-
ArtykułyPlenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać2
-
ArtykułyW świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać4
-
ArtykułyZaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać2
-
ArtykułyMa 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant7
Biblioteczka
2017-04-17
2016-09-25
2015-04-11
2015-01-30
2014-11-07
2014-08-06
2014-08-06
2014-07-19
2014-06-27
2014-06-27
2014-06-08
2014-03-28
Właśnie skończyłam czytać tę książkę i zastanawiam się jakim cudem ta historia jest tak bardzo popularna i przez wszystkich polecana? Po prawdzie, sama nie wiem czemu wróciłam do tej książki – pierwszy raz zaczęłam ją czytać na wiosnę 2013 roku, ale po przebrnięciu przez 40 stron rzuciłam ją w kąt i na długo o niej zapomniałam. Jakiś miesiąc temu znowu sobie o niej przypomniałam i postanowiłam dać drugą szansę – mając nadzieję, że może inaczej podejdę do całej historii. W sumie książkę przeczytałam, co już jest na plus, ale męczyłam się z nią przeszło trzy tygodnie!
Najbardziej irytującą postacią w książce jest główna bohaterka Julia. Kompletnie nie czułam do niej żadnej sympatii – autorka przedstawiła ją jako biedne ptaszątko, szukające miłości kociątko i smutnego króliczka! I co najgorsze, autorka podkreślała to na każdym kroku. Rozumiem, że miała wizję biednej, zalęknionej, wiecznie smutnej i płaczącej bohaterki, ale robiło się to już przykre po kilku rozdziałach. Bohaterka była niczym porcelanowa figurka, która łatwo może się rozbić. Niech ktoś się na nią krzywo popatrzy – TRACH! Podniesie głos, skrytykuje, obrazi, flirtuje – TRACH! Biedna i nieskalana, powinna zostać co najmniej świętą za swoją dobroć i niewinność. Jednakże autorka wymyśliła sobie romans, więc na horyzoncie pojawia się cudowny, seksowny i bogaty profesor Emerson. Człowiek, który ma władzę, nawet jeśli dzierży ją w środowisku akademickim, dodatkowo jest dręczony przez demony przeszłości. Uważa siebie za czarny charakter i przyznaję, początkowo zachowywał się ordynarnie, ale jakoś po 100 stronach jego ciemna strona się rozmyła i pozostał milusiński pan poszukujący miłości. I tutaj, za nic w świecie nie mogę zrozumieć, co on widział w Julii!? Nie było między nimi żadnej chemii, żadnego uczucia (mimo że deklarowali je co drugie zdanie!). Widać to już pozostanie dla mnie tajemnicą poliszynela, której nawet nie zamierzam rozwikłać :)
Fabuła może i jest zła, ale warsztat autorki jest o niebo lepszy od tych wszystkich pseudo dzieł jakie od czasu Greya pojawiają się na polskim rynku, co najmniej z prędkością światła. Rozumiem że jest moda na ten typ literatury, że popyt napędza podaż i tak dalej… Ale ileż można? Mimo wszystko, w tym świetle „Piekło Gabriela” prezentuje się nad wyraz dobrze. Fabuła jest w miarę spójna, bohaterowie są jacy są (już nie zamierzam się ich czepiać!), ale to, co mi się najbardziej podobało … to Dante i jego historia nie-romansu z Beatrycze. Autorka odrobiła pracę domową i dosyć dobrze przygotowała się do wprowadzania życiorysu florentczyka – mamy trochę biografii, fragmentów „Boskiej Komedii”, wiele nawiązań do literatury i malarstwa włoskiego –dla tego warto tę książkę przeczytać. Oczywiście nie zwracamy uwagi na niektóre dziwne powiedzonka głównej bohaterki, która ma tendencję do modlenia się do dziwnych bogów wszystkich dziewic i innych cudów i dziwów, których nie zamierzam nawet przytaczać. Na jej głupotki po prostu przymykamy oko.
Na koniec nie wiem czy mam tę książkę polecić czy nie. Sama jeszcze nie wiem czy sięgnę po drugą część. Tak więc wszystko zależy od was, drodzy czytelnicy, czy chcecie poczytać sobie coś niezobowiązującego czy raczej poszukać jakiejś bardziej ambitnej lektury, jak sławna „Boska Komedia”. Ja sama, o wiele bardziej jestem ciekawa przeprawy Dantego przez Piekło, Czyściec i Raj niż dalszej walki o miłość Julii i Gabriela. Ale wiadomo, jest to sprawa względna i sama się przekonam, czy los rzuci mi pod nogi drugą część tej historyjki. Na pewno przeczytania książki jakoś strasznie nie żałuję, ale czytałam w życiu o wiele lepsze „dzieła”.
http://pozytywnie-zaczytana.blogspot.com/2014/04/pieko-gabriela-sylvain-reynard.html
Właśnie skończyłam czytać tę książkę i zastanawiam się jakim cudem ta historia jest tak bardzo popularna i przez wszystkich polecana? Po prawdzie, sama nie wiem czemu wróciłam do tej książki – pierwszy raz zaczęłam ją czytać na wiosnę 2013 roku, ale po przebrnięciu przez 40 stron rzuciłam ją w kąt i na długo o niej zapomniałam. Jakiś miesiąc temu znowu sobie o niej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-02-19
2014-02-17
2014-02-14
2014-02-14
2014-02-13
2014-02-13
2014-02-12
2014-01-19
Przyznaję bez bicia, że fanką New Adult nie jestem i prawdopodobnie nie będę. Zazwyczaj dosyć dosadnie krytykuję ten gatunek literacki. Może jestem dziwna, ale nie rozumiem sensu produkowania powieści, które wszystkie traktują o tym samym. Zdarza mi się jednak czytać takie książki, żeby wiedzieć co w trawie piszczy. Nie wiem tylko czy jest się czym chwalić, ponieważ do tej pory udało mi się dokończyć 2 takie powieści (!). Nie będę pisać ile zaczęłam i porzuciłam po przeczytaniu 2-5 rozdziałów. Jednak jestem dobrą czytelniczką i co jakiś czas daję szansę temu gatunkowi. Takim sposobem cudownie wpadła w moje ręce polecana książka J.A. Redmerski.
O czym tak naprawdę jest ta historia? Albo inaczej – czym różni się od innych książek z gatunku New Adult? Granica jest cienka, jednak autorka całkiem sprawnie prowadzi historię Camryn i Andrew. Ona jest młodą, 20 letnią dziewczyną, która cierpi po stracie ukochanego i nie wie co robić ze sobą w życiu. On jest wyzwolonym i żyjącym chwilą chłopakiem, który musi uporać się ze zbliżającą śmiercią rodzica. Oboje ruszają w podróż przez Stany Zjednoczone w poszukiwaniu własnej drogi w życiu i pokonaniu demonów przeszłości. Czy im się uda? Wiadomo, że tak. New Adult już to ma do siebie, że wszystko jest cacy i lśni na połysk.
Początek historii jest ciekawy. Przyznaję, że bardzo się wciągnęłam po pierwszym rozdziale. Uważam że motyw drogi pozwala pokazać ciekawe studium postaci, które z każdym przejechanym kilometrem, bądź milą zmieniają się na lepsze. Ewentualnie na gorsze. Jednak u autorki coś dzieje się nie tak jak trzeba – bohaterowie z każdym rozdziałem stają się coraz bardziej dziecinni. Nic nie mam do ludzi, którzy żyją w ciągłym ruchu, nawet mi się to podoba. Poczucie niczym nieskrępowanej wolności i życie chwilą, przemieszczania się z miejsca na miejsce i dorabianie sobie na boku. Brzmi jak bajka. Jednak Cam i Andrew zachowują się bardzo egocentrycznie i samolubnie. Rozumiem że mają ku temu powód, ale przez to nie wzbudzili mojej sympatii.
Jedynym pozytywnym elementem z tej historii są … piosenki! Dokładnie tak! Autorka przygotowała całkiem fajną listę ciekawych i starych rockowych kawałków, które towarzyszą bohaterom w ich podróży. Jest fajnie i jest cool. Zamiast wczytywać się w kolejne rozdziały nuciłam sobie pod nosem Aerosmith, Led Zeppelin czy The Rolling Stones. W sumie dla mnie był to taki bardzo przyjemny dodatek do całej historii.
Czy warto czytać tę książkę? Myślę, że to zależy od czytelnika, bądź czytelniczki. „Na krawędzi nigdy” nie jest cudem literackiego geniuszu, nie powoduje szybszego bicia serca, nie zmusza nas do roztrząsania codziennych problemów. Może gdyby autorka mniej skupiła się na wątku miłosnym, a bardziej na psychologii kolejnych postaci, książka byłaby warta polecenia. A tak wyszło nam nudne romansidło z bardzo cukierkowym i niemożliwie naciąganym zakończeniem, które w moim przypadku obrzydziło mi całą historię. Lubię słodkości, ale nie w aż takiej ilości ;) Co najdziwniejsze, autorka popełniła kolejną książkę o tej parze. Rozumiem, że takie historie się sprzedają i jest presja czytelników. Rozumiem, że światem rządzi PR. Ale kompletnie nie mogę zrozumieć, co zmusza ludzi do czytania takich „bajek”. Dlatego zamiast stawać na krawędzi z Cam i Andrew, wolę w kolejną podróż wyruszyć z Jackiem Kerouacem i poczuć jak jego „W drodze” zmieni mój punkt widzenia na świat. A tak, może kiedyś też ruszę w taką podróż i kto wie, może odnajdę sens życia?
http://pozytywnie-zaczytana.blogspot.com/2014/08/podroz-za-jeden-usmiech-na-krawedzi.html
Przyznaję bez bicia, że fanką New Adult nie jestem i prawdopodobnie nie będę. Zazwyczaj dosyć dosadnie krytykuję ten gatunek literacki. Może jestem dziwna, ale nie rozumiem sensu produkowania powieści, które wszystkie traktują o tym samym. Zdarza mi się jednak czytać takie książki, żeby wiedzieć co w trawie piszczy. Nie wiem tylko czy jest się czym chwalić, ponieważ do tej...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to