rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki 1968. Czasy nadchodzą nowe Cezary Łazarewicz, Ewa Winnicka
Ocena 7,0
1968. Czasy na... Cezary Łazarewicz,&...

Na półkach: ,

Duży zawód. Temat ciekawy, wybór wątków średni, wykonanie toporne. Szkoda.

Duży zawód. Temat ciekawy, wybór wątków średni, wykonanie toporne. Szkoda.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wywiady z dziećmi popleczników Hitlera, z bardziej i mniej znanymi nazistami.
Syn Rudolfa Hessa, skazanego w Norymberdze na dożywocie, broni swojego ojca i potępia sprawiedliwość aliantów. Edda Göring, córka Hermanna Göringa mówi: „Był dla mnie dobrym ojcem i zawsze za nim tęskniłam. To wszystko, co musisz wiedzieć.” Z dwóch synów Hansa Franka, byłego generalnego gubernatora w Polsce, jeden czuje tylko pogardę dla ojca; drugi, nie mogąc znienawidzić ojca, postanowił, że nie będzie mieć dzieci: „Po tym, co zrobił mój ojciec, nie sądzę, że nazwisko Frank powinno dalej trwać”. Inni starają się w jakiś sposób zadośćuczynić: Rolf Mengele przekazał dochód z publikacji artykułów swojego ojca grupie ocalałych z Holokaustu. Są też inne postawy, niektóre trudno zrozumieć. Jednak co mnie trochę zdziwiło: w tle cały czas pobrzmiewa szacunek społeczności niemieckiej do nazistów. Autor prawie każdego ze swoich bohaterów i bohaterek książki zapytuje, czy bycie dzieckiem nazisty przynosi więcej szkody czy korzyści. Wszyscy odpowiadają, że nigdy nie czuli szkód z tego powodu, społeczność zawsze dobrze wypowiadała się o ich rodzicach, zawsze z szacunkiem… Pozostawię to bez komentarza.
Książę czyta się bardzo dobrze, serdecznie ją polecam, bo to porządna lektura.

Wywiady z dziećmi popleczników Hitlera, z bardziej i mniej znanymi nazistami.
Syn Rudolfa Hessa, skazanego w Norymberdze na dożywocie, broni swojego ojca i potępia sprawiedliwość aliantów. Edda Göring, córka Hermanna Göringa mówi: „Był dla mnie dobrym ojcem i zawsze za nim tęskniłam. To wszystko, co musisz wiedzieć.” Z dwóch synów Hansa Franka, byłego generalnego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tak krótka powieść a tyle w niej treści. Rodzina, dziedzictwo, rasa, wpływ dzieciństwa na dorosłość, przemoc seksualna. Ileż tematów, ile rozmyślań podczas lektury. Jak wiele różnych znaczeń i interpretacji. I choć wielu ocenia, że to nie jest najlepsza książka Toni Morrison, to ja jestem pod wrażeniem tego, w jaki sposób pisarka (tu 84-letnia) opowiada czytelnikowi historie. Podoba mi się też połączenie współczesności z realizmem magicznym, który wybija się co jakiś czas spod fabuły.
W uzasadnieniu decyzji o przyznaniu Nobla Toni Morrison, Szwedzka Akademia napisała: „W powieściach charakteryzujących się siłą wizji literackiej i poetyckich wartości Morrison przedstawia najważniejsze problemy amerykańskiej rzeczywistości”. I ja poczułam to w tej króciutkiej powieści. Na pewno już niedługo sięgnę po inne książki autorki.
Ps. Uważam, że oryginalny tytuł jednak lepszy niż polski.

Tak krótka powieść a tyle w niej treści. Rodzina, dziedzictwo, rasa, wpływ dzieciństwa na dorosłość, przemoc seksualna. Ileż tematów, ile rozmyślań podczas lektury. Jak wiele różnych znaczeń i interpretacji. I choć wielu ocenia, że to nie jest najlepsza książka Toni Morrison, to ja jestem pod wrażeniem tego, w jaki sposób pisarka (tu 84-letnia) opowiada czytelnikowi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwszy tom cyklu "Dzikusy" pt. „Francuskie wesele” sprawił, że postanowiłam sięgnąć po kontynuację. Losy tej różnorodnej rodziny mnie zaciekawiły, ale też chłonęłam lęki i dramaty współczesnej Francji. Dramatyczne zakończenie pierwszej części sprawiły, że postanowiłam sięgnąć po drugi tom. Liczyłam na eskalację wydarzeń i dramatu rodziny. I choć niby to wszystko się tutaj dzieje, to jednak zabrakło przy tym emocji. Każda strona była czytana przeze mnie bardziej z poczucia czytelniczego obowiązku aniżeli z ciekawości. Bardzo szkoda, duży zawód. Niestety straciłam ochotę na czytanie kolejnych części.

Pierwszy tom cyklu "Dzikusy" pt. „Francuskie wesele” sprawił, że postanowiłam sięgnąć po kontynuację. Losy tej różnorodnej rodziny mnie zaciekawiły, ale też chłonęłam lęki i dramaty współczesnej Francji. Dramatyczne zakończenie pierwszej części sprawiły, że postanowiłam sięgnąć po drugi tom. Liczyłam na eskalację wydarzeń i dramatu rodziny. I choć niby to wszystko się tutaj...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Złodziejka truskawek”, czwarta powieść Joanne Harris opowiadająca o życiu Vianne Rocher, ma wiele wspólnego z oryginałem, czyli „Czekoladą”, pod względem tematu i scenerii. Ponownie miejscem akcji jest Lansquenet-sous-Tannes w południowo-zachodniej Francji. Ponownie, porą jest Wielki Post, wywołujący napięcia pomiędzy wstrzemięźliwością a samorealizacją. I podobnie jak w przypadku „Czekolady”, przybycie pewnego dnia tajemniczej nieznajomej wywołuje napięcia w społeczności, pytania o wiarę i lojalność oraz strach przed nieznanym.
Jednak podczas gdy „Czekolada” była powieścią o konflikcie między kościołem a jednostką, „Złodziejka truskawek” koncentruje się na konfliktach w rodzinach. Vianne skrywa tajemnicę, dlaczego jej 16-letnia córka Rosette nie może mówić i dręczy ją nieobecność starszej córki Anouk, która obecnie mieszka ze swoim chłopakiem w Paryżu. Harris pisze z wrażliwością o niepewnej więzi między matką a dziećmi: „Moja mama mówi, że wszystkie dzieci są kradzione. Trzymamy je blisko siebie tak długo, jak możemy. Ale pewnego dnia świat je ukradnie.”
I choć fabuła mogłaby być bardziej żywa, to Harris znów niezaprzeczalnie tworzy sugestywny świat pełen ukojenia i magii. Jeśli polubiliście „Czekoladę”, polubicie też kolejne części, w tym tą najnowszą.
6,5/10

„Złodziejka truskawek”, czwarta powieść Joanne Harris opowiadająca o życiu Vianne Rocher, ma wiele wspólnego z oryginałem, czyli „Czekoladą”, pod względem tematu i scenerii. Ponownie miejscem akcji jest Lansquenet-sous-Tannes w południowo-zachodniej Francji. Ponownie, porą jest Wielki Post, wywołujący napięcia pomiędzy wstrzemięźliwością a samorealizacją. I podobnie jak w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Druga część karkonowskiej opowieści Sławka Gortycha znów przyniosła mi czytelniczą satysfakcję. Znów poczułam się cudownie wracając za pomocą słowa pisanego w Karkonosze. Znów dobrze spędziłam czas z bohaterami, których polubiłam. Kolejny raz z zaciekawieniem czytałam o ciekawej, trudnej historii Dolnego Śląska. I złapałam się na tym, że lubię te książki nie tylko za to, że to dobrze napisane kryminały z akcją dziejącą się w moich kochanych Karkonoszach, ale też za to, że czuć w nich inteligencję i taką moralną prawość i dobroć autora. Cenię to bardzo.
A Wam ponownie polecam wyruszyć literacko w Karkonosze z tą książkową serią.

Zagubiony w Karkonoszach dziękuję 🩶Czekam z niecierpliwością na kolejną historię.

Druga część karkonowskiej opowieści Sławka Gortycha znów przyniosła mi czytelniczą satysfakcję. Znów poczułam się cudownie wracając za pomocą słowa pisanego w Karkonosze. Znów dobrze spędziłam czas z bohaterami, których polubiłam. Kolejny raz z zaciekawieniem czytałam o ciekawej, trudnej historii Dolnego Śląska. I złapałam się na tym, że lubię te książki nie tylko za to, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Śmierć Iwony Cygan to jedna z najbardziej znanych zbrodni jakie wydarzyły się w naszym kraju. Wynika to z kilku rzeczy: brutalnie zamordowano młodą dziewczynę, działo się to w małym miasteczku, w którym wszyscy się znają, zbrodnia zostawała niewyjaśniona przez wiele lat, mimo że „wszyscy wiedzieli”. Książka Moniki Góry stara się wyjaśnić tło, które towarzyszyło tej sprawie, specyficzny małomiasteczkowy układ, w którym jedni kryją drugich. I tak, w tej sprawie mamy prymitywnych „trzęsących” miasteczkiem morderców, skorumpowanych policjantów (w pewnym momencie na ławie oskarżonych siedziało 13 funkcjonariuszy policji), dziwną sieć powiązań, zrozpaczoną rodzinę, która od lat stara się dowieść prawdy, w końcu śmierci naocznych świadków. Ale są w tej książce też sprawy, które wg mnie nijak nie wiążą się ze sprawą, a mają chyba na celu podkręcenie i tak już mocno gorącej atmosfery. Mianowicie chodzi mi tu o kilkanaście „tajemniczych” samobójstw, w dużej mierze młodych ludzi, które miały miejsce kilkanaście lat po zamordowaniu Iwony Cygan. I jak naprawdę wierzę, że morderstwa dokonali oskarżeni o to mężczyźni, to nie wierzę, że te samobójstwo są z tą zbrodnią jakkolwiek powiązane. Autorka stara się sugerować, że ci młodzi ludzie byli jakoś powiązani ze sprawą bo np. ktoś był rodziną kogoś, ktoś u kogoś pracował. No niestety takich rzeczy nie da się uniknąć w małych środowiskach. Nie podoba mi się też wrzucanie jakichś internetowych wpisów od randomowych ludzi, którzy „wiedzą lepiej”. Czy autorka chce, aby teorie spiskowe mnożyły się jeszcze bardziej? Na to wygląda.
Chętnie przeczytam ze zwyczajnej ciekawości ponoć mocno opozycyjną do tej pozycji książkę Baczyńskiego. A jeśli chodzi o reportaż Moniki Góry jestem dosyć sceptyczna, nie podobał mi się też sposób jej napisania. Czułam się jakbym czytała material pisany do gazety, mocno sprawozdawczy. I jak taki język sprawdza się w krótkich prasowych artykułach, to już niekoniecznie w wydaniu książkowym.
Ode mnie naciągane 6/10.

Śmierć Iwony Cygan to jedna z najbardziej znanych zbrodni jakie wydarzyły się w naszym kraju. Wynika to z kilku rzeczy: brutalnie zamordowano młodą dziewczynę, działo się to w małym miasteczku, w którym wszyscy się znają, zbrodnia zostawała niewyjaśniona przez wiele lat, mimo że „wszyscy wiedzieli”. Książka Moniki Góry stara się wyjaśnić tło, które towarzyszyło tej sprawie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Dymna” czyli biografia najpiękniejszej polskiej aktorki, przy tym mądrej, łagodnej i dobrej kobiety.
Autorka wykonała dobrą robotę: od strony zawodowej Dymnej ta książka jest super opracowana. Spektakle , w których grała Anna Dymna są doskonale opisane, niektóre role filmowe też. Do tego masa zdjęć, dużo fragmentów recenzji dotyczących jej pracy. Sporo też poświęcono działalności charytatywnej aktorki. Jednak mam wrażenie, że w tym wszystkim zginęła gdzieś Anna Dymna jako człowiek. A tego bardzo szkoda. Bo kto jak kto, ale Anna Dymna zasługuje na coś więcej niż encyklopedyczne przedstawienie jej życia.

„Dymna” czyli biografia najpiękniejszej polskiej aktorki, przy tym mądrej, łagodnej i dobrej kobiety.
Autorka wykonała dobrą robotę: od strony zawodowej Dymnej ta książka jest super opracowana. Spektakle , w których grała Anna Dymna są doskonale opisane, niektóre role filmowe też. Do tego masa zdjęć, dużo fragmentów recenzji dotyczących jej pracy. Sporo też poświęcono...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwsza lektura w 2024 roku przeczytana 🙂
Choć mam mieszanie uczucia, to jednak z kilku rozdziałów wyniosłam wiele ciekawostek, więc w ogólnym rozrachunku na plus. No i miło było znów znaleźć się w Wiedniu, choćby literacko.

Pierwsza lektura w 2024 roku przeczytana 🙂
Choć mam mieszanie uczucia, to jednak z kilku rozdziałów wyniosłam wiele ciekawostek, więc w ogólnym rozrachunku na plus. No i miło było znów znaleźć się w Wiedniu, choćby literacko.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Świetnie mi się czytało. Są tu Karkonosze, z cała ich niesamowitą, poplątana historią. Karkonosze, które pokochałam, kiedy pierwszy raz w dzieciństwie pojechałam odwiedzić mieszkającą w Cieplicach babcię. Autor cudownie oddał ich klimat, czuć, że on te Karkonosze po prostu kocha. Fajnie było móc dzięki niemu znów spacerować po znajomych miejscach. Jest tu też tajemnica, która łączy historię karkonoskich schronisk, nazistowskie okrucieństwa i współczesność. Dodatkowo jest w tej książce coś jeszcze, co sprawiło, że tak dobrze czułam się w jej towarzystwie: czytając ją czułam się jak czułam się dawno temu, gdy czytałam powieści o Panu Samochodziku. I to jest komplement z mojej strony! Te tajemnice, ta ciekawość historii, te legendy, ta przeszłość. Już dawno nie miałam takiej fajnej młodzieńczej ciekawości lektury. Takiej, gdy zarywało się noce w deszczowe wakacje lub śnieżne ferie. Wspaniale uczucie! Dodatkowo „Schronisko…” jest dobrze napisane, płynność i lekkość pióra uważam za atut. Bardzo Wam polecam. A ja na pewno kupię drugą część z serii. 7,5/10

Świetnie mi się czytało. Są tu Karkonosze, z cała ich niesamowitą, poplątana historią. Karkonosze, które pokochałam, kiedy pierwszy raz w dzieciństwie pojechałam odwiedzić mieszkającą w Cieplicach babcię. Autor cudownie oddał ich klimat, czuć, że on te Karkonosze po prostu kocha. Fajnie było móc dzięki niemu znów spacerować po znajomych miejscach. Jest tu też tajemnica,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dawno żadnej książki nie czytało mi się z takim dyskomfortem. Nie dlatego, że to słaba książka, wręcz przeciwnie. Mój dyskomfort wynikał z tematyki, z poziomu niewyobrażalnego bestialstwa przedstawionego w książce, który na dodatek autorka przedstawiła tak realistycznie i sugestywnie. Ewa Woydyłło-Osiatyńska napisała, że ta książka powinna być lekturą obowiązkową dla pracowników opieki społecznej, policji, sądów. Tak, zdecydowanie tak.
Autorka przedstawiła historię piekła, która przeżyła jej bohaterka, ale dodatkowo uzupełniła ją o szerszy kontekst - pokazała dodatkowe tło dotyczące historii i kultury Kaszub, miejsca w którym działa się ta tragedia. W książce znajdziemy też odniesienia do badań naukowych. Niezwykłym atutem są - jakże potrzebne w przypadku opowiadania o tak traumatycznych rzeczach - empatia i delikatność autorki wobec głównej bohaterki.
„Na oczach wszystkich” to reportaż niełatwy, o którym zapewne szybko nie zapomnę, ale bardzo potrzebny i wartościowy.

Dawno żadnej książki nie czytało mi się z takim dyskomfortem. Nie dlatego, że to słaba książka, wręcz przeciwnie. Mój dyskomfort wynikał z tematyki, z poziomu niewyobrażalnego bestialstwa przedstawionego w książce, który na dodatek autorka przedstawiła tak realistycznie i sugestywnie. Ewa Woydyłło-Osiatyńska napisała, że ta książka powinna być lekturą obowiązkową dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

20 kwietnia 1999 r., zaledwie kilka tygodni przed ukończeniem szkoły, Eric Harris i Dylan Klebold zamordowali jednego nauczyciela i 12 swoich rówieśników, a także ranili dwadzieścia osób. Potem zaszyli się w szkolnej bibliotece i skierowali broń przeciwko sobie.
Dave Cullen pracował nad reportażem o tej sprawie 10 lat. Był jednym z wielu dziennikarzy, który tego feralnego dni zjawili się pod szkołą Columbine. Nie potrafił zostawić tego tematu, pracował nad nim lata, stworzył bardzo dobry, kompletny reportaż.
Columbine to słowo, które już zawsze wszystkim będzie kojarzyć się ze szkolną strzelaniną, która choć nie była pierwsza, to wydaje się, ze to ona zapoczątkowała chory trend. Pewnie dlatego, że prawie od samego początku była relacjonowana niemalże na żywo, pewnie też dlatego, że sprawców było dwóch, na dodatek zostawili oni wiele swoich zapisków, dzięki któremu prawie każdy mógł się z nimi zapoznać.
Wydawało się, że to zamach zrodzony w głowie przez dwie zagubione dusze, dwóch wyrzutków. Nic bardziej mylnego, i autor tego reportażu doskonale się z tą błędną wizją rozprawia. Obaj byli nad wyraz zdolni, obaj lubiani, nic nie wskazywało na to, ze mogą czuć się odtrąceni. Okazało się, że jeden z nich to podręcznikowy przykład psychopaty o sadystycznych skłonnościach. Potwierdzają to wszyscy specjaliści, którzy po strzelaninie zajęli się jego przypadkiem. Na dodatek fascynował się nazistami, selekcją, ostatecznym rozwiazaniem. Z kolei drugi z nich, to typowy nastolatek, który cierpiał na mocną depresję, miał skłonności samobójcze. Pewnie, gdyby nie spotkał na swej drodze tego pierwszego, nigdy by nie pomyślał o czymś takim jak zabijanie niewinnych ludzi. Cullen w swej książce idealnie przedstawia obu sprawców, ich osobowości, ich życie, ich motywacje. Obwinia przy tym dziennikarzy - w tym sobie - za to, jak błędnie przez lata opisywali obu sprawców, jak wiele narosło przy tym nieprawdziwych legend, które przez kolejne lata zadomowiły się w świadomości ludzi jako fakty.
Reportaż doskonale przedstawia społeczność szkolną i lokalną, a także to, jak poradzili sobie z dramatem, który ich spotkał. Autor opisuje losy wielu z ocalałych, a także wielu członków rodzin, które kogoś straciły w tej strzelaninie - niektóre z postaw są bardzo poruszające i krzepiące.
Książka tłumaczy też, dlaczego strzelanina z założenia miała być zamachem bombowym, dlaczego niektóre ze służb zawiniły. Pokazuje chronologię wydarzeń, a warto zaznaczyć, że chora wizja zakiełkowała w głowie jednego ze sprawców już dwa lata przed zbrodnią.
Reportaż Cullena jest o Columbine, ale poprzez swoją rzetelność pokazuje szerszy kontekst, odpowiada na pytania dlaczego tak łatwo masowe tragedie poddają się dezinformacji i mitologizacji. „Columbine” to doskonałe dzieło krytyki medialnej, pokazujące, jak legendy stają się prawdą poprzez ciągłe cytowanie, to także wrażliwy przewodnik po wzorcach żałoby publicznej, w ostatecznym rozrachunku to przykład staroświeckiego, rzetelnego dziennikarstwa. Bardzo Wam polecam.
A jeśli tematyka Was interesuje, to lekturę można uzpełnić o filmy: autorski film Gusa Van Santa „Słoń”, który est fabularyzowaną wersją ostatnich godzin życia ofiar i sprawców strzelaniny, a także o intymny i niełatwy w odbiorze, ale bardzo dobry film „Odkupienie” (po przeczytaniu reportażu odnoszę ważenie, że jego trzon jest oparty na doświadczeniu rodziców sprawców i ofiar z Columbine). Wreszcie o film dokumentalny „Mit barn blev skoleskyder” (polski tytuł „Jak wychować nastoletniego mordercę”), którego jedną z bohaterek jest Sue Klebold, matka Dylana.

20 kwietnia 1999 r., zaledwie kilka tygodni przed ukończeniem szkoły, Eric Harris i Dylan Klebold zamordowali jednego nauczyciela i 12 swoich rówieśników, a także ranili dwadzieścia osób. Potem zaszyli się w szkolnej bibliotece i skierowali broń przeciwko sobie.
Dave Cullen pracował nad reportażem o tej sprawie 10 lat. Był jednym z wielu dziennikarzy, który tego feralnego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Historyczne hiszpańskie miasto Vitoria, stolica prowincji Álava i wspólnoty autonomicznej Kraju Basków idealnie wpasowało się jako tło tego kryminału. Już sam początek sprawia, że chcemy tą książkę czytać: 20 lat temu miały miejsce morderstwa, których każdy szczegół był misternie przemyślany i przygotowany przez mordercę, dodatkowo osadzenie ich przez mordercę w kontekście historycznym miejsca, dodawało im tajemniczości i swego rodzaju wyjątkowości. Kiedy zaczynamy lekturę ich sprawca ma po wielu latach za kratki wyjść na przepustkę. Mieszkańcy Vitorii są przerażeni ale i zaciekawieni tym faktem. Wszystko staje się dla nich jeszcze bardziej złowrogie, kiedy okazuje się, że w mieście znów dokonano morderstw - łudząco podobnych do tych sprzed lat. Nasuwa się pytanie - czy skazany za nie człowiek był cały czas niewinny, czy może zza krat wprowadza w życie sobie tylko znany misterny plan? Śledztwo w tej sprawie prowadzi Unai López de Ayala, „Kraken”, śledczy specjalizujący się w profilowaniu kryminalnym, a pomaga mu charyzmatyczna, dzielna policjantka Estíbaliz. Czy tym dwojgu uda się odkryć prawdę?
Na początku ta książka wydała mi się trochę mało dynamiczna. Po jakimś czasie zdałam sobie sprawę, że ta pierwsza część nie jest wcale nudna, że właśnie ona przedstawia nam doskonale pewne charakterystyczne elementy kultury i historii Basków, stare wierzenia i legendy. A dopiero gdy czytelnik wejdzie w ten niesamowity świat, poczuje atmosferę i specyfikę miejsca, wtedy akcja przyspiesza, autorka umiejętnie kreśli kolejne wątki i spłata je w jedną, fascynującą całość.
Jedynym minusem tej książki było dal mnie to, że nie czułam iż główny bohater specjalizuje się w profilowaniu kryminalnym. Fakt ten był wiele razy w książce przypominany, a ja czytając nie odnosiłam wrażenia, że Ulay ma taką specjalizację. Dla mnie był po prostu świetnym policjantem, którego zresztą bardzo polubiłam.
Jeśli szukacie intrygującego, dopracowanego kryminału, w którym specyfika i historia miejsca jest tak samo ważna jak sama intryga, to „Cisza białego miasta” sprawdzi się perfekcyjnie. Polecam.

Historyczne hiszpańskie miasto Vitoria, stolica prowincji Álava i wspólnoty autonomicznej Kraju Basków idealnie wpasowało się jako tło tego kryminału. Już sam początek sprawia, że chcemy tą książkę czytać: 20 lat temu miały miejsce morderstwa, których każdy szczegół był misternie przemyślany i przygotowany przez mordercę, dodatkowo osadzenie ich przez mordercę w kontekście...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jakże miło było znów spotkać Vianne Rocher, jak wspaniale otula proza Joanne Harris.
Minęło dobrych kilka lat od kiedy Vianne opuściła miasteczko Lansquenet, które dało jej tyle samo radości co smutków. Teraz mieszka w Paryżu ze swoim ukochanym Roux i dwiema córkami. Pewnego dnia otrzymuje list, którego autorką jest nieżyjącą już Armande. Ta, w swym liście prosi Vianne, aby powróciła do Lansquenet. Komuś potrzebna jest pomoc. Vianne wyrusza z ciekawości i szacunku dla swojej drogiej przyjaciółki. Na miejscu spotyka znane sobie osoby - m.in proboszcza Reynauda i Josephine. Ale miasteczko się zmieniło, jedną z jego części zamieszkuje teraz społeczność muzułmańska. Wśród nich jest jedna tajemnicza postać - Kobieta w czerni, która wzbudza emocje wśród mieszkańców z obu stron rzeki. Czy to ona potrzebuje pomocy Vianne? Czy może ktoś zupełnie inny?
Wspaniale spędziłam czas z Vianne. Było magicznie, intrygująco, zagadkowo. "Brzoskwinie dla księdza proboszcza" mówią o rzeczach ważnych, o inności, potrzebie otwartości i tolerancji. A cala ta tematyka podana jest jak we wcześniejszych książkach Harris - lekko ale mądrze. Uwielbiam ❤

Jakże miło było znów spotkać Vianne Rocher, jak wspaniale otula proza Joanne Harris.
Minęło dobrych kilka lat od kiedy Vianne opuściła miasteczko Lansquenet, które dało jej tyle samo radości co smutków. Teraz mieszka w Paryżu ze swoim ukochanym Roux i dwiema córkami. Pewnego dnia otrzymuje list, którego autorką jest nieżyjącą już Armande. Ta, w swym liście prosi Vianne, aby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

5,5/10
Liczyłam na więcej. A może inaczej, liczyłam na jakieś emocje. Byłam bardzo ciekawa tej książki. Nie czytałam dotąd niczego z beletrystyki na temat pracy w korporacji, ale wiem jak w korporacji się pracuje. Dlatego liczyłam trochę na przysłowiowe "pot i łzy". Może na próbę rozłożenia na drobne elementy współczesnego, korporacyjnego pokolenia. Na pokazanie dramatu, beznadziei, lęków i nadziei. Niestety. Mnie pozostawiła ta książka z obojętnością. I choć czytało mi się dobrze, to nie wywołała we mnie żadnych uczuć. Szkoda.

5,5/10
Liczyłam na więcej. A może inaczej, liczyłam na jakieś emocje. Byłam bardzo ciekawa tej książki. Nie czytałam dotąd niczego z beletrystyki na temat pracy w korporacji, ale wiem jak w korporacji się pracuje. Dlatego liczyłam trochę na przysłowiowe "pot i łzy". Może na próbę rozłożenia na drobne elementy współczesnego, korporacyjnego pokolenia. Na pokazanie dramatu,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Barnevernet. Wśród wielu Polaków mieszkających w Norwegii ta nazwa budzi grozę. Barnevernet to norweski Urząd Ochrony Praw Dziecka. Polacy przestrzegają się przed nim na internetowych forach, w 2011 roku ówczesna polska konsul Anna Warchoł porównała go do Hitlerjugent, detektyw Rutkowski zasłynął ze spektakularnych akcji, gdy porywał polskie dzieci z norweskich rodzin zastępczych. Czy faktycznie Barneveret to taka diabelska instytucja odbierająca biednym Polakom ich dzieci? Urzędowi i związanymi z nim kontrowersjami przyjrzał się Maciej Czarnecki w swym reportażu „Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym”. I zrobil to bardzo rzetelnie i obiektywnie. Rozmawiał z wieloma polskimi rodzinami, które zetknęły się z tą instytucją, z prawnikami, działaczami, naukowcami, także z przedstawicielami samego Barnevernetu.
Skąd te kontrowersje? Na pewno mentalność polska jest zupełnie inna od mentalności norweskiej. W Polsce (niestety) jeszcze wielu hołduje zasadzie, że klaps nie jest taki zły, że czasem można uderzyć dziecko, że można na dzieci krzyczeć. W Norwegii (na szczęście) nie jest to akceptowalne. W Norwegii przy rozpatrywaniu sprawy dotyczącej ewentualnej przemocy czy zaniedbania wobec dzieci wyznaje się zasadę, że to dobro dziecka i jego rozwój są najważniejsze. W Polsce to rodzina jest najważniejsza i to ją należy za wszelką cenę chronić. W Norwegii normalnym jest, że wolne weekendy spędza się z dziećmi, uprawia się z nimi sporty, rozmawia, nade wszystko to czas na aktywność na świeżym powietrzu. W Polsce w takie dni dziecko często siedzi samo w pokoju, spędza czas w internecie. Tych różnic jest znacznie więcej. Polacy nie są przyzwyczajeni do tego, żeby instytucje państwowe ingerowały w wychowanie ich dzieci. W naszym kraju taka ingerencja jest ostatecznością, w Norwegii każde nietypowe zachowanie dziecka może doprowadzić do wizyty pracowników Barnevernetu.
I choć zdarzają się sytuacje, gdzie Barnevernet popełnia błędy czy działa zbyt pochopnie, czasem odbiera dzieci w kilka godzin po zgłoszeniu danego zdarzenia, to po przeczytaniu tego reportażu staję po stronie tejże instytucji.
Czarnecki w swej książce nie komentuje, nie wyraża swojego zdania, uczciwie przedstawia głosy różnych stron. Dlatego nie czuję się zmanipulowana. Ja wyciągnęłam z jego książki takie a nie inne wnioski. Zachęcam do lektury i wyrobienia sobie własnego zdania.

Barnevernet. Wśród wielu Polaków mieszkających w Norwegii ta nazwa budzi grozę. Barnevernet to norweski Urząd Ochrony Praw Dziecka. Polacy przestrzegają się przed nim na internetowych forach, w 2011 roku ówczesna polska konsul Anna Warchoł porównała go do Hitlerjugent, detektyw Rutkowski zasłynął ze spektakularnych akcji, gdy porywał polskie dzieci z norweskich rodzin...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka w swojej nietypowej formie - mocno ponad 100 pytań o seryjnych morderców i tyleż odpowiedzi - daje nam skrócony wgląd w morderczą działalność seryjnych morderców z całego świata. Każde pytanie mówi o innym seryjnym mordercy. Trochę za dużo tego wszystkiego, ale z drugiej strony jeśli ktoś szuka swoistego kompendium na temat seryjnych morderców, to taka forma sprawdzi się idealnie.

Książka w swojej nietypowej formie - mocno ponad 100 pytań o seryjnych morderców i tyleż odpowiedzi - daje nam skrócony wgląd w morderczą działalność seryjnych morderców z całego świata. Każde pytanie mówi o innym seryjnym mordercy. Trochę za dużo tego wszystkiego, ale z drugiej strony jeśli ktoś szuka swoistego kompendium na temat seryjnych morderców, to taka forma...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dlaczego do tej pory nie spotkałam się na dłużej z Patti Smith, doprawdy nie wiem. Na szczęście zdjęłam z półki jej „Pociąg linii M” i mogłam spędzić z nią trochę czasu. I to był dobrze spędzony czas. Czas spędzony z melancholią Patti Smith, z jej miłością do kawy i seriali detektywistycznych, z jej podróżami do grobów bliskich jej pisarzy, z jej snuciem się po Nowym Jorku i podróżami po miastach świata. Patti Smith w „Pociągu linii M” tęskni za zmarłym blisko 20 lat temu mężem, rozmawia z kotami, śni niepokojące sny i wraca do mistycznych czasów, które przeżywała razem z mężem. Starzejąca się Patti Smith jest smutna, ale wciąż głodna sztuki (zwłaszcza literatury). Czytanie tej pozycji było dla mnie zanurzeniem się w umyśle artystki i w jej wrażliwości, która okazała mi się bliska.

Dlaczego do tej pory nie spotkałam się na dłużej z Patti Smith, doprawdy nie wiem. Na szczęście zdjęłam z półki jej „Pociąg linii M” i mogłam spędzić z nią trochę czasu. I to był dobrze spędzony czas. Czas spędzony z melancholią Patti Smith, z jej miłością do kawy i seriali detektywistycznych, z jej podróżami do grobów bliskich jej pisarzy, z jej snuciem się po Nowym Jorku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jesień, więc idealna pora na magiczne, trochę gotyckie powieści, w których jest zarówno miejsce na miłość do literatury i kryminalne intrygi w klimacie "noir". Dlatego sięgnęłam po finałowy tom z cyklu "Cmentarz Zapomnianych Książek". I tu niespodzianka, niestety niekoniecznie miła. Albo ja już wyrosłam z tego typu opowieści, albo "Labirynt duchów" jest najsłabszą z części. Myślę, że chyba oba powody spowodowały, że zamiast zatopić się bez pamięci w lekturze, to ja czekałam kiedy ją wreszcie skończę. Niby wszystkie elementy, o których napisałam na samym początku się zgadzają, ale koniec końców było nużąco i zdecydowanie za długo. Z tych prawie 900 stron można było zrobić 400 i podkręcić trochę akcję i wtedy byłoby ok. A tak, to tajemniczy klimat Barcelony gdzieś wyparował, intryga wcale nie była zajmująca a ja odłożyłam książkę z ulgą. Szkoda, wielka szkoda. Dobrze, że mam w pamięci to zachłanne czytanie, które towarzyszyło mi przy poprzednich częściach. To uczucie zachowam. Za całokształt dziękuję, za "Labirynt duchów" niestety nie.

Jesień, więc idealna pora na magiczne, trochę gotyckie powieści, w których jest zarówno miejsce na miłość do literatury i kryminalne intrygi w klimacie "noir". Dlatego sięgnęłam po finałowy tom z cyklu "Cmentarz Zapomnianych Książek". I tu niespodzianka, niestety niekoniecznie miła. Albo ja już wyrosłam z tego typu opowieści, albo "Labirynt duchów" jest najsłabszą z części....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kontynuując moje wyzwanie, które sama nazwałam Literacką Mapą Świata, przyszła kolej na Argentynę. Przygodę z literaturą tego kraju rozpoczęłam od nietypowego zbioru opowiadań kryjącego się pod intrygującym tytułem „Niebezpieczeństwa palenia w łóżku”. Jakże inna to była lektura od czytanych przeze mnie zwykle książek. Horror pomieszany z miejskim realizmem, na dodatek osadzony mocno w argentyńskiej (często ludowej) kulturze.
Czytałam ją dosyć długo, ale tylko z tego względu, że ja nie lubię opowiadań (chyba dlatego, że z powodu objętości nie potrafię wystarczajaco przywiązać się do bohaterów). Oczywiście niektóre z opowiadań przemówiły do mnie mocniej, niektóre mniej, ale w ogólnym rozrachunku całość bardzo mi się podobała. Autorka niebywale dobrze radzi sobie z łączeniem gatunków, wspaniale czuje swój kraj, zna go doskonale i potrafi wyciągnąć z niego wszystko to, co go charakteryzuje i wyróżnia na tle innych. Podobało mi się takie zwiedzanie Argentyny. Momentami było sporo makabry i koszmaru, często sporo unoszącego się w powietrzu smutku i beznadziei, ale za każdym razem inteligentnie, z bystrym okiem do współczesnego świata i zajmująco. Bardzo ożywcza lektura, bo właśnie inna i nietypowa. Idealna rzecz na jesienne wieczory.

Kontynuując moje wyzwanie, które sama nazwałam Literacką Mapą Świata, przyszła kolej na Argentynę. Przygodę z literaturą tego kraju rozpoczęłam od nietypowego zbioru opowiadań kryjącego się pod intrygującym tytułem „Niebezpieczeństwa palenia w łóżku”. Jakże inna to była lektura od czytanych przeze mnie zwykle książek. Horror pomieszany z miejskim realizmem, na dodatek...

więcej Pokaż mimo to