-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2024-01-23
2024-01-13
2023-12-06
2023-10-23
2023-08-24
2023-06-07
2023-01-28
2022-11-13
2022-10-23
2022-10-23
2022-06-15
2022-04-04
2022-02-24
2021-11-15
2021-11-06
2020-01-26
2021-09-29
2021-08-14
Jeśli nie możecie pojechać w tym roku do Lizbony, przeczytajcie najnowszą książkę Iwony Słabuszewskiej-Krauze Lalka z Lizbony – niech to będzie choć niewielkie pocieszenie i namiastka pobytu w ulubionym mieście. A jeśli wybieracie się do stolicy Portugalii w najbliższym czasie, koniecznie weźcie tę książkę ze sobą. Czytanie jej w Lizbonie i przemierzanie opisywanych miejsc wraz z bohaterami będzie niesamowitą przygodą. Zwłaszcza że akcja rozgrywa się nie tylko współcześnie, ale i w przeszłości, co daje Wam możliwość porównywania miasta dawniej i dziś, odgadywania miejsc znanych z Waszych wcześniejszych wojaży i rozpoznawania ulubionych miejsc, parków, widoków czy potraw. A tych w książce nie brakuje.
Tytułową lalkę z Lizbony możemy uznać za element wyjściowy do rozwoju akcji książki, bo w końcu to przez nią główna bohaterka Inez poznaje Humberta, z którym na łamach powieści będzie rozwiązywała pewną zagadkę. A wspomniana lalka trafi na leczenie do szpitala dla lalek, który w powieści też odgrywa niemałą rolę – wszystko przez pracującą w nim Florindę, osobę bliską Humbertowi, która znajdzie się w centrum opisywanych wydarzeń. Nie zabraknie i innych mieszkańców Lizbony, zwłaszcza tych z dzielnicy Graça, którzy również przyczynią się do rozwoju akcji, do pojawiających się nowych tropów i możliwych wydarzeń... Przy czym akcja powieści dzieje się nie tylko współcześnie – autorka zabiera nas też w czasy dyktatury, reżimu PIDE, kiedy nie wszystko w Lizbonie było piękne i kolorowe i nie takie, jak dziś mogą oglądać turyści przyjeżdżając na kilkudniowe wakacje. Turystka z Polski, wspomniana Inez, też przyleciała do Lizbony na chwilę, by parę dni później udać się na południe i tam spędzić resztę urlopu, jednak los (a właściwie narzeczony) spłatał jej figla. Patrząc z perspektywy czytelnika można powiedzieć, że dobrze – dzięki temu przeżyła niecodzienną przygodę, o zażegnaniu nudy i rutyny typowego urlopowicza nie wspominając, a może nawet poznała miłość życia? Ale o tym na razie nie wspominamy, przeczytacie sami, zresztą nie wie tego chyba nawet sama bohaterka. Prawdę mówiąc od jej uczuciowych spraw ważniejsze są teraz inne historie, rozgrywające się dookoła niej i poniekąd mimowolnie z chwili na chwilę ją wciągające.
Wciągające na tyle, że jej pobyt w Lizbonie się przedłuża, mimo że już dawno powinna być w Algarve, a potem w Warszawie – przedłużenie urlopu stało się konieczne. Inez zacieśnia swoją znajomość z Humberto, bardziej poznaje spotkaną już wcześniej, przypadkowo, Florindę, obserwuje zwyczaje mieszkańców, a nawet zamienia się w dyskretną panią detektyw. Te wszystkie poczynania sprawiają, że trochę zapomina o narzeczonym – to z jednej strony, z drugiej zaś postanawia zacząć być dla siebie, niekoniecznie tylko dla niego. Czytelnikowi zaś umilają karty powieści, które podczas czytania co chwilę szeleszczą od przewracania. Powieść wciąga – tak samo jak Humberto i Inez chcemy się dowiedzieć, kto był donosicielem i zdradzał znajomych, jaką rolę w tym wszystkim mieli sąsiedzi i komu tak naprawdę można zaufać. Poza tym trochę głębiej poznajemy różne miejsca w Lizbonie – wraz z bohaterami wchodzimy nawet do grobowca na jednym z lizbońskich cmentarzy, dowiadujemy się na czym polega praca w szpitalu dla lalek i jak szpital w ogóle funkcjonuje. Czym się zajmują mieszkańcy Graçy gdy nie pracują? Przychodzą do kawiarni O Bom Café, chodzą na tańce, wymykają się nad rzekę albo do któregoś z lizbońskich ogrodów. A my czytelnicy razem z nimi. W Lizbonie lat minionych czytamy o wspomnieniach z jednego z bardziej współczesnych niż to z 1755 roku trzęsień ziemi, o metodach pracy PIDE, o tym jak się poznali rodzice Humberta i jak wyglądała młodość Florindy, Ricarda, Fernanda czy Jorge.
Piękna jest Lizbona widziana oczami bohaterów powieści, nostalgiczna, nie zawsze oczywista i choć nie widać tego na pierwszy rzut oka, gdy się jest turystą, żyjąca trochę w cieniu historii, nie tak przecież odległej, a więc ciągle bolesnej, zwłaszcza dla osób, które w niej uczestniczyły oraz dla ich bliskich. Zresztą to zapewne jest powodem wszędzie opisywanej melancholijności Portugalczyków i ich saudade, które obecne jest nie tylko w ludziach, ale i w miejscach a nawet przedmiotach. Spacer po takiej Lizbonie (i nie tylko, bo bohaterowie wyjeżdżają poza miasto) jest piękny, tęskny i od razu przywołujący chęć bycia w Lizbonie…
więcej na blogu: https://my-lisbon-story.blogspot.com/2021/08/lalka-z-lizbony-iwony-sabuszewskiej.html
Jeśli nie możecie pojechać w tym roku do Lizbony, przeczytajcie najnowszą książkę Iwony Słabuszewskiej-Krauze Lalka z Lizbony – niech to będzie choć niewielkie pocieszenie i namiastka pobytu w ulubionym mieście. A jeśli wybieracie się do stolicy Portugalii w najbliższym czasie, koniecznie weźcie tę książkę ze sobą. Czytanie jej w Lizbonie i przemierzanie opisywanych miejsc...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05-10
"Retornados" to bardzo dobrze a jednocześnie przystępnie dla każdego napisane historie retornados – osób powracających do Portugalii z likwidowanych kolonii.
Jednak historia Irene opisana w powieści rozpoczyna się już w 1940 roku, gdy kobieta trafia do Lizbony uciekając przed wojną za ocean. Jej losy potoczą się jednak inaczej niż by chciała, spotyka bowiem Eduardo, przystojnego inżyniera, i związek z nim odegra w życiu Irene kluczową rolę, a wydarzenia doprowadzą do 1975 roku i powracających z kolonii Portugalczyków.
Losy Branki i jej mamy poznajemy w 1975 roku, gdy kończy się ich poukładane i całkiem beztroskie życie w angolskiej Bengueli. Branka, tak jak jej mama, urodziły się w Angoli, nastolatka ma przyjaciół, pasjonuje ją malarstwo, jest wzorową uczennicą w szkole. Jej mama jest nauczycielką, mieszkają w wygodnym domu i dotąd myślały, że Angola jest ich ojczyzną w której pozostaną zawsze. Z dnia na dzień muszą porzucić wszystko, spakować dobytek do podręcznych walizek, które mogą zabrać do samolotu, do którego cudem udało im się dostać oraz do dwóch skrzyń, które mają przypłynąć za jakiś czas statkiem. Takich jak one są tysiące, a w Lizbonie robi się ciasno, nie wszyscy mają w Portugalii rodzinę, u której mogą się zatrzymać, a przywiezione z kolonii pieniądze okazują się bezwartościowe.
Jednym z miejsc, w którym decyzją władz zatrzymują się retornados, jest hotel Ritz, który od jakiegoś czasu nie ma gości i grozi mu zamknięcie. Tu poznajemy kolejnego bohatera książki, Jorge, wzorowego pracownika hotelu, niemal z nabożeństwem dbającego o luksusowe wyposażenie, którego nowi goście szokują zachowaniem, zwyczajami i sposobem bycia. Jego uwagę przykuwa pewien mężczyzna, nieco wyróżniający się od pozostałych retornados, bogatszy i zwracający na siebie uwagę Conde. To kolejna historia, której wyjaśnienie znajdziecie pod koniec książki, gdy autorka, sprawnie prowadząc akcję i wątki, rozplątuje ją być może ku zaskoczeniu wielu z Was.
Branca natomiast jest zła, nie wie, co robi w Lizbonie, zupełnie innej od Bengueli, jej miejsca na ziemi. Nie mają pieniędzy, ich skrzynie przypłynęły do Lizbony ograbione, jej mama nie może znaleźć pracy jako nauczycielka, bo wszystkie jej dyplomy, mimo iż opatrzone godłami portugalskiego ministerstwa, okazują się tutaj nieważne, a nastolatka dopiero po jakimś czasie zaczyna chodzić do szkoły. Wybiera się jednak na przechadzki po Lizbonie w nadziei, że może spotka przyjaciela, który prawdopodobnie też tu jest. Nie zdążyli się pożegnać w Angoli, ustalić, jak się skontaktować w Lizbonie i przypadek sprawia, że Branca zauważa w jednej z kawiarni chłopca, jednak z jakiegoś powodu ucieka. Czy jeszcze uda jej się go spotkać? Czy ich losy się jeszcze splotą? Podczas poszukiwań kręte lizbońskie uliczki zaprowadzą ją do szpitala dla lalek, który czytelnicy poprzedniej powieści Iwony Słabuszewskiej-Krauze ("Lalka z Lizbony") już znają. Czy zostanie tam na dłużej? Czy znajdzie nić porozumienia z Florindą?
Kolejne spotkania otwierają nowe wątki, które wciągają czytelnika, sprawiając że lektura staje się z każdą stroną jeszcze ciekawsza. Powieść to nie tylko historie ludzi, którzy z różnych powodów trafili do Lizbony oraz tych, którzy musieli ich przyjąć, niekoniecznie z własnej woli. To także świetnie zilustrowana stolica Portugalii – zarówno ta w czasie wojny, jak i ta w 1975 roku. Autorka sprawnie prowadzi nas jej krętymi uliczkami i malowniczymi zaułkami, zatrzymuje się na placach i w kawiarniach. Ukazuje nam się miasto piękne, choć nie wszyscy bohaterowie tak je postrzegają, a bywalcy Lizbony mogą śmiało rozpoznawać miejsca i porównywać je ze stanem dzisiejszym. Mogą obserwować Lizbonę widzianą oczami bohaterów, z których każdy obserwuje i odczuwa ją inaczej, zauważa inne rzeczy, a stolica jawi im się zarówno jako piękne i interesujące miasto, jak i coś brzydkiego, dziwnego i oderwanego od rzeczywistości. Więcej na https://my-lisbon-story.blogspot.com/2023/08/retornados-iwony-sabuszewskiej-krauze.html
"Retornados" to bardzo dobrze a jednocześnie przystępnie dla każdego napisane historie retornados – osób powracających do Portugalii z likwidowanych kolonii.
więcej Pokaż mimo toJednak historia Irene opisana w powieści rozpoczyna się już w 1940 roku, gdy kobieta trafia do Lizbony uciekając przed wojną za ocean. Jej losy potoczą się jednak inaczej niż by chciała, spotyka bowiem Eduardo,...