Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Czy zastanawialiście się kiedyś co to znaczy nie słyszeć? Od urodzenia? W jaki sposób wpływa to na dorastanie, naukę, czy po prostu na codzienne życie? Czy jesteście świadomi, że znaczna część osób głuchych nie zna języka polskiego, co oznacza, że nie może się porozumiewać ze słyszącymi np. pisząc na kartce? Czy zastanawialiście się jak wygląda na przykład wizyta u lekarza kiedy się go nie słyszy, a on nie potrafi migać? Albo w jaki sposób osoby głuche mogą wezwać pomoc jeżeli nie mówią i nie piszą?

Reportaż Głusza odpowiada na te i inne pytania dotyczących życia osób głuchych w Polsce. I muszę przyznać, że ta książka objawiła mi moją ignorancję w tym temacie. Podobnie jak zapewnie znaczna część społeczeństwa zakładałam, że osoby głuche mogą komunikować się na piśmie. Ale jak mają to zrobić skoro nie znają języka polskiego, bo przecież nie słyszą od urodzenia? Nie wiedziałam również, że przez wiele lat edukacja osób głuchych sprowadzała się do tego, aby nauczyły się mówić(!). Nie słysząc. Zabraniano im migać, co jedynie pogłębiało ich izolację.

Reportaż zawiera opowieści osób głuchych i przybliża jak wygląda życie rodzinne, kiedy pojawia się w nim osoba głucha, jak wygląda ich edukacja, praca i codzienność. Mocno uświadamiająca książka, a momentami bardzo ciężka, gdyż dotyka również tematów związanych z przemocą i molestowaniem. Bo jak głucha dziewczynka ma się poskarżyć rodzicom lub nauczycielce, że spotkało ją coś złego, gdy nikt z jej otoczenia nie potrafi migać? Dla fanów reportażu pozycja obowiązkowa.

Czy zastanawialiście się kiedyś co to znaczy nie słyszeć? Od urodzenia? W jaki sposób wpływa to na dorastanie, naukę, czy po prostu na codzienne życie? Czy jesteście świadomi, że znaczna część osób głuchych nie zna języka polskiego, co oznacza, że nie może się porozumiewać ze słyszącymi np. pisząc na kartce? Czy zastanawialiście się jak wygląda na przykład wizyta u lekarza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Miałam przyjemność przesłuchać zbiór opowiadań z uniwersum powiernika - osadzonego w słowiańskich wierzeniach. I to był strzał w dziesiątkę - o ile pierwsza część powieści głównej -
Powiernik - przypadła mi do gustu, to opowiadania kupiły mnie w całości. Kręcą się oczywiście wokół postaci Marka - adwokata, starowiercy i widzącego walczącego ze słowiańskimi demonami. Są bardzo różnorodne pod względem i tematyki i powiedzmy "ciężaru gatunkowego". Mamy historie smutne, chwytające za serce (Cicha), jak i humorystyczne (Opowiadanie o meblach, sztos totalny, składanie mebli nigdy nie będzie takie samo 😅).

Z luźnych uwag to bardzo mi się podoba to, że główny bohater jest przedstawiony jako mężczyzna mający żonę i małe dziecko, co jest dla niego priorytetem w życiu. Jest to miła odmiana od typowego schematu bohatera "zgryźliwego wilka samotnika" zbyt często wykorzystywanego fantastyce. Ponadto, wyłapałam odniesienia do twórczości Lovecrafta, czy Sapkowskiego, co w mojej ocenie jest zaletą. 🙂

Dodatkowo mogę napisać, że pojawiają się w opowiadaniach wątki powiązane z pracy adwokata - karnisty, które nie są całkiem fantastyczne, lecz całkiem bliskie realiom. Taki smaczek dla wszystkich zainteresowanych tematyką prawną 😉

A, i lektor również świetny! 🙂

https://www.instagram.com/ksiazkowe_dyrdymalki_katarzyny/

Miałam przyjemność przesłuchać zbiór opowiadań z uniwersum powiernika - osadzonego w słowiańskich wierzeniach. I to był strzał w dziesiątkę - o ile pierwsza część powieści głównej -
Powiernik - przypadła mi do gustu, to opowiadania kupiły mnie w całości. Kręcą się oczywiście wokół postaci Marka - adwokata, starowiercy i widzącego walczącego ze słowiańskimi demonami. Są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Sięgając po kolejną książkę Stephena Kinga czuję się jakbym nakładała wygodne kapcie i siadała w wysłużonym fotelu z kubkiem herbaty. Może to dziwne, ale straszne historie opowiedziane przez Mistrza są moim comfort reading.

Tym razem sięgnęłam po Worek kości, kolejną gabarytowo obszerną książkę. Po tragicznej śmierci żony autor bestsellerów, Mike Noonan, doznaje blokady twórczej. Postanawia wrócić do miejsca, w którym kiedyś spędził z żoną najszczęśliwsze dni życia, do domu nad jeziorem we wschodnim Maine. Wkrótce po przyjeździe zostaje wciągnięty w konflikt między młodą wdową a jej teściem, lokalnym magnatem, który chce zyskać prawo do opieki nad trzyletnią wnuczką. Mike, widząc w dziewczynce córkę, której pozbawił go los, angażuję się w pomoc wdowie. Co więcej, dom który zamieszkuje - Śmiech Sary - wydaje się być nawiedzony.

Znajdujemy w tej powieści większość z typowych składników jakimi raczy nas Stephen King w swojej twórczości. Mamy zatem małe miasteczko w stanie Maine, poczytnego pisarza w średnim wieku oraz "child in danger". Dorzućmy do tego wątki nadnaturalne i dostajemy charakterystyczną dla Mistrza Horroru mieszankę wybuchową.

Zanurzyłam się w tą snutą opowieść i śledziłam powoli rozwijająca się akcje. Jest to jedna z lepszych książek autora, wymieniana na jednym tchu z Ręką mistrza, czy Zieloną milą. Nie dziwię się i zdecydowanie polecam, a dla fanów Mistrza pozycja obowiązkowa.

https://www.instagram.com/ksiazkowe_dyrdymalki_katarzyny/

Sięgając po kolejną książkę Stephena Kinga czuję się jakbym nakładała wygodne kapcie i siadała w wysłużonym fotelu z kubkiem herbaty. Może to dziwne, ale straszne historie opowiedziane przez Mistrza są moim comfort reading.

Tym razem sięgnęłam po Worek kości, kolejną gabarytowo obszerną książkę. Po tragicznej śmierci żony autor bestsellerów, Mike Noonan, doznaje blokady...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nasze imię Legion. Nasze imię Bob.

Bob, główny bohater, ginie na samym początku książki. Sto lat później jego osobowość, jaźń zostaje skopiowana w celu stworzenia programu - sztucznej(?) inteligencji sterującej sondą kosmiczną. Do tego sondą samoreplikującą, mającą na celu poszukiwania planet nadających się do kolonizacji. Sporo? A to tylko sam początek książki, potem dopiero zaczyna się rozkręcać ;)

Bardzo przyjemna powieść sci-fi, zdecydowanie nie typu hard, nie zamęczająca technicznymi szczegółami. To co mnie urzekło to olbrzymia dawka humoru, trochę ironicznego, trochę nerdowskiego z regularnymi nawiązaniami do Star Treka.

Nasze imię Legion. Nasze imię Bob.

Bob, główny bohater, ginie na samym początku książki. Sto lat później jego osobowość, jaźń zostaje skopiowana w celu stworzenia programu - sztucznej(?) inteligencji sterującej sondą kosmiczną. Do tego sondą samoreplikującą, mającą na celu poszukiwania planet nadających się do kolonizacji. Sporo? A to tylko sam początek książki, potem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

I kolejna książka ze stajni Vesper - Paradoks Andrzeja Urbanowicza, która mnie pochłonęła. Przedstawia historię Maksa Okrągłego najlepszym studencie matematyki i równocześnie chorobliwym perfekcjoniście. Dążenie do perfekcji i pełnej efektywności powoduje, iż każdy popełniony błąd jest dla niego porażką za którą musi się ukarać. Ponadto, zaczynają dręczyć go niepokojące myśli o sobowtórze, który ma go prześladować...

Sama fabuła jest ciekawa, choć przy połowie miałam kryzys i strasznie zaczęło mi się służyć jej czytanie - cieszę się jednak, że czytałam dalej gdyż to co się później działo wynagrodziło wcześniejsze znużenie :-) Więcej o treści nie pisze, bo łatwo coś zaspojlować i zepsuć zabawę przyszłemu czytelnikowi.

Jedna tylko myśl dotycząca głównego bohatera - z jednej strony nie mogłam go polubić - arogancki, wywyższający się, traktujący ludzi z pogardą, co powoduje, że ciężko jest mu kibicować w jakiejkolwiek sprawie. Ale z drugiej strony naprawdę docenia się sposób przedstawienia postaci, bo dokładnie taki ma być i co więcej, jest to uzasadnione fabularnie! Jaka miła odmiana od pisania w stylu: " mój bohater ma być wredny i złośliwy, bo tak" lub "bo inaczej nie umiem napisać".

W książce motyw sobowtóra jest bardzo ważny i trochę kojarzył mi się z Mroczną połową Stephena Kinga. I oczywiście nie zabrakło również nawiązań do Suwalszczyzny :-) taki znak rozpoznawczy, który doceniam.

Warto sięgnąć i wejść w wysnutą historię. A potem sięgnąć po wcześniejsze książki autora, bo naprawdę warto :-)

I kolejna książka ze stajni Vesper - Paradoks Andrzeja Urbanowicza, która mnie pochłonęła. Przedstawia historię Maksa Okrągłego najlepszym studencie matematyki i równocześnie chorobliwym perfekcjoniście. Dążenie do perfekcji i pełnej efektywności powoduje, iż każdy popełniony błąd jest dla niego porażką za którą musi się ukarać. Ponadto, zaczynają dręczyć go niepokojące...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mieszane mam uczucia wobec reportażu historycznego "Mała zbrodnia. Polskie obozy koncentracyjne" Marka Łuszczyna. Najpierw dwa główne plusy:
- ważny temat, nie poznany do końca o którym warto pisać oraz go nagłaśniać. Wiedza o funkcjonowaniu po wojnie obozów pracy na miejscu wcześniejszych obozów koncentracyjnych nie jest powszechna,
- wydanie, bardzo ładna okładka i skład (choć wielkość prześwitów i marginesów sugeruje, że treści jest dużo mniej niż można wnioskować po objętości)

Problem jaki pojawia się przez całą lekturę to ciągłe zastanawianie się - czy wydarzenia przytaczane w książce były weryfikowane? Na końcu książki jest co prawda bibliografia, ale w samym tekście brak jest przypisów do przytaczanych faktów przez co wszystko musimy brać na "wiarę". Czy dany fakt był potwierdzony przez jedno, czy kilka źródeł? Uwiera mnie, jako historyka, taki literacki sposób przedstawienia trudnego, ważnego tematu. Bo jeśli ktoś się zastanawia - nie jest to książka naukowa, ani nawet popularnonaukowa, tylko reportaż.

No i tytuł. Nie wchodząc w światopoglądowe dywagacje - autor w moim odczuciu nie wyjaśnił w sposób wystarczający dlaczego używa konsekwentnie nazwy "polskie obozy koncentracyjne". Dlaczego nie polskie/komunistyczne obozy pracy/pracy przymusowej/internowania? Brak takiego wyjaśnienia, czy też polemiki z przytaczanym przez samego autora odmiennym stanowiskiem "obozy stworzyły komunistyczne władze, które nie reprezentowały suwerennego narodu polskiego". Trafny argument, zbyty jako nieistotny przez autora. Nasuwa to podejrzenie, że wybór słownictwa był podyktowany jego chwytliwości, a tak nie powinno pisać się książek około historycznych.

Czyta się szybko, ale styl jest nierówny, tak jakby autor nie mógł zdecydować się na sposób prowadzenia narracji. Raz są mikrohistorie, innym razem publicystyka, by następnie wprowadzić szerokie wątki polityczno-historyczne, co powoduje, iż trudno jest wciągnąć się w narrację. A ta moc przykuwania czytelnika to najistotniejsza cecha dobrego reportażu (patrz: Płuczki).

Mimo powyższych uwag - warto sięgnąć, aby choć fragmentarycznie poznać mało eksponowany do tej pory etap w historii Polski.

Mieszane mam uczucia wobec reportażu historycznego "Mała zbrodnia. Polskie obozy koncentracyjne" Marka Łuszczyna. Najpierw dwa główne plusy:
- ważny temat, nie poznany do końca o którym warto pisać oraz go nagłaśniać. Wiedza o funkcjonowaniu po wojnie obozów pracy na miejscu wcześniejszych obozów koncentracyjnych nie jest powszechna,
- wydanie, bardzo ładna okładka i skład...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zapytałem przewodnika:
-Kim są Ci ludzie?
-To trędowaci - odpowiedział.
-Dlaczego są tutaj?
-Są trędowaci.
-Rozumiem, ale czy nie byłoby im lepiej w wiosce? Cóż zrobili, aby ich z niej wyrzucać?
-Oni są trędowaci (...)
Tego dnia zrozumiałem, że istnieje niewybaczalną zbrodnia, która musi być w jakiś sposób ukarana, zbrodnia od której nie ma odwrotu, której nie obejmuje żadna amnestia: "trąd".

Dawno nie przeczytałam całej książki w weekend. I to nie z powodu braku czasu, ale zawsze byłam czytelniczką niewierną - równocześnie czytałam kilka książek, przeskakując pomiędzy nimi w zależności od humoru. Ten reportaż przykuł mnie do siebie już od pierwszych kilku stron i puści dopiero przy nocie wydawniczej.

Spinalonga - wyspa trędowatych. W latach 1904-1957 miejsce izolacji hansenów, jak też nazywa się osoby chorujące na trąd. Przez wiele lat uważano, iż trąd jest chorobą zesłaną jako kara za grzechy, że jest dziedziczny i łatwo jest się nim zarazić. Uważano, że izolacja chorych ludzi jest istotniejsza od ich leczenia. Spinalonga skalista, niegościnna wysepka u wybrzeży Krety stała się przymusowym domem wielu hansenów.

Autorka @malgosia.golota drąży, docieka, poszukuje świadków, dokumentów, zdjęć, relacji... Układa z tego wszystkiego spójną opowieść o ludziach wyrzuconych ze społeczeństwa z powodu choroby. Poddanych przymusowej, dożywotniej izolacji z niewielką lub wręcz znikoma pomocą od szeroko pojętych władz. Można pomyśleć, że w końcu przecież wynaleziono skuteczne lekarstwo na trąd, więc ich los powinien ulec znacznej poprawie. Prawda? Cóż, nic bardziej mylnego. Odium ciążące nad trądem było (i jest) tak wrośnięte w społeczeństwo, że mimo możliwości całkowitego wyleczenia chorzy nadal nie zgłaszają się do lekarzy z obawy przed ostracyzmem społecznym.

Zapytałem przewodnika:
-Kim są Ci ludzie?
-To trędowaci - odpowiedział.
-Dlaczego są tutaj?
-Są trędowaci.
-Rozumiem, ale czy nie byłoby im lepiej w wiosce? Cóż zrobili, aby ich z niej wyrzucać?
-Oni są trędowaci (...)
Tego dnia zrozumiałem, że istnieje niewybaczalną zbrodnia, która musi być w jakiś sposób ukarana, zbrodnia od której nie ma odwrotu, której nie obejmuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czytając Autostopem przez galaktykę, zadawałam sobie jedno, podstawowe pytanie: gdzie ta książka ukrywała się przede mną, że do tej pory jej nie przeczytałam? Ma w sobie tyle dobra, które uwielbiam - absurdalny, czasem czarny humor, abstrakcyjne sytuację i kosmiczną jazdę bez trzymanki. 🌌🌌🌌

Jedna z głównych postaci - Arthur Dent dowiaduje się, że jego dom ma zostać zburzony, a na jego miejscu przebiegać będzie fragment obwodnicy. Może nic w tym dziwnego, ale będzie to fragment galaktycznej obwodnicy. W galaktycznym urzędzie zapada decyzja o wyburzeniu całej Ziemi celem budowy kosmicznej autostrady. Decyzja o budowie była wywieszona gdzieś na jednej z planet Alfa Centauri, ale Ziemianie jej nie oprotestowali w terminie.

O tym wszystkim Arthur dowiaduje się od swojego przyjaciela, Forda, który okazuje się kosmitą. Ford ratuje Arthura z niszczonej planety i razem wyruszają w podróż, w której trakcie Ford zbiera materiały do nowej edycji kosmicznego przewodnika pod tytułem "Autostopem przez Galaktykę".

No po prostu to dobre jest. Klasyka literatury sci-fi, która naprawdę warto nadrobić. Uśmiech przez większość lektury gwarantowany 🙂

https://www.instagram.com/ksiazkowe_dyrdymalki_katarzyny/

Czytając Autostopem przez galaktykę, zadawałam sobie jedno, podstawowe pytanie: gdzie ta książka ukrywała się przede mną, że do tej pory jej nie przeczytałam? Ma w sobie tyle dobra, które uwielbiam - absurdalny, czasem czarny humor, abstrakcyjne sytuację i kosmiczną jazdę bez trzymanki. 🌌🌌🌌

Jedna z głównych postaci - Arthur Dent dowiaduje się, że jego dom ma zostać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Reportaż porusza kwestię wykluczenia komunikacyjnego znacznej części naszego społecznościowa. Opisuje miejsca, gdzie bez posiadania samochodu mieszkańcy nie są w stanie normalnie funkcjonować, a dotarcie do szkoły, lekarza, pracy stanowi wyzwanie. Poza tym, kto z nas nie pamięta zaniedbanych, obskurnych przystanków PKS z których od lat nic już nie odjeżdża?

Jestem pod wrażeniem do ilu regionów, miejscowości, wiosek dotarła autorka, próbując osobiście sprawdzić, czy w ogóle można się do nich dostać bez posiadania samochodu. Oraz zasmucona tym, iż tak łatwo zaakceptowaliśmy to, że nasze Państwo w znacznej mierze wycofało się z organizacji transportu publicznego, głównie kosztem osób starszych i biedniejszych.

Czyta się szybko, treść jest podzielona na nieduże anegdoty. Warto sięgnąć, nie tylko jeżeli interesujemy się szeroko pojętą ekologia i zrównoważonym rozwojem.

Reportaż porusza kwestię wykluczenia komunikacyjnego znacznej części naszego społecznościowa. Opisuje miejsca, gdzie bez posiadania samochodu mieszkańcy nie są w stanie normalnie funkcjonować, a dotarcie do szkoły, lekarza, pracy stanowi wyzwanie. Poza tym, kto z nas nie pamięta zaniedbanych, obskurnych przystanków PKS z których od lat nic już nie odjeżdża?

Jestem pod...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Radek Rak w powieści o Wężowym Sercu albo wtóre słowo o Jakubie Szeli, przedstawia własną wersję historii tytułowego bohatera. Robi to w ciekawym stylu łącząc faktyczne miejsca i wydarzenia historyczne z elementami fantastyki, czy też może poprawniej powinnam napisać - baśniowymi. Miejsce akcji jest osadzone w jednej ze wsi galicyjskich i poznajemy historię Jakuba Szeli sprzed rabacji galicyjskiej i już z samych rozruchów chłopskich.

Nie ukrywam, że dosyć długo zajęło mi dostrojenie się do narracji autora. Gładkie przechodzenie z realnych i rzeczywistych opisów do elementów baśni, trochę dezorientuje i kilkukrotnie musiałam cofnąć się, aby sprawdzić, czy dobrze przeczytałam, że np. koń powozi wozem. ;) Lecz w momencie, kiedy po prostu pozwoliłam tej historii płynąć, mocno mnie wciągnęła w swój oniryczny, baśniowy klimat. Bo faktycznie, tej powieści chyba najbliżej jest do baśni, mieszającej elementy swojskie, rzeczywiste z mitami, legendami i podaniami.

Warto sięgnąć, nawet po to, aby doświadczyć innego typu narracji, odmiennej od typowych powieści fantastycznych.

Radek Rak w powieści o Wężowym Sercu albo wtóre słowo o Jakubie Szeli, przedstawia własną wersję historii tytułowego bohatera. Robi to w ciekawym stylu łącząc faktyczne miejsca i wydarzenia historyczne z elementami fantastyki, czy też może poprawniej powinnam napisać - baśniowymi. Miejsce akcji jest osadzone w jednej ze wsi galicyjskich i poznajemy historię Jakuba Szeli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pewnie każdy z nas miał kiedyś myśl, że miło by było otrzymać coś nieoczekiwanego. Prezent, upominek, albo... dom w spadku. Konradowi, głównemu bohaterowi "Dożywocia" Marty Kisiel, przypadł właśnie taki prezent od losu - odziedziczył dom - Lichotkę. Postanowił się do niego wprowadzić, aby poświęcić się pisaniu. Lecz dom okazał się zamieszkały. Przez dożywotników - istoty natury powiedzmy nadprzyrodzonej ;) lecz bardzo sympatycznej. Spotkanie z nimi jest niemałym wstrząsem dla bohatera, a także początkiem zabawnej, lekkiej opowieści.

Z samym dożywociem spotkałam się już w tomie opowiadań "Pierwsze słowo" - zresztą bardzo godnym polecenia. Zawarte tam opowiadanie jest równocześnie pierwszym rozdziałem książki. I właśnie po przeczytaniu opowiadania, zapragnęłam przeczytać całą książkę, gdyż trafia do mnie takie lekkie urban fantasy z ogromnymi pokładami humoru i ciepła. Zresztą Pani Marta Kisiel celuje w taki typ książek więc nie obawiałam się rozczarowania.

To co jest mocnym elementem fabuły są postacie oraz wzajemne relacje, kształtujące się pomału w więzy rodzinne. Okazuje się, że rodzinę mogą tworzyć różne istoty np. pisarz, różowy królik, anioł stróż i mackoidalny potwór z innego wymiaru. :-D to dopiero inkluzywność.

Brać i czytać, na pewno lepiej zrobi się na duszy :-)

Pewnie każdy z nas miał kiedyś myśl, że miło by było otrzymać coś nieoczekiwanego. Prezent, upominek, albo... dom w spadku. Konradowi, głównemu bohaterowi "Dożywocia" Marty Kisiel, przypadł właśnie taki prezent od losu - odziedziczył dom - Lichotkę. Postanowił się do niego wprowadzić, aby poświęcić się pisaniu. Lecz dom okazał się zamieszkały. Przez dożywotników - istoty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pogo Jakuba Sieczko jest niczym espresso - niewielkie gabarytowo, ale mocne, skondensowane i wyraziste. Nie jest łatwa w odbiorze, czasami jest brutalna, czasami dotyka trudnych, bolesnych tematów, lecz na pewno nie można powiedzieć obok niej obojętnie.

Autor, lekarz, specjalista anestezjologii i intensywnej terapii opisał 6 lat swojej pracy w pogotowiu ratunkowym na warszawskim Grochowie. Bez pudrowania, filtru czy łagodzenia wspomnień. Opisuje on codzienną ciężką pracę z ludźmi chorymi, umierającymi, poszkodowanymi w wypadkach, a także... samotnymi, którzy wzywając pogotowie tak naprawdę wołają o zainteresowanie. Ratownicy mierzą się nie tylko z wyczerpaniem, chorobą, śmiercią, ale także z błędami samego systemu ochrony zdrowia.

Krótka treść (ok. 3 godzin słuchania i mniej niż 200 stron do czytania) precyzyjnymi, brutalnymi słowami nakreśla obraz pracy w pogotowiu ratunkowym, zdecydowanie odmienny od tego z jakim stykamy się np. w serialach medycznych. Możemy się dowiedzieć jak nużąca i wyczerpująca jest to praca, niszcząca psychikę i zdrowie samych ratowników, często niewdzięczna i słabo opłacana. Autor oprócz opisu samych wydarzeń z codziennego życia ratowników, dzieli się z nami swoimi przemyśleniami na temat pogo zazwyczaj bardzo osobistymi i gorzkimi.

Lubię takie reportaże - ostre, bezpośrednie, bez zbytniego rozwodnienia tematu - ponownie seria reporterska dała radę.

Pogo Jakuba Sieczko jest niczym espresso - niewielkie gabarytowo, ale mocne, skondensowane i wyraziste. Nie jest łatwa w odbiorze, czasami jest brutalna, czasami dotyka trudnych, bolesnych tematów, lecz na pewno nie można powiedzieć obok niej obojętnie.

Autor, lekarz, specjalista anestezjologii i intensywnej terapii opisał 6 lat swojej pracy w pogotowiu ratunkowym na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To już ostatnia moja kosmiczna podróż w świecie The Expanse. 🌌🌌🌌 Po 9 tomach powieści, sięgnęłam po tom opowiadań, oznaczony oczywiście numerem 10. I złagodziło to ból po rozstaniu z bohaterami powieści i tym rozbuchanym, międzygalaktycznym światem.

Opowiadania uzupełniają luki w cyklu, opisują wydarzenia, które w powieści były jedynie lekko zarysowane lub działy się "w domyśle", pomiędzy tomami. Z tego powodu ten tom najwięcej przyjemności sprawi czytelnikom zaznajomionym z całością historii, osoby nieznające uniwersum The Expanse chyba miałyby kłopot ze zrozumieniem ich kontekstu.

A w samych opowiadaniach znajdziemy samo dobro, jakie może nam dać literatura sci - fi - podróże kosmiczne, wizja Ziemi przyszłości, naukowców eksperymentujących z technologią obcych i wiele więcej.

Naprawdę nie wiem, czy jeszcze kiedyś trafię na podobnie dobrą, wielowątkową i bogatą serię sci fi. Mam taką nadzieję, gdyż ta powieść zapewniła mi wiele godzin wciągającej rozrywki.

I taka ciekawostka - każde opowiadanie jest opatrzone komentarzem autora. Wyjaśnia w nim jak powstało opowiadanie, a często podkreśla relacje pomiędzy opowiadaniami, a powieścią i serialem - część wydarzeń z opowiadań zostało uwzględnionych w serialu The Expanse i autor niejednokrotnie się do tego odnosi.

https://www.instagram.com/ksiazkowe_dyrdymalki_katarzyny/

To już ostatnia moja kosmiczna podróż w świecie The Expanse. 🌌🌌🌌 Po 9 tomach powieści, sięgnęłam po tom opowiadań, oznaczony oczywiście numerem 10. I złagodziło to ból po rozstaniu z bohaterami powieści i tym rozbuchanym, międzygalaktycznym światem.

Opowiadania uzupełniają luki w cyklu, opisują wydarzenia, które w powieści były jedynie lekko zarysowane lub działy się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sięgając po najnowszą książkę Artura Urbanowicza "Deman", spodziewałam się czegoś bliżej dotychczasowych powieści - trochę horroru, trochę thrilleru, no i oczywiście trochę Suwalszczyzny. Tymczasem zostałam całkowicie zaskoczona najpierw klimatem jak z klasycznych historii o opętaniu, a potem popkulturową mieszanką zdecydowanie inspirowaną superbohaterami.

Co byście zrobili mając supermoce? Każdy chyba w pierwszym odruchu powiedziałby, że będzie czynił dobro, walczył z przestępcami etc. Ale czy będąc jednostką ponadprzeciętną, obowiązywałyby was te same prawa, co pozostałych obywateli? Czy też wyznaczony cel usprawiedliwiałby użycie wszelkich dostępnych środków, bez względu na koszty? Czy pokusa wpływania na innych ludzi (np. polityków) przemocą, byłaby do odparcia?

Historia oscyluję wokół zagadnień związanych z tematem siły i odpowiedzialności, płynnymi granicami pomiędzy dobrem, a złem - kto czyta komiksy powinien skojarzyć od razu kultowe "With great power comes great responsibility" z historii o Spidermanie.

Oprócz naprawdę ciekawych rozważań na temat granicy dobra i zła to jest bardzo bogata powieść czerpiąca garściami z kultury masowej. Znajdziemy tutaj i wilkołaki, i zombie, i demony i epickie starcia, ludzi z nadnaturalnymi zdolnościami oraz nieodzownych złoli. Sam początek powieści nie sugeruje w jakim kierunku zostaniemy poprowadzeni - niepokojący, z wolna narastającym napięciem i historią wzorowaną m. in. na Egzorcyście. Zaczyna jednak nabierać tempa i rozmachu, rozpędzając się do epickiego superbohaterskiego starcia (serio, serio). Jako nerd uśmiechałam się za każdym razem, kiedy w trakcie lektury wyłapywałam odniesienia do popkultury, czy komiksów.

Okazuje się, że można stworzyć powieść superbohaterską w polskich realiach i to bez facetów w trykotach ;⁠)

https://www.instagram.com/ksiazkowe_dyrdymalki_katarzyny/

Sięgając po najnowszą książkę Artura Urbanowicza "Deman", spodziewałam się czegoś bliżej dotychczasowych powieści - trochę horroru, trochę thrilleru, no i oczywiście trochę Suwalszczyzny. Tymczasem zostałam całkowicie zaskoczona najpierw klimatem jak z klasycznych historii o opętaniu, a potem popkulturową mieszanką zdecydowanie inspirowaną superbohaterami.

Co byście...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

o to była za podróż! Przez marzenia, baśnie i horrory. ✨✨✨

"Siedemnastolatek otrzymuje w spadku niezwykłe dziedzictwo – klucz do równoległego wymiaru, w którym toczy się wojna między dobrem i złem; walka o najwyższą stawkę: przetrwanie zarówno tamtego świata, jak i tego, który znamy." (via: opis wydawcy).

Zabawa motywami z klasycznych baśni i historii fantasy, stworzenie nowego świata oraz piękne przedstawienie przyjaźni pomiędzy nastolatkiem, a starym psem który trafił pod jego opiekę całkowicie mnie kupiło i z niecierpliwością przerzucałam kolejne strony, aby tylko dowiedzieć się jak ta opowieść drogi się zakończy.

Czy są wady? Oczywiście! Można narzekać na pewną naiwność głównego bohatera, ukształtowanie go na wzór idealnego księcia z bajek (czy na pewno?), na zakończenie (jak to u Kinga bywa ;)), ale w sumie nie są to wady przykrywające przyjemność z czytania.

Nie jest to typowa książka Kinga. Choć znajdziemy w niej motywy charakterystyczne dla autora (child in danger :p), to jest to powieść fantasy, a nie horror, czy thriller.

Dawno nie miałam w ręku książki która by mnie wciągnęła tak mocno, że zarywałam wieczory, aby tylko ją nadgonić. I choćby za to mogę ją polecać z czystym sumieniem 🙂

https://www.instagram.com/ksiazkowe_dyrdymalki_katarzyny/

o to była za podróż! Przez marzenia, baśnie i horrory. ✨✨✨

"Siedemnastolatek otrzymuje w spadku niezwykłe dziedzictwo – klucz do równoległego wymiaru, w którym toczy się wojna między dobrem i złem; walka o najwyższą stawkę: przetrwanie zarówno tamtego świata, jak i tego, który znamy." (via: opis wydawcy).

Zabawa motywami z klasycznych baśni i historii fantasy, stworzenie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jaki byłby nasz świat, gdyby to Państwa Osi - Niemcy i Japonia wygrały wojnę? Jak bardzo nasza rzeczywistość różniłaby się od obecnej? Na te pytania odpowiedzi szukał Philip K. Dick w powieści Człowiek z wysokiego zamku. Jest to bardzo utytułowana książka, wielokrotnie wydawana i tłumaczona. Aż dziw mnie bierze, że do tej pory po nią nie sięgnęłam, ale często bywa, że im coś mocniej polecane tym bardziej spada na koniec kolejki czytelniczej. Przynajmniej w moim przypadku ;⁠)

W powieść autor skupia się nie tyle na opisaniu nowego, odmiennego od naszego świata, ale na ludziach, ich perspektywie, emocjach i próbach odnalezienia się w rzeczywistości, gdzie to Japończycy rządzą częścią USA (książka pisana z perspektywy amerykańskiej, oczywiście). Kraje osi podzieliły świat na strefy wpływów i ustanowiły strefy okupacyjne w Stanach Zjednoczonych. Na kartach powieści splatają się losy kilku bohaterów, których dzieli wszystko - poccodzenie, status społeczny oraz podejście do nowych rządów. Każdy z nich stara się poradzić sobie z trudną rzeczywistością pod japońskimi rządami.

Z przyjemnością ją przeczytałam, lecz podczas czytania czułam, iż została ona napisana ponad pół wieku temu. Miałam nieustające wrażenie, że umykają mi nawiązania, analogie oczywiste dla czytelnika z lat 60 XX wieku. Może jeszcze kiedyś po nią sięgnę ponownie i sprawdzę, czy nadal będzie mi takie odczucie towarzyszyło.

Jaki byłby nasz świat, gdyby to Państwa Osi - Niemcy i Japonia wygrały wojnę? Jak bardzo nasza rzeczywistość różniłaby się od obecnej? Na te pytania odpowiedzi szukał Philip K. Dick w powieści Człowiek z wysokiego zamku. Jest to bardzo utytułowana książka, wielokrotnie wydawana i tłumaczona. Aż dziw mnie bierze, że do tej pory po nią nie sięgnęłam, ale często bywa, że im...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Sandman: Preludia i nokturny Mike Dringenberg, Neil Gaiman, Malcolm Jones III, Sam Kieth
Ocena 8,1
Sandman: Prelu... Mike Dringenberg, N...

Na półkach: , ,

Autor Neil Gaiman opowiada nam historię Morfeusza, Boga Snu, który zostaje schwytany i uwięziony na wiele lat przez ludzi. Schwytanie go nie pozostaje obojętne dla rzeczywistości - niektórzy ludzie zasypiają na wiele lat, a inni mają problem z zaśnięciem. Co gorsza, Morfeusza traci swoje insygnia, które trafiają w niepowołane ręce.

To sam początek pierwszego tomu, który jest podzielony na mniejsze historie. Styl komiksu jest lekko oniryczny, baśniowy, a narracja wciąga bez reszty - cóż, typical Gaiman ;⁠) kreska jest ciekawa czasami frapująca, przerysowana, nie jest to "śliczny" styl komiksowy, ale ma w sobie dużo wyrazu i uroku. Jako, że jest to DC Black Label cięższe tematy również są poruszane.

To dobra okazja do uzupełnienia kolekcji - nakład poprzedniego wydania Sandmana był wyczerpany i był do kupienia jedynie z drugiej ręki i z dosyć wysokimi cenami. W tym roku wyszedł dodruk z nowymi okładkami (imo ładniejszymi od poprzednich) w całkiem przyzwoitych cenach. Wciągnęłam się w ten świat Snu więc na pewno będę kompletować następne tomy 🙂

I cały czas w głowie miałam utwór The Chordettes Mr. Sandman 😅 cóż, ma coś takiego, że jak się wkręci to trudno go wyrzucić z głowy.

https://www.instagram.com/ksiazkowe_dyrdymalki_katarzyny/

Autor Neil Gaiman opowiada nam historię Morfeusza, Boga Snu, który zostaje schwytany i uwięziony na wiele lat przez ludzi. Schwytanie go nie pozostaje obojętne dla rzeczywistości - niektórzy ludzie zasypiają na wiele lat, a inni mają problem z zaśnięciem. Co gorsza, Morfeusza traci swoje insygnia, które trafiają w niepowołane ręce.

To sam początek pierwszego tomu, który...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Autor lubianego przeze mnie Cienia Wiatru (polecam!) w tej krótkiej powieści opisuje losy rodziny Carverów
rodzice), która uciekając przed wojną przeprowadza się w roku 1943 do małej wioski rybackiej na wybrzeżu Atlantyku. Zamieszkuje w domu niegdyś należącym do rodziny Fleishmanów, których dziewięcioletni syn Jacob utonął w morzu. Od pierwszych dni dzieją się tutaj dziwne rzeczy; nocą w ogrodzie Max widzi posągi artystów cyrkowych. Dzieci poznają kilkunastoletniego Rolanda, od którego dowiadują się różnych ciekawostek o miasteczku i o zatopionym pod koniec pierwszej wojny statku. Poznają także dziadka Rolanda, latarnika Victora Kraya. To on opowie im o złym czarowniku, Księciu Mgły, który gotów jest spełnić każdą prośbę lub życzenie, ale w zamian żąda bardzo wiele. Coś, co dzieciom wydaje się jeszcze jedną miejscową legendą, szybko okazuje się zatrważającą prawdą. (Opis wydawcy)

Samą książkę czyta się szybko i lekko. Wbrew pozorom nie jest to typowa powieść młodzieżowa, gdyż mamy tutaj elementy grozy, straty i silnych emocji. Czuć już posmak tego, co możemy otrzymać w pełnej dawce w późniejszych powieściach autora. Mamy doczynienia z niewyjaśnionymi zjawiskami oraz elementami zgoła magicznymi. Opisy są bardzo plastyczne i działające na wyobraźnie, choć pewnie wielokrotnie zostały już przetworzone w popkulturze. Przyjemna powieść, na góra jeden - dwa wieczory, pozwalająca na oderwanie się od rzeczywistości i wejście w lekko magiczny świat.

https://www.instagram.com/ksiazkowe_dyrdymalki_katarzyny/

Autor lubianego przeze mnie Cienia Wiatru (polecam!) w tej krótkiej powieści opisuje losy rodziny Carverów
rodzice), która uciekając przed wojną przeprowadza się w roku 1943 do małej wioski rybackiej na wybrzeżu Atlantyku. Zamieszkuje w domu niegdyś należącym do rodziny Fleishmanów, których dziewięcioletni syn Jacob utonął w morzu. Od pierwszych dni dzieją się tutaj dziwne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Szósta część cyklu Cormoran Strike nie rozczarowuje i utrzymuje wysoki poziom całej serii, a nawet może nieco go podnosi.

Tym razem śledztwo detektywów krąży wokół toksycznego fandomu animacji pt. Serce jak smoła i hejtu, jaki dotknął współautorkę popularnej serii filmików. Muszę powiedzieć, że powieść naprawdę trafnie oddaje specyfikę internetowych fandomów oraz mechanizmy internetowego prześladowania twórcy, który podpadł swoim fanom. Zapewnie jako użytkownicy internetu doskonale zdajemy sobie sprawę jak toksyczne potrafią być fandomy niektórych marek (patrz np. Star Wars), a także jak często miłość fanów do marki niemalże równa się nienawiści do jej autora. Warto przypomnieć sobie, jak część fanów hejtowała np. Sapkowskiego i najchętniej wymazała by go z jakiegokolwiek udziału w zjawisku popkulturowym jakim stał się Wiedźmin. Zresztą i sama autorka książki (J. K. Rowling jako R. Galbraith) niejednokrotnie mierzyła się z falą internetowej nienawiści. Wątki dotyczące funkcjonowania fandomów, hejtu internetowego są niezwykle aktualne, trafne i stanowią jedną z większych zalet książki.

W trakcie czytania poznajemy szereg różnorodnych postaci, śledzimy prywatne życie detektywów oraz poznajemy szereg innych drugoplanowych, ale nierzadko wciągających wątków. To wszystko na ponad 1000 stronach powieści, ale naprawdę pochłania się to wszystko jednym tchem. Polecam cały cykl, gdzie każda książka wydaje się lepsza od poprzedniej.

Szósta część cyklu Cormoran Strike nie rozczarowuje i utrzymuje wysoki poziom całej serii, a nawet może nieco go podnosi.

Tym razem śledztwo detektywów krąży wokół toksycznego fandomu animacji pt. Serce jak smoła i hejtu, jaki dotknął współautorkę popularnej serii filmików. Muszę powiedzieć, że powieść naprawdę trafnie oddaje specyfikę internetowych fandomów oraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Autorka wzięła na warsztat klasyczną owidiuszowską opowieść o Pigmalionie, który zniesmaczony otaczającymi go kobietami postanowił wyrzeźbić z marmuru kobietę idealną. Bogowie w przypływie łaskawego humoru ożywili rzeźbę i tak nasz bohater zdobył kobietę marzeń - piękną, pokorną i bez głosu.

Romantyczne? W wersji Madelaine Miller niekoniecznie, gdyż spojrzała na całą historię z perspektywy Galatei. Kobiety stworzonej przez mężczyznę i dla mężczyzny, zgodnie z jego wyobrażeniami. Czy taki związek może być szczęśliwy? Czy taka kobieta może być szczęśliwa? Takie i inne pytania nasuwają się w trakcie lektury. Mimo małej treści naprawdę zawartych jest w niej sporo refleksji na tematy dosyć trudne związane z relacjami damsko - męskimi.

https://www.instagram.com/ksiazkowe_dyrdymalki_katarzyny/

Autorka wzięła na warsztat klasyczną owidiuszowską opowieść o Pigmalionie, który zniesmaczony otaczającymi go kobietami postanowił wyrzeźbić z marmuru kobietę idealną. Bogowie w przypływie łaskawego humoru ożywili rzeźbę i tak nasz bohater zdobył kobietę marzeń - piękną, pokorną i bez głosu.

Romantyczne? W wersji Madelaine Miller niekoniecznie, gdyż spojrzała na całą...

więcej Pokaż mimo to