Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Czy zagłębianie się w historię starożytnego Kościoła - a już zwłaszcza przyglądanie się roli kobiet w ówczesnych 'strukturach' - jest komukolwiek do czegoś potrzebne?
Czy szukanie - czasem prawie po omacku - śladów kobiet-diakonów, biblistek, mniszek może mieć znaczenie dla współczesnych katoliczek i katolików?
Czy analiza podkoloryzowanych żywotów świetych dziewic i wdów cokolwiek wnosi do mojego życia?

Zuzanna Radzik w swojej nowej książce właściwie "tylko" przedstawia nam historie kilkunastu/kilkudziesięciu kobiet, o których możemy przeczytać w Biblii, w starożytnych lub średniowiecznych manuskryptach, lub które znamy "tak po prostu" - bo w jednym czy drugim kościele znajduje się ich figura, albo usłyszeliśmy kiedyś legendę opartą o ich losy.

Ale najważniejszym elementem tej książki są moim zdaniem pytania, które autorka stawia jakby "przy okazji", kilka nawiązań do sytuacji współczesnych kobiet, parę "luźnych" relfeksji na temat ich roli w Kościele i w społeczeństwie "wczoraj i dziś".

Jest o czym myśleć.

Czy zagłębianie się w historię starożytnego Kościoła - a już zwłaszcza przyglądanie się roli kobiet w ówczesnych 'strukturach' - jest komukolwiek do czegoś potrzebne?
Czy szukanie - czasem prawie po omacku - śladów kobiet-diakonów, biblistek, mniszek może mieć znaczenie dla współczesnych katoliczek i katolików?
Czy analiza podkoloryzowanych żywotów świetych dziewic i wdów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Baaardzo dziwna książka. Chciałam ją rzucić w kąt już po kilkudziesięciu stronach. W okolicach 90 strony (z ponad 500...) uznałam, że skoro rozgryzłam (później okazjało się, że trafnie) jeden z głównych wątków, to naprawdę szkoda czasu na dalszą lekturę. A jednak coś mnie przy niej trzymało. I chociaż irytował mnie pewien sentymentalizm, jakaś taka rozwlekłość, to nagle okazało się, że dobrnęłam do połowy, potem do 300, 400 strony... A pod koniec wręcz nie mogłam się oderwać od tej historii.
Nie wiem dlaczego. Magia Paryża (który pojawia się tu późno, ale za to z przytupem)? Ciekawość, kim naprawdę (nie) była księżna? Cięte (i zabawne) riposty zastępujące miłosne wyznania?
Trudno powiedzieć. Ale jeśli zaczęliście czytać "Do zobaczenia w Paryżu" to mam jedną radę: jeśli chcecie dobrze się bawić, spróbujcie powstrzymać ziewanie przez kilkadziesiąt pierwszych stron i dotrwajcie do momentu, w którym zaczyna się robić ciekawie :)

Baaardzo dziwna książka. Chciałam ją rzucić w kąt już po kilkudziesięciu stronach. W okolicach 90 strony (z ponad 500...) uznałam, że skoro rozgryzłam (później okazjało się, że trafnie) jeden z głównych wątków, to naprawdę szkoda czasu na dalszą lekturę. A jednak coś mnie przy niej trzymało. I chociaż irytował mnie pewien sentymentalizm, jakaś taka rozwlekłość, to nagle...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Lubię żyć Ewa Błaszczyk, Agnieszka Litorowicz-Siegert
Ocena 7,4
Lubię żyć Ewa Błaszczyk, Agni...

Na półkach:

Ludzie różnie reagują na cierpienie. Jedni pogrążają się w rozpaczy, inni próbują udawać, że są twardzi jak skała, a inni szukają zampomnienia na wszelkie możliwe sposoby. Ale są też ludzie, którzy - mimo ciosów od losu - starają się dzień po dniu zmieniać świat na lepsze. I to nie tylko swój świat, ale też "przestrzeń społeczną". A przy tym powoli odzyskują zdolność do cieszenia się życiem, obecnością bliskich, pięknymi przedmiotami.
Taką osobą jest z pewnością Ewa Błaszczyk, która nie "gwiazdorzy", tylko tak po prostu opowiada o rzeczach wielkich i małych, wspaniałych i strasznych, bolesnych i radosnych. "Lubię żyć" to nie jest zbiór pseudofilozoficznych rozważań nad (bez)sensem istnienia, niby-coachingów zdań motywacyjnych ani użalania się nad sobą. A jednak (a może przede wszystkim) jest to piękna książka na początek roku, gdy szczególnie uważnie przyglądamy się naszemu życiu i zastanawiamy się co i jak w nim zmienić. Może warto - jak bohaterka i współautorka tej książki - tak zwyczajnie starać się dobrze przeżywać każdy dzień? Powolutku, pamiętając o sobie i nie zapominając o potrzebach innych.

Ludzie różnie reagują na cierpienie. Jedni pogrążają się w rozpaczy, inni próbują udawać, że są twardzi jak skała, a inni szukają zampomnienia na wszelkie możliwe sposoby. Ale są też ludzie, którzy - mimo ciosów od losu - starają się dzień po dniu zmieniać świat na lepsze. I to nie tylko swój świat, ale też "przestrzeń społeczną". A przy tym powoli odzyskują zdolność do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ludzie są różni. Księża to ludzie. Księża są różni. W "Celibacie..." - co w zasadzie nie dziwi - czytamy przede wszystkim o tych, dla których zarówno bezżenność, jak i wstrzemięźliwość seksualna stanowią problem: poznajemy więc ksieży gejów, księży tworzących związki z kobietami, ksieży - ojców i byłych księży.

Sensacja? Raczej potwierdzenie tego, o czym po prostu się wie. Dla mnie najciekawszy był ostatni rozdział - o "legalnym" związku prawosławnego księdza. Po przeczytaniu ponad 260 stron o ludziach, którym celibat szkodzi, przeszkadza lub, mimo deklaracji, nie ma dla nich wielkiego znaczenia, dostajemy historię, która zmusza nas do ponownego przemyślenia tego tematu.

Warto też podczas lektury pamiętać o słowach samego autora książki: "Zdaję sobie sprawę, że pokazuje ona [książka] tylko pewną część Kościoła".

Ludzie są różni. Księża to ludzie. Księża są różni. W "Celibacie..." - co w zasadzie nie dziwi - czytamy przede wszystkim o tych, dla których zarówno bezżenność, jak i wstrzemięźliwość seksualna stanowią problem: poznajemy więc ksieży gejów, księży tworzących związki z kobietami, ksieży - ojców i byłych księży.

Sensacja? Raczej potwierdzenie tego, o czym po prostu się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

- Czytam książkę o ptakach.
- Eeee... ale wszystko w porządku?

No tak, nie jestem biologiem, ornitologiem ani nie spędzam wakacji w szuwarach nad rzeką. Ale w "Rzeczy o ptakach" zakochałam się od pierwszego zdania (dosłownie!). Strycker pisze tak, że jednocześnie pękasz ze śmiechu, kręcisz głową z niedowierzaniem i żałujesz, że nie zostałaś/nie zostałeś przyrodnikiem.

Ale najlepsze jest to, że podtytuł ("Ptaki powiedzą nam wiele o nas samych") nie jest chwytem marketingowym. Czytając książkę, co chwilę będziesz mieć okazję do przemyślenia swojego zachowania, a przede wszystkim - różnych własnych uprzedzeń i przekonań.

No i piękna okładka ;)
Warto, warto, warto!

- Czytam książkę o ptakach.
- Eeee... ale wszystko w porządku?

No tak, nie jestem biologiem, ornitologiem ani nie spędzam wakacji w szuwarach nad rzeką. Ale w "Rzeczy o ptakach" zakochałam się od pierwszego zdania (dosłownie!). Strycker pisze tak, że jednocześnie pękasz ze śmiechu, kręcisz głową z niedowierzaniem i żałujesz, że nie zostałaś/nie zostałeś przyrodnikiem.

Ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"O znieczulicy polskich lekarzy". Ha! Wreszcie ktoś napisał o tych chciwych niedouczonych snobach, którzy żerują na naszym cierpieniu! - Jeśli tak, to myślisz, to muszę Cię zmartwić.
Książka Pawła Reszki jest oczywiście o wielogodzinnym czekaniu w kolejkach, o lekarzach, którzy mają po dziurki w nosie swoich pacjentów, o przykładach dziwnych związków między firmami farmaceutycznymi a światem szpitali, ale...
Przede wszystkim jest to książka, która zmusi Cię do spojrzenia na "chamskiego doktorka" trochę inaczej. Być może ten konkretny lekarz jest po prostu gburem. Ale może to nieprawda? Może on naprawdę chciałby Ci pomóc, ale nie ma jak, bo "góra" daje mu na Twoją wizytę pięć minut, przestrzega przed kierowaniem na specjalistyczne badania i zmusza do brania iluś dyżurów tygodniowo.
Może podczas lektury pomyślisz o lekarzach, pielęgniarkach, salowych jak o... ludziach, którzy tak jak Ty marzą o chwili świętego spokoju, zarobku adekwatnym do posiadanych umiejętności i możliwości rozwoju.
"Mali bogowie" to książka trudna, bolesna, ale - co chyba najważniejsze - bardzo uczciwa. Ani autor, ani jego bohaterowie nie owijają w bawełnę, "mówią jak jest", ale starają sie także wyjaśnić dlaczego tak jest. "Jesteśmy źli, bo jest nam źle". Nic dodać, nic ująć.

"O znieczulicy polskich lekarzy". Ha! Wreszcie ktoś napisał o tych chciwych niedouczonych snobach, którzy żerują na naszym cierpieniu! - Jeśli tak, to myślisz, to muszę Cię zmartwić.
Książka Pawła Reszki jest oczywiście o wielogodzinnym czekaniu w kolejkach, o lekarzach, którzy mają po dziurki w nosie swoich pacjentów, o przykładach dziwnych związków między firmami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Siedzimy sobie przed telewizorem lub komputerem i patrzymy na straszne zdjęcia i filmy z Afganistanu, Iraku, Syrii. Jeśli na ekranie pojawiają się ranne lub martwe dzieci, czujemy się wstrząśnięci mocniej niż zazwyczaj. Ale po krótszym lub dłuższym czasie wracamy do swojego życia. inaczej byśmy zwariowali.
A jak często oglądając tego rodzaju relacje myślimy o ludziach, którzy je przygotowali? Uważamy za oczywistość, że reporterzy i fotografowie jeżdżą na wojnę. Przecież to ich praca, dostają za to niezłe pieniądzę, o czym tu rozmyślać?
A jednak jest o czym. 30 sekund materiału w serwisie informacyjnym to dni pracy w koszmarnych warunkach, to mierzenie się ze śmiercią niemal w każdej chwili, to oddawanie swojego losu w ręce ludzi, o których często nic się nie wie.
No ale przecież nikt tych dziennikarzy tam nie wysyła na siłę. Nie muszą tam jeździć.
Czyżby?
Czy naprawdę nie potrzebujemy ich prawdziwych łez, potu, strachu, balansowania na granicy życia i śmierci?
Potrzebujemy. I to znacznie bardziej, niż nam się wydaje.
Dlatego takie książki jak "Pod ostrzałem" zasługują na uważną lekturę i poważną refleksję. A ich bohaterowie - na wielki szacunek.

Siedzimy sobie przed telewizorem lub komputerem i patrzymy na straszne zdjęcia i filmy z Afganistanu, Iraku, Syrii. Jeśli na ekranie pojawiają się ranne lub martwe dzieci, czujemy się wstrząśnięci mocniej niż zazwyczaj. Ale po krótszym lub dłuższym czasie wracamy do swojego życia. inaczej byśmy zwariowali.
A jak często oglądając tego rodzaju relacje myślimy o ludziach,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jaka ta książka jest piękna! Od okładki, poprzez rodzaj papieru, aż do rysuneczków pod tytułami rozdziałów! A do tego - czyta się ją jak baśń. Autor opowiada o życiu drzew i lasu tak, jakby był Twoim dziadkiem i chciał podczas spaceru zainteresować Cię tym, co widzicie (i czego nie możecie zobaczyć) wokół. Trudno podczas lektury powstrzymać się od uśmiechu, okrzyków zdziwienia, a przede wszystkim - od poczucia, że ta książka powstała z miłości i wielkiej pasji.

Jaka ta książka jest piękna! Od okładki, poprzez rodzaj papieru, aż do rysuneczków pod tytułami rozdziałów! A do tego - czyta się ją jak baśń. Autor opowiada o życiu drzew i lasu tak, jakby był Twoim dziadkiem i chciał podczas spaceru zainteresować Cię tym, co widzicie (i czego nie możecie zobaczyć) wokół. Trudno podczas lektury powstrzymać się od uśmiechu, okrzyków...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Nanga Parbat. Śnieg, kłamstwa i góra do wyzwolenia Dominik Szczepański, Piotr Tomza
Ocena 6,5
Nanga Parbat. ... Dominik Szczepański...

Na półkach: , ,

Dwóch autorów, dwie strony góry, dwa sposoby rozumienia wspinaczki i dwa dni (a nawet jeden) powinny wystarczyć, żeby "połknąć" tę książkę. Myślę, że nawet ludzie niezainteresowani wspinaczką "bezpośrednio" będę mieć o czym myśleć podczas lektury. Bo kto nie zastanawiał się "jak żyć?": czy trzymać się sprawdzonych zasad czy próbować czegoś zupełnie nowego? Dać sobie tylko jedną szansę czy wytrwale próbować wciąż od nowa? Czym jest porażka i czy zawsze rezygnacja oznacza klęskę?
Oczywiście nie ma tu recepty, odpowiedzi ani przepisu. Ale za to jest dużo dobrego humoru, sporo (czasem cierpkiej) prawdy o życiu w górze, kilkanaście piosenek do przesłuchania i trochę zdjęć, które wywołują wewnętrzne WOW.
(no i duże litery :-) )

Dwóch autorów, dwie strony góry, dwa sposoby rozumienia wspinaczki i dwa dni (a nawet jeden) powinny wystarczyć, żeby "połknąć" tę książkę. Myślę, że nawet ludzie niezainteresowani wspinaczką "bezpośrednio" będę mieć o czym myśleć podczas lektury. Bo kto nie zastanawiał się "jak żyć?": czy trzymać się sprawdzonych zasad czy próbować czegoś zupełnie nowego? Dać sobie tylko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Państwu pierwszym opowiem o mnie w Trójce" - taki zaproponowałabym tytuł dla tej książki. Czyta się ją dość szybko, ale "szału nie ma". Niektóre tematy ledwie poruszono (po co wspominać o czymś, o czym nie chce się pisać?), przeszkadza też brak płynności w przechodzeniu do kolejnych rozdziałów (a jednak można wyczuć, że taki był zamysł - tzn. płynne przechodzenie do kolejnych części). Ale najbardziej denerwowały mnie ciągłe powtórzenia tych samych słów i zwrotów w sąsiadujących ze sobą zdaniach. Przecież chyba ktoś zajmował się redakcją i korektą oryginalnego tekstu...
"Państwu pierwszym..." sprawdza się jako "lektura relaksacyjna", można się czasem zaśmiać albo zastanowić nad różnymi aspektami funkcjonowania Programu 3, zdecydowanie "rządzą" cytaty z Artura Andrusa. Ciekawe też jest "odbrązowione" przedstawienie niektórych trójkowych gwiazd -ich fochów, wpadek itd.
Mimo wszystko raczej nie jest to "must read", a szkoda, bo apetyt miałam wielki...

"Państwu pierwszym opowiem o mnie w Trójce" - taki zaproponowałabym tytuł dla tej książki. Czyta się ją dość szybko, ale "szału nie ma". Niektóre tematy ledwie poruszono (po co wspominać o czymś, o czym nie chce się pisać?), przeszkadza też brak płynności w przechodzeniu do kolejnych rozdziałów (a jednak można wyczuć, że taki był zamysł - tzn. płynne przechodzenie do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zacznę od końca: dawno (albo może nigdy) nie czytałam książki podróżniczej, której autor nie zachęcałby do natychmiastowego ruszenia w świat - mimo sugerujących to opisów na okładce. Przemek Skokowski szczerze i prosto przyznaje, że czasem podróż, przygoda i włóczęga z plecakiem mogą stać się ucieczką od dorosłego życia.
Owszem, znajdziemy tu opisy przygód (choć, zdaniem autora, niezbyt spektakularnych) w Hiszpanii, na Atlantyku i w Ameryce Południowej, ale przede wszystkim możemy przyjrzeć się ewolucji nastawienia Skokowskiego. Możemy przeczytać o jego wątpliwościach i postanowieniach, zachwycie pięknem odwiedzanych miejsc i zmęczeniu "włóczykijostwem". O tęsknocie za domem i potrzebie zmiany kursu życiowej wędrówki.
Plusem są także wstawki historyczne wymierzone "w punkt" - na tyle obszerne, żeby zainspirować do pogłębiania wiedzy, a jednocześnie nie przytłaczające czytelnika masą dat, nazwisk i szczegółów.
Polecam tę książkę zarówno tym, którzy marzą o podróżach (bo jednak te marzenia przybierają na sile podczas lektury), jak i osobom szukającym swojego miejsca w życiu.

Zacznę od końca: dawno (albo może nigdy) nie czytałam książki podróżniczej, której autor nie zachęcałby do natychmiastowego ruszenia w świat - mimo sugerujących to opisów na okładce. Przemek Skokowski szczerze i prosto przyznaje, że czasem podróż, przygoda i włóczęga z plecakiem mogą stać się ucieczką od dorosłego życia.
Owszem, znajdziemy tu opisy przygód (choć, zdaniem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Chyba w "Sztuce powieści" M. Kundera tłumaczył zależność czy podobieństwo swoich książek (w sensie budowy) do muzyki. Refreny, pewnego rodzaju symetria, porządek - to wszystko znajdujemy w "Życiu...". Oprócz typowego schematu (siedem rozdziałów, "refreny" tytułów, powtarzające się motywy-tematy) mamy tu też do czynienia z pewnego rodzaju geometrią: poznajemy bohaterów uwikłanych w różnego rodzaju trójkąty relacyjne:
matka - ojciec - syn
matka - syn - malarz
matka - syn - dziewczyna
chłopak - dziewczyna - brat dziewczyny
chłopiec - dorosły poeta - Ksawery
chłopak - studentka - ruda dziewczyna itd.
to na tych trójkątach opiera się opowieść o marzeniach i złudzeniach, o miłości, zdradzie, żalu i usprawiedliwieniu, o tym, co dziecięce ("wiek liryczny") i dojrzałe, o sztuce jako takiej i sztuce życia.
Mnóstwo pytań i wątpliwości i brak prostych odpowiedzi.
Którego z bohaterów lubimy? A z kim się utożsamiamy? Dlaczego? Czy w naszym życiu nie czujemy się podobnie jak Jaromil, jego matka albo dziewczyna? Skąd my to wszystko znamy? I czemu zawsze się nam wydaje, że życie jest gdzie indziej?

Chyba w "Sztuce powieści" M. Kundera tłumaczył zależność czy podobieństwo swoich książek (w sensie budowy) do muzyki. Refreny, pewnego rodzaju symetria, porządek - to wszystko znajdujemy w "Życiu...". Oprócz typowego schematu (siedem rozdziałów, "refreny" tytułów, powtarzające się motywy-tematy) mamy tu też do czynienia z pewnego rodzaju geometrią: poznajemy bohaterów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zbiór felietonów z początku wieku. Wow, jak to brzmi! A jak się to czyta! Pilch jak zwykle rewelacyjny. Kto lubi jego poczucie humoru, jego sposób patrzenia na świat, ten z pewnością z ogromną przyjemnością przeczyta ten zbiór. A kto jeszcze Pilchowego stylu nie zna...będzie miał doskonałą okazję to spróbowania, jak to smakuje. Dodatkowe ułatwienie dla początkujących: siłą rzeczy rozdziały-felietony są króciutkie (trzy, cztery strony), więc nie trzeba czekać "aż będzie więcej czasu", tylko śmiało można czytać podczas podróży, gotowania czy tuż przed snem. Uwaga: czasem trudno powstrzymać się od głośnego śmiechu.

Zbiór felietonów z początku wieku. Wow, jak to brzmi! A jak się to czyta! Pilch jak zwykle rewelacyjny. Kto lubi jego poczucie humoru, jego sposób patrzenia na świat, ten z pewnością z ogromną przyjemnością przeczyta ten zbiór. A kto jeszcze Pilchowego stylu nie zna...będzie miał doskonałą okazję to spróbowania, jak to smakuje. Dodatkowe ułatwienie dla początkujących: siłą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

O "Stryjeńskiej" słyszałam w radiowej "Trójce", potem gdzieś przeczytałam recenzję, potem ktoś gdzieś o tym mówił... A ja (właściwie nie wiem czemu) od razu pomyślałam, że MUSZĘ ją zdobyć i przeczytać. Chociaż, szczerze mówiąc, o Zofii Stryjeńskiej nie wiedziałam zupełnie nic. Być może zadziałała czytelnicza intuicja? W każdym razie (kolejne zdziwienie) wypatrzyłam ją w naszej bibliotece, wypożyczyłam i... przeczytałam jednym tchem. Bo od tej książki nie można się oderwać. Autorka rewelacyjnie przedstawia nam kolejne perypetie swojej bohaterki i znakomicie wplata w opowieść jej (tzn. Zofii) zapiski - więc czujemy się tak, jakby Stryjeńska opowiadała nam sama o sobie. I to z ogromnym poczuciem humoru, z wielką swadą i energią. Poznajemy artystkę, ale też kobietę zagubioną, szukającą ciągle "złotego środka", pragnącą pogodzić pragnienie twórczego wyrażania się, oddania się malarstwu z tęsknotą za posiadaniem prawdziwego domu i rodziny. Chwilami aż chce się zapytać "Skąd my to znamy?". Ach... zresztą przeczytajcie sami :)

O "Stryjeńskiej" słyszałam w radiowej "Trójce", potem gdzieś przeczytałam recenzję, potem ktoś gdzieś o tym mówił... A ja (właściwie nie wiem czemu) od razu pomyślałam, że MUSZĘ ją zdobyć i przeczytać. Chociaż, szczerze mówiąc, o Zofii Stryjeńskiej nie wiedziałam zupełnie nic. Być może zadziałała czytelnicza intuicja? W każdym razie (kolejne zdziwienie) wypatrzyłam ją w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Co to jest za książka! Czytając zwłaszcza pierwszą część odczuwałam wielką potrzebę sięgania do słownika - a więc pierwsze zadanie książek: przypomnienie mi, że jednak nie jestem aż tak mądra, jakbym chciała, spełnione.
Dalszy ciąg lektury wywoływał reakcje od uśmiechu pod nosem do głośnego "hhahahha! przepraszam, nie mogłam się powstrzymać!". Ale jednak gdzieś w głowie myśl pt. "Z czego się śmiejecie? Sami z siebie się śmiejecie". Czyli znów wielki plus dla autorki. I po trzecie, najważniejsze - to jest książka, która skłania do przemyślenia wielu oczywistości, tych arcywygodnych dla mnie, dla społeczeństwa, ale też takich, o których na co dzień się zapomina, że w ogóle istnieją. Nawet to, w czym się z autorką nie zgadzam, muszę sobie solidnie (czasem po raz pierwszy) wyjaśnić - tu nie ma miejsca na odpowiedź: nie, bo nie. Ach, byłabym zapomniała! Jeszcze po czwarte! A zatem po czwarte jest to źródło inspiracji i kolejnych "must be" na czytelniczej liście.

Jeśli więc nie masz ochoty na "rozkminy" pt. Ludzie są różni, a świat skomplikowany, jeśli nie lubisz brzydkich słów w rodzaju: feminizm, ekologia, wegetarianie, filozofia i etyka, jeśli nie chcesz spędzić całego wieczoru przepisując/podkreślając co ciekawsze fragmenty - pod żadnym pozorem nie sięgaj po tę książkę!

Co to jest za książka! Czytając zwłaszcza pierwszą część odczuwałam wielką potrzebę sięgania do słownika - a więc pierwsze zadanie książek: przypomnienie mi, że jednak nie jestem aż tak mądra, jakbym chciała, spełnione.
Dalszy ciąg lektury wywoływał reakcje od uśmiechu pod nosem do głośnego "hhahahha! przepraszam, nie mogłam się powstrzymać!". Ale jednak gdzieś w głowie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czyta się bardzo szybko (pewnie to też zasługa dużej czcionki), podkreśla, zaznacza, opatruje wykrzyknikami większość zdań, ma się wrażenie, że Franciszek siedzi obok Ciebie i do Ciebie mówi. Tak najkrócej mogłabym zrecenzować tę książkę. A trochę obszerniej? Myślę, że jest to pozycja nie tylko dla osób, które chcą "coś wyciągnąć" z niej dla swojego rozwoju duchowego, ale również dla tych, których papież intryguje, którzy chcieliby poznać fundamenty jego postawy.
Jest to też książka z gatunku tych, do których się wraca. Po raz pierwszy czytasz ją, żeby po prostu poznać treść, za drugim, żeby odnieść ją do siebie, za trzecim, żeby przypomnieć sobie... I tak dalej... Nieduża, przystępna (zarówno jeśli chodzi o język jak i o cenę). Słowem: warto spróbować :)

Czyta się bardzo szybko (pewnie to też zasługa dużej czcionki), podkreśla, zaznacza, opatruje wykrzyknikami większość zdań, ma się wrażenie, że Franciszek siedzi obok Ciebie i do Ciebie mówi. Tak najkrócej mogłabym zrecenzować tę książkę. A trochę obszerniej? Myślę, że jest to pozycja nie tylko dla osób, które chcą "coś wyciągnąć" z niej dla swojego rozwoju duchowego, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To jest książka, od której można oszaleć. Przeczucie czy wręcz pewność autorki (i współautorek - przecież wszystkie wysłuchane przez Aleksijewicz kobiety można tak nazwać, przecież mówią do nas wprost, swoimi słowami, bez wyszukanych metafor czy porównań), że wojna widziana z perspektywy dziewczyny, kobiety jest straszniejsza od wojny "męskiej" sprawdza się w stu procentach. Nie ma tu rzędów liczb mówiących o ilości karabinów, czołgów, ofiar czy zwycięzców, jest za to taka zwykła tęsknota za zapachem domu, mamy, za pięknym warkoczem, bolesne wspomnienia ciężaru przesiąkniętych krwią ubrań, krzyku dziecka czy szeptu umierającego męża. Nie da się tej książki czytać spokojnie, czasem wydaje się, ze w ogóle nie da się jej czytać. Zatykasz usta dłonią, żeby nie zacząć krzyczeć, boisz się zamknąć oczy, bo przecież masz tak rozwiniętą wyobraźnię, że widzisz te Marusie, Leny i Niny jak czołgają się w błocie i krwi. Żeby jeszcze tylko przeżyć kolejny dzień. Żeby dożyć do dnia zwycięstwa. A po nim... miało być tak cudownie, tak wspaniale, a tak często trzeba było jeszcze pozostać w wojsku. A potem znosić upokorzenia, wyzwiska, niechęć. Bo kobieta na wojnie to... wiadomo co.
I kiedy docierasz do ostatniej strony uświadamiasz sobie, że najgorsze jest to, co powiedziała ostatnia cytowana bohaterka: "Ludzie jak dawniej nienawidzą się nawzajem. Znowu się zabijają. To jest właśnie dla mnie niepojęte." Dla mnie też.

To jest książka, od której można oszaleć. Przeczucie czy wręcz pewność autorki (i współautorek - przecież wszystkie wysłuchane przez Aleksijewicz kobiety można tak nazwać, przecież mówią do nas wprost, swoimi słowami, bez wyszukanych metafor czy porównań), że wojna widziana z perspektywy dziewczyny, kobiety jest straszniejsza od wojny "męskiej" sprawdza się w stu...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Przeżyć. Droga dziewczyny z Korei Północnej do wolności Yeonmi Park, Maryanne Vollers
Ocena 7,8
Przeżyć. Droga... Yeonmi Park, Maryan...

Na półkach: , ,

Dostałam tę książkę na urodziny. "Mam nadzieję, że da się to przeczytać" pomyślałam bez większego entuzjazmu. Kiedy zaczęłam czytać od razu pomyślałam, że to jest to! Niby wiemy, że na świecie dzieją się rózne okropne rzeczy, że Chiny, że Korea, że wiele krajów Afryki... Ale kiedy czytasz historię młodszej od Ciebie o parę lat dziewczyny, kiedy UŚWIADOMISZ sobie, że podczas gdy Ty zaczynałeś naukę w szkole, ona biegała po polach szukając owadów do zjedzenia, że kiedy Ty godzinami siedziałeś przed TV, ona była gwałcona przez starszego o kilkanaście (?) lat mężczyznę, że podczas gdy Ty kłóciłeś się z rodzicami, ona musiała sprzedać matkę to.... naprawdę WSZYSTKO się zmienia. Naprawdę zaczynasz myśleć inaczej. Że to nie są jakieś odległe w czasie i przestrzeni bajki ku przestrodze, ale ŻYCIE wielu osób... Poszukaj tej książki, przetyaj i pomyśl... I może spróbuj potem zrobić coś dla innych i dla świata. Czyli ostatecznie też dla Ciebie.

Dostałam tę książkę na urodziny. "Mam nadzieję, że da się to przeczytać" pomyślałam bez większego entuzjazmu. Kiedy zaczęłam czytać od razu pomyślałam, że to jest to! Niby wiemy, że na świecie dzieją się rózne okropne rzeczy, że Chiny, że Korea, że wiele krajów Afryki... Ale kiedy czytasz historię młodszej od Ciebie o parę lat dziewczyny, kiedy UŚWIADOMISZ sobie, że podczas...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Spotkanie z tą książką jest jak święto. Aż się prosi o szczególne przygotowanie: biała bluzka, czysty obrus...
Autor opowiada Ci swoje historie wprost do ucha, pokazując palcem kolejne szczegóły na fotografiach.
Zdaje się, że przedstawieni na nich ludzie są tam specjalnie dla Ciebie. Patrzą, słuchają, chcą Ci coś przekazać.
To nie jest książka tylko do czytania. A na pewno nie do czytania w zatłoczonym autobusie, na przystanku, podczas jedzenia albo na lekcji...
Z tą książką trzeba się specjalnie umówić i spotkać. Być przygotowanym, skupionym i otwartym na jej bogactwo.
Pięknie wydana i pięknie napisana.

Spotkanie z tą książką jest jak święto. Aż się prosi o szczególne przygotowanie: biała bluzka, czysty obrus...
Autor opowiada Ci swoje historie wprost do ucha, pokazując palcem kolejne szczegóły na fotografiach.
Zdaje się, że przedstawieni na nich ludzie są tam specjalnie dla Ciebie. Patrzą, słuchają, chcą Ci coś przekazać.
To nie jest książka tylko do czytania. A na pewno...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Każda strona tej książki, każdy rozdział przede wszystkim wzbudza jedno pytanie: Dlaczego? Dlaczego tak to jest, ze ktoś sobie przy kawie (?) podzieli fragment ziemi, a o ludzi, którzy na nim żyją nikt się specjalnie nie martwi? Dlaczego dzieci (niezależnie od narodowości i od tego czy słusznie - jeśli w ogóle można tak powiedzieć) są tak strasznie wykorzystywane w walkach? Dlaczego niektórym wydaje się, że najlepsze co mogą zrobić dla kraju to zabić siebie i innych? Dlaczego, dlaczego, dlaczego...? Czy nie o to chodzi w dobrym reportażu? O zadawanie pytań, o skłanianie do refleksji, o wzbudzenie dyskomfortu u czytelnika? Bo trudno udawać, że zupełnie ok jest czytanie o śmierci niemowlęcia z kubkiem herbaty z miodem i kotem na kolanach...

Każda strona tej książki, każdy rozdział przede wszystkim wzbudza jedno pytanie: Dlaczego? Dlaczego tak to jest, ze ktoś sobie przy kawie (?) podzieli fragment ziemi, a o ludzi, którzy na nim żyją nikt się specjalnie nie martwi? Dlaczego dzieci (niezależnie od narodowości i od tego czy słusznie - jeśli w ogóle można tak powiedzieć) są tak strasznie wykorzystywane w...

więcej Pokaż mimo to