Polacy są bardzo kłótliwym narodem. Walczą o wszystko. Są tylko trzy sprawy, które ich godzą; jednoczą się w swoim Kościele i swojej nienawi...
Najnowsze artykuły
Artykuły
Polski film podbija świat – od Kostaryki i Nikaragui przez Izrael po SerbięAnna Sierant7Artykuły
Wrześniowe trendy Lubimyczytać otwiera powieść sprzed 134 latEwa Cieślik5Artykuły
„Zbroja światła” – historia cywilizacji. Książka Kena Folletta podstawą superprojektu AudiotekiMarcin Waincetel4Artykuły
26. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie już wkrótce. Znamy program i listę gościLubimyCzytać4
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Gustave Mark Gilbert

Źródło: http://www.vipfaq.com/Gustave%20Gilbert.html
Znany jako: G.M. Gilbert
1
7,9/10
Pisze książki: reportaż
Urodzony: 30.09.1911Zmarły: 06.02.1977
Amerykański psychoanalityk żydowskiego pochodzenia.
Jego rodzice byli Żydami i pochodzili z Austrii. Absolwent Columbia University (psychologia). W czasie II wojny światowej pełnił rolę wojskowego psychologa w randze porucznika. Jako, że biegle mówił po niemiecku w czasie procesów norymberskich został tłumaczem, a potem psychologiem zbrodniarzy niemieckich osadzonych w areszcie i czekających na wyrok. Pamiątką z tego okresu jest napisana przez niego książka - "Dziennik norymberski", wydana ostatnio (2012) w wersji polskiej przez Świat Książki. W 1948 roku Gilbert objął funkcję głównego psychologa w Szpitalu dla Weteranów Wojennych w Lionie. Kierownik Katedry Psychologii na Long Island University w Nowym Jorku. Wybrane publikacje: "The Nuremberg Diary" (1947, polskie wydanie: "Dziennik norymberski", Świat Książki, 2012),"The Psychology of Dictatorship; Based on an Examination of the Leaders of Nazi Germany" (1950). Żona: Matilda.http://
Jego rodzice byli Żydami i pochodzili z Austrii. Absolwent Columbia University (psychologia). W czasie II wojny światowej pełnił rolę wojskowego psychologa w randze porucznika. Jako, że biegle mówił po niemiecku w czasie procesów norymberskich został tłumaczem, a potem psychologiem zbrodniarzy niemieckich osadzonych w areszcie i czekających na wyrok. Pamiątką z tego okresu jest napisana przez niego książka - "Dziennik norymberski", wydana ostatnio (2012) w wersji polskiej przez Świat Książki. W 1948 roku Gilbert objął funkcję głównego psychologa w Szpitalu dla Weteranów Wojennych w Lionie. Kierownik Katedry Psychologii na Long Island University w Nowym Jorku. Wybrane publikacje: "The Nuremberg Diary" (1947, polskie wydanie: "Dziennik norymberski", Świat Książki, 2012),"The Psychology of Dictatorship; Based on an Examination of the Leaders of Nazi Germany" (1950). Żona: Matilda.http://
7,9/10średnia ocena książek autora
330 przeczytało książki autora
671 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autora
Sprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
Hitler był odmiennym typem osobowości. Po prostu bezwzględna determinacja, zmierzanie prosto do celu, bez spoczynku bez kompromisu. Na począ...
Hitler był odmiennym typem osobowości. Po prostu bezwzględna determinacja, zmierzanie prosto do celu, bez spoczynku bez kompromisu. Na początku nie był taki. Pod koniec musiał zwariować. Czy z człowiekiem, który nigdy nie odpoczywa, nigdy się nie śmieje i chodzi w kółko, tak trzymając ramiona, może być wszystko w porządku?. Wykrzywiła swoje ramie tak, jakby trzymała je na temblaku, naśladując funkcjonalna ułomność, która doktor Brandt opisał mi jako bardzo przypominająca syndrom histeryczny.
1 osoba to lubiNiemiec jest tak otwarty w swoim zachowaniu jak dziecko - a Żyd jest zawsze dwulicowy.
1 osoba to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Dziennik norymberski Gustave Mark Gilbert 
7,9

Większość recenzentów podkreśla, że jest to pozycja ważna, z czym absolutnie nie zamierzam polemizować; jest to po prostu aksjomat. "Dziennik norymberski" działa jak potężne dłuto, którym G. M. Gilbert rozłupuje złowieszczy pomnik zła absolutnego. To, co znajduje pod cienką warstwą cementu, w większości okazuje się być żałosnym i wyjątkowo delikatnym miąższem. Oczywiście, my - pokolenie końca XX wieku - dorastaliśmy już z tą wiedzą. Hitlerowskim zbrodniarzom poświęcono dziesiątki tysięcy stron rozmaitych publikacji i niezliczone kilometry taśm filmowych. Od dawna wiemy, że tak upiorne nazwiska jak Hess, Göring, Ribbentrop, Kaltenbrunner, Frank, czy Jodl, skrywały za sobą ludzi słabych, karierowiczów, "szczęściarzy", oportunistów i tych, którym okoliczności dały szansę, by pofolgować swoim psychopatycznym zapędom. Jednak, mimo całej tej wiedzy, dzisiejsza lektura "Dziennika..." wciąż porusza czytelnika dogłębnie, często wyzwala pomruki protestu, a nawet weryfikuje nasze wcześniejsze oceny, by za chwilę ustawić je na właściwych torach.
Gilbert, jako psycholog więzienny w Norymberdze, przez blisko rok, niemal każdego dnia odbywał rozmowy z osadzonymi hitlerowskimi notablami oraz oficerami. Dzięki jego rozmowom, które wiernie spisywał, mamy teraz okazję przyjrzeć się emocjom buzującym w ludziach, dotychczas uważających się za niemal bogów. Wtrąceni za kratki, niczym pospolici kryminaliści, tracą rezon, albo zasłaniają się wypełnianiem obowiązków. Tylko nieliczni nie ukrywają swoich prawdziwych poglądów, bądź przyznają się do wszystkiego, co im się zarzuca. Swoją drogą, zapewne właśnie w tej newralgicznej chwili, która trwała parę ładnych miesięcy, wychodzi na jaw, kto z całej tej tragicznej galerii, tak naprawdę przykładał wagę do pokręconej nazistowskiej ideologii. Widzimy ich walkę, niejednokrotnie ze swoimi dotychczasowymi przekonaniami, choć najczęściej po prostu z oskarżeniami. Wielu ma jeszcze nadzieje, że im się upiecze. Jedni uparcie trwają przy swoim, podpierając się żołnierskim honorem i wiernością swojemu fuhrerowi, drudzy zasłaniają się obowiązkiem wykonywania rozkazów, jakby miała to być ich cudowna tarcza. Jeszcze inni nie kryją swojego gniewu wobec Hitlera i Himmlera, twierdząc, że wszystkie najstraszliwsze decyzje zapadały gdzieś tam, w wyciszonych pokojach, z dala od ich oczu i uszu. Stawiają się w pozycji ofiar – oszukani, wykorzystani i w efekcie niesłusznie oskarżeni. Najbardziej jednak zaskakujący są ci, którzy nie walczą, a nawet posuwają się do żarliwej, patetycznej skruchy. Ciekawe są ich przemiany, załamania, które przechodzą. Czasem nawet łapiemy się na tym, że zaczynamy współczuć ludziom, którzy doprowadzili do jednej z najstraszliwszych tragedii w historii rodzaju ludzkiego. To triumf autora, który bawi się naszymi emocjami, doskonale ważąc treść i emocje.
Gilbert stara się nie oceniać i, do pewnego momentu, wychodzi mu to doskonale. Chwile, kiedy zdarza mu się tracić pokerową twarz, następują blisko finału sprawy. Ktoś może powiedzieć, że u psychologa jest to przejaw braku profesjonalizmu, inny przyklaśnie temu odsłonięciu się. Ja zdecydowanie należę do tej drugiej grupy. Wielkie brawa, dla autora, że nie dokonał aktu autocenzury, ale uczciwie pokazał swoje emocje.
„Dziennik norymberski” odebrać można jako rodzaj sztuki scenicznej. Jest to właściwie samograj, jeśli chodzi o adaptacje teatralne czy filmowe. Szczególnie wyrazistymi postaciami tego dramatu są Göring, Ribbentrop i Frank. Ten pierwszy – dumny i przekonany o swojej wyższości – w konfrontacji z Gilbertem, sprawia wrażenie wzoru dla Hannibala Lectera z powieści Thomasa Harrisa. Inteligentny, ekscentryczny i przebiegły gracz, mógłby nawet kogoś zafascynować, jednak autor zadbał, by uniknąć tego typu wpadki. Były dowódca Luftwaffe nie był przecież postacią literacką, dlatego w końcu zdajemy sobie sprawę, że to przede wszystkim niezły aktor – czasem przekonujący, a czasem żałosny. Ribbentrop, przyznaję szczerze, wzbudzał we mnie kłopotliwe uczucie litości. Jego poplątane monologi, nieudolna obrona, zakłopotanie i strach dają obraz człowieka, który płynął z wiatrem, wspierając zbrodniczy system, bo gwarantował mu on pozycję i fortunę. Zamknięty w więzieniu, świadomy swojego dalszego losu, zupełnie się załamuje. Krok po kroku, dzień po dniu, śledzimy jego mentalny i fizyczny upadek. Ribbentrop, chcąc nie chcąc, zdejmuje z norymberskich oskarżonych maski Lordów Vaderów, zdziera przebrania mitycznych potworów i pokazuje po prostu ludzi; często bardzo słabych. Nie zmienia tego nawet nagła religijna fiksacja i, będąca jej wynikiem, potrzeba pokuty Hansa Franka, ani chłodna postawa Rudolfa Hössa, który wprost mówi „Tak, robiłem to, mogę powiedzieć jak i podać liczby…”.
„Dziennik norymberski” pokazuje jak upada świat zbudowany na fałszywych założeniach, pysze i oportunizmie. Jest to gwałtowny kolaps, którego następstwem będzie zupełna przemiana całych Niemiec. Udowadnia to tylko, jak bardzo liche były te fundamenty.
Wracając do myśli, od której rozpocząłem: tak, „Dziennik norymberski” to pozycja arcyważna. O jej sile nie świadczy wyłącznie fakt, że jest wspaniałą kroniką ważnych dni, ale to, co uczyniłem clou niniejszej recenzji, czyli absolutna demaskacja zła. Ta książka powinna stać w każdej bibliotece, a przeczytać ją powinny nie tylko osoby zafascynowane przeszłością. Tu nie o historię przecież chodzi, ale o portret psychologiczny obnażający ułomność zmitologizowanego zła. Przeraża świadomość, że garstka słabych ludzi doprowadziła do śmierci milionów. Dzieło G.M. Gilberta kazałbym przeczytać wszystkim tym, których dopada czasem dziwna fascynacja nazizmem.
Dziennik norymberski Gustave Mark Gilbert 
7,9

Z pewnym smutkiem zauważam, że coraz rzadziej sięgam po literaturę wojenną czy wojskową z czasów II wojny światowej. Po prostu z wiekiem zauważam, że wojna to przede wszystkim cierpienie ludności cywilnej, czego nie widać na mapach żadnego Sztabu Generalnego. Ale pośrednio chyba w ten sposób spełnia się proroctwo pewnego Starszego Pana, który przed laty zapytał mnie w mojej ulubionej Bibliotece jakie książki czytam. Odpowiedziałem, że najbardziej lubię historię, na co mój interlokutor odrzekł: zobaczysz, że za kilkanaście lat będziesz chętniej sięgał po literaturę piękną, reportaż, czy powieści kryminalne. No i stało się, patrząc na statystki LC dominuje pozycja: „Pozostałe” :-)
Tę książkę powinienem przeczytać wcześniej, ale czekała bardzo długo na swoją kolej. Nadal jednak robi piorunujące wrażenie, kiedy czyta się zapisy rozmów z więźniami osadzonymi w Norymberdze. Ciekawi sposób przyjętej obrony przez poszczególnych podsądnych – zdecydowanie najgorsze wrażenie sprawia swoimi naiwnymi tłumaczeniami Joachim von Ribbentrop; zadziwiające jak na Ministra Spraw Zagranicznych. Wybielająca taktyka przyjęta przez byłego Ministra Gospodarki Hjalmara Schachta okazała się najbardziej skuteczna…
Bardzo widoczne są wzajemne sympatie i antypatie pomiędzy dawnymi oficjelami III Rzeszy, próby wspierania się lub przeciwnie – obciążania odpowiedzialnością; w tej mierze najbardziej interesująco wypada Hermann Göring, chyba najlepiej odpierający zarzuty. Z polskiej perspektywy – zadziwia religijna postawa Hansa Franka, którego wypowiedzi nawet po latach budzą zadumę…
Książka bardzo obszerna, może zbyt trudna w odbiorze, a tym samym nie dla każdego czytelnika (miłośnicy historii mogą spokojnie do oceny dodać jeden punkt więcej),ale o dużym walorze poznawczym. I nadal zmusza do stawiania pytań: czy był to właściwy skład oskarżonych, czy w obecnych czasach mogłoby dojść do podobnego procesu, czy racja zawsze leży po stronie zwycięzcy, czy….