-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel16
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik267
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
''Rose Madder'' jest perełką wśród gatunku grozy. Uczy, straszy i daje do myślenia. W gruncie rzeczy to książka edukacyjna. Tak, edukacyjna. Uczy tego, że jeśli drań, któremu kobieta oddaje swoje serce bije, to bić nie przestanie. Przynajmniej w 99% przypadków. Od kobiety zależy czy będzie wierzyła w cudowną przemianę swojego oprawcy. Od niego zależy czy pozwoli na normalne życie i odejdzie. Rosie była słaba, a jednocześnie silna. W moim odczuciu miała delikatne problemy z psychiką. Odeszła, zaczęła nowe życie, a jej cholerny mąż chciał zemsty. Zginął, ale jego śmierć nie jest satysfakcjonująca. Powinien cierpieć. Rosie, jego najdroższa Różyczka powinna zrywać mu skórę cienkimi pasami, wyrywać paznokcie, skakać po nerkach. Powinna sprawić, by chęć do życia zmieniła się w chęć do śmierci. Błagałby ją o śmierć, a ona w końcu znudzona krwawą zabawa spełniłaby jego prośbę. I nie, nie straciłaby w moich oczach. Wręcz przeciwnie, zyskałaby. W książce brakuje mściciela z prawdziwego zdarzenia, kogoś tak perwersyjnego jak Hannibal. Moje drogie, która z was chciałaby rano dziękować Bogu za to, że może wstać i bez problemu udać się do łazienki? Żyć w strachu i bać się cieni. Wycierać krew z podłogi, swoją własną krew. Wystarczy kropla, by wszystko zmienić. Stephen King, jest autorem, który porusza trudne tematy. Przemoc domową, mordowanie dla przyjemności, ale i z chęci przetrwania. Każdy z nas ma w sobie bestię, sztuką jest nie pozwolić na to żeby ta bestia przejęła nad nami kontrolę. Z pozdrowieniami dla wszystkich biednych Rosie, które jeszcze nie uciekły, a uciec chcą.
''Rose Madder'' jest perełką wśród gatunku grozy. Uczy, straszy i daje do myślenia. W gruncie rzeczy to książka edukacyjna. Tak, edukacyjna. Uczy tego, że jeśli drań, któremu kobieta oddaje swoje serce bije, to bić nie przestanie. Przynajmniej w 99% przypadków. Od kobiety zależy czy będzie wierzyła w cudowną przemianę swojego oprawcy. Od niego zależy czy pozwoli na normalne...
więcej mniej Pokaż mimo to
Byłam zaintrygowana, ale i zdystansowana, gdy dowiedziałam się, że ma powstać książka, która będzie kontynuacją sagi Millenium. Zaintrygowana, bo nowy autor. Dlaczego zdystansowana? Dlatego, że w mojej ocenie to było nieetyczne. To przecież Stieg Larsson stworzył Lisbeth. Tak, głównie chodzi mi o Lisbeth. Poczułam się tak, jakby ktoś chciał ją splugawić, ''odebrać'' prawowitemu właścicielowi, stworzycielowi, mężczyźnie. Obawiałam się języka jakim zostanie ona napisana. Z mieszanymi uczuciami usiadłam do lektury i zostałam zaskoczona. Całość była spójna, postacie dopracowane, chociaż Lisbeth mało barwna, Mikael miał w sobie za mało z amanta, a Erice przeszła ochota na seks. Brakowało mi kilku rzeczy. Zagadek, które byłyby trudne do rozpracowania, bo niestety, ale szybko zorientowałam się kim jest piękność o blond włosach. Książka mało brutalna. Nie chodzi o to, że chciałam czuć zapach krwi, widzieć przed oczami sceny zbrodni i słyszeć huk strzałów. Dobrze, w pewnym sensie chciałam. ;) Nie zawiodłam się, ponieważ nie byłam nastawiona na cudo, ale narzekać nie będę. Nowy autor, dał radę. Moja ocena jest taka, a nie inna, bo w gruncie rzeczy to dobra książka, gdybym nie znała pozostałych części, byłabym w pełni usatysfakcjonowana, a teraz pozostał pewien niedosyt. Używanie określenia nowy autor, nie jest z mojej strony obrazą lub chamstwem, po prostu nie potrafię o nim myśleć inaczej, jak o tym, który napisał jedną część do sagi. Sumując: książka jest w porządku, niektóre postacie dojrzały (kwestia spojrzenia, dla mnie to niedopracowanie, dla innych może to być oznaka dojrzałości), język zbyt prosty, zagadki mało intrygujące, ale całość jest dobra.
Byłam zaintrygowana, ale i zdystansowana, gdy dowiedziałam się, że ma powstać książka, która będzie kontynuacją sagi Millenium. Zaintrygowana, bo nowy autor. Dlaczego zdystansowana? Dlatego, że w mojej ocenie to było nieetyczne. To przecież Stieg Larsson stworzył Lisbeth. Tak, głównie chodzi mi o Lisbeth. Poczułam się tak, jakby ktoś chciał ją splugawić, ''odebrać''...
więcej Pokaż mimo to