-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
ArtykułyKulisy fuzji i strategii biznesowych wielkich wydawców z USAIza Sadowska5
-
ArtykułyTysiące audiobooków w jednym miejscu. Skorzystaj z oferty StorytelLubimyCzytać1
Biblioteczka
2023-10-14
2021-08-12
2021-06-27
Brak mi słów by wyrazić zachwyt nad tą książką. Jest w niej wszystko to, czego spodziewałabym się po książce będącej na liście 100 książek, które trzeba przeczytać.
Niebywale podoba mi się postać narratorki, która ze sporą dojrzałością i bez pośpiechu opowiada całą historię. Podobają mi się relacje między bohaterami, które przepełnione są zrozumieniem i szacunkiem. Ta książka naprawdę nie ma słabego punktu. Tu każde słowo i każdy przecinek są po coś, a najważniejsze nauki zeń płynące nie są zawarte w cytatach, które warto pamiętać lub gdzieś zapisać bo ładnie brzmią, ale w tym co niedopowiedziane, w tym co między wierszami. Ta książka to ukłon w stronę mądrości Atticusa i rezolutność jego dzieci. To hołd oddany wszystkim Calpurniom tego świata za to, że przyczyniły się swoją obecnością do tego by dzieci dojrzewały do nieuchronnej dorosłości w jak najlepszej kondycji moralnej.
Nie jestem w stanie oddać jak bardzo wartościowa to książka i jak wielkie na mnie wrażenie wywarła. Może więc niech za moją rekomendację służy moja (subiektywna) opinia, że to jedna z naprawdę niewielu książek, które w 100% uważam za warte przeczytania i która słusznie znalazła się na liście 100 książek BBC, które trzeba przeczytać. Przeczytałam z tej listy już ponad 25% i naprawdę proszę mi wierzyć, że nie mam pojęcia jak ktoś mógł zestawić "Zabić drozda" z tą nędzą literacką jaką są "Opowieści z Narnii". Przecież to jak dzień do nocy, nie ma w ogóle kategorii w jakiej można by je porównywać poza tym, że jedno i drugie to słowa tworzące książkę. Z tą różnicą, że ZD to naprawdę arcydzieło, a Opowieści jedynie nędzna i nieudolna podróbka literatury (dziecięcej).
Żałuję jedynie, iż tak długo zwlekałam z lekturą tej książki.
Polecam z całego serduszka.
Brak mi słów by wyrazić zachwyt nad tą książką. Jest w niej wszystko to, czego spodziewałabym się po książce będącej na liście 100 książek, które trzeba przeczytać.
Niebywale podoba mi się postać narratorki, która ze sporą dojrzałością i bez pośpiechu opowiada całą historię. Podobają mi się relacje między bohaterami, które przepełnione są zrozumieniem i szacunkiem. Ta...
2021-06-06
Rysn! Ty szczwana istoto! To było śmiałe i przebiegłe!
Bardzo mi się podobało i super, bo z nawiązką nadrobiło to opowiadanko Dawcę Przysięgi, który mnie mocno zmęczył na wielu płaszczyznach.
Rysn! Ty szczwana istoto! To było śmiałe i przebiegłe!
Bardzo mi się podobało i super, bo z nawiązką nadrobiło to opowiadanko Dawcę Przysięgi, który mnie mocno zmęczył na wielu płaszczyznach.
2020-03-22
Fenomenalna książka o tym jak bezsensowne są wojny i jak bezsensowne w tychże wojnach jest to, że walczą w nich młodzieńcy, których 'sprawa' wcale nie dotyczy.
Fenomenalna książka o tym jak bezsensowne są wojny i jak bezsensowne w tychże wojnach jest to, że walczą w nich młodzieńcy, których 'sprawa' wcale nie dotyczy.
Pokaż mimo to2019-09-08
Bardzo poruszająca to książka. Opis z tyłu okładki mówi wiele a jednocześnie nie mówi nic. Bo wyobraź sobie, że bierzesz kredyt w banku i nie jesteś w stanie go spłacić, i tenże bank robi wszystko by pozbawić cię dobytku i musisz wykombinować coś aby odmienić swój los, i że w takiej sytuacji jak twoja są tysiące ludzi. Brniesz rozpadającym się gruchotem ku krainie mlekiem i miodem plynącej, a kiedy wreszcie tam dotrzesz jedyne co dostajesz to ponurą rzeczywistość pierwszych kapitalistów, którzy potrzebując tysiąca pracowników, drukują pięć tysięcy ulotek, które widzi dziesięć tysięcy ludzi... dzięki temu zatrudniasz dwa tysiące za bochenek chleba...
Steinbeck bardzo uniwersalnie podszedł do tematu biedy, pogoni za lepszym życiem i złudzeń jakie daje 'wolny rynek'. Zawsze znajdzie się ktoś tak głodny, że będzie pracować za mniej niż minimum socjalne, tylko po to by cokolwiek włożyć do garnka.
Piękna powieść o honorze, woli walki i o tym jak wielka siła tkwi w rodzinie i wzajemnej pomocy.
A chyba najlepszym podsumowaniem dla tej książki /wg mnie/ niech będzie zdanie:
NIE BĄDŹMY TAKIMI EGOISTAMI!
Polecam z całego inkusiowego serduszka!
Bardzo poruszająca to książka. Opis z tyłu okładki mówi wiele a jednocześnie nie mówi nic. Bo wyobraź sobie, że bierzesz kredyt w banku i nie jesteś w stanie go spłacić, i tenże bank robi wszystko by pozbawić cię dobytku i musisz wykombinować coś aby odmienić swój los, i że w takiej sytuacji jak twoja są tysiące ludzi. Brniesz rozpadającym się gruchotem ku krainie mlekiem i...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-07-07
Jeśli tak się debiutuje to chyba właśnie zaczęłam rozumieć fenomen tego autora. Oczywiście książka jest bardziej śmieszna niż straszna, ale Carrie, która została doprowadzona do granic swojej wytrzymałości skradła moje serce. Ciekawy pomysł, świetnie zrealizowany, genialnie poprowadzona intryga, cóż dodać więcej?
Jeśli tak się debiutuje to chyba właśnie zaczęłam rozumieć fenomen tego autora. Oczywiście książka jest bardziej śmieszna niż straszna, ale Carrie, która została doprowadzona do granic swojej wytrzymałości skradła moje serce. Ciekawy pomysł, świetnie zrealizowany, genialnie poprowadzona intryga, cóż dodać więcej?
Pokaż mimo to2017-07-21
Każdy kto widział moje poprzednie opinie dotyczące innych tytułów pana Kinga wie, że moja z nim znajomość jest raczej burzliwa. Długo nie mogłam zrozumieć co też takiego widzą w nim wszyscy ci, którzy na dźwięk jego nazwiska dostają histerii jakież to wspaniałe książki pisze.
Długo opierałam się jego twórczości, a to co wpadało mi w ręce często było dość mizerne, gawędziarskie, przegadane itd. Dotychczas przeczytałam już kilkanaście jego książek i powoli przestał przeszkadzać mi ten jego rozwleczony styl. Zaczęłam nawet powoli cieszyć się lekturą jego książek. A dlaczego o tym piszę?
Ano dlatego, że tyle co słyszałam/czytałam o "Miasteczku Salem", że to taka świetna książka, że trzeba przeczytać i fakt, nie zawiodłam się. Przeżyłam za to solidne zaskoczenie odnośnie tego czym jest owo zło, które w Salem czai się w każdym kącie. Nie spodziewałam się tego. Pomysł prosty, ale świetnie poprowadzony logicznie. Akcja jest jak na Kinga nawet wartka a kolejne wydarzenia naprawdę trzymają w napięciu.
Naprawdę nie żałuję, że coraz częściej sięgam po książki tego autora. Faktycznie warto. I pisze to - kingosceptyk.
Każdy kto widział moje poprzednie opinie dotyczące innych tytułów pana Kinga wie, że moja z nim znajomość jest raczej burzliwa. Długo nie mogłam zrozumieć co też takiego widzą w nim wszyscy ci, którzy na dźwięk jego nazwiska dostają histerii jakież to wspaniałe książki pisze.
Długo opierałam się jego twórczości, a to co wpadało mi w ręce często było dość mizerne,...
2017-02-17
Ktoś kiedyś powiedział mi, że każdy może napisać książkę pod warunkiem, iż będzie to książka opisująca jego życie. Sięgając po "Małe życie", miałam nadzieję na swego rodzaju spełnienie tego truizmu. Jednak to co znalazłam w tej książce przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Przede wszystkim, muszę zacząć od tego, że żywię głęboką nadzieję, że Yanagihara nie przeżyła połowy (tej smutnej połowy) tego co opisuje w tej powieści. Książka jest prosta - oto mamy czterech przyjaciół, którzy poznają się w collegu i idą mniej lub bardziej razem przez życie. Dzielą się (bądź też nie) swoimi radościami i troskami. W sumie to nie, to nie jest dobra recenzja tej książki. Dobra recenzja tej powieści mieści się w zdaniu: "czuje się jakbym dostała młotem pneumatycznym przez mózg, później przejechał mnie pociąg, a na końcu zjawia się Ted Bundy, cały na biało". Ta książka faktycznie opowiada o życiu. O życiu pełnym bólu, samotności, poczucia odrzucenia, niepewności. Ale mimo wszystko nadziei, nadziei, że w jakiś pokręcony sposób "wszystko się ułoży", ale to jest życie, małe życie. Życie, które jest takie samo jak miliony innych, a jednocześnie tak inne. Zdecydowanie to książka, która "nie jest na raz", to powieść, którą z pewnością przeczytam za jakiś czas jeszcze raz. To powieść, która powoduje, że łzy lecą ciurkiem i nie chcą przestać. Wżera się w mózg i nie chce wyjść. To jak autorka sponiewierała bohaterów nie mieści się w żadnych znanych mi kanonach. Nie dziwi mnie więc fakt, że zdobyła taką popularność. Dopóki nie zaczęłam czytać (ale tak od mniej więcej 50 strony, bo wcześniej ciężko było mi się "wczuć") denerwowało mnie, że wszyscy polecają tę książkę, ale nikt nie jest w stanie powiedzieć o niej nic więcej. Teraz już wiem dlaczego. O tej książce trudno mówić, nie zdradzając istotnych dla fabuły szczegółów. Fantastycznie poprowadzona narracja. Bohaterowie wyraziści. Każdy z nich ma swoją dobrze opowiedzianą historię, każdy z nich ma swoje małe i duże (a nawet wielkie) demony, z którymi musi mierzyć się każdego dnia. Co prawda zakończenie było do przewidzenia od mniej więcej połowy, ale to w jaki sposób została poprowadzona narracja, ku temu końcowi jest po prostu fenomenalne. I zasadniczo mają rację ci, którzy polecają tę książkę, ale niewiele o niej mówią. "Małe życie" powstało nie po to by o nim mówić, ale po to by je przeczytać i zastanowić się nad sobą.
Ktoś kiedyś powiedział mi, że każdy może napisać książkę pod warunkiem, iż będzie to książka opisująca jego życie. Sięgając po "Małe życie", miałam nadzieję na swego rodzaju spełnienie tego truizmu. Jednak to co znalazłam w tej książce przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Przede wszystkim, muszę zacząć od tego, że żywię głęboką nadzieję, że Yanagihara nie przeżyła połowy...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-07-12
Książka tak inna od tego do czego przyzwyczaiła nas literatura ostatnich dwudziestu, a nawet trzydziestu lat.
W pewien sposób naiwna, ale na swój sposób urocza opowieść o tym jak panna Stefania Rudecka uwiodła ordynata Waldemara Michorowskiego swoim intelektem i wdziękiem, zaś on podbił jej serce swym patriotyzmem i mądrością.
Niestety historia kończy się tragicznie, albowiem śmiercią panny Rudeckiej, co doprowadza ordynata Michorowskiego do obłędu.
Szczerze mówiąć czytając opis z tyłu książki (a konkretnie tego wydania), wiadomo, że ta śmierć nastąpi, ale jakoś tak ma się nadzieję, że może oboje albo przynajmniej Stefcia zostanie ocalona i ostatecznie zgładzony zostanie ordynat... Jednak z jakiegoś powodu, mimo uśmiechu politowania dla rozterek serca Stefanii, czytelnik odczuwa swoistą sympatię do tej postaci. A jednak kiedy okazuje się, że Stefcia zachorowała na "zapalenie mózgu" od złych języków, ten sam czytelnik godzi się z tym (choć nie bez żalu), jak z czymś nieuniknionym.
Romans bez happy endu, ale w końcu ile z nich go ma w prawdziwym życiu?
Książka bez wątpienia świetna. Nie ma w niej ani jednej sceny seksu (do czego jak wspomniałam na początku ostatnie lata przyzwyczaiły czytelnika), a jednak między wersami jest niemal wyczuwalne napięcie erotyczne między bohaterami. Szkoda tylko, że z tak tragicznym finałem.
Książka tak inna od tego do czego przyzwyczaiła nas literatura ostatnich dwudziestu, a nawet trzydziestu lat.
W pewien sposób naiwna, ale na swój sposób urocza opowieść o tym jak panna Stefania Rudecka uwiodła ordynata Waldemara Michorowskiego swoim intelektem i wdziękiem, zaś on podbił jej serce swym patriotyzmem i mądrością.
Niestety historia kończy się tragicznie,...
2017-06-20
"Pomyślę o tym jutro"
Cóż za bezmyślna istota z tej Scarlett. Mammy miała rację nazywając ją mułem, a Rhett idiotką. Nie mniej jednak książka cudowna. Cudowna bo nie jest przesłodzona. Nic w życiu nie układa się tak jakbyśmy chcieli. Pewnych błędów nie da się naprawić, a szansę dostaję się raz i albo się z niej korzysta albo traci na zawsze.
Dzisiaj nie pisze się takich romansów. Nie jestem wielką fanką tego gatunku, ale "Przeminęło z wiatrem" czy "Trędowatą" czyta się z przyjemnością, nawet jeśli koniec jest łatwy do przewidzenia.
"Pomyślę o tym jutro"
Cóż za bezmyślna istota z tej Scarlett. Mammy miała rację nazywając ją mułem, a Rhett idiotką. Nie mniej jednak książka cudowna. Cudowna bo nie jest przesłodzona. Nic w życiu nie układa się tak jakbyśmy chcieli. Pewnych błędów nie da się naprawić, a szansę dostaję się raz i albo się z niej korzysta albo traci na zawsze.
Dzisiaj nie pisze się...
2016-11-07
Nigdy więcej nie powiem złego słowa o Stephenie Kingu, przysięgam.
Dallas '63 wzrusza, bawi i chyba można nawet powiedzieć, że uczy.
Przeszłość harmonizuje, nie pozwala się zmienić, a dobra literatura nie potrzebuje czczego gadania.
Polecam z całego czytelniczego serca.
Nigdy więcej nie powiem złego słowa o Stephenie Kingu, przysięgam.
Dallas '63 wzrusza, bawi i chyba można nawet powiedzieć, że uczy.
Przeszłość harmonizuje, nie pozwala się zmienić, a dobra literatura nie potrzebuje czczego gadania.
Polecam z całego czytelniczego serca.
2016-06-15
2016-12-08
Ostatnia książka z cyklu o komisarzu Harrym Hole. Muszę przyznać, że Jo Nesbo jest mistrzem w budowaniu napięcia i rozstrzygania losów swoich bohaterów w zupełnie inny sposób niż świadczą słowa powieści. G-E-N-I-A-L-N-I-E poprowadzona intryga, niespodziewane zwroty akcji i niemal do końca nierozwiązana zagadka Kto zabił? Czyta się świetnie, zabawa jest o tyle lepsza, że niemal na równi z policjantami dochodzi się do rozwiązania zagadki. Osobiście uważam, że najlepsza książka z całego cyklu.
Ostatnia książka z cyklu o komisarzu Harrym Hole. Muszę przyznać, że Jo Nesbo jest mistrzem w budowaniu napięcia i rozstrzygania losów swoich bohaterów w zupełnie inny sposób niż świadczą słowa powieści. G-E-N-I-A-L-N-I-E poprowadzona intryga, niespodziewane zwroty akcji i niemal do końca nierozwiązana zagadka Kto zabił? Czyta się świetnie, zabawa jest o tyle lepsza, że...
więcej mniej Pokaż mimo to
W tej książce Graham pokazuje, że naprawdę ma chory mózg, ale właśnie tego oczekuje się po Grahamie Mastertonie.
Myślałam, że w "Czarnym Aniele" GM osiągnął wyżyny, ale w w "Bezsennych" było tylko gorzej (w sensie tego co Graham zrobił tym biednym bohaterom).
To zdecydowanie NIE JEST książka dla panienek, którym wydaje się, że okrucieństwo w literaturze jest fancy & cool, bo pożyczyły od sąsiadki "50 twarzy Greya" i czytały w ukryciu przed mężem rumieniąc się niczym nastolatki. To kawał naprawdę brutalnej literatury, której od jakiś 20 lat szukałam w kolejnych książkach GM [i nie tylko. (SPOJLER: Dopiero w "Bezsennych" znalazłam)]. I naprawdę jeśli ktoś mówi mi, że Stephen King jest królem grozy to w moim mniemaniu naprawdę nie ma pojęcia o czym mówi, bo w porównaniu z GM, SK pisze bajki na dobranoc, w dodatku często mocno nudne, więc szybko się zasypia (jedyny plus, choć jak ktoś śledzi moje opinie na temat książek SK wie, że nie wszystkie są, aż tak nędzne. Niestety, aby wiedzieć które są które męczę je wszystkie sukcesywnie po kolei, a on nie chce przestać pisać).
Dlatego jeśli przerażają Cię wylewające się zewsząd flaki, to obawiam się, że ta książka nie jest dla Ciebie. Natomiast jeśli chcesz dowiedzieć się jak chorym człowiekiem trzeba być aby napisać coś tak okrutnego(?) przerażającego(?) potwornego(?) niewyobrażalnego(?) to z tej książki z całą pewnością się tego nie dowiesz, ale z całą pewnością jak ja będziesz zastanawiać się jak to możliwe, że tak miły człowiek jak Graham Masterton może tworzyć tak chore scenariusze i nadal być zdrowym na umyśle (przynajmniej na pierwszy rzut oka) uśmiechniętym i subtelnie nieśmiałym człowiekiem, którego masz ochotę przytulić gdy tylko zobaczysz. Mocna dycha Ziomeczku, keep going!
W tej książce Graham pokazuje, że naprawdę ma chory mózg, ale właśnie tego oczekuje się po Grahamie Mastertonie.
więcej Pokaż mimo toMyślałam, że w "Czarnym Aniele" GM osiągnął wyżyny, ale w w "Bezsennych" było tylko gorzej (w sensie tego co Graham zrobił tym biednym bohaterom).
To zdecydowanie NIE JEST książka dla panienek, którym wydaje się, że okrucieństwo w literaturze jest fancy &...