-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać460
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2018-11-12
2021-02-04
2019-06-17
2018-11-05
2018-11-04
2018-06-26
2020-12-11
2017-04-14
2017-04-07
2017-03-31
2017-03-24
2017-03-20
2017-03-15
2017-03-15
2011-01-02
Bardzo rzadko, ale zdarzało mi się czasem płakać podczas czytania. Nie tym razem jednak. To była historia, podczas której zapominałam oddychać. Historia, podczas której czułam, jak napinam wszystkie mięśnie w bezsilnym oczekiwaniu na to, co się stanie. Opowieść, podczas której zebrane uczucia były tak silne, że nie wiedziały, jak się wydostać na zewnątrz.
Pierwszy raz w życiu tak bardzo zżyłam się z bohaterami i tak mocno przeżywałam ich los. Nie zewnętrznie - ale w środku, jak największe oczekiwanie, jak największą rozpacz, po których zostaje kamienna twarz, ale rozbite i rozedrgane wnętrze.
I będę bezkrytyczna. Nie przyczepię się do niczego, chociaż pewnie bym mogła, bo wszystkie "ale" bledną przez pryzmat wrażenia całości.
Bardzo rzadko, ale zdarzało mi się czasem płakać podczas czytania. Nie tym razem jednak. To była historia, podczas której zapominałam oddychać. Historia, podczas której czułam, jak napinam wszystkie mięśnie w bezsilnym oczekiwaniu na to, co się stanie. Opowieść, podczas której zebrane uczucia były tak silne, że nie wiedziały, jak się wydostać na zewnątrz.
Pierwszy raz w...
2010-12-29
2010-12-12
2010-11-16
I stało się odrobinę jaśniej.
"Chatę" czytałam na przemian ze wzruszeniem i wzburzeniem - czyli reagowałam dokładnie tak, jak bohater. Pytania i odpowiedzi - odpowiedzi rodzące kolejne pytania, odpowiedzi wywołujące falę sprzeciwu i w końcu odpowiedzi otwierające drzwi i okna, wpuszczające świeże powietrze do naszych skostniałych poglądów, zacietrzewionych umysłów karmionych religijną (i antyreligijną) propagandą.
I wierzcie mi, niekoniecznie trzeba być osobą głęboko wierzącą, żeby ta książka uderzyła w czułe struny duszy. I życia. I nie trzeba też pragnąć przemiany, nie trzeba szukać odpowiedzi, nie trzeba nawet zadawać pytań: bohater zadaje je za nas, Bóg odpowiada, a przemiana... no cóż, to raczej za mało na radykalną zmianę poglądów, ale na tyle dużo, żeby spojrzeć na Boga nieco inaczej i być może otworzyć mu furtkę nieco szerzej.
Było kilka zgrzytów, w których poczułam, jakby autor traktował mnie jak przygłupa: kilka zbędnych komentarzy i pytań bohatera, kiedy to, co obserwował, było aż nadto oczywiste i nie potrzebowało nazwy, a w każdym razie nie w takiej formie.
Kilka razy miałam łzy w oczach i cały czas czułam, że nowotestamentowego przesłania nie da się przetłumaczyć, wytłumaczyć piękniej i przystępniej. I TAKI Bóg naprawdę jest bliższy, TAKI Bóg staje się bardziej zrozumiały, chociaż to przecież i tak tylko mała cząstka w ogromnym świecie teologicznych zakrętów.
Nie napiszę, że zaszła we mnie jakaś rewolucja. Ale na pewno kilka szufladek w mojej głowie się otworzyło i zapaliło się nowe światło, które oświetla tę trudną relację człowiek - Bóg.
Bardzo, bardzo polecam.
I stało się odrobinę jaśniej.
"Chatę" czytałam na przemian ze wzruszeniem i wzburzeniem - czyli reagowałam dokładnie tak, jak bohater. Pytania i odpowiedzi - odpowiedzi rodzące kolejne pytania, odpowiedzi wywołujące falę sprzeciwu i w końcu odpowiedzi otwierające drzwi i okna, wpuszczające świeże powietrze do naszych skostniałych poglądów, zacietrzewionych umysłów...
Nie jestem fanką fantastyki, od paru lat nie jestem również fanką literatury polskiej. "Podatek" wpadł mi w ręce przypadkowo w bibliotece, chociaż moment "wpadnięcia" pozostaje w odmętach niepamięci. I zakochałam się. Humor dokładnie w takim stylu, który mnie rozkłada na łopatki - skojarzenia, zaskakujące zestawienia sytuacji, bohaterów i ich akcji. Język lekki, akcja zresztą też. W zasadzie pozycja na jeden wieczór. Lub na wiele wieczorów, bo ja do "Podatku" wracam regularnie.
Co ciekawe, z wielkimi nadziejami sięgnęłam po inną pozycję Mileny Wójtowicz i to już nie było to. "Podatek" porwał mnie nieodwołalnie.
Nie jestem fanką fantastyki, od paru lat nie jestem również fanką literatury polskiej. "Podatek" wpadł mi w ręce przypadkowo w bibliotece, chociaż moment "wpadnięcia" pozostaje w odmętach niepamięci. I zakochałam się. Humor dokładnie w takim stylu, który mnie rozkłada na łopatki - skojarzenia, zaskakujące zestawienia sytuacji, bohaterów i ich akcji. Język lekki, akcja...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to