Wbrew tytułowi nie opisuje współczesnych sytuacji, lecz jedynie trochę ponadczasowych podstaw, które każdy powinien wynieść z domu. Dodatkowo porady dostosowane są do realiów amerykańskich. Czyta się ciężko, brak lekkiego stylu czy ciekawych anegdot. Dałem radę zmęczyć ~20% całości. Gdyby nie to, że w legimi płaci się za miesiąc, a nie od sztuki w ogóle bym się za tą pozycję nie zabierał.
Takie poradniki mają sens jedynie w dwóch przypadkach - gdy są pisane lekkim, dowcipnym językiem lub gdy odkrywają tajniki wiedzy niedostępnej przeciętnemu człowiekowi. W przypadku "Współczesnych manier" niestety nie stwierdziłam ani jednego, ani drugiego. Treść sucha jak wiór, ton iście moralizatorski, czytelnik czuje się jakby wrócił w skórę pięciolatka strofowanego przez mamę (nie przeczę, że obecnie jej zakazy dotyczące trzymania łokci na stole procentują, ale co się nasłuchałam, to moje),a w dodatku robi się z niego idiotę, który nie wie jak posługiwać się nożem i widelcem. To w końcu idziemy na szczyt czy próbujemy wypełznąć z rynsztoka?
Nie warta zatrzymania na półce, bo nie znalazłam ani jednej porady, do której chciałabym z czasem wrócić i sobie ją przypomnieć. Widać mama nauczyła mnie wszystkiego dostatecznie dobrze.