Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym Maciej Czarnecki 7,3
ocenił(a) na 615 tyg. temu 📖🐲
Daję 6/10, bo trochę się z nią męczyłam, ale jednocześnie myślę, że tę książkę trudno byłoby lepiej napisać bez wpadania w zbyt sensacyjny styl wypowiedzi. Jedno pozostaje dla mnie jasne, że przegięcie w żadną stronę nie jest dobre. A już szczególnie przerażające jest to, że w Norwegii najwyraźniej domniemanie niewinności dotyczy przestępców, jak np. Breivik, ale nie polskich rodziców, którzy swoje dziecko odzyskali parę miesięcy później w sytuacji wyssanych z palca zarzutów. Przykro mi, ale fundowanie takiej traumy dziecku jest tak samo straszne, jak niezabranie z domu Kamilka, który zmarł w zeszłym roku po latach znęcania się nad nim ojczyma. Ta książka dowodzi, że żaden system nie jest odporny na błędy i nadgorliwość służb też może krzywdzić dziecko i rodziców. Czy krzywda psychiczna jest niby mniejsza, bo jej nie widać? Otóż nie. Jest tak samo zła.
Wracając jeszcze do samej książki, myślę sobie, że może byłaby lepsza, gdyby znalazło się tu szersze porównanie np. do działań służb brytyjskich albo niemieckich, które też mają na pewno do czynienia z wieloma rodzinami imigranckimi, choćby w jednym rozdziale. Albo jeżeli nie to, to może jakieś statystyki mówiące o tym, ile osób, które trafiły do tego systemu, jest potem dobrze radzącym sobie obywatelem a ile ma złamane życie. Było kilka historii, ale na anegdotycznych danych trudno budować przekrojowe opinie. Być może jednak nikt takich danych w Norwegii nie zbiera, bo przecież w najlepszym kraju na świecie najwyraźniej nie ma ludzi z problemami psychicznymi po traumie rozstania z biologiczną rodziną.
To tylko moje odczucia, ale doceniam obiektywizm autora i ogromną pracę nad tym reportażem oraz dbałość o to, żeby w miarę możliwości przedstawiać zdanie wszystkich zaangażowanych stron.