Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2017-04-25
2017-03-24
2017-04-02
"- Niech cię piekło pochłonie, Kylandzie.
- Pochłania. Każdego dnia. Dla Ciebie."
"Bez szans" to opowieść o Dennville - górskim miasteczku w stanie Kentucky, w którym panuje przejmująca bieda. Wszystko za sprawą wybuchu w kopalni węgla. W katastrofie tej bowiem zginęło ponad sześćdziesięciu mężczyzn, z których większość była jedynymi żywicielami swoich rodzin.
W miasteczku tym mieszka Tenleigh - siedemnastoletnia dziewczyna, która wraz z mamą i siostrą mieszka w przyczepie na wzgórzu. Oprócz biedy, codziennie musi zmagać się z chorobą matki i nieprzychylnością ludzi wobec niej. Mimo tego dziewczyna robi wszystko, by zapracować na lepsze życie dla siebie i swojej rodziny.
W Dennviille mieszka również Kyland - siedemnastoletni chłopak, który stracił ojca i starszego brata w wyniku katastrofy w kopalni. Od tamtego momentu towarzyszy mu wszechogarniająca samotność.
Chłopak ledwo też wiąże koniec z końcem, ale robi wszystko by przetrwać i w końcu wyrwać się z tego piekła.
Ich losy łączą się gdy Tenleigh ratuje Kylanda od problemów z prawem. Od tego momentu spędzają oni ze sobą coraz więcej czasu, aż w końcu się zaprzyjaźniają, mimo, że oboje rywalizują o jedyną szansę na lepsze życie: stypendium naukowe, które jest tylko jedno.
Żadne z nich nie szukało wtedy miłości.
Ale jak wiemy - miłość najczęściej przychodzi właśnie wtedy, gdy jej nie szukamy, a między nią a przyjaźnią czasem jest niezwykle cienka granica.
"Dzisiejszego ranka świat wydawał mi się jakiś odmieniony. Mróz był mroźniejszy, powietrze świeższe, sosny bardziej wonne, a błękitne niebo jaśniejsze.
Czułam, że ż y j ę."
"Bez szans" to przepiękna opowieść o poświęceniu, jakiego człowiek jest w stanie dokonać w imię miłości.
Opowieść o tym, że Ci którzy mają najmniej, zawsze pomogą najchętniej, gdyż sami wiedzą, jak to jest nie mieć nic.
Opowieść o tym, że najważniejsze i najcenniejsze rzeczy w życiu to te, których nie można kupić.
"Mieliśmy wszystko, czego potrzeba. Żadna z tych rzeczy nie była wielka. Większość należała do tych najprostszych. Ale w tej chwili wiedziałem, że rozmiar domu, samochodu, portfela nie ma absolutnie nic wspólnego z rozmiarem życia. A moje życie... moje życie zdawało się o g r o m n e, pełne miłości i znaczenia."
Podziwiam Panią Sheridan za stworzenie - po raz kolejny - czegoś tak wspaniałego. Myślałam, że po "Bez słów" już nic nie wzbudzi we mnie takich emocji, ale jak widać, zostałam pozytywnie zaskoczona.
Ta historia - tak samo jak wspomniana wyżej poprzedniczka - pełna jest życiowej mądrości. I mimo, że pełna jest też smutku, a nawet rozpaczy... To koniec końców daje nadzieję. I uczy, że co by się nie działo - nie należy się poddawać.
"Życie potrafi okaleczać, ale można znów się podnieść, jeśli się ma wystarczająco wiele siły, a zwłaszcza jeśli istnieje osoba, która Ci w tym pomoże."
"- Niech cię piekło pochłonie, Kylandzie.
- Pochłania. Każdego dnia. Dla Ciebie."
"Bez szans" to opowieść o Dennville - górskim miasteczku w stanie Kentucky, w którym panuje przejmująca bieda. Wszystko za sprawą wybuchu w kopalni węgla. W katastrofie tej bowiem zginęło ponad sześćdziesięciu mężczyzn, z których większość była jedynymi żywicielami swoich rodzin.
W...
2016-04-21
"Pełne zrozumienia milczenie bywa lepsze od wielu słów, które koniec końców okazują się bezsensowne i zbędne."
O tej książce można by pisać wiele, ale jednocześnie mam wrażenie, że żadne słowa nie będą wystarczające...
Bree Prescott została sama na świecie. Jej mama zmarła, kiedy ta była dzieckiem, a ojciec został zamordowany - czego Bree była świadkiem. Kilka miesięcy po tej tragedii postanawia opuścić Ohio i udaje się do małej miejscowości - Pelion, mając nadzieję, że tam w końcu poczuje się bezpiecznie.
Zupełnie przypadkiem spotyka Archera, który również jest w życiu sam. W wieku 7 lat stracił oboje rodziców i przeżył tragedię, w skutek której stracił głos. Od tego momentu wychowywał go wujek Nate, który był paranoikiem. Chłopiec został odizolowany od świata - nie wychodził z domu i stał się wyrzutkiem.
Rzecz się dzieje kilka lat po śmierci wujka Nate'a - czyli ostatniej osoby, jaką Archer miał w swoim życiu. Aż do spotkania Bree.
Bree była jedyną osobą, która w tamtym momencie mogła poznać Archera. Nie tylko dlatego, że znała język migowy, ale też dlatego, że jako jedyna szczerze tego chciała.
"Przyniosłeś ciszę, najpiękniejszy dźwięk, jaki słyszałam, bo cisza była tam, gdzie byłeś Ty."
Cudownie było patrzeć na zachodzące w głównych bohaterach zmiany, na rodzącą się między nimi miłość i na to, jak dawała im ona siłę, by pokonać swoje słabości i przełamać strach.
Ogromnie przeżywałam też, kiedy Archer się przemógł, wyszedł do ludzi i w końcu został przez nich zaakceptowany.
"Mała, milcząca gwiazdka, zawsze na uboczu, rzadko zauważana, zaświeciła tak jasno, że całe miasto zatrzymało się na moment, by podziwiać jej blask. By wreszcie otworzyć oczy i przyjąć ją do swojej niewielkiej konstelacji."
Przepiękna i bardzo, bardzo wzruszająca historia. Chwyta za serce, łamie je, a potem leczy i wzmacnia.
Oprócz tego książka ogromnie zaskakuje (szczególnie ostatnie rozdziały, potężna dawka emocji), ale jest również pełna wielu życiowych mądrości, które mogą nas czegoś nauczyć. Szczerze polecam, ja się zakochałam. ;)
"Pełne zrozumienia milczenie bywa lepsze od wielu słów, które koniec końców okazują się bezsensowne i zbędne."
O tej książce można by pisać wiele, ale jednocześnie mam wrażenie, że żadne słowa nie będą wystarczające...
Bree Prescott została sama na świecie. Jej mama zmarła, kiedy ta była dzieckiem, a ojciec został zamordowany - czego Bree była świadkiem. Kilka miesięcy...
2017-08-30
"Moja mama jest dla mnie wszystkim, ponieważ nigdy nie podcięła mi skrzydeł. Zawsze umożliwiała mi podążanie za marzeniem."
Po tych słowach Ronaldo - choć nie sądziłam, że jest to w ogóle możliwe - uwielbiam go jeszcze bardziej.
To, w jaki sposób ktoś wypowiada się o rodzicach - mówi dużo o nim, jako o człowieku.
Moja miłość do Cristiano Ronaldo ma swój początek jeszcze w czasach, gdy ten grał w Manchesterze United.
Za sprawą Cristiano - do dziś mam sentyment do "Czerwonych Diabłów".
Za sprawą Cristiano - zaczęłam kibicować Realowi Madryt już jako 12-letnia dziewczynka.
Za sprawą Cristiano - pokochałam piłkę nożną.
Co prawda towarzyszyła mi ona od zawsze, ponieważ zarówno moja mama jak i mój brat od zawsze interesowali się tym sportem, oglądali wiele meczów, więc siłą rzeczy - oglądałam razem z nimi. Jednak pokochałam to, dopiero dzięki niemu.
"Cristiano Ronaldo to wzór dla prawie wszystkich sportowców. Nie tylko dlatego, że jest gwiazdą w swojej dyscyplinie, ale przede wszystkim ze względu na to, w jaki sposób podchodzi do jej uprawiania, ze względu na poświęcenie oraz intensywną pracę."
"CR7 Maszyna" to pierwsza przeczytana przeze mnie książka o moim ulubionym piłkarzu. Na ten moment wydaje mi się, że nie mogłam wybrać lepiej. Ta książka jest skarbnicą ciekawostek. Czytając, byłam tak podekscytowana, że jak tylko dowiedziałam się kolejnej interesującej rzeczy - od razu szłam do mamy i brata i mówiłam "A wiecie, że...?" ;)
Książka ta podzielona jest na 5 rozdziałów:
1. Siła fizyczna
2. Psychika
3. Profesjonalizm
4. Technika
5. Wygląd
Wydawać by się mogło, że na książkę składającą się z 240 stron - 5 rozdziałów to za mało (przynajmniej ja zawsze wolę, gdy rozdziałów jest więcej, a co za tym idzie - gdy są krótsze), jednak w tej książce w ogóle mi to nie przeszkadzało.
Przed każdym rozdziałem dostajemy krótką informację (w formie pytań) odnośnie tego, czego możemy się dowiedzieć w danym rozdziale. Na przykład:
- Jak to się stało, że w wieku 15 lat musiał przejść operację serca?
- Jakie stosuje triki, żeby zregenerować się po meczach?
- W jaki sposób jego rodzina, a zwłaszcza matka, wpłynęła na jego karierę?
- Na czym polegał rewolucyjny trening, prowadzony w Manchesterze, który w decydujący sposób wzmocnił jego umiejętności strzeleckie?
Te wstępy do rozdziałów są według mnie jedną z największych zalet tej książki. Dzięki nim jak najszybciej chcemy poznać odpowiedzi na wszystkie pytania, a to sprawia, że rozdziały czyta się bardzo szybko, mimo tego, że są trochę długie.
Kolejną zaletą są też na pewno zdjęcia. Nie tylko te kolorowe - które znajdują się w środku książki, na specjalnym papierze - ale również te czarno-białe towarzyszące nam przez wszystkie rozdziały. Są to zdjęcia przeróżne - między innymi z czasów, gdy Ronaldo grał jeszcze w Sportingu Lizbonie, czy gdy odbierał swoją pierwszą Złotą Piłkę w 2008 roku.
Znajdziemy tu też kilka tabelek podsumowujących np. jego kontuzje, wykluczenia z gry (przez czerwone kartki) czy strzelone na przestrzeni lat bramki.
Krótko mówiąc - ta książka to obowiązkowa pozycja dla każdego fana Ronaldo. Gwarantuję - nie zawiedziecie się. Dowiecie się wielu ciekawych rzeczy nie tylko na temat samego bohatera tej książki, ale również na temat tego, jak olbrzymiej ilości poświęcenia i ciężkiej pracy wymaga jego zawód.
Wielu osobom może się wydawać, że zawód ten jest dosyć prosty - trenujesz, potem grasz przez 90 minut na boisku i tyle.
Nic bardziej mylnego.
Mimo, że zawsze wiedziałam, że zawód piłkarza jest bardzo wymagający, to dopiero ta książka uświadomiła mi w jakim stopniu.
Wiadomo oczywiście, że nie u wszystkich piłkarzy wygląda to tak samo. Nie jest tajemnicą, że Ronaldo trenuje więcej niż inni. Potwierdzają to trenerzy, którzy z nim współpracowali lub nadal współpracują. Cristiano na treningi przychodzi pierwszy i wychodzi z nich ostatni. Pracuje nad czymś, dopóki nie osiągnie perfekcji.
I nawet, gdy miał rozpisany dokładny plan, mówiący ile czasu maksymalnie może poświęcić na ćwiczenia i siłownię - zawsze znajdował sposób, by ćwiczyć więcej.
Taki po prostu jest - ogarnięty obsesją, by być najlepszym. A jak wiadomo - bez pracy nie ma kołaczy.
Książka z niesamowitą dokładnością pokazuje, ile wysiłku wymaga ta praca, dbanie o ciało - by zawsze być w jak najlepszej kondycji. Dla Ronaldo chyba nie ma czegoś takiego jak chwila wolnego. Trenuje z kolegami na boisku, ale potem również i sam - w domu - czy to na siłowni, czy na basenie. Nawet gdy przychodzi czas na odpoczynek - spędza go aktywnie, by utrzymać dobrą formę.
"Cristiano dba o siebie z myślą o dalszej przyszłości i czyni to w sposób obsesyjny. Wielu go za to krytykuje, ale żeby być sportowcem z elity, trzeba być obsesyjnym. Różnica polega na tym, że on tego nie kryje, nie kryje intensywności, z jaką trenuje i o siebie dba. Inni są tak samo albo nawet bardziej obsesyjni, ale to ukrywają."
Czy Ronaldo jest piłkarzem doskonałym?
Obiektywnie rzecz biorąc (i chowając moje osobiste, subiektywne zdanie) - oczywiście, że nie.
Ponieważ takich piłkarzy nie ma. Każdemu czasem powinie się noga, dla każdego czasem przyjdzie gorszy czas.
Mimo to, dla mnie jest mistrzem.
"(...)mistrzem nie jest bowiem ten, kto wygrywa, lecz ten, kto podnosi się po wielkim niepowodzeniu."
Teraz chciałabym wspomnieć o dwóch najczęstszych zarzutach, jakie słyszę pod adresem Cristiano Ronaldo.
- Numer jeden: "On jest arogancki".
Wiele osób myli arogancję z pewnością siebie. Bo owszem - Ronaldo jest pewny siebie. I słusznie.
Jeśli nie jesteś pewny siebie, pewny tego do czego dążysz i pewny, że do swojego celu dotrzesz - wtedy niczego nie osiągniesz.
Gdyby piłkarz wychodził na boisko z myślą "jestem taki średni, nie wiem czy dam radę" - równie dobrze mógłby nigdy nie wychodzić z szatni.
Myślę, że tutaj jest podobna sytuacja co przy wspomnianej wyżej obsesji - inni są tak samo, albo nawet bardziej pewni siebie, ale to ukrywają - w przeciwieństwie do Ronaldo.
A szczerość zachowań trzeba cenić, bo w innym przypadku niedługo na świecie będzie tylko obłuda.
- Numer dwa: "On jest płaczkiem".
Tutaj powiem krótko: w czasach, gdy okazywanie emocji jest najczęściej odbierane jako słabość - cieszę się, że jest ktoś, kto udowadnia, że to wcale nie jest słabość, a siła.
Cristiano zawsze mocno przeżywa każdą porażkę, ale te porażki go również motywują.
Bo chce być lepszy.
Bo chce się poprawić.
Bo chce zamiast 100% - dawać z siebie 200%.
I to między innymi ukazuje również ta książka.
Bo o Ronaldo można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że jest słaby.
Bo słaby człowiek nigdy nie osiągnąłby tego, co on.
"Z roku na rok Cristiano jest coraz lepszy. Kibice zastanawiają się, gdzie jest granica. I on za każdym razem odpowiada na boisku: "Jeszcze nie tutaj"."
"CR7 Maszyna" to książka, która równie dobrze mogłaby się nazywać "CR7. Skazany na sukces".
Bo taki właśnie był Ronaldo - skazany na sukces, od samego początku.
Jak to ktoś kiedyś powiedział - "Jeśli możesz o czymś pomyśleć - możesz tego również dokonać" i Ronaldo jest tego doskonałym przykładem. On postanowił, że zostanie najlepszym piłkarzem na świecie i zrobił wszystko, by tego dokonać.
To nie jest chłopak, który urodził się w bogatej rodzinie, gdzie wszystko było mu podane na tacy.
Nie.
To chłopak, który do wszystkiego doszedł sam.
To chłopak, który zaczynał z niczym, a teraz jest jednym z najlepszych (i najlepiej opłacanych) piłkarzy na świecie.
Owszem - od pewnego momentu miał trenerów, którzy mu bardzo pomogli stać się lepszym, ale to nic by nie dało, gdyby nie jego żelazna determinacja, by osiągnąć sukces.
"Wiele osób mówi o jego aspekcie fizycznym, o jego sile...
Ale klucz znajduje się w jego głowie."
Gdyby ktoś zapytał mnie, dlaczego to akurat Ronaldo jest moim ulubionym piłkarzem, odpowiedziałabym:
Głównie dlatego, że szanuję go, cenię i podziwiam nie tylko jako piłkarza, ale również jako człowieka.
Człowieka, który jest niesamowicie szczodry, emanuje dobrocią i nigdy nie waha się, gdy może komuś pomóc.
Gdybym miała wymienić wszystkie przykłady na potwierdzenie moich słów - ta opinia nie miałaby końca, dlatego przytoczę tylko jeden.
Pewnego razu poproszono Cristiano o przekazanie swoich butów i koszulki z autografem, by można było wystawić je na aukcję charytatywną na rzecz chorego, 10-miesięcznego dziecka. Ronaldo nie wahał się - dostarczył swoje rzeczy rodzinie dziecka, by ta mogła zebrać trochę pieniędzy. Jednak to nie wszystko. Oprócz tego, Ronaldo postanowił pokryć wszelkie koszty operacji, na którą zbierała rodzina dziecka.
Nawet teraz, jak o tym piszę - ogarnia mnie ogromne wzruszenie.
Zwłaszcza, że to nie był ani pierwszy, ani ostatni taki przypadek. Ronaldo pomógł wielu chorym dzieciom.
Na zakończenie chciałabym jeszcze powiedzieć, że mimo pewnych przeciwności losu (mianowicie całej rodzinie będącej za Messim ;) ) - nigdy nie zwątpiłam w mojego ulubionego piłkarza i nigdy nie żałowałam, że wybrałam Ronaldo jako mojego idola.
Co prawda oglądanie meczu Real-Barcelona jest trudne, gdy tylko Ty jesteś za Realem, a mama i brat za Barceloną.
Co prawda czasem fruwają szklanki lub niecenzuralne słowa.
Co prawda czasem wyjdę z pokoju trzaskając drzwiami, bo nie mogę wytrzymać w tym starciu dwóch na jednego... ;)
Ale i tak nie żałuję swoich wyborów.
Szanuję i podziwiam Messiego (oraz kilku innych piłkarzy Barcelony), ale to Ronaldo zawsze był i zawsze będzie moim numerem #1.
"Tak naprawdę Cristiano nie potrzebuje opaski kapitana, żeby być liderem na boisku i poza nim. Cytując amerykańskiego pianistę i kompozytora Johna Erskine'a: "Liderem jest ten, kto wie, dokąd ma iść. Wstaje i idzie". Właśnie tak jak Cristiano."
"Moja mama jest dla mnie wszystkim, ponieważ nigdy nie podcięła mi skrzydeł. Zawsze umożliwiała mi podążanie za marzeniem."
Po tych słowach Ronaldo - choć nie sądziłam, że jest to w ogóle możliwe - uwielbiam go jeszcze bardziej.
To, w jaki sposób ktoś wypowiada się o rodzicach - mówi dużo o nim, jako o człowieku.
Moja miłość do Cristiano Ronaldo ma swój początek jeszcze...
2017-05-20
"Zawsze będę cię kochał. Nawet kiedy nie będę już mógł."
Myślę, że każdy, kto już przeczytał tę książkę - zgodzi się ze mną, że jej idealnym podsumowaniem jest: OMG...
Po raz kolejny brak mi słów. Nie sądziłam, że cokolwiek, kiedykolwiek wywoła we mnie takie emocje, jakie wywołało we mnie "November 9", ale "Confess" się to udało.
Właściwie, pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się, bym popłakała się na pierwszych stronach książki. Kompletnie nie spodziewałam się czegoś takiego i nie sądziłam, że to w ogóle możliwe.
A zakończenie? Nie da się opisać tego, co ono ze mną zrobiło...
Całe szczęście, że przed zapoznaniem się z tą powieścią nie czytałam żadnych recenzji, ani nawet opisu z tyłu okładki. Dzięki temu książka była dla mnie jedną wielką niespodzianką.
Niespodzianką, co do której miałam ogromne oczekiwania. Głównie dlatego, że od dawna z niecierpliwością wyczekiwałam polskiej premiery, ale również dlatego, że... To w końcu Colleen Hoover. Także tak - oczekiwania były ogromne, a jak wiemy - nie zawsze jest to dobre, gdyż łatwo wtedy o rozczarowanie. Jednak Colleen po raz kolejny udowadnia, że w przypadku jej książek rozczarowanie nie jest możliwe.
Mało tego. Te ogromne oczekiwania, które miałam?
Książka ZDECYDOWANIE je przewyższyła.
Ta książka wręcz kipi oryginalnością. Ma oryginalny początek, oryginalny koniec i wszystko co pomiędzy - również jest oryginalne. Nie wiem jak autorce się to udaje praktycznie za każdym razem. Jedynym wytłumaczeniem jest chyba to, że Hoover jest po prostu genialna.
"Confess" przedstawia historię tak przepełnioną emocjami, że nie da się przejść obok niej obojętnie.
Dawno też nie spotkałam w książce bohaterów tak godnych podziwu.
Mowa tu oczywiście o Owenie, Auburn i Adamie.
Colleen Hoover niewątpliwie ma talent do tworzenia wyjątkowych bohaterów.
I przyznaję - pokochałam Owen'a. Pokochałam go za całokształt, ale tym co miało na to największy wpływ, to jego bezinteresowność, dobroć i poświęcenie dla ukochanych osób.
Owen z pewnością zalicza się do moich ulubionych książkowych bohaterów i do bohaterów, z których można brać przykład.
"Wybucham śmiechem, a czułość, jaka wypełnia jego spojrzenie na ten dźwięk, uświadamia mi, że tego właśnie chcę. Bezinteresowności. To ona powinna stanowić podstawę każdego związku. Jeśli ktoś naprawdę o Ciebie dba, będzie czerpał większą przyjemność z tego, jak Ty czujesz się dzięki niemu, niż jak on czuje się dzięki Tobie."
Szczerze i z całego serca - polecam. To kolejna piękna historia, do której z pewnością będę wracać.
PS: Czy tylko ja nie mogę oderwać oczu od obrazów, które zostały zawarte w książce? *.*
"Zawsze będę cię kochał. Nawet kiedy nie będę już mógł."
Myślę, że każdy, kto już przeczytał tę książkę - zgodzi się ze mną, że jej idealnym podsumowaniem jest: OMG...
Po raz kolejny brak mi słów. Nie sądziłam, że cokolwiek, kiedykolwiek wywoła we mnie takie emocje, jakie wywołało we mnie "November 9", ale "Confess" się to udało.
Właściwie, pierwszy raz w życiu...
2015-09-03
2015-06-15
Całą serię - "Czas na mysz nie czeka", "Piaski czasu", "Przedstawienie czas zacząć" - baaardzo lubię. Miała ukazać się jeszcze część czwarta - "Czas powąchać róże", ale póki co ani widu, ani słychu. A szkoda. Chętnie bym przeczytała, mimo, że jestem już dużo starsza, niż w momencie kiedy dostałam część pierwszą. A czytałam ją przynajmniej 3 razy. I chyba jeszcze do niej wrócę. :) Bardzo ciekawa opowieść. Nie wiem jak dorośli do niej podchodzą, ale jeśli macie pociechy, które lubią czytać, to polecam podarować im tę książkę. Ja będąc dzieckiem pokochałam przygody Hermuksa Tantamoqa - myszy, zegarmistrza, który postanawia zostać detektywem. ;)
Całą serię - "Czas na mysz nie czeka", "Piaski czasu", "Przedstawienie czas zacząć" - baaardzo lubię. Miała ukazać się jeszcze część czwarta - "Czas powąchać róże", ale póki co ani widu, ani słychu. A szkoda. Chętnie bym przeczytała, mimo, że jestem już dużo starsza, niż w momencie kiedy dostałam część pierwszą. A czytałam ją przynajmniej 3 razy. I chyba jeszcze do niej...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-11-18
2015-10-07
2015-06-06
2016-05-10
2016-05-20
2017-06-16
„- Nadziei potrzebujemy w równej mierze co chleba i mięsa - wszedł mi w słowo i spojrzał na mnie bystrym wzrokiem, co u niego było rzadkością. - Potrzebujemy nadziei, bo ona daje nam siłę, by trwać.”
„Dwór cierni i róż” to moja pierwsza książka tej autorki. Nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z jej popularną serią „Szklany tron”, więc nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Dlatego też miałam pewne obawy, czy jest to rodzaj fantastyki, który mi się spodoba.
Obawy te wzrosły, gdy już przy pierwszych stronach zaczęły mnie przytłaczać zbyt długie opisy. Jednak w momencie, gdy zaczęło się coś dziać (a nastało to bardzo szybko) – przestało mi to przeszkadzać. Tak więc, jeśli zaczynając czytać tę książkę – poczujecie podobnie: że to chyba nie dla was – nie rezygnujcie, dajcie jej szansę i przeczytajcie ją do końca – na pewno nie pożałujecie.
Książka ta przedstawia historię o świecie zamieszkanym przez dwie rasy – ludzi i posiadających magiczne moce fae. Ich ziemie są jednak oddzielone od siebie murem.
Pewnego zimowego dnia dziewiętnastoletnia Feyra wyrusza do lasu upolować zwierzynę, aby wraz z ojcem i siostrami mieć co jeść. W swoim polowaniu dziewczyna zapuszcza się w pobliże muru, który oddziela ziemie ludzi od Prythianu. Tam dziewczyna zabija wilka, nie zdając sobie sprawy z tego, że był to jeden z fae.
Wkrótce w drzwiach jej chaty staje Tamlin – jeden z książąt Prythianu – żądając zadośćuczynienia za ten czyn. Feyra musi opuścić swoją rodzinę, by udać się do krainy fae, gdzie spędzi resztę swoich dni.
Po pewnym czasie okazuje się, że całemu światu – zarówno ludzkiemu, jak i magicznemu – grozi olbrzymie niebezpieczeństwo, a Feyra ma swoją rolę w uratowaniu go.
„- Ciesz się swoim ludzkim sercem, Feyro. Żałuj tych, którzy nie czują już nic.”
Dla mnie książka okazała się bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Żałuję tylko, że wzięłam się za nią dopiero teraz, bo już od dawna czekała na mnie na półce. Mimo obaw, bardzo szybko mnie ona wciągnęła i czytałam ją dotąd, aż oczy same mi się zamykały i musiałam ją odłożyć, by zażyć trochę snu. A i wtedy robiłam to z ogromnym żalem, zastanawiając się „Po co komu sen?”. ;)
Tym co mnie również zaskoczyło to fakt, że książka mimo brutalności jest też niezwykle romantyczna. A czy jest coś lepszego niż fantasy z wątkiem romantycznym w tle? Dla osoby lubiącej wszelkiej maści istoty nadnaturalne – chyba nie.
Dlatego wszystkim osobom o podobnym książkowym guście – zdecydowanie polecam „Dwór cierni i róż”. Jest to niezwykle ciekawa i zaskakująca książka. I mimo objętości – czyta się ją niesamowicie szybko i przyjemnie.
Ta część postawiła poprzeczkę bardzo wysoko, a biorąc pod uwagę, że sporo osób stwierdziło, że kolejna jest jeszcze lepsza... Nie mogę się doczekać!
„- Kocham cię - wyszeptał i pocałował mnie w skroń. - Kocham cię mimo cierni.”
„- Nadziei potrzebujemy w równej mierze co chleba i mięsa - wszedł mi w słowo i spojrzał na mnie bystrym wzrokiem, co u niego było rzadkością. - Potrzebujemy nadziei, bo ona daje nam siłę, by trwać.”
„Dwór cierni i róż” to moja pierwsza książka tej autorki. Nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z jej popularną serią „Szklany tron”, więc nie wiedziałam czego mogę się...
2017-09-10
"Jeśli słyszysz piosenkę, która wywołuje u Ciebie łzy, a nie chcesz już płakać, nie słuchasz jej więcej. Ale nie da się uciec od samego siebie. Nie można postanowić, że się już nie będzie siebie oglądać. Wyłączyć zgiełku w swojej głowie."
A jednak, bohaterka książki "Trzynaście powodów" znalazła sposób na wyłączenie zgiełku, na ucieczkę.
Tym sposobem było niestety samobójstwo.
Dlaczego mówię o tym już na początku?
Dlatego, że od tego właśnie ta książka się zaczyna.
A tak dokładniej: zaczyna się, gdy główny bohater - Clay Jensen - po powrocie ze szkoły, znajduje przed drzwiami zaadresowaną do niego paczkę. Nie wiadomo jednak przez kogo owa paczka została wysłana, gdyż brak na niej adresu zwrotnego. Ale nie to jest najdziwniejsze.
Najdziwniejsza jest zawartość tejże paczki.
W środku bowiem chłopak znajduje kilka kaset magnetofonowych, nagranych przez Hannah - koleżankę z klasy - która dwa tygodnie wcześniej popełniła samobójstwo.
Kasety, które otrzymał Clay są swego rodzaju "spowiedzią" Hannah. Spowiedzią, w której dziewczyna opowiada o swoim życiu i o tym, dlaczego się ono skończyło.
Okazuje się, że istnieje trzynaście powodów, które doprowadziły Hannah do tej tragicznej decyzji, a otrzymanie tych kaset oznacza, że jest się jednym z tych powodów.
"Nikt nie wie ze stuprocentową pewnością, w jakim stopniu jego postępowanie odbija się na życiu innych. Bardzo często nie mamy choćby bladego pojęcia. Mimo to robimy, co nam się żywnie podoba."
"Trzynaście powodów" to w mojej ocenie książka, która próbuje nas czegoś nauczyć.
Nauczyć chociażby tego, że każdy nasz czyn ma swoje konsekwencje, a pewnych rzeczy nie da się cofnąć. Dla niektórych może się to wydawać oczywiste, ale wierzcie mi - nie każdy zdaje sobie z tego sprawę i dlatego niektórzy właśnie - robią co im się żywnie podoba. A nie o to chodzi w życiu. Chodzi o ponoszenie odpowiedzialności za to co robimy. Więc skoro już musimy tę odpowiedzialność ponosić, to może warto byłoby się najpierw dwa razy zastanowić, zanim się coś zrobi? Może warto się zastanowić, czy robiąc coś - przypadkiem kogoś nie ranimy?
Ja myślę, że warto.
Bo gdyby ludzie więcej myśli poświęcali temu, co robią - można by było uniknąć wielu tragedii.
Bo choć TO jest tylko książka, to problem, który ona porusza, jest problemem jak najbardziej rzeczywistym, szczególnie wśród grupy do jakiej jest skierowana - młodzieży.
Teraz coś, co uważam na temat tytułowych powodów.
Otóż - uważam, że nie podlegają one żadnej dyskusji.
Nie podlega dyskusji, czy to były wystarczające powody, do tego, by popełnić samobójstwo czy nie... Dlaczego o tym mówię? Bo w kilku opiniach właśnie na coś takiego się natknęłam.
Ludzie! Każdy z nas jest inny. Każdy z nas ma inną "wytrzymałość". Jeden zniesie więcej i wyjdzie z tego silniejszy, drugi zniesie mniej i nie będzie w stanie nawet się podnieść. Każdy też ma inną wrażliwość. Dla jednego coś będzie błahostką, dla drugiego będzie sprawą życia lub śmierci. Nie nam oceniać jak pewne rzeczy wpływają na innych.
Poza tym - najlepiej spróbować postawić się na miejscu takiej osoby: Czy wam by było miło, gdyby ktoś wasz największy życiowy dramat rozpatrywał pod kątem "wystarczające/niewystarczające"? Szczerze wątpię.
Wystarczyłoby w życiu kierować się zasadą "Nie czyń drugiemu co Tobie niemiłe" i dla każdego z nas to życie byłoby o wiele łatwiejsze.
Teraz trochę o kasetach i o tym czym one są. Uznałam, że warto o tym wspomnieć, bo spotkałam się też z tym, że ktoś napisał, że zrobiono tu z samobójstwa przedstawienie...
To nie było przedstawienie. Kasety dla bohaterów były tym, czym (w moim odczuciu) ta książka miała być dla nas: przestrogą na przyszłość.
Bo choć dla Hannah było już za późno, to mogła ona sprawić, by osoby, które pojawiły się na jej liście - wyciągnęły wnioski, zmieniły swoje postępowanie i nie popełniały już tych błędów co wcześniej.
I to jej się udało, chociażby w przypadku Clay'a, co zostało ukazane w zakończeniu książki.
"Nie sposób wrócić do tego, co było kiedyś. Co nam się wydaje, że jest. Tak naprawdę do nas należy jedynie... teraz."
Na koniec - krótko o samej książce: mnie ona niesamowicie wciągnęła i przeczytałam ją błyskawicznie.
Podziwiam autora za sposób w jaki ta historia została napisana, bo to nie było łatwe zadanie - zważywszy na trudny temat.
"Trzynaście powodów" to lektura, która daje do myślenia, dlatego zdecydowanie ją polecam.
"Jeśli słyszysz piosenkę, która wywołuje u Ciebie łzy, a nie chcesz już płakać, nie słuchasz jej więcej. Ale nie da się uciec od samego siebie. Nie można postanowić, że się już nie będzie siebie oglądać. Wyłączyć zgiełku w swojej głowie."
więcej Pokaż mimo toA jednak, bohaterka książki "Trzynaście powodów" znalazła sposób na wyłączenie zgiełku, na ucieczkę.
Tym sposobem było niestety...