-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
ArtykułyKulisy fuzji i strategii biznesowych wielkich wydawców z USAIza Sadowska5
-
ArtykułyTysiące audiobooków w jednym miejscu. Skorzystaj z oferty StorytelLubimyCzytać1
Biblioteczka
2023-09-04
2023-02-12
2023-01-03
2021-11-18
2021-08-18
Ocena gdzieś tak między 5 a 7 (czyli wychodzi, że 6), bo początek taki trochę średni i przydługi natomiast jak już się zaczęło rozkręcać to skala masakry prawie wywołała u mnie torsje choć raczej nie jestem podatna na opisy makabr wszelakich. Z całą pewnością książka jest dość mocna, ale fabuła nie do końca mnie przekonuje. Na pewno jest to bardzo w stylu GM i za to bardzo plus, na pewno autor włożył ogrom pracy w zbudowanie tej fikcji, ale naprawdę niech mnie ktoś oświeci jak trzeba mieć chory mózg, żeby wymyślić taką historię! Grahamie Mastertonie, nawet jak piszesz gorsze książki to i tak robisz to w wielkim stylu! Nie nudziłam się ani przez moment, czekałam co będzie dalej i skończyłam. Zachwycona nie jestem do końca, ale doceniam pomysł, wykonanie też dość dobre, choć czepiałabym się tłumaczenia (bo znowu mamy majteczki (!)), ale generalnie jest w porządku. Natomiast nie mogłam jakoś wczuć się w klimat. To nie jest zła książka (tak mi się wydaje) i dla fanów flaków na wierzchu pewnie będzie interesującą lekturą. A i zakończenie, w sensie ostatni rozdział. Grahamie Mastertonie! Tak się nie robi... To jest kino najwyżej klasy B. A Pan mierzy zdecydowanie wyżej. Takie trochę mieszane uczucia mam i mogę to podsumować w sumie parafrazując klasyka "czytałam, ale się nie cieszyłam".
Ocena gdzieś tak między 5 a 7 (czyli wychodzi, że 6), bo początek taki trochę średni i przydługi natomiast jak już się zaczęło rozkręcać to skala masakry prawie wywołała u mnie torsje choć raczej nie jestem podatna na opisy makabr wszelakich. Z całą pewnością książka jest dość mocna, ale fabuła nie do końca mnie przekonuje. Na pewno jest to bardzo w stylu GM i za to bardzo...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-08-12
W tej książce Graham pokazuje, że naprawdę ma chory mózg, ale właśnie tego oczekuje się po Grahamie Mastertonie.
Myślałam, że w "Czarnym Aniele" GM osiągnął wyżyny, ale w w "Bezsennych" było tylko gorzej (w sensie tego co Graham zrobił tym biednym bohaterom).
To zdecydowanie NIE JEST książka dla panienek, którym wydaje się, że okrucieństwo w literaturze jest fancy & cool, bo pożyczyły od sąsiadki "50 twarzy Greya" i czytały w ukryciu przed mężem rumieniąc się niczym nastolatki. To kawał naprawdę brutalnej literatury, której od jakiś 20 lat szukałam w kolejnych książkach GM [i nie tylko. (SPOJLER: Dopiero w "Bezsennych" znalazłam)]. I naprawdę jeśli ktoś mówi mi, że Stephen King jest królem grozy to w moim mniemaniu naprawdę nie ma pojęcia o czym mówi, bo w porównaniu z GM, SK pisze bajki na dobranoc, w dodatku często mocno nudne, więc szybko się zasypia (jedyny plus, choć jak ktoś śledzi moje opinie na temat książek SK wie, że nie wszystkie są, aż tak nędzne. Niestety, aby wiedzieć które są które męczę je wszystkie sukcesywnie po kolei, a on nie chce przestać pisać).
Dlatego jeśli przerażają Cię wylewające się zewsząd flaki, to obawiam się, że ta książka nie jest dla Ciebie. Natomiast jeśli chcesz dowiedzieć się jak chorym człowiekiem trzeba być aby napisać coś tak okrutnego(?) przerażającego(?) potwornego(?) niewyobrażalnego(?) to z tej książki z całą pewnością się tego nie dowiesz, ale z całą pewnością jak ja będziesz zastanawiać się jak to możliwe, że tak miły człowiek jak Graham Masterton może tworzyć tak chore scenariusze i nadal być zdrowym na umyśle (przynajmniej na pierwszy rzut oka) uśmiechniętym i subtelnie nieśmiałym człowiekiem, którego masz ochotę przytulić gdy tylko zobaczysz. Mocna dycha Ziomeczku, keep going!
W tej książce Graham pokazuje, że naprawdę ma chory mózg, ale właśnie tego oczekuje się po Grahamie Mastertonie.
Myślałam, że w "Czarnym Aniele" GM osiągnął wyżyny, ale w w "Bezsennych" było tylko gorzej (w sensie tego co Graham zrobił tym biednym bohaterom).
To zdecydowanie NIE JEST książka dla panienek, którym wydaje się, że okrucieństwo w literaturze jest fancy &...
2021-07-09
Mam problem z tą książką i to spory. Po pierwsze język. Straszny. Miałam wrażenie, że Pan Rogoziński ma mnie za idiotkę, ewentualnie nie ja jestem grupą docelową dla tego autora. To było nasze pierwsze spotkanie i mam wrażenie, że chyba ostatnie. Nie zaciekawiła mnie ta lektura na tyle by spróbować jeszcze raz. To nie jest autor, któremu chciałabym dawać drugą szansę, co szczerze dla mnie jest dość dużym osiągnięciem, bo wielokrotnie pisałam, że spróbuję kiedyś z innym tytułem tego czy tamtego autora. Tutaj wybitnie nie mam na to ochoty. I to w dużej mierze przez język jakim została napisana.
Następna kwestia to fakt, że fabuła prędzej zaciągnęłaby mnie do kina czy teatru aniżeli do przeczytania książki. Ilość absurdów w tej niekończącej się komedii omyłek zdecydowanie bardziej w moim odczuciu pasuje do filmu czy sztuki teatralnej niż literatury. Lub takie wrażenie potęguje fakt, iż w moim subiektywnym odczuciu (w dużej mierze jak sądzę przez język) książka jest dość mizernie napisana i lepiej wypadła by jej ekranizacja lub widowisko teatralne, BA! nawet myślę, że odegranie pantonimy mogłoby pomóc. Niestety Pan Rogoziński napisał książkę... O samej książce mogę powiedzieć tyle, że czyta się niby szybko (ale i tak za długo), ale absolutnie nie wciąga ona fabułą. Czy mnie rozbawiła? Właściwie to nie, może tylko ta scena z wazonem, ale szczerze? To nie było ryknięcie śmiechem jak w "Biegając z nożyczkami" (swoją drogą polecam) jak pół rodziny zbiera się w toalecie by wróżyć z odchodów pana doktora, tylko raczej przejaw rozbawienia na wyimaginowany widok wydarzeń w tej scenie opisywanych. Cóż, podobało mi się wykorzystanie strzelby Czechowa, jednak w tej książce to jak trafienie dwójki w lotto. Niby jest potencjał na wygraną, ale zabrakło szczęścia, żeby zgarnąc chociaż te 24 złote. Tutaj mamy sporą wyobraźnię Pana Rogozińskiego, ale zdecydowanie brakuje mu finezji. Dlatego pozwólcie, że posłużę się analogią ze świata muzyki - przypomina to bycie muzykiem. Każdy może grać po weselach, ale nie każdy nadaje się do Opery Narodowej. Często czytam słabe książki (ale i wymagania mam duże, więc to też moja wina, że mi się nie podobają), ale dla mnie Pan Rogoziński jawi się właśnie jak ów weselny grajek. Ja mam świadomość, że Pan Rogoziński byłby z pewnością smutny gdyby dowiedział się, że ktoś mu tak napisał, że mu się nie podobało więc na koniec z dobrego serduszka powiem aby pisał dalej, są tacy co im się spodoba jak Pan Alek pisze i będą go głaskać. A on - niczym Mandaryna na festiwalu w Sopocie - niech pisze, póki się nie nauczy.
Pozdrawiam serdecznie.
Ps. Jakby ktoś chciał kupić to priv.
Mam problem z tą książką i to spory. Po pierwsze język. Straszny. Miałam wrażenie, że Pan Rogoziński ma mnie za idiotkę, ewentualnie nie ja jestem grupą docelową dla tego autora. To było nasze pierwsze spotkanie i mam wrażenie, że chyba ostatnie. Nie zaciekawiła mnie ta lektura na tyle by spróbować jeszcze raz. To nie jest autor, któremu chciałabym dawać drugą szansę, co...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-07-21
Moim zdaniem najsłabsza część serii o Saszy. Generalnie seria była raczej równią pochyłą, ale nie spodziewałam się, że zakończenie bedzie tak nędzne. Tzn. umówmy się, ja akurat lubię książki Katarzyny Bondy i będę twierdzić, że te książki coś w sobie mają, jednak rozumiem, że nie do każdego trafią. Doceniam wysiłek autorki włożony w przygotowanie materiału pod późniejsze pisanie, doceniam pomysły, jednak intryga w tej książce mam wrażenie, że jest trochę tak upleciona jak uczniowskie "...i wtedy się obudziłem" w wypracowaniach pisanych na zaliczenie. Słabe, oklepane bez ładu i składu. Oczywiście jak to u Bondy nie mogę jej zarzucić braku konsekwencji, natomiast mogę jej zarzucić, że przy tak zagmatwanych historiach często zapomina czytelnikom wyjaśnić jak do tego doszło, bo ja niczym Zenek naprawdę nie wiem. Pani Katarzyno, doceniam, naprawdę, ale proszę czasem pomyśleć o takich czytelnikach o małym rozumku jak choćby ja i chociaż czasem, tak w jednej chociaż książce wyłożyć od a do z skąd to się wszystko wzięło. Dodatkowo fabuła, no przykro mi, ale nie jestem wielką fanką literatury inspirowanej polityką, nie interesuje mnie to zupełnie. Dlatego też nie przekonała i nie wciągnęła mnie fabuła tej książki. No i jak już mówiłam za dużo tutaj jest chaosu.
Moim zdaniem najsłabsza część serii o Saszy. Generalnie seria była raczej równią pochyłą, ale nie spodziewałam się, że zakończenie bedzie tak nędzne. Tzn. umówmy się, ja akurat lubię książki Katarzyny Bondy i będę twierdzić, że te książki coś w sobie mają, jednak rozumiem, że nie do każdego trafią. Doceniam wysiłek autorki włożony w przygotowanie materiału pod późniejsze...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-07-07
In plus:
- pozbawiona, typowego kingowskiego stylu, a co za tym idzie mało Kinga w Kingu
- szybko się czyta
- rozbudza ciekawość, co będzie dalej i dokąd opowieść zmierza
In minus:
- zmierza donikąd
- brak typowego kingowego stylu powoduje, że nie spodoba się miłośnikom jego wcześniejszych książek (ja mimo, że nadal nie rozumiem zachwytu nad tym pisarzem, podejrzewam, że to nie on napisał tę książkę, a co dopiero ktoś kto uwielbia jego książki)
- brakuje tu jakiejkolwiek fabuły
- niektóre opisane wydarzenia są nielogiczne i żaden z bohaterów tego nie zauważa
- bohaterowie nie są postaciami z krwi i kości tylko kartonowymi kukiełkami jakie czasem stoją w kinach.
Za wszystkie zalety tej książki dałabym po dyszce, za wszystkie jej wady dałabym 1. Średnia wychodzi więc 5 i tyleż * daję. Bo to nie jest książka na tyle zła, żeby ją ostro oceniać. To książka po prostu nieudolna, ale nadal czyta się dobrze. Powiem więcej, to książka, która jest tak nędzna, że z chęcią przeczytam ją jeszcze raz. Więc to nie może być zła książka. Ale nadal... Tak 5* to bardzo uczciwa ocena, a jedyne co mogę z całą pewnością powiedzieć, to to, że jeśli ktoś jest wielkim fanem 'kanonicznego Kinga' (którego to fanką ja akurat nie jestem) to z całą pewnością się srogo zawiedzie. Decyzję, czy warto pozostawiam Wam, ale powtórzę, w jakiś przewrotny sposób ta książka mi się podobała. Czy polecam? Nie mam pojęcia. Spróbuj i podziel się tym z nami tak jak ja ro zrobiłam ;).
In plus:
- pozbawiona, typowego kingowskiego stylu, a co za tym idzie mało Kinga w Kingu
- szybko się czyta
- rozbudza ciekawość, co będzie dalej i dokąd opowieść zmierza
In minus:
- zmierza donikąd
- brak typowego kingowego stylu powoduje, że nie spodoba się miłośnikom jego wcześniejszych książek (ja mimo, że nadal nie rozumiem zachwytu nad tym pisarzem, podejrzewam, że...
2021-07-03
Szczerze mówiac nie porwała mnie jakoś szczególnie ta ksiażka. Motyw nastolatków w lesie jest tak oklepany, że aż dziwi mnie, że pisarz z takim dorobkiem jak Coben po niego sięgnał. Kolejna rzecz to motyw traumy jaka rozdziela kochanków na wiele lat i ich późniejsze spotkanie, które przebiega tak jakby ledwie nie widzieli się tydzień... Trzecia kwestia to trupy, które wyskakuja z szafy i upiory przeszłości, które czaja się w tym lesie. Ja rozumiem, że trzeba intrygę zaplatać by czytelnik miał fun, ale tutaj to mocno nie zagrało. Choć czyta się przyjemnie to nic specjalnego.
Szczerze mówiac nie porwała mnie jakoś szczególnie ta ksiażka. Motyw nastolatków w lesie jest tak oklepany, że aż dziwi mnie, że pisarz z takim dorobkiem jak Coben po niego sięgnał. Kolejna rzecz to motyw traumy jaka rozdziela kochanków na wiele lat i ich późniejsze spotkanie, które przebiega tak jakby ledwie nie widzieli się tydzień... Trzecia kwestia to trupy, które...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-06-30
W porównaniu z "Zabić drozda" ta książka faktycznie jest nędzna i wieje nudą. Jednak jeśli rozpatrywać ją w kategoriach "poszukiwania siebie na zgliszczach historycznej świadomości własnej tożsamości" to to złe nawet nie jest. Problem jednak polega na tym, że w większości scen nie bardzo wiadomo o co tej dziewczynie chodzi. O ile w "Zabić drozda" narracja szła gładko i pokazywała pewną magię związaną z dzieciństwem i dorastaniem, o tyle w "Idź, postaw wartownika" mamy jedynie awantury i retrospekcje, które (jak sądzę) mają pokazać co wydarzyło się między jedną, a drugą książką... Problem polega jednak na tym, że to bezwartościowe bzdury, które moim zdaniem mają niewiele wspólnego zarówno ze Skaut z "Drozda", jak i nie wnoszą niczego do fabuły "Wartownika". Bardzo mieszane mam uczucia co do tej książki. Nie jest to książka tragicznie zła, ale do pierwszej części zdecydowanie wiele jej brakuje. Dodatkowo nieścisłości fabularne w nawiązaniach do pierwszej części aż biją po oczach. Przeczytać można, ale czy trzeba?
W porównaniu z "Zabić drozda" ta książka faktycznie jest nędzna i wieje nudą. Jednak jeśli rozpatrywać ją w kategoriach "poszukiwania siebie na zgliszczach historycznej świadomości własnej tożsamości" to to złe nawet nie jest. Problem jednak polega na tym, że w większości scen nie bardzo wiadomo o co tej dziewczynie chodzi. O ile w "Zabić drozda" narracja szła gładko i...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-06-27
Brak mi słów by wyrazić zachwyt nad tą książką. Jest w niej wszystko to, czego spodziewałabym się po książce będącej na liście 100 książek, które trzeba przeczytać.
Niebywale podoba mi się postać narratorki, która ze sporą dojrzałością i bez pośpiechu opowiada całą historię. Podobają mi się relacje między bohaterami, które przepełnione są zrozumieniem i szacunkiem. Ta książka naprawdę nie ma słabego punktu. Tu każde słowo i każdy przecinek są po coś, a najważniejsze nauki zeń płynące nie są zawarte w cytatach, które warto pamiętać lub gdzieś zapisać bo ładnie brzmią, ale w tym co niedopowiedziane, w tym co między wierszami. Ta książka to ukłon w stronę mądrości Atticusa i rezolutność jego dzieci. To hołd oddany wszystkim Calpurniom tego świata za to, że przyczyniły się swoją obecnością do tego by dzieci dojrzewały do nieuchronnej dorosłości w jak najlepszej kondycji moralnej.
Nie jestem w stanie oddać jak bardzo wartościowa to książka i jak wielkie na mnie wrażenie wywarła. Może więc niech za moją rekomendację służy moja (subiektywna) opinia, że to jedna z naprawdę niewielu książek, które w 100% uważam za warte przeczytania i która słusznie znalazła się na liście 100 książek BBC, które trzeba przeczytać. Przeczytałam z tej listy już ponad 25% i naprawdę proszę mi wierzyć, że nie mam pojęcia jak ktoś mógł zestawić "Zabić drozda" z tą nędzą literacką jaką są "Opowieści z Narnii". Przecież to jak dzień do nocy, nie ma w ogóle kategorii w jakiej można by je porównywać poza tym, że jedno i drugie to słowa tworzące książkę. Z tą różnicą, że ZD to naprawdę arcydzieło, a Opowieści jedynie nędzna i nieudolna podróbka literatury (dziecięcej).
Żałuję jedynie, iż tak długo zwlekałam z lekturą tej książki.
Polecam z całego serduszka.
Brak mi słów by wyrazić zachwyt nad tą książką. Jest w niej wszystko to, czego spodziewałabym się po książce będącej na liście 100 książek, które trzeba przeczytać.
Niebywale podoba mi się postać narratorki, która ze sporą dojrzałością i bez pośpiechu opowiada całą historię. Podobają mi się relacje między bohaterami, które przepełnione są zrozumieniem i szacunkiem. Ta...
2021-06-07
Początkowo dałam 9, ale umówmy się niczego odkrywczego w tej książce nie znajdziesz, chyba, że jesteś głąbem skończonym i przespałeś swoje życie. Ta książka to bardziej uporządkowanie wiedzy, którą już masz celem osiągnięcia celu do którego dążysz przy minimalizowaniu strat po Twojej stronie. Pod tym kątem faktycznie przydatna książka. Natomiast bardzo podoba mi się fakt, że autor spełnia obietnice z okładki i przedmowy, że w tej książce nie znajdziesz uniwersalnych scenariuszy, a jedynie opisane mechanizmy jakie występują podczas negocjacji oraz pobudki jakimi kierują się owe tytułowe potwory. Podoba mi się również fakt, że w obliczu różnych case'ów omawianych w tej książce jako przykłady konkretnych problemów negocjacyjnych jest case główny (a w sumie to nawet dwa), które prowadzą nas przez niemal całą lekturę tej książki przez co jest to bardziej przystępne dla tych troszkę większych głuptasków. I finalnie podoba mi się fakt, że przykłady negocjacji pochodzą faktycznie z różnych okresów i dziedzin. Pozwala to ujrzeć negocjację jako istotny aspekt życia nie tylko zawodowego, ale życia w ogóle. Choć niektóre przykłady są mocno pogmatwane i nie do końca jestem pewna co autor miał na myśli (też bywam czasem głuptaskiem). W każdym razie książka o ile nie wnosi niczego nowego o tyle porządkuje wiedzę i pozwala lepiej przyjrzeć się swoim brakom w dziedzinie negocjacji.
Początkowo dałam 9, ale umówmy się niczego odkrywczego w tej książce nie znajdziesz, chyba, że jesteś głąbem skończonym i przespałeś swoje życie. Ta książka to bardziej uporządkowanie wiedzy, którą już masz celem osiągnięcia celu do którego dążysz przy minimalizowaniu strat po Twojej stronie. Pod tym kątem faktycznie przydatna książka. Natomiast bardzo podoba mi się fakt,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Mam problem z tą książką. Niby bohaterów da sie lubić, ale z drugiej strony teksty, którymi rzuca Chyłka są dość nędzne i na poziomie wczesnego gimnazjum. Trochę ta Aśka wyrasta na taką gwiazdę całej szkoły, co to jej sie trzeba w pas kłaniać i robić tylko to co ona zaaprobuje. Ale z drugiej trzeba jej przyznać, że za swoimi to nawet w ogień wskoczy. Oryński, no kurczaczek taki nieopierzony, ale z ewidentnym potencjałem. Więc bohaterowie tak mocno mi średnio podeszli. Widać, że Chyłka jest konkretną babką i nie da sobie wciskać ściemy, ale gdyby trochę dojrzalsza była…
Natomiast jeśli chodzi o fabułę, to muszę przyznać, że pomysł pierwsza klasa. Mam tylko nadzieję, że pozostałe książki nie są wg schematu, bo będzie to dla mnie mocno rozczarowujące.
Mocne 6* i zapewne jeszcze sięgnę po inne tytuły RM. Zobaczymy. Mam nadzieję, że się nie zawiodę.
Mam problem z tą książką. Niby bohaterów da sie lubić, ale z drugiej strony teksty, którymi rzuca Chyłka są dość nędzne i na poziomie wczesnego gimnazjum. Trochę ta Aśka wyrasta na taką gwiazdę całej szkoły, co to jej sie trzeba w pas kłaniać i robić tylko to co ona zaaprobuje. Ale z drugiej trzeba jej przyznać, że za swoimi to nawet w ogień wskoczy. Oryński, no kurczaczek...
więcej Pokaż mimo to