-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel9
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant8
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2018-11-02
2019-11-14
Są książki które wymykają się klasyfikacji według standardowego od 1 do 10. Bardzo ciężko, albo nie sposób ich ocenić. Taką książką jest właśnie „Chłopiec, kret, lis i koń” od Wydawnictwa Albatros o której powiedzieć, że wymyka się tej systematyzacji, to tak jakby nic nie powiedzieć.
Książka przedstawia losy 4 przyjaciół: chłopca, kreta, lisa i konia. Od pierwszych stron można odnieść wrażenie jakbyśmy weszli do zupełnie innego świata, świata wykreowanego przez niezwykłego autora czyli Charliego Mackesy i jednocześnie świata widzianego oczami dziecka z pięknym motywem przyjaźni. Przyznam że było to niezwykłe doświadczenie. Pewne sprawy na które spojrzymy z perspektywy małego chłopca nabierają zupełnie innego wymiaru, inaczej na nie patrzymy, bez komplikacji i wątpliwości, których my dorośli jesteśmy w stanie wymyślić całą masę. Przypominamy sobie co jest naprawdę ważne. Ukazuje piękną prawdę że dzieci często widza więcej, patrzą logiczniej. Czasem to my powinniśmy się od nich uczyć .
Charlie Mackesky jest jednocześnie autorem ilustracji do książki, które mówiąc kolokwialnie „robią robotę”, bez nich książka nie miałaby tej szczypty bajkowego klimatu. Ilustracje wkomponowane w tekst stanowią niezwykłe tło dla rozmów jakie mają miejsce w książce. Sam tekst właśnie to pozornie proste, niezbyt skomplikowane dialogi, które stanowią nieocenioną kopalnię cytatów i mądrości życiowych. Z resztą każdy może z niej wyciągnąć coś innego bo swoją realnością dotyka każdego nas.
Mimo tego ze jesteśmy w stanie przeczytać tę pozycję w 10 minut to treści w niej zawarte są bezcenne. Książka jest dowodem na to że niepotrzebne jest 300 stron treści by trafić w serce. Zmusza do refleksji i zawiera ponadczasowe przesłanie o człowieczeństwie, przyjaźni i miłości.
Naprawdę jest to niezwykła książka, w której zarówno dorosły jak i młodszy czytelnik znajdzie coś dla siebie. Motywuje do wiary we własne możliwości, do walki z codziennymi problemami. Stała się również uniwersalną lekcją prozy życia, o której tak często zapominamy, a zarówno ilustracje jak i błyskotliwe teksty stanowią wspaniałą inspirację.
Do tej pouczającej historii wrócę jeszcze nie raz.
Są książki które wymykają się klasyfikacji według standardowego od 1 do 10. Bardzo ciężko, albo nie sposób ich ocenić. Taką książką jest właśnie „Chłopiec, kret, lis i koń” od Wydawnictwa Albatros o której powiedzieć, że wymyka się tej systematyzacji, to tak jakby nic nie powiedzieć.
Książka przedstawia losy 4 przyjaciół: chłopca, kreta, lisa i konia. Od pierwszych stron...
2019-05-06
W ostatnim czasie powstało bardzo dużo książek, które poruszają temat obozów koncentracyjnych. Nie można powiedzieć by tego typu literatura mogła należeć do lekkich i przyjemnych. Wprost przeciwnie. Literatura obozowa dotyka tematów, które są trudne i bolesne, ale jednocześnie niezwykle ważne, choć wiele osób uszeregowało ją w dziale przeszłość, do której nie trzeba wracać. Z czym ja zupełnie się nie zgadzam.
Należy mówić o tym co działo się w czasie II wojny światowej, czego dopuścili się Niemcy. Należy pamiętać o niewyobrażalnym okrucieństwie , o zbrodniach i ofiarach.
Auschwitz Birkenau stało się symbolem holocaustu i nieludzkiego traktowania oraz masowych mordów. Czy jednak możliwe jest by w tym piekle na ziemi zrodziło się coś tak pięknego jak miłość? Czy obok umierających i głodujących ludzi, obok śmierci i ludzkiego upodlenia może dojść do głosu uczucie?
Okazuje się że tak i właśnie taką opowieść porusza Wojciech Dutka w swojej książce „Czerń i purpura”. Opowiada historię inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami, która zgodnie z logiką nie miała prawa się wydarzyć.
Ona słowacka żydówka, która trafia do obozu koncentracyjnego w jednym z pierwszych transportów. On austriacki żołnierz SS, bez mrugnięcia okiem wykonujący wyroki na wrogach narodu niemieckiego. Spotykają się w Auschwitz, dwie skrajności, które dzieli wszystko od pochodzenia i wiary po nadzieję na przyszłość. Kat i ofiara, przedstawiciel rasy aryjskiej i żydówka, żołnierz obozu i więźniarka. W jaki sposób przetną się ich drogi?
Książkę dosłownie pochłonęłam, styl autora w pełni oddaje realizm przedstawionych wydarzeń. W kreowaniu fabuły okazał się bardzo wyważony, nie jest melodramatyczna, nie ma w niej banałów. Wojciech Dutka stworzył coś naprawdę pięknego, ubrał w słowa historię opierającą się na prawdziwych wydarzeniach, co więcej czytelnik może poczuć się częścią tej historii. Na własnej skórze czujemy grozę sytuacji, ponieważ świetnie odwzorowany został klimat obozu zagłady. Prosty język pozwala skupić się na tym co w tej książce najważniejsze czyli historii. Książka jest bardzo dobrze udokumentowana. Autor jako historyk bardzo obrazowo, ciekawie i co najważniejsze rzetelnie przedstawił realia życia tuż przed wojną, widzimy jak funkcjonowało społeczeństwo i jakie były nastroje po jej rozpoczęciu. Wreszcie znajdujemy się w Auschwitz, czyli tam gdzie Bóg nie zagląda, gdzie bliżej przyjrzymy się machinie śmierci, warunkom obozowym i działaniu godzącym w godność człowieka. Co ważne rzeczywistość ta przedstawiona jest z skrajnych perspektyw. Z jednej strony Żydów mieszkających w Słowacji, których status majątkowy, życie zawodowe i towarzyskie uległy całkowitej degradacji, z drugiej zaś oddaną sprawie rodzinę Austriacką, która zaślepiona jest rozgłaszaną przez nazistów propagandą i chorą ideologią. Wojciech Dutka oddał prawdę historyczną, a jednocześnie ukazał zagadnienia dotyczące ludzkiej natury.
Myślę ze książkę czyta się tak dobrze również ze względu na nieprzewidywalność, jak również świetnie wykreowanych i nakreślonych bohaterów. Zaglądamy w ich myśli, angażujemy się w ich losy, ich uczucia, emocje które odczuwają są wręcz namacalne. Razem z Wunschem przezywamy wewnętrzną przemianę, wraz z Mileną odczuwamy strach i rozterki.
Szczególnie zapada w pamięć portret charakterologiczny Wunscha, postaci niezwykle niejednoznacznej. Na naszych oczach w bohaterze zachodzi metamorfoza. Najpierw z wrażliwego, szczerego chłopaka w podatnego na wpływy żołnierza, a następnie z esesmana w zdolnego do wszystkiego dla miłości mężczyzny. Szczególna ciekawa jest ta pierwsza bo ukazuje mechanizmy jak rodzi się zło, jak wiele potrzeba czynników by w człowieku zabić wrażliwośc i odwołać się do najniższych instynktów. Wędrujemy po mrokach duszy mężczyzny i słuchamy jego sumienia, jesteśmy rozdarci pomiędzy obowiązkami a miłością. Jest to niezwykłe studium psychiki. Pewne wydarzenia staja się pretekstem do głębsego poznania jego uczuć. Dla mnie jednym z najbardziej wstrząsających jest opis pierwszego zagazowania w którym uczestniczył Franz, autor nie oszczędzał szczegółów dotyczącej przebiegu całej procedury, opis ten na długo pozostanie w mojej pamięci.
Autor tym samym wskazuje że nic nie jest czarne i białe, za zachowaniem człowieka stoi mnóstwo bolesnych zdarzeń, w żadnym razie go nie usprawiedliwiającym, ale jednak rzucającym nowe światło na jego osobę.
Wojciech Dutka stworzył opowieść uderzającą w najgłębsze struny mojego serca. Mądrą, wzruszającą i wartościową. Historia o miłości niezważającą na przeciwności, na przekór bezwzględnej machinie śmierci, o wyborach, które na zawsze odciskają w nas piętno, o wierze i buncie wobec Boga, o nadziei i pokonywaniu własnych słabości i walce z samym sobą. Ksiązka jest pełna moralnych dylematów, wreszcie możemy rozważyć często przytaczaną maksymę „kto ratuje jedno życie, to tak jakby ratował cały świat”. Czy uratowanie i pomoc Żydówce usprawiedliwia moralnie wobec innych czynów?
Autor ukazuje że nigdy nie jest za późno, by znaleźć właściwą drogę i czynić dobro, ważne jest jednak by ponieść konsekwencje swoich wyborów. Przywraca tym samym wiarę w drugiego człowieka.
Gdyby nie książka „Czerń i purpura zapewne nie usłyszałbym o historii żołnierza SS i Żydówki. Nie pomyślałabym ze to w ogóle możliwe. Dzięki niej na zawsze w całym tym okrucieństwie i śmierci będę dostrzegać promyk nadziei.
Myślę że powiedzenie że ją polecam to za mało, trzeba koniecznie ją przeczytać bo jest to kawałek solidnej wartej uwagi literatury. Warto po nią sięgnąć by nie zapomnieć o tych wydarzeniach ale i ludziach których próbowano wymazać z kart historii.
W ostatnim czasie powstało bardzo dużo książek, które poruszają temat obozów koncentracyjnych. Nie można powiedzieć by tego typu literatura mogła należeć do lekkich i przyjemnych. Wprost przeciwnie. Literatura obozowa dotyka tematów, które są trudne i bolesne, ale jednocześnie niezwykle ważne, choć wiele osób uszeregowało ją w dziale przeszłość, do której nie trzeba wracać....
więcej mniej Pokaż mimo to
W ostatnim czasie rynek czytelniczy zalała fala książek traktujących o obozach koncentracyjnych. Jedne opierają się na faktach, inne to czysta fikcja, jeszcze inne to pomieszanie jednego z drugim, bądź oparcie pewnych wątków na faktach bądź rzeczywistych postaciach. Szczególnie jednak istotne są te pozycje, które opisują autentyczne historie. Czas płynie nieubłaganie a ocalonych jest coraz mniej tym bardziej ich doświadczenia nabierają nowego znaczenia- stają się bezcenne.
Sylwia Winnik w reportażu „Dziewczęta z Auschwitz” przywołuje wspomnienia 12 kobiet, które połączyła jedna rzecz- przeżyły koszmar Auschwitz. Autorka przeprowadziła z nimi bardzo osobiste rozmowy. Te kobiety po ponad 70 latach wracają do miejsca, które widzą w koszmarach. Miejsca, które wiąże się z bolesnymi wspomnieniami, twarzami które widziały ostatni raz w cieniu krematoryjnego pieca, miejscem które utożsamiają z głodem i potworami w ludzkiej skórze.
Osobiście nie podejmuję się oceny tej książki,, bo jak ocenić kawałek życia tych 12 kobiet. Czy to, że w niektórych książkach pewne fakty zostały przedstawione bardziej makabrycznie sprawia że książka jest lepsza. Nie sądzę. Każda historia ma nieocenioną wartość.
Sylwia Winnik dokonała niemożliwego ukazała brutalne wspomnienia w sposób bardzo dobitny i dosadny, nadając mu jednak przystępną formę. Ta książka to najlepszy przykład że nie potrzeba krwawych faktów by poruszyć czytelnika. Przekrój bohaterek pozwolił nam zobaczyć jak funkcjonowało i jakie piętno zostawiło po sobie Auschwitz. Glosy 12 ocalonych kobiet stały się głosami narodów i tych, którzy na zawsze tam pozostali. Raz jesteśmy pielęgniarką, która ryzykuje własnym życiem by uratować choć jedno istnienie, innym razem jesteśmy matką starającą się ochronić swoje dzieci, bądź matką patrzącą na ich śmierć, jesteśmy tez dzieckiem którego Auschwitz obdziera z niewinności i młodości. Każda z nich opowiada o tym, co najbardziej utkwiło jej w pamięci z tamtego czasu. Z książki bije ogrom smutku, poczucia krzywdy i niesprawiedliwości ale bije również mnóstwo nadziei. Te historie są autentyczne i pełne emocji, dlatego bardzo mocno oddziaływają na czytelnika.
Obóz zagłady upodlał człowieka, starał się zabić w nim to co dobre, zabić w nim nadzieję, solidarność i przynależność, sprawić by poczuł się nikim, tylko kolejnym numerem. W przypadku tych 12 kobiet nazistom nie udało się, pomimo wszystkich upodleń zabrać ich godności, zachowały swoje człowieczeństwo w każdym tego słowa znaczeniu. Przywołane osoby charakteryzował niezwykły heroizm, potrafiły przetrwać piekło na ziemi, jednocześnie wykazując się niejednokrotnie odwaga, dobrocią i szczodrością na miarę jakiej nie będzie nam dane poznać.
Co ważne autorka nie odnosi się do postawy innych więźniów, bo jak sama twierdzi dopóki nie znajdziemy się w równie dramatycznych warunkach nie mamy do tego prawa. W pełni się z nią zgadzam. Dopóki ceną naszego życia nie będzie kromka chleba, a za drobne przewinienie nie będzie nam groziła śmierć nie możemy oceniać.
Szczególnie w pamięć zapadły mi przywoływane w książce wiersze „Apel poranny” oraz „List niewysłany”, czytanie ich do głębi mnie poruszyła. Książka ubogacona została fotografiami Lili Jacob, jak również zdjęciami pochodzącymi z prywatnej kolekcji bohaterek, dzięki temu historie dostały ludzką twarz.
Nie jest to łatwa lektura, i dobrze, książka ma szokować, ma zapadać w pamięć, ma być mocna i zmuszać do refleksji by historia nigdy się nie powtórzyła. Nie ma właściwych słów by opisać ogrom cierpienia ludzi z Auschwitz, nikt nie ma również mocy by zmienić przeszłość, mamy jednak moc by pamiętać o tych ludziach. To po prostu trzeba przeczytać.
W ostatnim czasie rynek czytelniczy zalała fala książek traktujących o obozach koncentracyjnych. Jedne opierają się na faktach, inne to czysta fikcja, jeszcze inne to pomieszanie jednego z drugim, bądź oparcie pewnych wątków na faktach bądź rzeczywistych postaciach. Szczególnie jednak istotne są te pozycje, które opisują autentyczne historie. Czas płynie nieubłaganie a...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-02-14
Szloch. Tak smutna nazwa dla tak pięknego miejsca. Ale może jest jeszcze nadzieja na odzyskanie prawdziwej nazwy, która została wyrwana siłą ich mieszkańcom.
Nie sądziłam że tak bardzo nie będę mogła doczeka się powrotu do tego miejsca.
„Marzyciel był niezwykłą książką i głęboko zapadł w moją pamięć. Niby było w nim mnóstwo elementów, które znam z innych książek, ale zarazem była to książka zupełnie inna. Miałam cicha nadzieję, że Lani Taylor przeniesie ten niezwykły klimat, oraz wspaniały baśniowy styl pisania do „Muzy koszmarów”. I wiecie co?! Nie zawiodłam się!
Akcja rozpoczyna się tuz po wydarzeniach z pierwszej części. Wszyscy na swój sposób próbując odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Lazlo stał się niebieski i zyskał niezwykłą moc, która w ostatniej chwili uratowała miasto. Sarai natomiast nie żyje, zostaje jednak na ziemi jako postać ucieleśnionego ducha, podtrzymywana na nitce dobrej woli Minyi.
Para stanie przed wyborem uratowania swojej miłości, czy tysiąca istnień mieszkańców Szlochu, a to wszystko za sprawą małej dziewczynki, która wciąż pamięta płacz mordowanych w Cytadeli dzieci.
W kontynuacji „Marzyciela” pojawiają się nieznane dotąd postacie Kory i Novy, których los, nieubłaganie zwiąże się z znanym nam światem. Miasto stanie na granicy wojny i upadku.
Czy miasto da się uratować? Czy bogowie mogą żyć w zgodzie z ludźmi, mimo wciąż niezagojonych ran? Jaka jest cena przebaczenia?
Autorka zakończeniem pierwszej części pozostawiła mnóstwo niewiadomych oraz pytań na które odpowiedzi nie dostajemy.
Moja niecierpliwość dała w związku z tym o sobie znac w trakcie czytania „Muzy koszmarów”. Tak bardzo nurtowały mnie pewne kwestie, że piękne opisy i przemyślenia momentami dłużyły mi się niemiłosiernie. Ale na szczęście tylko momentami bo tempo jest niesamowite. Praktycznie od pierwszej strony zostajemy rzuceni w wir akcji, która nie zwalnia do ostatniej strony.
Autorka zgrabnie połączyła dwa z pozoru niezależne wątki Kory i Novy z losem Szlochu, które nie tylko się łączą ale wręcz uzupełniają. Gdy tylko to się dzieje wreszcie uzyskujemy odpowiedzi, które większość nurtuje po lekturze Marzyciela. Co się działo z resztą boskich pomiotów? Kim jest Lazlo? Jak znalazł się w klasztorze z dala od Szlochu?
Książka napisana jest pięknym, barwnym językiem. Opisy-do których przyzwyczaiła nas Lani Taylor - są cudowne i mają w sobie nutkę magii, dlatego podobnie jak w Marzycielu możemy poczuć się przez chwilę jak w baśni.
Widać że autorka miała pomysł na te książkę. Nic nie jest pozostawione przypadkowi i domysłom.
Rozpoczęte w pierwszej części wątki miały swój dalszy ciąg, a nowe zgrabnie wpleciono w opowieść. Znajomi bohaterowie postawieni zostali w sytuacjach i przed wyborami dzięki którym poznajemy ich z innej strony. Bohaterowie zaskakują. Jedną z kluczowych postaci staje się Minya, której przemiana dotyka niezwykle ważnych kwestii, bo taka właśnie jest ta ksiazka. Niebanalna. Mimo całej niesamowitej otoczki książka porusza naprawdę ważne tematy: nienawiść, miłość, życie z traumą, chęć zemsty, przebaczenie, samotność, radzenie sobie z bólem i codzienne stawianie czoła swoim decyzjom z przeszłości. Autorka daje nam niezłą lekcję moralności.
Mam wrażenie że w „Muzie” przygasł odrobinę Lazlo, przynajmniej na początku stracił swoją charyzmę i zapomniał o bożym świecie a tym bardziej o mieście, zaślepiony swoją miłością do Sarai. Ale poza tym wciąż jest tym samym dobrym, i pełnym wrażliwości chłopakiem-marzycielem. Jedna z najpotężniejszych mocy nie uderzyła mu do głowy.
Może i Lazlo w pewnych momentach przygasł ale z pewnością w tej części zabłysła gwiazda Sarai. Dziewczyna odkrywa siebie na nowo. Dotychczasowe ograniczenia stają się dla niej siłą, demony przeszłości dodają jej motywacji do zmiany, a miłość daje jej nadzieję na lepsze jutro i nie pozwala się poddac, gdy inni to robią.
Co szczególnie mi się spodobało to wykreowanie i przedstawienie bohaterów w swoim bardzo złożony. Nawet jeśli któryś z nich nie przypadł nam do gustu, to pojawia się „ale”. Dobrym przykładem jest tutaj Minya, niby ogarnięta rządzą zemsty, postrzegana w pewnym momencie zupełnie negatywnie, ma w sobie mnóstwo troski i miłości o resztę. Wszystko jest jednak ukryte pod maską poczucia krzywdy.
Może to bohaterowie, może niewykły klimat, ale ksiązką przenosi nas do Niezapomnianego miasta i utożsamiamy się z bohaterami. Autorka serwuje nam całą gamę emocji. Od bólu i rozpaczy po radość i ulgę. Ksiązka niesamowicie ngażuje emocjonalnie.
Ta ksiazka ma w sobie niezwykle piękno. Dobrze było wrócic do tego niesamowitego świata.
Muza koszmarów to bardzo udana kontynuacja, dorównująca wręcz pierwszej części. Polecam tę serię każdemu, który chce zgłębić magiczny i niezwykły świat Szlochu.
Ja z pewnością jeszcze nie raz po nią sięgnę.
Szloch. Tak smutna nazwa dla tak pięknego miejsca. Ale może jest jeszcze nadzieja na odzyskanie prawdziwej nazwy, która została wyrwana siłą ich mieszkańcom.
Nie sądziłam że tak bardzo nie będę mogła doczeka się powrotu do tego miejsca.
„Marzyciel był niezwykłą książką i głęboko zapadł w moją pamięć. Niby było w nim mnóstwo elementów, które znam z innych książek, ale...
Za "Oskara i panią Różę" mimo niezbyt powalających rozmiarów, zabrał się dopiero niedawno. I pierwszą moją myślą po jej przeczytaniu było "Czemu zrobiłam to tak późno". Książka jest dowodem na to że niepotrzebne jest 300 stron treści by trafić w serce. Naprawdę niezwykła książka, w której zarówno dorosły jak i młodszy czytelnik znajdzie coś dla siebie. Książka o poznawaniu smaku życia i szukania jego sensu przez chorego chłopca. Polecam serdecznie.
Za "Oskara i panią Różę" mimo niezbyt powalających rozmiarów, zabrał się dopiero niedawno. I pierwszą moją myślą po jej przeczytaniu było "Czemu zrobiłam to tak późno". Książka jest dowodem na to że niepotrzebne jest 300 stron treści by trafić w serce. Naprawdę niezwykła książka, w której zarówno dorosły jak i młodszy czytelnik znajdzie coś dla siebie. Książka o poznawaniu...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-10-21
Są takie książki, które czytasz i już wiesz, że na dłużej zagoszczą w twoim sercu. Wiesz również że sięgniesz po nie jeszcze nie jeden czy dwa razy.
Do takich książek należy najnowasza propozycja dla najmłodszych "W stronę morza" od Wydawnictwa Czytalisek.
Książka opowiada historię Tima, samotnego chłopca, marzącego o kimś dla kogo nie będzie niewidzialny, o przyjacielu. Tim poznaje Sama. Natychmiast zostają przyjaciółmi, a Tim obiecuje pomóc Samowi w dość trudnej sytuacji, problem w tym że Sam jest....wielorybem.
Książka w prosty i uroczy posób przybliża małym czytelnikom pojęcie przyjaźni, akceptacji, wzajemnej pomocy i troski.
Cale Atkinson stworzył ujmująca opowiesc, która choć z pozoru smutna, to tak naprawdę opływa w pozytywne uczucia.
Historia tej nietypowej przyjaźni nie jest obszerna tekstowo, a jednak opisuje temat w sposób przemyślany i zrozumiały, co jest szczególnie istotne dla młodego czytelnika.
Mnie osobiście bardzo ujęła za to jak subtelnie uczy empatii, zrozumienia i wartości przyjaźni.
Powiedzieć że książka prezentuje się pięknie, to tak jakby nic nie powiedzieć. Mojemu synowi ciężko było oderwać od niej wzrok, z resztą mi też.
Ilustracje w książce prezentują się fantastycznie, dodatkowo duży format, twarda oprawa i piękny papier sprawiają że pozycja ta wygląda niesamowicie. Warto zwrócić uwagę na niektóre obrazki w książce, które wyglądają jak wyjęte spod kredki maluchów, co sprawia że książka jest dla nich jeszcze bardziej przystępna.
Książka idealnie nadaje się do wspólnego czytania z maluchem, ale sprawdzi się również jako pomysł na prezent.
"W stronę morza" to ciepła i pełna uroku książka o tym że czasem wszyscy potrzebujemy odrobinę pomocy, aby wrócić do domu. O tym że zawsze znajdzie się ktoś kto nas doceni i dostrzeże nasza wyjątkowość.
Są takie książki, które czytasz i już wiesz, że na dłużej zagoszczą w twoim sercu. Wiesz również że sięgniesz po nie jeszcze nie jeden czy dwa razy.
Do takich książek należy najnowasza propozycja dla najmłodszych "W stronę morza" od Wydawnictwa Czytalisek.
Książka opowiada historię Tima, samotnego chłopca, marzącego o kimś dla kogo nie będzie niewidzialny, o przyjacielu....
2020-04-14
„Była sobie rzeka” to z pewnością ksiązka niezwykła. Nieoczywista i wielowymiarowa, a jednocześnie pełna magii i tajemnic. Co szczególnie przypadło mi do gustu to wplecenie do historii elementów folkloru. Mity, legendy, stają się ważne w kontekście fabularnym, przez co mamy wrażenie pomieszania realizmu z magią.
Akcja jest bardzo zróżnicowana, czasem nie możemy oprzeć się wrażeniu że wątki strasznie się dłużą, innym, że potoczyły się zbyt szybko. Niemniej jednak nie przeszkadzało mi to wręcz przeciwnie. Początkowo, gdy akcja nie była zbyt szybka, miałam czas na zapoznanie się z bohaterami, których było sporo. Pomimo sporych gabarytów książkę czyta się błyskawicznie, dzięki pięknemu, literackiemu choć odrobinę archaicznemu językowi. Barwne opisy, sposób prowadzenia fabuły i znakomita narracja sprawiają że sami czujemy się jak stali bywalcy karczmy „Pod Łabędziem”, słuchający opowiadań.
Klimat jaki Diane Setterifield stworzyła w swoim dziele jest unikalny, bardzo mroczny i tajemniczy, wręcz jak z gotyckich powieści. Znajdziemy tutaj mnóstwo ciekawych portretów osobowościowych i zróżnicowane rysy charakterologiczne. Głównym bohaterem, jak i elementem który spaja wszystkie historie jest rzeka. Opowiadane historie jak i perypetie ludzkie płyną właśnie jak ona raz poddają się nurtowi, czasem osiadają na mieliźnie, nierzadko tracą kontrole w jej zakolach, by wreszcie spokojnie zakończyć swoją drogę w jej ujściu. Rzeka jest idealną metaforą przemijalności życia jak i momentów w nich.
Ksiązka miała ogromny potencjał, który w pełni wykorzystała, wszystko jest dopracowane. Autorka mnóstwo uwagi poświęciła szczegółom.. Piękna opowieść o bólu i radzeniu sobie z stratą.
"Była sobie rzeka" to książka zmuszająca do refleksji, z bardzo dużym ładunkiem emocjonalnym, która z czystym sumieniem mogę ją polecić.
„Była sobie rzeka” to z pewnością ksiązka niezwykła. Nieoczywista i wielowymiarowa, a jednocześnie pełna magii i tajemnic. Co szczególnie przypadło mi do gustu to wplecenie do historii elementów folkloru. Mity, legendy, stają się ważne w kontekście fabularnym, przez co mamy wrażenie pomieszania realizmu z magią.
Akcja jest bardzo zróżnicowana, czasem nie możemy oprzeć się...
2016-03-21
2016-03-21
2019-07-29
Rodzina. Większość z Nas ma o niej idealne wyobrażenie. Wierzymy, bądź bardzo chcemy wierzyć że niezależnie od sytuacji, od miejsca w którym się znajdziemy i od problemów, które staną na naszej drodze będziemy mogli liczyć na najbliższych. Jesteśmy pewni, że okażą nam wsparcie i pomoc. Szczególne nadzieje pokładamy w rodzicach i ich trosce o dobro dzieci, bo czy w końcu istnieje miłość większa niż ta jaką jest miłość rodzica do dziecka. To oni są naszymi pierwszymi przyjaciółmi, cierpliwymi słuchaczami, i konstruktywnymi krytykami Często jednak gdy na drodze stają poglądy, orientacja seksualna czy choroba życie weryfikuje te wyobrażenia. Przekonała się o tym Martyna, w najnowszej książce „Chłopak, którego nie było” autorstwa Elżbiety Rodzeń.
Martyna to młoda kobieta, pomagająca rodzicom utrzymać podupadający nadmorski pensjonat. Dziewczyna mimo wykonywania w hotelu wręcz tytanicznej pracy, nie jest doceniania, wprost przeciwnie rodzice nieustannie porównują ją do siostry, która w ich mniemaniu jest ideałem. Dają również odczuć Martynie że jest dla nich jedynie kulą u nogi, niepotrzebnym balastem. Martyna w swoim poczuciu beznadziei nie liczy już że w życiu spotka ją coś dobrego. Wszystko się zmienia, gdy na jej drodze staje James, przystojny i tajemniczy biznesman. Nowopoznany mężczyzna diametralnie odmieni życie Martyny i sprawi że z zahukanej, niepewnej dziewczyny zmieni się ona w wierzącą w swoje możliwości i niezależną kobietę. Tylko czemu James jest bliźniaczo podobny do chłopka, którego Martyna kiedyś znała? Jaką tajemnicę skrywa?
To moje pierwsze spotkanie z ta autorką, ale z pewnością nie będzie ono ostatnie. Książka od pierwszych stron niezwykle mnie pochłonęła. Po lekkim, plastycznym i spójnym stylu pisania widać ogromny kunszt i doświadczenie Elżbiety Rodzeń. Zauważalne jest że autorka miała na nią pomysł, który realizowała skrupulatnie od początku do końca. Zastosowała zabieg dwóch perspektyw czasowych teraźniejszą i przeszłą, co pozwala krok po kroku poznawać meandry losu Martyny i Jamesa. Być może książka ma w sobie dozę nierealności i lekkiego oderwania od rzeczywistości jednak nadaje jej to zupełnie inny wymiar. Sprawia że wyróżnia się ona na tle innych, a także przemawia do wyobraźni.
„Chłopak, którego nie było” ma w sobie wszystko to co książka z gatunku literatury obyczajowej powinna mieć a mianowicie akcję, która momentami była przewidywana, ale nie przeszkadzało to w ogólnym odbiorze, ciekawe postacie i mnóstwo emocji. Autorka stworzyła świetny klimat, barwne i malownicze opisy przenoszą nas w nadmorskie klimaty.
Do tego wszystkiego dochodzi ciekawa fabuła - oryginalna i wzbudzająca zainteresowanie. Nie ma zbytniego melodramatyzmu, , książka jest niebanalna i intrygująca. Nie ma w niej czasu na nudę.
Lubię gdy książka porusza również ważne tematy i tak tez „Chłopak, którego nie było” dotyka wątków społecznego i rodzinnego wsparcia, poczucia winy, ludzkich słabości ale i możliwości. To opowieść traktująca o chorobie i braku zrozumienia, o podcinaniu skrzydeł przez najbliższych, o poszukiwaniu siebie, o sile przeznaczenia, które potrafi niespodziewanie zapukać do naszych drzwi.
Nie można odmówić autorce świetnych kreacji bohaterów, którzy są barwni, wyraziści, dźwigają z sobą ogromny bagaż doświadczeń. Co prawda głowna bohaterka często działała mi na nerwy ciągłym użalaniem się nad sobą, jednak w końcowym efekcie spotęgowało to efekt ogromnej przemiany jaka się w niej dokonała. Dodatkowym plusem jest piękna okładka i oprawa w jakiej została dostarczona książka za co nalezą się podziękowania Wydawnictwu.
To wszystko razem sprawia że książka jest jak powiew świeżości na polskim rynku wydawniczym
Jest to naprawdę piękna i magiczna książka zmuszająca do refleksji. Przyjemna lektura na lato, umożliwiająca spojrzenie na pewne rzeczy z innej perspektywy
Rodzina. Większość z Nas ma o niej idealne wyobrażenie. Wierzymy, bądź bardzo chcemy wierzyć że niezależnie od sytuacji, od miejsca w którym się znajdziemy i od problemów, które staną na naszej drodze będziemy mogli liczyć na najbliższych. Jesteśmy pewni, że okażą nam wsparcie i pomoc. Szczególne nadzieje pokładamy w rodzicach i ich trosce o dobro dzieci, bo czy w końcu...
więcej mniej Pokaż mimo to2010
Poruszająca książka to pierwsze słowa które nasuwają mi się na myśl.
Nie lubię tego typu historii i dlatego do przeczytania zbierałam się długo, ale ta naprawdę odcisnęła się w mojej pamięci. Nie tylko porusza ona trudnych tematów związanych z kręgiem kulturowym, ale przede wszystkim z warstwami społecznymi-kastowością obecną wszędzie.
Sama historia opisana w niezwykły sposób. Polecam bo jest to piękna i mądra książka po którą warto sięgnąć. Ja mimo iż pisze tę recenzję już jakiś czas po przeczytaniu to na samą myśl budzą się we mnie emocje które przeżywałam w trakcie czytania.
Poruszająca książka to pierwsze słowa które nasuwają mi się na myśl.
Nie lubię tego typu historii i dlatego do przeczytania zbierałam się długo, ale ta naprawdę odcisnęła się w mojej pamięci. Nie tylko porusza ona trudnych tematów związanych z kręgiem kulturowym, ale przede wszystkim z warstwami społecznymi-kastowością obecną wszędzie.
Sama historia opisana w niezwykły...
2009
Poruszająca książka to pierwsze słowa które nasuwają mi się na myśl.
Nie lubię tego typu historii i dlatego do przeczytania zbierałam się długo, ale ta naprawdę odcisnęła się w mojej pamięci. Nie tylko porusza ona trudnych tematów związanych z kręgiem kulturowym, ale przede wszystkim z warstwami społecznymi-kastowością obecną wszędzie.
Sama historia opisana w niezwykły sposób. Polecam bo jest to piękna i mądra książka po którą warto sięgnąć. Ja mimo iż pisze tę recenzję już jakiś czas po przeczytaniu to na samą myśl budzą się we mnie emocje które przeżywałam w trakcie czytania.
Poruszająca książka to pierwsze słowa które nasuwają mi się na myśl.
Nie lubię tego typu historii i dlatego do przeczytania zbierałam się długo, ale ta naprawdę odcisnęła się w mojej pamięci. Nie tylko porusza ona trudnych tematów związanych z kręgiem kulturowym, ale przede wszystkim z warstwami społecznymi-kastowością obecną wszędzie.
Sama historia opisana w niezwykły...
Poruszająca książka to pierwsze słowa które nasuwają mi się na myśl.
Nie lubię tego typu historii i dlatego do przeczytania zbierałam się długo, ale ta naprawdę odcisnęła się w mojej pamięci. Nie tylko porusza ona trudnych tematów związanych z kręgiem kulturowym, ale przede wszystkim z warstwami społecznymi-kastowością obecną wszędzie.
Sama historia opisana w niezwykły sposób. Polecam bo jest to piękna i mądra książka po którą warto sięgnąć. Ja mimo iż pisze tę recenzję już jakiś czas po przeczytaniu to na samą myśl budzą się we mnie emocje które przeżywałam w trakcie czytania.
Poruszająca książka to pierwsze słowa które nasuwają mi się na myśl.
Nie lubię tego typu historii i dlatego do przeczytania zbierałam się długo, ale ta naprawdę odcisnęła się w mojej pamięci. Nie tylko porusza ona trudnych tematów związanych z kręgiem kulturowym, ale przede wszystkim z warstwami społecznymi-kastowością obecną wszędzie.
Sama historia opisana w niezwykły...
Rodzina, dla jednych bywa sensem życia, powodem dla którego codziennie wstają z łóżka, powodem dumy i radości. Dla innych jest jedynie hasłem, pod którym tak naprawdę kryje się mnóstwo bólu i rozczarowań, jeszcze dla innych to nierealne marzenie. Dla niektórych jednak rodzina i więzy krwi to przekleństwo, kula u nogi stojąca na drodze do szczęścia.
Rodzina Darkerow to zdecydowanie rodzina, która dobrze wychodzi tylko na zdjęciach. Skłóceni, żyjący smutnym samotnym życiem. Decydują się jednak wszyscy przybyć na osiemdziesiąte urodziny babci na małą kornwalijską wyspę, która każdego dnia na osiem godzin zostaje odcięta od świata. Byłaby to zwykła rodzinna uroczystość, gdyby ktoś nie zamordował solenizantki, a oprócz członków rodziny Darkerow na wyspie nie ma nikogo. Po godzinie ginie kolejna osoba,a ta dysfunkcjyjna rodzina musi stawić czoła tajemnicom sprzed lat.
Wciągnęłam się w tę historię już od pierwszych stron, niezwykle mnie ona zaintrygowała. Czyta się ją rewelacyjnie, co nie wiem czy jest zasługą przystępnego i pięknego języka, czy świetnego i barwnego stylu autorki. Zapewne jedno i drugie. Ksiązka ma przemyślaną ciekawą fabułę, a dzięki retrospekcjom kawałek po kawałku poznajemy losy rodziny, które doprowadziły ich do tu i teraz. Jednak co najważniejsze stopniowo w całość układają nam się poszczególne elementy układanki. Bo dopiero po zapoznaniu się z każdym z fragmentów otrzymujemy całościową i spójną historię.
Autorka stworzyła niepowtarzalny klimat,mroczny i dramatyczny, umiejętnie wpleciony w perypetie rodzinne i tło społeczno-kulturowe. To właśnie wielopłaszczyznowość jest ogromnym plusem tej powieści. Ksiązka dotyka tematów taki jak m.in. dorastania, radzenia sobie ze stratą i poczuciem winy, a także izolacją społeczną i wreszcie akceptacją samego siebie. Doskonale zastały tu opisane skomplikowane relacje i problemy rodzinne, które nierzadko doprowadzają do podejmowania trudnych decyzji o dalekosiężnych skutkach.
W tej powieści nie można było mówić o nagłych zwrotach akcji, nie ma dużo krwi i brutalności, ale i nie można było narzekać na nudę. Daisy Darker to przede wszystkim świetny pomysł na fabułę w stylu Agaty Christie, gdzie akcja faktycznie prowadzona jest spokojnym tempie, dzięki temu możemy skupić się na tym co najważniejsze czyli na studium psychologicznym każdej z postaci, ale również studium relacji rodzinnych. O dziwo zastosowanie narracji pierwszoosobowej i oddanie głosu tytułowej bohaterce wyszło książce na dobre i dodało mnóstwo ciekawych aspektów.
Postacie są charyzmatyczne, wyróżniające się.
To wszystko prowadzi do zaskakującego zakończenia, które nie do końca przypadło mi do gustu, niemniej jednak była to naprawdę ciekawa podróż, która przysporzyła mi mnóstwa niezapomnianych wrażeń.
Podsumowując jest to bardzo udana książka, przesycona emocjami, poruszające wiele istotnych kwestii, zmuszająca do refleksji, którą z pewnością mogę polecić fanom odkrywania „trupów chowających się w szafie”.
Rodzina, dla jednych bywa sensem życia, powodem dla którego codziennie wstają z łóżka, powodem dumy i radości. Dla innych jest jedynie hasłem, pod którym tak naprawdę kryje się mnóstwo bólu i rozczarowań, jeszcze dla innych to nierealne marzenie. Dla niektórych jednak rodzina i więzy krwi to przekleństwo, kula u nogi stojąca na drodze do szczęścia.
Rodzina Darkerow to...
Ile człowiek potrafi wycierpieć by żyć? Jaka jest maksymalna ilość cierpienia, którego człowiek nie zniesie?
Czytając biografię Józefy Bakhity zdajemy sobie sprawę że człowiek jest w stanie przetrwać naprawdę wiele za jeszcze jeden oddech, za jeszcze jedną minutę życia, za odrobinę miłości i nadziei.
Bohaterka biografii emanuje wręcz niewyobrażalną siłą ducha i wytrwałością.
Porwana w wieku zaledwie kilku lat, bita, przetrzymywana, sprzedawana, zgwałcona, głodzona, wielokrotnie maltretowana i poniżana, po odzyskaniu wolności w wieku 21 lat, kiedy zapytano ją, co uczyniłaby, spotkawszy swoich prześladowców, powiedziała: „Uklękłabym, aby ucałować ich ręce, gdyż gdyby się to nie stało, nie byłabym dzisiaj chrześcijanką i zakonnicą”.
Dlatego w jej przypadku bardziej niż ile jesteśmy w stanie wytrzymać interesująca jest odpowiedz na pytanie ile jesteśmy w stanie wybaczyć?. I w przypadku naszej bohaterki odpowiedz jest tylko jedna: wszystko.
Nic dziwnego że w dzisiejszych czasach Józefina Bakhita jest przedstawiana jako wzór jak w chwilach zwątpienia nie utracić nadziei, jak kroczyć przez życie czyniąc dobro. Nie dziwi więc że w 1992 r. beatyfikował ją św. Jan Paweł II. W następnym roku, podczas swej podróży apostolskiej do Afryki, mówił: "Ciesz się, Afryko! Bakhita wróciła do ciebie: córka Sudanu, sprzedana w niewolę, cieszy się już wolnością - wolnością wiekuistą, wolnością świętych!" W październiku 2000 r. św. Jan Paweł II kanonizował Józefinę Bakhitę. Benedykt XVI w encyklice Spe salvi przytoczył natomiast jej życiorys jako przykład nierozerwalnej i determinującej relacji wiary i nadziei w życiu chrześcijan.
Św. Józefina Bakhita zaznała w życiu więcej bólu i cierpienia, niż miłości i szczęścia, mimo to żadne z ciężkich przeżyć Bakhity nie było w stanie odebrać jej niezwykłej cechy: nadziei.
Zawsze życzliwa, pomocna, pełna wiary i miłości dla innych. W przypadku tej sudańskiej niewolnicy wolnością okazał się klasztor, a najlepszym Panem jakiego miała Jezus.
Dotychczas znała tylko takich panów, którzy ją poniżali lub traktowali jak użyteczny przedmiot. Teraz poznała Pana, który ją stworzył, prowadził i który zawsze ją kocha. To przeżycie uczyniło Bakhitę osobą naprawdę szczęśliwą.
Biografia Św. Józefiny uczy nas niezwykłej pokory, miłości, godności człowieka i kobiety, wiary, a także radości i nadziei wbrew wszystkiemu.
Dzięki braku przesadnego dramatyzmu i patosu ta historia naprawdę porusza.
Po przeczytaniu nie ma jednak słów , które wyraziłyby moje odczucia co do niej, ciężko cokolwiek napisać bo wszystko wydaje się takie banalne.
Przyznaje jednak ze jest to niezwykle wartościowa ksiązka, która chwyta za serce, a to wszystko dzięki Bakhicie, która jest postacią nieprzeciętną i inspirującą. Ukazuje że nigdy nie warto się poddawać, należy walczyć. Bo nie ma rzeczy niemożliwych. Ze swoją wytrwałością i chęcią życia a także prostotą serca nie daje o sobie zapomnieć i odcisnęła głęboki ślad w mojej pamięci i sercu.
Ile człowiek potrafi wycierpieć by żyć? Jaka jest maksymalna ilość cierpienia, którego człowiek nie zniesie?
więcej Pokaż mimo toCzytając biografię Józefy Bakhity zdajemy sobie sprawę że człowiek jest w stanie przetrwać naprawdę wiele za jeszcze jeden oddech, za jeszcze jedną minutę życia, za odrobinę miłości i nadziei.
Bohaterka biografii emanuje wręcz niewyobrażalną siłą ducha i...