rozwiń zwiń

Opowieść Wysłanniczki

Okładka książki Opowieść Wysłanniczki
Angelika Botor Wydawnictwo: Sine Qua Non fantasy, science fiction
608 str. 10 godz. 8 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Wydawnictwo:
Sine Qua Non
Data wydania:
2023-04-05
Data 1. wyd. pol.:
2023-04-05
Liczba stron:
608
Czas czytania
10 godz. 8 min.
Język:
polski
ISBN:
9788383300146
Tagi:
magia wojna intryga przyjaźń romans baśń
Średnia ocen

                6,7 6,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,7 / 10
23 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
1022
790

Na półkach: , , , , ,

Lyrissa od dziecka przejawia wyjątkowe, magiczne zdolności. Gdy ma dziesięć lat, zostaje porwana przez okrutny Zakon Umysłów, który torturuje ją przez długie lata. Z niewoli ratuje ją dawny przyjaciel i król. Szybko okazuje się, że ich świat czeka potężne starcie.

Z debiutami bywa różnie. Jedne wychodzą bardziej, inne mniej. Czasem sprawiają wciąż wrażenie amatorskiej pisaniny, innym razem widać w nich często jeszcze nieoszlifowany, ale jednak talent. Zdecydowanie chciałam, aby Angelika Botor trafiła do tej kategorii tych lepszych debiutantów. W końcu działa w mediach książkowych tak samo, jak ja, do pewnego stopnia się więc z nią utożsamiam, a poza tym zawsze brakuje mi przyjemnej fantastyki. Niestety, nie mogę – „Opowieść wysłanniczki” jest zdecydowanie jedną z najsłabszych książek od wydawnictwa SQN, jaką w ogóle czytałam. A czytałam ich naprawdę sporo, włącznie z ich serią „Fantastycznie nieobliczalni”, prezentującą właśnie fantastyczne debiuty. Tamte książki nie były raczej wybitne, ale przynajmniej miały w sobie jakieś ciekawe elementy, których w tej książce nie widzę.
Jako że materiały autorki wyświetlały mi się w książkowych mediach, wiedziałam, że powieść celuje raczej w baśniowe klimaty, jednak nie wnikałam głębiej w to, o czym ma być sama fabuła. Przyznam, że gdy zobaczyłam okładkę, pozytywnie zaskoczyłam się tym, jak ona wygląda: nie jest może wybitna, ale sprawia wrażenie dobrze zrobionej, a ponadto personalnie lubię połączenie różu i niebieskości. Niestety, wewnątrz już tak przyjemnie kolorowo nie jest.
Ta powieść sprawia przede wszystkim wrażenie jednego wielkiego bajzlu, w którym króluje „byle-jakość”. Nie wiem, na ile temu winny jest brak doświadczenia pisarskiego i odpowiedniego warsztatu ze strony Botor, a na ile po prostu brak skrupulatności w pisaniu i redakcji, ale naprawdę to pierwsze określenie, jakie przychodzi mi na myśl, gdy przypominam sobie o tej książce. Aby więc się w tym bałaganie nie zgubić, może spróbuje wyjaśnić punkt po punkcie co mam na myśli.
Po pierwsze w stylu Angeliki Botor widzę brak świadomości słowa i dużo sztuczności. Autorka nie buduje językiem klimatu w odpowiedni sposób. Widzę próbę stworzenia go, ale regularnie byłam z niego wybijana przez użycie słów niepasujących do sytuacji. Ponadto zarówno narracja (pierwszoosobowa), jak i dialogi często brzmią jak połączenie szkolnego wypracowania z kościelnym kazaniem niskiej klasy bądź jakiejś książki psychologiczno-edukacyjnej. Przykładowo, jeden z bohaterów w którymś momencie bardzo cieszy się, że stworzył nowe życie i powtarza to kilkukrotnie w dialogach, używając właśnie tego sformułowania. Czy to brzmi jak coś wypowiadanego przez pozytywnie zaskoczonego, przyszłego ojca? Absolutnie nie. Czy to brzmi jak coś, co mogłoby paść z ambony? Do cholery, jasne!
Po drugie, autorka przynajmniej w tej powieści nie panuje nad fabułą i nie potrafi dobrze określać, które momenty są ważne do rozpisania, a które nie. Dostajemy w tej historii sporo scenek obyczajowych, sporo wyznawania sobie uczuć i wzajemnego obrażania się, a potem godzenia się z bohaterami. Za to wszystkie kluczowe fabularnie opisy, które wprowadzają jakiś zwrot akcji są traktowane zdawkowo. Ot, stało się, tylko po to, by postacie znów mogły dramić i mówić sobie (nienaturalne) miłe słówka. Ach, i jeszcze pić sok owocowy o smaku jabłek, arbuza i truskawek, który ratuje protagonistkę od wielkiego smutku.
Po trzecie, jak na książkę fantasy, w tej powieści jest naprawdę bardzo kiepsko rozpisane światotworzenie. Jak pisałam na początku, „Opowieść wysłanniczki” miała być z założenia baśniową opowieścią, ale nawet taka potrzeba ustanowienia pewnych zasad w świecie, a te tutaj działają tak, jak autorce jest chyba wygodnie i jak jej się podoba. Część z nich jest wyjaśniana, ale dzieje się to zdecydowanie za późno w trakcie fabuły i na dodatek czasem wygląda to tak, jakby Botor wymyślała zasady w trakcie pisania, jakby nie zaplanowała tego wcześniej.
Dla przykładu, mamy tu kwestię nieśmiertelności bohaterów. W tym uniwersum niektóre osoby po prostu są nieśmiertelne. W którymś momencie ich życia ich procesy starzeniowe zatrzymują się. Na samym początku powieści miałam poczucie, że autorka sugeruje mi, jakoby te osoby same wybierały sobie ten moment, trochę jak w cyklu o Wiedźminie robiły to czarodziejki i czarodzieje. Dlaczego? A no dlatego, że narracja wyjaśnia nam, że kobiety są zawsze bardzo młode, a widok 36-letniego nieśmiertelnego jest już dla protagonistki zaskakujący, bo tak „starych” ludzi raczej nie widuje. Gdy jednak narracja wyjaśnia nam zasady panujące w świecie okazuje się, że nieśmiertelność jest darem, który trafia się bardzo losowo. To jest BARDZO ważna informacja, która powinna mieć POTĘŻNY wpływ na świat. Ale nie, nie, po co to wyjaśnić wcześniej…
Skoro jestem zaś przy temacie nieśmiertelności to po czwarte – po co robić z bohaterów nieśmiertelnych, skoro i tak zachowują się jak nastolatkowie? Rozumiem, że Lyrissa miała być postacią nieufną, z traumami; takie było jej założenie. Taka postać ma pełne prawo być nieco bardziej intanfylna. Z tym, że jej przeszłość i traumy moim zdaniem zupełnie nie wybrzmiewają. Dlatego w momencie, kiedy 100-letnia kobieta robi dla swojego ukochanego ręcznie napisaną książeczkę z obrazkami (gdzie ona nie potrafi rysować), zostawia mu ją pod drzwiami i ucieka, podglądając, aby sprawdzić jego reakcję to ja nie mam wrażenia, że to jest słodkie i urocze, albo creepy, ale wynikające z traumy. Ja mam wrażenie, że to jest po prostu absurdalnie głupie.
Takich głupotek jest w tej historii naprawdę dużo więcej. Zresztą, już sam początek to pokazuje. Protagonistka zostaje porwana przez jakiś zakon, który ją torturuje i źle traktuje, ale nie mamy w żadnym momencie wyjaśnienia, jakim cudem Lyrissa nie uciekła, mimo że potrafi przecież samodzielnie tworzyć portale. Ten zakon zaś chce ją wykorzystać przez wzgląd na jej magiczne moce i tak z nich korzysta, że każe jej uwieść, a następnie zabić pewnego władcę. Z tym, że o ile jakieś moce bohaterki zostały ustanowione to jej umiejętność kokieterii już nie. Nic o nich nie wiadomo, nie widać ich zresztą przez całą powieść. Dlaczego więc zakon wybrał Lyrissę, a nie jakąś wyszkoloną kurtyzanę albo damskiego szpiega? Kutwa, nie wiem, nie pytajcie.
Jeśli miałabym cokolwiek dobrego o tej książce powiedzieć to może mogłabym uznać, że w sumie to się dość szybko czyta, bo ten styl może i jest toporny i nienaturalny, ale jednak dość lekki. Ponadto mogłabym docenić, że autorka podejmuje próbę napisania czegoś ciepłego i w miarę komfortowego. Tyle że ta książka, jako całokształt, wygląda najwyżej jak wprawka pisarska, która powinna zostać w szufladzie, a nie porządnie rozpisana powieść, która powinna zostać wydana przez jakiekolwiek wydawnictwo. Przepraszam Angeliko Botor, jeśli chcesz pisać i jeszcze tego nie zrobiłaś – znajdź sobie porządnego, ostrego redaktora, zapłać mu nawet z własnej kieszeni i podejmij próbę porządnego nauczenia się pisania, jeśli chcesz to dalej robić.
A ja „Opowieści wysłanniczki” nie polecam. Zwłaszcza że jako wydana w SQN Orginals nie jest dostępna na platformach innych, niż strona wydawcy, w związku z czym nie ma możliwości. przynajmniej na tę chwilę, zapoznania się z nią w ramach abonamentu. A że nie jest bardzo popularna, to pewnie znalezienie jej w bibliotece też może być wyzwaniem.

Lyrissa od dziecka przejawia wyjątkowe, magiczne zdolności. Gdy ma dziesięć lat, zostaje porwana przez okrutny Zakon Umysłów, który torturuje ją przez długie lata. Z niewoli ratuje ją dawny przyjaciel i król. Szybko okazuje się, że ich świat czeka potężne starcie.

Z debiutami bywa różnie. Jedne wychodzą bardziej, inne mniej. Czasem sprawiają wciąż wrażenie amatorskiej...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    84
  • Przeczytane
    27
  • Posiadam
    12
  • Fantastyka
    2
  • 123
    1
  • Od Wydawnictw
    1
  • Brak Legimi A
    1
  • Mam ebooka2 - epub
    1
  • Chcę w prezencie
    1
  • 2023
    1

Cytaty

Więcej
Angelika Botor Opowieść Wysłanniczki Zobacz więcej
Angelika Botor Opowieść Wysłanniczki Zobacz więcej
Angelika Botor Opowieść Wysłanniczki Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także