-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać192
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant4
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2018-01-21
2015-12-10
2015-05-14
2016-02-15
2013-06-22
Przed chwilą skończyłem czytać książkę pt. "Marek Edelman. Życie. Do końca". Jest to uzupełnienie o ponad 200 stron wydanej w 2008 roku biografii Marka Edelmana pt. "Życie. Po Prostu" autorstwa Witolda Beresia i Krzysztofa Burnetko. W sumie nie wiem jak zacząć tę recenzję, bo jestem wciąż jestem pod ogromnym wrażeniem. Mogę tylko na samym wstępie napisać, że wystawiłem ocenę 10/10. Czuje, że to sprawiedliwa nota. I to chyba nie nota dla samej książki a dla człowieka, którego opisuje. Człowieka, którego tak naprawdę do tej pory prawie nie znałem. Bo w sumie odpowiedzmy sobie na proste pytanie: kim był Marek Edelman? Co Wam się pierwsze jawi w głowie? Żyd? Zastępca komendanta powstania w Getcie Warszawskim? Kardiochirurg? Hmm...takie były moje skojarzenia, które miałem po dość odległej w czasie, lekturze "Zdążyć przed Panem Bogiem" Hanny Krall. Jednak teraz spektrum mojego postrzegania Edelmana znacznie się powiększyło. A wszystko to zasługa tej książki.
Na dalszy ciąg recenzji zapraszam do mnie na bloga!
http://playitoncemoresam.blogspot.com/2013/06/ksiazka-marek-edelman-zyciedo-konca.html?showComment=1371991852318#c8793616772723068027
Przed chwilą skończyłem czytać książkę pt. "Marek Edelman. Życie. Do końca". Jest to uzupełnienie o ponad 200 stron wydanej w 2008 roku biografii Marka Edelmana pt. "Życie. Po Prostu" autorstwa Witolda Beresia i Krzysztofa Burnetko. W sumie nie wiem jak zacząć tę recenzję, bo jestem wciąż jestem pod ogromnym wrażeniem. Mogę tylko na samym wstępie napisać, że wystawiłem...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-08-07
2015-04-05
2016-09-22
2015-12-03
2017-04-23
2015-10-01
2014-04-22
No i znów mnie skubaniec złapał kilkoma pierwszymi akapitami. Nie wiem jak on to robi, ale niezaprzeczalnie Miłoszewski posiada dar snucia zajmującej opowieści już od pierwszych stron. Bo wiecie, ja nie lubię takiego długiego i żmudnego wprowadzania w fabułę. Z reguły mnie to nudzi i chcę, aby akcja zaczęła się jak najszybciej. Jednak w jego książkach każde zdanie coraz bardziej nie pozwala się oderwać od lektury i zanim się obejrzymy jesteśmy złapani w sidła intrygi. Nie inaczej było w przypadku "Ziarna prawdy", czyli drugiej części trylogii o prokuratorze Teodorze Szackim.
Tym razem, po nieudanym romansie z Moniką, co swoją drogą prowadzi go po równi pochyłej aż do rozwodu z żoną i staniu się "codwutygodniowym" tatusiem, Teodor Szacki jest w Sandomierzu. Porzucił Warszawę myśląc, że to właśnie tam, na prowincji znajdzie spokój i ucieknie od problemów. Niestety, przyzwyczajony do mieszkania w największej polskiej metropolii Szacki jest zmęczony tą małomiasteczkowością. Puste mieszkanie przypomina mu o bolesnym rozstaniu z Weroniką, a przygodny seks z Klarą, sporo od niego młodszą wiejską nimfomanką, także jest raczej męczącym sportem, aniżeli początkiem większego i głębszego uczucia. Podobnie jest w pracy. Aktualnie w pancernej szafie na dokumenty ma 8 teczek z prowadzonymi sprawami, czyli mniej więcej o 100 mniej niż by miał w stolicy. Z jednej strony spokój a z drugiej niewyobrażalna nuda. I ta wszem obecna familiarność. Jak to w małej miejscowości, ot wszyscy się ze sobą znają. Jednak pewnego dnia następuje przełom. Pojawia się wreszcie zabójstwo z prawdziwego zdarzenia. Takie dla którego warto tu zostać jeszcze kilka dni dłużej. Ginie młoda kobieta. Jej przyczyną śmierci jest wielokrotne rozpłatanie gardła. Obok ciała natomiast śledczy znajdują żydowski nóż do rytualnego uboju zwierząt. Taka zbrodnia w mieście, które przecież znane jest ze swojego historycznego antysemityzmu. Czy to przypadek, czy ktoś się bawi w zemstę za zbrodnie sprzed lat? kolejne dwa morderstwa jeszcze bardziej zagmatwają sprawę. A wszystko to będzie musiał wyjaśnić Teodor Szacki, białowłosy heros Temidy.
Przedstawiam jedynie zarys fabuły, bo to w końcu kryminał i nie chcę zniszczyć przyjemności płynącej z samodzielnego rozwiązywania zagadki ;) Jednak u Miłoszewskiego najbardziej cenię, oprócz oczywiście świetnie wymyślonych zagadek kryminalnych, tę "zwyczajność" bohaterów. Dużo czytam (hmm...czy ja się chwalę? chyba nie ma czym ;]), ale nikt jeszcze nie zrobił na mnie takiego wrażenia w prezentowaniu przeciętności postaci. U innych wiadomo, jak heros to bez zmazy i skazy. Jak detektyw to albo pijak lub inny "nałóg". Jak myśli to albo o śledztwie albo o innych pierdołach :/ A tutaj mamy do czynienia ze zwyczajnymi ludźmi, z ich codziennymi sprawami, z lękami których nie wyparłoby się chyba żadne z nas. Także przemyślenia głównego bohater są bardzo przyziemne, jeśli można użyć takiego stwierdzenia. Jego myśli, wtedy kiedy nie zajmuje się sprawą, są ekstremalnie zwyczajne, ot jak choćby, czy kolor bluzki koleżanki z pracy pasuje do jej koloru włosów i karnacji albo, że nie kupi tej konkretnie wędliny bo wygląda jakby miała chęć sama wybiec ze sklepowej lodówki. No po prostu genialne!
W sumie nie potrafię w jego książkach znaleźć żadnych wad, a dalsze pisanie o waletach jego prozy mogłoby sprawić, że pomyślicie sobie o mnie nie wiadomo co, więc napisze jeszcze tylko jedną ciekawostkę, którą dostrzegłem w trakcie czytania. A może nie ciekawostkę, co raczej zbieg okoliczności. Kiedyś recenzowałem już jego powieść "Bezcenny" i napisałem, że fajnie było w święta Bożego Narodzenia czytać książkę, której akcja obejmuje podobne ramy czasowe (bo też działa się w ciągu kilkunastu dni wliczając w to czas świąteczny). "Ziarno prawdy" zacząłem czytać akurat jakoś koło wielkanocnej niedzieli i wiecie co? Akcja tego kryminału ma miejsce właśnie w czasie świąt Wielkiej Nocy! Przypadek? Pewnie tak, ale zaczynam wietrzyć jakiś spisek.
Na zakończenie dodam tylko, że z chęci pochłaniania większych ilości prozy Miłoszewskiego (a nie chcąc czytać drugi raz tego samego) zacząłem zapoznawać się z jego opowiadaniami jakie pisał w początkowej fazie swojej kariery. Na razie udało mi się znaleźć "Domiar" zamieszczone w świątecznym numerze (51-52) "Newsweeka" z 2012 roku i "Jeden procent" opublikowane w październikowym numerze "Playboya" z roku 2011. I co ciekawe to drugie opowiadanie jest podobno wprawką do trzeciej i ostatniej części perypetii Teodora Szackiego, która będzie nosiła tytuł "Na czerwonej ziemi", a jej akcja będzie miała miejsce w...Olsztynie! Tak, w mojej rodzimej miejscowości, w której zresztą aktualnie pomieszkuję. Kurczę, już się nie mogę doczekać jak dostanę ją w swoje ręcę :D Ale data premiery nie jest jeszcze ustalona, a przynajmniej mnie nie udało się nic znaleźć na ten temat :/
Podsumowując, muszę stwierdzić, że Zygmunt Miłoszewski jest moim ulubionym twórcą kryminałów na naszym podwórku a i wśród światowych pisarzy (zastrzegam, że tych których książki miałem przyjemność czytać) także plasuje się w czołówce. Łatwość i lekkość snucia opowieści, świetne zagadki połączone z wygrzebywaniem prawdy z przeszłości tworzą książki, od których, autentycznie, nie mogę się oderwać. Tak trzymać Panie Zygmuncie!
Ocena gatunkowa 10/10
Ocena ogólna 7/10
Zapraszam również na mój blog - Rick's Cafe!
http://playitoncemoresam.blogspot.com/
No i znów mnie skubaniec złapał kilkoma pierwszymi akapitami. Nie wiem jak on to robi, ale niezaprzeczalnie Miłoszewski posiada dar snucia zajmującej opowieści już od pierwszych stron. Bo wiecie, ja nie lubię takiego długiego i żmudnego wprowadzania w fabułę. Z reguły mnie to nudzi i chcę, aby akcja zaczęła się jak najszybciej. Jednak w jego książkach każde zdanie coraz...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-06-07
2011-09-15
Zbiór reportaży, do których warto zajrzeć. Wyselekcjonowane bardzo dokładnie przez jednego z najlepszych polskich reportażystów ostatnich lat. Poruszają bardzo różne tematy od przemian politycznych i gospodarczych w Polsce po '89 i wszystkich konsekwencji z nimi związanych po homoseksualizm (rozpatrywany ze strony zainteresowanych jak i skrajnych przeciwników) i aborcję.
Znajdziemy tutaj tekst o historii, na kanwie której powstał słynny film Krzysztofa Krauze "Dług". Opowieść o przemycie narkotyków we własnym przewodzie pokarmowym pt. "500 euro za ciało, które zje kilogram". Interesujący obraz szkoły ojca Rydzyka od wewnątrz napisany przez jednego z dziennikarzy TVNu - Wojciecha Bojanowskiego - pod tytułem "Byłem uczniem ojca dyrektora". Jest też świetny reportaż Szczygła o szaleństwie Amawayu jakie ogarnęło Polskę we latach 90tych pt. "Zabierz mnie do diamentu".
Ale także wiele trudniejszych, szokujących i odważniejszych tekstów jak choćby spowiedź księdza homoseksualisty zarażonego wirusem HIV autorstwa Wojciecha Tochmana. Są też teksty rozliczeniowe odpowiadające na problemy lustracji - "Agent mój brat" Pawła Smoleńskiego, czy też spojrzenie z perspektywy czasu na wydarzenia mające miejsce w kopalni Wujek, w którym to tekście Jacek Hugo-Bader rozmawia z członkami Plutonu, który strzelał do protestujących robotników.
Książka ta to bardzo ciekawe i wszechstronne spojrzenie na lata polskiej "wolności", w których nie wszystko wygląda tak jak byśmy sobie tego życzyli.
Zbiór reportaży, do których warto zajrzeć. Wyselekcjonowane bardzo dokładnie przez jednego z najlepszych polskich reportażystów ostatnich lat. Poruszają bardzo różne tematy od przemian politycznych i gospodarczych w Polsce po '89 i wszystkich konsekwencji z nimi związanych po homoseksualizm (rozpatrywany ze strony zainteresowanych jak i skrajnych przeciwników) i aborcję....
więcej mniej Pokaż mimo to2014-10-25
Tym razem chciałbym napisać kilka słów (dosłownie kilka, bo wydaje mi się, że rozpisywanie się na temat tej pozycji nie ma większego sensu, zbyt wiele elementów składowych) o wiekopomnej "Antologii 100/XX", w której pod uważnym okiem Macieja Szczygła i jego współpracowników zostały zebrane i zamieszczone najciekawsze - zdaniem wybierających polskie reportaże XX w. Zapraszam!
Tak jak już wspomniałem, owa antologia jest dziełem tak obszernym i składającym się z tak wielu elementów, że ciężko oceniać każdy z nich z osobna. Tak więc nie pozostaje mi nic innego jak dokonać oceny szczegółowej, czyli wyróżnić kilka tekstów, które najbardziej do mnie przemówiły i na pewno - z racji tego, że są one w tutaj w większości przypadków publikowane we fragmentach - będę chciał zapoznać się z ich pełnymi wersjami.
Co ciekawe, większość z nich znajduje się w części drugiej, która, co za tym idzie, również zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu. Ogromne wrażenie zrobiły na mnie między innymi takie teksty jak:
- Jerzy Lovell "Człowiek płonie" (1972; o bezsensownej przemocy wśród młodzieży, a nawet dzieci),
- Ewa Szymańska "Junior" (1976; o supersklepie z ubraniami),
- Grzegorz Nawrocki "Szpan" (1979; o tym czym, jak i dlaczego szpanowała młodzież u schyłku lat 70,),
- Wiesław Łuka "Nie oświadczam się" (1979; o bestialskim mordzie dokonanym przy milczącym współudziale kilkudziesięciu świadków),
- Józef Kuśmierek "Oczym wiedziałem" (1981; genialna rzecz o absurdach PRLu"),
- Anna Ostrzycka, Marek Rymuszko "Nieuchwytna siła" (1989; to chyba będzie reportaż od którego zacznę nadrabianie zaległości opowiadający o perypetiach rodziny, której dziecko posługiwało się telekinezą),
- Irena Morawska "Jak Emilię z Kalabrii od złej pani wykradłam" (1997; ten tekst o nienawiści jaką jedna osoba może czuć do innych za krzywdy z przeszłości i przes to jak wstrętnym, wyrachowanym, zakłamanym i okropnym człowieczkiem może się stać, dosłownie wgniótł mnie w fotel),
- Wojciech Tochman "Czekam pod adresem: Berlin (1998; ten również mocny, jak to u Tochmana, ale zupełnie w innych wymiarze, tym razem o prostytucji)
- Piotr Lipiński "Mięso, a w środku rzeźnik" (1999; reportaż historyczny opowiadający o słynnej Aferze mięsnej, która miała miejsce w połowie lat 60. a głównym podejrzanym i oskarżonym był w niej Stanisław Wawrzecki, ojciec aktora Pawła Wawrzeckiego).
Jest to oczywiście bardzo subiektywny wybór i w tych obszernych zbiorach jest zdecydowanie więcej tekstów cennych, ciekawych, wartych uwagi, poruszających ważkie problemy, czy też rzucających nowe światło na prawy zapomniane bądź przez współczesnych czytelników nieznane, jednak jak wspomniałem te spodobały mi się - bardzo rożnych względów - najbardziej.
Drugą ogromną zaletą tych książek jest krótka lecz wyczerpująca sylwetka każdego z reporterów poprzedzająca wybrany do antologii tekst. Dowiemy się z niej jak swoją drogę na szlaku reportażu zaczynali autorzy wybranych fragmentów, kim byli z zawodu, czy reportaż był ich przeznaczaniem i pasją do końca kariery czy też może jedynie jednorazowym flirtem. Pozwala to jeszcze przed przeczytaniem tekstu głównego wyrobić sobie zdanie o osobie go piszącej, poznać ją. Świetny pomysł!
Osobiście uważam, że zakup i lektura tych książek (w moim przypadku były to wersje ebooków) były naprawdę cennym i wartościowym posunięciem z mojej strony. Myślę również, że każdy pasjonat polskich, ale przecież nie tylko, reportaży znajdzie w nich coś dla siebie i na pewno nie poczuje się zawiedziony.
Moja ocena: t.2 - 9/10,
Tym razem chciałbym napisać kilka słów (dosłownie kilka, bo wydaje mi się, że rozpisywanie się na temat tej pozycji nie ma większego sensu, zbyt wiele elementów składowych) o wiekopomnej "Antologii 100/XX", w której pod uważnym okiem Macieja Szczygła i jego współpracowników zostały zebrane i zamieszczone najciekawsze - zdaniem wybierających polskie reportaże XX w....
więcej mniej Pokaż mimo to2010-08-29
2011-10-30
2011-06-24
2019-08-20
2013-04-25
Jeśli nie chciałbym się rozpisywać, mógłbym tę książkę określić jednym słowem - G E N I A L N A - i wcale nie uważam, że jest to przesada.
Jednak temu tomowi należy się głębsza i dokładniejsza notka. Gdybym miał zacząć od samego początku, to zupełnie nie wiedziałem czego się spodziewać. Czy będzie to książka o matematykach, czy też o matematyce. Przerażała mnie myśl, że to drugie i zupełnie nic z niej nie zrozumiem. Jednak moje obawy okazały się płonne. Autor we wstępie przedstawił bardzo sugestywne i rzeczowe biogramy najważniejszych bohaterów swojej historii, które wskazywały na to, że były to osoby nieprzeciętne tak pod względem umysłu jak i osobowości. Tymi postaciami byli najsławetniejsi polscy (a w niektórych przypadkach również światowi) matematycy jak: Stefan Banach, Hugo Steinhaus, Stanisław Ulam, Stanisław Mazur.
Jednak Lwowską szkołę matematyczną tworzyło zdecydowanie więcej matematyków. Dla każdego z nich znalazło się miejsce na kartach tej książki.
Urbanek opisuje lata ich świetności i największej zawodowej i intelektualnej działalności, jednak nie pomija również spraw całkiem z matematyką niezwiązanych. Tego jak sobie radzili podczas wojny oraz po wojnie, w nowym ustroju, który zapanował w Polsce.
Wiele anegdot, niesamowitych historii połączonych z lekkim stylem i arcyciekawą tematyką sprawiają, że od tej książki praktycznie nie można się oderwać. I co najważniejsze, zrozumie ja każdy, nawet taki matematyczny ignorant jak ja. Myślę, że jeśli chcecie poznać losy jednych z najznamienitszych polskich matematyków, którzy mieli wkład w światową naukę, to ta książka jest dla Was. Ja z czystym sercem daje książce najwyższą notę z możliwych.
Moja ocena 10/10!
Jeśli nie chciałbym się rozpisywać, mógłbym tę książkę określić jednym słowem - G E N I A L N A - i wcale nie uważam, że jest to przesada.
więcej Pokaż mimo toJednak temu tomowi należy się głębsza i dokładniejsza notka. Gdybym miał zacząć od samego początku, to zupełnie nie wiedziałem czego się spodziewać. Czy będzie to książka o matematykach, czy też o matematyce. Przerażała mnie myśl, że to...