Zadupia

Okładka książki Zadupia António Lobo Antunes
Okładka książki Zadupia
António Lobo Antunes Wydawnictwo: Noir sur Blanc literatura piękna
224 str. 3 godz. 44 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Os cus de Judas
Wydawnictwo:
Noir sur Blanc
Data wydania:
2021-10-27
Data 1. wyd. pol.:
2021-10-27
Liczba stron:
224
Czas czytania
3 godz. 44 min.
Język:
polski
ISBN:
9788373927377
Tłumacz:
Wojciech Charchalis
Średnia ocen

7,3 7,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,3 / 10
88 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
473
352

Na półkach:

„Zadupia” na początku mnie nie ujęły, jednak później muszę powiedzieć, że zasługują na miano arcydzieła. Antunes przedstawia historię portugalskiego lekarza, którego nękają wspomnienia wojny. Cała ta historia jest z jednej strony porywająca ale z drugiej prawie depresyjna. Widać w jaki sposób główny bohater widzi wojnę. Powrót z Angoli do Lizbony po ciężkiej służbie wskazuje na przeżyte traumy oraz przedstawia cały obraz całego okrucieństwa. Autor przedstawia dramat żołnierzy, podejście do ludności cywilnej czy po prostu posiadanie przez nich monopolu na przemoc. Alkohol, kochanki i okrucieństwo. Również główny bohater wspomina swoją kochankę, którą tragicznie stracił. Oprócz tego Antunes zręcznie przeplata wojnę z opisami upadku dyktatury w Portugalii. Wielokrotnie są też podkreślane straty ludzkie w wojnie, która do końca nie miała sensu. Autor poprzez różne osoby z, którymi ma kontakt główny bohater również pokazuje jakie emocje panują w ówczesnej Portugali. Przykładem są ciotki bohatera przedstawiające stare uprzedzenia i podejście. Natomiast główny bohater jest postacią, którą jak wielu innych złamała wojna.
To co mi się najbardziej rzuciło w oczy w tej książce oprócz oczywiście tematyki antywojennej to styl autora. Z początku ciężko mi było się do niego przyzwyczaić jednak po kilku stronach naprawdę doceniłem jego kunszt. Oddaje on perfekcyjnie stan brutalności wojny i beznadziei tam panującej. Samo przedstawienie opowiadania w formie jak rozmowa z pewną panią daje czytelnikowi całkiem inny wydźwięk. Książka nie jest łatwa w odbiorze jednak w mojej opinii zyskuje najwięcej po jej skończeniu i refleksji.

„Zadupia” na początku mnie nie ujęły, jednak później muszę powiedzieć, że zasługują na miano arcydzieła. Antunes przedstawia historię portugalskiego lekarza, którego nękają wspomnienia wojny. Cała ta historia jest z jednej strony porywająca ale z drugiej prawie depresyjna. Widać w jaki sposób główny bohater widzi wojnę. Powrót z Angoli do Lizbony po ciężkiej służbie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
448
9

Na półkach:

Powieść Antonio Lobo Antunesa to antywojenny głos, mocny w swym wyrazie, chociaż nie czytamy w niej o walce z wrogiem, brak scenerii bitewnych, jednak treść dotyka każdego ze zmysłów czytelnika, porusza wrażliwość. Styl autora perfekcyjnie podkreśla brutalność wojny, jej bezsens, tragedię ludzi w niej uczestniczących. Nie bez znaczenia jest fakt, że autor jako lekarz używa nomenklatury medycznej, literacko portretując ból i cierpienie, które obserwował jako naoczny świadek. Powieść warta wysiłku podążania za myślą autora, jego wyobraźnią nawet jeśli zmusza nas to do wytężonego skupienia, styl pisarza to wyjątkowy atut tego dzieła.

Powieść Antonio Lobo Antunesa to antywojenny głos, mocny w swym wyrazie, chociaż nie czytamy w niej o walce z wrogiem, brak scenerii bitewnych, jednak treść dotyka każdego ze zmysłów czytelnika, porusza wrażliwość. Styl autora perfekcyjnie podkreśla brutalność wojny, jej bezsens, tragedię ludzi w niej uczestniczących. Nie bez znaczenia jest fakt, że autor jako lekarz używa...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1178
1154

Na półkach: ,

Wojny prowadzone dla utrzymania kolonii są (były) najbardziej bezsensownymi spośród wszystkich innych - także i dla walczących o ich utrzymanie, których wyniszczały o wiele bardziej niż inne. Jedną z takich ofiar jest narrator.

To szokujący, dość niełatwy w odbiorze, strumień świadomości nt. 14-letniej wojny Portugalczyków o zachowanie Angoli. I jedno z antymilitarystycznych arcydzieł literatury europejskiej. W pełni zasłużona „10”. A tłumaczenie Wojciecha Charchalisa - marzenie!

Katolicko-faszystowski reżym Salazara wysłał 1,5 miliona młodych ludzi (w 10- milionowym kraju!) na wojnę, prawdopodobnie „brudniejszą” nawet niż w Wietnamie. Z tą jednak różnicą, że wolne amerykańskie media ukazywały jej ohydę - tutaj niczego takiego nie było.

Reżymowe media piały z zachwytu nad bohaterstwem swych dzielnych wojaków. A oni? ”Szanowny doktorze Salazar, gdyby pan żył i był tutaj, wsadziłbym panu w dupę granat bez zawleczki”. „Ten cap Salazar jest wieczny, druga część tajemnicy fatimskiej to gwarancja wieczności capa”.

Jak na każdą wojnę, wysyłani są ci, co zawsze czyli„ mięso armatnie”. „Politycy z Lizbony jawili mi się jako kryminalne marionetki albo imbecyle broniący interesów, które coraz bardziej stawały się nie moje, i przygotowujący jednocześnie własną klęskę – ci ludzie dobrze wiedzieli, że oni i ich dzieci nie walczą, dobrze wiedzieli, skąd pochodzą ci, co gniją w buszu, ci, co zginęli, i widzieli, jak giną inni”.

W tej przerażającej opowieści żadne zdanie nie jest, bo i nie może być, zbyt słabe czy nieuzasadnione. A że jesteśmy w kulturze „machismo”, to wiadomo, jakie jest tło żołnierskich skarg „Dlaczego dzieci pana ministra i pańskich eunuchów, pańskich eunuchów ministrów i pańskich ministrów eunuchów, pańskich miniuchów i pańskich eunistrów nie padają mordą w piach, jak my?”.

Narrację prowadzi wojskowy lekarz, ofiara tamtych przeżyć, pogrążony w wiecznej już traumie alkoholik, który dokonuje swoistej spowiedzi przed anonimową kobietą. Jeden z ważniejszych wątków: jak bredziły przed wyjazdem do Angoli jego stare ciotki, prawdziwe strażniczki ładu społecznego: „Na szczęście wojsko zrobi z niego mężczyznę”. Gdyby wiedziały, że na miejscu „masturbacja stała się naszą codzienną gimnastyką”….

Efektem jest zaś ewidentna obsesja seksualna nieszczęśnika, bo wojna zrobiła z niego cień tego, czym powinien i czym może być mężczyzna. Nienawidzi w zasadzie wszystkich, najbardziej chyba samego siebie….” Coraz bardziej przedłużałem noce i skracałem dnie, w nadziei że bezkresna noc narzuci wstydliwy welon mroku na zielonkawe policzki”.

Wszystko dzieje się – jak zawsze i wszędzie w każdym wojsku świata - przy silnej presji wyższych przełożonych na sukcesy. „Proszę przedstawić jakieś wyniki, które można pokazać – przemawiał pułkownik, a my mieliśmy do pokazania tylko amputowane nogi trumny żółtaczki malarie zmarłych pojazdy zamienione w harmonię rupieci”.

Sposoby prowadzenia wojny niewiele się różniły od tej w Wietnamie: „Zawijali bomby z napalmem w woskowany papier i rząd stwierdzał uroczyście: w żadnym razie nie uciekniemy się do tak okrutnej formy eksterminacji”.

Nic zatem dziwnego, że pełno tu takich monologów ludzi doświadczających „nieodwracalnej matowości egzystencji”, ciągnących się przez całe stronice jako jedno (!) zdanie:

„Co oni zrobili z moim narodem, co oni zrobili z nami, że tak siedzimy, czekając na tym terenie bez morza, uwięzieni między trzema liniami drutu kolczastego na ziemi, która do nas nie należy, umieramy na malarię i do kul, których świszcząca droga jest podobna do drżącego nylonowego nerwu, żywieni przez sporadyczne konwoje, których przyjazd zależy od nieustających zdarzeń po drodze, od zasadzek, min, walczymy z niewidocznym wrogiem, z dniami nienastępującymi po sobie i nieskończenie się przeciągającymi, z tęsknotą, oburzeniem i wyrzutami sumienia, z gęstością mętnego mroku jak żałobnym welonem, który ściągam z głowy, żeby spać, jak w dzieciństwie używałem skraju prześcieradła, żeby chronić się przed błękitnymi, płomiennymi źrenicami moich duchów”.

Albo takie proste żołnierskie słowa:

„Czy to partyzanci, czy Lizbona nas morduje, Lizbona, Amerykanie, Rosjanie, Chińczycy, banda pierdolonych skurwysynów, zmówionych, żeby nam dojebać w dupę, w imię interesów, których nie ogarniam? Kto mnie wysłał na to zadupie z czerwonego kurzu i piasku, żebym grał w warcaby z wiekowym kapitanem awansowanym z sierżanta, śmierdzącym andropauzą zrezygnowanego skryby i w chronicznie złym humorze z powodu zapalenia okrężnicy? Kto mi wyjaśni absurd tej sytuacji, listów, jakie dostaje, mówiących mi o świecie uczynionym obcym i nierealnym przez dal, kalendarzy, w których zaznaczam dni odliczane do powrotu i znajduję przed sobą zaledwie tunel miesięcy, w których rzucam się rykiem, zraniony wół, nierozumiejący, niepotrafiący zrozumieć?”.

A wyżsi przełożeni? Ano tacy, jak na każdej wojnie: „Podjechał jeep z informacją, że generał nie zgadza się, żebyśmy spali w mieście, żebyśmy obnażali w kantynie nasze ewidentne rany. Nie jesteśmy wściekłymi psami - wrzeszczał oszalały ze złości porucznik do wysłannika dowódcy strefy – niech pan powie temu złamanemu chujowi, że nie jesteśmy wściekłymi psami (…) Nie byliśmy wściekłymi psami, ale nie byliśmy niczym dla tego państwa kruchty, które srało na nas i wykorzystywało jak szczury w laboratorium”.

„Wyzywałem tych, którzy nas tu wysłali od jebanych skurwysynów, jebanych skurwysynów, tych żałosnych, przylizanych i eleganckich profesorków” .

A wspierający Portugalię sojusznicy z RPA – prawdziwie napaleni rasiści - widzieli w portugalskich żołnierzach „swego rodzaju tolerowanych Mulatów”.

Najgorsi byli jednak oprawcy z PIDE, złowrogiej policji politycznej. Gdy mieli wykończyć kogoś z miejscowych, kryptonimem było: „Bilet do Luandy” (bolszewicy mówili w takich sytuacjach: „Odesłać do sztabu gen. Duchonina” - nb. taki generał rzeczywiście istniał).

Z punktu widzenia zasad dyscypliny i „esprit de corps” sytuacja żołnierzy była wręcz fatalna. Wielu postrzegało się za „okupantów cudzego kraju, agentów prowincjonalnego faszyzmu”.

„Wojna zmieniła nas w bydło, rozumie pani, w okrutne i głupie bydło, wytresowane żeby zabijać”.

„Przyciskając wiatyk szklaneczki whisky do piersi, mówił sam do siebie, każdy do siebie gadał, bo nikt nie był w stanie rozmawiać z nikim innym”.

„Tworzyliśmy przy każdej kolacji antyostatnią wieczerzę (...),ja nie chcę umrzeć, ty nie chcesz umrzeć, on nie chce umrzeć, my nie chcemy umrzeć, wy nie chcecie umrzeć, oni nie chcą umrzeć”.

W efekcie nastroje w wojsku - które zaraz dokona rewolucji goździków, jednej z najpiękniejszych w dziejach, bo w zasadzie bezkrwawej, tak zmurszał ten reżym, coś jak nasz w 1989 r. - były takie: ”Jeśli mnie zapytacie, dlaczego ciągle jestem w wojsku, odpowiem, że rewolucję robi się od środka – wyjaśniał kapitan (…),mierzący z pistoletu do policjanta PIDE, który kopnął w brzuch ciężarną kobietę, przeganiający go z kompanii, nie bacząc na cierpkie groźby tamtego”. Nb. o tej rewolucji nie ma tu słowa – słusznie, bo wszystko byłoby za piękne, a nie było...

Po takiej wojnie nie da się, ot, tak sobie, radośnie zawinąć do rodzimego portu. „Strach przed powrotem do kraju ściska mi przełyk, bo rozumie pani, przestałem mieć swoje miejsce, gdziekolwiek by ono było, za długo mnie nie było, zbyt wiele czasu upłynęło, aby znowu tu należeć”.

Narrator wyznaje m.in.: „Kto tu przyjechał, nie potrafi wrócić taki sam”; ”W jakimś stopniu ciągle tam jestem”; „Czasem, wie pani, jak jest, budzę się w środku nocy, siadam w pościeli zupełnie rozbudzony i zdaje mi się, że słyszę dochodzące z łazienki albo z korytarza, albo z salonu, albo z łóżek dziewczynek, blade wezwania nieboszczyków w ołowianych trumnach, z medalikiem nieśmiertelnika położonym na języku niczym metalowa hostia”.

Jedyną dostępną formą wsparcia psychologicznego jest pocieszenie starej ciotki: „Jesteś chudszy. Miałam nadzieję, że wojsko zrobi z ciebie mężczyznę, ale z tobą nic się nie da zrobić”.

Tak, język Autora jest często brutalny (choć czasem i poezji pełny). Tylko że to, co się tam działo, co trzeba było przeżyć aby przetrwać, co pozostało w tych jeszcze żyjących, było i jest po stokroć bardziej brutalne. Podniosłe, patetyczne i „pokrzepiające serca” teksty o wojnie czekają na stronach IPN…

W „Zadupiach” próżno szukać linearnej fabuły. Nie ma też co liczyć na dialogi, skoro to ciągły monolog narratora, który jednak w Realu wymagałby poważnej terapii…. Zgadzam się z @lapsus, że blisko Pessoi trzeba tę powieść położyć.

Po lekturze można się zadumać, jak daleką drogę przebył ten kraj od lat 70. Bo powieściowa Portugalia – państwo bardzo wredne - nie ma niczego wspólnego z tym sympatycznym krajem, dokąd się lata, aby siedząc przy vinho verde w ogródku restauracji, fado słuchać…

Jedna uwaga: stosunkowo mało tu perspektywy rdzennej ludności, zawsze widzianej oczami kolonizatorów; narrator skoncentrowany jest na własnej traumie. Zdarzają się zaś wątki jakby feministyczne – nie przypadkiem u afrykańskich kobiet, a nie zakwefionych wtedy Portugalek.

Inne cytaty…

Wojna toczy się na zadupiach.

Odkryłem, że jestem postacią z Becketta czekającą na granat moździerza zbawiającego Godota.

Betonowe baraki płonęły z gorąca, a pot skwierczał na skórze jak przypalany tłuszcz.

Na jej twarzy znać było wiele pokoleń zakamieniałego buntu.

Bezpańskie koty skrywały się pośród gałęzi figowca w ogrodzie, udając tajemnicze owoce, a z ich oczu skapywało zielone mleko szybkiej nieufności.

Noc w tropikach przychodzi zbyt szybko, po zachodzie krótkim i nieinteresującym jak pocałunek małżonków rozwiedzionych za porozumieniem stron.

Na obcej ziemi, której portugalskość jawiła się nam tak problematyczna jak uczciwość ministra.

Uważamy siebie za ateuszy, bo zamiast grzmotnąć się pięścią w pierś, robi to za nas lekarz słuchawką stetoskopu.

Wojny prowadzone dla utrzymania kolonii są (były) najbardziej bezsensownymi spośród wszystkich innych - także i dla walczących o ich utrzymanie, których wyniszczały o wiele bardziej niż inne. Jedną z takich ofiar jest narrator.

To szokujący, dość niełatwy w odbiorze, strumień świadomości nt. 14-letniej wojny Portugalczyków o zachowanie Angoli. I jedno z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
40
40

Na półkach:

“Zadupia” to dopiero trzecia wydana po polsku powieść António Lobo Antunesa i pierwsze wydane u nas dzieło tego wybitnego portugalskiego pisarza od blisko dwóch dekad. Po czterdziestu dwóch latach od premiery polscy czytelnicy otrzymali w końcu tę arcydzielną powieść w znakomitym tłumaczeniu Wojciecha Charchalisa. Choć można doszukiwać się w niej wielu literackich inspiracji (od “Podróży do kresu nocy” Celine’a przez “Upadek” Camusa i “Jądro ciemności” Conrada aż po “Na zachodzie bez zmian” Remarque’a),dzieło Lobo Antunesa stanowi niezwykle oryginalną próbę rozliczenia portugalskiego kolonializmu i dyktatury Salazara.

Główny bohater powieści, młody portugalski lekarz, opowiada nieznajomej spotkanej w lizbońskim barze historię swojego życia. Rdzeń jego opowieści stanowią wspomnienia z wojny w Angoli, w której udział brał sam autor. Pisana magicznym, hipnotyzującym wręcz językiem spowiedź narratora to porażający obraz absurdalnej wojny, toczonej, jak twierdziła propaganda reżimu, w imię obrony “rdzennie portugalskich” ziem imperium. Ale “Zadupia” to nie tylko oskarżenie rzucone brutalnej dyktaturze, lecz również zapis osobistej katastrofy narratora, rozpadu jego związku i przygniatającej beznadziei życia całkowicie zrujnowanego przez wojnę. To niewątpliwie jedno z najważniejszych wydarzeń literackich w Polsce w 2021 roku.

***

Więcej recenzji na:
https://www.instagram.com/dwa.akapity/
https://www.facebook.com/dwa.akapity/

“Zadupia” to dopiero trzecia wydana po polsku powieść António Lobo Antunesa i pierwsze wydane u nas dzieło tego wybitnego portugalskiego pisarza od blisko dwóch dekad. Po czterdziestu dwóch latach od premiery polscy czytelnicy otrzymali w końcu tę arcydzielną powieść w znakomitym tłumaczeniu Wojciecha Charchalisa. Choć można doszukiwać się w niej wielu literackich...

więcej Pokaż mimo to

avatar
142
137

Na półkach:

Koszmar! I ta fraza ! No koszmar!

Koszmar! I ta fraza ! No koszmar!

Pokaż mimo to

avatar
1321
1035

Na półkach: ,

António Lobo Antunes zamachnął się i postanowił rozliczyć Portugalię z jej historii. W „Zadupiach” dotykamy niełatwej (a która jest łatwa?) historii tego kraju. Niełatwą prozę przetłumaczył dla nas niezastąpiony Wojciech Charchalis, ale dopisał też wstęp z rysem historycznym, który przyda się przed lekturą. Bo warto wiedzieć, że za mrocznym okresem Portugalii stoi Antonio de Oliveira Salazar prawicowy okrutnik. A sama powieść dotyczy wojny w Angoli, na którą wysłano półtora miliona mężczyzn z dziesięciomilionowego kraju.

Jak wielka to trauma była, to wie sam Antunes, gdyż był tam w roli lekarza psychiatry. Ogarnąć tego obrazu się nie dało i to nieogarnięcie literacko błyszczy w powieści. Albowiem tekst mieści w sobie całą irracjonalność wojny, poczucie winy, opis skutków u tych, którzy przeżyli i całą absurdalność życia. W trakcie toczy się także erotyczna historia relacji mężczyzny i kobiety, których spotkanie w barze zmusza jego do opowiedzenia tego co doświadczył na wojnie.

Liczba środków literackich, po które sięga autor, jest ogromna. Nie wiem ile musiał silić się tłumacz, aby to wszystko przełożyć, a przełożył to fantastycznie. Czytelnik z kolei musi przygotować się na rwaną narrację oraz brak linearności. Wszakże mocno nadwyrężony umysł za nią stoi. W pamięci pozostają te najokrutniejsze obrazy budzące czystą grozę. Fakt, że są tu autobiograficzne fragmenty wcale nie ułatwia ani nie pociesza. Bo i pocieszenia być nie może kiedy górę bierze apatia wywołana silnym okrucieństwem. Wielka literatura.

António Lobo Antunes zamachnął się i postanowił rozliczyć Portugalię z jej historii. W „Zadupiach” dotykamy niełatwej (a która jest łatwa?) historii tego kraju. Niełatwą prozę przetłumaczył dla nas niezastąpiony Wojciech Charchalis, ale dopisał też wstęp z rysem historycznym, który przyda się przed lekturą. Bo warto wiedzieć, że za mrocznym okresem Portugalii stoi Antonio...

więcej Pokaż mimo to

avatar
424
181

Na półkach:

Książka wymagająca absolutnego skupienia z niepodrabialnym, gęstym stylem Antunesa. Całkowicie zasługuje na bycie kolejnym antywojennym klasykiem. Chwała tłumaczowi!
8.5

Książka wymagająca absolutnego skupienia z niepodrabialnym, gęstym stylem Antunesa. Całkowicie zasługuje na bycie kolejnym antywojennym klasykiem. Chwała tłumaczowi!
8.5

Pokaż mimo to

avatar
1437
38

Na półkach: ,

bardzo ciężko się czyta z początku, później trochę lepiej, ale też nie lekko, lepszym wyborem w tym przypadku jest audiobook, nie dałem rady przeczytać do końca, ale audiobook pewnie wysłucham.

bardzo ciężko się czyta z początku, później trochę lepiej, ale też nie lekko, lepszym wyborem w tym przypadku jest audiobook, nie dałem rady przeczytać do końca, ale audiobook pewnie wysłucham.

Pokaż mimo to

avatar
82
62

Na półkach:

Nie moje pierwsze rodeo z Antunesem, więc byłem przygotowany na tę frazę i gęstość - ale też wydaje mi się że ta jego wczesna książka jest po prostu lepsza niż inne (bardziej szczera i wprost?) Język, poza zawiłością, tym razem wjątkowo często jest uderzająco i plastycznie piękny ("wesołe słońce z uśmiechem policjanta gra na ksylofonie żaluzji").

Miałem sporo skojarzeń z (ledwo pamiętanym) "Upadkiem" Camusa, jakby w wersji brudniejszej i bardziej portugalskiej. Narrator młodzieńcem ruszał na kolonialną wojnę zostawiając w kraju kochającą żonę przy nadziei. Dziś, stary, samotny i rozjechany przez życie, zwierza się w barze nieznajomym kobietom, które alkoholizuje, i to ze wszystkiego. Ona jakby rzeczywiście jest zainteresowana jego wspomnieniami sanitariusza z wojny, zawraca go myślami na ten Wschód (chodzi o interior Angoli); jemu ta opowieść skręca ciągle z reportażu na seks w wersji wojennej: przemoc, rasizm, gwałt, masturbację, prostytutki, zdradę, przypadek; zapamiętane imiona. Jest to jako się rzekło spowiedź ze wszystkiego, również ze strachu, nudy, brutalności wojny, z całego życia, ale wiodący temat jest jednak jeden. Ta wojna miała z niego "zrobić mężczyznę" (sic!) zgodnie z życzeniem starych ciotek...

Bardzo jestem pełen podziwu dla tłumacza, zwłaszcza za tytuł. Owo portugalskie "os cus de Judas", dosł. "dupa Judasza" (w liczbie mnogiej) wyraża to samo co nasze "Zadupie" i pobrzmiewa tym samym seksualnym podtekstem co oryginał; jeszcze tylko judaszowego pierwiastka zdrady u nas brak.

Nie moje pierwsze rodeo z Antunesem, więc byłem przygotowany na tę frazę i gęstość - ale też wydaje mi się że ta jego wczesna książka jest po prostu lepsza niż inne (bardziej szczera i wprost?) Język, poza zawiłością, tym razem wjątkowo często jest uderzająco i plastycznie piękny ("wesołe słońce z uśmiechem policjanta gra na ksylofonie żaluzji").

Miałem sporo skojarzeń...

więcej Pokaż mimo to

avatar
526
363

Na półkach: , , ,

Cyt.:
„Czasem, wie pani, jak jest, budzę się w środku nocy, siadam w pościeli zupełnie rozbudzony i zdaje mi się, że słyszę dochodzące z łazienki albo z korytarza, albo z salonu, albo z łóżek dziewczynek, blade wezwania nieboszczyków w ołowianych trumnach, z medalikiem nieśmiertelnika położonym na języku niczym metalowa hostia.”
António Lobo Antunes, „Zadupia”

„Zadupia” to druga, wydana w 1979 roku powieść w dorobku António Lobo Antunesa, portugalskiego pisarza i lekarza psychiatry, uczestnika wojny w Angoli na początku lat 70-tych ub. wieku. Angola była jeszcze wówczas kolonią portugalską a Portugalia przeżywała schyłkowy okres rządów nieżyjącego już w tym czasie António de Oliveiry Salazara, twórcy portugalskiego Nowego Państwa.

Angola była dla pokolenia Portugalczyków tym, czym był Wietnam dla Amerykanów. Wojna, która przeorała psychikę młodych ludzi, sprawiła, iż świat nie był już taki sam jak wcześniej. Nie było w nim miejsca dla powracających z wojny.

O tej traumie stara się pisać Antunes, bo to powieść w zasadzie autobiograficzna, o absurdzie wojny, jej irracjonalności, o szoku z jakim zderzał się w wojennej rzeczywistości i o tym jak takie doświadczenia wpływają na dalsze życie.

Trudna to proza. W jednym z wywiadów autor stwierdził, iż jest to „kontrolowane majaczenie”. Zrywa z naturalną narracją, jej prostą, linearną fabułą. Mamy nieustanny przepływ świadomości, z której fragmentów Antunes buduje narrację i postać głównego bohatera. Jego życie jawi się nam we fragmentach, z których sami musimy stworzyć sobie klarowny obraz.

Jeśli przebrniemy przez, zdawałoby się, ciągnące bez końca zdania, które tworzy Antunes, wielopiętrowe metafory, tą całą pretensjonalną i manieryczną otoczkę, mamy szansę dotrzeć do znakomitych, czasami ocierających się niemal o geniusz fragmentów. Ale to zbyt mało by powieść uczynić wielką.

Cyt.:
„Czasem, wie pani, jak jest, budzę się w środku nocy, siadam w pościeli zupełnie rozbudzony i zdaje mi się, że słyszę dochodzące z łazienki albo z korytarza, albo z salonu, albo z łóżek dziewczynek, blade wezwania nieboszczyków w ołowianych trumnach, z medalikiem nieśmiertelnika położonym na języku niczym metalowa hostia.”
António Lobo Antunes, „Zadupia”

„Zadupia” to...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    215
  • Przeczytane
    99
  • Posiadam
    30
  • 2022
    9
  • Literatura piękna
    4
  • Teraz czytam
    4
  • Ebook
    3
  • Z biblioteki
    3
  • E-book
    3
  • 2023
    2

Cytaty

Więcej
António Lobo Antunes Zadupia Zobacz więcej
António Lobo Antunes Zadupia Zobacz więcej
António Lobo Antunes Zadupia Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także