-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
ArtykułyKulisy fuzji i strategii biznesowych wielkich wydawców z USAIza Sadowska5
-
ArtykułyTysiące audiobooków w jednym miejscu. Skorzystaj z oferty StorytelLubimyCzytać1
Biblioteczka
2020-10-12
2020-05-14
Nie lubię opowiadań. A jak opowiadania pisze SK to już w ogóle jest nędza. Po pierwsze są niezapamiętywalne. Po drugie mam wrażenie, że SK sili się na morały, ale dla mnie są one zupełnie nieczytelne. Po trzecie jego motywacja do pisania opowiadań jest dla mnie tak samo zrozumiała jak fizyka kwantowa (choć zdarza się, że rozumiem inspirację). I wreszcie po czwarte te jego rubaszne żarciki i żenujące powiedzonka... Nie, nie i jeszcze raz nie.
Zastanawia mnie również jak się ma zamieszczone tutaj opowiadanie 'Siostrzyczki z Elurii' do cyklu 'Mroczna Wieża' zarówno w wydaniu powieściowym jak i komiksowym.
I już ostatnie moje czepianie się. Jak to jest, że inni twórcy są w stanie w krótkiej formie jaką jest opowiadanie zawrzeć historię postaci, a u Kinga jest trochę tak, że wpadamy w historię niczym meteoryt na ziemię, jakby z wizytą, a później zostajemy z niczym?
Nie lubię SK i nie lubię opowiadań. Ten zbiór nie jest w żaden sposób mroczny. Uważam również, że opowiadanie "1408" powinno stereotypowo znaleźć się na innym miejscu w zbiorze i jedyne właściwie opowiadanie, które mi sie podobało to była "Jazda na kuli", ale nie mogłoby być tak pięknie w 100%, bo oczywiście musiało być głupie powiedzonko, które chyba tylko SK rozumie.
3* to i tak aż nadto.
Nie lubię opowiadań. A jak opowiadania pisze SK to już w ogóle jest nędza. Po pierwsze są niezapamiętywalne. Po drugie mam wrażenie, że SK sili się na morały, ale dla mnie są one zupełnie nieczytelne. Po trzecie jego motywacja do pisania opowiadań jest dla mnie tak samo zrozumiała jak fizyka kwantowa (choć zdarza się, że rozumiem inspirację). I wreszcie po czwarte te jego...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04-01
Mocna to książka i to bardzo. Nie należę do osób szczególnie wrażliwych na pewne treści, jednak ta książka zrobiła na mnie przeokrutnie ogromne wrażenie jeśli chodzi o szczegółowe opisy bestialstw do jakich zdolni są ludzie. Naprawdę nie pomaga tutaj świadomość, że to gdzieś tam w UK. Osoba Paula Brittona uświadamia, że lokalizacja nie ma tutaj nic do rzeczy, a ludzi podobnych do tych, których opisuje Britton można spotkać wszędzie i jest to najbardziej przerażające. Na pewno jest to książka dla osób o mocnych nerwach (i żołądku!). Co ciekawe, przeczytałam już kilka (dokładnie trzy) książek o podobnej tematyce ("Trupia Farma"; "Niewyjaśnione okoliczności" oraz "Mindhunter") i "Profil Mordercy" z całą pewnością "odstaje" jakościowo od pozostałych. Mamy tutaj szczegółowe (NAPRAWDĘ szczegółowe) opisy miejsc zbrodni i o ile w tamtych książkach brakowało 'krwi i flaków' o tyle ta książka wręcz nimi ocieka. Musiałam robić sobie co jakiś czas przerwy, albowiem nie byłam w stanie udźwignąć tego okrucieństwa, które wysnuwało się z kart tej opowieści o pracy brytyjskiego profilera.
Na pewno godna polecenia i uwagi osobom, które interesują się tematyką true crime i/lub mają pomysł aby napisać swoją książkę zahaczającą o tematykę kryminalną, ponieważ jest tu wiele interesujących spostrzeżeń i wniosków, które mogą pogłębić zainteresowanie wspomnianą tematyką, zaś przyszłym autorom podpowiedzieć jak wykreować 'tego złego' aby miało to jakikolwiek sens.
Mocna to książka i to bardzo. Nie należę do osób szczególnie wrażliwych na pewne treści, jednak ta książka zrobiła na mnie przeokrutnie ogromne wrażenie jeśli chodzi o szczegółowe opisy bestialstw do jakich zdolni są ludzie. Naprawdę nie pomaga tutaj świadomość, że to gdzieś tam w UK. Osoba Paula Brittona uświadamia, że lokalizacja nie ma tutaj nic do rzeczy, a ludzi...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03-30
Zmęczyła mnie ta książka. Bardzo mnie zmęczyła. Mam do niej wiele zastrzeżeń, ale chyba najpotężniejszym z nich jest fakt, że książka jest nudna i absolutnie niczego pożytecznego do społeczeństwa nie wnosi. A wręcz jest szkodliwa.
Jeśliby porządnie zastanowić się nad treścią to po 1. nie wiemy zupełnie w jakich okolicznościach stało się tak jak się stało. Wiemy tylko, że nagle ni stąd ni zowąd kobiety zostały podzielone na 'te lepsze' - czyli Żony, te średnio lepsze (taki trochę odpowiednik SSmanów) - czyli Ciotki, te gorsze - czyli Podręczne oraz (przepraszam, za określenie, ale to Atwood to nam kobietom zrobiła, ja tylko podążam za jej tokiem myślenia/pisania) Odpady - czyli prostytutki, w dodatku prostytutki, które do tego stopnia są obdarte z jakiegokolwiek szacunku i godności, że zamiast być w jakikolwiek sposób uprzywilejowane są wręcz sprowadzone do roli zepsutych zabawek (dosłownie) co jest spotęgowane faktem, że ich ubiór jest jeszcze bardziej poniżający aniżeli sama profesja (niedopasowane rozmiarem stroje, makijaż wykonany byle czym).
Po 2. Główna bohaterka jest ofiarą dosłownie i w przenośni, niby nie zgadza się na to co się dzieje, niby tak rozpacza za Łukaszem i córką, a co robi w kierunku tego aby się uwolnić? NIC! Jedynie chodzi i narzeka jak to cudownie było kiedyś a jak bardzo źle jest teraz. To jest książka o tematyce feministycznej (jakie podobno pisze pani Atwood)?
Mam wrażenie, że ta książka powstała po to aby dać kobietom kolejny argument ku temu, że są tak uciśnione, niesprawiedliwie traktowane i sprowadzone do roli (przepraszam za wyrażenie, ale to nie ja tylko pani Atwood to nam kobietom zrobiła) krów rozpłodowych, że jest mi przykro naprawdę przykro czytać, że tę książkę napisała kobieta. Gdyby autorem był mężczyzna, byłabym skłonna przełknąć tę gorzką pigułkę i zastanowić się dlaczego mężczyzna (w osobie autora, choć zapewne byłby to głos pewnej grupy innych mężczyzn) postrzega tak kobiety i dlaczego mężczyzna czuje tak wielką potrzebę dominacji nad kobietą, że fantazjuje o tym aby sprowadzić je do roli podrzędnej, podobnie jak podrzędną rolę pełni stół czy krzesło. Natomiast absolutnie nie rozumiem dlaczego tę książkę napisała kobieta. Dlaczego tak nienawidzi swojej kobiecości i jedyne co z tej książki można wynieść to fakt, że płeć kobieca jedynie na to zasługuje.
Po 3. Feminizm (podobno) = równouprawnienie. W tej książce tego równouprawnienia nie ma, a nawet jeszcze gorzej, bo w tej książce nawet Komendanci nie 'wygrywają' oni z kolei sprowadzeni są do roli Buhajów, którzy poza obowiązkiem rozpłodowym z Podręczną nie robią nic co wskazywałoby na to aby 'zasługiwali' na owo uprzywilejowanie. Właściwie też są pod jakąś władzą (tzw. Oczu, ale czym owe Oczy są tego się nie dowiadujemy. Pachnie to trochę Orwellem, ale u Orwella to jest bardziej intuicyjne i niepokojące - tu zaś jest to śmieszne, żenujące i nudne). Może zatem wygrywają Żony? Ano też nie wygrywają, bo w związku z faktem, iż potrzebna jest Podręczna, rola Żony sprowadza się jedynie do tego aby Komendant z Podręczną nie spoufalali się za bardzo, a więc aby nie zepchnąć Żony na drugi plan. Ciotki z kolei to taki modelowy, przerysowany przykład starej panny, która tak bardzo nienawidzi wszystkich dookoła, że będzie perfekcyjnym strażnikiem moralności i nie cofnie się przed niczym, aby tę moralność wyegzekwować w taki czy inny sposób.
To bardzo smutna (i szkodliwa) opowieść, o tym jak bardzo autorka nienawidzi kobiet i chyba nawet samej siebie (jak wspomina jeden z komentarzy poniżej i z czym właściwie jestem w stanie się zgodzić).
Dlaczego zatem 3* a nie 1* ? Ponieważ ta książka wywołała we mnie bardzo duże wzburzenie i skłoniła do pewnych przemyśleń, więc w jakimś (minimalnym, ale jednak) stopniu sprawiła, że o niej mówię. O złych książkach w większości mówię, że są złe, a w niektórych przypadkach punktuję słabości. Jedyną siłą tej książki zatem jest fakt, że skłania do refleksji dotyczącej pani Atwood i jej nienawiści do kobiet jako ogółu i siebie samej.
Zmęczyła mnie ta książka. Bardzo mnie zmęczyła. Mam do niej wiele zastrzeżeń, ale chyba najpotężniejszym z nich jest fakt, że książka jest nudna i absolutnie niczego pożytecznego do społeczeństwa nie wnosi. A wręcz jest szkodliwa.
Jeśliby porządnie zastanowić się nad treścią to po 1. nie wiemy zupełnie w jakich okolicznościach stało się tak jak się stało. Wiemy tylko,...
2020-03-28
Drugi tom cyklu Archiwum Burzowego Światła, więc kontynuacja, muszę przyznać, że choć obawiałam się, że będzie źle (bo to mają do siebie właśnie kontynuacje) okazało się, że jednak źle nie jest. Co prawda książka musiała trochę 'przeleżeć' żeby mnie wciągnąć, jednak jak już wciągnęła to nie mogłam się oderwać. Całkiem zręcznie napisana, choć jak dla mnie to bardziej 'męskie' fantasy (o ile mogę to tak określić), mamy tu sporo politykowania, które mnie osobiście męczy. Natomiast bardzo podobają mi się te wszystkie spiski i knucia, których w żadnym innym gatunku literackim nie znajdziemy. Generalnie ta seria chyba bardziej do mnie przemawia niż "Gra o Tron" (obejrzałam serial, przeczytałam tylko 1 część), tutaj akcja rozwija się niby dynamicznie, ale jednak dużo wolniej i tak naprawdę do końca nie wiadomo jeszcze o co chodzi. W GoT mieliśmy właściwie jasny cel, do którego zmierzała akcja, nie wiadomo było jednak, kto zasiądzie na Żelaznym Tronie. Tutaj szukamy odpowiedzi na pytanie dokąd to wszystko zmierza, co powoduje, że radość z czytania i odkrywania historii jest większa.
[Dla tych co jak ja nie orientują się w twórczości Sandersona, z dobrze poinformowanego źródła wiem, że między "Słowami Światłości" a "Dawcą Przysięgi" dobrze przeczytać "Tancerkę Krawędzi", opowiadanie znajduje się w zbiorze "Bezkres Magii".]
Drugi tom cyklu Archiwum Burzowego Światła, więc kontynuacja, muszę przyznać, że choć obawiałam się, że będzie źle (bo to mają do siebie właśnie kontynuacje) okazało się, że jednak źle nie jest. Co prawda książka musiała trochę 'przeleżeć' żeby mnie wciągnąć, jednak jak już wciągnęła to nie mogłam się oderwać. Całkiem zręcznie napisana, choć jak dla mnie to bardziej...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-01-15
Edgar Allan Poe, połowa moich znajomych się nim zachwyca, a druga połowa nie wie kim typ był. Idąc za głosem tej pierwszej połowy książkę zakupiłam w grudniu 2010 jako prezent gwiazdkowy dla samej siebie, bo przecież należy być dla siebie dobrym. Tyle razy co miałam ochotę wyrzucic tę książkę przez okno. Tyle razy ile miałam ochotę ją spalić to chyba nigdy na nic nie miałam takiej ochoty jak zniszczyć to przeklęte dzieło. Czytałam tę książkę z przerwami przez 9(!) lat. W życiu nie zdarzyło mi się tak bardzo męczyć, tak bardzo zniechęcić i tak bardzo nie chcieć skończyć jakiejś ksiązki. Nie zafascynowała mnie ani jedna litera, ani jeden przecinek. Cierpiałam czytając i cierpiałam wiedząc, że jeszcze nie skończyłam. Dziś jest dzień, kiedy mogę ogłosić światu, że przeczytałam tę książkę i wcale nie czuję się z tym specjalnie lepiej. Są lepsze sposoby marnowania życia niż ta ksiązka (mogę doradzić, polecam się). Generalnie mogłabym dać 2 lub 3*, ale sprawdziłam, że nikt nie dal 1* i pewnie długo nie da, a ja zbyt cierpiałam aby przymknąć oko na to jak to było nudne, strasznie rozwleczone i właściwie nie mam pojęcia o czym, bo żadne z zamieszczonych tu opowiadań nie zostało ze mną na dłużej. NIE POLECAM. Jeśli chcesz marnować swoje życie idź i marnuj je gdzie indziej ale nie z tą książką.
Ps. Ostrzegałam!
Edgar Allan Poe, połowa moich znajomych się nim zachwyca, a druga połowa nie wie kim typ był. Idąc za głosem tej pierwszej połowy książkę zakupiłam w grudniu 2010 jako prezent gwiazdkowy dla samej siebie, bo przecież należy być dla siebie dobrym. Tyle razy co miałam ochotę wyrzucic tę książkę przez okno. Tyle razy ile miałam ochotę ją spalić to chyba nigdy na nic nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03-07
Zgadzam się z opinią Veinylover co do tego, że potencjał tej książki, nie tylko został niewykorzystany, ale wręcz zmarnowany. Kolejny raz spodziewałam się jakiegoś racjonalnego /oczywiście jak na warunki gatunku!/ wyjaśnienia KTO postawił tę kopułę, DLACZEGO ją postawił oraz CO chciał osiągnąć gdy ją stawiał. I poza tym, że na pytanie KTO dostajemy odpowiedź niepełną, żeby nie powiedzieć połowiczną. Albowiem dowiadujemy się, że DZIECI. JAKIE dzieci? CZYJE dzieci? Czy są to MAŁE dzieci? a może wcześni NASTOLATKOWIE? Tak na pozostałe pytania, mam wrażenie, że nie dostajemy odpowiedzi w ogóle!
I tym sposobem dochodzimy do sedna problemu tej książki. Mianowicie w przeciwieństwie do takiego np. Bastionu czy innych Stukostrachów, to druga książka (z o ile dobrze liczę pięciu, które są porównywalne gabarytami), którą czytało mi się naprawde dobrze. Bastion, To i Stukostrachy męczyły mnie przeokrutnie. Pod Kopułą zaś dostarczyło dobrej rozrywki, choć to może też kwestia tego, że w międzyczasie oglądałam jeszcze serial 'Colony' (choć już bardziej pod koniec książki, więc nie wiem na ile realnie wpłynęło to na moją recepcję tego dzieła (Pod Kopułą, nie Colony, swoją drogą serdecznie polecam. Jest mocno śmiesznie).
Ale muszę wyjasnić jeszcze zapewne dlaczego PK mi się podobała. I dlaczego w odróżnieniu od veinylover niekoniecznie chciałabym określać SK marksistą.
Otóż podobnie jak w Bastionie mamy 'jakiegoś' przeciwnika, którego 'dobrzy' bohaterowie próbują okiełznać, zaś 'źli' wykorzystać do swoich celów. Postacie są jednoznacznie dobre lub złe (co przy tak wielu bohaterach jednak zaliczyć trzeba in plus, bo umówmy się, nie sposób spamiętać, że bohater X, który morduje bohatera Y jednak ma miękkie serduszko bo 500 stron wcześniej uratował kotka. Jasne, byłoby fajnie, z większą dramaturgią, ale jednak dla czytelnika byłoby to bez znaczenia, szczególnie dla takiego, który podobnie jak ja ma pamięć wiewiórki. Nie mniej jednak, czasami jednoznacznie dobry bohater musi zrobić coś jednoznacznie złego, choć nie aż tak złego żebyśmy zaczęli go w jakikolwiek sposób negatywnie oceniać. Wszystko w granicach rozsądku! PK wydaje się być o tyle dobra, że nie nudzi. i nawet jeśli zakończenie rozczarowuje (a rozczarowuje bardzo) to jednak czytelnik dużo bardziej go oczekuje. Do samego końca jest ono pewną tajemnicą. W przeciwieństwie do Bastionu choćby, gdzie jedni i drudzy szykowali się na siebie co najmniej od połowy książki jak nie wcześniej i bardzo to było irytujące. tutaj napięcie jest dużo lepiej wyważone i lepiej dawkowane.
- Nadal nie lubię Kinga, a najlepszą 'grubą' książką SK nadal pozostaje DALLAS'63 i zdania nie zmienię. SK staraj się bardziej! Z krótszych książek podobało mi się trochę, ale finalnie zachwyciło mnie ledwie kilka, bodajże 4-5, na ponad 30 przeczytanych. -
Zgadzam się z opinią Veinylover co do tego, że potencjał tej książki, nie tylko został niewykorzystany, ale wręcz zmarnowany. Kolejny raz spodziewałam się jakiegoś racjonalnego /oczywiście jak na warunki gatunku!/ wyjaśnienia KTO postawił tę kopułę, DLACZEGO ją postawił oraz CO chciał osiągnąć gdy ją stawiał. I poza tym, że na pytanie KTO dostajemy odpowiedź niepełną, żeby...
więcej mniej Pokaż mimo to2019
2020-01-06
Wiosną 2011 ukazała się podobna książka zatytułowana po prostu Muniek. Dostałam ją na urodziny i pamiętam, że nie mogłam się oderwać. To było 9 lat temu i tak sobie myślę, że kupa rzeczy się zmieniła. Ja się zmieniłam Muniek się zmienił. Pamiętam, że czytając wówczas książkę wydawnictwa Czerwone i Czarne bardzo podobała mi się, że tak to ujmę zawoalowana bezpośredniość, tzn. mam na myśli fakt, że Muniek jawi mi się jako szczery chłopak z częstochowskiego blokowiska, więc w poprzedniej swojej (auto)biografii nie przekłamuje zdarzeń ale jest/był mniej bezpośredni aniżeli dzieje się to w Kingu. Ja osobiście postrzegam Kinga jako pewnego rodzaju rozliczenie się z rozdziału jakim było T.Love dla jego frontmana. Pech chciał, że praca nad książką zbiegła się z jego problemami zdrowotnymi co w moim odczuciu powoduje zupełnie inny odbiór tej książki.
Nie jest to książka wybitna i Muniek raczej idzie w stronę Zygmunta, ale to jest jego życie i jego sprawa. Ja całym moim inkusiowym serduszkiem cenię za muzykę, bo dużo ona dla mnie znaczy, jednak czasami książka bywała nużąca. I faktycznie dużo tu miejsca na 'chłopactwo'. Całkiem to nawet jest zrozumiałe, bo T.Love to szalona sprawa szczególnie jeśli wyobrazimy sobie jak musiało wyglądać i jak wygląda życie muzyka takiego czy innego, jednak z jednej strony mamy pewnego rodzaju rozliczenie się z przeszłością i większą refleksję nad tym czy tamtym /nie chcę spojlerować/ to jednak jest w tym wszystkim pewna szczenięcość i bunt. Trochę dla mnie to niespójny obraz, jednak było kilka rzeczy, których nie wiedziałam a teraz już wiem, choć bywały i kalki dosłowne z Muńka. Chciałabym dać więcej *, jednak sumienie mi nie pozwala, bo to dość nużąca lektura choć są tu kwestie nieomówione w Muńku.
Mocno mieszane mam uczucia /do książki, bo samego Pana Muńka będę lubić do końca życia/.
Wiosną 2011 ukazała się podobna książka zatytułowana po prostu Muniek. Dostałam ją na urodziny i pamiętam, że nie mogłam się oderwać. To było 9 lat temu i tak sobie myślę, że kupa rzeczy się zmieniła. Ja się zmieniłam Muniek się zmienił. Pamiętam, że czytając wówczas książkę wydawnictwa Czerwone i Czarne bardzo podobała mi się, że tak to ujmę zawoalowana bezpośredniość,...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-12-27
2019-11-19
Mocna i wciągająca.
A to co dzieje się w Korei Północnej jest wprost nie do pomyślenia. Miałam już okazję czytać inne książki o życiu w Korei Północnej, ale ta chyba zrobiła na mnie największe wrażenie. Może to kwestia pierwotnej beztroski bohaterki, a może faktu, że miała niebywałe szczęście.
W każdym razie polecam.
Mocna i wciągająca.
A to co dzieje się w Korei Północnej jest wprost nie do pomyślenia. Miałam już okazję czytać inne książki o życiu w Korei Północnej, ale ta chyba zrobiła na mnie największe wrażenie. Może to kwestia pierwotnej beztroski bohaterki, a może faktu, że miała niebywałe szczęście.
W każdym razie polecam.
2019-11-04
2019-11-04
2019-10-27
Bardzo lubię Carę, jednak mam wrażenie, że chyba powinna skupić się na innych aspektach swojej działalności artystycznej a nie koniecznie pisać książki. Choć jak słusznie zauważono w którejś opinii, Cara zapewne dała od siebie trochę mniej niż wynikałoby z kampanii promocyjnej tego tytułu.
Historia generalnie nie jest zła, ale chyba już za stara jestem na historie, w których dzieciakom wydaje się, że oni są w stanie zrobić rzeczy, których nie są w stanie zrobić dorośli - np. jedna z bohaterek hakuje komputery i absolutnie nie zamierza informować o niczym policji ani nikogo innego dorosłego, bo przecież ona jest taka uber, że sama sobie da ze wszystkim radę i 'starsi i mądrzejsi' nie są jej do niczego potrzebni.
Oh, ja wiem! Mając -naście lat wszyscy tak myślimy, tylko, że ja mam lat 30+ i generalnie widzę jak szkodliwy wpływ na młody umysł mogą mieć tego typu treści /tak, w takich kwestiach mi się odkleja i widzę zagrożenia/.
Nie zmienia to jednak bardzo istotnego faktu, mianowicie, tego że abstrachując od tego co i dlaczego stało się z Naomi to kawał dobrej analizy młodego człowieka i tego jak wiele dzieje się w ich nastoletnich mózgach i życiach. Oczywiście na potrzeby literackości jest to mocno przejaskrawione i lekko przekombinowane, ale tak serio nie jest to książka aż tak zła jak można by wnioskować po polskim rynku wydawniczym, gdzie 'znane buzie' finalnie lądują pogniecione w koszu z ceną 2,99 [w tym VAT!] a i tak jakoś nie ma na to popytu.
Podsumowując - ponieważ to Cara to daję 5*, gdyby to był ktoś inny zapewne dałabym mniej, bo bardzo frustrował mnie język [tłumaczenia, ale obawiam się, że w oryginale wcale nie jest lepiej] i nawet nie chodzi o wulgaryzmy.
Bardzo lubię Carę, jednak mam wrażenie, że chyba powinna skupić się na innych aspektach swojej działalności artystycznej a nie koniecznie pisać książki. Choć jak słusznie zauważono w którejś opinii, Cara zapewne dała od siebie trochę mniej niż wynikałoby z kampanii promocyjnej tego tytułu.
Historia generalnie nie jest zła, ale chyba już za stara jestem na historie, w...
2019-10-24
Tak się czasami zastanawiam skąd ten szkocki dżentelmen bierze pomysły na tyle okrucieństwa w swojej twórczości.
Nawet miałam sposobność spotkać pana Mastertona f2f i wierzcie lub nie ale nie wygląda na człowieka, któremu w umyśle siedzą tak popaprane i chore rzeczy..
Pierwszą książką jaka wpadła mi w ręce tego autora to "Czarny Anioł" i miałam wówczas jakieś -naście lat, nie pamiętam dokładnie ile, ale bardziej 12-13 niż 17-19. Moje życie nigdy już nie było takie samo. Teraz po ok. dwudziestu latach wielbienia go miłością niezmienną, platoniczną i wielką jak Azja (taki kontynent) muszę przyznać, że mimo upływu lat GM jest w stanie nadal zrobić na mnie wielkie wrażenie. I podtrzymuję i wszystkimi kończynami podpisuję się pod #teamMasterton i #antyKing.
Ale nie oszukujmy się prawda jest taka, że ani jeden ani drugi nie pisze 'mądrych' i 'wartościowych' książek, ot 'czytadełka do podusi dla popapranców', obaj mają lepsze i gorsze książki. Ale GM robi to zdecydowanie lepiej niż SK.
Polecam z całego serduszka, choć jak widziałam w innych opiniach, mogą pojawić się zarzuty o zbyt duży 'odlot', no cóż co kto lubi. Ja lubię i jestem mocno na tak.
Tak się czasami zastanawiam skąd ten szkocki dżentelmen bierze pomysły na tyle okrucieństwa w swojej twórczości.
Nawet miałam sposobność spotkać pana Mastertona f2f i wierzcie lub nie ale nie wygląda na człowieka, któremu w umyśle siedzą tak popaprane i chore rzeczy..
Pierwszą książką jaka wpadła mi w ręce tego autora to "Czarny Anioł" i miałam wówczas jakieś -naście...
Skąd się wzięła u Dunbara liczba 150? Dlaczego ciąża u człowieka trwa dziewięć a nie dwadzieścia jeden miesięcy? Jak to się stało, że człowiek się wyprostował? I najważniejsze po co mu to całe gadanie? W tej książce z całą pewnością znajdą się odpowiedzi na te i inne pytania. Ja czytając tę książkę zdałam sobie sprawę, że niektóre rzeczy w naszej egzystencji są tak oczywiste, że mało kto (poza naukowcami) zadaje sobie trud, aby dowiedzieć się jak coś się stało, że jest tak a nie inaczej. Książka świetna, aczkolwiek momentami nużąca.
Skąd się wzięła u Dunbara liczba 150? Dlaczego ciąża u człowieka trwa dziewięć a nie dwadzieścia jeden miesięcy? Jak to się stało, że człowiek się wyprostował? I najważniejsze po co mu to całe gadanie? W tej książce z całą pewnością znajdą się odpowiedzi na te i inne pytania. Ja czytając tę książkę zdałam sobie sprawę, że niektóre rzeczy w naszej egzystencji są tak...
więcej Pokaż mimo to