-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
Nie zdzierżyłam. Kompletnie nijaka książka o kompletnym ośle, który nie jest zabawny, tylko żenujący. Obłomow z rozbuchaną fizjologią w nudnej rzeczywistości.
I z absolutnie zniechęcającą przedmową, bo jeżeli ktoś śmie wypowiadać kategoryczną opinię, że czegoś takiego w literaturze jeszcze nie było, to albo jest zawężony do literatury amerykańskiej, albo ma o sobie za wysokie mniemanie. Było. Vide: tenże Obłomow, tylko Obłomow na całe jego szczęście nie zionął fizjologią.
Nie zdzierżyłam. Kompletnie nijaka książka o kompletnym ośle, który nie jest zabawny, tylko żenujący. Obłomow z rozbuchaną fizjologią w nudnej rzeczywistości.
I z absolutnie zniechęcającą przedmową, bo jeżeli ktoś śmie wypowiadać kategoryczną opinię, że czegoś takiego w literaturze jeszcze nie było, to albo jest zawężony do literatury amerykańskiej, albo ma o sobie za...
Po zakończeniu tak znakomitego cyklu spodziewałam się znacznie więcej. Intryga naciągana - do wybaczenia, ale już tak niekonsekwentnie poprowadzona postać kobieca (opisywana jako twarda i niezłomna, okazuje się zwyczajną histeryczką, czym przypomina do bólu Aleksandrynę z "Pór roku") znacznie obniża ocenę książki. W warstwie kryminalnej momentami ciekawie, a momentami nużąco.
Jakości tłumaczenia ocenić nie mogę, bo czytałam w wersji rosyjskiej, ale wielkie pokłony dla polskiego wydawcy za tę okładkę. Jest absolutnie urzekająca!
Po zakończeniu tak znakomitego cyklu spodziewałam się znacznie więcej. Intryga naciągana - do wybaczenia, ale już tak niekonsekwentnie poprowadzona postać kobieca (opisywana jako twarda i niezłomna, okazuje się zwyczajną histeryczką, czym przypomina do bólu Aleksandrynę z "Pór roku") znacznie obniża ocenę książki. W warstwie kryminalnej momentami ciekawie, a momentami...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Liczyłam na dużo, dużo więcej. To nie jest historia alkoholu w kulturach świata. Praca niezwykle anglocentryczna z niewielkim dodatkiem Francji. Po macoszemu potraktowane tradycje alkoholowe Italii, Półwyspu Iberyjskiego, Niemiec. O Rusi/Rosji wspominki tylko przy okazji chrztu oraz dwóch prohibicji + jeden cytat z Pochlobkina (Mendelejewa autor w ogóle jakby nie dostrzegł). Polskie bogate tradycje alkoholowe? Nawet najmniejszej wzmianki, podobnie jak w kwestii Bałkanów, o których można by napisać sporo. O pozaeuropejskiej historii alkoholu (wyjąwszy USA) wspominać nie będę, bo się na tym nie znam, ale - co mnie pociesza - Gately również się na tym nie zna.
Mógł już zostać przy Wyspach i ich koloniach, byłoby fachowo i nie byłoby do czego się przyczepić.
Liczyłam na dużo, dużo więcej. To nie jest historia alkoholu w kulturach świata. Praca niezwykle anglocentryczna z niewielkim dodatkiem Francji. Po macoszemu potraktowane tradycje alkoholowe Italii, Półwyspu Iberyjskiego, Niemiec. O Rusi/Rosji wspominki tylko przy okazji chrztu oraz dwóch prohibicji + jeden cytat z Pochlobkina (Mendelejewa autor w ogóle jakby nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toDyszka za fabułę, jedynka za tragiczną jakość tłumaczenia. Osoba, która popełniła ten koszmar, powinna mieć dożywotni zakaz zbliżania się do tekstów rosyjskojęzycznych. Nijaki język, błędy w nazwiskach bohaterów i omijanie sporych partii tekstu. Jeżeli czytać "Orchideę", to tylko w oryginale - albo poczekać na DOBRE polskie tłumaczenie :)
Dyszka za fabułę, jedynka za tragiczną jakość tłumaczenia. Osoba, która popełniła ten koszmar, powinna mieć dożywotni zakaz zbliżania się do tekstów rosyjskojęzycznych. Nijaki język, błędy w nazwiskach bohaterów i omijanie sporych partii tekstu. Jeżeli czytać "Orchideę", to tylko w oryginale - albo poczekać na DOBRE polskie tłumaczenie :)
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Rozumiem, dlaczego ta powieść może się podobać, ale recenzja daje mi święte prawo do krytyki. Nie przemówiło do mnie wiele rzeczy, poczynając od drobnostek, potknięć, których jest zbyt wiele: strzelba nazwana karabinem, urwany nagle wątek Petera (czy on naprawdę, poza akcją opracowaną wspólnie z Debbie, nie marzył o zemście na Margo? Przecież ona go upokorzyła! Zraniła męską dumę! Odmówiła mu, mało, że odmówiła, dała mu w twarz! Czy po spoliczkowaniu najpopularniejszego chłopaka w szkole mogła mieć jeszcze życie w tejże szkole?), pojawienie się Jaguara (czemu dokładnie miało służyć?). To detale, ale kiedy detali trochę się zbierze, powieść zaczyna zgrzytać. Żeby jednak dodać i ciepłe słowo na temat konstrukcji świata:w kwestii medycznego wyjaśnienia wilkołactwa, ufam autorce, bądź co bądź studentce medycyny, i wielki plus dla niej za wprowadzenie właśnie takiego biologicznego uzasadnienia tego, co dzieje się z Maksem i Akim.
We wstępie Miszczuk pisze, że chciała tę powieść napisać od początku. Jedno pytanie: dlaczego tego nie zrobiła? Książka najwięcej traci na infantylnym, topornym języku, pełnym powtarzających się z uporem maniaka słów i zwrotów (jak choćby to, że Max CIĄGLE mruczy…), naszpikowanym zdaniami zaczynającymi się od „No…”. Narracja pierwszoosobowa pozwala na dodatkową kreację idiolektu głównej bohaterki, ale mimo wszystko przydałoby się zachować normę literacką. Jakąkolwiek. I rzecz, która większości pewnie nie rzuci się w oczy, a mnie poraziła: błąd ortograficzny. Na początku tekstu zostało słowo „wyksztusić”. Skoro to wydanie drugie, poprawione (!), to znaczy, że co najmniej dwukrotnie przeglądała je autorka, redakcja i korekta. Nikt nie zauważył byka ortograficznego?
Nie jestem też w stanie zrozumieć sensu zakończenia. Pomińmy perfekcyjnie czarno-biały świat i złych naukowców rodem z kreskówek na Cartoon Network. Dlaczego zdradzili swoje plany komuś, kogo zamierzali wypuścić? Szaleni naukowcy są szaleni, ale mają resztki instynktu samozachowawczego. Rozumiem, bohaterowie w jakiś sposób musieli się dowiedzieć, dlaczego stali się tym, kim się stali, ale w tym miejscu autorka ewidentnie poszła na łatwiznę, jakby kompletnie nie miała pomysłu na zakończenie. Brak pomysłu i zmęczenie powieścią widać też w następnej scenie – nie uwierzę, że osoba po ciężkim wypadku, która straciła pamięć, tak po prostu uznałaby „trudno, możemy się przecież zaprzyjaźnić jeszcze raz”. Za proste to wszystko.
Wilk został poprawiony, ale według moich kryteriów wciąż daleko tej powieści nie tylko do doskonałości, a do bycia kawałem porządnej literatury. Świata wykreowanego przez Miszczuk nie kupuję, język mnie zmęczył, a błędy logiczne uwierały jak kamyki w butach. Jedyne, co broni tę książkę, to fabuła z mistrzowską precyzją psychologiczną odwołująca się do słabostek masowej wyobraźni (nastolatek). To jednak trochę za mało, by powieść polecić.
Rozumiem, dlaczego ta powieść może się podobać, ale recenzja daje mi święte prawo do krytyki. Nie przemówiło do mnie wiele rzeczy, poczynając od drobnostek, potknięć, których jest zbyt wiele: strzelba nazwana karabinem, urwany nagle wątek Petera (czy on naprawdę, poza akcją opracowaną wspólnie z Debbie, nie marzył o zemście na Margo? Przecież ona go upokorzyła! Zraniła...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMoim zdaniem ta książka ma jeden minus, który niestety rzutuje poważnie na jej odbiór i definitywnie zaważył na ocenie. Ten niby publicystyczny ton, w którym pobrzmiewa nuta wyższości. Przez tę wyższość wyszła książka, w której Polak-"pan" snuje mądrości o tym, co dla Rosjan - tych biednych, nierozumnych, niskich stworzeń - najlepsze. Jeżeli miało być lekko i dowcipnie, wyszło topornie i pogardliwie.
Moim zdaniem ta książka ma jeden minus, który niestety rzutuje poważnie na jej odbiór i definitywnie zaważył na ocenie. Ten niby publicystyczny ton, w którym pobrzmiewa nuta wyższości. Przez tę wyższość wyszła książka, w której Polak-"pan" snuje mądrości o tym, co dla Rosjan - tych biednych, nierozumnych, niskich stworzeń - najlepsze. Jeżeli miało być lekko i dowcipnie,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Po dobrej "Świętej księdze wilkołaka", rozkosznie absurdalnym "Generation 'P'" i szargającym świętości "T." sięgnęłam po "Empire V" Pielewina... a trzeba było tego nie robić. Głupie, przeintelektualizowane, dzieło wydaje się skonstruowane na tej samej zasadzie co niektóre artykuły naukowe: "użyję kilku mądrych słów, zaprzeczę ich definicji, nikt się nie połapie, że plotę od rzeczy. A jak się połapię, to się powie, że za głupi jest, żeby to zrozumieć".
Moim zdaniem gniot w bardzo dobrym dorobku Pielewina. I jeżeli ktoś chce zacząć przygodę z twórczością rosyjskiego postmodernisty, niech lepiej zacznie od innej książki.
Po dobrej "Świętej księdze wilkołaka", rozkosznie absurdalnym "Generation 'P'" i szargającym świętości "T." sięgnęłam po "Empire V" Pielewina... a trzeba było tego nie robić. Głupie, przeintelektualizowane, dzieło wydaje się skonstruowane na tej samej zasadzie co niektóre artykuły naukowe: "użyję kilku mądrych słów, zaprzeczę ich definicji, nikt się nie połapie, że plotę od...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Jestem pełna podziwu dla stylu autora i jeżeli napisze coś oryginalnego, chętnie przeczytam.
Dlaczego nikt nie zwrócił uwagi na ten drobny szczegół, że Medard zdrowo pociąga z buteleczki zwanej Boris Akunin? Czy tylko dla mojego ucha Estar Pawłowicz Van Houten brzmi podobnie jak Erast Pietrowicz Fandorin? A Kuba Rozpruwacz Słowiańszczyzny - czy nie był już w "Dekoratorze" Akunina? A związki z dalekim wschodem i - o zgrozo - nefrytowy różaniec?
Jeżeli ktoś nie zna Akunina, Medarda polubi. Zapalonemu miłośnikowi kryminału retro "Carska roszada" będzie, niestety, śmierdzieć. A szkoda, bo autor niewątpliwie ma lekkie, fajne pióro.
Jestem pełna podziwu dla stylu autora i jeżeli napisze coś oryginalnego, chętnie przeczytam.
Dlaczego nikt nie zwrócił uwagi na ten drobny szczegół, że Medard zdrowo pociąga z buteleczki zwanej Boris Akunin? Czy tylko dla mojego ucha Estar Pawłowicz Van Houten brzmi podobnie jak Erast Pietrowicz Fandorin? A Kuba Rozpruwacz Słowiańszczyzny - czy nie był już w...
Popis arogancji i ignorancji zachodniego człowieka, rzekomo wyposażonego w wiedzę tajemną, który powtarza, że Rosja to nie Zachód, a jednocześnie żąda od Rosji, by była taką, jaką chce ją widzieć Zachód. Nie, nie warto. Nie, nie warto było w ogóle pisać takiej książki, chyba że autor koniecznie chciał się skompromitować.
Dwie gwiazdki dają, bo nie chcę, żeby się ta książka plątała między "Człowiekiem bez twarzy" a Greyem. Aż tak zła mimo wszystko nie była.
Popis arogancji i ignorancji zachodniego człowieka, rzekomo wyposażonego w wiedzę tajemną, który powtarza, że Rosja to nie Zachód, a jednocześnie żąda od Rosji, by była taką, jaką chce ją widzieć Zachód. Nie, nie warto. Nie, nie warto było w ogóle pisać takiej książki, chyba że autor koniecznie chciał się skompromitować.
Dwie gwiazdki dają, bo nie chcę, żeby się ta książka...
Fatalne tłumaczenie (Nikołajewski Prospekt tłumaczony na trzy sposoby to kwintesencja), LITERÓWKI (bo życie był), naciągana intryga (tak, wszystko pomaga Milesowi Lordowi), kompletny brak wiarygodności historycznej, idiotyczny wątek miłosny (ooo, to to jest wątek miłosny?), ale przede wszystkim - gigantyczna doza ignorancji wobec realiów oraz arogancji autora, przejawiającej się tym, że on wie lepiej. Poniżej lista najbardziej kuriozalnych przykładów w/w arogancji i/lub ignorancji:
1. Rosjanin imieniem ARTEMI? Serio? Nazwisko Beli też nie jest szczególnie rosyjskie.
2. Czy autor naprawdę sądzi, że przydomek Iwana Wielkiego wziął się stąd, że wspomniany kazał budować duże budowle?
3. Iwan Groźny i Iwan Wielki byli najwybitniejszymi przedstawicielami dynastii Rurykowiczów. Bo tak. Sorki, Włodzimierzu Wielki, Jarosławie Mądry et cetera, et cetera. Pan Berry wie lepiej.
4. Rosjanka zwracająca się do nieznajomego imieniem i nazwiskiem? Naprawdę?
5. "Panna Pietrowna". Otczestwo nie jest wariantem nazwiska, panie Berry.
6. Co to, u diabła, jest JĘZYK STAROROSYJSKI?
7. Wory (nie, nie wori) w zakonie absolutnie nie są członkami gangów w strukturach policyjnych, politycznych i innych. Rzekłabym, że wręcz przeciwnie.
8. Akilina opowiada o swojej babce i jej spotkaniu ze szpiegiem... Szkoda tylko, że to stary, znany dowcip o tym, jak Amerykanie chcieli zrobić z Murzyna superszpiega w Rosji.
9. Miles Lord ciska w przeciwnika samowarem. Czy autor widział samowar?
10. Babcia Akiliny dorastała w czasach Chruszczowa i Breżniewa. W wieku 70 lat została aresztowana za szkodzenie komunizmowi. Albo Stalin's back (jak Hitler w "On wrócił"), albo autor ma specyficzne pojęcie "dorastania".
11. Nazywanie Cerkwi Kościołem może człowieka doprowadzić do obłędu. Serio.
12. Wisienka na torcie: w kosmisji ds. Restytucji Caratu (nazwa wyborna, faktyczna działalność trochę mniej), wybranej przez NARÓD ROSYJSKI, zasiada Amerykanin. Murzyn. Ja wiem, licentia poetica i papier wszystko zniesie, ale w tym wypadku rękopis powinien spłonąć.
Fatalne tłumaczenie (Nikołajewski Prospekt tłumaczony na trzy sposoby to kwintesencja), LITERÓWKI (bo życie był), naciągana intryga (tak, wszystko pomaga Milesowi Lordowi), kompletny brak wiarygodności historycznej, idiotyczny wątek miłosny (ooo, to to jest wątek miłosny?), ale przede wszystkim - gigantyczna doza ignorancji wobec realiów oraz arogancji autora,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTę szóstkę wystawiam z bólem serca, bo pomysł i narracja Birkegaarda zasługuje na o wiele więcej. Niestety, zakończenie było tak gwałtowny i napisane wręcz "na kolanie", że trudno stawiać "Bibliotekę cieni" na równi z najlepszymi skandynawskimi thrillerami. Mam nadzieję, że kopenhaski programista coś jeszcze napisze :)
Tę szóstkę wystawiam z bólem serca, bo pomysł i narracja Birkegaarda zasługuje na o wiele więcej. Niestety, zakończenie było tak gwałtowny i napisane wręcz "na kolanie", że trudno stawiać "Bibliotekę cieni" na równi z najlepszymi skandynawskimi thrillerami. Mam nadzieję, że kopenhaski programista coś jeszcze napisze :)
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Zaczęłam przygodę z wielokrotnie polecaną autorką od kompletnego falstartu. Miało być lekko, zabawnie i wciągająco. Mam wrażenie, że dostałam nudną podróbkę Chmielewskiej. Wątki jak z "Wszyscy jesteśmy podejrzani" i "Wszystkiego czerwonego", silenie się na podobne poczucie humoru (co nie wychodzi, oj, nie wychodzi), do tego postać Diabła, który momentalnie wywołuje kolejną falę skojarzeń z królową kryminału z przymrużeniem oka. Ani nie było poważnie, ani zabawnie, zabrakło wyrazistej intrygi i ciekawych bohaterów. Humor stwierdzono w ilościach szczątkowych, częściej bliższa byłam nerwowego chichotu zażenowania.
Zaczęłam przygodę z wielokrotnie polecaną autorką od kompletnego falstartu. Miało być lekko, zabawnie i wciągająco. Mam wrażenie, że dostałam nudną podróbkę Chmielewskiej. Wątki jak z "Wszyscy jesteśmy podejrzani" i "Wszystkiego czerwonego", silenie się na podobne poczucie humoru (co nie wychodzi, oj, nie wychodzi), do tego postać Diabła, który momentalnie wywołuje kolejną...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to