Minęło już sporo czasu, od kiedy czytałem poprzedni tom, ale wreszcie jest. Największy koci kryminał w historii. Zarówno w publikacji zagranicznej minęło sporo lat od tego tomu, tak i u nas musiało upłynąć kilka lat zanim się pojawił, warto było jednak czekać. I znów nie brakuje afer, kombinatorstwa, zabójstw i podwójnej gry, czy miłości. Bohater musi nie tylko udowodnić niewinność swojego przyjaciela, ale również udowodnić winę prawdziwego sprawcę, którego rola jest tuszowana, bo jest niewygodna, jak w prawdziwym życiu. Przepiękne rysunki i kolory. Zatłoczone ulice, kawiarnie pełne barwnych postaci, aż przy czytaniu zatrzymywałem się i podziwiałem kunszt rysownika. Naprawdę uważam tą serię za arcydzieło i nie dziwię się, że została nagrodzona. Szkoda tylko, że nie będzie już nowych zeszytów.
Długo czekałem z zabraniem się za czytanie tego komiksu, głównie z uwagi na to, że to historia dwuczęściowa, a nie bardzo było wiadomo, kiedy Egmont zbierze się w sobie i wyda drugą połowę "Upadku". Ale skoro pojawiły się już dwa albumy, to zabrałem się za lekturę. I jest to historia świetna. To opowieść zaprezentowana z ogromnym rozmachem i niezwykle barwna, nawet biorąc pod uwagę wcześniejsze albumy o przygodach Blacksada. Nasz tytułowy bohater wplątany zostaje w skomplikowaną intrygę, w której swoje palce macza policja, urząd miasta, ale też postaci z przeszłości naszego detektywa. Świetna intryga, komiks doskonały pod względem graficznym i mimo tych wszystkich barw i ciekawych postaci "Blacksad" nadal trzyma się klimaty detektywistycznej opowieści w stylu noir.