-
ArtykułyPlenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać2
-
ArtykułyW świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać4
-
ArtykułyZaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać2
-
ArtykułyMa 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant7
Biblioteczka
2015-05-07
2015-08-27
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
" Dedykowane kobietom, które dopiero mają odnaleźć swój głos, siłę i odwagę. Nigdy nie pozwól, żeby odebrano ci to wszystko, z czym się urodziłaś. Odzyskaj to. [dedykacja autorki]
Emily podejmuje bardzo trudną decyzję, żeby być z mężczyzną, który zdobył jej serce. Niestety nie ma pewności, że Gavin naprawdę ją kocha. Zdruzgotana i bardzo samotna, idąc za głosem serca, rusza więc w podróż do Playa del Carmen w Meksyku, by ratować związek z mężczyzną swojego życia. Niestety Gavin nie jest zachwycony jej wizytą. Dążący do autodestrukcji, zamknięty we własnym ponurym świecie wystawia Emily na ciężką próbę. To jednak nie koniec emocji! W tle wciąż obecny jest Dillon, który uparcie nie daje o sobie zapomnieć, i który z pełną premedytacją wtrąca się w życie głównych bohaterów. Powieść rozpoczyna się dokładnie w tym samym momencie, w którym skończyła się akcja Collide. Autorka nie szczędzi swoim bohaterom trosk i zmartwień notorycznie rzucając im kłody pod nogi. W tym tomie Gavin i Emily stają przed trudnymi wyborami. Gdy oboje robią krok naprzód, zaraz muszą zrobić dwa w tył, a w pewnym momencie wydarzenia tak się komplikują, że serce pęka na miliony małych kawałków, i łzy płyną strumieniem...
" Wiesz, jakie to straszne, gdy pragniesz czegoś tak bardzo, że dla tego czegoś chcesz zmienić całe swoje życie?"
O. Mój. Boże!
Pozwolę sobie zacząć tę recenzję podobnym zwrotem co ostatnio, chociaż nie. Powinnam to napisać inaczej - użyć więcej emotikonek, więcej Caps Locka, więcej kropek czy wykrzykników, tchnąć w te słowa więcej emocji, ponieważ ta książka nie tylko trzyma poziom "Collide" - ona jest od niego lepsza! Pamiętacie moją recenzję "Collide", tę w której pisałam o tym jak zarwałam dla niej noc? O tym, że kochałam i nienawidziłam ją jednocześnie. O tym, że śmiałam się i wzruszałam, smuciłam i złościłam. O tym, że doprowadziła mnie na wyżyny czytelniczego odurzenia? Cóż więcej mogę powiedzieć - w przypadku "Pulse" było dokładnie tak samo. Chociaż, co ja piszę! Było znacznie lepiej. Po raz kolejny Gavin wstrząsnął moim światem!
Gavin Blake to multimilioner o złotym sercu. Słodki, zabawny, uwodzicielski, zaborczy, inteligentny, "szmeksy", a przy tym niezwykle romantyczny i czuły. Doskonały. Tak, jego czułość i miłość do Emily przemawiała do mnie i myślę, że przemówi do wielu kobiet. Gavin kocha Emily w sposób, o jakim większość z nas może tylko pomarzyć. Jest w 100% zaangażowany i byłby gotów oddać za nią wszystko. Drogie Panie, uwierzcie mi na słowo - każda z nas chciałaby spotkać takiego mężczyznę w swoim życiu :) Takiego, który rozpieszcza, słucha, i który samymi słowami potrafi sprawić, że serce bije szybciej...
" Gavin zrozumiał, że nigdy nie zdoła zapomnieć o Emily. Pijany czy trzeźwy, zawsze będzie świadom jej braku w swoim życiu. Kochał ją. Oddychał nią jak powietrzem... Powietrzem, którego właśnie pozbawiono go na zawsze."
"Collide" & "Pulse" to duologia, która odbiera oddech, która całkiem obezwładnia myśli i rozbudza marzenia. Czytając te książki myślisz tylko o tym, aby chociaż na chwilę móc się stać Emily Cooper i być kochaną przez takiego mężczyznę jak Gavin Blake. Autorka pisze tak pięknie, tak wymownie, i tak plastycznie, że każda strona jest niczym karuzela doświadczeń, niezwykła podróż pełna niezapomnianych wrażeń. "Pulse" to miłość, która pokona wszystko, wspaniałe wsparcie i siła, a przy tym wiele emocjonujących momentów i humoru. Niepewność, strach, uczucie i determinacja do walki, która przezwycięży wszystko. Relacja głównych bohaterów pokazuje, jak ważna jest bliskość drugiego człowieka i zaufanie, szczególnie w tych najcięższych chwilach.
Brak mi słów, by wyrazić to, co czuję po lekturze. Dzięki "Pulse" odpłynęłam do całkiem innego świata. Starałam się nie czytać tej książki zachłannie, lecz moje wszelkie próby spełzły na niczym. Tę powieść się pochłania dosłownie upijając słowami. "Pulse" jest jeszcze bardziej wulgarna, bardziej erotyczna i bardziej odważna. Bardziej skomplikowana i emocjonalna. Absolutnie warta każdej chwili oczekiwania! Autorka wdzięcznie porusza się przez krainę zmysłów, dając niezwykle miły i przyjemny w odbiorze kąsek obłędnej namiętności, który po prostu się połyka. Czyta się świetnie. Gail McHugh napisała nasycony namiętnością romans erotyczny, który zdecydowanie wyróżnia się na tle innych podobnych powieści. Nie jest to naiwna historyjka - ale historia poruszająca tematy poważne i trudne, bowiem miłość jest jednym z najwspanialszych uczuć, które mogą nas spotkać. Przypomina powiew chłodnego powietrza w upalny dzień, najbardziej oczekiwany prezent. Posiadając ją uważamy się za osoby najszczęśliwsze na świecie. To ona daje nam poczucie bezpieczeństwa i bliskości drugiej osoby. Niestety, nie każda kończy się słowami z bajki "...i żyli długo i szczęśliwie." Przemoc w związku jest niewątpliwie jednym z największych problemów dzisiejszych czasów. Wszystkie akty przemocy mają jeden wspólny mianownik - emocjonalne i psychologiczne piętno, które pozostawia we wnętrzu niemalże zgliszcza odbierając człowiekowi najcenniejszy skarb - jego godność, poczucie własnej wartości i mocy sprawczej. Rany przemocy emocjonalnej tworzą blizny, które mogą być znacznie głębsze i bardziej trwałe niż fizyczne. I o tym również jest ta książka. Historia Emily to tak naprawdę historia o poszukiwaniu własnej równowagi, siły, wiary w siebie i asertywności. Gail McHugh zdecydowanie pisze o tym, że toksyczne relacje, nie są już tematem tabu. Coraz częściej stają się przedmiotem troski i działań profilaktycznych oraz naprawczych. I za to należy jej się ukłon!
Jestem pod wrażeniem i bez wątpienia zakochałam się w tej historii! No a poza tym, McHugh zdecydowanie dba o to by seks nie był schematyczny i niesmaczny, ubarwia go i urozmaica - jest intensywnie, namiętnie, kreatywnie i... zabawnie ;) Całość wzbogacają postaci drugoplanowe, cięte dialogi i cenne rady wplecione gdzieś między pomiędzy całą tę historię.
"Pulse" to kontynuacja z całkowicie wykorzystanym potencjałem. To pełna namiętności powieść rozpalająca zmysły, która bez ostrzeżenia wchłania w misternie utkaną esencję uczuć, których nie jest w stanie zniszczyć nawet najgorszy scenariusz. To obraz pełen chwil, które poruszają wyobraźnię i sprawiają przyjemność. "Collide" & "Pulse" to wprost wymarzony pomysł na prezent dla romantyczek i kobiet poszukujących pikantnego realnego romansu!
" Odrzucił niepewność. Odepchnął wątpliwości. I poniósł ją na skrzydłach swojej niezaprzeczalnej, niewątpliwej miłości."
_____________________________
RecenzjeAmi.blogspot.com
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
" Dedykowane kobietom, które dopiero mają odnaleźć swój głos, siłę i odwagę. Nigdy nie pozwól, żeby odebrano ci to wszystko, z czym się urodziłaś. Odzyskaj to. [dedykacja autorki]
Emily podejmuje bardzo trudną decyzję, żeby być z mężczyzną, który zdobył jej serce. Niestety nie ma pewności, że Gavin naprawdę ją kocha. Zdruzgotana i bardzo samotna,...
2015-06-30
O. Mój. Boże. Ta książka to emocjonalny roller coaster! Kochałam ją i nienawidziłam jednocześnie. Śmiałam się i wzruszałam, smuciłam i złościłam - doprowadziła mnie na wyżyny czytelniczego odurzenia...
Gail McHugh napisała romans erotyczny, który zdecydowanie wyróżnia się na tle innych podobnych powieści. Nie jest to naiwna historyjka pełna podniecających momentów - ale historia poruszająca tematy poważne i trudne. Tematy dotyczące ludzkich słabości i uczuć, relacji którymi sami często jesteśmy związani, a także tego, że intencje prawie nigdy nie są krystalicznie czyste...
Czasami bycie w związku tylko dlatego, że uważa się to za właściwe nie okazuje się najzdrowszym wyborem. Emily boleśnie się o tym przekona i stanie twarzą w twarz ze swoimi najskrytszymi lękami. Będzie musiała podjąć decyzje, które zaważą na jej przyszłym życiu. A droga życia, podobnie jak droga miłości - nie zawsze jest przecież usłana różami. Często sprawy pozornie nieistotne tak się komplikują, że wydaje się niemożliwym znaleźć jakiekolwiek wyjście. Historia Emily to tak naprawdę historia o poszukiwaniu własnej równowagi, wiary w siebie i asertywności. Styl autorki jest bardzo lekki i przyjemny. Całość wzbogacają magnetyzujące opisy erotycznych doznać, cięte dialogi i cenne rady wplecione gdzieś między pomiędzy całą tę historię.
Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie wspomniała o idealnie wykreowanych bohaterach, którzy są tak pełnokrwiści, że sprawiają wrażenie jakby istnieli naprawdę. Niemal czułam jak czuła się Emily - rozdarta pomiędzy kiełkującym pożądaniem Gavina, a wiarą w miłość do Dillona, mężczyzny z pozoru idealnego, który traktuje ją jako trofeum. Mężczyzny kameleona dostosowującego się do otoczenia w chwili, gdy może coś skorzystać, mężczyzny mrocznego, nieprzewidywalnego i agresywnego... Z kolei Gavin, och Gavin! Mogłabym poświęcić całą swoją recenzję na wygłaszanie ochów i achów pod kierunkiem samego Gavina uwierzcie mi na słowo - każda z nas chciałaby spotkać takiego mężczyznę w swoim życiu :) Przystojny, inteligentny, zabawny, czuły, szarmancki, romantyczny, taki - który samymi słowami potrafi sprawić, że serce bije szybciej...
"Gavin Blake miał wiele warstw, które trzeba było zedrzeć. Niektóre były oczywiste, jednak inne przypominały jej raczej żelazny pancerz, którym się odgradzał."
"Collide" to powieść, która wsysa i pochłania. Zaczęłam czytać ją przed snem i nie mogłam przestać - musiałam, po prostu musiałam wiedzieć co będzie dalej. Skończyło się na tym, że zarwałam dla niej noc i odłożyłam z burzą głośnych myśli. "Collide" to zdecydowanie jedna z tych książek, które bez uprzedzenia chwytają za duszę. Jestem pod wrażeniem i bez wątpienia zakochałam się w tej historii! A zakończenie, cóż zakończenie rozbija na milion małych kawałków... Tak głębokiej i pełnej namiętności, pełnej skrywanych pragnień, uczuć i emocji powieści nie czytałam już dawno. Bohaterowie są niesamowicie realni przez co sprawiają, że wierzymy, że taka miłość mogła zdarzyć się każdemu. Przecież w życiu nie ma łatwych wyborów i nic nie jest stricte czarne albo stricte białe. Teraz czekam na drugi tom, na kolejną nieprzespaną noc…
___________________________________________
http://recenzjeami.blogspot.com/2015/06/collide-gail-mchugh.html
O. Mój. Boże. Ta książka to emocjonalny roller coaster! Kochałam ją i nienawidziłam jednocześnie. Śmiałam się i wzruszałam, smuciłam i złościłam - doprowadziła mnie na wyżyny czytelniczego odurzenia...
Gail McHugh napisała romans erotyczny, który zdecydowanie wyróżnia się na tle innych podobnych powieści. Nie jest to naiwna historyjka pełna podniecających momentów - ale...
2015-03-08
"Moje historie prawdziwe" to ponad pięćset stron opowieści - ułożonych tematycznie według zasady: ONA, ON, ONI - które zawierają w sobie wszystkie teksty pisarza wydane wcześniej w dziewięciu osobnych zbiorach (m.in. Ślady, Moja bliskość największa, Sceny z życia za ścianą). W "Moich historiach prawdziwych" autor po raz kolejny udowadnia, że jest naprawdę świetnym słuchaczem ludzkich historii, z których z wrodzonym sobie urokiem, potrafi wycisnąć kwintesencję esencji - bo Wiśniewski, jako jeden z niewielu pisarzy, potrafi w minimalistycznej formie utworu oddać maksymalną ilość emocji i uczuć. Jego teksty są inteligentne, błyskotliwe i pełne intymności, poza tym Wiśniewski ma też jedną cudowną manierę - poprzez urwanie powieści w "momencie kulminacyjnym" pozwala na własną interpretację i własne zakończenie, bo nie ma jednej jedynej i ostatecznej prawdy. Jest ona tak samo względna, jak wszystko inne w otaczającym nas świecie. [Epilog, s. 548]
"Albo wtedy, w szesnastą miesięczną rocznicę. Spacer i piknik w czasie oberwania chmury w parku, w pobliżu szpitala. Spijał krople deszczu z jej podbrzusza. A teraz? Teraz odbywają spacery tylko w niedziele. Dokładnie o piętnastej trzydzieści wychodzą z psem i łażą wokół osiedla, ale tylko wtedy, gdy w telewizji nie zapowiedzą zachmurzenia. [s. 388]
Opowiadania Wiśniewskiego nie zaskakują - są dokładnie tym, czego od niego oczekujemy - wzruszającym opisem uczuć, relacji między kobietą a mężczyzną, usytuowanych bardzo często w zaskakujących okolicznościach. "Moje historie prawdziwe" zachwycają i urzekają, a powielanie schematów w przypadku Wiśniewskiego, to jak przypomnienie tego, co już znamy, ale jednocześnie uwielbiamy. Z całą pewnością nie należy jednak podchodzić do tego zbioru jak do każdej innej książki, przez którą chcemy przejść szybko i odłożyć na półkę. Opowiadaniami Wiśniewskiego powinno się delektować, powinno się po nie sięgać w odpowiednim czasie - w chwili poszukiwania inspiracji, w najtrudniejszym momencie, w chwilach samotności. Powinno się zatrzymać nad każdym z osobna, tak, żeby żadne słowo nie umknęło naszej wyobraźni.
"Najpierw tęskniłam za nim. Tak do bólu, uśmierzonego litrową butelką taniego wina i snem. Potem, gdy mnie zostawił, tęskniłam do dnia, kiedy za nim nie tęskniłam. Gdy nie mogłam sobie przypomnieć takiego dnia, to piłam z rozpaczy i bezsilności jeszcze więcej i jeszcze tańsze wino. [s. 188]
"Moje historie prawdziwe" to prawdziwa uczta skierowana do wiernych i oddanych czytelników Janusza L. Wiśniewskiego - i to właśnie tym miłośnikom szczególnie ją polecam. Idealna okaże się również na prezent. Przejmujące historie Wiśniewskiego skłaniające do refleksji i przemyśleń - teraz zebrane w jedną całość. Czego chcieć więcej? ;)
"Za granicą fikcji literackiej znajduje się świat, który nie ma żadnych granic: świat prawdy. Opowiedziany prawdziwymi historiami prawdziwych ludzi staje się czasem tak nierealny lub tak nieprawdopodobny, że zbliża się do granicy fikcji. Nie potrzeba wymyślać i układać w całość skomplikowanych fabuł. Wystarczy słuchać, obserwować, zachwycać się, wzruszać, zastanawiać lub z przerażeniem po prostu uwierzyć. Wszystkie historie opisane w tej książce są prawdziwe. [Epilog, s. 547]
RECENZJE AMI.
http://recenzjeami.blogspot.com/2015/03/moje-historie-prawdziwe-janusz-l.html
"Moje historie prawdziwe" to ponad pięćset stron opowieści - ułożonych tematycznie według zasady: ONA, ON, ONI - które zawierają w sobie wszystkie teksty pisarza wydane wcześniej w dziewięciu osobnych zbiorach (m.in. Ślady, Moja bliskość największa, Sceny z życia za ścianą). W "Moich historiach prawdziwych" autor po raz kolejny udowadnia, że jest naprawdę świetnym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-08-21
" - Dasz mi ten rysunek? (...)
- Jak dasz mi słońce, gwiazdy, oceany i wszystkie drzewa, może się zastanowię - mówię, wiedząc, że się nie zgodzi. Wie, jak strasznie chciałbym mieć słońce i drzewa. Dzielimy świat między siebie, od kiedy skończyliśmy pięć lat. Idę na całość: po raz pierwszy władza nad światem jest w moim zasięgu.
- Noah, żartujesz chyba. (...) Okej - ciągnie. - Drzewa, gwiazdy, oceany. Dobra.
- I słońce, Jude.
- No dobra - mówi, co mnie kompletnie zdumiewa. - Dam ci słońce."
Noah nie jest zwyczajnym nastolatkiem. Jest nieśmiały i delikatny, marzy o tym by zostać artystą, bo kocha sztukę. Swój świat traktuje jak płótno, które stopniowo wypełnia barwami życia. Jude jest zupełnie inna. To pełna energii buntowniczka, która lubi ryzykować i zawsze ma wokół siebie mnóstwo znajomych. Odważna i towarzyska, ale jednocześnie bardzo przesądna. Noah i Jude są bliźniakami. Mimo dzielących ich różnic, kiedyś byli nierozłączni. Kiedyś… Czy Noah i Jude będą w stanie pogodzić się z tragedią, która na zawsze rozbiła całą ich rodzinę? Czy znajdą w sobie odwagę, aby wybaczyć dawne krzywdy i przyznać się do błędu?
"Oddam ci słońce" to przepiękna, poetycka, i zarazem mądra opowieść o relacjach pomiędzy rodzeństwem i rodzicami.
Jandy Nelson nie pisze tej historii - ona maluje ją słowami. Jej styl jest wprost odurzający: połączenie błyskotliwości, piękna, lekkości i prostoty języka są niepowtarzalne. Zachwycają i sprawiają, że aż chce się czytać! Jednak prawdziwe piękno tej historii można docenić dopiero po przeczytaniu całości - wtedy, gdy z pozoru nieistotne elementy łączą się w spójną całość - właśnie wtedy dostrzec można tę magiczną niepowtarzalność. Naprawdę wszystko jest tu dopracowane, dopięte na ostatni guzik, ubrane w znakomitą głębię i poraża jako całość. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak Jandy Nelson połączyła ze sobą poszczególne fragmenty nie wprowadzając chaosu. Duży plus dla autorki nie tylko za kreację postaci tak wyrazistych i pełnych sprzeczności, ale również za tak otwarte i mądre poruszenie wątku homoseksualizmu. "Oddam ci słońce" to książka skomplikowana, oryginalna i przede wszystkim - bardzo odważna. Poruszająca kwestię rodziny, własnej tożsamości i poczucia winy. Niezwykle dojrzała i pełna emocji.
Założeniem "Oddam ci słońce" jest to, że zarówno Noah jak i Jude mają swoją własną wersję wydarzeń. Jako czytelnicy mamy więc możliwość obserwowania przebiegu akcji z dwóch perspektyw ponieważ rozdziały pisane są na zmianę. Przygodę zaczynamy od Noaha, którego wersja jest jakby retrospekcją, jednak nie w formie wspomnień, ale tak jakby jego przeszłość była teraźniejszością. Następnie w kolejnym rozdziale razem z Jude trafiamy do teraźniejszości. I tak na przemian podróżujemy w czasie razem z bohaterami :) Dzięki tej chromatycznej konstrukcji opartej na kontrastowych odcieniach emocji - powieść emanuje wyjątkową artystyczną intensywnością, która obezwładnia i niemal odbiera oddech.
Jandy Nelson doskonale rozumie, jak ściśle splecione ze sobą są radość i smutek. Jandy wie, dlaczego czasami szczęście można osiągnąć paradoksalnie tylko poprzez utratę zrozumienia. Ona doskonale opisała to, jak smutek może ogarnąć, zmienić i rozbić rodzinę oraz w jaki sposób sztuka może uratować i przeobrazić nasze relacje. Coś cudownego! Autorka maluje słowami tak sugestywnie, że chwilami wydaje się, iż faktycznie doznajemy cierpień wraz z bohaterami... Nie mam jednak pojęcia jak mogłabym wyjaśnić te zmieszane uczucia szczęścia, słodko-gorzkiej radości i smutku, które wzbudziła we mnie lektura tej książki.
"Oddam ci słońce" to niesamowicie mocna opowieść o tym, jak błędy i wybory zmieniają i kształtują każdego z nas. Wartościowa historia o tym, jak pozornie niewielkie kłamstwo, może wpłynąć na życie naszych bliskich.
Oto jedna z najlepszych powieści, jakie w życiu czytałam. Jest niczym wielobarwny dynamiczny obraz - kontrowersyjna, emanująca seksualnością, przez którą przenika cierpienie, gniew i rezygnacja. Bardzo emocjonalna i świetnie skonstruowana powieść o dojrzewaniu, skomplikowanych relacjach i radzeniu sobie ze stratą. Ta książka zaczaruje Cię swoimi słowami i bohaterami. Pozwól więc sobie na osobistą interpretację. Przeczytaj tę książkę i rozkoszuj się jej pięknem. A potem daj ją komuś bliskiemu, ponieważ ta historia aż się prosi o przekazanie jej dalej, a poza tym ma tak fantastyczne zakończenie, że aż przytłacza potężną dawką emocji. Nigdy nie zapomnę tej książki. Już na zawsze zajmie wyjątkowe miejsce w moim sercu. Za tę książkę oddałabym słońce!
______________________________
RecenzjeAmi.blogspot.com
" - Dasz mi ten rysunek? (...)
- Jak dasz mi słońce, gwiazdy, oceany i wszystkie drzewa, może się zastanowię - mówię, wiedząc, że się nie zgodzi. Wie, jak strasznie chciałbym mieć słońce i drzewa. Dzielimy świat między siebie, od kiedy skończyliśmy pięć lat. Idę na całość: po raz pierwszy władza nad światem jest w moim zasięgu.
- Noah, żartujesz chyba. (...) Okej -...
2015-07-17
"Nawet nie wiesz, jakie to straszne, kiedy wszyscy wokół udają, że nic się nie stało. Myślą, że minął rok, to już da się zapomnieć. Pozamiatać i żyć dalej. A ja nie mogę tak żyć. Nie mogę (...)"
Główni bohaterowie książki to małżeństwo 30+. Ewelina i jej mąż są ludźmi sukcesu - ona jest chirurgiem cenionym w zespole, on współwłaścicielem firmy marketingowej. Mają dobre wykształcenie, ciekawą dobrze płatną pracę i własne mieszkanie, które wygląda niczym z katalogu. Wspólnie zwiedzili już trochę świata, ustatkowali się, a w ich marzeniach i planach pojawiło się dziecko. Niestety niepłodność wystawia udane małżeństwo Eweliny i Adama na ciężką próbę - z tą różnicą, że to Ewelina pragnie tego dziecka bardziej. Skupiona na sobie i własnych pragnieniach angażuje męża w wieloletni maraton badań, zabiegów i wizyt w przeróżnych gabinetach lekarskich. Gdy szczęście się do nich uśmiecha i wszystko wskazuje, że wkraczają na najlepszą drogę, by spełnić się jako rodzina - życie niespodziewanie rzuca im kłody pod nogi. Z niewiadomej przyczyny płód obumiera w dwudziestym drugim tygodniu ciąży, a Ewelina musi urodzić martwe dziecko. Jej świat się wali. Skupiona na własnych przejściach, egoistycznie manipuluje bliskimi nie dostrzegając ich problemów. Zraża do siebie kochającego i oddanego męża, matkę, która za wszelką cenę chce chronić córkę przed problemami i siostrę - tę, która poświęciła dla Eweliny najwięcej. Ewelina przez całe życie była święcie przekonana, że wszystko jej się po prostu należy. Tymczasem boleśnie przekonuje się, iż świat może funkcjonować bez niej. I to całkiem nieźle. Kiedy ujawnienie skrywanej rodzinnej przeszłości i konsekwencje własnych zaskakujących decyzji zachwieją wiarą Eweliny w siebie i zburzą wygodne życie, zrozumie, jak bardzo musi się zmienić. Ale czy nie będzie już za późno?
Ile czasu i jak można opłakiwać utracone dziecko?
Czy to podlega jakiejkolwiek ocenie?
"Wbrew sobie" porwało mnie od samego początku - okazało się lekturą, która pochłonęła mnie bez reszty. Najnowsza powieść Katarzyny Kołczewskiej i jednocześnie najnowsza wydana w klubie "Kobiety to czytają" to lektura, która zawiera całą masę emocji. O czym jest ta książka? O zmaganiu się z samym sobą. O trudnych wyborach. O wewnętrznej walce. O miłości. O wybaczeniu i zrozumieniu. O życiu. Pełna niespodzianek i zawirowań z pewnością nikogo nie znudzi. Katarzyna Kołczewska jest dobrym obserwatorem i podczas tworzenia wykazała ogromną wrażliwość na to, co dostrzega w swoim otoczeniu. Dzięki staranności i dbałości o szczegóły zbudowała niezwykle dokładne i wiarygodne portrety swoich bohaterów - tym samym tworząc "Wbrew sobie" bardzo szczerą, autentyczną i życiową historią, której ponad siedemset stron czyta się w mgnieniu oka.
Główna bohaterka, Ewelina, nie może pogodzić się z faktem, że podobnie jak innych ludzi ją również mogą dotknąć niepowodzenia czy trudności. Jednak dopóki nie odrobi swojej lekcji wybaczenia sobie i innym - nie osiągnie pełni szczęścia. Im więcej zawziętości głównej bohaterki, tym więcej trudności pojawia się na jej drodze. Na przykładzie Eweliny - oraz innych bohaterów - autorka pokazuje jak z pozoru błahe decyzje pociągają za sobą ogromne konsekwencje. Skłania do refleksji nad szczerością i dialogiem pomiędzy bliskimi, nad tym że nie zawsze wszystko jest tym, na co wygląda a przede wszystkim, że błędem jest zamykać się w swoim świecie i dostrzegać tylko swoje problemy. Powieść pokazuje siłę kobiet w ich słabości - ich dylematy, sytuacje bez wyjścia i trudne wybory skłaniające do poniesienia konsekwencji podjętych decyzji. Pani Katarzyna zwraca uwagę, że przez wywyższanie, skonfliktowanie czy różnego rodzaju żądania nie zyskujemy miłości, wsparcia i satysfakcji. Niezwykle ważna jest współpraca z innymi - to właśnie otwartość na ludzi potrafi pomóc zejść z życiowego zakrętu i uporać się z problemami.
Realistyczna, pełnowymiarowa i niebanalna fabuła jest sporym atutem tej książki. Przy tym autorka absolutnie nie ucieka od trudnych kwestii - sprawną ręką, niepostrzeżenie porusza trudne tematy, takie jak: depresja, demony przeszłości, tajemnice rodzinne, gra pozorów, uzależnienie od alkoholu, poczucie niespełnienia, frustracje, znieczulica i egoizm czy wygodnictwo. "Wbrew pozorom" to powieść o miłości, dojrzewaniu i odpowiedzialności. Chwyta za serce i skłania do zastanowienia się co tak naprawdę jest ważne w życiu. Całkowicie wykorzystany potencjał oraz wielowątkowa i wciągająca narracja czynią tę książkę wyjątkową.
Nie czytaj "Wbrew sobie", jeżeli oczekujesz historii o niezbyt rozgarniętej trzydziestolatce. Nie czytaj, jeżeli nie chcesz czytać o życiu, takim jakie jest i o ludziach, takich jakimi są - bez upiększeń, bez udziwnień, bez koloryzowania. "Wbrew sobie" to szczera, wartościowa i zajmująca historia o życiu - takim jakie jest naprawdę. Wzrusza i otwiera oczy. Zdecydowanie zasługuje na uwagę.
___________________________
RecenzjeAmi.blogspot.com
"Nawet nie wiesz, jakie to straszne, kiedy wszyscy wokół udają, że nic się nie stało. Myślą, że minął rok, to już da się zapomnieć. Pozamiatać i żyć dalej. A ja nie mogę tak żyć. Nie mogę (...)"
Główni bohaterowie książki to małżeństwo 30+. Ewelina i jej mąż są ludźmi sukcesu - ona jest chirurgiem cenionym w zespole, on współwłaścicielem firmy marketingowej. Mają dobre...
2015-02-10
"Wszystko. Wszystko jest zmyślone. Wyczarowane z niczego. Rozpaczliwie szukam stałego gruntu, czegoś prawdziwego, czegoś, co nie zniknie, kiedy zasnę." [s. 256]
Całą historię poznajemy z punktu widzenia Christine - jej dezorientacja, zagubienie i niemoc, a przede wszystkim uczucia i emocje nią targające, są tak sugestywne, że stają się niemal namacalne - to wszystko sprawia, że powieść jest bardzo wiarygodna i idealnie oddaje beznadziejność sytuacji w której znalazła się główna bohaterka. Początkowo akcja płynie tutaj powoli, a większość treści opiera się na przemyśleniach i wewnętrznym monologu Chris, ale później tempo gwałtownie przyspiesza i zaiste - nie sposób odłożyć książkę na półkę ;)
Ponoć S. J. Watson napisał "Zanim zasnę" w ramach kursu powieściopisarskiego. To doprawdy niesamowita wiadomość biorąc pod uwagę perfekcyjną konstrukcję całości - autor, w swoim debiucie literackim (podkreślam: debiucie!) zamieścił nie tylko interesującą, ale przede wszystkim trzymającą w ciągłym napięciu historię, której nie powstydziłby się niejeden biegły pisarz. Watson z wprawą doświadczonego mistrza pióra, prowadzi swojego czytelnika od niewinnego i błahego z pozoru wstępu, przez rozwiniecie będące finezyjnie utkaną intrygą, aż do zakończenia, które wprawia w osłupienie i absolutnie nikogo nie pozostawi obojętnym. Jestem pod wrażeniem!
"Zanim zasnę" to rewelacyjny thriller psychologiczny i jednocześnie imponujący debiut. Nie znalazłam w nim żadnych mankamentów. Zaskakująca i intrygująca fabuła wciąga aż do ostatniej strony nie pozwalając odłożyć książki ani na minutę! Zaś amnezja, na którą cierpi główna bohaterka łącznie z całą sytuacją, w której się znalazła - dodatkowo skłania do refleksji nad tym, jak kruche jest życie i jak wyglądałaby nasza codzienność, w uzależnieniu od innych osób. Tę książkę nie sposób wyrzucić z pamięci - jej treść wciąż jest we mnie żywa... Gorąco zachęcam do lektury i trzymam kciuki, by S.J. Watson nie był "autorem jednego przeboju"!
RECENZJE AMI.
http://recenzjeami.blogspot.com/2015/02/zanim-zasne-sj-watson.html
"Wszystko. Wszystko jest zmyślone. Wyczarowane z niczego. Rozpaczliwie szukam stałego gruntu, czegoś prawdziwego, czegoś, co nie zniknie, kiedy zasnę." [s. 256]
Całą historię poznajemy z punktu widzenia Christine - jej dezorientacja, zagubienie i niemoc, a przede wszystkim uczucia i emocje nią targające, są tak sugestywne, że stają się niemal namacalne - to wszystko...
2015-06-05
" - Przepraszam, czy to ty jesteś znajomą Tomka Bartosika? - zapytał.
Skinęłam głową.
- Karolina Jabłońska - przedstawiłam się. Uścisnął mi rękę i powiedział, że nazywa się Rafał Witkowski. To z nim jest umówiona Anka? Krew mnie zalała. Zdradliwa jędza! Umówiła się z nim za moimi plecami, jeszcze Tomka wciągnęła w sieć intryg, tarantula jedna! Postanowiłam, że nie będę tego chłopaka lubić. W końcu moje negatywne emocje muszą mieć jakieś ujście, no nie?
- Długo na mnie czekasz? - zapytał grzecznie.
- Czekam na ciebie całe życie - odpowiedziałam spontanicznie.
Roześmiał się, a ja trochę za późno przypomniałam sobie, że mam go nie lubić." [s. 19]
Macie czasami tak, że przekręcając ostatnią stronę, chcielibyście przeczytać tę samą książkę jeszcze raz? Że żałujecie, że się skończyła, a zarazem uważacie, że jej zakończenie nie mogło być lepsze? Tak właśnie się czuję po zamknięciu okładki "Innej bajki". Moje emocje są tak żywe, że aż brakuje słów...
"Inna bajka" to naprawdę piękna i wzruszająca opowieść o nadziei, prawdziwej miłości i uczeniu się siebie. Główną narratorką jest tutaj Karolina, to z jej punktu widzenia widzimy wszystkie wydarzenia. To jej rozterki przeżywamy i razem z nią przechodzimy przez ten cały bolesno-radosny proces przez który przejść musi. Karolina marzyła o karierze naukowej, doktoracie na uczelni i imponującym życiu. Miała wielkie plany na przyszłość, w których absolutnie nie brała pod uwagę zakładania rodziny, przynajmniej nie przez najbliższe dziesięć lat. Los bywa jednak przekorny, a życie szybko weryfikuje plany. Czy Karolina poradzi sobie z zaakceptowaniem tej "niespodzianki" od losu? Czy rosnące w jej brzuchu dziecko zmieni jej sposób myślenia i dotychczasowy system wartości? I przede wszystkim - czy dzięki zaistniałej sytuacji zrozumie kto tak naprawdę jest jej najbliższy? Życie nie zawsze jest usłane różami, bywa też pełne zakrętów, lecz najważniejszym jest nauka wyciągania wniosków.
Polubiłam Karolinę. To świetnie skonstruowana postać z wadami i zaletami, ale też z bijącym z wnętrza ciepłem. Nie raz cieszyłam się sama do siebie czytając jej dygresje (albo dziwaczne monologi). Chłonęłam jej świat i razem z nią przeżywałam chaos, który powstawał. Lecz poza Karoliną mamy tutaj cały kalejdoskop barwnych postaci - zaczynając od charyzmatycznej grupy przyjaciół ze studiów, przez zatroskanych rodziców z trudem wiążących koniec z końcem, aż po szaloną babcię potrafiącą wymodlić wszystko.
Powieść Kasi Bulicz-Kasprzak ma nietuzinkowy klimat. Klimat, który zauroczył mnie już od pierwszej strony, przez co na pewno będę chciała poznać inne książki autorki. Cała historia Karoliny mimo, że niezwykle poważna, utrzymana została w humorystycznym tonie, dzięki czemu wielokrotnie na mojej twarzy pojawiał się uśmiech, a nawet gromki śmiech. Niezwykle urokliwie na tle całej powieści wypadają lekkie dialogi postaci wkomponowane w fabułę, szczególnie duetu tata-babcia. To właśnie kreacje bohaterów wpłynęły na mój pozytywny odbiór tej powieści. Plejada barwnych osobowości występująca w niniejszej historii, powoduje pojawienie się wielu zaskakujących wątków pobocznych, które zasługują na zainteresowanie, ale które również - potrafią otulić serce. Autorka w "Innej bajce" skłania także do refleksji nad życiowymi wyborami, poszukiwaniem celu, samotnością oraz błędami przeszłości.
Kasia Bulicz-Kasprzak posługuje się prostym, zwyczajnym językiem, czasem na wskroś współczesnym z dużym dystansem i ironią, dzięki czemu historię Karoliny czyta się szybko, jednym tchem, niemal wstrzymując oddech. "Inna bajka" to przede wszystkim ciepła i mądra książka, która swoją wymową i tą poruszającą historią, stawia istotne pytania dotyczące problemów, którymi może powitać nas nowy dzień. Dzień z wydawałoby się "zaplanowanego" dokładnie życia... Wzruszająca, piękna opowieść o zakrętach losu, poszukiwaniu szczęścia i miłości z błyskotliwym poczuciem humoru w tle. Warto po nią sięgnąć gdy ma się ochotę na coś lżejszego i podnoszącego na duchu. Zdecydowanie sprawdzi się w czasie letnich upałów. Polecam!
________________________
http://recenzjeami.blogspot.com/2015/06/inna-bajka-kasia-bulicz-kasprzak.html
" - Przepraszam, czy to ty jesteś znajomą Tomka Bartosika? - zapytał.
Skinęłam głową.
- Karolina Jabłońska - przedstawiłam się. Uścisnął mi rękę i powiedział, że nazywa się Rafał Witkowski. To z nim jest umówiona Anka? Krew mnie zalała. Zdradliwa jędza! Umówiła się z nim za moimi plecami, jeszcze Tomka wciągnęła w sieć intryg, tarantula jedna! Postanowiłam, że nie będę...
2015-11-09
Rachel każdego ranka dojeżdża do pracy tym samym pociągiem. Wie, że pociąg zawsze zatrzymuje się przed tym samym semaforem, dokładnie naprzeciwko szeregu domów. Zaczyna się jej nawet wydawać, że zna ludzi, którzy mieszkają w jednym z nich i z żalem uważa, że prowadzą doskonałe życie. Lecz nagle widzi coś...
Zaczynając książkę niewiele wiedziałam na jej temat, zwłaszcza jeżeli chodzi o zarys fabuły. W przypadku thrillerów - chcę sama odkryć zagadkę, dlatego bronię się rękami i nogami przed jakimikolwiek szczegółami dotyczącymi treści. Szczerze mówiąc tutaj zadziałało to na ogromną korzyść - i polecam każdemu, kto planuje lekturę, by odpuścił sobie wnikanie w coś więcej. Oczywiście wielki szum medialny i informacja o sprzedanych prawach do filmu, którego premierę przewidziano na 2017 rok także szalenie mnie intrygowały.
Co mogę powiedzieć, a raczej napisać po skończonej lekturze? "Dziewczyna z pociągu" to chyba najlepszy thriller psychologiczny jaki czytałam w tym roku. Zawiera w sobie wszystko to czego oczekuję plus coś więcej - dopracowanie treści w najdrobniejszych szczegółach i uczucie, że nic nie jest takie, na jakie wygląda.
Autorka z prawdziwym zaangażowaniem stawia na stonowane, powolne budowanie napięcia, mroczny klimat i iście upiorną niepewność związaną z faktem, że nikogo nigdy nie można poznać do samego końca... Strzałem w dziesiątkę okazała się także kilkustronna narracja - opisywana z punktu widzenia trzech zupełnie różnych kobiet, przez co pojawia się ogólna dezorientacja i wręcz obezwładniająca chęć rozwikłania tajemnicy związanej z zaistniałym morderstwem. Wyobraźcie sobie tylko: losy trzech wydawałoby się zupełnie obcych sobie kobiet połączy zagadkowa tragedia i splot dziwnych okoliczności, który zapoczątkuje pasjonującą i nieprzewidywalną intrygę kryminalną, jakiej nie jesteście nawet w stanie sobie wyobrazić. Choć zwroty akcji - owszem - nie są najważniejsze, to jednak pod koniec książki okazuje się, że tak naprawdę wszystko to, w co uwierzyliśmy na początku - finalnie objawia się w zupełnie innym świetle.
Niesamowite jest także uczucie, że autorka plącze fakty i podrzuca mylące tropy wzmagając chęć doczytania do końca, by rozszyfrować tożsamość sprawcy i upewnić się w swoich domysłach. I o ile początkowe strony czytałam dość wolno (ponieważ trudno było odnaleźć mi się w fabule łącząc porozrzucane fakty) - tak z każdą kolejną stroną coraz bardziej przyspieszałam, by przez ostatnie 50 stron przeżyć prawdziwy rollercoaster emocji. Ta książka była ze mną dosłownie wszędzie. A to już samo w sobie stanowi niewątpliwy dowód na to, że jestem nią zachwycona. Polecam! Ta powieść po prostu musi zostać zekranizowana. Nie ma innej możliwości.
___________________
http://recenzjeami.blogspot.com/2015/11/dziewczyna-z-pociagu-paula-hawkins.html
Rachel każdego ranka dojeżdża do pracy tym samym pociągiem. Wie, że pociąg zawsze zatrzymuje się przed tym samym semaforem, dokładnie naprzeciwko szeregu domów. Zaczyna się jej nawet wydawać, że zna ludzi, którzy mieszkają w jednym z nich i z żalem uważa, że prowadzą doskonałe życie. Lecz nagle widzi coś...
Zaczynając książkę niewiele wiedziałam na jej temat, zwłaszcza...
2015-07-22
"Jeszcze nigdy nie czułem się tak zadowolony z tego, gdzie jestem i co robię, w pociągu, w tunelu, jadę do domu, do ciebie. Nie spieszę się, idę po schodach i wychodzę na ulicę. Chcę, żeby życie mijało powoli, chcę czekać na ciebie całym sercem, witać cię całym sercem, pieprzyć cię całym sercem i tęsknić za tobą całym sercem. Wybucham śmiechem, bo tekst brzmi jak z kartki z życzeniami dla napalonych. Ale zasłużyłem na to, na ciebie, na radość.
Narrator opowieści, Joe Goldberg jest niezwykle bystrym, inteligentnym młodym mężczyzną. Pracuje w księgarni w Nowym Jorku w modnej dzielnicy East Village i przypomina chodzące kompendium literatury - z ironiczną pasją ocenia klientów na podstawie tego co czytają ;) Jednak gdy pewnego dnia w księgarni pojawia się Guinevere Beck, a raczej Beck - bo tak woli siebie nazywać - Joe zupełnie traci dla niej głowę. Studentka odbywająca kurs pisania, kobieta obdarzona nieustępliwością i ciętym językiem, a przy tym olśniewająco piękna i seksowna - jest wszystkim, czego Joe pragnie. Po sprawdzeniu w Google jej nazwiska zaczerpniętego z karty kredytowej i kompulsywnym przeczesaniu profili w social mediach - urasta w nim poczucie, że są stworzeni dla siebie. Z dnia na dzień jego obsesja sukcesywnie nabiera na natężeniu. Kradnie jej nawet telefon, gdzie po odgadnięciu haseł (Beck używa naprzemiennie tylko trzech, które bezmyślnie zanotowała sobie w telefonie...) uzyskuje dostęp do profili społecznościowych, wiadomości e-mail i tekstowych. Śledzi jej korespondencję z chłopakiem, przyjaciółkami czy psychoterapeutą, a nawet rozwija w sobie specyficzną nienawiść do kilku osób z jej otoczenia. Następnie sam wkrada się w jej życie wciąż korzystając z maili i aktualizacji w social mediach aby dowiedzieć się więcej na temat jej upodobań i stać się mężczyzną jej życia... Oczywiście w umyśle Joego, to on zapewnia Beck bezpieczeństwo i chroni ją przed złem, utrzymując z daleka od wszystkiego, co potencjalnie postrzega jako zagrożenie. Dziewczyna wkrótce ulega czarowi mężczyzny. Przejście od stalkera do chłopaka przeobraża Joego w mężczyznę z marzeń Beck - jednocześnie uruchamiając w nim drapieżne i zaborcze instynkty. Mężczyzna wciąż potajemnie usuwa przeszkody, które stoją na ich drodze i nie cofnie się przed niczym, nawet jeśli ma to być morderstwo...
Historia opowiedziana z perspektywy Joego, pozornie normalnego pracownika księgarni na Manhattanie, jest skonstruowana niczym długi monolog do tytułowej "ty", czyli młodej kobiety, która staje się obiektem jego obsesyjnego uczucia. Poznają się na tyle swobodnie w księgarni, że znajomość początkowo wydaje się naprawdę niewinna, a nawet słodka (te ich żarciki!). Do czasu.
Caroline Kepnes sprawiła, że jej główny bohater to misternie nakreślony beznadziejnie romantyczny prześladowca, którego jedynym celem jest uszczęśliwić wybrankę. Mimo oczywistych wad - postać Joego jest zniewalająca i nosi tę powieść. Naturalnie, nie ma nic romantycznego w trosce Joego nad Beck, ale Kepnes umieszcza czytelnika tak głęboko w głowie swojego prześladowcy, że urojenia zakrzywiają rzeczywistość. A co do Beck, czy naprawdę jest tak nieszkodliwa jak się wydaje?
Fascynujący twist wydarzeń sprawia, że osoba prześladowana staje się znacznie bardziej niebezpieczna niż jej prześladowca. W miarę jak Joe dowiaduje się więcej na temat Beck i jej dziwactw - dzwonki alarmowe zaczynają dzwonić, bo Beck wcale nie jest aniołem. To kapryśna i egocentryczna manipulatorka, która zachęca a jednocześnie odpycha wtedy, gdy coś jest nie jest dla niej korzystne. Co ciekawe jej ciemną stronę może poznać tylko czytelnik ponieważ Joe jest kompletnie ślepy na jej wady. Debiut Caroline Kepnes to przerażające studium tego jak wszyscy jesteśmy narażeni na prześladowanie i manipulację. Przez postać Joego autorka bada logikę stalkingu, a poprzez Joego jako cel - manipulację Beck.
"Ty" to powieść o mrocznej obsesji porównywana do "Zaginionej dziewczyny", "American Psycho", czy "Misery" Stephena Kinga. A jeżeli dodamy do tego wiedzę jaką dysponuje Joe na temat książek i autorów oraz wymieszamy to wszystko z częstotliwością z jaką myśli - mamy bardziej unowocześnioną wersję Hannibala Lectera - charyzmatycznego, inteligentnego, wrażliwego i zaskakującego mężczyzny, który nawet jeśli wiemy, że jest psychopatą, to jednak potrafi nas uwieść ;)
"Ty" jest tak pokręcone i wieloznaczne jak można by tego oczekiwać po opowieści o stalkerze. To błyskotliwa, fascynująca i przerażająca powieść wieku social media, którą dzięki sarkastycznemu humorowi możemy traktować nawet jak czarną komedię. Niezwykle obrazotwórcza w seksualności, języku i przemocy zdecydowanie nie jest lekturą dla każdego. To kąsek dla wytrawnego odbiorcy. Dla odbiorcy, który ceni sobie mroczne thrillery wywołujące dreszcze. W "Ty" miłość nabiera zupełnie innego znaczenia... Gorąco polecam i z niekłamaną niecierpliwością czekam na drugi tom!
RecenzjeAmi.blogspot.com
"Jeszcze nigdy nie czułem się tak zadowolony z tego, gdzie jestem i co robię, w pociągu, w tunelu, jadę do domu, do ciebie. Nie spieszę się, idę po schodach i wychodzę na ulicę. Chcę, żeby życie mijało powoli, chcę czekać na ciebie całym sercem, witać cię całym sercem, pieprzyć cię całym sercem i tęsknić za tobą całym sercem. Wybucham śmiechem, bo tekst brzmi jak z kartki z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-12-14
"W najciemniejszym kącie" to pełen napięcia thriller psychologiczny, który zachwyca misternie skonstruowaną intrygą i iście mistrzowskim budowaniem grozy. To zmuszająca do myślenia opowieść o obsesji sprawiająca, że po plecach przechodzą ciarki... Zamienia w kłębek nerwów, przyspiesza puls, a strony same się przewracają. Tę książkę czyta się jednym tchem i nie sposób jej odłożyć!
_______________________
Cała recenzja, tutaj:
http://recenzjeami.blogspot.com/2015/12/w-najciemniejszym-kacie-elizabeth-haynes.html
"W najciemniejszym kącie" to pełen napięcia thriller psychologiczny, który zachwyca misternie skonstruowaną intrygą i iście mistrzowskim budowaniem grozy. To zmuszająca do myślenia opowieść o obsesji sprawiająca, że po plecach przechodzą ciarki... Zamienia w kłębek nerwów, przyspiesza puls, a strony same się przewracają. Tę książkę czyta się jednym tchem i nie sposób jej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-12-11
"Ten wielopłaszczyznowy dreszczowiec to mrożąca krew w żyłach, stylowa opowieść z precyzyjnie utkaną intrygą, i zarazem przenikliwa wiwisekcja toksycznego związku (...) Warto, naprawdę warto przeczytać. Gorąco polecam. Mam nadzieję, że film okaże się równie dobry."
__________________________
Pełna recenzja, tutaj:
http://recenzjeami.blogspot.com/2015/12/zaginiona-dziewczyna-gillian-flynn.html
"Ten wielopłaszczyznowy dreszczowiec to mrożąca krew w żyłach, stylowa opowieść z precyzyjnie utkaną intrygą, i zarazem przenikliwa wiwisekcja toksycznego związku (...) Warto, naprawdę warto przeczytać. Gorąco polecam. Mam nadzieję, że film okaże się równie dobry."
__________________________
Pełna recenzja, tutaj:...
2015-11-29
"Czarna bezgwiezdna noc" to pięć minipowieści, które ujawniają jedną wspólną tajemnicę - ciemną stronę każdego z nas, i które mają szansę na nowo zdefiniować pojęcie grozy. Stephen King w swoich niezwykłych historiach pokazuje, że to sytuacje dotyczące zwykłych ludzi są najbardziej przerażające i że tak naprawdę - prawdziwy horror tworzymy sami sobie.
(...)
W "Czarnej bezgwiezdnej nocy" mamy więc do czynienia z kilkoma historiami tworzącymi mroczną rzeczywistość. Mroczną, czyli na co dzień przez nas niezauważaną - czającą się w mrocznych odmętach ludzkiej duszy. Jak udowadnia Stephen King - nie trzeba wcale ani potworów, ani przesadnej makabry, by uczynić daną książkę mroczną, oczywiście nie brakuje tutaj momentów grozy i okrutnych morderstw, ale przede wszystkich autor pokazuje nam oblicze człowieka, w którym tkwi ktoś jeszcze... A może raczej "coś". Najbardziej przerażającym elementem wszystkich pięciu historii jest właśnie ciemna strona ludzkiej natury. Nie doświadczymy w "Czarnej bezgwiezdnej nocy" żadnych nadzwyczajnych zdarzeń, czy spotkań z siłami nadprzyrodzonymi, lecz spotkamy się z najbardziej czarnymi i mrocznymi elementami ludzkiego umysłu. Pisarz udowodnił, że ma talent pisarski: doskonała płynność w zdaniach i między wątkami, przejrzystość i naturalność opisów sprawiają, że każda przedstawiona historia napisana jest wysokim poziomie, a sama ilość wylanych słów - nie zna granic.
"Czarna bezgwiezdna noc" to świetny zbiór niezwykłych opowiadań połączonych tematem kary i przemiany bohaterów, którzy powoli oddawali kontrolę nad swoim życiem ciemniejszej stronie swojej natury. King bezapelacyjnie trafia w sedno i udowadnia, że jest mistrzem krótkich historii wzbudzających grozę w czytelniku.
"Czarna bezgwiezdna noc" mówi o tym jaki jest świat i jacy są ludzie. Gorzko. Dosadnie. Swoje pierwsze spotkanie z autorem uważam za niezwykle udane. Polecam, bo warto.
____________________
http://recenzjeami.blogspot.com/2015/11/czarna-bezgwiezdna-noc-stephen-king.html
"Czarna bezgwiezdna noc" to pięć minipowieści, które ujawniają jedną wspólną tajemnicę - ciemną stronę każdego z nas, i które mają szansę na nowo zdefiniować pojęcie grozy. Stephen King w swoich niezwykłych historiach pokazuje, że to sytuacje dotyczące zwykłych ludzi są najbardziej przerażające i że tak naprawdę - prawdziwy horror tworzymy sami sobie.
(...)
W "Czarnej...
2015-11-09
Claire i Lydia. Dwie kobiety z dwóch zupełnie różnych światów, wątek zaginionej dziewczyny, nie całkiem jasnej przeszłości, bestialskich gwałtów i morderstw, a do tego jeszcze ktoś - tajemniczy trzeci narrator, który uzupełnia całą tę intrygę.
Przed laty, pewnego dnia, dziewiętnastoletnia Julia zniknęła bez śladu. Tragedia na zawsze naznaczyła jej najbliższych. Paradoksalnie przeszłość powraca sama, kiedy maż Claire zostaje zabity w wyniku napadu, a ona odkrywa przerażające nagrania, na których ktoś brutalnie gwałci i morduje dziewczyny. Czy Paul miał z tym coś wspólnego, czy tylko oglądał te filmy? Czy przez osiemnaście lat żyła pod jednym dachem z psychopatą? Claire i Lydia, dotąd mocno skonfliktowane, rozpoczynają prywatne śledztwo, które okaże się bolesną wędrówką w przeszłość, dowodem, że czas nie leczy wszystkich ran. Siostry docierają blisko prawdy, a komuś bardzo zależy, by nigdy nie wyszła na jaw.
Niezwykle rzadko czytam thrillery. Dlaczego? Szczerze mówiąc jestem pod ich względem strasznie wybredna. Dzięki swojej upartości i zawzięciu trafiam jednak na pozycje, które przekonują mnie, że warto było szukać. "Moje śliczne" są tego dowodem.
Książka Karin Slaughter jest nieprzewidywalna, zaskakująca i... mroczna
Z Karin Slaughter spotykam się po raz pierwszy, ale po tym spotkaniu doskonale rozumiem dlaczego jest tak popularną pisarką thrillerów - jest nie tylko odważną pisarką, która ma świetne oko do szczegółów, ale po prostu - w jej historii pojawiają się autentyczne emocje, które trzymają w napięciu do samego końca. Byłam tak pochłonięta lekturą, że trudno było mi się od niej oderwać. Szczególnie przejmujące okazały się fragmenty wspomnień ojca bohaterek i jego własne próby zrozumienia przeszłości. To w nich czuć największą bezsilność i powoli gasnącą nadzieję. Do tego Slaughter trafia w sedno prawdy nie szczędząc czytelnikowi bardzo krwawych opisów morderczych tortur, jakim zostały poddane ofiary. Co jeszcze? Zawrotne tempo akcji, skorumpowana policja, węszące FBI, desperackie szukanie szczegółów i czegoś jeszcze... Akcja powieści toczy się bardzo szybko, a każdy szczegół jest istotny i przybliża do rozwikłania intrygi. Okazuje się jednak, że dojście do prawdy po tylu latach wcale nie jest takie proste, zwłaszcza, że są osoby, które wolałyby, by pozostała ona nadal ukryta....
"Moje śliczne" to lektura przerażająca i wciągająca. To ciągłe napięcie, mnóstwo pytań i mocne treści. Polecam zwłaszcza koneserom gatunku - gwarantuję, że się nie zawiedziecie!
____________________
http://recenzjeami.blogspot.com/2015/11/moje-sliczne-karin-slaughter.html
Claire i Lydia. Dwie kobiety z dwóch zupełnie różnych światów, wątek zaginionej dziewczyny, nie całkiem jasnej przeszłości, bestialskich gwałtów i morderstw, a do tego jeszcze ktoś - tajemniczy trzeci narrator, który uzupełnia całą tę intrygę.
Przed laty, pewnego dnia, dziewiętnastoletnia Julia zniknęła bez śladu. Tragedia na zawsze naznaczyła jej najbliższych....
2015-10-07
Wyobraźcie to sobie: Central Park, dwoje kompletnie obcych sobie ludzi, którzy po przebudzeniu orientują się, że są skuci ze sobą kajdankami... Dalej następuje tak szybka i dynamiczna akcja, że nie ma czasu na myślenie i oderwanie się od lektury. Jestem pod wrażeniem i to ogromnym. Wszystko dopracowane w najmniejszych szczegółach. Ta historia porywa czytelnika i pobudza jego wyobraźnię. Co tu znajdziemy? Dramaty, ambicje, nadzieje, szczyptę kłamstw i spontaniczności. Co jeszcze? Seryjnego mordercę! Dodatkowym atutem są także wyraziści i niejednoznaczni bohaterowie. Guillaume Musso absolutnie nie pozwala czytelnikowi na nudę. Porywa od pierwszych stron, zaskakuje nietypową intrygą, stosuje zwroty akcji, myli tropy, a na koniec po prostu powala na kolana...
Pomysł na powieść, budowa i kształt są świetne. Mamy tutaj elementy poradnika, obyczajówki, romansu, dramatu, a nawet thrillera, kryminału i fantastyki - czyste szaleństwo i mieszanka wybuchowa, która daje genialną całość. "Central Park" to porywający thriller, intrygujący i tajemniczy, który trzyma w napięciu aż do końca.
No dobra, może i powieść jest momentami przesadnie sentymentalna i naiwna, ale co w tym złego, skoro Musso, znakomicie potrafi stworzyć klimat tajemnicy i niedopowiedzenia, a uczucie napięcia i ciekawości rośnie z każdą przeczytaną stroną? Moim zdaniem, ta książka to rewelacja. Bawiłam się przy niej wybornie. Koniecznie musicie przeczytać - emocje i satysfakcja są gwarantowane. A ja już się cieszę, że jeszcze kilka pozycji pana Musso mam przed sobą, bo facet wciąga! To poplątanie i niekonwencjonalny sposób w jaki rozwiązuje problemy w książkach - no co ja mogę powiedzieć - Musso przełamuje schematy i chwała mu za to. Genialna rozrywka!
________________________________
RecenzjeAmi.blogspot.com
Wyobraźcie to sobie: Central Park, dwoje kompletnie obcych sobie ludzi, którzy po przebudzeniu orientują się, że są skuci ze sobą kajdankami... Dalej następuje tak szybka i dynamiczna akcja, że nie ma czasu na myślenie i oderwanie się od lektury. Jestem pod wrażeniem i to ogromnym. Wszystko dopracowane w najmniejszych szczegółach. Ta historia porywa czytelnika i pobudza...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-08-22
Prawie wszystkie thrillery psychologiczne mają w zanadrzu jakąś niespodziankę, która powinna zaskoczyć czytelnika. "Tak dobrze mnie znasz" należy właśnie do takich thrillerów. Dlaczego? Nie mam tutaj na myśli fabuły (choć ta jest również bardzo dobra), a raczej samą genezę powstania powieści. Otóż A.J. Rich to pseudonim artystyczny Amy Hempel i Jill Ciment. Autorki zainspirowała ponoć historia ich przyjaciółki, również pisarki - Kathy Rich (stąd pomysł na pseudonim). Rich zmarła na raka piersi pozostawiając niedokończony rękopis historii, opartej na okolicznościach jej faktycznego romansu z mężczyzną poznanym w Internecie, który jak się okazało - był kimś zupełnie innym niż utrzymywał. Trafnie zatytułowana powieść zawiera więc w swoim wnętrzu podstawową teorię patologicznego altruizmu, który budzi pytania dotyczące naszych interakcji internetowych. Zastanów się - czy naprawdę znasz ludzi, z którymi rozmawiasz w sieci?
W przypadku tej powieści użyłabym raczej cudzysłowu przy słowie thriller, bo tak naprawdę ta historia nim nie jest. Thriller to generalnie powieść mająca wywołać u czytelnika dreszcz emocji, poprzez napięcie, niepewność i tajemniczość, podczas gdy fabuła podąża w kierunku punktu kulminacyjnego. "Tak dobrze mnie znasz" nazwałabym raczej thrillerem psychologicznym, lub nawet powieścią psychologiczną, która koncentruje się wokół emocji i psychologicznych aspektów postępowania bohaterów, aniżeli samej akcji. Jednak mimo wszystko jestem zadowolona z tej książki nie tylko dlatego, że jako miłośniczka psów otrzymałam w jej treści wiele "psich wątków" (włączenie zwierząt w morderstwo jest dla mnie czymś zupełnie nowym), ale również dlatego, że bardzo dobrze została tutaj nakreślona psychologia psychopatów i socjopatów. Większość z nas reaguje odrazą, ale i ciekawością na doniesienia o bezlitosnych, pozbawionych sumienia zabójcach, którzy coraz częściej pojawiają się w filmach, programach telewizyjnych, czy prasie. Szczególnie zaś przeraża, że osobom postronnym wydają się zwykle całkiem normalni. Pomimo zewnętrznej powłoki szczerości i wiarygodności, zachowanie socjopaty (czy psychopaty) jest podstępne i kłamliwe. Są oni skłonni do manipulacji, zrujnowania czyjegoś życia i zniszczenia związku z drugim człowiekiem. Socjopata, z pozoru, nie różni się od innych. Bardzo często posiada wysoki iloraz inteligencji. Bywa zabawny, wygadany, jest duszą towarzystwa - na pozór. Tak naprawdę nie jest szczery, kłamie i manipuluje innymi dla osiągnięcia swoich celów. Czy więc powinniśmy uważać ich za ludzi chorych, czy po prostu złych? Nie każdy przecież reaguje tak samo, nie każdy ma takie same wartości, w końcu nie zawsze wszystko musi być albo czarne, albo białe. Wina nigdy nie leży po jednej stronie i nie możemy być wszystkiego pewni na sto procent. Historia opisana w "Tak dobrze mnie znasz" dostarcza wiarygodnych i nieraz zaskakujących informacji wszystkim, którzy pragną zrozumieć to destrukcyjne zaburzenie psychiczne.
Krok po kroku zgłębiamy się w zafałszowaną rzeczywistość dwojga niegdyś kochających się ludzi. Czytelnik musi jednak sam odnaleźć prawdę, wejść w rolę sędziego i wydać werdykt, po czyjej staje stronie. Styl pisania jest niesamowicie wartki za co jestem ogromnie wdzięczna. Uwielbiam dobre thrillery psychologiczne, ale uważam, że wiele z nich ma niestety tendencję do przeciągania się i grania z czytelnikiem trochę zbyt długo, zanim dojdzie się do oczekiwanego "szoku". Ta historia miała pazur, intrygujący podtekst i ciekawe tło. Jednym z minusów książki jest jednak jej zakończenie, w którym odczułam odrobinę pośpiechu. Jak dla mnie mogło być trochę bardziej szczegółowe i przemyślane. Miałabym też drobne zastrzeżenia co do płynności utworu w niektórych momentach. To znaczy odczuwałam w fabule drobne tarcia. Być może było to spowodowane faktem istnienia dwóch autorek, które połączyły swoje techniki pisania by razem dokończyć tę powieść. Ogólnie książka była wciągająca i z dobrze wykorzystanym potencjałem, orzeźwiającym założeniem plus elementami creepy, które sobie cenię.
Podsumowując: "Tak dobrze mnie znasz" opowiada historię inną niż wszystkie, która pozostaje z nami jeszcze długo po zamknięciu książki i która udowadnia, że oto na amerykańskim rynku rodzi się duet mający wszelkie predyspozycje, aby wejść do grona najlepszych pisarek. Koniecznie sprawdźcie tę książkę. Świetnie rozegrane wątki, ciekawie skonstruowani bohaterowie, szybkie tempo akcji - to wszystko sprawia, że ta lektura na długo pozostaje w pamięci. Polecam!
____________________________
RecenzjeAmi.blogspot.com
Prawie wszystkie thrillery psychologiczne mają w zanadrzu jakąś niespodziankę, która powinna zaskoczyć czytelnika. "Tak dobrze mnie znasz" należy właśnie do takich thrillerów. Dlaczego? Nie mam tutaj na myśli fabuły (choć ta jest również bardzo dobra), a raczej samą genezę powstania powieści. Otóż A.J. Rich to pseudonim artystyczny Amy Hempel i Jill Ciment. Autorki...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-09-08
"Zwykły człowiek" to dziwna książka. Specyficzna, nietypowa i zupełnie różna od kryminałów, czy thrillerów, które czytamy na co dzień. Niestety jest to również książka z potencjałem, który nie został do końca wykorzystany - jeżeli oczywiście oczekujemy od niej mrożących krew w żyłach momentów jak głosi blurb, bo jeżeli nie - będziemy się świetnie bawić!
Główny bohater jest zarazem narratorem całej tej historii. Nie poznajemy jednak jego imienia, ani nazwiska, nie wiemy ile ma lat ani kim jest z zawodu. Autor niewątpliwie chciał, by to czytelnik poruszył wyobraźnię i samodzielnie stworzył oblicze tytułowego Zwykłego Człowieka. Kogoś takiego, kogo spotyka się codziennie rano w markecie, czy mija na ulicy, bo właśnie kimś takim może być psychopatyczny morderca przetrzymujący dziewczęta w piwnicy... Greame Cameron stara się przekazać, byśmy nie byli zbyt otwarci i naiwni w stosunku do nowo poznanej osoby, bo nigdy nie wiadomo, do czego taka osoba może być zdolna. I za to autorowi cześć i chwała, ale na tym całe przesłanie się kończy, bowiem książka jest w gruncie rzeczy czytelniczą przygodą, na próżno szukać tutaj kryminalnych dreszczy, życiowych wskazówek, czy poruszających emocji. Szczerze mówiąc, czytałam ją z przymrużeniem oka i potraktowałam jako rozrywkę - a tutaj sprawdziła się doskonale!
Autor dał nam możliwość zajrzenia w umysł mordercy - mordercy, któremu z biegiem czasu zaczynamy współczuć i wręcz kibicować, bo jego postać w swojej podłości wcale nie jest tak zupełnie okrutna. Dlaczego? W trakcie czytania okazuje się, że Zwykły Człowiek ma uczucia, i że pomimo tego, iż przetrzymuje swoje ofiary w klatce w piwnicy, to potrafi okazać gest i spełnia zachcianki, dba o przestrzeganie odpowiedniej diety, czasami wchodzi też w bliższe relacje, darząc zaufaniem i opowiadając o swojej przeszłości, a nawet, tuż przed śmiercią daje aż 2 minuty na ucieczkę! Co tam, że później poluje na nie jak na dziką zwierzynę, jeśli jest autentycznie zmartwiony, kiedy znowu wygrywa a jego ofiara kończy życie... I nawet jeśli później zjada ich ciała ze smakiem przygotowując potrawki - to nie odbieramy tego negatywnie, bo wcale nie jest tak zimny, bezduszny i wyrachowany jak się pozornie wydaje - nasz główny bohater potrafi czuć, a nawet się zakochać!
"Do osobnego worka włożyłem pośladki i uda, po czym umieściłem te części ciała przy tylnych drzwiach, z dala od kałuży krwi. Tułów, pomimo drobnej sylwetki, jaką odznaczała się Sarah, był nadzwyczaj ciężki i wymagał grubszego worka; chodziło o to, by się nie przedarł i nie doszło do wycieku. Wziąłem taki ze sobą, kierując się roztropnością."
Roztropność i precyzyjność Zwykłego Człowieka w chwilach wykonywania swojego "fachu" potrafi sprawić perwersyjną przyjemność ;) Nie nastawiajcie się jednak na mrożące krew w żyłach dochodzenie, dedukcję podnoszącą ciśnienie, czy intelektualną rozgrywkę - to nie ten typ książki. Cóż, "Zwykły człowiek" to miejscami nudna historia, która jednak potrafi zainteresować sylwetką głównego bohatera, no i porządnie rozbawić, jeżeli oczywiście ktoś lubi ironiczny humor i nie weźmie tego na poważnie ;) Cameron Graeme przedstawił seryjnego zabójcę w sposób dostatecznie sympatyczny, by czytelnik nie przerywał lektury. "Zwykłego człowieka" jako psychopatę w krzywym zwierciadle polecam więc osobom, które lubią ciekawe czytelnicze doznania i poszukują obyczajowej świeżości w wątku kryminalnym.
____________________________
RecenzjeAmi.blogspot.com
"Zwykły człowiek" to dziwna książka. Specyficzna, nietypowa i zupełnie różna od kryminałów, czy thrillerów, które czytamy na co dzień. Niestety jest to również książka z potencjałem, który nie został do końca wykorzystany - jeżeli oczywiście oczekujemy od niej mrożących krew w żyłach momentów jak głosi blurb, bo jeżeli nie - będziemy się świetnie bawić!
Główny bohater jest...
2015-07-16
George jest zwykłym facetem, podobnie jak jego życie, które jest tak zwyczajne, że można nawet pomyśleć, że jest spowszedniałe. Jest w okolicach 40-stki, prowadzi księgi rachunkowe dla magazynu literackiego w Bostonie i od czasu do czasu... ma dziewczynę. Choć w tym przypadku pojęcie "mieć dziewczynę" jest niezbyt precyzyjne. George i Irene są przyjaciółmi od lat, w przeszłości przeżyli nawet epizod bycia razem, jednak nigdy nie udało im się pobrać. Dzisiaj łączy ich bardziej seks bez zobowiązań i luźna relacja polegająca na systematycznym spotykaniu się w barze i rozmowach na temat codzienności. Można powiedzieć, ich "związek" jest skomplikowany, ale tak naprawdę jest rutynowy i bardzo wygodny dla nich obojga. Nic więc nie zapowiada, że podczas kolejnego spotkania coś mogłoby pójść inaczej. Cóż... Życie bywa przewrotne ;) Gdy George idzie do baru na spotkanie z Irene - widzi ją. W jego barze. Dziewczynę, o której bezskutecznie starał się zapomnieć przez kilkanaście lat. Dziewczynę pełną zagadek, wywołującą dreszcze i pobudzającą fantazję - kobietę femme fatale, którą poznał jako Audrey i przypadkiem odkrył, że była nią Liana, która następnie popełniła samobójstwo, by dzisiaj przedstawić się jako... Jane. Jane, która doskonale wiedziała, gdzie go znaleźć i nie, nie wróciła tylko po ty by wspominać przeszłość. Jane jest w niebezpieczeństwie i potrzebuje jego pomocy... Od pierwszych chwil tajemnicza kobieta bez problemu wciąga George'a w swój pokręcony, mroczny świat.
Motywy targające głównymi bohaterami poznajemy dzięki narracji dwupłaszczyznowej - wydarzenia współczesne przeplatają się ze wspomnieniami głównego bohatera z czasów studiów, co urozmaica fabułę i dodaje dreszczyku emocji. Z rozdziału na rozdział akcja się zagęszcza, a dziwne zdarzenia tylko się mnożą, by następnie historie przedstawione w niechronologiczny sposób połączyły się w zaskakująco spójną całość.
Powieść Swansona to historia dziwnie prawdziwa - mimo niektórych scen (które wydają się niemożliwe), mimo bohaterów (którzy, jak nam się wydaje - nie mogą istnieć) i mimo fikcji (wiszącej nad fabułą jak gradowe chmury). W treści nic nie jest przekoloryzowane czy nazbyt upiększone, zresztą - fabuła jako taka większego sensu nie ma ;) To, co najważniejsze, to fakt, że potrafi utrzymać czytelnika w zaciekawieniu przez kilka godzin. Peter Swanson bawi się konwencjami, stylami i humorem ukazując straszne sytuacje - w zabawny sposób. Tutaj bawi to, co powinno szokować. Wbrew pozorom "Dziewczyna z zegarem zamiast serca" to wcale nie jest grzeczna historyjka o niczym - mamy tutaj gangsterów, mamy morderstwa, ciemne układy i podejrzane romanse, ale czytelnik widzi to wszystko z przymrużeniem oka. Z jednej strony zdaje sobie dokładnie sprawę z powagi sytuacji, niemniej zaczyna wyczuwać w tym wszystkim pewną groteskowość, no bo dlaczego ustabilizowany George bez jednego zająknięcia zdecydował się wplątać w to wszystko? Samo uświadomienie sobie tego wywołuje odbiorcy swoisty szok i dlatego też "Dziewczyna z zegarem zamiast serca" tak bardzo pozostaje w pamięci.
Owszem, po tytule spodziewałam się raczej intrygujących technologicznych wątków dotyczących mechanizmu serca, powrotu z zaświatów i wątpliwego przeznaczenia. Przyznaję, że z pełną świadomością opis okładkowy potraktowałam niczym zasłonę dymną, która opadając zaskoczy mnie nowatorskim pomysłem pełnym potencjału - tymczasem "Dziewczyna z zegarem zamiast serca" to świat broni, fałszywych tożsamości i kradzieży diamentów. Cóż, być może nie otrzymałam tego na co się nastawiłam, niemniej osobiście uważam, że powieść Swansona można odebrać na wiele sposobów i nie należy jej zbyt dogłębnie analizować, bo przecież po co analizować coś, co i tak zostało tak prosto przedstawione ;)
"Dziewczyna z zegarem zamiast serca" to całkiem niezła literacka zabawa gwarantująca chwilę zapomnienia. Książkę czyta się bardzo dobrze, a fabuła osnuta w klimacie noir wciąga, nie dając jednoznacznej odpowiedzi na kluczowe pytania. Lecz niestety - minusem jest zakończenie, które sprawia, że chce się rzucić książką o ścianę... Puść wodze fantazji i pomyśl: jak byś się czuł, gdyby George obudził się na końcu tej historii i wtedy okazało się, że to wszystko było snem? Albo jeszcze lepiej: co by było gdyby to wszystko działo się tylko w głowie George'a, czyli nic z tego tak naprawdę się nie wydarzyło? Brzmi niesamowicie? Tak też mogło być. Odważę się więc stwierdzić, że Peter Swanson wygrał los na loterii Hollywood, ponieważ prawa do filmu zostały już sprzedane. Czy jednak Swanson podobnie jak Tarantino przy swoim "Pulp fiction" stworzy dzieło ponadczasowe? Cóż, mam chociaż nadzieję, że scenarzyści zadbają o efekt wow na finale ;)
RecenzjeAmi.blogspot.com
George jest zwykłym facetem, podobnie jak jego życie, które jest tak zwyczajne, że można nawet pomyśleć, że jest spowszedniałe. Jest w okolicach 40-stki, prowadzi księgi rachunkowe dla magazynu literackiego w Bostonie i od czasu do czasu... ma dziewczynę. Choć w tym przypadku pojęcie "mieć dziewczynę" jest niezbyt precyzyjne. George i Irene są przyjaciółmi od lat, w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-02-08
"Nie tylko ciemne zimowe wieczory przepełnione są magią i zabobonami."
[s. 13]
Nieustający deszcz padał tygodniami wzdłuż zachodniego wybrzeża Szwecji. Jednak dzień w którym to się stało, był szczególny - to właśnie tutaj, słońce zaświeciło z pochmurnego nieba...
"Nigdzie nie było widać taty. Gdy o niego zapytałam, mama poprosiła mnie o pilnowanie blach z sucharkami. W tym upale było to jak kara za coś, czego nie zrobiłam. Niepokoił mnie wyraz twarzy mamy. Gdy jednak dołączyły do nas moje siostry i mama zaczęła opowiadać nam bajki, na chwilę przeniosłyśmy się do innego świata. Pojawiła się nadzieja, że wieczór zakończy się szczęśliwie. Po chwili usłyszałyśmy pukanie do drzwi. (...) Mój ojciec zmarł na końskim grzbiecie. (...) Jego ręce były przywiązane do słupa, który utrzymywał rumaka na miejscu. (...) Krew zabarwiłą mu ubranie, spłynęła po bokach i ubrudziła karuzelę. Miał brudne buty, a na dłoniach białe rękawiczki." [s. 9, 10-11, 15]
Początek książki aż poraża swoim rozmachem i siłą przekazu. Jest zdecydowanie najsilniejszą jej częścią, później akcja zwalnia tempo i podąża niespiesznie, zatracając się w przeszłości i skupiając na mieszkańcach szwedzkiego miasteczka. Wszelkich poszukiwaczy i amatorów krwawych scen, czy mrożących krew w żyłach wydarzeń - uprzedzam, iż ta powieść jest bardziej powieścią psychologiczno-obyczajową, skupioną na bohaterach i ich wewnętrznych rozterkach, niż mocnym thrillerem. Owszem, w powietrzu daje się wyraźnie odczuć sukcesywnie narastające napięcie, ale w samej treści pojawia się niewiele zaskakujących momentów.
Jednym z najciekawszych elementów tej powieści jest oczywiście wątek marionetek. Do grona plusów zaliczyłabym też nienagannie oddany klimat ospałego miasteczka, pogłębione psychologiczne rysy postaci i całkiem zgrabnie wplecione tło historyczne. Jest tu też mnóstwo refleksji i pytań czekających na odpowiedź i zmuszających do przystania na chwilę. Ale pytań nie tylko do Mariany, ale też do czytelnika. Dzięki temu zabiegowi, czytelnik staje się aktywnym uczestnikiem całej książki. To całkiem zgrabne posunięcie Autorki pozwala mimowolnie oddać się biegowi wydarzeń.
Autorka poprzez swoich bohaterów stawia także ważne pytania dotyczące mechanizmów przemocy oraz praw życia i śmierci. To właśnie te fragmenty powieści, które wyraźnie traktują o źródłach zła i nienawiści, odkrywając przy tym mroczne zakamarki ludzkiego umysłu - boleśnie skontrastowane z całą baśniową otoczką marionetek - są nad wyraz wzruszające i traumatycznie wiarygodne. Odbiór całej książki mocno potęguje także nieco poetycki i sugestywny język.
"Córki marionetek" to opowieść o małej społeczności, w której czyny niektórych bohaterów mają swoje źródło w przeczytanych lub zasłyszanych gdzieś baśniach. To opowieść o tym, że to smutek, uwikłanie i niespełnienie, które czasem stoją za zbrodnią, mogą powodować, że ludzie zachowują się jak bezmyślne marionetki. Ta historia ma także głęboko ukryte drugie dno, dogłębnie wyjaśnione w posłowiu - będące przykrym studium historycznego obciążenia, a zarazem rysem prawdziwych wydarzeń, które były inspiracją do powstania tej książki.
"Chciałam pokazać niepoprawność tego,
jak ktoś się staje marionetką złego.
Jeśli się odważysz, zobacz własnymi oczami,
że też jesteś, biedaku, związany sznurkami.
Może ty sam masz nad nimi dowodzenie.
I tak każdy się miota po swojej arenie.
(...)
Posłuchaj morału lalki na koniec przedstawienia.
Jestem z drewna, ale mam dar myślenia.
Odetnij sznurek, co źle cię kieruje (...) i kontroluj lalkę, którą jesteś sam."
[s. 380]
RECENZJE AMI.
http://recenzjeami.blogspot.com/2015/02/corki-marionetek-maria-ernestam.html
"Nie tylko ciemne zimowe wieczory przepełnione są magią i zabobonami."
[s. 13]
Nieustający deszcz padał tygodniami wzdłuż zachodniego wybrzeża Szwecji. Jednak dzień w którym to się stało, był szczególny - to właśnie tutaj, słońce zaświeciło z pochmurnego nieba...
"Nigdzie nie było widać taty. Gdy o niego zapytałam, mama poprosiła mnie o pilnowanie blach z sucharkami. W...
2015-03-12
"Spójrz na mnie! Przynajmniej spróbuj. I nie odwracaj książki, nie wgapiaj się w okładkę. Teraz tak nie wyglądam. (...) I nie zgaduj, co się stało. I nie myśl, że mnie poznasz. Ja sama nie poznaję tego kogoś, kto teraz jest mną." [s. 5, 7]
Kim jest ta brudna, rozczochrana kobieta, siedząca na parkowej ławce w porwanym ubraniu i zwracająca się do nas w pierwszym rozdziale? Czy to na pewno Joanna, autorka poczytnych kryminałów i szczęśliwa żona swojego męża, Krzysztofa? Co się stało, że znalazła się w tym miejscu i to w takim stanie? Twierdzi, że żeby zrozumieć, musi nas zabrać w podróż - podróż pełną upiornych myśli i traumatycznych przeżyć, które pozwolą uporządkować fatalne wydarzenia ostatnich dni...
Tak więc cofamy się w przeszłość, do sielskiego czerwcowego weekendu w domku nad Bugiem. Do chwili kiedy to wszystko się zaczęło - a raczej - miało niebagatelny wpływ na późniejsze wydarzenia. Hałaśliwy grill z najbliższymi sąsiadami na koniec ciężkiego tygodnia? Nie tak wyobrażała sobie ten weekend Joanna... O wiele bardziej pragnęła odpoczynku i wolnego czasu na pisanie swojej nowej powieści. Niestety jak zawsze - nie miała na to wpływu. Krzysztof po raz kolejny zadecydował za nią. Nikt nie zdaje sobie sprawy, że małżeństwu Joanny daleko jest do ideału. Jej mąż, również pisarz, tyle że poradników psychologicznych w życiu prywatnym, nie potrafi zastosować żadnej swojej "złotej rady" - za to do perfekcji opanował tłamszenie i praktykowanie przemocy psychicznej na zahukanej żonie. Krzysztof większość czasu spędza przy telefonie lub podczas podróży służbowych i spotkań ze swoją wpływową świtą. Przystojny, znany, popularny, uwielbiany przez kobiety za punkt honoru obrał wyłącznie zarabianie pieniędzy i pielęgnowanie swojego wizerunku "idealnego męża". Kiedy jednak zostaje sam na sam z Joanną - zmienia się w toksycznego i niemal despotycznego męża. Pewnego dnia, Joanna znajduje w sobie dość siły, by się sprzeciwić - nie spodziewa się, że tym samym uruchomi lawinę odsłaniającą coraz to okrutniejszą prawdę...
"Można bardzo precyzyjnie działać ze strachu przed karą. Można planować, analizować, będąc w stanie, który specjalista zapewne nazwałby szokiem, paranoją, psychozą czy czymkolwiek innym." [s. 117]
Rzadko trafiam na książkę, która natychmiast mnie do siebie przekonuje, zwłaszcza jeżeli chodzi o kryminał, bądź thriller psychologiczny. Z natury jestem nieufna, ale muszę przyznać, że tutaj przepadłam i to na samym wstępie.
W "Kryminalistce" wydarzenia są przedstawiane z dwóch perspektyw - głównej bohaterki oraz narratora opisującego życie głównej bohaterki - diametralnie różnią się jednak stylem i sposobem narracji. Te pierwsze, są potokiem myśli, opowieścią snutą w pierwszej osobie przez ogarniętą obsesją, zdezorientowaną i przerażoną Joannę. Te drugie zaś prowadzone są jako spokojna trzecioosobowa retrospekcja, przedstawiająca życie Joanny jako ofiary i nieszczęśliwej kobiety zamkniętej w złotej klatce. Ich połączenie początkowo wydawało mi się szalenie nietrafionym pomysłem, ale w momencie gdy doszłam do zakończenia - uznałam ten zabieg za totalne mistrzostwo!
"To nierealna, abstrakcyjna, surrealistyczna - czy jakkolwiek ją nazwać - niepojęta sytuacja, gdy ktoś dopiero co walczy, denerwuje się, obraża, oświadcza, ironizuje - i nagle nie robi nic. Bo nie żyje. I nic już nie zrobi. I choć to widzisz, i wiesz, patrzysz i nie wierzysz." [s. 110]
Pomimo, że mordercę poznajemy dość szybko, podobnie jak ofiary, to ta maksymalnie zagmatwana intryga zmuszająca do ciągłego analizowania szczegółów i wątków podrzucanych przez Joannę powodowała, że co chwilę tworzyłam nowe teorie - co więcej - wciąż nie mogłam znaleźć odpowiedzi na pytanie "Dlaczego?". Im dłużej jej szukałam, tym mniej byłam pewna. Jodełka skutecznie mąciła mi w głowie, zwodziła, podsuwała fałszywe tropy i chyba świetnie się przy tym bawiła. Do samego końca starałam się rozwiązać zagadkę, ale zawsze gdy myślałam, że już wiem, na następnej stronie pojawiał się nowy wątek, który zaburzał moją teorię na całej linii...
"Kryminalistka" jest daleka od wszelkich schematów, nie tylko dzięki temu, że jej styl jest bardzo barwny - ona po prostu ma w sobie "to coś". Poza tym, jeżeli chodzi o bohaterów to ich wielowymiarowość i wyrazistość działa zdecydowanie na korzyść fabuły i przebieg akcji. Każdy z nich w pewnym momencie ewoluuje - ale paradoksalnie żadnego z nich nie można do końca rozgryźć, co jest niesamowicie pasjonujące. Szalenie intrygował mnie romans głównej bohaterki, wątek szeptuchy, mafii, szpitala psychiatrycznego i upośledzonego Adalberta. To co jest jednak najważniejsze i co najbardziej mnie tutaj przekonało to fakt, że autorka w swojej prozie patrzy na zdarzenia od strony pokrzywdzonych - świetnie przy tym kreśląc oblicze strachu, rozpaczy, pustki i wyparcia oraz dosadnie pokazując, jak łatwo nałożyć na siebie łańcuchy, które spętają i nieodwracalnie wpłyną na nasze życie.
"Kryminalistka" jest pierwszą książką Joanny Jodełki po którą sięgnęłam - ale zrobiła na mnie ogromne wrażenie! To świetnie skonstruowany i do ostatniej strony trzymający w napięciu kryminał psychologiczny, którego zakończenie wybucha jak wulkan wywołujący falę emocji. Nie mogę się doczekać kontynuacji!
RECENZJE AMI.
http://recenzjeami.blogspot.com/2015/03/kryminalistka-joanna-jodeka.html
"Spójrz na mnie! Przynajmniej spróbuj. I nie odwracaj książki, nie wgapiaj się w okładkę. Teraz tak nie wyglądam. (...) I nie zgaduj, co się stało. I nie myśl, że mnie poznasz. Ja sama nie poznaję tego kogoś, kto teraz jest mną." [s. 5, 7]
Kim jest ta brudna, rozczochrana kobieta, siedząca na parkowej ławce w porwanym ubraniu i zwracająca się do nas w pierwszym rozdziale?...
"Mówią, że żyją wśród nas ludzie, którzy nie umierają. Podobno rodzą się, żyją, umierają, po czym znowu przeżywają to samo życie, co powtarza się tysiąc razy. Ci ludzie, nieskończenie starzy i nieskończenie mądrzy, czasami się spotykają, nikt nie wie gdzie, a potem..."
Według Claire North, obok ludzi żyjących linearnie, czyli od urodzenia do śmierci, jest na świecie jeszcze druga grupa ludzi, którzy żyją wielokrotnie. Harry August to jedna z takich osób. Jest kalaczakrem lub inaczej ouroboranem, to znaczy, że potrafi przeżywać swoje życie w nieskończonej pętli, zachowując przy okazji wiedzę swoich poprzednich wcieleń.
Motyw podróży w czasie w przypadku Harry'ego Augusta niesie powiew świeżości w porównaniu z innymi książkami o tej tematyce, ponieważ Harry - w każdym swoim życiu robi coś zupełnie innego. Nawet jeśli świat wokół niego wydaje się ten sam - on przeżywa go inaczej. Za każdym razem wybiera inny przedmiot studiów, zawodu i miejsca zamieszkania. Jego osobowość również ewoluuje poprzez bogate doświadczenia. Na jedno z takich doświadczeń niebagatelny wpływ ma tajemnicze Bractwo Kronosa stworzone przez innych kalaczakrów, którzy wspólnymi siłami, przez wieki, stworzyli swoisty kodeks, z najważniejszą zasadą na czele, jaką jest "zakaz ingerowania w przyszłość", bo skomplikowany świat i tak pobiegnie swoim torem, a ingerencje mogą mieć nieobliczalne skutki...
Towarzysząc Harremu podczas jego jedenastej śmierci, jesteśmy pewni, że niezależnie od tego, co robił i jakie decyzje w życiu podjął - znów powróci do punktu wyjścia, czyli swoich narodzin w toalecie pociągu. Jednak czy tak się stanie? Teraz, leżąc na łożu śmierci, dzięki pewnej dziewczynce, Harry zdaje sobie sobie sprawę, że ktoś nie gra zgodnie z zasadami i koniec świata nadchodzi. Czy podejmie wyzwanie i naruszy żelazną zasadę Bractwa Kronosa ingerując w przyszłość? Co z tego wyniknie?
"Świat się kończy. Wiadomość z przyszłości pokonała tysiąclecie, przekazywana z pokolenia na pokolenie między dziećmi a dorosłymi. Świat się kończy i nie możemy temu zapobiec. Teraz wszystko zależy od ciebie."
Jak sklasyfikować książkę taką jak ta? Ta powieść to na pewno nie fikcja historyczna, choć jej akcja dzieje się w w świecie polityki, wojen, powstania ZSRR oraz w wielu innych miejscach znaczących wydarzeń XX wieku. To nie jest też powieść sci-fi, mimo zaangażowania w fabułę podróży w czasie. Ani też typowy thriller, mimo, że główny bohater spędza większą część historii jako szpieg a'la James Bond w tajnych obiektach badawczych za żelazną kurtyną. Nie jest to też książka fantasy, nadająca się na serial pełen komputerowych efektów specjalnych, bo fantastyczny jest tutaj tylko punkt wyjścia tej pasjonującej historii. "Pierwszych piętnaście żywotów Harry'ego Augusta" to nic innego jak błyskotliwie napisana, łącząca wiele gatunków mistrzowska opowieść, będąca przede wszystkim panoramą XX wieku. Inteligencja, pomysłowość i finezja autorki jest bezgraniczna. Claire North nakreśliła majstersztyk szpiegowski, kapitalną powieść społeczno-obyczajową i filozoficzne studium dotyczące względności czasu w jednym! Ta powieść unika jednoznacznej kategoryzacji, a słodko-gorzki ton narracji i nieco czarnego humoru tylko dodają jej uroku.
Akcja porusza się w dość wolnym tempie, głównie ze względu na notoryczne dygresje bohatera, ale to nie umniejsza faktu, że siłą napędową fabuły jest najważniejsze pytanie: czy nastąpi koniec świata? Główny bohater podejmuje tutaj heroiczną walkę o ocalenie przeszłości starając się uratować przyszłość i przy okazji nie dopuścić do katastrofy. Oczywiście epickie podróże w czasie, pokonujące granice czasoprzestrzeni, nie byłyby kompletne bez czarnego charakteru. Gra, która rozgrywa się pomiędzy Harrym a złoczyńcą ma wiele wcieleń - tak pięknych, jak i tragicznych. Ta relacja to ekstremalny przykład niezdrowego sprzężenia z którego nie można wyjść dobrze...
"Pierwszych piętnaście żywotów Harry'ego Augusta" to bardzo wciągające i interesujące studium podróży w czasie, odważnie kwestionujące charakter dobra i zła. W gruncie rzeczy nic tutaj nie jest naprawdę dobre, a czasami i źli ludzie mają dobre intencje. Struktura tej powieści jest jednak trochę chaotyczna, to znaczy - niekoniecznie każdy rozdział zaczyna się w chwili, w której skończył się poprzedni, i tak na przykład: jeden rozdział może opowiadać o trzecim życiu Harry'ego, podczas gdy kolejny nawiązywać będzie do piątego. Początkowo może się to wydawać dziwne, ale tak naprawdę rozdziały są powiązane ze sobą w stosunku do danego tematu i absolutnie nie jest konieczna spójność chronologiczna.
Jeśli szukasz złożonej fabuły, nowego spojrzenia na temat podróży w czasie i nieprzewidywalnego zakończenia - to koniecznie przeczytaj tę książkę. "Pierwszych piętnaście żywotów Harry'ego Augusta" to pełna ekspresji i błyskotliwie poplątana fabularnie historia, napisana tak dobrze, że niezależnie od gatunku powinna stać się bestsellerem. To jedna z najlepszych literackich przygód jakie przeżyłam w tym roku, a także jedna z moich ulubionych powieści o podróży w czasie. Odważna opowieść o wielkich ideach i skomplikowanych relacjach, za tło obejmująca wszystkie etapy ludzkiej egzystencji. Wykwintna literacka uczta z pieprzykiem!
ŹRÓDŁO RECENZJI:
http://recenzjeami.blogspot.com/2015/05/pierwszych-pietnascie-zywotow-harryego.html
"Mówią, że żyją wśród nas ludzie, którzy nie umierają. Podobno rodzą się, żyją, umierają, po czym znowu przeżywają to samo życie, co powtarza się tysiąc razy. Ci ludzie, nieskończenie starzy i nieskończenie mądrzy, czasami się spotykają, nikt nie wie gdzie, a potem..."
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toWedług Claire North, obok ludzi żyjących linearnie, czyli od urodzenia do śmierci, jest na świecie...