-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2021-12-26
Normalnie nie daję 10/10. "Mo Dao Zu Shi" ma jednak specjalne miejsce w moim serduszku jako jedna z moich ulubionych opowieści w ogóle i spodziewam się, że na długo tak pozostanie.
Dla kontekstu, po raz pierwszy zetknęłam się z tą historią w formie chińskiego anime. Wychodził właśnie pierwszy sezon, więc było to nieco ponad 4 lata temu. No i w zasadzie od pierwszego odcinka mnie kupiło. Mimo że wielu rzeczy nie rozumiałam, mimo że ciężko mi było na pierwszy rzut oka odróżnić od siebie bohaterów, mimo że animacja miejscami pozostawiała sporo do życzenia - była jakaś taka iskra w postaciach, do tego połączona z światem przedstawionym z jakim się nigdy wcześniej nie spotkałam. No i wciągnęło mnie.
Od tamtej pory nie tylko przeczytałam nowelkę w tłumaczeniu fanowskim, ale też manhuę (komiks) jak i obejrzałam dramę "The Untamed". I tak w mojej głowie sama opowieść w pewien sposób przerosła te media. Niektóre zmiany w adaptacjach mi się podobały, inne nie. Każda z nich miała pewne wady, łącznie z oryginałem, czyli książką. O niektórych można wręcz powiedzieć, że opowiadają alternatywną historię. Jednak pozostaje serce, dno opowieści, takie najbardziej podstawowe elementy, które zawsze da się rozpoznać.
Łącznie w mojej głowie istnieje wersja, która ma wszystkie "lepsze" zmiany a nie ma żadnych ze zmian, które uważam za "gorsze" i stąd bierze się moje 10/10. Niemniej jednak chętnie odświeżę sobie oryginał, tym razem w oficjalnym tłumaczeniu, a osobom niezaznajomionym z historią z pewnością ją polecam!
Normalnie nie daję 10/10. "Mo Dao Zu Shi" ma jednak specjalne miejsce w moim serduszku jako jedna z moich ulubionych opowieści w ogóle i spodziewam się, że na długo tak pozostanie.
Dla kontekstu, po raz pierwszy zetknęłam się z tą historią w formie chińskiego anime. Wychodził właśnie pierwszy sezon, więc było to nieco ponad 4 lata temu. No i w zasadzie od pierwszego...
2022-06-13
2022-09-15
Moja ulubiona seria mangowa i muszę przyznać, że większość książek, które czytam, nie dorasta jej do pięt. Dla osób, które określą ten typ twórczości "e tam, komiksem" - lepiej idźcie do domu i pograjcie w simsy. Zwłaszcza w przypadku "Pandory Hearts".
Piszę z perspektywy 20 tomów, więc choć postaram się bez spoilerów, niektóre wątki pojawią się lub rozwiną dopiero w kolejnych częściach.
Głównym bohaterem serii jest Oz - młody szlachcic, który kończy właśnie piętnaście lat. Podczas ceremonii zostaje niespodziewanie otoczony przez postacie w czerwonych płaszczach - przedstawicieli rodu Baskerville'ów, których dotąd uważał za jedynie bajki dla dzieci. Oskarżają go o popełnienie grzechu i wtrącają do Otchłani - innego wymiaru, w którym żyją łańcuchy. Tam Oz poznaje jeden z nich, dość szczególny, bo zadziwiająco przypominający człowieka, a konkretniej dziewczynę o imieniu Alice. By wydostać się z Otchłani, zawiera z nią kontrakt. Kiedy jednak powraca do swojego świata, okazuje się, że to dopiero początek jego problemów...
Cóż mogę rzec? Ta rzecz nie ma minusów. Choć sam pierwszy tom może wydawać się niepozorny, im dalej w las, tym bardziej zadziwia. Fabuła skręca w totalnie innym kierunku niż czytelnik by się tego spodziewał - a uważam się za dość doświadczonego czytelnika i na ogół domyślam się, co stanie się dalej. No cóż, ta seria chyba trzy razy uderzyła mnie prosto w twarz, a mniejszych pstryczków to już nie zliczę.
Bohaterowie to coś, w czym na ogół manga i anime górują nad naszymi książkami i filmami. Ten przypadek zdecydowanie potwierdza regułę. Postacie ciekawe, dobrze skonstruowane, o swojej własnej historii i celach, wadach i zaletach, a więc głębi, jakiej w typowym young adult fantasy się niemal w ogóle uświadczy. W tym przypadku moim faworytem jest Oz, ale podziwiam również genialnie skonstruowanego Breaka, Leo czy Elliota. Postacie żeńskie też dają radę, najbardziej polubiłam chyba Sharon, ale sama Alice też jest całkiem, całkiem. Co więcej, mangace udała się kolejna niezwykle trudna sztuka. Bohaterowie "Pandory Hearts" nie dzielą się na dobrych i złych, białych i czarnych, lecz każdy z nich ma swój własny odcień szarości. Owszem, jaśniejszy lub ciemniejszy, ale nigdy nie całkowicie po jednej stronie.
Świat przedstawiony stoi na solidnych podstawach, które nie chwieją się, bo jakiś bohater musi się okazać taaakim super (czego ostatnio doświadczyłam w "Dziedzicu Zaklinaczy" i bardzo mnie zniesmaczyło). Pod względem technologicznym czy kulturowym strzelałabym w około XVII wiek, ponadto mamy magię (niewiele i niedokładnie wyjaśnioną) oraz oczywiście Otchłań wraz z zamieszkującymi ją łańcuchami.
Cóż jeszcze można dodać... Fabuła nie jest przesłodzonym klepaniem się po plecach, gdzie wszyscy przeżywają (jak choćby w "Darach Aniołach"), lecz realistycznie rozgrywaną partią szachów, gdzie czasem trzeba poświęcić jakiegoś pionka. Są momenty, kiedy łezka zakręci się w oku, wierzcie mi.
Seria zdecydowanie genialna. Jeżeli ktoś szuka czegoś ambitniejszego niż "Naruto" (którego główną wadą jest Naruto), ale bez epatowania krwią i brutalnością - niniejszym znalazł. Ktoś nigdy nie czytał mangi? Nie ma sprawy, nie mógł lepiej trafić, by zacząć. Polecam tak gorąco, jak tylko się da, a 10/10 daję z czystym sumieniem. Ta seria ma wszystko, łącznie z moim totalnym zaangażowaniem emocjonalnym - stąd ocena, choć na ogół deklaruję niewiarę w perfekcję. Choć szczerze mówiąc, "Pandora Hearts" zmusza mnie do ponownego przemyślenia tego poglądu ;)
PS.
Niestety, anime nie jest godną ekranizacją :(
Moja ulubiona seria mangowa i muszę przyznać, że większość książek, które czytam, nie dorasta jej do pięt. Dla osób, które określą ten typ twórczości "e tam, komiksem" - lepiej idźcie do domu i pograjcie w simsy. Zwłaszcza w przypadku "Pandory Hearts".
Piszę z perspektywy 20 tomów, więc choć postaram się bez spoilerów, niektóre wątki pojawią się lub rozwiną dopiero w...
Jedyna wada - za krótka. Zdecydowanie za krótka.
Jedyna wada - za krótka. Zdecydowanie za krótka.
Pokaż mimo to