossem, jednym z moich ulubionych śledczych. Kolejny raz z przyjemnością powróciłam do Chełmży i w pełni zaangażowałam się w śledztwo, które wcale nie było tak łatwe, jak by mogło się wydawać.
Niezmiennie jestem zachwycona skonstruowaną fabułą, kreacją bohaterów i wspaniałym kunsztem pisarskim Roberta Małeckiego. Mało, który autor potrafi tak mocno zaintrygować czytelnika, dostarczając nam mnóstwo emocji podczas lektury. Wszak „Wada” to nie tylko kryminał, w którym mamy do rozwiązania zagadkę tajemniczego morderstwa. To również historia, w której główni bohaterowie zmagają się z własnymi demonami z przeszłości, życiowymi problemami i traumami.
„Wada” to fenomenalna kontynuacja serii, w której czytelnik dostanie wszystko to, czego oczekuje od dobrej powieści kryminalnej. Świetnie skonstruowana intryga, zaskakujące zwroty akcji, nieustające napięcie i zakończenie, którego nie sposób jest przewidzieć. Po raz kolejny jestem zachwycona i z niecierpliwością wyczekuję wznowienia „Zadry”, by móc ponownie na kilka chwil przenieść się do Chełmży. Powtórzę się, zachęcam Was do sięgnięcia po tę serię, nie będziecie zawiedzeni!

Mam ogromny sentyment do serii kryminalnej z Bernardem Grossem w roli głównej. „Skaza”, pierwszy tom serii, była jedną z pierwszych powieści kryminalnych, które trafiły w moje ręce. Nie sposób opisać mojej radości, kiedy dowiedziałam się, że Wydawnictwo Literackie postanowiło wznowić całą serię. Oznaczało to bowiem wielki powrót do Chełmży i możliwość ponownego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nina Zawadzka jest autorką kilku książek z gatunku literatury wojennej i choć uwielbiam takie historie, to do tej pory nie miałam okazji, by sięgnąć po którąś z jej powieści. Wiedziałam jednak, że kiedyś w końcu nastąpi ten moment, w którym będę mogła zanurzyć się w lekturze powieści spod pióra autorki. W moje ręce trafiła historia, która powstała na kanwie prawdziwych wydarzeń i cieszę się, że to właśnie od tej powieści rozpoczyna się moja przygoda z twórczością Niny Zawadzkiej.

Na kartach powieści poznajemy Magdę Antoszewską, trzydziestoletnią kobietę, która od zawsze marzyła, by wyrwać się z rodzinnego gospodarstwa i zamieszkać w mieście. Kiedy wybucha wojna i naziści zdobywają Kielce, kobieta wbrew sprzeciwom matki, nie bacząc na konsekwencje, postanawia wyjechać do miasta, by podjąć walkę z okupantem. Magda wstępuje do konspiracji i dzięki swojej determinacji i odwadze bardzo szybko pnie się po szczeblach w hierarchii organizacji. Jednak kiedy spod jej rodzinnego domu zostają porwane dzieci, kobieta rozpoczyna walkę nie tylko o losy kraju, ale również o życie swojej siostry i bratanków.

Powieści z gatunku literatury wojennej zawsze wzbudzają we mnie ogromne emocje. Jednak historie, do których powstania inspiracją były prawdziwe wydarzenia, poruszają szczególnie.
Nina Zawadzka na kartach swojej powieści z niebywałą precyzją kreśli losy rodziny rozbitej przez nazistowskich piekło.
„Zrabowane nadzieje” to nietuzinkowa powieść, której fabuła rozgrywa się w najokrutniejszych czasach w dziejach ludzkości. Autorka w sposób niezwykle realistyczny na kartach swojej powieści maluje obraz czasów drugiej wojny światowej. Głównym wątkiem, który w swojej powieści porusza Nina Zawadzka, jest bardzo trudny, często pomijany temat dotyczący germanizacji polskich dzieci w czasie wojny. Kilka razy spotkałam się z tym tematem w powieściach. Historie te wzbudzały we mnie duże emocje, jednak sposób przedstawienia wydarzeń przez autorkę sprawił, że w moich oczach wielokrotnie zalśniły łzy, a ze wzruszenia zaciskało się gardło.
Powiedzieć, że jestem oczarowana piórem i stylem autorki, to jakby nie powiedzieć nic. Nina Zawadzka zachwyciła mnie, zarówno wykreowaną fabułą, jak również pięknym językiem. Stworzyła niesamowicie wciągającą i poruszającą najczulsze struny serca opowieść, która wzbudziła we mnie ogromne pokłady emocji. Powieść czytałam z zapartym tchem i nie potrafiłam oderwać się od lektury nawet na moment. „Zrabowane nadzieje” to jedna z najpiękniejszych historii, jakie miałam przyjemność czytać w ostatnim czasie, a fakt, że inspiracją do jej powstania były prawdziwe wydarzenia, wzbudza głębsze emocje. Po skończonej lekturze wiem, że w przyszłości sięgnę po każdą powieść, która wyjdzie spod pióra autorki i na pewno w wolnej chwili będę chciała powrócić do poprzednich historii.
„Zrabowane nadzieje” to historia, która na długo pozostanie w mojej pamięci. Choć trudna i bardzo bolesna to warto poświęcić dla niej czas. Dlatego, jeżeli lubicie powieści z literatury wojennej, to tego tytułu nie może zabraknąć w Waszej biblioteczce. Polecam całym sercem.

Nina Zawadzka jest autorką kilku książek z gatunku literatury wojennej i choć uwielbiam takie historie, to do tej pory nie miałam okazji, by sięgnąć po którąś z jej powieści. Wiedziałam jednak, że kiedyś w końcu nastąpi ten moment, w którym będę mogła zanurzyć się w lekturze powieści spod pióra autorki. W moje ręce trafiła historia, która powstała na kanwie prawdziwych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Jestem jak cholerne zwierzę, zamknięte w klatce i pokazywane dzieciakom”.

Ted Bundy, jeden z najsłynniejszych seryjnych morderców w historii Stanów Zjednoczonych, był inteligentnym i przystojnym studentem prawa, który miał dużą szansę zrobić karierę polityczną. Coś, jednak poszło nie tak. Bundy w latach 1974-1978 z zimną krwią pozbawił życia wiele młodych kobiet. Przyznał się do zabicia 30, jednak prawdopodobnie zamordowanych mogło być około 100. Wiele z tych kobiet było studentkami, lecz dwie z jego ofiar miały zaledwie dwanaście lat.

Uwielbiam true crime, historie o seryjnych mordercach bardzo mnie fascynują, a Ted Bundy, jakkolwiek to zabrzmi, jest jednym z moich ulubieńców. Choć bardzo dobrze znam jego historię, to i tak sięgam po każdą książkę traktującą o jego życiu i zbrodniach, jakich dokonał. Max Czornyj jest jednym z niewielu autorów, który pisząc historie dotyczące przestępców przedstawia je w narracji pierwszoosobowej. Tak jest również w przypadku książki „Ted Bundy. Umysł mordercy”, w której autor stara się wejść w umysł jednego z najokrutniejszych przestępców w historii Stanów Zjednoczonych i próbuje wejść w jego umysł i przybliżyć nam historię dotycząca jego życia, odkryć myśli, jakie towarzyszyły mu w chwili dokonywania zbrodni oraz to wszystko, co działo się w jego głowie w chwili, kiedy trafił w ręce policji.
Bardzo dobrze czytało mi się tę książkę, z przyjemnością zagłębiłam się w lekturze, by kolejny raz zapoznać się z życiem, jakie prowadził Bundy. Wielokrotnie miałam okazję czytać o zbrodniach, jakich dokonał, opisane były z niezwykłą dokładnością. Max Czornyj również zadbał o to, by czytelnik, czytając jego książkę poznał wszystkie szczegóły bestialstwa i okrucieństwa dokonanego z rąk Bundy'ego. Książka jest o tyle bardziej przerażająca od innych publikacji, gdyż fabuła poprowadzona jest w pierwszoosobowej narracji, więc czytelnik, kartkując kolejne strony, ma wrażenie, jakby słuchał „spowiedzi” seryjnego mordercy.
„Ted Bundy. Umysł mordercy” to fascynująca lektura, która przyprawia o dreszcze i powoduje szybsze bicie serca. Opisy zawarte w książce są wstrząsające i przerażają, więc z pewnością jest to lektura dla osób o mocnych nerwach. Poza tym myślę, że nie ma osoby, która choć raz nie słyszała o Tedzie Bundym, więc każdy doskonale wie, czego może się spodziewać na kartach książki. Jeżeli lubicie true crime, intryguje Was postać jednego z najokrutniejszych seryjnych morderców, to zachęcam Was do lektury. Jestem przekonana, że zawarte w niej informacje dostarczą Wam wielu mocnych wrażeń.

„Jestem jak cholerne zwierzę, zamknięte w klatce i pokazywane dzieciakom”.

Ted Bundy, jeden z najsłynniejszych seryjnych morderców w historii Stanów Zjednoczonych, był inteligentnym i przystojnym studentem prawa, który miał dużą szansę zrobić karierę polityczną. Coś, jednak poszło nie tak. Bundy w latach 1974-1978 z zimną krwią pozbawił życia wiele młodych kobiet. Przyznał...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Twórczość Kate Hewitt miałam przyjemność poznać przy okazji powieści „Dziewczyna z Berlina”. Od tamtej chwili śledzę karierę pisarską autorki i z niecierpliwością wyczekuję kolejnych powieści Hewitt. Historie, które wychodzą spod jej pióra osadzone są w realiach II wojny światowej, tym samym dostarczają mnóstwo emocji, poruszają najczulsze strony serca i skłaniają do refleksji.

Spokojne i poukładane życie Libby Trent ulega całkowitej przemianie w momencie, kiedy dowiaduje się o Hansie Brennerze, naziście, który po drugiej wojnie światowej uciekł z Niemiec i całe życie spędził w ukryciu. Tym mężczyzną prawdopodobnie jest ojciec Libby — najwspanialszy, najukochańszy człowiek na świecie, który wychowywał Libby samotnie i gotów był zrobić dla niej wszystko.
Kiedy w sypialni ojca Libby znajduje tajemnicze pudełko, wie, że zawarte w nim przedmioty mogą być dowodem na potwierdzenie tożsamości ojca. Czy kobieta odważy się je otworzyć, wiedząc, że jego zawartość może udowodnić, że jej ojciec jest zbrodniarzem wojennym?

Za każdym razem, kiedy sięgam po historię spod pióra Kate Hewitt, wiem, że to będzie emocjonująca podróż w odległe czasy do najokrutniejszego okresu w dziejach ludzkości. „Mój ojciec nazista” to bardzo poruszająca historia, której lektura dostarczyła mi mnóstwo emocji. Od pierwszych stron czułam, że to będzie trudna i bolesna podróż po kartach powieści i nie pomyliłam się. Autorka w bardzo realistyczny sposób oddaje tragizm wojny oraz los ludzi naznaczonych piętnem wojny. Choć „Mój ojciec nazista” to fikcja literacka, jednak wiele scen opisanych w powieści było inspirowanych prawdziwymi wydarzeniami, co dodaje powieści głębszego realizmu.
Jestem zauroczona piórem Kate Hewitt. Autorka ma niesamowity talent, potrafi z niezwykłą delikatnością i empatią pisać powieści, których fabuła osadzona jest w przerażających realiach drugiej wojny światowej. Z drugiej strony, jej historie, choć poruszające trudne tematy, czyta się z ogromną przyjemnością i zapartym tchem. Kate Hewitt po raz kolejny udowodniła mi, że potrafi stworzyć powieść, która poruszy najczulsze struny serca i skłoni do refleksji.
„Mój ojciec nazista” to przepiękna, bardzo poruszająca i porywająca od pierwszych stron powieść, od której nie sposób się oderwać. To lektura, obok której miłośnicy literatury wojennej nie mogą przejść obojętnie. Z całego serca polecam.

Twórczość Kate Hewitt miałam przyjemność poznać przy okazji powieści „Dziewczyna z Berlina”. Od tamtej chwili śledzę karierę pisarską autorki i z niecierpliwością wyczekuję kolejnych powieści Hewitt. Historie, które wychodzą spod jej pióra osadzone są w realiach II wojny światowej, tym samym dostarczają mnóstwo emocji, poruszają najczulsze strony serca i skłaniają do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z twórczością Claire Douglas spotkałam się dwa razy. „Odwet” i „Dziewczyny, które zaginęły” – oba thrillery tak bardzo mi się podobały, że z przyjemnością sięgnęłam po najnowszą historię spod pióra autorki. Nim zabrałam się za lekturę, widziałam głównie pozytywne opinie o „Kobiecie, która skłamała”, więc nie miałam obaw, że książka nie przypadnie mi do gustu. Oczywiście, historia spełniła moje oczekiwania.

Emilia Ward mieszka niedaleko Londynu, gdzie wiedzie szczęśliwe i spokojne życie z mężem i dwójką dzieci. Kobieta oprócz codziennych obowiązków zajmuje się również pisaniem i jest znaną autorką powieści o Mirandzie Moody.
Kiedy Emilia rozpoczyna pracę nad dziesiątą powieścią, życie przybiera niepokojący obrót: w jej życiu dochodzi do incydentu rodem z fabuły jednej z jej historii. W pierwszej chwili kobieta myśli, że to zwyczajny zbieg okoliczności, jednak niebawem dzieje się to znowu.
Wszystko się zmienia, kiedy ktoś, kogo Emilii zna, umiera w taki sam sposób, jak ofiara z książki, którą obecnie pisze. Kto i dlaczego robi coś takiego? I skąd wie, o czym pisze Emilia?

„Kobieta, która skłamała” to dobrze skonstruowany thriller psychologiczny, w którym autorka zdecydowała się na ciekawy motyw książki w książce. Drugi raz miałam do czynienia z takim motywem i uważam, że było to dość intrygujące. Claire Douglas umiejętnie przeplata wątki dotyczące rzeczywistości z fabułą pisanej przez główną bohaterkę powieści. Z jednej strony poznajemy życie głównej bohaterki, z drugiej Mirandy Mood wykreowanej przez nią pani komisarz.
Historia wciąga od pierwszych stron, pełno w niej niepokojących momentów, sekretów i mrocznych tajemnic, które odkrywane kawałek po kawałku tworzą niepokojącą atmosferę. Calrie Douglas umiejętnie buduje napięcie, które wzrasta z każdą przeczytaną stroną, a sposób skonstruowania fabuły, w której nie brakuje zwrotów akcji, sprawia, że od lektury ciężko jest się oderwać.
„Kobieta, która skłamała” to nietuzinkowy thriller psychologiczny, jednak nie brakuje w nim małych mankamentów. Według mnie autorka popełniła niewielki błąd, wplatając w swoją historię zbyt dużo bohaterów. Czytając, momentami zaczynałam się gubić, jednak w żadnym stopniu nie zaniża to mojej oceny. Finalnie uważam, że Claire Douglas wykonała kawał dobrej roboty, stworzyła historię intrygującą, wciągającą i przede wszystkim zaskakującą zakończeniem. A to właśnie są najważniejsze cechy poprawnego thrillera. Jestem przekonana, że miłośnicy thrillerów psychologicznych będą w pełni usatysfakcjonowani lekturą. Szczerze polecam.

Z twórczością Claire Douglas spotkałam się dwa razy. „Odwet” i „Dziewczyny, które zaginęły” – oba thrillery tak bardzo mi się podobały, że z przyjemnością sięgnęłam po najnowszą historię spod pióra autorki. Nim zabrałam się za lekturę, widziałam głównie pozytywne opinie o „Kobiecie, która skłamała”, więc nie miałam obaw, że książka nie przypadnie mi do gustu. Oczywiście,...

więcej Pokaż mimo to