-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1147
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać395
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
Biblioteczka
2014-11-16
2014-01-06
2013-12-27
Poza kilkoma fragmentami, książka to zbiór miałkich dialogów z niezwykle nużącą fabułą. Nie polubiłam żadnego z bohaterów - może poza Wilson. Dodo, która w dużej mierze na własne życzenie stała się ofiarą związku z mężczyzną, mówiącym o sobie "Jeden i Jedyny" mierziła swoja biernością i bezbarwnością, czasem uderzając w ton sfrustrowanej czternastolatki, łkającej, że jest zbyt brzydka i gruba, by móc ja kochać. Alfred z kolei zwyczajnie irytuje przekonaniem o własnym uroku, którego autorka na papier przelać najwyraźniej nie potrafiła.
Największy niesmak pozostawia jednak samo zakończenie, zupełnie oderwane i niespójne z resztą powieści. Męczyła mnie ta lektura.
Poza kilkoma fragmentami, książka to zbiór miałkich dialogów z niezwykle nużącą fabułą. Nie polubiłam żadnego z bohaterów - może poza Wilson. Dodo, która w dużej mierze na własne życzenie stała się ofiarą związku z mężczyzną, mówiącym o sobie "Jeden i Jedyny" mierziła swoja biernością i bezbarwnością, czasem uderzając w ton sfrustrowanej czternastolatki, łkającej, że jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Autorka podkreśla swoje radzieckie korzenie, zaznacza, że jej dziadkowie przeżyli blokadę Leningradu, co zapewne zwiększyć ma jej wiarygodność. Nie jest chyba jednak zaskoczeniem, że nie wystarczy urodzić się w ZSRR żeby poznać jego historię, a tego Paullina Simons albo nie zrobiła, albo liczyła na ignorancję czytelników, naginając ówczesną rzeczywistość do fabuły romansu. Książka jest zatrważającym obrazem kompletnej nieznajomości realiów opisywanych czasów.
Okazuje się bowiem, że władze ZSRR można otwarcie krytykować, a nawet planować ucieczkę z przedstawicielami NKWD za drzwiami. Konspirator od siedmiu boleści wyjawia tajemnicę swojego pochodzenia obcej dziewczynie, a co drugie zdanie zaczyna od "U nas w Ameryce...", w pozostałych skupia się zazwyczaj na krytyce władzy - ostatecznie Stalin znany był ze swej pobłażliwości w tym aspekcie. Aleksander w ogóle, zdaje się, musiał żyć całkiem nieźle z wysoko postawionymi osobistościami w kraju - jak inaczej wytłumaczyć fakt, że mógł zgłosić się na front z założeniem, ze za kilka dni (czytaj: po odnalezieniu Tatiany) wróci? Ot, wycieczka krajoznawcza dla oficera Armii Czerwonej.
A historia miłosna? Cóż, irytująco infantylna Tania (choć równie dobrze mogłaby mieć na imię Mary Sue) oraz apodyktyczny i zaborczy Aleksander swoją miłość ograniczają do wzajemnego poświęcania swojego życia. Egzystencja Tani to, w dużej mierze, nadskakiwanie wszystkim wokół i szczerokopojęte bycie dobrą (choć, jak sama przyznaje, do szpitala chodzi obserwować cierpiących - bo to podnosi ja na duchu), Szura z kolei zajmuje się głównie ratowaniem Tatiany. W międzyczasie kłócą się ciągle o to samo (Tatiana bowiem nie może zdecydować się czego nie chce bardziej: złamać serce siostry, czy obojętności Aleksandra) i kochają się. A i kochają się kiepsko: sceny erotyczne powielane przez sporą część książki, ani nie wnoszą nic nowego do fabuł, ani nie działają na zmysły - raczej budzą zażenowanie.
Książkę ratuje jedynie środkowa jej część, opisująca oblężenie Leningradu - mimo że nadal nie jest to szczyt pisarstwa, to przynajmniej coś się dzieje, no i Aleksandra jakby mniej...
Autorka podkreśla swoje radzieckie korzenie, zaznacza, że jej dziadkowie przeżyli blokadę Leningradu, co zapewne zwiększyć ma jej wiarygodność. Nie jest chyba jednak zaskoczeniem, że nie wystarczy urodzić się w ZSRR żeby poznać jego historię, a tego Paullina Simons albo nie zrobiła, albo liczyła na ignorancję czytelników, naginając ówczesną rzeczywistość do fabuły romansu....
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to