-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
ArtykułyKulisy fuzji i strategii biznesowych wielkich wydawców z USAIza Sadowska5
-
ArtykułyTysiące audiobooków w jednym miejscu. Skorzystaj z oferty StorytelLubimyCzytać1
Biblioteczka
2021-07-07
2020-06-17
Po pierwsze - nigdy nie zagłębiam się w recenzje, opinie czy inne opisy o książce. W sumie te 'zachęcacze' na odwrocie też rzadko kiedy czytam. Z książką jest jak z randką - albo jest chemia albo jej nie ma. Tak więc tutaj było to magiczne przyciąganie, ponieważ bez zastanowienia kupiłam. I rozczarowało mnie, iż to opowiadania, nowelki takie... Przywiązałam się do Pana Harrigana i bardzo żal było mi się z nim rozstawać podobnie jak Craigowi. Ale trzeba się pożegnać i iść dalej.
Po drugie - pomysł z formą drugiego opowiadania nie jest nowy i moim zdaniem chyba źle, iż King poszedł w tym kierunku, ponieważ ja czuję pewnego rodzaju czytelnicze niespełnienie.
Po trzecie - Jeśli NIE czytałeś/aś Outsidera i Trylogii Pan Mercedes to odpuść to opowiadanie, nadrób zaległości i wróć do tematu. No cóż, jestem po Outsiderze i PRZED trylogią i czuję się oszukana. Powinno być jakieś ostrzeżenie czy coś, a nie było.
Po czwarte - To opowiadanie było chyba najnudniejsze ze wszystkich. Typowe dla Kinga w sumie. Tylko czekałam, aż ten cały Drew zginie w tej dzikiej głuszy marnie (i na marne), ale tak się nie stało i w sumie chyba, to największe zaskoczenie.
Ogólnie nie było źle jak na Kinga, jak na fakt, że nie lubię ani jego ani opowiadań, a opowiadania pisane przez Kinga to już w ogóle dramat (wyjątek zbiór 'Bazar złych snów').
+milion gwiazdek za okładkę z kotkiem.
(Polecam przyjrzeć się jej dostatecznie długo.)
Po pierwsze - nigdy nie zagłębiam się w recenzje, opinie czy inne opisy o książce. W sumie te 'zachęcacze' na odwrocie też rzadko kiedy czytam. Z książką jest jak z randką - albo jest chemia albo jej nie ma. Tak więc tutaj było to magiczne przyciąganie, ponieważ bez zastanowienia kupiłam. I rozczarowało mnie, iż to opowiadania, nowelki takie... Przywiązałam się do Pana...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-05-14
Nie lubię opowiadań. A jak opowiadania pisze SK to już w ogóle jest nędza. Po pierwsze są niezapamiętywalne. Po drugie mam wrażenie, że SK sili się na morały, ale dla mnie są one zupełnie nieczytelne. Po trzecie jego motywacja do pisania opowiadań jest dla mnie tak samo zrozumiała jak fizyka kwantowa (choć zdarza się, że rozumiem inspirację). I wreszcie po czwarte te jego rubaszne żarciki i żenujące powiedzonka... Nie, nie i jeszcze raz nie.
Zastanawia mnie również jak się ma zamieszczone tutaj opowiadanie 'Siostrzyczki z Elurii' do cyklu 'Mroczna Wieża' zarówno w wydaniu powieściowym jak i komiksowym.
I już ostatnie moje czepianie się. Jak to jest, że inni twórcy są w stanie w krótkiej formie jaką jest opowiadanie zawrzeć historię postaci, a u Kinga jest trochę tak, że wpadamy w historię niczym meteoryt na ziemię, jakby z wizytą, a później zostajemy z niczym?
Nie lubię SK i nie lubię opowiadań. Ten zbiór nie jest w żaden sposób mroczny. Uważam również, że opowiadanie "1408" powinno stereotypowo znaleźć się na innym miejscu w zbiorze i jedyne właściwie opowiadanie, które mi sie podobało to była "Jazda na kuli", ale nie mogłoby być tak pięknie w 100%, bo oczywiście musiało być głupie powiedzonko, które chyba tylko SK rozumie.
3* to i tak aż nadto.
Nie lubię opowiadań. A jak opowiadania pisze SK to już w ogóle jest nędza. Po pierwsze są niezapamiętywalne. Po drugie mam wrażenie, że SK sili się na morały, ale dla mnie są one zupełnie nieczytelne. Po trzecie jego motywacja do pisania opowiadań jest dla mnie tak samo zrozumiała jak fizyka kwantowa (choć zdarza się, że rozumiem inspirację). I wreszcie po czwarte te jego...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03-23
Całkiem niezła książka, o pisaniu i trochę o życiu. Bo w sumie pisanie jest o życiu. Czasami własnym czasami cudzym. Co prawda nie ma tutaj złotej metody na to 'jak pisać', ale umówmy się takiej nigdy nikt nie da, bo jej po prostu nie ma. Jednym podobają się książki Jane Austen a innym Stephena Kinga. Inną kwestią jest natomiast to, że ta książka w odbiorze była dość znośna, bo jak na tego autora naprawdę mało było bezmyślnych i niepotrzebnych wtrętów, a nawet kilka cennych rad (przysłówki!). Warto, choć bardziej po to aby uświadomić sobie swoje błędy niż aby nauczyć się czegoś nowego. Dla mnie mocne 6/10.
Całkiem niezła książka, o pisaniu i trochę o życiu. Bo w sumie pisanie jest o życiu. Czasami własnym czasami cudzym. Co prawda nie ma tutaj złotej metody na to 'jak pisać', ale umówmy się takiej nigdy nikt nie da, bo jej po prostu nie ma. Jednym podobają się książki Jane Austen a innym Stephena Kinga. Inną kwestią jest natomiast to, że ta książka w odbiorze była dość...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03-07
Zgadzam się z opinią Veinylover co do tego, że potencjał tej książki, nie tylko został niewykorzystany, ale wręcz zmarnowany. Kolejny raz spodziewałam się jakiegoś racjonalnego /oczywiście jak na warunki gatunku!/ wyjaśnienia KTO postawił tę kopułę, DLACZEGO ją postawił oraz CO chciał osiągnąć gdy ją stawiał. I poza tym, że na pytanie KTO dostajemy odpowiedź niepełną, żeby nie powiedzieć połowiczną. Albowiem dowiadujemy się, że DZIECI. JAKIE dzieci? CZYJE dzieci? Czy są to MAŁE dzieci? a może wcześni NASTOLATKOWIE? Tak na pozostałe pytania, mam wrażenie, że nie dostajemy odpowiedzi w ogóle!
I tym sposobem dochodzimy do sedna problemu tej książki. Mianowicie w przeciwieństwie do takiego np. Bastionu czy innych Stukostrachów, to druga książka (z o ile dobrze liczę pięciu, które są porównywalne gabarytami), którą czytało mi się naprawde dobrze. Bastion, To i Stukostrachy męczyły mnie przeokrutnie. Pod Kopułą zaś dostarczyło dobrej rozrywki, choć to może też kwestia tego, że w międzyczasie oglądałam jeszcze serial 'Colony' (choć już bardziej pod koniec książki, więc nie wiem na ile realnie wpłynęło to na moją recepcję tego dzieła (Pod Kopułą, nie Colony, swoją drogą serdecznie polecam. Jest mocno śmiesznie).
Ale muszę wyjasnić jeszcze zapewne dlaczego PK mi się podobała. I dlaczego w odróżnieniu od veinylover niekoniecznie chciałabym określać SK marksistą.
Otóż podobnie jak w Bastionie mamy 'jakiegoś' przeciwnika, którego 'dobrzy' bohaterowie próbują okiełznać, zaś 'źli' wykorzystać do swoich celów. Postacie są jednoznacznie dobre lub złe (co przy tak wielu bohaterach jednak zaliczyć trzeba in plus, bo umówmy się, nie sposób spamiętać, że bohater X, który morduje bohatera Y jednak ma miękkie serduszko bo 500 stron wcześniej uratował kotka. Jasne, byłoby fajnie, z większą dramaturgią, ale jednak dla czytelnika byłoby to bez znaczenia, szczególnie dla takiego, który podobnie jak ja ma pamięć wiewiórki. Nie mniej jednak, czasami jednoznacznie dobry bohater musi zrobić coś jednoznacznie złego, choć nie aż tak złego żebyśmy zaczęli go w jakikolwiek sposób negatywnie oceniać. Wszystko w granicach rozsądku! PK wydaje się być o tyle dobra, że nie nudzi. i nawet jeśli zakończenie rozczarowuje (a rozczarowuje bardzo) to jednak czytelnik dużo bardziej go oczekuje. Do samego końca jest ono pewną tajemnicą. W przeciwieństwie do Bastionu choćby, gdzie jedni i drudzy szykowali się na siebie co najmniej od połowy książki jak nie wcześniej i bardzo to było irytujące. tutaj napięcie jest dużo lepiej wyważone i lepiej dawkowane.
- Nadal nie lubię Kinga, a najlepszą 'grubą' książką SK nadal pozostaje DALLAS'63 i zdania nie zmienię. SK staraj się bardziej! Z krótszych książek podobało mi się trochę, ale finalnie zachwyciło mnie ledwie kilka, bodajże 4-5, na ponad 30 przeczytanych. -
Zgadzam się z opinią Veinylover co do tego, że potencjał tej książki, nie tylko został niewykorzystany, ale wręcz zmarnowany. Kolejny raz spodziewałam się jakiegoś racjonalnego /oczywiście jak na warunki gatunku!/ wyjaśnienia KTO postawił tę kopułę, DLACZEGO ją postawił oraz CO chciał osiągnąć gdy ją stawiał. I poza tym, że na pytanie KTO dostajemy odpowiedź niepełną, żeby...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-10-16
Mnie się podobało bardzo. Naprawdę doceniam, że King nie trzyma się swojego gawędziarstwa i czasami pisze tak, że aż chce się czytać i człowiek nie ma ochoty wyrzucić jego książki przez okno.
Nigdy nie słyszałam o tym czym pierwotnie ów outsider był, ale sprawdzone info to to istnieje ;).
Zakończenie ani dobre ani złe, szczerze to jak dla mnie troche mdłe i nijakie, ale to i tak lepiej niż jakby było złe, przynajmniej dla mnie. Choć z drugiej strony skoro jest niezapamiętywalne to może jednak gorzej? (pod rozwagę).
Generalnie czytało się dobrze, szybko i nie mogłam się doczekać aż skończę /ale nie dlatego, że było źle - tylko chciałam już być bogatsza w wiedzę o wszystkie fakty/
W sumie chyba nawet polecam.
Mnie się podobało bardzo. Naprawdę doceniam, że King nie trzyma się swojego gawędziarstwa i czasami pisze tak, że aż chce się czytać i człowiek nie ma ochoty wyrzucić jego książki przez okno.
Nigdy nie słyszałam o tym czym pierwotnie ów outsider był, ale sprawdzone info to to istnieje ;).
Zakończenie ani dobre ani złe, szczerze to jak dla mnie troche mdłe i nijakie, ale...
2018-02-05
Nie jest to książka z rodzaju tych, za które lubię Kinga. Jest dość mocno przegadana i dość mocno chaotyczna. Sam pomysł nawet ciekawy, jednak realizacja jakoś specjalnie mnie nie powaliła. Dość powiedzieć, że męczyłam się podczas lektury. Nie powiem, że płakałam i miałam ochotę wyrzucić ją przez okno, ale nie zrobiła na mnie wrażenia. Szczególnie zakończenie bardzo srogo mnie zawiodło. Szkoda, bo naprawdę oczekiwałam więcej.
Nie jest to książka z rodzaju tych, za które lubię Kinga. Jest dość mocno przegadana i dość mocno chaotyczna. Sam pomysł nawet ciekawy, jednak realizacja jakoś specjalnie mnie nie powaliła. Dość powiedzieć, że męczyłam się podczas lektury. Nie powiem, że płakałam i miałam ochotę wyrzucić ją przez okno, ale nie zrobiła na mnie wrażenia. Szczególnie zakończenie bardzo srogo...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-10-10
Ja naczelna anty-fanka Kinga mówię, że ta książka jest świetna!
Zakochałam się w niej tak jak zakochałam się w DALLAS '63.
Ani jedna kropeczka ani jeden przecineczek nie są tu postawione przypadkowo. Trochę zawiodłam się na zakończeniu, ale King według mnie nie potrafi pisać dobrych zakończeń więc nie jest to dla mnie specjalnie nowość. Nie mniej jednak Instytut jest książką świetną, nie mogłam się doczekać kiedy skończę, a jak już skończyłam było mi bardzo żal, że to już koniec przygód tych cudownych dzieciaków.
Według mnie zdecydowanie jedna z lepszych książek Kinga. Mamy tutaj wszystko to co w prawdziwych horrorach powinno być. Czyli jakąś tajemnicę, która odkrywana jest bardzo powoli, one man show /choć tutaj trochę rozmyte/ i dużo dużo czającego się zła, które mimo iż niewidoczne jest wyczuwalne w każdej sekundzie. Cudowność!
Stephenie Kingu, dajesz mi nadzieję, że jednak umiesz pisać dobre książki.
Polecam!
Ja naczelna anty-fanka Kinga mówię, że ta książka jest świetna!
Zakochałam się w niej tak jak zakochałam się w DALLAS '63.
Ani jedna kropeczka ani jeden przecineczek nie są tu postawione przypadkowo. Trochę zawiodłam się na zakończeniu, ale King według mnie nie potrafi pisać dobrych zakończeń więc nie jest to dla mnie specjalnie nowość. Nie mniej jednak Instytut jest...
2019-09-22
Ależ to była cudowna przygoda! Krótkie, wciągające opowiadanko akurat do wieczornego kakao z bitą śmietaną i kotem na kolanach.
Jak ja Cię Stephenie Kingu nie lubię! Powtarzam, że nie lubię i nie rozumiem od dobrych 15 lat a tu najpierw Dallas '63 a teraz to?
Chyba jednak już wiem jak sprawić by nasze relacje się poprawiły. Będę czytać tylko fantastykę a nie horrory, które piszesz.
A poważnie - chyba jestem masochistką, bo wiadomo, że o ile wszystko pójdzie zgodnie z planem to będę naczelnym anty-fanem Kinga, ze wszystkimi książkami odhaczonymi jako przeczytane.
Ale dość o tym, że nie lubię SK.
Pudełko... to opowiastka magiczna, dla trochę młodszego czytelnika [ale nie za młodego!] i może to mnie tu tak urzekło, bo o ile w Carrie mamy rozhisteryzowaną pannę na hormonalnym rollercoasterze, o tyle Gwendy jest odpowiedzialną dziewczynką i wrażliwą.
Cudowność!
I mówię to ja!
Ależ to była cudowna przygoda! Krótkie, wciągające opowiadanko akurat do wieczornego kakao z bitą śmietaną i kotem na kolanach.
Jak ja Cię Stephenie Kingu nie lubię! Powtarzam, że nie lubię i nie rozumiem od dobrych 15 lat a tu najpierw Dallas '63 a teraz to?
Chyba jednak już wiem jak sprawić by nasze relacje się poprawiły. Będę czytać tylko fantastykę a nie horrory,...
2019-09-21
Wszyscy ci, którzy mieli okazję czytać moje opinie nt. książek Stephena Kinga wiedzą, że po przeczytaniu około 30 jego książek wciąż zachodzę w głowę jakim cudem SK stał się fenomenem na skalę światową i jakim cudem wszystkie te tytuły, które mnie osobiście zupełnie 'nie leżą' przez fanów Kinga są traktowane niemal na równi z Biblią. Stąd też pokusiłam się o zakup i przeczytanie tej książki. Zatem czas na opinię.
Książkę czyta się szybko, jest napisana trochę tak jakby usiąść z dobrym ziomeczkiem na kawkę/herbatke/piwko/wstaw dowolne inne płyny jakie przychodzą ci na myśl do miłego spędzania czasu/ i pogaduchy. Więc zasadniczo to bym zaliczyła bardzo in plus.
Książka podzielona jest na części według klucza, który przedstawia się następująco:
Część pierwsza - powieści /z których jest najbardziej King znany i [podobno] lubiany/. Część druga poświęcona zbiorom opowiadań, trzecia to King jako Bachman, czwarta poświęcona Mrocznej wieży, piąta o książkach non-fiction, szósta - cała reszta, zaś ostatnia poświęcona jest inspiracjom SK.
Jest to w sumie całkiem niezły zabieg ponieważ dzięki temu możemy prześledzić wzloty i upadki w poszczególnych formach w jakich próbował swoich sił SK.
Jednakowoż o ile na samym początku faktycznie literackie życie SK w jakiś subtelny sposób przenikało się z tym prawdziwym o tyle w dalszej części jest tego jakby mniej, co dla mnie osobiście jest trochę rozczarowujące, albowiem nie od dziś wiadomo [a przynajmniej jest to dla mnie "oczywista oczywistość"], że nie bez znaczenia jest "epoka w jakiej żył/żyje i tworzy/ł autor". Bez tego w moim odczuciu bardzo ciężko oceniać twórczość kogokolwiek. Oczywiście teraźniejszośc jest niezwykle trudna do oceny, ponieważ nie można spojrzeć na nią z dystansu, nie mniej jednak jeśli chodzi o ten aspekt książki to czegoś mi tu brakuje, choć sama nie jestem w stanie doprecyzować czego konkretnie.
Jednakowoż mimo tego zarzutu najważniejsze elementy życiorysu SK /a przynajmniej te, o których powszechnie wiadomo jak np. jego alkoholizm/ są w książce podejmowane. Byłoby jednak /moim zdaniem/ ciekawiej gdyby autor wrzucił 'smaczki' o których jednak nie każdy wie.
Z całą pewnością interesujące jest również to, że o ile książka bądź opowiadanie zostało zekranizowane to na bieżąco zaraz po omówieniu literackiego pierwowzoru mamy omówienie filmu /lub filmowej nowelki/. Interesujące choć nie do końca jestem przekonana czy nie powinno być to potraktowane jak osobna część tegoż opracowania. I jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności mam wrażenie, że praktycznie wszystkie ekranizacje w mniemaniu autora z takiego czy innego powodu można sobie darować /serio! nie jestem w stanie, świeżo po lekturze podać tytułu choć jednej ekranizacji, którą autor poleca!! Za to każda mam wrażenie była mianowana 'najgorszą w historii ekranizacji twórczości SK'.
Ale generalnie największe zarzuty co do tej książki są dwa:
- spojlery, jeśli nie czytało się jakiejś książki Kinga to lepiej ten rozdział pominąć, albowiem szkoda sobie psuć zabawę w samodzielne okdrywanie smaczków z jego twórczości.
- wcale nie dowiedziałam się dlaczego SK to fenomen na skalę światową.
Nie mniej jednak czas poświęcony na lekturę tej książki nie był czasem straconym. ABSOLUTNIE! Polecam, choć sądzę, że osoby, które są po lekturze wszystkich lub większości, a nawet wszystkich tytułów z bogatej bibligorafii SK raczej nie znajdą tutaj niczego odkrywczego.
Dla osób, które są na początku drogi z twórczością SK może to być swego rodzaju drogowskaz, które książki są warte uwagi, a które nie, jednak należy wziąć pod uwagę fakt, iż jest to bardzo /podkreślam BARDZO/ subiektywne spojrzenie autora, który jawi się już nawet nie jako fan twórczości SK, ale jako niemalże jego 'wyznawca' a fanatyzm w żadnym wydaniu nie jest tym co tygryski lubią najbardziej. Szkoda, że tak mało tu obiektywizmu.
Generalnie polecam, tylko jak wspomniałam nie bardzo wiem komu mogę polecić, dla znawców twórczości - nic odkrywczego, dla nie-znawców - za dużo spojlerów.
Wszyscy ci, którzy mieli okazję czytać moje opinie nt. książek Stephena Kinga wiedzą, że po przeczytaniu około 30 jego książek wciąż zachodzę w głowę jakim cudem SK stał się fenomenem na skalę światową i jakim cudem wszystkie te tytuły, które mnie osobiście zupełnie 'nie leżą' przez fanów Kinga są traktowane niemal na równi z Biblią. Stąd też pokusiłam się o zakup i...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-09-18
Nie mam zbyt dużej wyobraźni jeśli chodzi o czytanie, ale tutaj naprawdę zaczęła pracować. Szczególnie w drugiej połowie książki, a właściwie pod sam koniec. Chyba pierwszy raz przeczytałam książkę, która mnie naprawdę przeraziła. Ale to kwestia realizmu jak sądzę. Co pozwala mi choć trochę polubić Kinga, ale on zaraz rzuca tym swoim rubasznym żarcikiem i wracamy do punktu wyjścia...
Nie mniej jednak tak jak przy Carrie pisałam, że sztuką jest pisać opowiadanie o dojrzewającej dziewczynie nigdy nią nie będąc o tyle mam wrażenie, że pisząc opowiadanie o młodszej dziewczynce /Trisha ma lat 9, prawie 10/ jest trochę łatwiejsze, ponieważ niezależnie od płci to nadal właściwie dziecko. Więc tak naprawdę bez znaczenia jest płeć bohatera /w tym wypadku/ po prostu lepiej pasowało do tytułu, tak myślę.
Kiedy zaczęłam czytać jakoś niespecjalnie byłam przekonana, pamiętam nawet, że mówiłam, że nudy na pudy i w ogóle, ale doszłam mniej więcej do połowy i od tejże mniej więcej połowy podjęłam lekturę dzisiaj i muszę przyznać, że druga połowa zdecydowanie lepsza. Ale to chyba kwestia tego, że to się w końcu musi rozwiązać i akcja musi nabrać tempa.
Jedna z lepszych moim zdaniem jeśli chodzi o Kinga.
Ps. Ciekawe swoją drogą jak bardzo fani Kinga cenią jego książki, które są przegadane i właściwie niedokończone, a jak bardzo gardzą tymi krótszymi formami, które idą mu dużo sprawniej i bardziej znośnie.
Nie mam zbyt dużej wyobraźni jeśli chodzi o czytanie, ale tutaj naprawdę zaczęła pracować. Szczególnie w drugiej połowie książki, a właściwie pod sam koniec. Chyba pierwszy raz przeczytałam książkę, która mnie naprawdę przeraziła. Ale to kwestia realizmu jak sądzę. Co pozwala mi choć trochę polubić Kinga, ale on zaraz rzuca tym swoim rubasznym żarcikiem i wracamy do punktu...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-09-17
Hehehheh, horror. To żart jakiś? Bo jeśli tak to chyba najlepszy w całej historii Kingowych żarcików.
Generalnie powtarzam i powtarzać będę do znudzenia: fanką Kinga nie jestem, nie byłam i chyba nie będę [poza Dallas '63, ale równie konsekwentnie powtarzam i powtarzać będę, że on tego chyba nie napisał, albowiem niemożliwe jest aby spod jego pióra wyszła tak dobra książka... chociaż jak weźmiemy sto tysięcy małp i posadzimy je przed stoma tysiącami maszyn to któraś zostanie drugim Shakespeare'm [huehue] więc może jednak?], ale jeśli to jest horror to ja nie wiem czym było 'TO'.
Tzn., jak przy Misery napisałam, że strach się bać bo takie Annie Wilkes chodzą po świecie o tyle rozumiem, że i w tej książce nie środowisko i nie miasteczko ma być rodem z horroru tylko nieuchronność czasu i zdarzeń, i że nic nie jest takie samo, ale mimo że nie lubię Kinga i z reguły zarzucam mu zbyt wiele kinga w Kingu to tutaj jestem srogo rozczarowana ponieważ jest go... ZA MAŁO! Poza tym mamy nędzną powtórkę z Chudszego, i o ile Chudszy to dla mnie majstersztyk [powtarzm, nie lubię Kinga] albowiem uwił historię pierwsza klasa [jak sam by zapewne powiedział ustami jednego ze swoich bohaterów] na kanwie jednego zaledwie słowa, o tyle Uniesienie wypada w tym porównaniu niezwykle nędznie. Stephenie Kingu, co sie z Tobą dzieje? Starość? Demencja? Niemoc twórcza? Ja Cię stary generalnie nie lubię, ale są tacy co lubią i taki zawód? Uuuu... Nieładnie.
Hehehheh, horror. To żart jakiś? Bo jeśli tak to chyba najlepszy w całej historii Kingowych żarcików.
Generalnie powtarzam i powtarzać będę do znudzenia: fanką Kinga nie jestem, nie byłam i chyba nie będę [poza Dallas '63, ale równie konsekwentnie powtarzam i powtarzać będę, że on tego chyba nie napisał, albowiem niemożliwe jest aby spod jego pióra wyszła tak dobra...
In plus:
- pozbawiona, typowego kingowskiego stylu, a co za tym idzie mało Kinga w Kingu
- szybko się czyta
- rozbudza ciekawość, co będzie dalej i dokąd opowieść zmierza
In minus:
- zmierza donikąd
- brak typowego kingowego stylu powoduje, że nie spodoba się miłośnikom jego wcześniejszych książek (ja mimo, że nadal nie rozumiem zachwytu nad tym pisarzem, podejrzewam, że to nie on napisał tę książkę, a co dopiero ktoś kto uwielbia jego książki)
- brakuje tu jakiejkolwiek fabuły
- niektóre opisane wydarzenia są nielogiczne i żaden z bohaterów tego nie zauważa
- bohaterowie nie są postaciami z krwi i kości tylko kartonowymi kukiełkami jakie czasem stoją w kinach.
Za wszystkie zalety tej książki dałabym po dyszce, za wszystkie jej wady dałabym 1. Średnia wychodzi więc 5 i tyleż * daję. Bo to nie jest książka na tyle zła, żeby ją ostro oceniać. To książka po prostu nieudolna, ale nadal czyta się dobrze. Powiem więcej, to książka, która jest tak nędzna, że z chęcią przeczytam ją jeszcze raz. Więc to nie może być zła książka. Ale nadal... Tak 5* to bardzo uczciwa ocena, a jedyne co mogę z całą pewnością powiedzieć, to to, że jeśli ktoś jest wielkim fanem 'kanonicznego Kinga' (którego to fanką ja akurat nie jestem) to z całą pewnością się srogo zawiedzie. Decyzję, czy warto pozostawiam Wam, ale powtórzę, w jakiś przewrotny sposób ta książka mi się podobała. Czy polecam? Nie mam pojęcia. Spróbuj i podziel się tym z nami tak jak ja ro zrobiłam ;).
In plus:
więcej Pokaż mimo to- pozbawiona, typowego kingowskiego stylu, a co za tym idzie mało Kinga w Kingu
- szybko się czyta
- rozbudza ciekawość, co będzie dalej i dokąd opowieść zmierza
In minus:
- zmierza donikąd
- brak typowego kingowego stylu powoduje, że nie spodoba się miłośnikom jego wcześniejszych książek (ja mimo, że nadal nie rozumiem zachwytu nad tym pisarzem, podejrzewam, że...