Zapomnij patrząc na słońce

Okładka książki Zapomnij patrząc na słońce Katarzyna Mlek
Okładka książki Zapomnij patrząc na słońce
Katarzyna Mlek Wydawnictwo: Oficynka Seria: Szpunt do Antałka literatura piękna
255 str. 4 godz. 15 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Szpunt do Antałka
Wydawnictwo:
Oficynka
Data wydania:
2013-03-22
Data 1. wyd. pol.:
2013-03-22
Liczba stron:
255
Czas czytania
4 godz. 15 min.
Język:
polski
ISBN:
9788362465682
Tagi:
literatura polska
Średnia ocen

7,4 7,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,4 / 10
149 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
495
237

Na półkach: ,

Wstrząsająca opowieść. O Hani, która miała tragiczne i życie na jawie, i życie we śnie. Byłam roztrzęsiona czytając o tym, jak matka alkoholiczka znęcała się nad nią, jak bierny ojciec (sugestia dr psychiatrii o wykorzystywaniu seksualnym, chociaż Hanka się tego wyparła, nie wydaje się wcale taka niedorzeczna) nic z tym nie robi, o niechcianym braciszku, którym musiała się opiekować (chociaż sama była mała) i którego nie udało jej się obronić przed złem świata. Jak życie po kolei odbierało jej wszystkich, których miała. We snach nie było nic lepiej, koszmary z krukiem, próby interpretacji tych snów. Ile razy człowiek może zapomnieć patrząc w słońce?

Wstrząsająca opowieść. O Hani, która miała tragiczne i życie na jawie, i życie we śnie. Byłam roztrzęsiona czytając o tym, jak matka alkoholiczka znęcała się nad nią, jak bierny ojciec (sugestia dr psychiatrii o wykorzystywaniu seksualnym, chociaż Hanka się tego wyparła, nie wydaje się wcale taka niedorzeczna) nic z tym nie robi, o niechcianym braciszku, którym musiała się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
179
177

Na półkach: , ,

Już od wczesnych lat Hanię dręczą koszmary w postaci mrocznego kruka, za którym czają się nieszczęścia. Nie ma lekkiego dzieciństwa; wychowuje ją matka alkoholiczka i pracowity ojciec. Ojciec nieraz powtarzał córce, by spojrzała na słońce, dzięki czemu mogłaby zapomnieć o koszmarach. Rada niewiele pomagała a Hani często przydarzały się koszmary... Co oznaczała obecność kruka w życiu Hani? Czy w życiu Hani pojawi się szczęśliwe zakończenie?

Hanię od dziecka dręczą koszmary. Nie ma też łatwego dzieciństwa u boku matki alkoholiczki. Hanię nieraz wspiera ojciec w trudnej sytuacji. Między ojcem a matką Hani nieraz dochodzi nieraz do awantur. Niebawem matka Hani zachodzi w ciążę i spodziewa się dziecka, co nie podoba się kobiecie. Wkrótce dochodzi do kolejnej awantury w domu Hani. W dodatku w życiu Hani pojawia się tajemniczy kruk, który nie wróży nic dobrego. Hania chce zapobiec nadchodzącym nieszczęściom.

"Zapomnij patrząc na słońce" jest moim pierwszym zetknięciem z twórczością nieznanej mi autorki, Katarzyny Mlek. Jednakże powieść nie przypadła mi do gustu z kilku powodów. Pierwszym jest brak odpowiedniego napięcia i atmosfery.; sama fabuła wydaje się przeciętna i niezbyt ciekawa. Powieść czytało się szybko, lecz bez większych emocji. Styl pisarki, choć poprawny, wydaje się być przeciętny. Sami bohaterowie nie przyciągają większej uwagi.

Uważam, że jest to przeciętna książka. Lektura do przeczytania w kilka dni, lecz bez porywających momentów. Głównie dla osób zainteresowanych twórczością Katarzyny Mlek.

Cała opinia na stronie:
https://moichksiazekswiat.pl/zapomnij-patrzac-na-slonce

Już od wczesnych lat Hanię dręczą koszmary w postaci mrocznego kruka, za którym czają się nieszczęścia. Nie ma lekkiego dzieciństwa; wychowuje ją matka alkoholiczka i pracowity ojciec. Ojciec nieraz powtarzał córce, by spojrzała na słońce, dzięki czemu mogłaby zapomnieć o koszmarach. Rada niewiele pomagała a Hani często przydarzały się koszmary... Co oznaczała obecność...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1759
1758

Na półkach:

Oj, tak!
Znam tę radę, która stała się treścią tytułu tej przytłaczającej emocjami, trochę społecznej, a trochę psychologicznej w swoim wymiarze, powieści. Radę dla mnie bardzo cenną, bo zaraz po przebudzeniu nie patrzę w okno, zwłaszcza gdy budzi mnie słonecznym widokiem. Ja chcę pamiętać swoje sny, koniecznie te dobre, przyjemne, ciepłe. A śnię dużo, barwnie, smacznie i różnorodnie. Czasami myślę, że to mój trzeci wymiar życia w odsłonie onirycznej, bo darzę śnienie i życie jednakową miłością.
W przeciwieństwie do głównej bohaterki Hanki.
Ona nie miała dobrych snów, a rada, jakiej udzielał jej ojciec po przebudzeniu – "Nie martw się, to tylko sen – zapewniał ją Janusz. O kruku słyszał od dziecka nie pierwszy raz. Każdy człowiek ma swój dyżurny koszmar, najwyraźniej Hanka postawiła na ptaka. – Popatrz rano na słoneczko, zapomnisz. Zapomnisz…" – była dla niej wybawieniem. Gumką wymazującą wizje makabrycznych, nocnych przeżyć. Ktoś mógłby pomyśleć – A co taki kruk, niewielki ptak, może zrobić człowiekowi we śnie? Pewnie i ja bym tak pomyślała, gdyby nie pierwsza scena wprowadzająca w historię życia dziewczyny. Ostrzegawczy i bardzo bolesny prolog, zwiastujący nadchodzący thriller wzięty żywcem z życia (miałam wrażenie, że czytam autentyczną relację!),w którym kruk nawiedzający Hankę we śnie pokazał swoje sadystyczne możliwości, a po których "budziła się po nocach, wołając Janusza. Miewała jakieś koszmarne sny, których nie potrafiła dokładnie opowiedzieć. Mruczała, szlochała, a potem zasypiała w ramionach ojca. Czasem siedział z nią do rana". Na to, co przeżywała i co musiała robić pod kruczym wpływem, nie zdradzę. Dość, że sny miały krwawą barwę i proroczy wymiar. Chociaż w miarę czytania coraz bardziej skłaniałam się, że może jednak to jej życie wpływało na ich treść, ułatwiając podświadomości uporanie się z koszmarem jawy.
Bo Hanka nie miała lekko.
Matka niepracująca, depresyjna, agresywna alkoholiczka znęcająca się nad córką, wyznaczająca jej swoim nałogiem rytm dnia według cyklu – kłótnia z mężem, picie, leczenie kaca. Hanka musiała się dostosować "musiała zająć się wszystkim. Nieważne, czy chciała. Czy nie. Czy mogła. Czy nie. Czy potrafiła. Nieważne". I nieważne też, że miała dopiero 7 lat, gdy poznałam jej koszmary. Te na jawie i te nocne. I, mimo że jedynym oparciem był jej ojciec nieumiejący rozwiązać patologicznej sytuacji w rodzinie, tkwiła w nim do końca opowieści o jej życiu. Do momentu, kiedy była już dorosłą kobietą i nadal patrzyła rano w słońce. I to właśnie dokładnie taki koniec uświadomił mi, że oprócz Hanki, do głównych bohaterów powieści powinnam zaliczyć również jej rodziców, a tym samym całą rodzinę. Tak ukazana historia ich żyć, przez narratora zewnętrznego, nie pozwoliła mi na jednostronną, negatywną ocenę postaw bohaterów, na potępienie patologicznego zachowania matki i bierności ojca. Stworzyła bolesne warunki (dosłownie – sceny samookaleczeń!) do przeanalizowania łańcucha przyczyn i skutków, mających ostatecznie wpływ na jakość efektu roli rodziny – wychowanie dzieci. Autorka wykreowała jedną z wielu prawdopodobnych historii żyć, które stoją za każdą dzieciobójczynią w więzieniu lub pacjentem przebywającym na oddziale psychiatrycznym. Tym samym zmieniła mój pryzmat patrzenia na głośny medialnie przypadek matki Madzi z Sosnowca i jej podobnych kobiet. Nie na usprawiedliwiający jej czyn, ale na zrozumienie przyczyn, które doprowadzają do okaleczenia psychicznego, fizycznego, a nawet zabójstw własnych dzieci. Najczęściej słyszę – wyrodna matka, ale ta książka tłumaczy, że nie ma czegoś takiego. Są tylko matki nieszczęśliwe, wychowujące nieszczęśliwe dzieci. Mam wrażenie, że ta mroczna powieść, w której życie i sen jest jednym koszmarem, próbuje zmienić świadomość społeczną na temat macierzyństwa, które nie dla wszystkich kobiet jest darem. Dla niektórych przekleństwem. Konflikt interesu jednostki (nazywany często egoizmem życia dla siebie) z presją społeczną (a zwłaszcza rodziny) wyznaczającą kobiecie powinności, a którym nie potrafi lub nie może się przeciwstawić, może mieć katastrofalny wymiar. Skutki takich siłowych wyborów zapełnione są nie tyle więzieniami, ile szpitalami dla psychicznie chorych i cmentarzami. Nie tylko ofiarami dziecięcymi. Również ich matkami. Pocieszam się tylko, że to margines bolesnego zjawiska społecznego, o którym ma odwagę mówić tylko Maria Czubaszek przyznająca się publicznie do niechęci posiadania dzieci i niewidząca w nich kolejnego cudu świata.
Tylko czy jakiekolwiek życie zasługuje na jakikolwiek margines?
Nie popatrzę po tej powieści na słońce, by zapomnieć. Chcę pamiętać dobrze jej przesłanie, gdy media znowu doniosą o kolejnej dzieciobójczyni i jej dziecku w plastikowym worku na śmietniku, w zamrażarce lub beczce, utopione w jeziorze, schowane za regałem, zagłodzone lub trzymane w klatce. Nie będę taka szybka w ocenach, pamiętając, że mam przed sobą nie jedną, a dwie ofiary.
naostrzuksiazki.pl

Oj, tak!
Znam tę radę, która stała się treścią tytułu tej przytłaczającej emocjami, trochę społecznej, a trochę psychologicznej w swoim wymiarze, powieści. Radę dla mnie bardzo cenną, bo zaraz po przebudzeniu nie patrzę w okno, zwłaszcza gdy budzi mnie słonecznym widokiem. Ja chcę pamiętać swoje sny, koniecznie te dobre, przyjemne, ciepłe. A śnię dużo, barwnie, smacznie i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2260
2197

Na półkach: ,

Już sama okładka robi niesamowite wrażenie.

Nigdy wcześniej nie zetknąłem się z nazwiskiem autorki.
Sięgnąłem po tę pozycję z polecenia mojej nieocenionej Przyjaciółki.

Jakie wrażenia ?

Mocna, momentami wręcz bardzo mocna opowieść.
Dziejącą się w Katowicach akcję oglądamy oczami trójki bohaterów. Ojca, matki i Hanki, ich córeczki.
Dom.
To miejsce kojarzy mi się z ciepłem, miłością, serdecznością, wspólnymi posiłkami.
W domu Hanki jest inaczej.
Sfrustrowana, okrutna matka - alkoholiczka swoim zachowaniem wzbudza lęk.
Bezwolny ojciec nie reaguje a Hanka pogrąża się w swoim własnym świecie.
To wszystko musi doprowadzić do serii tragicznych wydarzeń.

Powieść jest napisana w niezwykłym, onirycznym klimacie.
Tajemnicze widmo czarnego kruka jest spoiwem łączącym poszczególne sekwencje zdarzeń.
Hanka nie potrafi, nie może odciąć się od sennych koszmarów nawiedzających ją co kilka nocy. Nie potrafi tego zrobić ani jako mała dziewczynka, ani jako dorosła już kobieta.
Ptaszysko jawi się niby jakaś Nemezis prześladująca zagubioną dziewczyną.

Książka pochłonęła mnie od pierwszej strony. Śledząc losy rodziny Borowskich razem z Hanką przeżywałem koszmar jej dzieciństwa, przypatrywałem się bezradnemu ojcu i coraz bardziej obłąkanej matce.

Świetnie napisana, poruszająca opowieść.

9/10.

Już sama okładka robi niesamowite wrażenie.

Nigdy wcześniej nie zetknąłem się z nazwiskiem autorki.
Sięgnąłem po tę pozycję z polecenia mojej nieocenionej Przyjaciółki.

Jakie wrażenia ?

Mocna, momentami wręcz bardzo mocna opowieść.
Dziejącą się w Katowicach akcję oglądamy oczami trójki bohaterów. Ojca, matki i Hanki, ich córeczki.
Dom.
To miejsce kojarzy mi się z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2556
1984

Na półkach:

Pierwsze kartki, w ogóle mnie nie wciągnęły. Myślałam, że to książka dla dzieci. Ot, mała Hania rozmawia z krukiem. Ale czytałam dalej i cóż, książka i historia dosłownie mną zawładnęła.
Hania rośnie w biednej rodzinie z patologiczną matką. Codziennie znosi jej humory, upokorzenia i agresję. Sabina jest fatalną matką, i zdecydowanie nie powinna mieć dzieci. Życie Hani dominują tragedie, jedna, druga, trzecia..... A to wszystko poprzedzone jest tragicznymi, mistycznymi snami. Hania próbuje ratować swoich bliskich, ale nie zawsze może być superbohaterką.
Poruszająca, bardzo smutna to historia. Szczera, przejmująca i dołująca. Mimo swojego mroku i trudu, nie sposób przestać jej czytać!

Pierwsze kartki, w ogóle mnie nie wciągnęły. Myślałam, że to książka dla dzieci. Ot, mała Hania rozmawia z krukiem. Ale czytałam dalej i cóż, książka i historia dosłownie mną zawładnęła.
Hania rośnie w biednej rodzinie z patologiczną matką. Codziennie znosi jej humory, upokorzenia i agresję. Sabina jest fatalną matką, i zdecydowanie nie powinna mieć dzieci. Życie Hani...

więcej Pokaż mimo to

avatar
64
44

Na półkach:

mimo, że przeczytałam "Zapomnij patrząc na słońce" juz 4 lata temu, to pamiętam,że bardzo mi się podobała, dużo emocji u mnie wywołała. polecam

mimo, że przeczytałam "Zapomnij patrząc na słońce" juz 4 lata temu, to pamiętam,że bardzo mi się podobała, dużo emocji u mnie wywołała. polecam

Pokaż mimo to

avatar
1288
1288

Na półkach: ,

'' Swoją drogą, chyba każdego człowieka od wariata dzieli tylko porządniejsze uderzenie w głowę ''

Podobno, jak pisze autorka w swojej książce, '' Każdy człowiek ma swój dyżurny koszmar '', koszmary przytrafiające się ludziom są więc wcale nie takie rzadkie . Na pewno z takim koszmarem boryka się siedmioletnia Hanka, mieszkanka dużego osiedla w Katowicach. Do dziewczynki '' przychodzi '' w snach Kruk i wcale nie opowiada jej bajek, wręcz odwrotnie, pokazuje jej przerażające rzeczy. Jednak i życie Hanki poza snem, nie jest usłane przysłowiowymi różami. Jej rodzina, to patologia odwrócona . Czyli pije i bije matka, a ojciec kocha, ale jest bezradny .

Nie znam autorki zupełnie, to pierwsza jej pozycja jaką przyszło mi przeczytać. Nie wiem gdzie mieszka pani Mlek, ani skąd pochodzi , ale ze Śląskiem, a ściślej mówiąc z Katowicami, nie obchodzi się w swej powieści za dobrze. Nie jestem mieszkanką rzeczonego miasta, jednak mieszkam stosunkowo niedaleko i tak się składa że dość dobrze znam osiedle Tysiąclecia, czyli miejsce w Katowicach, które autorka obrała sobie za scenę akcji i muszę stwierdzić że na potrzebę tej historii zostało ono z lekka poszarzone. Wcale nie jest tam tak że tylko beton i beton, jest całkiem sporo zieleni. Jednak nie tylko miejsce które stało się nieożywionym głównym bohaterem tej historii, jest pokryte szarością i beznadzieją. Autorka również ze śląskich tragedii czerpie garściami .

Na początku sądziłam iż czytam kolejną obyczajową książkę o patologii w rodzinie i o tym jak to się odbija na dzieciach, co te dzieci znoszą i jak sobie z tym radzą . Jest to dość prawidłowo przedstawiony temat , obrazowo , spójnie i we właściwym tempie. Niestety im dalej w las, znaczy w książkę, tym jest gorzej . Akcja niesamowicie przyspiesza i tragedie zaczynają się sypać stadami . A z książki robi się kryminalny przegląd głównie śląskich dramatów . Napisałam '' przegląd, ponieważ tak to odczułam. Zdania stały się krótkie, czasami jedno czy dwu wyrazowe, jak sieknięcie batem . Jedna tragedia, bat, następna, bat , kolejna , bat. Przez całą książkę czułam dojmujący smutek i tylko tyle. A gdzie jakieś wyhamowanie, zatrzymanie, poczucie czegoś głębiej przy takim ogromie nieszczęść, tragedii i śmierci. Gdzie poczucie żalu, rozpaczy, wściekłości ? Niestety, autorka tak pędziła z tymi tragediami,iż nie dane mi było niczego takiego poczuć . Żałoba i inne uczucia potrzebują czasu...

Nawet Hanka w tym pędzie zdążyła dorosnąć i ukończyć studia. Nie wiadomo kiedy to się stało, aż cofałam się z czytaniem, myśląc że przegapiłam , ale nie , autorka po prostu od razu przeskakuje od Hanki w wieku lat siedmiu do około dwudziestu pięciu . Nie wiadomo jak dziewczyna przez te lata radziła sobie w życiu . Wiadomo tylko jedno , że nadal mieszka z ojcem i że kruk nadal ją odwiedza w snach...Zawsze mi się wydawało że pisarz pisze swoją książkę w jakimś celu . Wiadomo, kryminał ma dać czytelnikowi ciekawą zagadkę do rozwiązania . Romans ma przypomnieć że coś takiego jak miłość i pożądanie wciąż istnieje, fantasy czy książki z gatunku science fiction, też mają swoją rolę do spełnienia . Jednak zupełnie nie potrafię się domyśleć po co powstała ta właśnie książka. Czy po to by przekonać czytelników, że wszystko co złe, to na Śląsku ? . Czy może miała pokazać że bardzo trzeba uważać na oznaki obłędu u rodziców, bo prawdopodobnie jest on dziedziczny ? Czy może ma przekonać że każdy ma swoje przeznaczenie, lub że czarownice są na świecie ? Trochę sobie ironizuję to prawda, jednak to dlatego, że w mojej głowie ta książka zostawiła bardzo niewiele i prawdopodobnie zapomnę o niej za dwa może trzy dni . Ode mnie więc ocena ledwie '' może być ''. W swojej biblioteczce mam jeszcze jedną książkę pani Mlek , zobaczymy jakie wrażenia tamta pozycja we mnie zostawi.

'' Swoją drogą, chyba każdego człowieka od wariata dzieli tylko porządniejsze uderzenie w głowę ''

Podobno, jak pisze autorka w swojej książce, '' Każdy człowiek ma swój dyżurny koszmar '', koszmary przytrafiające się ludziom są więc wcale nie takie rzadkie . Na pewno z takim koszmarem boryka się siedmioletnia Hanka, mieszkanka dużego osiedla w Katowicach. Do dziewczynki...

więcej Pokaż mimo to

avatar
218
206

Na półkach: , ,

To nie książka lekka, łatwa i przyjemna.
Hanię, główną bohaterkę poznajemy jako siedmioletnią dziewczynkę, która wychowuje się w śląskiej rodzinie. Kochana przez ojca, nienawidzona przez matkę, dla której przemoc wobec dziecka była czymś normalnym i naturalnym. Od kiedy pamięta, w jej snach pojawiał się kruk, który zabierał ją w różne miejsca pokazując dziwne sytuacje.
Życie dziewczyny, nawet wtedy, kiedy dorosła, nie było usłane różami. Nauczyła się, że kruk daje jej wskazówki, które mają związek z wydarzeniami z przyszłości, jednak nie zawsze wszystko potrafiła rozpoznać na czas.
Ta gra, którą prowadził z dziewczyną dotyczyła tylko wydarzeń, które były złe.

To nie książka lekka, łatwa i przyjemna.
Hanię, główną bohaterkę poznajemy jako siedmioletnią dziewczynkę, która wychowuje się w śląskiej rodzinie. Kochana przez ojca, nienawidzona przez matkę, dla której przemoc wobec dziecka była czymś normalnym i naturalnym. Od kiedy pamięta, w jej snach pojawiał się kruk, który zabierał ją w różne miejsca pokazując dziwne...

więcej Pokaż mimo to

avatar
130
67

Na półkach:

Książka zmiażdżyła mnie psychicznie

Książka zmiażdżyła mnie psychicznie

Pokaż mimo to

avatar
186
168

Na półkach:

Choć książka Katarzyny Mlek „Zapomnij patrząc na słońce” ma w tytule rozgrzewającą gwiazdę, to ciepła w powieści niewiele, raczej ziąb i chłód.
7-letnia Hanka w ładnej różowej piżamce siedzi wieczorem w łóżeczku i rozmawia z krukiem. Słodka scena. Zaczyna się bajkowo. Szybko jednak spostrzegamy, bo zaledwie po kilku zdaniach, że coś tu zgrzyta, nie tak powinna układać się opowieść. A gdy dziewczynce zaczyna dziać się krzywda, jesteśmy pewni, że magia uleciała i dziecko tkwi w sennym koszmarze. Jak to dobrze, że można się obudzić. Ale i tu spotyka nas złudna nadzieja, bo rzeczywistość, która otacza Hankę, niewiele różni się od sennych mar. Matka, wiecznie rozdrażniona, zawsze znajdzie powód do krzyków i bicia, mimo że Hanka stara się ze wszystkich sił, by ta była z niej zadowolona. Podczas domowych awantur dziewczynka najczęściej chowa się w bezpieczne miejsce. W takich sytuacjach zwykle reaguje ojciec, odciągając żonę od dziecka. Oboje nauczyli się schodzić jej z drogi. Kobieta ma dodatkowo problem z alkoholem, wstawiona staje wulgarna i bardziej agresywna. Gdy Hanka krzycząc, budzi się z nocnych koszmarów, to ojciec przychodzi ją przytulić i ukołysać do snu, by hałasy nie prowokowały matki. Ale to tylko część prawdy, jaka dzieje się w domu.
Tematyka alkoholizmu, przemocy domowej, wykorzystania seksualnego nie jest niczym nowym w literaturze. Jednak Mlek w zaskakujący sposób pokazuje świat tych trojga. Chyba w pierwszej kolejności mrozi czytelnika dystans samego narratora, który niczym oschły i beznamiętny sprawozdawca relacjonuje wydarzenia. Z rezerwą, bez jakiegokolwiek zaangażowania, jakby przedstawiał materiał z dziedziny nauk ścisłych, chłodno i na tyle, na ile to niezbędne, odcedza emocje, zostawiając na pierwszym planie suche fakty. Dodatkowo Mlek naznacza sceny celowymi skazami. To one powodują pewien dysonans w odbiorze, od razu wyczuwamy, że za chwilę wydarzy się coś złego. A jeśli nawet tak się nie dzieje, to autorka utrzymuje w czytelniku permanentne napięcie, stały stan zagrożenia, wyczekiwania na to, z której strony i kiedy nadejdzie burza. Czujemy się jak Hanka – skuleni, przyczajeni w pogotowiu na atak. Od kontrolowanych rys należy jeszcze rozróżnić swoiste mikroślady, które autorka rozsypuje w tle i które mają wypełnić luki w obrazie, by pomóc czytelnikowi odczytać z nich prawdę, np. drobny gest, nieznaczny ruch, ledwie wyłaniający się szczegół, półmgnienie spojrzenia…
Atmosfera książki Mlek obłapia kleistą papką, momentami dusi tak bardzo, jakby z całego Śląska wypompowano tlen, drażniąca nerwowość nigdy nie opada, a raczej jednostajnie faluje w czujnym wyczekiwaniu na dogodny moment, by uderzyć z pełną siłą. W ten sposób autorka doskonale wprowadza czytelnika w rzeczywistość, w jakiej funkcjonuje Hanka jako dziecko, a później już jako dorosła kobieta. Ponadto przyjęta konstrukcja, w której w centrum narracji staje na przemian każdy z bohaterów, służy do stopniowego odsłaniania następnych jątrzących skrawków życia każdego z nich. W efekcie cierpi już nie tylko Hanka. To trzy nieszczęścia skumulowane w jednej patologicznej rodzinie, rodzinie, w której normalność jest poza zasięgiem.
Stylistycznie Mlek zdecydowała się na krótkie, niemal ascetyczne zdania, przez co informacje ograniczają się do niezbędnego minimum, byle tylko nie wyjść poza drażliwy obszar, byle nie przekroczyć linii, nie dotknąć broczącej rany, która z wierzchu wygląda na zasklepioną, ale w środku stale sieje niszczącego bakcyla. Ta struna jest tak mocno naprężona, że aż czuć jej nerwowe drgania. Mlek, podobnie jak powieściowy kruk, dosłownie dziobie słowem, rani do kości i rozłupuje wnętrze czytelnika, sprawdzając, gdzie przebiega jego próg bólu. Jestem przekonana, że niejednokrotnie będziecie przerywać lekturę, odkładać książkę na bok, by z wyraźną ulgą móc odsapnąć, by wyrwać się z jej kaleczących pazurów. Ale jestem też przekonana, że z co najmniej równym zainteresowaniem do niej będziecie wracać. Czyżby objaw klasycznej fascynacji złem? Złem, do którego Mlek podeszła na zimno, analitycznie, bezdusznie rzeczowo, jakby jednym klawiszem DELETE wykasowała uczucia i emocje. Taki sposób patrzenia poraża.
Na uwagę zasługuje bohater drugiego planu, lecz o pierwszorzędnym znaczeniu. Kruk – zwiastun nadchodzących nieszczęść, prognostyk. To od niego wszystko się zaczyna, a jego symboliczna dwoistość jest wyraźnie dostrzegalna. Zapowiedź słońca, w promieniach którego mają zniknąć wspomnienia nocnych koszmarów i zapowiedź nocy, podczas której jednak beznadziejność dnia wcale się nie kończy. Ni ranek, ni noc nie dają ukojenia, bo to wybór między jednym koszmarem a drugim. Ptak będąc strażnikiem tajemnic, broni ich w książce Mlek bezpardonowo, a jego metodom ulega i mała, i dorosła już potem Hanka. Obserwujemy, jak bohaterka nie umie wyswobodzić się spod narzuconej tyranii, a także nie radzi sobie z narastającym w niej poczuciem winy. I wreszcie kruk to metafora zwyrodniałego rodzica, który zaniedbuje swoje dziecko, tłamsi je, zastrasza, terroryzuje, wykorzystuje. Historia ze Śląska przesycona jest symboliką, ale czyż podobne sceny nie dzieją się wokół naprawdę?
„Zapomnij patrząc na słońce” Katarzyny Mlek to opowieść o bezwarunkowej miłości dziecka do rodziców, to opowieść o cenie za tę bezwarunkową miłość, to opowieść o wiecznym naznaczeniu, zobojętnieniu, szaleństwie, obłędzie, zagubieniu siebie...
Całość recenzji tu: https://czytamduszkiem.blogspot.com/2020/08/katarzyna-mlek-zapomnij-patrzac-na.html
Zapraszam.

Choć książka Katarzyny Mlek „Zapomnij patrząc na słońce” ma w tytule rozgrzewającą gwiazdę, to ciepła w powieści niewiele, raczej ziąb i chłód.
7-letnia Hanka w ładnej różowej piżamce siedzi wieczorem w łóżeczku i rozmawia z krukiem. Słodka scena. Zaczyna się bajkowo. Szybko jednak spostrzegamy, bo zaledwie po kilku zdaniach, że coś tu zgrzyta, nie tak powinna układać się...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    323
  • Przeczytane
    177
  • Posiadam
    61
  • E-book
    10
  • 2013
    8
  • Ulubione
    7
  • 2014
    4
  • Ebook
    4
  • Literatura polska
    4
  • Literatura współczesna
    4

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Zapomnij patrząc na słońce


Podobne książki

Przeczytaj także