Dziennik hipopotama
- Kategoria:
- biografia, autobiografia, pamiętnik
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Iskry
- Data wydania:
- 2020-08-20
- Data 1. wyd. pol.:
- 2020-08-20
- Liczba stron:
- 636
- Czas czytania
- 10 godz. 36 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788324410736
„Wychowany w cieniu traum narodowych, przygnieciony szantażem emocjonalnym, że mam się nieustannie utożsamiać, przeżywać, współodczuwać, identyfikować ze swoim krajem, coraz bardziej zmęczony byłem Polską i jej histerycznością, emocjonalnym rozwibrowaniem, deficytem trwałości. Nic tu nie mogło się zakorzenić i wrosnąć na dekady, stulecia. Nawet jak już zaborcy, okupanci, najeźdźcy nie rozwalają wszystkiego, to demolują moi rodacy, ponieważ wyłącznie zaniechanie bądź destrukcja są im przynależne.
Zazdrościłem Francuzom ich dobrego samopoczucia, Niemcom ich samozadowolenia, dziedzictwa kulturowego Włochom, a oceanu Portugalczykom. Gdybym dziś był dwudziestoparolatkiem, to chciałbym na zawsze stąd wyjechać i rozumiem każdego, kto pragnie porzucić ten kraj, odciąć się od niego i stać się kimś innym. Za późno, za wiele lat tu żyję, na stałe już nie wyjadę, ale po raz pierwszy w życiu wyobrażam sobie, co by się stało, gdybym w 1988 roku został we Francji i nie wrócił do Polski na studia. Zapewne nie zostałbym pisarzem, redaktorem, felietonistą, nie poznałbym ludzi, których tutaj pokochałem i którzy stworzyli moje życie, ale przynajmniej nie byłbym już Polakiem”.
– Krzysztof Varga
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oceny
Książka na półkach
- 145
- 121
- 23
- 8
- 6
- 5
- 5
- 4
- 3
- 3
Opinia
….Dlaczego tak jest, że czytelnictwo wciąż po dnie szoruje, kraj po prawdzie analfabetów, nikt nie czyta książek, a zarazem produkcyjniaki sensacyjne, kryminalne, erotyczne sprzedają się szaleńczo, są autorzy, którzy po kilka milionów egzemplarzy opchnęli? (...) Jasna sprawa, że proza użytkowa, rozrywkowa, jednorazowa, koślawa literacko, jałowa znaczeniowo, żadna jakościowo zawsze wiele znaczyła, ale dzisiaj niemal tylko taka znajduje admiratorów, z małymi wyjątkami. Niebywała degrengolada gustu czytelniczego nastąpiła, co zawsze jest objawem poważniejszej choroby społeczeństwa. Kapitalizm się w Polsce przyjął, ale za to mieszczaństwo nie chwyciło. To mieszczaństwo, które czyta, myśli, analizuje, to mieszczaństwo admirowane przez Manna czy Maraia, nawet jeśli ograniczone swymi uprzedzeniami, kabotynizmem i przyziemnością, to jednak posiadające aspiracje kulturalne.…
Filipika to równie wspaniała, jak słuszna i zbawienna. Nawet mnie niepokoi, jak bardzo, jak często i w jak wielu sprawach - nie tylko książek dotyczących, lecz w zasadzie wszystkich (no, może oprócz opinii o Myśliwskim), zgadzam się z tym, co pisze Krzysztof Varga, jeden z moich ulubionych autorów. Stosuje się do niego zawsze obca większości zasada Maraia, aby pragnienia nie zaspokajać wodą z kałuży.
W tych ramach trzy tematy w zasadzie tylko go interesują: coraz bardziej spsiała kultura (z naciskiem na książki, w nieco mniejszym stopniu film, teatr i muzykę), coraz gorszy los Polski (nie tylko pod buciorem obecnej władzy, ale i także z takim ludem, jaki jest), coraz bardziej polski a nie powszechny Kościół katolicki.
Varga ma też rzadką cechę pisania tego, co chce napisać, a nie tego, co według innych napisać był powinien. No i „przywala” także, a może przede wszystkim, „swoim”, bo w sumie to najważniejsze. Cóż mnie bowiem w sumie obchodzą „tamci” – deklaruje, czemu ja przyklaskuje. Acha – co jeszcze rzadsze: nie oszczędza również i siebie.
Bo tak kiedyś były pisane dzienniki - choćby Tyrmanda czy Konwickiego, którzy równie bezceremonialnie wymierzali sprawiedliwość widzianemu światu - by już nie cofać się bardziej w czasie i poza Polskę wychudzić. Dzienniki, to nie ciepły budyń, droga publiczności - mdły i bez wyrazu, ale "wszystkim" smakujący....
Autor ocenia każdego nie z uprzedzenia, ale według rzeczywistych „zasług”. Stąd mocno krytyczne opinie np. o knotach Polańskiego („Oficer i szpieg”) czy Holland („1983”). Dlatego też nie oszczędza i drugiej strony, pisząc np. o „przerażającym imbecylizmie młodej lewicy”. Albo: ”Zarówno prawicowi, jak i lewicowi publicyści są nade wszystko narcyzami, a z każdego niemal ich tekstu aż zionie wręcz samozadowoleniem i autoerotycznym sapaniem”.
Nieco cytatów – czyli bardzo dużo….
Książek jest za dużo, z czego 9/10 to chłam którego żadna straż pożarna nie dałaby rady spalić.
Nieznośne jest to gadanie, że lepiej, by ludzie czytali Lipińską i Mroza, niż nic nie czytali - otóż lepiej, żeby nic nie czytali.
Czytelnicy chcą fabuł nie wątłych , ale galopujących, pełnych zwrotów akcji, choćby niedorzecznych. Pożądają niewiarygodnych fabuł, które uwolnią ich z oków samodzielnego myślenia. Nie chcą poświęcać czasu na własną interpretację, ale łakną, by autor za nich zdecydował, w którą iść mają stronę.
Kiedyś słowa "sprzedać się" były nacechowane negatywnie, dziś "sprzedanie się" oznacza sukces. Pozycję pisarza wyznacza (...) liczba sprzedanych egzemplarzy, nie zaś wartość artystyczna, skoro nie istnieje krytyka literacka, która mogłaby w sposób dostępny dla szerokich mas czytelniczych wartościować książki, budzić debatę, a nawet awanturę.
Nigdy jeszcze nie doświadczaliśmy takiej inwazji produktów zamiast powieści. Co ja mówię – półproduktów, ćwierćproduktów i w sumie nie byłoby aż takiego problemu, gdyby owe półprodukty nie wyniesione zostały na piedestał jako prawda najprawdziwsza i promowane przez speców od marketingu jako realne arcydzieła, a lansowane później przez dyspozycyjnych recenzentów.
Pęd recenzentów i recenzentek do robienia cunnilingus
autorkom nieudacznym kryminałów, wyścig do czynienia fellatio autorom niedorzecznych produktów sensacyjnych oraz sprawiania anilingus tym, którzy rodzą fałszywki prawdziwej prozy, przybiera na sile.
O książkach piszą ludzie bez żadnego bagażu kulturowego – dla nich literatura zaczęła się dzisiaj rano, najdalej wczoraj wieczorem. W powieści widzą wyłącznie fabułę, jedynie intrygę oraz akcję, żadne konteksty kulturowe im się nie wyświetlają, bo nie znają ich. (...) Nie pojmują aluzji literackich i nawiązań do dziedzictwa kulturowego, dzięki czemu każda siermiężna fabuła powieściowa może być dla nich sensacyjnym odkryciem.
Jeśli głównym sensem przyznawania Nike jest zrobienie na złość Glińskiemu, to lepiej nagrodę zlikwidować. (…)
Mówienie o Wildsteinie wynosi Wildsteina, a poniża laureata Nike. (…) Ta nagroda wizerunkowo i tak już ledwo się czołga.
To pozorny paradoks - tracić czas na oglądanie seriali, a zarazem uważać, że w ten sposób ratuje się przed uciekającym czasem.
Do mnie nawet sama Agnieszka Holland powiedziała: "Spierdalaj stąd!", chcę się pochwalić, ale się wstrzymuję.
W filmach Vegi nie ma żadnych postaci pozytywnych, a świat ukazany jest jako walka zła ze złem, zwalczanym przez jeszcze większe zło, wszystko jest brutalne, chamskie, prostackie. Po 3 miliony widzów meldują się na każdym prostackim filmie Vegi, czy też dwugodzinnym chaotycznym teledysku o kurewstwie, złodziejstwie i przemocy. Vega zrozumiał polskie społeczeństwo,
Wszystkie te piosenki (Dawida Podsiadły) to hymny na cześć oportunizmu, konformizmu i wygodnictwa. Piosenki bez żadnej dramaturgii, niezmuszające do najmniejszego wysiłku. Wchodzące w uszy jak przecier marchewkowy dla niemowlaka. Ostentacyjnie aspołeczne, apolityczne, jeśli indywidualistyczne, to nie jako wyraz woli walki jednostki ze światem, systemem, przeciwieństwami życia, ale deklaracja prywatności i trzymania się z dala od zaangażowania.
Nie wierzę nie tylko, że Polacy są społeczeństwem, ale nie wierzę już nawet w to, że są narodem - są wyłącznie ludem.
To nie wolność jest umiłowanym stanem Polaków, ale chaos i anarchia. W pętach wolności Polak nie jest w stanie wytrzymać, ponieważ wolnością dla niego jest wyłącznie jego własna, osobista, warcholska władza. Polacy są antypaństwowi, co wcale nie znaczy, że są antyrządowi. (...) Oni są przeciw instytucji państwa.
Wolność po polsku oznacza wolność od rozumu, od sztuki, od literatury, od refleksji. Wolność oznacza jedzenie, picie i popuszczanie pasa, albowiem żyjemy w nieustających czasach saskich i jedynie upadek państwa oraz utrata państwowości jest w stanie zmobilizować gnuśny intelektualnie naród do jakiegokolwiek ruchu mózgiem.
Polacy tak naprawdę nie znoszą Zachodu za to, że jest Zachodem, a nie Wschodem, że nie jest słowiańskim wariactwem. Polakom bliżej do Rosji, tyle że nie mogą się do tego przyznać.(...) Ksenofobia polska ma swoje źródła w głębokim zruszczeniu. Och, gdybyż Rosja była przynajmniej katolicka! Wtedy moglibyśmy ją kochać otwarcie.
Nie jest prawdą, że istnieje jakaś rzekoma pogarda elity dla ludu, to lud lekceważy elitę, a przynajmniej czuje do niej nieufność. To nie tyle niechęć do wykształconych, do artystów, ale lekceważenie ich osiągnięć, albowiem istotą życia ludu jest trwanie w oderwaniu od perspektywy dłuższej niż życie ludzkie
Ktoś puszczający głośno przy otwartych oknach przeboje discopolowe nie będzie ofiarą prześladowań sąsiedzkich, nie tylko dlatego, że pewnie fan disco polo może dać w mordę, jak mu się grzecznie zwróci uwagę, ale też dlatego, że jest to akceptowalne. Paździerz ma większe prawo do istnienia.
Jak sobie Polacy stworzą własnego Boga, a nie czcić będą zapożyczonego, napiszą Stary Testament, stworzą własny dekalog i odpowiednią ilość przykazań i zakazów, doświadczą prawdziwych prześladowań, będą się błąkać po pustyni lat czterdzieści, przejdą przez Morze Czerwone i ten Bóg przez nich stworzony do nich osobiście się zwróci, to wtedy będą mogli mówić, że są narodem wybranym.
Nigdy nie umiera się za Polskę, nie pada na placu boju za ojczyznę, bo to są byty teoretyczne. Zawsze ginie się za głupotę rządzących, za ograniczenie umysłowe przywódców państwa. Tak jak w czasie wojny dziadkowie, a może pradziadkowie (...) ginęli nie za wolną Polskę, ale za tępotę ministra Becka, za tchórzostwo i tromtadrację Rydza-Śmigłego, za biedę, indolencję i egotyzm Rzeczypospolitej. Tak samo ci czterej może za kilka, kilkanaście lat będą ginąć za arogancję obecnej władzy, za imbecylizm przedstawicieli tak zwanej klasy politycznej, za brak wyobraźni podbudowany retoryką godnościową.
Dziś rocznica kapitulacji Powstania Warszawskiego. Świętowana z należytym zadęciem i bez większej refleksji. Jakie były korzyści z powstania? Żadne. Jakie straty? Zniszczone całe miasto, dwieście tysięcy zabitych cywilów, dziesięć tysięcy powstańców przy niemiecki stratach dziesięciokrotnie mniejszych. Na jednego zabitego Niemca - dziesięciu zabitych warszawiaków. Polityczne zyski? Mniej niż zero. Sława na świecie? Niemal żadna. Zyski reklamowe dla sprawy polskiej? Śmieszne. Jeśli ktoś pomógł Rosjanom zaprowadzić komunistyczne porządki w Polsce, to także ci, którzy zadecydowali o wybuchu powstania.
Nie to, że Polacy nie czytają książek bądź że czytają ich coraz mniej, jest problemem – to problem niewielki przy tym, że czytają książki kretyńskie. A największy problem w tym, że czytają książki prostacko, źle napisane, z użyciem jak najmniejszego zasobu słów.
Największym nieszczęściem XX wieku była I wojna światowa, która rozbiła w drobiazgi CK Monarchie i urodziła Polskę na nieszczęście Polaków i Europy (...) ponieważ nigdy się nie nauczyła i nie nauczy doceniać swojego istnienia i zawsze, na wszelkie, często najbardziej wyrafinowane sposoby będzie się starała swą wolność i swe istnienie pogrzebać.
Nienawiść tak buzuje wśród Polaków, że na razie mordują masowo ptaki, bo jeszcze nie nabrali odwagi mordowania przedstawicieli swojego gatunku, o czym fantazjują po cichu albo w zaufanym gronie, a co bardziej rezolutni w tzw. mediach społecznościowych, tych elektronicznych gadzinówkach.
Wszyscy wokół nieustannie się obrażają, są obrażeni, za chwilę będą obrażeni, nie mogą doczekać się, aż ktoś ich obrazi.
Zawód dziennikarza tak sprostytuowany jest, że w istocie prawdziwa prostytutka, nie mówiąc o złodzieju i oszuście, ma lepsze w społeczeństwie notowania.
Dawało się zauważyć, jak to miasto osuwa się w bazarową taniość, jak dziadzieje, jak wraca jego bylejakość, tandetność – na Nowym Świecie słychać było disco polo, a prostackie dziewuchy w odpustowych i tanio seksownych ubraniach bluzgały bez wstydu, wiedzione swym dresiarskim instynktem. W knajpkach picie wódki i zbiorowe ryki, bez stylu, a raczej ze stylem remizowym.
Jeśli jest miejsce w Polsce, które tak nisko spadło z pozycji legendy, miasta nawiedzanego, i zasiedlanego przez artystów, pisarzy - Witkacy i Żeromski, Makuszyński i Kasprowicz, Młoda Polska i międzywojnie - to nie ma bardziej upadłego niż ta straszliwa stolica Tatr.
Tak też właśnie Polskę postrzegam, Polskę dzisiejszą, Polskę wygrażającą wszystkim wkoło, sąsiadom, Europie, światu.
Im gorzej w służbie zdrowia i edukacji, tym większe wzmożenie budowania nowych muzeów i kościołów. Im gorzej z czytelnictwem, im szybciej kretynieje naród, a przyszłość jawi się w niebezpiecznych kształtach – tym więcej hołubienia przeszłości, tym głośniejsze o dawnej chwale i męczeństwie perory. Im ziemskie życie silniej dojmujące, tym głośniejsze zawodzenia z ambon o konieczności powrotu do wartości duchowych. Budować muzea, świątynie, kaplice, stawiać pomniki, ustanawiać nowe święta narodowe – oto pomysły władzy na walkę z wyzwaniami przyszłości. Zamknąć się w kruchcie oraz izbie pamięci i tam czekać na ostateczną klęskę.
Stało się tak, że każdy manifestujący religijność Polak wydaje mi się przepełnionym nienawiścią i uprzedzeniami fundamentalistą. Nie jest to moja wina- to wina Kościoła, bo robił wszystko, by jego wierni zaczęli być kojarzeni z zabobonem, nietolerancją, czarnosecinnością, myśleniem pogromowym.
To wiara czysto obrzędowa, płytka jak kałuża, za to wrzaskliwa i agresywna. Bo jest emanacją nie potrzeb duchowych, ale braku poczucia bezpieczeństwa, pragnieniem plemiennej wspólnoty, wyrazem frustracji i przykrywką dla nienawiści, oportunizmu i tchórzostwa. Katolicyzm jest tu tylko sztafażem, cienką warstwą lakieru na brudnym, zardzewiałym wraku tożsamości.
Tymczasem biskupi zaapelowali o sto dni trzeźwości dla uczczenia stu lat niepodległości. To jest moment, kiedy mam nieprzepartą chęć natychmiast się urżnąć w trupa.
Osobiście rozpaczam, że w Polsce w złotym wieku XVI zwyciężyła kontrreformacja, Polska nie jest dziś krajem luterańskim bądź kalwińskim.
Papież żonaty i dzieciaty byłby prawdziwym uosobieniem chrześcijańskiej miłości i troski o rodzinę, która ponoć tak bardzo leży Kościołowi na sercu.
Dopóki nie zobaczę, jak procesje obnażonych księży biczowników idą ulicami, szarpiąc sobie plecy kolcami pokutnych pejczy, wszelka rozmowa nie ma sensu.
….Dlaczego tak jest, że czytelnictwo wciąż po dnie szoruje, kraj po prawdzie analfabetów, nikt nie czyta książek, a zarazem produkcyjniaki sensacyjne, kryminalne, erotyczne sprzedają się szaleńczo, są autorzy, którzy po kilka milionów egzemplarzy opchnęli? (...) Jasna sprawa, że proza użytkowa, rozrywkowa, jednorazowa, koślawa literacko, jałowa znaczeniowo, żadna jakościowo...
więcej Pokaż mimo to