-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać445
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2015-08-27
2015-03-08
"Moje historie prawdziwe" to ponad pięćset stron opowieści - ułożonych tematycznie według zasady: ONA, ON, ONI - które zawierają w sobie wszystkie teksty pisarza wydane wcześniej w dziewięciu osobnych zbiorach (m.in. Ślady, Moja bliskość największa, Sceny z życia za ścianą). W "Moich historiach prawdziwych" autor po raz kolejny udowadnia, że jest naprawdę świetnym słuchaczem ludzkich historii, z których z wrodzonym sobie urokiem, potrafi wycisnąć kwintesencję esencji - bo Wiśniewski, jako jeden z niewielu pisarzy, potrafi w minimalistycznej formie utworu oddać maksymalną ilość emocji i uczuć. Jego teksty są inteligentne, błyskotliwe i pełne intymności, poza tym Wiśniewski ma też jedną cudowną manierę - poprzez urwanie powieści w "momencie kulminacyjnym" pozwala na własną interpretację i własne zakończenie, bo nie ma jednej jedynej i ostatecznej prawdy. Jest ona tak samo względna, jak wszystko inne w otaczającym nas świecie. [Epilog, s. 548]
"Albo wtedy, w szesnastą miesięczną rocznicę. Spacer i piknik w czasie oberwania chmury w parku, w pobliżu szpitala. Spijał krople deszczu z jej podbrzusza. A teraz? Teraz odbywają spacery tylko w niedziele. Dokładnie o piętnastej trzydzieści wychodzą z psem i łażą wokół osiedla, ale tylko wtedy, gdy w telewizji nie zapowiedzą zachmurzenia. [s. 388]
Opowiadania Wiśniewskiego nie zaskakują - są dokładnie tym, czego od niego oczekujemy - wzruszającym opisem uczuć, relacji między kobietą a mężczyzną, usytuowanych bardzo często w zaskakujących okolicznościach. "Moje historie prawdziwe" zachwycają i urzekają, a powielanie schematów w przypadku Wiśniewskiego, to jak przypomnienie tego, co już znamy, ale jednocześnie uwielbiamy. Z całą pewnością nie należy jednak podchodzić do tego zbioru jak do każdej innej książki, przez którą chcemy przejść szybko i odłożyć na półkę. Opowiadaniami Wiśniewskiego powinno się delektować, powinno się po nie sięgać w odpowiednim czasie - w chwili poszukiwania inspiracji, w najtrudniejszym momencie, w chwilach samotności. Powinno się zatrzymać nad każdym z osobna, tak, żeby żadne słowo nie umknęło naszej wyobraźni.
"Najpierw tęskniłam za nim. Tak do bólu, uśmierzonego litrową butelką taniego wina i snem. Potem, gdy mnie zostawił, tęskniłam do dnia, kiedy za nim nie tęskniłam. Gdy nie mogłam sobie przypomnieć takiego dnia, to piłam z rozpaczy i bezsilności jeszcze więcej i jeszcze tańsze wino. [s. 188]
"Moje historie prawdziwe" to prawdziwa uczta skierowana do wiernych i oddanych czytelników Janusza L. Wiśniewskiego - i to właśnie tym miłośnikom szczególnie ją polecam. Idealna okaże się również na prezent. Przejmujące historie Wiśniewskiego skłaniające do refleksji i przemyśleń - teraz zebrane w jedną całość. Czego chcieć więcej? ;)
"Za granicą fikcji literackiej znajduje się świat, który nie ma żadnych granic: świat prawdy. Opowiedziany prawdziwymi historiami prawdziwych ludzi staje się czasem tak nierealny lub tak nieprawdopodobny, że zbliża się do granicy fikcji. Nie potrzeba wymyślać i układać w całość skomplikowanych fabuł. Wystarczy słuchać, obserwować, zachwycać się, wzruszać, zastanawiać lub z przerażeniem po prostu uwierzyć. Wszystkie historie opisane w tej książce są prawdziwe. [Epilog, s. 547]
RECENZJE AMI.
http://recenzjeami.blogspot.com/2015/03/moje-historie-prawdziwe-janusz-l.html
"Moje historie prawdziwe" to ponad pięćset stron opowieści - ułożonych tematycznie według zasady: ONA, ON, ONI - które zawierają w sobie wszystkie teksty pisarza wydane wcześniej w dziewięciu osobnych zbiorach (m.in. Ślady, Moja bliskość największa, Sceny z życia za ścianą). W "Moich historiach prawdziwych" autor po raz kolejny udowadnia, że jest naprawdę świetnym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-06-05
"Billie" to pierwsza książka tej autorki, którą przeczytałam i już wiem na pewno, że sięgnę po następne. Przyznaję, że musiałam się w nią najpierw "wgryźć" - żeby ją docenić, bowiem cała historia zaczyna się niejako od końca i jest faktycznie monologiem głównej bohaterki - przez co dość ciężko odnaleźć się w całej treści. Jednak z biegiem jak przekręcamy kolejne strony i zbliżamy się do głębi tych niezwykle ujmujących postaci - dajemy się ponieść, wsiąkamy, a historia wchłania nas bez reszty i dotyka serc. Dotyka tak głęboko i tak niepostrzeżenie, że po zamknięciu okładki okrutnie i doszczętnie trawi nas uczucie nienasycenia.
"(...) rozpoznaliśmy się od razu, ale nieświadomie unikaliśmy się przez kolejne lata w poczuciu, że ta druga osoba też dźwiga ogromny ciężar i że ryzyko wzięcia na siebie chociaż miligrama męki więcej to zbyt duże ryzyko." [s. 26]
Anna Gavalda z mistrzowską precyzją nakreśliła pełną rozpaczy i bezsilności, chwilami brutalną i dosadnie gorzką, ale też niepozbawioną ciepła i mądrości książkę o dorastaniu. O wyswobadzaniu się z lęków dzieciństwa i narzuconych sobie ograniczeń "by przetrwać". O samotności tak ogromnej, że odechciewa się żyć, objawiającej się całkowitym odseparowaniem od ludzi, własnych marzeń lub nawet niekontrolowanymi wybuchami agresji.
Ta napisana niezwykle żywym, świeżym i współczesnym językiem powieść, przedstawiająca obraz życia dwojga młodych ludzi, dla których los nie był zbyt łaskawy - to swoisty apel budzący do życia i skłaniający do refleksji nad wszechobecną pogonią za pieniądzem, upadkiem wartości moralnych, brakiem celu, sensu i znaczenia wartości życia, a co za tym idzie - postępującą destrukcją naturalnych więzi międzyludzkich. Reasumując: Anna Gavalda pokusiła się o skontrastowanie marzeń, miłości i przyjaźni z przeraźliwie współczesnym obrazem funkcjonowania świata.
Gavalda nie przedłuża ani nie ubiera w słowa tego, czego ubierać nie trzeba, a koncentrując się na emocjach - nie analizuje zachowań poszczególnych postaci - ona pozwala im żyć własnym życiem. Pozwala wyrzucić im z siebie całe zło i wszelki żal, ukryty gdzieś głęboko na dnie. Żal który jątrzy i żarzy nie pozwalając zakosztować szczęścia. Wzbogacając treść w barwne dialogi, często dowcipne, miejscami wulgarne i cięte i przetykając je trafnymi spostrzeżeniami sprawia, że historia zyskuje na autentyczności i dotyka duszy.
"(...) dajmy na to, nastukasz się masakrycznie jednego wieczoru, to tak jakby wylać wiadro wody na podłogę: trochę wstyd, ale nic to, wystarczy szybko przejechać mopem, podłoga wysycha i nie ma tematu, tymczasem alkoholizm, nawet ukrywany i pod kontrolą, to równia pochyła i krok po kroku, kropla za kroplą koniec końców wydrąży ci dziure w mózgu... Nawet najsilniejszym... No więc tak to było z moimi "klapsami" i małymi siniakami, które non stop pokrywały moje ciało od małego... (...) i dlatego byłam taka lękliwa: poczułam byle podmuch wiatru i juz mi się wszystkie śrubki odkręcały, jedna za drugą." [s. 97]
Najważniejsze w tej historii są stosunki międzyludzkie. Akceptacja, lojalność, tolerancja i życzliwość. Miłość i przyjaźń. A przede wszystkim bycie "dla kogoś". Autorka udowadnia, że naprawdę warto w dzisiejszym bezrefleksyjnym życiu przystanąć na chwilę i dostrzec wartości, o których istnieniu powoli zapominamy. Bardzo gorąco polecam lekturę tej książki - wszystkim, bez wyjątku.
____________________________________________
http://recenzjeami.blogspot.com/2014/06/billie-anna-gavalda.html
"Billie" to pierwsza książka tej autorki, którą przeczytałam i już wiem na pewno, że sięgnę po następne. Przyznaję, że musiałam się w nią najpierw "wgryźć" - żeby ją docenić, bowiem cała historia zaczyna się niejako od końca i jest faktycznie monologiem głównej bohaterki - przez co dość ciężko odnaleźć się w całej treści. Jednak z biegiem jak przekręcamy kolejne strony i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-09-21
Troje życiowych rozbitków niespodziewanie dostaje od losu drugą szansę.
"Wszyscy robimy te same błędy. Uciekamy od naszych demonów, zamiast nauczyć się z nimi żyć." [s. 248]
Mariette - nauczycielka w gimnazjum i żona narcystycznego polityka, przeżywa kryzys małżeński i zawodowy, poniżana przez męża i szykanowana przez uczniów pewnego dnia, po kolejnej prowokacji, traci panowanie nad sobą i posuwa się o krok za daleko... Millie - dwudziestokilkulatka, pracująca dorywczo jako sekretarka, jest rozpaczliwie samotna i przygnębiona bezbarwnym życiem. Kiedy pewnej nocy, w jej kamienicy wybucha pożar, uciekając przed ogniem, skacze z okna... Pan Mike - mieszkający na ulicy dezerter z wojska, załamał się po porzuceniu przez ukochaną i stracie domu. Pewnego ranka zostaje napadnięty i pobity... W chwili gdy Mariette, Millie i Mike sięgają dna, na ich drodze staje ktoś, kto podaje im pomocną dłoń. Nazywa się Jean Hart i zaprasza ich do swojej "Pracowni", gdzie – jak twierdzi – dokonuje cudów.
"(...) większość ludzi uwierzy we wszystko, co im się powie, jeśli tylko zrobi się to z wystarczającym przekonaniem." [s. 141]
"Pracownia naprawiania życia" to francuski i europejski bestseller, który w 2013 roku, niedługo po publikacji, uhonorowany został wieloma nagrodami literackimi, w tym - Prix de l’Optimisme (Nagrodą Optymizmu). Ta naprawdę niepozorna i dość mała obszernościowo książka, zaskoczyła mnie swoją potężną treścią. Jestem absolutnie urzeczona jej mądrym i jakże bogatym wnętrzem, które myślę, że odwiedzę jeszcze nie raz, bo jestem wręcz przekonana, że jest to jedna z tych książek, do których warto wracać i w których każdy znajdzie dla siebie coś bardzo ważnego.
"(...) trzeba być twardym, to jedyny sposób, trzeba iść przed siebie, pomimo ciosów, pomimo zdrad, kiedyś musi przecież wyjść słońce..." [s. 145]
Uwierzcie mi - naprawdę dawno nie czytałam nic, co uświadomiłoby mi tyle rzeczy, które (na pozór) oczywiste, są na co dzień - paradoksalnie - tak trudno uchwytne lub zwyczajnie się o nich nie myśli. Przede wszystkim uzmysłowiłam sobie, że warto cieszyć się życiem, każdą jego sekundą, i że nie wolno się poddawać, nawet gdy zdarza nam się gorszy dzień, trudniejszy okres w życiu, czy zwyczajne wypalenie - to wszystko minie, a my powinniśmy iść dalej do przodu, z wiarą i optymizmem patrząc w przyszłość. To niesamowita opowieść, która zrobiła na mnie przeogromne wrażenie, niby tak proste historie, zwykłych ludzi, którzy z powodzeniem mogliby okazać się jednymi z nas, a jednak tak głębokie i zmuszające do refleksji.
Książka Tong Cuong nie jest naiwną, czy płytką "pisaniną", nie jest też obyczajową lekturą dla prze-ambitnych, którzy doszukują się w niej filozoficznych prądów czy nowatorskich tez. To krótka, prosta i nader przyjemna w przekładzie (wielkie brawa dla tłumaczki!) wzruszająca historia kilkorga życiowych rozbitków, która chwyta za serce, obnaża ludzkie słabości i wytyka bezczynność. Z naciskiem zwraca uwagę, że czasem wystarczy rozmowa i okazanie zrozumienia, czy zainteresowania drugim człowiekiem i jego problemami. Bo najważniejsza jest wiara i poczucie, że nie jesteśmy sami, i że szklanka jest do połowy pełna, a nie pusta. Człowiek jest tylko człowiekiem, istotą społeczną, a przecież każdy z nas bywa czasami słabszy, czy ulega zwątpieniu we własne siły, wtedy już tylko krok dzieli od załamania. Wszystko ma swoje źródło w psychice. „Pracownia naprawiania życia” to publikacja, która wyraźnie uświadamia nam, że notorycznie tracimy czas i nie wierzymy w siebie tak do końca. Autorka poprzez wyraźne przykłady pokazuje, że nie warto niczego odkładać na później, bo nie ma nic ważniejszego niż spełnienie i szczęście. Bez sentymentalizmu, nudnych wywodów, kiczu, czy zbytecznej dramaturgii, ale z uśmiechem, ironią, soczystą dygresją i życiową mądrością. Ku pokrzepieniu dusz, a także - ku przestrodze - by nie marnować czasu.
"My wysłuchamy pani, a pani wysłucha nas - ot i cała tajemnica powodzenia. Nauczymy panią widzieć siebie taką, jaka jest pani naprawdę, bez zniekształceń, które narzucają pani inni lub pani dotychczasowe doświadczenia. To właśnie te zniekształcenia są dla nas mordercze. Trzeba je dostrzec i wyeliminować. Nauczymy panią cieszyć się każdą chwilą. Przestanie pani czuć się niekompletna, kulawa, smutna i przygnębiona, a nawet, wie pani co? Poczuje się pani tak dobrze, że pewnego dnia zapragnie pani sama pomagać innym." [s. 82]
Wszystkim wątpiącym we własne siły, wszystkim poszukującym złotego środka i leku na całe zło, wszystkim zmęczonym codziennością i potrzebującym odmiany, wszystkim tym, którzy wciąż boją się zawalczyć o siebie, a także tym, którym wydaje się, że mają już wszystko. Serdecznie polecam!
______________________________________
http://recenzjeami.blogspot.com/2014/09/pracownia-naprawiania-zycia-valerie.html
Troje życiowych rozbitków niespodziewanie dostaje od losu drugą szansę.
"Wszyscy robimy te same błędy. Uciekamy od naszych demonów, zamiast nauczyć się z nimi żyć." [s. 248]
Mariette - nauczycielka w gimnazjum i żona narcystycznego polityka, przeżywa kryzys małżeński i zawodowy, poniżana przez męża i szykanowana przez uczniów pewnego dnia, po kolejnej prowokacji, traci...
2015-03-12
"Spójrz na mnie! Przynajmniej spróbuj. I nie odwracaj książki, nie wgapiaj się w okładkę. Teraz tak nie wyglądam. (...) I nie zgaduj, co się stało. I nie myśl, że mnie poznasz. Ja sama nie poznaję tego kogoś, kto teraz jest mną." [s. 5, 7]
Kim jest ta brudna, rozczochrana kobieta, siedząca na parkowej ławce w porwanym ubraniu i zwracająca się do nas w pierwszym rozdziale? Czy to na pewno Joanna, autorka poczytnych kryminałów i szczęśliwa żona swojego męża, Krzysztofa? Co się stało, że znalazła się w tym miejscu i to w takim stanie? Twierdzi, że żeby zrozumieć, musi nas zabrać w podróż - podróż pełną upiornych myśli i traumatycznych przeżyć, które pozwolą uporządkować fatalne wydarzenia ostatnich dni...
Tak więc cofamy się w przeszłość, do sielskiego czerwcowego weekendu w domku nad Bugiem. Do chwili kiedy to wszystko się zaczęło - a raczej - miało niebagatelny wpływ na późniejsze wydarzenia. Hałaśliwy grill z najbliższymi sąsiadami na koniec ciężkiego tygodnia? Nie tak wyobrażała sobie ten weekend Joanna... O wiele bardziej pragnęła odpoczynku i wolnego czasu na pisanie swojej nowej powieści. Niestety jak zawsze - nie miała na to wpływu. Krzysztof po raz kolejny zadecydował za nią. Nikt nie zdaje sobie sprawy, że małżeństwu Joanny daleko jest do ideału. Jej mąż, również pisarz, tyle że poradników psychologicznych w życiu prywatnym, nie potrafi zastosować żadnej swojej "złotej rady" - za to do perfekcji opanował tłamszenie i praktykowanie przemocy psychicznej na zahukanej żonie. Krzysztof większość czasu spędza przy telefonie lub podczas podróży służbowych i spotkań ze swoją wpływową świtą. Przystojny, znany, popularny, uwielbiany przez kobiety za punkt honoru obrał wyłącznie zarabianie pieniędzy i pielęgnowanie swojego wizerunku "idealnego męża". Kiedy jednak zostaje sam na sam z Joanną - zmienia się w toksycznego i niemal despotycznego męża. Pewnego dnia, Joanna znajduje w sobie dość siły, by się sprzeciwić - nie spodziewa się, że tym samym uruchomi lawinę odsłaniającą coraz to okrutniejszą prawdę...
"Można bardzo precyzyjnie działać ze strachu przed karą. Można planować, analizować, będąc w stanie, który specjalista zapewne nazwałby szokiem, paranoją, psychozą czy czymkolwiek innym." [s. 117]
Rzadko trafiam na książkę, która natychmiast mnie do siebie przekonuje, zwłaszcza jeżeli chodzi o kryminał, bądź thriller psychologiczny. Z natury jestem nieufna, ale muszę przyznać, że tutaj przepadłam i to na samym wstępie.
W "Kryminalistce" wydarzenia są przedstawiane z dwóch perspektyw - głównej bohaterki oraz narratora opisującego życie głównej bohaterki - diametralnie różnią się jednak stylem i sposobem narracji. Te pierwsze, są potokiem myśli, opowieścią snutą w pierwszej osobie przez ogarniętą obsesją, zdezorientowaną i przerażoną Joannę. Te drugie zaś prowadzone są jako spokojna trzecioosobowa retrospekcja, przedstawiająca życie Joanny jako ofiary i nieszczęśliwej kobiety zamkniętej w złotej klatce. Ich połączenie początkowo wydawało mi się szalenie nietrafionym pomysłem, ale w momencie gdy doszłam do zakończenia - uznałam ten zabieg za totalne mistrzostwo!
"To nierealna, abstrakcyjna, surrealistyczna - czy jakkolwiek ją nazwać - niepojęta sytuacja, gdy ktoś dopiero co walczy, denerwuje się, obraża, oświadcza, ironizuje - i nagle nie robi nic. Bo nie żyje. I nic już nie zrobi. I choć to widzisz, i wiesz, patrzysz i nie wierzysz." [s. 110]
Pomimo, że mordercę poznajemy dość szybko, podobnie jak ofiary, to ta maksymalnie zagmatwana intryga zmuszająca do ciągłego analizowania szczegółów i wątków podrzucanych przez Joannę powodowała, że co chwilę tworzyłam nowe teorie - co więcej - wciąż nie mogłam znaleźć odpowiedzi na pytanie "Dlaczego?". Im dłużej jej szukałam, tym mniej byłam pewna. Jodełka skutecznie mąciła mi w głowie, zwodziła, podsuwała fałszywe tropy i chyba świetnie się przy tym bawiła. Do samego końca starałam się rozwiązać zagadkę, ale zawsze gdy myślałam, że już wiem, na następnej stronie pojawiał się nowy wątek, który zaburzał moją teorię na całej linii...
"Kryminalistka" jest daleka od wszelkich schematów, nie tylko dzięki temu, że jej styl jest bardzo barwny - ona po prostu ma w sobie "to coś". Poza tym, jeżeli chodzi o bohaterów to ich wielowymiarowość i wyrazistość działa zdecydowanie na korzyść fabuły i przebieg akcji. Każdy z nich w pewnym momencie ewoluuje - ale paradoksalnie żadnego z nich nie można do końca rozgryźć, co jest niesamowicie pasjonujące. Szalenie intrygował mnie romans głównej bohaterki, wątek szeptuchy, mafii, szpitala psychiatrycznego i upośledzonego Adalberta. To co jest jednak najważniejsze i co najbardziej mnie tutaj przekonało to fakt, że autorka w swojej prozie patrzy na zdarzenia od strony pokrzywdzonych - świetnie przy tym kreśląc oblicze strachu, rozpaczy, pustki i wyparcia oraz dosadnie pokazując, jak łatwo nałożyć na siebie łańcuchy, które spętają i nieodwracalnie wpłyną na nasze życie.
"Kryminalistka" jest pierwszą książką Joanny Jodełki po którą sięgnęłam - ale zrobiła na mnie ogromne wrażenie! To świetnie skonstruowany i do ostatniej strony trzymający w napięciu kryminał psychologiczny, którego zakończenie wybucha jak wulkan wywołujący falę emocji. Nie mogę się doczekać kontynuacji!
RECENZJE AMI.
http://recenzjeami.blogspot.com/2015/03/kryminalistka-joanna-jodeka.html
"Spójrz na mnie! Przynajmniej spróbuj. I nie odwracaj książki, nie wgapiaj się w okładkę. Teraz tak nie wyglądam. (...) I nie zgaduj, co się stało. I nie myśl, że mnie poznasz. Ja sama nie poznaję tego kogoś, kto teraz jest mną." [s. 5, 7]
Kim jest ta brudna, rozczochrana kobieta, siedząca na parkowej ławce w porwanym ubraniu i zwracająca się do nas w pierwszym rozdziale?...
2016-03-24
Janusz L. Wiśniewski jest dla mnie jednym z tych autorów, na których książki czekam z szybszym biciem serca... Darzę go sentymentem i chyba nigdy się to nie zmieni.
Najnowsze opowiadania autora zebrane w zbiorze "Udręka braku pożądania", który w księgarniach pojawi się 31 marca, to 21 krótkich tekstów, których bohaterami są głównie kobiety. Choć - pojawia się tu też kilku mężczyzn. Utrzymane w typowym dla Wiśniewskiego stylu, gdzie emocje walczą z rozsądkiem - nie zaskakują, lecz są dokładnie tym, czego od niego oczekujemy.
Głównym tematem są tu życiowe zakręty, kryzys wieku średniego, tęsknota za miłością, potrzeba bliskości, rany które się nie goją i lęk przed odrzuceniem. Te krótkie opowiadania o ludziach i ich losach poruszają to, co w nas najcenniejsze - naszą wrażliwość. Skłaniają do refleksji, nie tylko nad sobą, ale również nad życiem...
Po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że opowiadania Wiśniewskiemu wychodzą o wiele lepiej niż dłuższe formy. To prawdziwy mistrz krótkiej treści, który za pomocą zaledwie kilku akapitów potrafi przekazać prawdę o ludzkiej naturze. Opowiadaniami Wiśniewskiego powinno się delektować, powinno się po nie sięgać w odpowiednim momencie, w chwilach samotności, bo nikt tak jak on, nie pisze o bliskości... O potrzebie bycia pożądanym mimo upływu czasu. O miłości pozornej i nietrwałej. O utracie seksualności, piękna, czy młodości. O pedofilii, ofiarach przemocy, czy uzależnieniach. I za każdym razem robi to w taki sposób, że zachwyca prostotą i trafnością przekazu. Jako jeden z niewielu znanych mi pisarzy potrafi tak zwięźle i treściwie opisywać ludzkie tragedie, z których z wrodzonym sobie urokiem, potrafi wycisnąć kwintesencję esencji. Tym razem jest nią - pożądanie.
Niezwykła gama emocji i prosta forma przekazu sprawiają, że każdą historię pochłania się jednym tchem i pragnie coraz więcej... To tom o przełamywaniu własnych lęków i pokonywaniu bolesnych problemów. O nadziei na dalsze udane życie.
Jestem przekonana, że w "Udręce braku pożądania" każdy znajdzie jakiś tekst dla siebie. Jedyną jego wadą jest tylko to, że zbyt szybko się kończy. Zachęcam gorąco do lektury. Wszystkich, bez względu na wiek.
Recenzja przedpremierowa
Premiera książki: 31 marzec 2016
http://recenzjeami.blogspot.com/2016/03/przed-premiera-udreka-braku-pozadania.html
Janusz L. Wiśniewski jest dla mnie jednym z tych autorów, na których książki czekam z szybszym biciem serca... Darzę go sentymentem i chyba nigdy się to nie zmieni.
Najnowsze opowiadania autora zebrane w zbiorze "Udręka braku pożądania", który w księgarniach pojawi się 31 marca, to 21 krótkich tekstów, których bohaterami są głównie kobiety. Choć - pojawia się tu też kilku...
2016-03-07
"Nie rozumiem takich rzeczy i nie będę udawał, że rozumiem. Mogę powiedzieć tylko tyle: uważam, że nikt, człowiek czy inna istota, nie jest doskonały. A skoro doskonałość to standard normalności, wszyscy błądzimy."
Sylvain Reynard, tajemniczy autor popularnej trylogii o profesorze Gabrielu Emersonie (Piekło/Ekstaza/Pokuta Gabriela), i zarazem postać, której płeć nadal nie jest znana (choć sądzę, że to jednak kobieta) powraca z nową serią. "Raven" to nowość, która już niedługo (16 marca) pojawi się na rynku wydawniczym i zapewne skusi miłośników wampirów i romansu paranormalnego.
Zaczynając czytać tę książkę - wymagania miałam duże, choć z drugiej strony, nie czytałam poprzedniej serii tego autora, więc tak naprawdę, nie wiedziałam, czego się spodziewać. Dałam się więc ponieść i teraz mogę wreszcie powiedzieć to głośno: ta książka nie dała mi spać, a Reynard nieustannie mnie w niej zaskakiwał :) Moi drodzy, pierwszy tom, rozpoczynający serię "florencką", w której świat ludzi przenika się z królestwem wampirów, to magiczna opowieść o romantycznej miłości w gotyckiej oprawie. To intensywny, wciągający i soczyście zmysłowy romans paranormalny wyłamujący się ze wszystkich schematów. Podczas czytania zatraciłam się kompletnie...
"Raven" zabiera w niesamowitą podróż pachnącą Florencją, zemstą, krwią i pożądaniem. To tutaj, w mrocznych zaułkach włoskiego miasta, pewien bogaty, wiekowy i samotny Książę spotyka na swej drodze kobietę, którą ratuje przed śmiercią. Raven nie miała łatwego życia, ale dzięki swojej pasji i uporowi może spełniać się w roli renowatorki obrazów w galerii we Florencji. W realizacji celów nie przeszkadza jej nawet specyficzna niepełnosprawność, z którą boryka się od dwunastego roku życia. Ta zwyczajna, pulchna dziewczyna, kochająca sztukę i skrywająca swoją przeszłość pod wieloma warstwami pewnego wieczoru, w drodze powrotnej do domu, jest świadkiem brutalnego napadu na bezdomnego. A próbując interweniować, sama ściąga na siebie wściekłość napastników. Jednak z mroku wyłania się tajemnicza postać, która staje w jej obronie i bezwzględnie rozprawia się z agresorami. Jednak, w chwili, gdy zagadkowy wybawca pochyla się nad nią i szepcze jej do ucha niezrozumiałe słowa... Raven traci przytomność. Z dnia na dzień jej ciało ulega metamorfozie, a ona sama, zbiegiem okoliczności staje się podejrzana w sprawie kradzieży cennej kolekcji dzieł Boticellego. Poznaje też istoty, o których wcześniej nie miała pojęcia... Oraz zakochuje się w Księciu. Swoim wybawcy.
Nietuzinkowa fabuła, plastyczne opisy pięknej Florencji i umiejętność przełożenia emocji na papier. A do tego zaskakujące zwroty akcji oraz świetnie skonstruowane postaci czynią z "Raven" wciągającą i pasjonującą lekturę. Nic tutaj nie jest ani białe, ani czarne. Bohaterowie są niejednoznaczni i tajemniczy, wampiry mroczne, a pozostaje stwory złe i niebezpieczne... Jednak tym co jest najważniejsze w tej książce (poza przyciągającą uwagę postacią Księcia) bezsprzecznie pozostaje - klimat. Mroczny, magiczny i intensywny. Elektryzujący. Pełen napięcia i oczekiwania. Bo niemal wszystko jest tutaj niejasne, a w treści pojawiają się szczątkowe informacje, i mimo rozkręcania się fabuły - wciąż nie wiemy zbyt wiele... W treści pojawiają się też przyjemne sceny erotyczne, jednak jest ich stosunkowo niewiele (myślę jednak, że kolejne tomy serii nadrobią te braki ;)). Wielkim plusem jest za to sztuka. Wręcz namacalna, która dzięki sugestywnym opisom pozwala - oczami wyobraźni podziwiać na na przykład: dzieła Michała Anioła czy Botticellego.
Historia o florenckich wampirach bardzo mi się spodobała i szczerze ją polecam. Z tego, co udało mi się wywnioskować, w "Raven", epizodycznie pojawiają się postaci opisane wcześniej w trylogii o Gabrielu - myślę więc, że fani poprzedniej serii poczują się usatysfakcjonowani i dopieszczeni ;)
Oto opowieść o wampirach i istotach ciemności. O pożądaniu i strachu, w której napięcie narasta już od pierwszej strony. Dacie się skusić?
PS. Koniec książki - dzięki załączonemu fragmentowi - jest również wstępem do tomu drugiego. Świetne zagranie ze strony wydawcy i potęgowanie emocji. Na plus!
_____________________
http://recenzjeami.blogspot.com/2016/03/raven-sylvain-reynard-przedpremierowo.html
"Nie rozumiem takich rzeczy i nie będę udawał, że rozumiem. Mogę powiedzieć tylko tyle: uważam, że nikt, człowiek czy inna istota, nie jest doskonały. A skoro doskonałość to standard normalności, wszyscy błądzimy."
Sylvain Reynard, tajemniczy autor popularnej trylogii o profesorze Gabrielu Emersonie (Piekło/Ekstaza/Pokuta Gabriela), i zarazem postać, której płeć nadal nie...
2016-02-08
Takie książki czyta się przede wszystkim dla przyjemności, a ta jest czystą przyjemnością.
Czerwień jeszcze lepsza od swojej poprzedniczki!
"Czerwień" to pełna namiętnych uniesień opowieść o przemianie głównych bohaterów oraz o tym, jak seks i pożądanie zmieniają się w głębsze uczucia... Kathryn Taylor już w w swojej drugiej serii, o Daringham Hall, którą miałam okazję czytać, pokazała jak dobrze potrafi wykreować swoich bohaterów. I o ile w Daringham Hall niestety na tym się kończy, tak w Barwach miłości autorka idzie na całość i chwała jej za to! W "Czerwieni" po mistrzowsku pokazuje nie tylko głębię obsesyjnego pożądania i miłości, ale również agresji i nieokiełznanych żądz... Zdecydowanie bardziej wolę tę serię, niż Daringham Hall, które w moim odczuciu jawi się raczej bezbarwnie. Nie to co tutaj! Autorka doskonale wie jak podkręcić atmosferę i jak rozpalić emocje, które dopadają nas ze zdwojoną siła już na samym początku czytanej historii. Co więcej, jak się pewnie domyślacie, istotnie już sama symbolika koloru czerwonego z tytułu, daje nam gwarancję zmysłowości, seksualnego przyciągania i płomiennych emocji....
Wątek Grace i Jonathana w "Czerwieni" to nie tylko wątek gorącego romansu, ale także zmagań z własnymi emocjami oraz przeszłością. Ku mojej uciesze autorka znacznie więcej uwagi poświęciła w tym tomie, nie tylko chwilom intymności, ale również ciekawie i intrygująco poprowadzonej warstwie fabularnej. Dzięki temu zabiegowi polubiłam Grace jeszcze bardziej, ta dziewczyna zdecydowanie nie jest głupią bohaterką - wręcz przeciwnie. Doskonale wie czego chce i jest zdeterminowana by to zdobyć, niezależnie od tego co ją może spotkać... Podobnie Jonathan, który dojrzewa, i z zimnego, zadufanego w sobie samca egoisty powoli przeobraża się w mężczyznę, którego każda z nas chciałaby poznać. Och! Muszę przyznać, że zawrócił w mi w głowie jeszcze bardziej ;) Poza tym jego postać przypomina mi trochę Bena Sterlinga, z serii właśnie o Daringham Hall. Autorka najwyraźniej bardzo lubi takich mężczyzn, co wcale mi nie przeszkadza, bo ja również ;)
Jaka jest więc "Czerwień" w skrócie? "Czerwień" to pikantne i gorące sceny erotyczne (które wcale nie są wulgarne). Mnóstwo czułości, bliskości, miłości i romantyzmu. Trochę śmiechu, lekkości i szczypta złośliwości ;) A w tle korporacja, arystokratyczna rodzina i tajemnica sprzed lat, która kładzie się cieniem na teraźniejszość. "Czerwień" to przepełniona namiętnością wciągająca opowieść o rodzinnych tajemnicach i wyborach, które mogą zaważyć na całym życiu. Cieszę się, że autorka zdecydowała się tak rozbudować fabułę, dzięki czemu cała książka już nie przypomina typowego erotyku, a raczej romans erotyczny z potężnym ładunkiem emocjonalnym, który wciąga i nie pozwala oderwać się od lektury! Bardzo podobało mi się również głębsze zarysowanie postaci drugoplanowych, dzięki czemu "Czerwień" ma w sobie moc i potencjał, który dobrze rokuje na kolejny tom. Coś jeszcze? Tak! Seksualne przyciąganie pomiędzy Grace a Jonathanem aż parzy przez strony... Och, uwielbiam takie książki! Wprost nie mogę się doczekać kontynuacji!
Więc jeżeli jeszcze się zastanawiacie, czy warto sięgać po drugi tom pozwólcie, że rozwieję Wasze wątpliwości. Tak. Warto! 17 luty - zapamiętajcie tę datę. Będzie gorąco :) Oj, jestem tego więcej niż pewna! Polecam zwłaszcza fankom literatury erotycznej.
______________________________
http://recenzjeami.blogspot.com/2016/02/barwy-miosci-czerwien-kathryn-taylor.html
Takie książki czyta się przede wszystkim dla przyjemności, a ta jest czystą przyjemnością.
Czerwień jeszcze lepsza od swojej poprzedniczki!
"Czerwień" to pełna namiętnych uniesień opowieść o przemianie głównych bohaterów oraz o tym, jak seks i pożądanie zmieniają się w głębsze uczucia... Kathryn Taylor już w w swojej drugiej serii, o Daringham Hall, którą miałam okazję...
2016-01-19
Po elektryzującym "Collide" i równie wciągającym "Pulse" - Gail McHugh z impetem wkroczyła na półkę moich ulubionych autorek. Z niecierpliwością oczekiwałam na "Amber", która w USA wywołała swoiste poruszenie i została okrzyknięta najlepszą książką autorki. Czy słusznie? Ja już znam odpowiedź i postaram się Wam o tym opowiedzieć.
Może zacznijmy od początku. Podstawą "Amber" jest soczyście elektryzujący romans erotyczny plus kanwa New Adult, czyli on i ona dręczeni przez demony przeszłości. Ale! Jeżeli do tych dwóch elementów, dodamy odrobinę pieprzu w postaci "tego trzeciego" - zaczyna się robić coraz bardziej ciekawie... Niestety w moim odczuciu Gail McHugh średnio poradziła sobie z rozpoczęciem całej fabuły, szczególnie że na początku bohaterowie "Amber" sprawiają wrażenie szalenie wtórnych i przez głowę przefruwa nam niemałe déjà vu ("Zaczekaj na mnie" J. Lynn). Lecz jeśli zaryzykujemy i damy się porwać lekturze - wtedy z powodzeniem możemy zagłębić się w pieprzną i zawiłą historię, która niepostrzeżenie wciąga w swój wir i wypuszcza dopiero o trzeciej w nocy wraz z przeczytaniem ostatniego słowa. Ale nie myślcie sobie, że tak po prostu po tej lekturze zaśniecie - o nie nie nie! "Amber" kończy się w takim momencie, że będziecie w stanie powiedzieć jedynie: No! Seriously? Holy shit!
"Amber" to trójkąt. Podstawa i dwa boki. Ona jedna i ich dwóch. Tylko, że dla autorki jest to zaledwie szkic całej historii, jej zarys i punkt wyjścia. McHugh konsekwentnie buduje własną opowieść i nasyca ją taką ilością emocji, intensywności i gorzkich wydarzeń, że to absolutnie niemożliwe, by pozostać obojętnym. Historii o t a k i m trójkącie jeszcze nie czytaliście! Gwarantuję Wam, że dzięki "Amber" wpadniecie w emocjonalny rollercoaster i zupełnie zapomnicie o otaczającym świecie (tak jak ja). Tutaj każdy kolejny rozdział rodzi nowe paranoje, i to tak traumatyczne, że aż brakuje słów...
To pełna namiętności, wciągająca, fascynująca i przytłaczająca emocjami historia z zaskakującym zakończeniem, pełnym śmierci i migających znaków zapytania. Gail McHugh napisała książkę, która nie jest naiwną historyjką pełną podniecających momentów - ale intrygującą, burzliwą i niepozbawioną gorzkiego smaku opowieścią o stracie najbliższych nam osób. "Amber" to soczyście erotyczna, poruszająca historia o miłości, traumie i radzeniu sobie z ranami na psychice oraz o desperackich próbach spajania rozbitego życia... To książka pełna gniewu, bólu i nienawiści ukrytych w najgłębszych zakamarkach duszy, które pewnego dnia po prostu muszą wyłonić się na powierzchnię... Przekonajcie się sami. Gorąco polecam!
_______________________________
http://recenzjeami.blogspot.com/2016/01/amber-gail-mchugh-przedpremierowo.html
Po elektryzującym "Collide" i równie wciągającym "Pulse" - Gail McHugh z impetem wkroczyła na półkę moich ulubionych autorek. Z niecierpliwością oczekiwałam na "Amber", która w USA wywołała swoiste poruszenie i została okrzyknięta najlepszą książką autorki. Czy słusznie? Ja już znam odpowiedź i postaram się Wam o tym opowiedzieć.
Może zacznijmy od początku. Podstawą...
2015-07-13
Doskonale spędziłam czas podczas lektury tej książki. Początkowo byłam przekonana, że mam do czynienia z kolejnym typowym erotykiem, lecz okazało się, że to romans obyczajowy tylko zabarwiony subtelną nutką erotyki. Bardzo przyjemne połączenie! Fabuła zaczyna się jakby od końca, przez co już od pierwszych stron kusi tajemniczością. Mamy tutaj arystokratyczną angielską rodzinę, ich rozległy majątek i tajemnicę sprzed lat, która kładzie się cieniem na teraźniejszość... Dla rodziny Camdenów Daringham Hall to znacznie więcej niż dom. To styl życia wyznaczany przez przywileje i surowe zasady - a także przez niewysłowione pragnienia. Kiedy więc na tle pojawia się Ben, pełen powściągliwości trochę gburowaty mężczyzna wiedziony tylko jednym celem - celem zemsty, nad pozycją społeczną rodziny wydają się zagościć czarne chmury. Tylko, że w pewnej chwili Ben dostaje amnezji... Jak w tę trudną sytuację wpląta się Kate, delikatna i dobroduszna pani weterynarz, która całe swoje serce oddała ratowaniu zwierząt? Autorka po mistrzowsku poprowadziła historię. Nie jest to typowy, banalny i płytki romans, lecz pełna tajemnic niezwykła i intrygująca powieść, której niektóre sceny przywodzą na myśl klimat starych filmów o rezydencjach.
"Powrót do Daringham Hall" czyta się płynnie dzięki temu, że historia jest wciągająca. Pisarka bardzo zręcznie wykreowała postaci - są barwne i niejednoznaczne - ci źli mają zalety i potrafią zaskoczyć, a ci dobrzy popełniają błędy. Co jest jeszcze atutem powieści? To, że Daringham Hall to historia miłosna dogłębnie poruszająca również problemy innego kalibru. Przede wszystkim obrazuje relacje rodzinne - tudzież rodzicielskie. Wbrew pozorom toksyczność rodziców to nie tylko alkoholizm w rodzinie czy przemoc domowa - toksyczne trucizny mają różny charakter, często bardzo subtelny i zawoalowany, wynikający ze źle pojętej miłości. Scheda po toksycznych rodzicach jest ogromnym balastem, który ciąży czasem przez całe życie - o tym między słowami również jest ta książka.
"Powrót do Daringham Hall" to wciągająca opowieść o rodzinnych tajemnicach i zakazanej miłości, o bogactwie i rodzinnym imperium, ale przede wszystkim o wyborach, które mogą zaważyć na całym życiu. W tle wyjątkowa atmosfera angielskiej rezydencji, nad którą unosi się aura tajemniczości i skandalu. Świetny początek romantycznej trylogii, w której miłość może ocalić przyszłość. O bólu, o wielu tragediach, o rozczarowaniu i o prawdzie miłości do fortuny. Czy sięgnę po kolejne tomy? Z pewnością tak. To wprost idealna lektura na lato lub relaksujący weekend w domu.
__________________________________
http://recenzjeami.blogspot.com/
Doskonale spędziłam czas podczas lektury tej książki. Początkowo byłam przekonana, że mam do czynienia z kolejnym typowym erotykiem, lecz okazało się, że to romans obyczajowy tylko zabarwiony subtelną nutką erotyki. Bardzo przyjemne połączenie! Fabuła zaczyna się jakby od końca, przez co już od pierwszych stron kusi tajemniczością. Mamy tutaj arystokratyczną angielską...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-12-15
"Ocalić Daringham Hall" to melodramatyczna opowieść pełna emocji. To także jedna z tych historii, które chce się przeżywać słowo po słowie. Delikatna, klimatyczna, pruderyjna i pełna nieczystych intencji. Akcja może nie pędzi jak szalona, ale każdy dzień przynosi tutaj nowe wydarzenia, nieczęsto sprawiając, że stary porządek rzeczy zaczyna chwiać się w posadach... Jeśli tylko lubicie sagi rodzinne i angielskie klimaty - to cykl o Daringam Hall jest idealnym wyborem na czytelniczy relaks.
______________________________
Pełna recenzja książki dostępna na blogu:
http://recenzjeami.blogspot.com/2015/12/ocalic-daringham-hall-kathryn-taylor.html
"Ocalić Daringham Hall" to melodramatyczna opowieść pełna emocji. To także jedna z tych historii, które chce się przeżywać słowo po słowie. Delikatna, klimatyczna, pruderyjna i pełna nieczystych intencji. Akcja może nie pędzi jak szalona, ale każdy dzień przynosi tutaj nowe wydarzenia, nieczęsto sprawiając, że stary porządek rzeczy zaczyna chwiać się w posadach... Jeśli...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-12-01
"Żabek i Ropuch. Razem" to pełne ciepła i zabawnych przygód opowiadania, które ujmują prostotą, uczą empatii, zawierają morał i naturalnie wszystkie kończą się szczęśliwie. Dopełnieniem książeczki są duże litery oraz piękne, barwne i co najważniejsze - oryginalne ilustracje samego autora - które sprawiają, że te historyjki czyta się wspaniale.
(...) znakomity pomysł na mikołajkowy prezent dla maluchów.
__________________________
Pełna recenzja książki wzbogacona o zdjęcia jej wnętrza tutaj: http://recenzjeami.blogspot.com/2015/11/zabek-i-ropuch-razem-arnold-lobel.html
"Żabek i Ropuch. Razem" to pełne ciepła i zabawnych przygód opowiadania, które ujmują prostotą, uczą empatii, zawierają morał i naturalnie wszystkie kończą się szczęśliwie. Dopełnieniem książeczki są duże litery oraz piękne, barwne i co najważniejsze - oryginalne ilustracje samego autora - które sprawiają, że te historyjki czyta się wspaniale.
(...) znakomity pomysł na...
2015-10-14
" Mam nadzieję, że jesteście gotowi, ponieważ zamierzam wam opowiedzieć o swoim życiu. A konkretnej, dlaczego moje życie się skończyło. Bo skoro słuchacie tych taśm, jesteście jednym z powodów."
Pewnego dnia, pewien chłopak znalazł przed domem, na swoim ganku dziwną przesyłkę bez adresu zwrotnego. Zaintrygowany wniósł ją do domu. Okazało się, że to zwykłe pudełko po butach, w którego wnętrzu kryło się 7 kaset magnetofonowych. Ponumerowanych z każdej strony: od 1 do 13. Pytanie: dlaczego dostał tę przesyłkę? Bo jest jednym z tytułowych powodów. Razem z chłopakiem chodzimy więc po mieście, obserwujemy miejsca, które opisuje Hannah i słuchamy jej głosu, który wyjawia nam, że ludzie nie są tacy, jak na pozór nam się wydaje. Poznajemy trzynaście powodów...
7 kaset. 13 nagrań. To właśnie na nich, Hannah Baker, licealistka, opisała cały "efekt śnieżnej kuli" - jak go nazwała - który spowodował, że pewnego dnia po prostu nie przyszła do szkoły. Popełniła samobójstwo.
(...)
Historia napisana przez Jaya Ashera nie należy do łatwych w odbiorze. Wręcz przeciwnie. Oddziałuje na emocje, przynosi wiele smutku, goryczy i żalu, a przede wszystkim poczucia bezradności. Tragedia, która spotkała Hannah wyciska z oczu łzy, jednak nie mamy na to wpływu. Jesteśmy tylko czytelnikami - biernymi obserwatorami, przed którymi postawiono fakt dokonany. Możemy jedynie poznać ciąg przyczynowo-skutkowy. Spełnić ostatnią prośbę Hannah i razem z chłopakiem wysłuchać kaset do końca...
" Chcę wcisnąć "Stop" w walkmanie i przewinąć, cofnąć całą tę rozmowę. Cofnąć się w przeszłość i ostrzec ich. Albo zrobić coś, by się w ogóle nie poznali. Ale nie mogę. Nie można przewinąć przeszłości."
(...)
"Trzynaście powodów" to kolejny przejmujący utwór, który trafia na półkę moich ulubionych. To powieść skomplikowana, trudna, łamiąca serce, ale też refleksyjna i do bólu piękna. "Trzynaście powodów" to jedna z najbardziej wzruszających książek o ludzkim dramacie oraz osamotnieniu jakie kiedykolwiek czytałam. Jedyna w swoim rodzaju. Warto przeczytać i poddać się refleksji... Może dzięki niej uświadomicie sobie coś, o czym nie wiedzieliście? Może skłoni Was do zwrócenia większej uwagi na znajomych, czy bliskich? Może skłoni do zastanowienia się nad czymś zanim się to powie na głos? A może dzięki niej dowiecie się czegoś zupełnie innego? Co odnajdziecie na kartach tej powieści?
(...) Polecam. Wszystkim, bez wyjątku.
___________________________
cała recenzja:
RecenzjeAmi.blogspot.com
" Mam nadzieję, że jesteście gotowi, ponieważ zamierzam wam opowiedzieć o swoim życiu. A konkretnej, dlaczego moje życie się skończyło. Bo skoro słuchacie tych taśm, jesteście jednym z powodów."
Pewnego dnia, pewien chłopak znalazł przed domem, na swoim ganku dziwną przesyłkę bez adresu zwrotnego. Zaintrygowany wniósł ją do domu. Okazało się, że to zwykłe pudełko po...
2015-09-10
tease - z j. angielskiego: dokuczać, dręczyć, drażnić, docinać
"Tease" to książka oparta na prawdziwych wydarzeniach. Szczerze mówiąc spodziewałam się po niej czegoś innego, jednak mimo wszystko jestem usatysfakcjonowana. Autorka przedstawia tutaj bardzo realne prześladowanie wśród młodzieży. Wszystko zaczyna się właściwie od niewinnych żartów wobec nowej dziewczyny w szkole, Emmy. Niestety owe żarty z każdym dniem stają się coraz gorsze, są to m.in. wyzwiska, obśmiewanie, prześladowanie w sieci, a nawet - przemoc fizyczna. Wkrótce nienawiść do dziewczyny rozsiewa się na całą szkołę i biorą w tym udział inni uczniowie - tak aktywnie, jak i biernie, swoją bezczynnością lub śmiechem tylko pogarszając sytuację. Stłamszona dziewczyna wyraźnie cierpi i zmaga się z problemami sama, aż w końcu jej psychika nie wytrzymuje i sytuacja kończy się tragicznie.
Narratorem powieści jest Sara (sprawczyni całej sytuacji), a cała fabuła została podzielona na wydarzenia sprzed samobójstwa Emmy oraz te późniejsze, czyli m.in. spotkania Sary z prawnikami, jej życie po tragedii i przeróżne refleksje. Poprowadzenie w ten sposób historii to pomysł jak najbardziej udany, ponieważ w pierwszej części możemy na własnej skórze doświadczyć przemocy dziewczyn wobec koleżanki ze szkoły, a w drugiej sytuacja się zmienia, i stajemy się świadkami próby poukładania sobie życia przez Sarę, która za tę tragedię została oskarżona. Bohaterka musi stawić czoła faktom i spróbować żyć dalej, mimo że wszyscy się od niej odwrócili i jawnie okazują nienawiść, na przykład w Internecie. Co jednak trudno zrozumieć - początkowo dziewczyna zupełnie nie widzi swojej winy w śmierci koleżanki. Myśli tylko o tym by proces się skończył i by mogła wrócić do życia sprzed całej tej potwornej sytuacji, zależy jej na odzyskaniu chłopaka i przyjaciółek, a także nadrobieniu zaległości bo ma rok w plecy... Dopiero później jej podejście się zmienia. Lubię, kiedy główny bohater wnika w swoje wnętrze i przechodzi wewnętrzną zmianę - a tu właśnie tak się dzieje.
Przemoc psychiczna w szkołach to problem niestety bardzo aktualny. Internet i telefony komórkowe tylko go ułatwiają. Codziennie nękani przez swoich kolegów uczniowie, nie zawsze są wystarczająco silni by odeprzeć ataki lub by poprosić o pomoc. Czasami - tak jak to było w przypadku tej książki - zabawa ludzkim kosztem prowadzi do tragedii. "Tease" niesie ze sobą ważną lekcję i doświadczenie licealnych problemów, a dzięki temu, że zostało oparte na prawdziwych wydarzeniach - zyskuje wielką siłę i jeszcze mocniej potrafi uderzyć w czytelnika. Dobrze, że takie książki powstają i że na problem przemocy psychicznej zwraca się coraz większą uwagę. "Tease" to historia o samobójstwie prześladowanej nastolatki, czyli książka która swoją wymową stawia ważne pytania dotyczące mechanizmów przemocy, zwłaszcza tej szkolnej. Warto ją przeczytać i przedyskutować - zarówno w szkole, jak i w domowym zaciszu. Idealna dla młodzieży, rodziców oraz pedagogów.
___________________________
RecenzjeAmi.blogspot.com
tease - z j. angielskiego: dokuczać, dręczyć, drażnić, docinać
"Tease" to książka oparta na prawdziwych wydarzeniach. Szczerze mówiąc spodziewałam się po niej czegoś innego, jednak mimo wszystko jestem usatysfakcjonowana. Autorka przedstawia tutaj bardzo realne prześladowanie wśród młodzieży. Wszystko zaczyna się właściwie od niewinnych żartów wobec nowej dziewczyny w...
2015-03-25
"Powinnaś bardzo uważać, czego sobie życzysz Grace. Bo twoje życzenie może się spełnić. A wtedy może być zupełnie inaczej, niż sobie wyobrażasz."
Przepełniona marzeniami i wątpliwościami, 22-letnia studentka ekonomii, Grace Lawson, wyjeżdża ze swojego rodzinnego Chicago do Londynu, na 3 miesięczne praktyki w prestiżowej firmie "Huntigton Ventures". Firma ta należy do 30-letniego Jonathana Huntingtona - przystojnego, przedsiębiorczego i pracowitego arystokraty będącego współczesnym "księciem z bajki" :). Ich pierwsze spotkanie kończy się jednak groteskowym nieporozumieniem, gdy oszołomiona Grace wpada na szefa na lotnisku sądząc, że przyjechał odebrać właśnie ją... Tymczasem Jonathan odbierał stamtąd swojego przyjaciela i mentora Yutto Nagako. Po niejasnej rozmowie mężczyźni decydują się jednak podwieźć Grace do firmy. Dziewczyna nie ma pojęcia, że ta z pozoru zwyczajna podróż tak znacząco wpłynie na jej cały pobyt w Londynie... Spięcie z szefem to jednak nie koniec kłopotów pierwszego dnia w Anglii. Okazuje się, że właściciel mieszkania, w którym miała zamieszkać oszukał ją i tak naprawdę... nie istnieje. Z pomocą Grace przychodzi nowa przyjaciółka z pracy i oferuje jej nocleg, a następnie wspólne mieszkanie. Jednak Jonathan nie daje tak łatwo o sobie zapomnieć. Któregoś dnia, tak po prostu, przenosi Grace z niższego działu - do swojego biura czyniąc z niej swoją asystentkę. Między nimi iskrzy aż miło. Charyzmatyczny Jonathan sprawia, że Grace mimowolnie coraz głębiej wpada w sidła prowadzonej przez niego zmysłowej namiętności, w której obowiązują tylko trzy zasady: żadnych emocji, żadnych uczuć, żadnego zaangażowania. Tylko seks. Oszołomiona intensywnością erotycznych doznań Grace, nie przeczuwa, jak groźny może być świat mrocznych żądz i seksualnych fantazji Jonathana...
"Zmieszana i zdezorientowana staram się spojrzeć mu w oczy. Kiedy je widzę, znów zapadam się bezradnie w ich błękicie i jestem gotowa przysiąc, że jest w nich coś, czego wcześniej nie dostrzegłam. Ból."
Fabuła książki, może i jest podobna do "Pięćdziesięciu twarzy Greya", ale stylistycznie wypada o wiele lepiej - jest barwnie i interesująco. Ponadto Taylor po mistrzowsku buduje erotyczne napięcie, zabierając swoje czytelniczki do świata wyrafinowanych seksualnych fantazji. "Barwy miłości" to nasycona namiętnością opowieść o pragnieniu prawdziwego uczucia skrywanego za zasłoną pracoholizmu, szybkiego seksu i przypadkowych relacji.
Niby to wszystko już było - On: zagadkowy, dominujący, bogaty, Ona: młoda, niedoświadczona, niewinna, a między Nimi tony tajemnic do rozwiązania - jednak tutaj to przyciąganie, ta iskra jest tak świetnie opisana, że niemal sama ją czułam. Jonathan, przyzwyczajony do zaspokajania swoich najśmielszych fantazji, budzi w Grace obezwładniające pożądanie, lecz ona podświadomie czuje, że za jego pogonią za przyjemnością kryje się jakiś niepokojący sekret - i to chyba jeszcze bardziej przyciąga do niego uwagę. Ja złapałam się na ten haczyk i nie mogę doczekać się dalszych losów, bo kończąc książkę miałam wrażenie, że to dopiero początek. Rewelacyjnie zapowiadająca się seria! Wciąga i uzależnia. Dużym plusem tej książki są też słowne przekomarzania bohaterów, które wywołują niejednokrotnie uśmiech na twarzy - szkoda tylko, że było ich tak niewiele.
Jeżeli chodzi o budowę - pierwsza połowa to raczej delikatny romans pozbawiony wątków erotycznych. Mamy tutaj wyraźne nakreślenie postaci, których usilne dążenie do osiągnięcia sukcesu wydaje się nieuchronnie prowadzić do zguby. Zaś druga połowa to już czysty seks - strony aż kipią erotyzmem, a żar pożądania bucha z każdego akapitu. Autorka wdzięcznie porusza się przez krainę zmysłów, dając niezwykle miły i przyjemny w odbiorze kąsek obłędnej namiętności, który po prostu się połyka. Czyta się świetnie. No i Taylor zdecydowanie dba o to by seks nie był schematyczny i niesmaczny, ubarwia go i urozmaica, nie dosładza też ogromem czułych słówek.
Autorka w "Barwach miłości" daje swoim czytelniczkom całkiem pikantny romans, rodzący się pomiędzy szaloną i niewinną studentką, a przedsiębiorczym wicehrabią prosto z pierwszych stron gazet. Postaci z tła fabuły również budzą sympatię i mam nadzieję, że ich wątki zostaną wyraźniej nakreślone w kolejnych trzech tomach tej serii. Literatura erotyczna to idealny wybór, by oczyścić umysł po czymś ciężkim i angażującym uwagę. "Barwy miłości" można przeczytać dosłownie w dwie godziny i będą to chwile okraszone wypiekami na twarzy. Takie książki czyta się przede wszystkim dla przyjemności, a ta jest czystą przyjemnością, pobudza fantazję, czasami szokuje czasami zaskakuje - i to właśnie jest jej urok. Jestem pod wrażeniem - bardzo udany debiut i świetny początek serii. Chętnie sięgnę po kolejne tomy - tym bardziej, że ostatni rozdział pozostawił mnie w głębokiej konsternacji, mimo wszystko nie spodziewałam się takiego obrotu spraw...
"O barwach miłości (...) Badam zależność między stosunkiem artysty do modelki a warstwą kolorystyczną dzieła. Chodzi o to, że kolory niosą znaczenia, a artyści, czasem świadomie, a czasem nieświadomie, potrafią oddawać nimi różne uczucia."
___________________________________
http://recenzjeami.blogspot.com/
"Powinnaś bardzo uważać, czego sobie życzysz Grace. Bo twoje życzenie może się spełnić. A wtedy może być zupełnie inaczej, niż sobie wyobrażasz."
Przepełniona marzeniami i wątpliwościami, 22-letnia studentka ekonomii, Grace Lawson, wyjeżdża ze swojego rodzinnego Chicago do Londynu, na 3 miesięczne praktyki w prestiżowej firmie "Huntigton Ventures". Firma ta należy do...
2015-02-26
Światowej sławy ekspertka w dziedzinie etykiety i gwiazda amerykańskiego kina
– prywatnie babcia i wnuczka – w lekcjach dobrego wychowania.
Liv Tyler, córka lidera grupy Aerosmith i jedna z najpiękniejszych aktorek Hollywood, wraz ze swoją babcią, ekspertką ds. etykiety, Dorotheą Johnson, stworzyły książkę: "Współczesne maniery, czyli jak się zachowywać w drodze na szczyt". Odkąd tylko dowiedziałam się o tej publikacji, wiedziałam, że będę chciała ją przeczytać. Tematyka savoir-vivre’u jest dla mnie bardzo interesująca, ponieważ poprawne formy towarzyskie stanowią ważny klucz do zawodowego i prywatnego sukcesu, przede wszystkim jednak umożliwiają harmonijne współżycie między ludźmi. Byłam też ciekawa, co takiego "współczesnego" Liv i jej babcia chcą przedstawić i jaką formę przyjmie cały poradnik. Szczerze mówiąc trochę się zawiodłam, bo pomijając już niewielką objętość książki, czyli jej zaledwie 178 stron, moim zdaniem wnętrze potraktowano ewidentnie "po łepkach". Ten cały savoir-vivre w wykonaniu Liv i Dorothei to powielenie prawd znanych od dawna, a ubranych jedynie w nową szatę graficzną i wypromowanych za pośrednictwem znanej twarzy Taylor oraz różnic pomiędzy rockowym życiem jej rodziców a grzecznościową profesją babci. Ale do rzeczy!
Autorstwo Liv ogranicza się tutaj tylko do subtelnego komentowania. W tych krótkich wypowiedziach, aktorka opowiada m.in. o tym jak nauczyła się mocno ściskać dłoń na powitanie, dlaczego otwiera wszystkim drzwi, wrażenia ze swojego pierwszego lunchu biznesowego, wypracowany sposób odpisywania na smsy oraz wypady z dziadkami do restauracji... W dzisiejszych czasach, kiedy to walory towarzyskie i poczucie pewności siebie płyną ze zdobywanej na każdym kroku wiedzy - od studiów poczynając, na znajomości zdrowych obyczajów kończąc - po tak niezwykłym duecie, jak Liv i jej babcia-ekspertka, spodziewałam się więcej. "Współczesne maniery" są tak konkretne i proste niczym podstawowe kompendium zasad dobrego wychowania. Niniejszy poradnik zawiera więc fundamentalne zasady, obowiązujące bez względu na wiek, zawód, narodowość czy wyznanie, ale - nic ponadto. Żadnych wskazówek dotarcia na tytułową "drogę na szczyt". Owszem - konkretne i przyjemne dla oka ilustracje sprawiają, że reguły stają się łatwe do zapamiętania i przystępne, ale głównie dla tych, którzy dopiero rozpoczynają swój kurs savoir-vivre’u albo - skrajnie - dla ważnych osobistości życia publicznego, niestety dla nikogo "pomiędzy". Poradnik generalnie wiele traci również w zderzeniu z polskimi realiami, nie tylko poprzez napiwki i toasty, którym autorki poświęciły cały rozdział.
Rady pani ekspert Johnson odnoszą się więc do takich sytuacji jak, m.in.: prawidłowe nakrycie stołu do pięciodaniowego obiadu, czy tego jak się zachować na spotkaniu z prezydentem, przedstawić komuś ambasadora, czy członka rodziny królewskiej. Ciekawym rozdziałem jest za to "Uścisk dłoni w różnych częściach świata", z którego dowiedziałam się m.in. że tradycyjnym pozdrowieniem w Tajlandii jest tzw. "waj" (czyli podniesienie złożonych dłoni na wysokość twarzy) oraz rozdział "Jak to się je?" z którego dowiedziałam się, że nie powinnam nalewać całego kubka herbaty, a jedynie maksymalnie do 3/4 wysokości. Poza tym są tutaj same banały: trochę o spotkaniach i powitaniach, trochę o kontakcie wzrokowym i mowie ciała, trochę o rozmowie, trochę o odbieraniu telefonów, trochę o uprzejmości w podróży, trochę o manierach przy stole, trochę o rozmowie kwalifikacyjnej i trochę o etykiecie w Internecie. Zabrakło mi szczegółów, z których savoir-vivre się składa! Gdyby autorki zdecydowały się na przybliżenie czytelnikowi więcej anegdot z własnego życia oraz doświadczeń, tych bardziej konkretnych i wyrazistych - nadałyby całemu wnętrzu charakter, a tak jest tylko poprawnie. Do kogo więc adresowany jest ten poradnik? Na wstępie dowiadujemy się, że książka skierowana jest "do młodych ludzi stojących u progu kariery", ale rady autorek to tylko ogólne zasady, które raczej są już takim "młodym ludziom" doskonale znane (a przynajmniej mam nadzieję, że są).
RECENZJE AMI.
http://recenzjeami.blogspot.com/2015/02/wspoczesne-maniery-dorothea-johnson-liv.html
Światowej sławy ekspertka w dziedzinie etykiety i gwiazda amerykańskiego kina
– prywatnie babcia i wnuczka – w lekcjach dobrego wychowania.
Liv Tyler, córka lidera grupy Aerosmith i jedna z najpiękniejszych aktorek Hollywood, wraz ze swoją babcią, ekspertką ds. etykiety, Dorotheą Johnson, stworzyły książkę: "Współczesne maniery, czyli jak się zachowywać w drodze na...
2015-01-08
Postanowiłam nie pisać Wam standardowego zarysu fabuły, a raczej dać przedsmak wnętrza, który mam nadzieję nie zdradzi zbyt wiele, a jednak poruszy w Waszych wnętrzach właściwe struny...
"Każdy ma jakiś sekret. Mój może nie jest wielki, może nie niezwykły (...) a jednak mam odleżyny w miejscu, w którym leży. To, co się stało, należy do nas obojga; o chorej intensywności moich uczuć wiem tylko ja. Ale pozwól, że zacznę od początku, inaczej się nie da. Zresztą początek jest równie ważny jak koniec... [s. 15]
"Miałem w życiu wiele kobiet, zbyt wiele by je wszystkie tu wymienić. Zresztą większości z nich i tak nie pamiętam, a gdybym pamiętał to i tak nie chciałbym o nich pisać. Teraz w moim życiu jest Ona. Powinienem żałować że ją poznałem, lecz nie żałuję. Powinienem zapomnieć, a rozpamiętuję smak jej niebezpiecznie czerwonych ust, dotyk niecierpliwych dłoni, zapach jej podniecenia i to jak trudno było mi przy niej trzymać moją zachłanność na wodzy. Powinienem zapomnieć, a jestem opętany. Opętany pomimo tego, że obdarowywała mnie jedynie kłamstwami, że zniszczyła mój świat, że podjęła za mnie decyzję, że odebrała mi wszystko. Więcej niż wiedziałem że mam. Kiedyś łączyło nas wiele, dzisiaj łączą nas tylko sekrety. Do teraz wiedzieliśmy o nich tylko ona i ja. Do teraz." [opis okładkowy]
"Jak nikt potrafiła dotknąć mnie do samego szpiku. Słowami lub ich brakiem zabijała mnie tysiące razy, a mimo to sprawiała, że czułem się żywy. Żywy i kompletny. Cały. Obecny. [s. 47]
"Ktoś, kto jej nigdy nie spotkał, poprosił mnie kiedyś, bym opisał ją jednym słowem. Pamiętam, co odpowiedziałem wtedy i dzisiaj powiedziałbym to samo. Jest duszna. Bardzo ciężko mi się oddycha w jej towarzystwie, od samego początku. [s. 14]
Jaka jest ta powieść?
Czy jeżeli napiszę, że do dnia dzisiejszego nie przeczytałam tak wnikliwej i magnetyzującej książki napisanej przez mężczyznę i traktującej o męskiej emocjonalności, to będzie to wystarczającą rekomendacją?
Brak mi słów, by wyrazić to co czuję po lekturze. Już dawno żadna powieść, a już na pewno nie erotyczna, nie zrobiła na mnie tak wielkiego wrażenia. Język którym posługuje się autor jest wyjątkowo plastyczny, a przy tym delikatny i niemal romantyczny, co niesamowicie działa na wyobraźnię... "Kusiciel" urzeka, ujmuje i pochłania. Kusi, wabi i czaruje. Ekscytuje, fascynuje i... rozpala. Dzięki niemu odpłynęłam do całkiem innego świata. Starałam się nie czytać tej książki zachłannie jednakże moje wszelkie próby spełzły na niczym. Tę powieść się pochłania dosłownie upijając słowami. Absolutne mistrzostwo.
"Kusiciel" poza wątkami stricte erotycznymi, zawiera w sobie także wszelkie odcienie miłości: bliskość, wierność, namiętność i zdradę. I to właśnie bliskie relacje dwojga ludzi, często zaborcze, zachłanne i niemal toksyczne są głównym tematem wokół którego oscyluje ta powieść. Autor pisze tutaj nie tylko o bliskości pozornej i nietrwałej, która zawierana jest w celu zaspokojenia potrzeb swojego ciała, ale też o bliskości dusz. Przecież każdy z nas ma jakieś uczuciowe doświadczenia, które zmieniły go na zawsze. Sekretne ślady po tęsknotach, których nie da się uciszyć i które nie sposób zapomnieć. "Kusiciel" to właśnie taka powieść - skrząca się poetycką zmysłowością i bardzo przyjemną erotyką historia o niespełnionej miłości.
Ta książka to nasycony tęsknotą, żarem uczuć i życiowymi wyborami zarys toksycznej relacji dwóch owładniętych namiętnością osób. To historia rozpalająca zmysły, która z niesamowitym urokiem, wchłania czytelnika w tkankę misternie utkanej esencji uczuć, których nie jest w stanie zniszczyć nawet najgorszy scenariusz. To obraz pełen chwil, które niczym kadry wyrwane z życia mogłyby z powodzeniem odgrywać się gdzieś obok nas... Każdy tu znajdzie jakąś cząstkę siebie, każdy odczuje inaczej. Ja takich cząstek odnalazłam wiele. A.J. Gabryel udowadnia, że jest prawdziwym czarodziejem kobiecej psychiki, a nadając prawdziwy smak słowom - pozwala poczuć wszystko naprawdę. Kusiciel to bohater, w którym zakochałaby się każda z nas.
Więc jaka jest ta powieść?
"Jest jak najgorszy nałóg, jak zniewolenie, jak najsłodsze uzależnienie" [s. 273]
______________________________________
recenzja pochodzi z mojego bloga:
http://recenzjeami.blogspot.com/2015/01/kusiciel-aj-gabryel-przedpremierowo.html
Postanowiłam nie pisać Wam standardowego zarysu fabuły, a raczej dać przedsmak wnętrza, który mam nadzieję nie zdradzi zbyt wiele, a jednak poruszy w Waszych wnętrzach właściwe struny...
"Każdy ma jakiś sekret. Mój może nie jest wielki, może nie niezwykły (...) a jednak mam odleżyny w miejscu, w którym leży. To, co się stało, należy do nas obojga; o chorej intensywności...
2014-10-15
Holandia, październik 1686 roku. Osiemnastoletnia Petronella Oortman przybywa do Amsterdamu. Zaledwie miesiąc wcześniej poślubiła poznanego korespondencyjnie Johannesa Brandta, amsterdamskiego kupca, starszego od niej o prawie dwadzieścia lat i zgodnie z umową, pojawia się teraz pod drzwiami jego domu. Zamiast wyczekiwanego małżonka - w wielkim holu wita ją chłodna i niemiła, Marin, siostra Johannesa, i służba. Pierwsze spotkanie małżonków również nie jest udane i daleko odbiega od wyobrażeń niewinnej dziewczyny, która pouczona przez matkę o powinnościach żony, jest gotowa na wszystkie obowiązki małżeńskie. Mąż jednak nie pojawia się w jej sypialni ani pierwszej nocy, ani kolejnej. Dni mijają i Nella spostrzega, że zachowanie Johannesa wobec niej daleko odbiega od tego, na jakie przygotowała ją matka. Gdy więc pewnego popołudnia, ten, w ramach prezentu ślubnego i swoistego zadośćuczynienia podaruje dziewczynie nietypowy prezent - kredens, okazałą drewniana replikę ich domu, którą umebluje dla niej tajemniczy miniaturzysta, dziewczyna jest zdezorientowana.
Dbałość o detale i zręczność artysty (artystki?) stanie się jedyną prawdziwą radością w życiu Nell i sensem istnienia, lecz na krótko, bowiem zrodzi też lęk, spowodowany nie tylko tym, że drobiazgi wyposażenia i figurki przedstawiające domowników odsłaniają ich głęboko skrywane tajemnice, ale także - przewidują wydarzenia, które niebawem staną się ich udziałem. Pytanie - skąd artysta wie o sekretach rodziny Brandtów?
Najważniejszym znaczeniem powieści jest dojrzewanie Nell, która z niewinnej dziewczyny przeistacza się w pewną własnej wartości kobietę, potrafiącą sięgnąć po to co jej się należy, jednak ten proces dojrzewania, idzie ponuro w parze z cierpieniem osób, które przyszło jej kochać. Autorka utrzymała swoją powieść w narracji sukcesywnej, przywodząc niekiedy na myśl thriller, lecz faktem jest, że jej proza przekazuje znacznie głębsze i ważniejsze treści. "Miniaturzystka" to przede wszystkim dobrze skonstruowana powieść historyczna, która odzwierciedla pełnię życia w ówczesnych czasach, dając wręcz czytelnikowi możliwość wejrzenia w głąb amsterdamskich zaułków.
Dla tak młodej pisarki jak Jessie Burton, stworzenie tak zawikłanej i poplątanej powieści, w której na końcu wszystko się wyjaśnia, było nie lada wyzwaniem. W imponujący sposób pokazała mądrość wykraczającą daleko poza jej wiek, wystawiając na światło dzienne błędne wyobrażenia zwykłych ludzi, którzy mają je o sobie nawzajem. Każdy z nas ma przecież jakieś tajemnice, warstwy, na których przędzie złoto i inne, tak pełne ciężaru "pożyczonej" radości. Burton wywołuje w czytelniku żywe poczucie niepokoju, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje... Historia Nell złożona z takich elementów jak obsesja czy percepcja prawdy, genialnie opisuje jak uczy się być "kochanką" własnego losu, w tym ograniczonym, klaustrofobicznym świecie. Burton znakomicie przygotowała się do stworzenia tej książki, jej badania i umiejętności pisarskie w sposób imponujący przywołują opresyjność i religijną nietolerancyjność złotego wieku miasta zbudowanego na wodzie i czerpiącego swe bogactwo z zamorskiego handlu, a pod jej piórem ożywiają wnętrza i pejzaże wielkich mistrzów.
Ta pasjonująca i jednocześnie debiutancka powieść Jessie Burton, absolwentki uniwersytetu w Oxfordzie, była najbardziej rozchwytywanym tytułem podczas Targów Książki we Frankfurcie, a sama Jessie pisała ją ponoć potajemnie, ukrywając ten fakt przed rodziną i znajomymi, na co dzień pracując jako aktorka i menedżerka. Ta niecodzienna publikacja, inspirowana jednym z najcenniejszych zabytków Rijksmuseum i postacią autentycznej Amsterdamki, Petronelli Oortman, przeniesie was w czasy złotego wieku Holandii, rozkwitu handlu i sztuki oraz pozwoli zajrzeć w serca postaci, które spoglądają na nas z obrazów Vermeera, czy chociażby Rembrandta. "Miniaturzystka" to doprawdy zachwycająca książka, która spodoba się poszukiwaczom niebanalnych treści i historycznego tła, obfitego w pasjonujące szczegóły z epoki. Jestem pod wrażeniem i absolutnie polecam!
___________________________________
http://recenzjeami.blogspot.com/2014/10/miniaturzystka-jessie-burton.html
Holandia, październik 1686 roku. Osiemnastoletnia Petronella Oortman przybywa do Amsterdamu. Zaledwie miesiąc wcześniej poślubiła poznanego korespondencyjnie Johannesa Brandta, amsterdamskiego kupca, starszego od niej o prawie dwadzieścia lat i zgodnie z umową, pojawia się teraz pod drzwiami jego domu. Zamiast wyczekiwanego małżonka - w wielkim holu wita ją chłodna i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-10-07
Początek książki jest tak zaplanowany, by był raczej poznawaniem głównego bohatera, wnikliwym opisem jego przeżyć i wewnętrznych rozterek. Gdzieś około połowy narracja z jego perspektywy zaczyna przeplatać się z narracją z kilku perspektyw ujawniając przy tym motywy poszczególnych postaci mających niebagatelny wpływ na całą akcję utworu. To co z początku uważałam za thriller okazało się być jednak dramatem psychologicznym z elementami thrillera, a nawet kryminału. Właśnie dlatego tak mi się spodobało - z powodu tej wnikliwości i elementu zaskoczenia wynikającego z wyboru gatunku. Krótko mówiąc - książka mnie zachwyciła, głęboko zakorzeniając się w mojej psychice.
Historia Konrada autentycznie mną manipulowała, autorka stworzyła kreacje tak przekonujące, prawdziwe i przejmujące, że każdy zwrot akcji był niesamowicie oddziałujący - niemal realny i dotyczący mnie osobiście. Do końca nie rozwiązałam zagadki. Nie domyśliłam się kim była tajemnicza dziewczyna. Zakończenie absolutnie mnie zaskoczyło i wprawiło w osłupienie - mam tylko zastrzeżenie do ostatnich dwóch stron, które w moim odczuciu były zupełnie niepotrzebne - ale to taki mały minusik. Prawdą jest jednak, że czytanie tej książki było dla mnie naprawdę przyjemnym doświadczeniem.
Powieść obfituje w wielowymiarowe konstrukcje postaci (nie tylko tych pierwszoplanowych) i wartką akcję, a także sporo zagadkowych szczegółów, które po kolei układają się w kolejne części tej ciekawej układanki. "Niemoralna gra" jest niczym tkanka składająca się z całego zespołu komórek, które po scaleniu dają upragnioną i zaspokajającą całość. To za sprawą świetnego pióra Pani Jolanty układamy przedstawione tutaj wydarzenia jak puzzle, z niecierpliwością czekając, czy to już - jednak odpowiedź ciągle wymyka się z rąk. Autorka z wrodzoną sobie precyzją wskazuje kolejne tropy, by za chwilę zupełnie odwrócić bieg zdarzeń i jednym ruchem zburzyć powstałe nadzieje i wyobrażenia. Wytrawnie pogrywa sobie czytelnikiem i podejrzewam sprawia jej to niemałą radość.
Pani Jolancie Kosowskiej udało się stworzyć coś więcej niż tylko dramat, coś więcej niż tylko thriller, ale przede wszystkim: coś więcej niż tylko książkę o iście filmowej fabule. W tej opowieści zawarte zostały pewne życiowe prawdy - o ludzkich słabościach i uczuciach, o ludziach i o relacjach którymi są związani, a także o tym, że intencje prawie nigdy nie są krystalicznie czyste. "Niemoralna gra" zostawia ślad i nie pozwala przejść obok siebie obojętnie. Tą książką się delektuje niczym uzależniającą przyjemnością. Miała tylko jedną wadę - skończyła się zbyt szybko!
_____________________________
http://recenzjeami.blogspot.com/2014/10/niemoralna-gra-jolanta-kosowska.html
Początek książki jest tak zaplanowany, by był raczej poznawaniem głównego bohatera, wnikliwym opisem jego przeżyć i wewnętrznych rozterek. Gdzieś około połowy narracja z jego perspektywy zaczyna przeplatać się z narracją z kilku perspektyw ujawniając przy tym motywy poszczególnych postaci mających niebagatelny wpływ na całą akcję utworu. To co z początku uważałam za...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-09-21
"Hałas znajdował się na liście niewolniczych grzechów, którą znaliśmy na pamięć. Numer jeden: kradzież. Numer dwa: nieposłuszeństwo. Numer trzy: lenistwo. Numer cztery: hałas. Niewolnik miał być jak Duch Święty - nikt go nie widział, nikt go nie słyszał, ale zawsze krążył w pobliżu, gotowy do wykonania polecenia."
Karolina Południowa, pierwsza połowa XIX wieku. Sara Grimké jest ulubionym dzieckiem sędziego Sądu Najwyższego, plantatora i przedstawiciela najwyższych elit Charlestone. To za jego pozwoleniem, dziewczynka może czytać książki z bogato zaopatrzonej biblioteki, a także brać udział w dysputach, jakie ten toczy z synami. Owe zachowanie wyraźnie wpływa na poczucie własnej wartości Sary i powoduje, że w jej głowie kiełkuje myśl, by w przyszłości zostać prawnikiem i mieć prawo do decydowania o samej sobie - co w czasach ówczesnych jest dość radykalnym posunięciem. Jednak zanim to nastąpi – na swoje jedenaste urodziny, Sara dostaje od matki niecodzienny prezent – wyciągniętą z czworaków i obwiązaną lawendowymi wstążkami czarnoskórą Hetty, zwaną Szelmą – będącą w podobnym wieku, swoją własną, osobistą służącą. Panna Grimké nie jest zadowolona z prezentu, ponieważ czuje, że drugiego człowieka nie można "posiadać na własność", dlatego też, nie chce przyjąć podarunku matki. Niewiele ma jednak do powiedzenia w tej kwestii... Czas mija, a między nią i Szelmą nawiązuje się specyficzna więź – poza tym, że "właścicielka" uczy swoją niewolnicę czytać i pisać, to składa jej też pewną obietnicę, o której już zawsze obie będą pamiętać, i która pewnego dnia wyraźnie o sobie przypomni...
"Może i ciałem jestem niewolnicą, ale nie umysłem. Z tobą jest na odwrót."
"Czarne skrzydła" obejmują swoim rozmachem trzydzieści pięć lat z życia Hetty, Sary, a także młodszej siostry Sary - Niny. Ta składająca się z sześciu części, imponująca powieść, pozwala czytelnikowi być czujnym obserwatorem kolejnych etapów z życia dziewcząt: ich dorastania, dojrzewania, a także budzenia w sobie ducha niezależności. Sue Monk Kidd zdecydowała się tutaj na biegnącą równolegle, dwutorową narrację, która dodatkowo pozwala odbiorcy zaobserwować rozgrywające się wydarzenia z dwóch perspektyw. Rozdziały Sary (przeplatane głosem Niny) ukazują świat przedstawicieli białej elity, dla których posiadanie na własność drugiego człowieka było jak najbardziej naturalne, słuszne, a nawet - zgodne z ówczesnym prawem. Z drugiej jednak strony odzywa się głos biernych, słabych i owładniętych poczuciem niemocy niewolników, dla których często tym najwłaściwszym wyjściem okazuje się absolutne poddanie swojemu losowi - nawet w obliczu bestialskiej i nieuchronnej kary. Te dwa odmienne światy - "białych" i "czarnych" - gdzie wszystkie reakcje regulowane były przez mocno radykalny i restrykcyjny systemem praw i zasad egzekwowanych z bezwzględną surowością - ukazują bezgraniczny ból i cierpienie próbujących zachować resztki godności, dumy i własnej tożsamości niewolników, wobec panoszących się "wyższych sfer", których jedynym problemem były typowe rozterki "bywania na salonach".
Jednak, gdy zajrzymy w treść głębiej, okazuje się, że "Czarne skrzydła" to powieść, tylko pozornie koncentrująca się na realiach obyczajowych XIX-wiecznej Ameryki. Ta poruszająca i zarazem fascynująca bogactwem treści historia, to tak naprawdę powiew bolesnej przeszłości prawdziwych sióstr Grimké, które sprytnie przywołane przez autorkę, dają wyraz temu, że swoją odwagą i działalnością, przetarły szlaki nie tylko walczącym o prawa czarnych, ale także - prawa kobiet. Fabuła książki nikogo nie pozostawia obojętnym i zmusza do chwili refleksji, przede wszystkim nad tym - jak kiedyś wyglądało życie - życie, w którym idee abolicjonistyczne, a zwłaszcza feministyczne, były powszechnie potępiane i brutalnie zwalczane. Niepozbawiona jednak metaforycznego i duchowego odniesienia, skupiającego się na pozbyciu się niewidzialnych kajdan nałożonych przez prawo, tradycję, czy społeczeństwo jest niczym pean pochwalny wobec potrzeby wolności człowieka. Co za tym idzie - ta przepełniona walką o człowieka powieść, gdzie to kobiety - istoty tak kruche - znajdują w sobie siłę by wskrzesić bunt i tym samym odejść od konwenansów, sztywnych i karygodnych reguł oraz wszechobecnego bestialstwa - zasługuje na podziw i uznanie.
"Czarne skrzydła" autorstwa Sue Monk Kidd to bardzo mądra lektura, która pokazuje, że droga do szczęścia i prawdziwej wolności nigdy nie była łatwa, że zawsze będą towarzyszyły nam bolesne klęski i różne przeciwności losu. Owszem, wzięcie sterów w swoje ręce jest trudne, ale jeżeli uświadomimy sobie, że gdzieś tam, daleko, czeka na nas upragniony cel - będzie lżej. To wyłącznie od nas samych zależy, czy będziemy chcieli go osiągnąć. Gorąco polecam tę poruszającą, a zarazem wstrząsającą i wyjątkową lekturę, której treść zostaje jeszcze na długo w umyśle czytelnika i na pewno nie kończy się w momencie zamknięcia okładki. Naprawdę warto!
__________________________________
http://recenzjeami.blogspot.com/2014/09/czarne-skrzyda-sue-monk-kidd.html
"Hałas znajdował się na liście niewolniczych grzechów, którą znaliśmy na pamięć. Numer jeden: kradzież. Numer dwa: nieposłuszeństwo. Numer trzy: lenistwo. Numer cztery: hałas. Niewolnik miał być jak Duch Święty - nikt go nie widział, nikt go nie słyszał, ale zawsze krążył w pobliżu, gotowy do wykonania polecenia."
Karolina Południowa, pierwsza połowa XIX wieku. Sara...
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
" Dedykowane kobietom, które dopiero mają odnaleźć swój głos, siłę i odwagę. Nigdy nie pozwól, żeby odebrano ci to wszystko, z czym się urodziłaś. Odzyskaj to. [dedykacja autorki]
Emily podejmuje bardzo trudną decyzję, żeby być z mężczyzną, który zdobył jej serce. Niestety nie ma pewności, że Gavin naprawdę ją kocha. Zdruzgotana i bardzo samotna, idąc za głosem serca, rusza więc w podróż do Playa del Carmen w Meksyku, by ratować związek z mężczyzną swojego życia. Niestety Gavin nie jest zachwycony jej wizytą. Dążący do autodestrukcji, zamknięty we własnym ponurym świecie wystawia Emily na ciężką próbę. To jednak nie koniec emocji! W tle wciąż obecny jest Dillon, który uparcie nie daje o sobie zapomnieć, i który z pełną premedytacją wtrąca się w życie głównych bohaterów. Powieść rozpoczyna się dokładnie w tym samym momencie, w którym skończyła się akcja Collide. Autorka nie szczędzi swoim bohaterom trosk i zmartwień notorycznie rzucając im kłody pod nogi. W tym tomie Gavin i Emily stają przed trudnymi wyborami. Gdy oboje robią krok naprzód, zaraz muszą zrobić dwa w tył, a w pewnym momencie wydarzenia tak się komplikują, że serce pęka na miliony małych kawałków, i łzy płyną strumieniem...
" Wiesz, jakie to straszne, gdy pragniesz czegoś tak bardzo, że dla tego czegoś chcesz zmienić całe swoje życie?"
O. Mój. Boże!
Pozwolę sobie zacząć tę recenzję podobnym zwrotem co ostatnio, chociaż nie. Powinnam to napisać inaczej - użyć więcej emotikonek, więcej Caps Locka, więcej kropek czy wykrzykników, tchnąć w te słowa więcej emocji, ponieważ ta książka nie tylko trzyma poziom "Collide" - ona jest od niego lepsza! Pamiętacie moją recenzję "Collide", tę w której pisałam o tym jak zarwałam dla niej noc? O tym, że kochałam i nienawidziłam ją jednocześnie. O tym, że śmiałam się i wzruszałam, smuciłam i złościłam. O tym, że doprowadziła mnie na wyżyny czytelniczego odurzenia? Cóż więcej mogę powiedzieć - w przypadku "Pulse" było dokładnie tak samo. Chociaż, co ja piszę! Było znacznie lepiej. Po raz kolejny Gavin wstrząsnął moim światem!
Gavin Blake to multimilioner o złotym sercu. Słodki, zabawny, uwodzicielski, zaborczy, inteligentny, "szmeksy", a przy tym niezwykle romantyczny i czuły. Doskonały. Tak, jego czułość i miłość do Emily przemawiała do mnie i myślę, że przemówi do wielu kobiet. Gavin kocha Emily w sposób, o jakim większość z nas może tylko pomarzyć. Jest w 100% zaangażowany i byłby gotów oddać za nią wszystko. Drogie Panie, uwierzcie mi na słowo - każda z nas chciałaby spotkać takiego mężczyznę w swoim życiu :) Takiego, który rozpieszcza, słucha, i który samymi słowami potrafi sprawić, że serce bije szybciej...
" Gavin zrozumiał, że nigdy nie zdoła zapomnieć o Emily. Pijany czy trzeźwy, zawsze będzie świadom jej braku w swoim życiu. Kochał ją. Oddychał nią jak powietrzem... Powietrzem, którego właśnie pozbawiono go na zawsze."
"Collide" & "Pulse" to duologia, która odbiera oddech, która całkiem obezwładnia myśli i rozbudza marzenia. Czytając te książki myślisz tylko o tym, aby chociaż na chwilę móc się stać Emily Cooper i być kochaną przez takiego mężczyznę jak Gavin Blake. Autorka pisze tak pięknie, tak wymownie, i tak plastycznie, że każda strona jest niczym karuzela doświadczeń, niezwykła podróż pełna niezapomnianych wrażeń. "Pulse" to miłość, która pokona wszystko, wspaniałe wsparcie i siła, a przy tym wiele emocjonujących momentów i humoru. Niepewność, strach, uczucie i determinacja do walki, która przezwycięży wszystko. Relacja głównych bohaterów pokazuje, jak ważna jest bliskość drugiego człowieka i zaufanie, szczególnie w tych najcięższych chwilach.
Brak mi słów, by wyrazić to, co czuję po lekturze. Dzięki "Pulse" odpłynęłam do całkiem innego świata. Starałam się nie czytać tej książki zachłannie, lecz moje wszelkie próby spełzły na niczym. Tę powieść się pochłania dosłownie upijając słowami. "Pulse" jest jeszcze bardziej wulgarna, bardziej erotyczna i bardziej odważna. Bardziej skomplikowana i emocjonalna. Absolutnie warta każdej chwili oczekiwania! Autorka wdzięcznie porusza się przez krainę zmysłów, dając niezwykle miły i przyjemny w odbiorze kąsek obłędnej namiętności, który po prostu się połyka. Czyta się świetnie. Gail McHugh napisała nasycony namiętnością romans erotyczny, który zdecydowanie wyróżnia się na tle innych podobnych powieści. Nie jest to naiwna historyjka - ale historia poruszająca tematy poważne i trudne, bowiem miłość jest jednym z najwspanialszych uczuć, które mogą nas spotkać. Przypomina powiew chłodnego powietrza w upalny dzień, najbardziej oczekiwany prezent. Posiadając ją uważamy się za osoby najszczęśliwsze na świecie. To ona daje nam poczucie bezpieczeństwa i bliskości drugiej osoby. Niestety, nie każda kończy się słowami z bajki "...i żyli długo i szczęśliwie." Przemoc w związku jest niewątpliwie jednym z największych problemów dzisiejszych czasów. Wszystkie akty przemocy mają jeden wspólny mianownik - emocjonalne i psychologiczne piętno, które pozostawia we wnętrzu niemalże zgliszcza odbierając człowiekowi najcenniejszy skarb - jego godność, poczucie własnej wartości i mocy sprawczej. Rany przemocy emocjonalnej tworzą blizny, które mogą być znacznie głębsze i bardziej trwałe niż fizyczne. I o tym również jest ta książka. Historia Emily to tak naprawdę historia o poszukiwaniu własnej równowagi, siły, wiary w siebie i asertywności. Gail McHugh zdecydowanie pisze o tym, że toksyczne relacje, nie są już tematem tabu. Coraz częściej stają się przedmiotem troski i działań profilaktycznych oraz naprawczych. I za to należy jej się ukłon!
Jestem pod wrażeniem i bez wątpienia zakochałam się w tej historii! No a poza tym, McHugh zdecydowanie dba o to by seks nie był schematyczny i niesmaczny, ubarwia go i urozmaica - jest intensywnie, namiętnie, kreatywnie i... zabawnie ;) Całość wzbogacają postaci drugoplanowe, cięte dialogi i cenne rady wplecione gdzieś między pomiędzy całą tę historię.
"Pulse" to kontynuacja z całkowicie wykorzystanym potencjałem. To pełna namiętności powieść rozpalająca zmysły, która bez ostrzeżenia wchłania w misternie utkaną esencję uczuć, których nie jest w stanie zniszczyć nawet najgorszy scenariusz. To obraz pełen chwil, które poruszają wyobraźnię i sprawiają przyjemność. "Collide" & "Pulse" to wprost wymarzony pomysł na prezent dla romantyczek i kobiet poszukujących pikantnego realnego romansu!
" Odrzucił niepewność. Odepchnął wątpliwości. I poniósł ją na skrzydłach swojej niezaprzeczalnej, niewątpliwej miłości."
_____________________________
RecenzjeAmi.blogspot.com
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to" Dedykowane kobietom, które dopiero mają odnaleźć swój głos, siłę i odwagę. Nigdy nie pozwól, żeby odebrano ci to wszystko, z czym się urodziłaś. Odzyskaj to. [dedykacja autorki]
Emily podejmuje bardzo trudną decyzję, żeby być z mężczyzną, który zdobył jej serce. Niestety nie ma pewności, że Gavin naprawdę ją kocha. Zdruzgotana i bardzo samotna,...