-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać460 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika![](https://s.lubimyczytac.pl/upload/default-avatar-80x80.jpg)
![](https://s.lubimyczytac.pl/upload/avatars/115773/458921-80x80.jpg)
2014-09-15
2014-12-08
Jedna z najlepszych książek które przeczytałam, czyli Droga.
http://kieleckoowszystkim.blogspot.com/2014/12/sciezka-nieskonczona-niczym-liczba-pi.html
Jedna z najlepszych książek które przeczytałam, czyli Droga.
http://kieleckoowszystkim.blogspot.com/2014/12/sciezka-nieskonczona-niczym-liczba-pi.html
2015-09-06
http://kieleckoowszystkim.blogspot.com/2015/09/smutna-prawda-czyli-krol-szczurow.html
O czym więc jest ta książka? Mówiąc najprościej, o życiu w obozie jenieckim. Oparta na doświadczeniach autora, który został wysłany na wojnę do Malezji. W wyniku biegu wydarzeń musiał ukrywać się w dżungli i żyć w malezyjskiej wiosce. Do czasu, aż schwytany przez Japończyków trafił do obozu jenieckiego Changi. Niewielu w nim przeżyło, wyniszczeni przez głód, tropikalne choroby oraz zwyczajny trud życia. Jamesowi udało się jednak przeżyć, a opierając się na jego przeżyciach napisał tą książkę - Króla szczurów.
Generalnie... zwykły opis nie oddaje bogactwa tej książki. Powieść jest napisana tak, że zwraca uwagę na drobne szczegóły. Pokazuje, że one też są ważne. Konfrontuje dwa światy - chociażby Króla (który jako jedyny żyje na poziomie, dzięki pieniądzom z handlu) oraz strażnika Greya, żyjącego w biedzie, głodzie, nienawiści do Króla oraz desperacji. Pojedyncze wydarzenia, które nie wpływają na losy świata, potrafią zawalić mały świat paru osób. Ta książka... po prostu daje do myślenia, i to niesamowicie.
Pomaga w tym niejednoznaczność postaci. Właściwie nie da się nikogo ocenić, bo każdy ma swoją prawdę, każdy swój punkt widzenia. I chociaż niektórzy wybierają tak, a inni inaczej, to nie zawsze da się stwierdzić, co jest lepsze. Charakterologicznie - niesamowicie, bo nawet 3 strony poświęcone jakiemuś pobocznemu bohaterowi sprawiają, że znamy już jego historię, motywację, stan. I to jest niesamowite.
Tak samo niesamowicie pokazane są przemiany. Na początku Król oraz kapitan Marlowe (czyli niejako główny bohater, alter-ego autora) znają się tylko z widzenia, do czasu aż jeden wybawia z opresji drugiego. Wraz z rodzącą się przyjaźnią widać przemiany, a niejako "ukoronowaniem" zarówno postaci Króla, jak i całej powieści jest czas, gdy wojna się już skończyła. To też pokazuje niejako starcie rzeczywistości... niesamowite.
Mimo wszystko, wnioski są nie tylko pesymistyczne, bo autor daje też trochę nadziei. Daje też pomyśleć o sprawach takich, jak przyjaźń. Niby coś będącego częścią rzeczywistości - lecz w ekstremalnych warunkach niepewna. To wszystko podane nie na tacy, to wszystko do odkrycia samemu. Bez moralizatorstwa. Do przemyślenia.
I to wszystko James opisuje znakomicie. Barwne, niedłużące się opisy sprawdzają się znakomicie, zapoznają z więzienną rzeczywistością. Błyskotliwe dialogi. Przede wszystkim umiejętność wyrażenia uczuć, nie pisząc nawet wprost. I to wszystko w połączeniu z ciekawą akcją, głębią charakterów, niejednoznacznością - sprawia, że ta książka jest w każdym calu znakomita. Polecam absolutnie każdemu, nawet niegustującym w takich klimatach. Dorwałam, przeczytałam, pokochałam. 10/10.
http://kieleckoowszystkim.blogspot.com/2015/09/smutna-prawda-czyli-krol-szczurow.html
O czym więc jest ta książka? Mówiąc najprościej, o życiu w obozie jenieckim. Oparta na doświadczeniach autora, który został wysłany na wojnę do Malezji. W wyniku biegu wydarzeń musiał ukrywać się w dżungli i żyć w malezyjskiej wiosce. Do czasu, aż schwytany przez Japończyków trafił do...
2015-06-15
http://kieleckoowszystkim.blogspot.com/2015/06/dwa-w-cenie-jednego-czyli-nawanica.html
Ponieważ fabuła tego tomu to rzecz jasna kontynuacja wydarzeń z pierwszej części Nawałnicy Mieczy, daruję sobie szczegółowe opisywanie zalążka fabuły, gdyż zwyczajnie nie wiedziałabym, co napisać ;)
Napiszę za to o tym, że George Martin znów mnie zaskoczył. I nawet nie chodzi o to, że po prostu wymyśla zaskakujące zwroty akcji, bo WIEDZIAŁAM co się stanie z powodu wszechobecnych spojlerów, ale i tak udało mu się mnie zaskoczyć. Po prostu to, jak wczułam się w historię, będąc świadoma dalszego ciągu jest niesamowite! A jak już się zdarzy, to znów pojawiają się pytania: dlaczego? dlaczego tak szybko? ale jak to? Po prostu zawsze jest ten element zaskoczenia, a jeśli zdarzyło mi się o czymś wcześniej nie wiedzieć... ojoj, moje serce było wystawione na wielką próbę.
Jak widać więc, pod względem fabularnym to najciekawszy jak dotąd tom. Tylu emocji, tylu zwrotów akcji nie było nawet w poprzednim, uznanym wtedy przeze mnie za najlepszy, tomie! Co ciekawe, chociaż znane postaci potrafią zrobić coś, czego zupełnie się nie spodziewamy, to wszystko jest po prostu spójne!
Tak jak poprzednią, i tą część cechuje pewne wyważenie. Autor doskonale wie, kiedy zmienić narracje, dzięki czemu ani chwilę się nie nudziłam, nie czułam, że cokolwiek się nudzi.
W pozostałych kwestiach - jak zwykle genialna kreacja postaci oraz świetny styl. Na uwagę zasługuje jednak przede wszystkich bogactwo fabularne, umiejętność zaskakiwania czytelnika. Chociaż poprzednim częściom jeszcze tego nie robiłam, tutaj mogę z czystym sercem wystawić 10/10. Niesamowite.
http://kieleckoowszystkim.blogspot.com/2015/06/dwa-w-cenie-jednego-czyli-nawanica.html
Ponieważ fabuła tego tomu to rzecz jasna kontynuacja wydarzeń z pierwszej części Nawałnicy Mieczy, daruję sobie szczegółowe opisywanie zalążka fabuły, gdyż zwyczajnie nie wiedziałabym, co napisać ;)
Napiszę za to o tym, że George Martin znów mnie zaskoczył. I nawet nie chodzi o to, że...
2015-09-11
http://kieleckoowszystkim.blogspot.com/2015/09/raz-na-wozie-raz-pod-wozem-czyli.html
Wyobraźcie sobie, że... w sumie jesteście tacy, jak inni. Macie nawet satysfakcjonującą pracę, mieszkanie i narzeczoną (czasem trochę męczącą, ale jednak), niespecjalnie chcielibyście czegoś innego. Aż tu pewnego dnia, idąc na kolację z wspomnianą wcześniej dziewczyną, widzicie na chodniku ranną dziewczynę i czując naturalną potrzebę pomocy, zabieracie ją do domu i robicie, co może. Tymczasem już następnego dnia nie macie narzeczonej, pracy ani mieszkania. Macie za to dwóch zabójców na zlecenie na karku.
Bo okazało się, że dziewczyna ma na imię Drzwi (nie bez powodu zresztą) i pochodzi z jakby alternatywnego Londynu - Londynu Pod - jednakże w pewnym sensie przenikającego się z tym normalnym. I to jest bardzo w skrócie, bo świat wymyślony przez Gaimana jest po prostu niesamowity! Nawet nie chodzi o samą koncepcję, ale strukturę całej książki. Wielu rzeczy się o nim dowiadujemy, sporo wiemy o bohaterach, relacjach między nimi, ale i tak kwintesencją "Nigdziebądź" są wszechobecne pytania, tajemnice. Nie jest to ten typ, gdzie wydaje się, że autor na siłę wciska jakieś niewiadome, próbując stworzyć nastrój tajemnicy, a w rezultacie tylko irytując. Tutaj to po prostu postępuje naturalnie, bo Gaiman sprawia, że całkowicie wsiąkłam w ten świat. I po prostu byłam głównym bohaterem, który o Londynie Pod wie tyle, co nic i dopiero wszystko zauważa, odkrywa. I niektóre rzeczy zostają tajemnicami nawet po skończeniu książki... chociaż podejrzewam, że jakby się wczytać, to by można odpowiedzi znaleźć. I ten zabieg mi się bardzo podobał.
I równie dobry był klimat, jaki Neil tutaj wytworzył. Miejscami klaustrofobiczny, miejscami wręcz było czuć tą "nietypowość"... Chyba to wszystko leży po prostu w kunszcie autora, bo nie mogę się nadziwić, jak mocno odebrałam tą książkę. Jak bardzo trafia. Nawet, jeśli wydaje się być tylko rozrywkową powieścią, to jednak ma w sobie głębię, chociaż nie tak oczywistą. Albo w sumie, ta książka to takie pudełko wypełnione cukierkami, ale z podwójnym dnem. Czytasz, jesteś zachwycony smakiem cukierków. Kończysz, widzisz niespodziankę na dnie. Możliwe też, że zauważysz, że pudełko jest z podwójnym dnem - i otwierając je, spotkasz jeszcze ważniejsze przemyślenia, refleksje...
Może teraz trochę o samej książce. Nigdy nie przepadałam za motywem podróży z punktu A do punktu B, w międzyczasie może trochę lawirując oraz napotykając różne przeszkody, ale tutaj... po prostu jest to tak dobrze zrobione, że się nawet tego nie zauważa! A przy tym bardzo pomagają świetni bohaterowie. Jest ich dużo, ale i tu w książce Neila nie ma wady, która często przy dużej ilości postaci występuje - po prostu zlewają się oni w jedno. Natomiast tutaj jest to świetnie rozegrane, bo każda postać, która pojawia się częściej niż raz i to na jednej stronie, czymś się wyróżnia.
Większość chwali tą powieść za humor, i ja się do nich dołączę, bo choć nie był on najważniejszym punktem programu, bez niego "Nigdziebądź" nie byłoby tą samą książką. Genialnie napisane dialogi (szczególnie rozmowy między wspomnianymi wcześniej zabójcami), zabawny ogólnie rzecz biorąc styl, czasem i trochę absurdu... no ideał ;)
I tymi słowami można by w sumie podsumować całą książkę. "No, ideał". Może i jakieś wady są, ale ja tu ich nie widzę. Jestem absolutnie, całkowicie zakochana w "Nigdziebądź". Polecam wszystkim, bo nawet jeśli nie lubicie tego gatunku, to warto spróbować. A ocena... chyba się domyślacie, nie? ;)
http://kieleckoowszystkim.blogspot.com/2015/09/raz-na-wozie-raz-pod-wozem-czyli.html
Wyobraźcie sobie, że... w sumie jesteście tacy, jak inni. Macie nawet satysfakcjonującą pracę, mieszkanie i narzeczoną (czasem trochę męczącą, ale jednak), niespecjalnie chcielibyście czegoś innego. Aż tu pewnego dnia, idąc na kolację z wspomnianą wcześniej dziewczyną, widzicie na...
2015-02-07
http://kieleckoowszystkim.blogspot.com/2015/02/a-niby-to-takie-bezpieczne-byo-czyli.html
Nagle wybuchła epidemia. Ot, tak po prostu. Nie ma na nią lekarstwa, nie ma na nią szczepionki, a ona sama spokojnie zabija wielu ludzi. Kona Moskwa, Paryż, Nowy Jork. Tworzone są kwarantanny, zamykane granice, a choroba nic sobie z tego nie robi, dalej się rozprzestrzenia. Ludzie próbują uciec z zamkniętych miast, na wsiach po prostu umierają. Pośród tego wszystkiego Anna z rodziną i tak zwanymi "przyjaciółmi rodziny" decyduje się wyruszyć, a wybór celu pada na małą chatkę na pewnej wysepce. Ale droga jest długa i pełna niebezpieczeństw. Nie chodzi tylko o wirusa, ale też o skomplikowane relacje...
Mimo, że teoretycznie apokalipsa dzieje się cały czas, to jednak spokojnie można nazwać tą powieść przedstawicielem gatunku zwanego post-apokalipsą, ze względu na poziom wyniszczenia świata. Przy czym ja nazwałabym to "apokalipsą prawdopodobną" - czyli, że nie ma mutantów i strzelania, zostali tylko ludzie, ewentualnie jeszcze jakiś szalejący wirus. Strasznie spodobała mi się wizja świata - niemal jak w Drodze, tylko wcześniej. Opustoszenie, konający ludzie... Po prostu czuć to, jak bardzo jest źle. Czuć ten klimat.
W książce jest kilka głównych postaci oraz osoby napotkane "na drodze". Z początku wydawało mi się, że to absolutnie zwyczajni ludzie i będą tylko tłem dla klimatu, ale z każdą kolejną chwilą utwierdzałam się w przekonaniu, że to właśnie oni stanowią prawdziwą siłę tej historii. Są aż do bólu prawdziwi, do bólu realni. Czy to sama Anna, czy jej mąż, czy ojciec, czy inne osoby... Zwłaszcza, że jeszcze na próbę wystawia ich sytuacja i napięte relacje...
Które są kolejnym plusem tej książki. Bowiem z Anną podróżuje była żona jej męża i obecny jest motyw zazdrości, świetnie ukazany. Obserwowanie tego, jak realnie zachowują się postacie w wyniszczonym świecie było po prostu muzyką dla mojego umysłu. Obserwowanie wiszącej nad wszystkimi paranoi, która z każdą chwilą się zwiększała. To po prostu było do bólu realne.
Narratorem jest sama Anna. Zazwyczaj nie przepadam za narracją pierwszoosobową, ale tutaj nie potrafiłabym sobie wyobrazić tej książki bez niej. Tutaj różnica nie polega na zamienieniu "poszła" na "poszłam" i dodaniu paru komentarzy. Tutaj po prostu wchodzimy w mózg Anny, poznajemy dogłębnie jej myśli, wszystko, co uważa na dany temat. To kolejny przypadek świetnego realizmu w tej książce.
Trudno mi określić, na jakim poziomie jest styl autorki. Z jednej strony są boleśnie proste opisy wydarzeń, z drugiej piękne myśli... Mimo wszystko jest zdecydowanie na plus. To, że potrafiłam całkowicie wsiąknąć w ten świat, jest zdecydowanie na plus. I te myśli... Po prostu mogłam być Anną.
No dobra, bo wychodzi na to, że całkowicie chwalę, a nigdy nie jest tak, że coś jest bez wad. No dobra, zdarza się. W każdym razie... co tutaj może być wadą? Może dla niektórych brak jakiejś akcji. Zaraz wyjaśnię - nie chodzi o to, że jest nudno, bo dzieje się wiele. Po prostu osoby, które będą się spodziewały strzelania i bijatyk, nie znajdą tego. Czuję się dziwnie, że aż tak to wychwalam, bo nie spodziewałam się tego. Może po prostu bardzo przypadł mi do gustu gatunek "post-apokalipsy realnej" i wszystko co ma mocny klimat mi się podoba.
Podsumowując, to naprawdę kawał świetnej, dobrej powieści. Mocny klimat, świetne, realne postacie i relacje między nimi, ukazanie apokalipsy, dobry styl, immersja - no na co niby mam narzekać? Nie jest to pozycja dla fanów akcji sensu stricto, ale reszta, o ile do post-apo nie jest uprzedzona, spokojnie może sięgać. A ja spokojnie wystawiam... no dobra, przyznam - 10/10. Może z malutkim minusem.
http://kieleckoowszystkim.blogspot.com/2015/02/a-niby-to-takie-bezpieczne-byo-czyli.html
Nagle wybuchła epidemia. Ot, tak po prostu. Nie ma na nią lekarstwa, nie ma na nią szczepionki, a ona sama spokojnie zabija wielu ludzi. Kona Moskwa, Paryż, Nowy Jork. Tworzone są kwarantanny, zamykane granice, a choroba nic sobie z tego nie robi, dalej się rozprzestrzenia. Ludzie...
2015-11-23
Czytałam po angielsku i moja opinia to... łał.
Cały czas coś się działo i żadna, absolutnie żadna narracja nie była nudna. Było tyle przeepickich momentów, że epickości tej epickiej książki nie da się opisać słowami. Po prostu tak mnie cholernie wciągnęło, tak mnie cholernie ZAANGAŻOWAŁO, że ja to po prostu kocham. I nie chcę czekać do jesieni na kolejną część, ja chcę już teraz :<
Czytałam po angielsku i moja opinia to... łał.
Cały czas coś się działo i żadna, absolutnie żadna narracja nie była nudna. Było tyle przeepickich momentów, że epickości tej epickiej książki nie da się opisać słowami. Po prostu tak mnie cholernie wciągnęło, tak mnie cholernie ZAANGAŻOWAŁO, że ja to po prostu kocham. I nie chcę czekać do jesieni na kolejną część, ja chcę już...
Dla tej książki odgrzebałam swoje konto na lubimyczytać - wczoraj odebrałam prenumeratę, dzisiaj już przeczytane. To współczesna satyra na korpokulturę z potężną ilość zabaw formą, ale każda z nich ma sens.
To jedna z tych książek, które się czyta i się z nich śmieje, dopóki nie uświadamia się sobie, że to jest w sumie tragiczne.
Autorka cudownie wplata tak na dobrą sprawę problem indywidualności a kolektywizmu; zgubienia swojej tożsamości w społeczeństwie;
I niby Ci bezimienni bohaterowie mają momenty,w trakcie których zdają się jakby mieć przestrzeń do wyrażenia siebie;
Ale łapałam się na tym, że już nie wiedziałam, czy te momenty "indywidualności" nie są tylko kolejnym elementem systemu urojeniowego społeczeństwa - czy to tak, że to tylko w relacjach jest spłaszczony człowiek do swojego typu ludzkiego, czy on sam się wpycha w niego?
Świetnie operuje absurdem, w opisie kładąc tez nacisk na to, jak człowiek sobie kategoryzuje świat
Właśnie na dobra sprawę tym pisze, ludzkimi (nie tylko pani autorki) narracjami i kategoriami
A przy tym jest tak brawurowo i inteligentnie zabawna, że można by ja czytać/krzyczeć na głos w HydeParku, zostawiając po sobie odrobinę goryczy.
Bardzo nieskładna i bardzo pochlebna opinia - chwała, że to zostało wydane!
Dla tej książki odgrzebałam swoje konto na lubimyczytać - wczoraj odebrałam prenumeratę, dzisiaj już przeczytane. To współczesna satyra na korpokulturę z potężną ilość zabaw formą, ale każda z nich ma sens.
To jedna z tych książek, które się czyta i się z nich śmieje, dopóki nie uświadamia się sobie, że to jest w sumie tragiczne.
Autorka cudownie wplata tak na dobrą sprawę...
http://kieleckoowszystkim.blogspot.com/2014/10/waga-wspomnien-czyli-cos-o-dawcy.html#comment-form
http://kieleckoowszystkim.blogspot.com/2014/10/waga-wspomnien-czyli-cos-o-dawcy.html#comment-form
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to