-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel17
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik272
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2023-12-21
2023-12-13
Ogólne wrażenie mam takie, że książka ta mogła była mi się niesamowicie podobać, ale w trochę innym wydaniu, poprawionym i lekko zmienionym.
Generalnie "Curious Tides" ma naprawdę wiele rzeczy, które lubię: uniwersytet magiczny, tajne stowarzyszenia, tajemnica w przeszłości i w mitologii, ciekawy system magiczny... Niestety, zamiast 8 wystawiam 6, bo dwie duże rzeczy pociągnęły tę lekturę w dół.
1) Niedorobiona proza. Mam wrażenie, że zabrakło jeszcze kilku szlifów na koniec, kiedy już ogólny zarys wyłonił się z kamienia, ale jeszcze nie zostały mu nadane detale. Proza jest ogólnie w porządku, jednak ma ogromną tendencję do wyjaśniania rzeczy po trzy razy, dygresji, oraz powtarzania tego samego w przeciągu jednego czy dwóch akapitów. Takie niby głupie pierdółki - czasem wystarczyłoby skreślić zdanie, czasem cały akapit i totalnie nic ponad to nie zmieniać - ale jednak jak taka pierdółka znajdzie się na każdej stronie i to po kilka razy, no to już to człowieka męczy. Ściąć 10% i potem ściąć kolejne 10% - i już, gwiazdka więcej by była.
2) Główna bohaterka i jej niekończące się moce. No kurna, myślałam, że tego typu tropy zostawiliśmy w poprzedniej dekadzie, ale nieee. Nie dość, że MC może używać każdej z "tradycyjnej" magii księżycowej (co jeszcze ok, do zaakceptowania) to jeszcze może używać też magii ekliptycznej, tej nietypowej co jest niby taka wyjątkowa i niebezpieczna. Noż po prostu. Po co w ogóle inni bohaterowie, skoro ona sama wszystko może? I jeszcze przez jakiś czas człowiek myśli, że hej, ale dostała to poprzez rytuał, to teoretycznie nie jest wyjątkowa tylko była we właściwym miejscu o właściwym czasie... No tylko że nie, okazało się, że taka się urodziła no i już. Eh, a nawet meh.
Jest też parę rzeczy strukturalnych, które nie do końca grały - np. cały "Part 1" to po prostu przydługi wstęp z backstory i ekspozycją - ale to samo w sobie mnie aż tak nie raziło jak powyższe.
Generalnie to potencjał był i naprawdę żałuję, że nie został lepiej wykorzystany - a w tym mam wrażenie głuwie wina redakcji niż samej autorki, bo to się czytało po prostu jak wczesny draft a nie tradycyjnie wydaną książkę.
Niemniej jednak, ogólnie dało się czytać i mimo wszystko sporo pomysłów jak i postaci mi się podobało, więc daję to 6, a być może nawet sięgnę po sequel.
Ogólne wrażenie mam takie, że książka ta mogła była mi się niesamowicie podobać, ale w trochę innym wydaniu, poprawionym i lekko zmienionym.
Generalnie "Curious Tides" ma naprawdę wiele rzeczy, które lubię: uniwersytet magiczny, tajne stowarzyszenia, tajemnica w przeszłości i w mitologii, ciekawy system magiczny... Niestety, zamiast 8 wystawiam 6, bo dwie duże rzeczy...
2023-11-24
Oszukana. Tak mniej więcej można streścić moje uczucia po przeczytaniu "The Bone Queen." Gdzieś przez pierwsze 2/3 naprawdę oczekiwałam, że może lekko na wyrost, ale dam tej powieści 7. Skończyło się, cóż, jak widzicie.
Styl był zdystansowany, staroświecki, ale miało to swój urok po tak długiej przerwie. Jednak z czasem ciągłe opisy stały się nużące, podobnie jak uporczywe streszczanie przez autorkę jak to bohaterowie wstają, ubierają się, jedzą i tak dalej. Podejrzewam, że gdyby wyciąć tak z 15% prozy bez zmiany niczego innego to już lektura byłaby o wiele przyjemniejsza. Nie w tym jednak tkwi szkopuł.
Lekkie spoilery.
Generalnie, czytałam - kiedyś, dawno temu - główną serię Pellinoru. Nie pamiętam z niej wiele, oprócz tego, że uwielbiałam Cadvana a nie cierpiałam głównej bohaterki, która zakrawała na Mary Sue. Pamiętam do dzisiaj, że irytowało mnie, jak to ona była super i wszystko umiała najlepiej i miała najmocniejszą magię i w ogóle była naj.
Do czego piję? A no do tego, że to miała być część Cadvana. Tymczasem im dalej w las, tym mniejszą rolę pełnił, zastąpiony przez jedną z pobocznych dotąd bohaterek, która co prawda jest spośród nich najmniej doświadczona, ale jednak jest też okazuje się specjalna i najlepsiejsza. No powtórka z rozrywki, tylko tym razem w jednym tomie zamiast czterech. Masakra.
Koniec spoilerów.
Ogólnie autorka nie umie w opisy walk ani specjalnie w magię. Na początku bardzo mi się podobał klimat, jednak im dalej w las, tym bardziej cesarz był nagi - ewidentne było, że autorka po prostu wymyśla sobie jak magia działa w miarę potrzeby. Złole wyciągają zaklęcia z rękawa zdolne pokonać nawet i dziesiątki znakomicie wyszkolonych dobrych magów i nawet ciężko powiedzieć, że łamią zasady, bo w sumie to zasad w ogóle nie ma. Generalnie tęskno mi było do takiej bardziej klasycznej magii ala Światło i Ciemność i zaklęcia, ale ta powieść też dokładnie mi przypomniała, czego jako dwunastolatka czy około tak nie cierpiałam. Magia magią, ale w świecie przedstawionym powinny być zasady ponad "bo teraz potrzebuję tak dla fabuły."
Tyle no. Pewnie mogłabym się rozwodzić nieco dłużej, ale chcę już zapomnieć o tym doświadczeniu. Przez spory czas było takie 6.5, potem 2 na zakończenie, powiedzmy no że dam to 5 z samego tylko faktu, że była to jednak odmiana po książkach, jakie ostatnio wychodzą. Ale szczerze mówiąc, to 5 chyba też jest nieco na wyrost.
Oszukana. Tak mniej więcej można streścić moje uczucia po przeczytaniu "The Bone Queen." Gdzieś przez pierwsze 2/3 naprawdę oczekiwałam, że może lekko na wyrost, ale dam tej powieści 7. Skończyło się, cóż, jak widzicie.
Styl był zdystansowany, staroświecki, ale miało to swój urok po tak długiej przerwie. Jednak z czasem ciągłe opisy stały się nużące, podobnie jak uporczywe...
2023-11-15
Nie ma się co rozwodzić, bo już o zaletach Maradaine wiele mówiłam - jak i zresztą o wadach przy poszczególnych częściach. Ta książka jest niejako zwieńczeniem dotychczasowej pracy autora. Jak Avengersi od Marvela, ci pierwsi. I podobnie zresztą do nich, jest to pozycja napakowana akcją i zabawnymi interakcjami znanych nam już postaci. Swego rodzaju finał, który jednak daje też do zrozumienia, że wiele jeszcze przed nami.
To tyle i aż tyle. Bawiłam się wyśmienicie, a po kolejne części Maradaine z pewnością sięgnę - choć pewnie tym razem po dłuższej przerwie.
Nie ma się co rozwodzić, bo już o zaletach Maradaine wiele mówiłam - jak i zresztą o wadach przy poszczególnych częściach. Ta książka jest niejako zwieńczeniem dotychczasowej pracy autora. Jak Avengersi od Marvela, ci pierwsi. I podobnie zresztą do nich, jest to pozycja napakowana akcją i zabawnymi interakcjami znanych nam już postaci. Swego rodzaju finał, który jednak daje...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-09
Nareszcie dogoniłam chronologicznie Thorna 3 ("The Imposters of Aventil") i mogę spokojnie stwierdzić, że właśnie trójeczki to jest to, gdzie inwestycja w Maradaine się najbardziej zwraca. Tzn. części 1-2 z każdej podserii były gdzieś pomiędzy niezłym a dobrym, przyjemne lektury, ale jednak nic zwalającego z nóg.
Trójeczki to jednak te części, gdzie wątki różnych podserii przeplatają się ze sobą. Znane nam i lubiane postacie wchodzą ze sobą w interakcje, które obserwuje się po prostu z uciechą. Do tego styl autora wyszlifowany, gdzie jeszcze czasem we wcześniejszych częściach zdarzały się drobne zgrzyty.
Tak więc ten. Książka równie dobra jak poprzednie części + bonus za przeplatanie wątków, nie mam się chyba co rozwodzić. Polecam, szczególnie dla osób co lubią większe serie, w które można się wgryzać przez jakiś czas.
Nareszcie dogoniłam chronologicznie Thorna 3 ("The Imposters of Aventil") i mogę spokojnie stwierdzić, że właśnie trójeczki to jest to, gdzie inwestycja w Maradaine się najbardziej zwraca. Tzn. części 1-2 z każdej podserii były gdzieś pomiędzy niezłym a dobrym, przyjemne lektury, ale jednak nic zwalającego z nóg.
Trójeczki to jednak te części, gdzie wątki różnych podserii...
2021-07-30
Wybitna to słowo bardzo dobrze oddające moje odczucia o tej książce - a szerzej, o całej duologii.
Spoilery jeśli ktoś nie zna faktów historycznych.
Nie jest to lektura łatwa i szybka. Nie jest to proste oderwanie się od rzeczywistości jak wiele powieść fantasy obecnie, które uparcie trzymają nas w przeświadczeniu, że rzeczywistość jest czarno-biała, a po szarość sięgają tylko w taki sposób na niby, żeby było bardziej "cool" czy "doroślej". Wręcz przeciwnie - "A Declaration", a jeszcze bardziej "A Radical Act" rzucają czytelnikowi w twarz naszą ponurą rzeczywistością pod lekkim tylko przykryciem magii. Być może przychodzi im to o tyle łatwiej, że w istocie na rzeczywistości są bazowane - rewolucji francuskiej i wojnach napoleońskich. Niemniej jednak, przekucie faktów historycznych we wciągającą i strukturalnie działającą fabułę to nie lada wyczyn i za samo to należą się pochwały.
O stylu już pisałam przy okazji części pierwszej. O wyśmienitych postaciach i debatach również. Nie będę się powtarzać - poziomem literackim ta pozycja zdecydowanie dorównuje poprzedniczce.
To co jest innego - tym razem poszczególne wątki kończą się zamiast rozpoczynać. Choć być może nie jest to całkowita prawda; jak w rzeczywistości, pewne rzeczy pozostają do zrobienia bądź wywalczenia w przyszłości. Ale samo to jest dość optymistycznym przekazem, że choć droga może i jest pokrętna, to jednak zmierzamy w dobrym kierunku.
Jest jeszcze Pitt. Moja ulubiona postać, być może w literaturze w ogóle. Dawno z żadnym bohaterem się tak nie zżyłam. Nad żadnym też dawno już nie płakałam. A jednak. Ostatecznie, wątek jego postaci jest o nas wszystkich. Jesteśmy śmiertelni i nasze najlepsze lata przypadają na wiek od dwudziestu lat do trzydziestki, może w obecnych czasach aż do czterdziestki czy pięćdziesiątki. Ale prędzej czy później zacznie nam brakować sił. Prędzej czy później, jak każda świeczka, i my zgaśniemy - a nasze ostatnie lata czy godziny nie będą tymi najjaśniejszymi.
Myślę, że ta prawda to coś, od czego wiele ludzi jak i książek ucieka. Ja bym również chętnie odwróciła głowę. H.G. Parry jednak w piękny sposób wzięła ją na przysłowiową klatę i przekuła w postać, której na pewno przez długie lata, jak nie dekady, nie zapomnę.
Mam tylko nadzieję, że jak przyjdzie mój czas, odejdę w sposób podobny jak Pitt w wersji Parry - godnie. A póki co, na pewno będę polecać "The Shadow Histories" jako niezwykłą duologię dla każdego, kto czuje się na siłach.
Wybitna to słowo bardzo dobrze oddające moje odczucia o tej książce - a szerzej, o całej duologii.
Spoilery jeśli ktoś nie zna faktów historycznych.
Nie jest to lektura łatwa i szybka. Nie jest to proste oderwanie się od rzeczywistości jak wiele powieść fantasy obecnie, które uparcie trzymają nas w przeświadczeniu, że rzeczywistość jest czarno-biała, a po szarość sięgają...
2020-09-04
Jak Sandersona kocham, to dawno nie czułam, że czytam książkę aż tak na poziomie. Od dłuższego czasu mam problemy ze znalezieniem lektur, które mnie faktycznie ekscytują. Sporo zwykłych czytajek, trochę zawodów, trochę zmarnowanych potencjałów. A tutaj - takie zaskoczenie.
Niewiele brakowało a w ogóle bym po tę książkę nie sięgnęła. Z tyłu okładki nie brzmi jak moja bajka. Znowu rewolucje, jakby takowych brakowało w amerykańskich fantasy. W dodatku historyczne! Tym gorzej, a przynajmniej tak mi się wydawało, bo zazwyczaj nie czytam.
No ale gdzieś przypadkiem rzuciła mi się w oczy recenzja. Gdzieś przypadkiem mój wzrok spoczął na detalu, który całkiem mnie zaciekawił. A że wakacje przed ostatnim rokiem akademickim i siedzenie w domu - a co tam! Google Books i funkcja preview, zobaczmy, jak to jest napisane.
Rewelacja. Nieśmiało gdzieś w mojej piersi zabłysła iskierka ekscytacji, jakiej od dawna już nie czułam. Starałam się stłamsić, no ale jak już się pali, to się nie da. Podchwyciło, więc co tam, machnęłam się na bookdepsitory, zamówiłam kopię fizyczną. Czekam. Jaka udręka! Trzy tygodnie dobre szło, nieco ponad, dłużej niż kiedykolwiek wcześniej. Pewnie przez pandemię, a może tylko po to, żeby mi zrobić na złość.
No ale doszło. Nadzieje ogromne. Bałam się otwierać; wszak im wyższe oczekiwania, tym gorzej smakuje rozczarowanie. Otworzyłam jednak i nadal te pierwsze strony działają. Ale co kupiło mnie zupełnie - gdzieś chyba rozdział trzeci - to para prawników dyskutująca nad kruczkami, jak to pewnemu magowi zredukować wyrok za nielegalnie użycie nadprzyrodzonych zdolności w obronie żony. Nie żadne tam bitwy, śmierć rodziny, straszna opresja, co to tam jest ostatnio popularne jako otwarcie fabuły. Nie. Kupiła mnie rozmowa między prawnikami, napisana z finezją, bystrym humorem i ogólnie sensem i składnią. Dziwne? Może. Prawnikiem nie jestem, ale chyba wiem, co tak naprawdę zadziałało: inteligencja. Jak pisałam, dawno nie czułam, że czytam książkę na poziomie.
Styl wciąga, mimo że nie jest mega prosty, czy wręcz prostacki, jak wiele YA czy popularnych fantasy co się ostatnio oczytałam. Wręcz przeciwnie, idzie odświeżyć bardziej formalny zasób słownictwa; i choć po słownik sięgnęłam zaledwie trzy razy i tak po lekturze mam wrażenie, że mój angielski poszybował.
A to tylko drobny aspekt lektury. Jest co chwalić. Postacie - realistyczne i ludzkie, świetne wpasowane w tło historyczno-magiczne. Dialogi i narracja, świetny humor i przekomarzanie się przeplatane z pełnymi powagi czy wręcz krwawymi wydarzeniami. Autorka też nie stronieni od tego ostatniego, nie wybiela. Obawiałam się, że z rewolucji zrobi się jakiś święty Graal, najwyższe dobro, a tu nie. Nie było przykrywania rzezi, jaka nastąpiła po deklaracji "praw magów". Nadano jej tylko nowy kontekst.
A propo kontekstu. Autorce udało się wziąć fakty historyczne i dodać do nich magię w taki sposób, by wszystko miało całkowity sens i spójność. Nie trzeba też znać historii by się tą lekturą cieszyć. Wręcz podejrzewam, że nadmierna wiedza może nieco przeszkadzać, ponieważ koniec końców wydarzenia, przynajmniej w tej części, toczą się tak samo jak w rzeczywistości. Osobiście znałam tylko historię Robespierre'a i samej rewolucji, a i to nie w szczegółach. Czytało mi się z tym znakomicie.
Na koniec powiem - to nie jest szybka książka. Choć może to moja wina, bo czytałam powoli i starannie, niczym sącząc drogie wino, żeby starczyło na dłużej. W każdym razie, zajęło mi to ponad tydzień, a normalnie jestem osobą, która wyśmienite książki połyka w trzy dni.
Z pewną obawą czekam na część drugą. Co, jeżeli okaże się gorsza od poprzednika? No ale niestety nieuchronną częścią sukcesu jest zwiększona obawa przed porażką i na to nic nie poradzę. Pozostaje mi zaciskać kciuki.
Jak Sandersona kocham, to dawno nie czułam, że czytam książkę aż tak na poziomie. Od dłuższego czasu mam problemy ze znalezieniem lektur, które mnie faktycznie ekscytują. Sporo zwykłych czytajek, trochę zawodów, trochę zmarnowanych potencjałów. A tutaj - takie zaskoczenie.
Niewiele brakowało a w ogóle bym po tę książkę nie sięgnęła. Z tyłu okładki nie brzmi jak moja bajka....
2023-10-11
DNF na 35%.
Ogólnie to książka w teorii ma wszystko, żeby mi się podobać - magię, zagadkę, formalny styl. W praktyce, niestety, żadna z tych rzeczy nie działa.
Magia jest dokładnie taka, jaką autor potrzebuje: wszystko może się zdarzyć, bez uprzedniego zapowiedzenia, od portali rzucających potworami po wizyty w krainie umarłych.
Zagadka, cóż no, jeden walki bait and switch. Niby z okładki mamy się zajmować szalonym królem; w praktyce zamiast tego już od pierwszego rozdziału zajmujemy się jakimś być może bękartem króla i skąd typ się wziął. Ziew.
No i po trzecie, styl jest sztywny, ciężki do przebrnięcie i generalnie jego główną funkcją zdaje się być pokazanie, jak to autor sprawnie używa słownika synonimów.
Do tego bohaterowie się całkowicie bezbarwni i nudni, a tempo ślamazarne.
Generalnie był w tą książkę jakiś wysiłek włożony, no i sam koncept spoko. Daję 3, lekko na wyrost, ale też wydaje mi się, że może komuś innemu ta powieść przypaść do gustu.
DNF na 35%.
Ogólnie to książka w teorii ma wszystko, żeby mi się podobać - magię, zagadkę, formalny styl. W praktyce, niestety, żadna z tych rzeczy nie działa.
Magia jest dokładnie taka, jaką autor potrzebuje: wszystko może się zdarzyć, bez uprzedniego zapowiedzenia, od portali rzucających potworami po wizyty w krainie umarłych.
Zagadka, cóż no, jeden walki bait and...
2023-10-07
Kontynuuję moją przygodę z Thornem i nadal świetnie się bawię. Nawet nieco żałuję, że nie wzięłam się jednak za pozostałe dwie spin-offowe serie autora przed przeczytaniem tej części - a przynajmniej jedną z nich.
O co chodzi? Otóż, seria "Maradaine" jest częścią większej serii "Maradaine Sequence." "The Thorn of Dentonhill" był jej początkiem; kolejną częścią z kolei było "A Murder of Mages," które akurat przeczytałam i które rozpoczyna podserię "Maradaine Constabulary". Wydaje mi się, że można czytać każdą osobną, ale jest to trochę jak oglądanie np. tylko Kapitana Ameryki z filmów Marvela. Pojawiają się zdecydowanie smaczki i wątki, które przechodzą pomiędzy różnymi seriami.
Najbardziej zdecydowanie lubię Thorna, czyli oryginalne "Maradaine." "Maradaine Constabulary" też mi się podoba. Pozostałe dwie nie brzmiały dla mnie ciekawie, ale - chyba skuszę się jeszcze na jedną, zobaczymy, tą która mnie mniej zniechęca. Lubię styl autora i lubię to, co robi. Spróbować nie zaszkodzi; najwyżej stracę.
Ogólnie, czy są to książki genialne? No nie. Ale czy są to książki po prostu fajne? A jakże. Ja przynajmniej mam z nich dużo uciechy. I na tym gruncie je oceniam i polecam.
Kontynuuję moją przygodę z Thornem i nadal świetnie się bawię. Nawet nieco żałuję, że nie wzięłam się jednak za pozostałe dwie spin-offowe serie autora przed przeczytaniem tej części - a przynajmniej jedną z nich.
O co chodzi? Otóż, seria "Maradaine" jest częścią większej serii "Maradaine Sequence." "The Thorn of Dentonhill" był jej początkiem; kolejną częścią z kolei było...
2022-09-15
2022-06-13
2021-12-26
Normalnie nie daję 10/10. "Mo Dao Zu Shi" ma jednak specjalne miejsce w moim serduszku jako jedna z moich ulubionych opowieści w ogóle i spodziewam się, że na długo tak pozostanie.
Dla kontekstu, po raz pierwszy zetknęłam się z tą historią w formie chińskiego anime. Wychodził właśnie pierwszy sezon, więc było to nieco ponad 4 lata temu. No i w zasadzie od pierwszego odcinka mnie kupiło. Mimo że wielu rzeczy nie rozumiałam, mimo że ciężko mi było na pierwszy rzut oka odróżnić od siebie bohaterów, mimo że animacja miejscami pozostawiała sporo do życzenia - była jakaś taka iskra w postaciach, do tego połączona z światem przedstawionym z jakim się nigdy wcześniej nie spotkałam. No i wciągnęło mnie.
Od tamtej pory nie tylko przeczytałam nowelkę w tłumaczeniu fanowskim, ale też manhuę (komiks) jak i obejrzałam dramę "The Untamed". I tak w mojej głowie sama opowieść w pewien sposób przerosła te media. Niektóre zmiany w adaptacjach mi się podobały, inne nie. Każda z nich miała pewne wady, łącznie z oryginałem, czyli książką. O niektórych można wręcz powiedzieć, że opowiadają alternatywną historię. Jednak pozostaje serce, dno opowieści, takie najbardziej podstawowe elementy, które zawsze da się rozpoznać.
Łącznie w mojej głowie istnieje wersja, która ma wszystkie "lepsze" zmiany a nie ma żadnych ze zmian, które uważam za "gorsze" i stąd bierze się moje 10/10. Niemniej jednak chętnie odświeżę sobie oryginał, tym razem w oficjalnym tłumaczeniu, a osobom niezaznajomionym z historią z pewnością ją polecam!
Normalnie nie daję 10/10. "Mo Dao Zu Shi" ma jednak specjalne miejsce w moim serduszku jako jedna z moich ulubionych opowieści w ogóle i spodziewam się, że na długo tak pozostanie.
Dla kontekstu, po raz pierwszy zetknęłam się z tą historią w formie chińskiego anime. Wychodził właśnie pierwszy sezon, więc było to nieco ponad 4 lata temu. No i w zasadzie od pierwszego...
2023-09-22
Bardzo dobre zakończenie ogólnie bardzo dobrej trylogii. Jeśli komuś część pierwsza się podobała, to zdecydowanie warto przeczytać całość.
Bardzo dobre zakończenie ogólnie bardzo dobrej trylogii. Jeśli komuś część pierwsza się podobała, to zdecydowanie warto przeczytać całość.
Pokaż mimo to2023-09-10
Dobra kontynuacja pierwszej części, jednak lekko mniej fajnie mi się czytało. W zasadzie pominęłam jedno POV. Ogólnie mam wrażenie, że to co mi się podobało w Thornie zostało lekko rozwodnione? MC zrobił się nieco mniej inteligentny, magia nieco mniej magiczna, fabuła nieco bardziej poboczna w stosunku do celów postaci itd.
Podobnie jak poprzednio, zawyżam o jedną gwiazdkę bo przypomina mi klimatem to fantasy, które pokochałam - a takich książek po prostu obecnie nie wydają :/
Cieszę się zatem, że przeczytałam. Natomiast nie wiem czy sięgnę po kontynuację.
Dobra kontynuacja pierwszej części, jednak lekko mniej fajnie mi się czytało. W zasadzie pominęłam jedno POV. Ogólnie mam wrażenie, że to co mi się podobało w Thornie zostało lekko rozwodnione? MC zrobił się nieco mniej inteligentny, magia nieco mniej magiczna, fabuła nieco bardziej poboczna w stosunku do celów postaci itd.
Podobnie jak poprzednio, zawyżam o jedną gwiazdkę...
2023-07-20
Lekko naciągane, ale jednak 8.
+ sympatyczna (na swój sposób) i interesująca główna bohaterka
+ sporo dobrze zarysowanych postaci pobocznych
+ fajny wątek romantyczny (nie wierzę, że to piszę)
+ ciekawy koncept
+ dobrze poprowadzone twisty i akcja
+ sprawny, wartki styl
- niedociągnięcia w świecie przedstawionym - np. jeśli jedynie max 40% magów dożywa do dorosłości a magowie z rodzin niemagicznych prawie nigdy, to już dawno by nie było magów w ogóle.
- momenty przerostu ekspozycji nad treścią - czasami po prostu zbyt wiele akapitów było poświęcane na wyjaśnienie tej czy tamtej drobnostki ze świata przedstawionego.
- miękki system magiczny - średnio się sprawdza w sytuacji, kiedy magia jest najważniejszym narzędziem postaci. Da się przymknąć oko i nie myśleć nad tym za bardzo, ale wymaga to jednak lekko wysiłku, żeby wszystko przełknąć.
To tak po krótce. Polecam i po sequel zamierzam sięgnąć.
Note: czytane w oryginale.
Lekko naciągane, ale jednak 8.
+ sympatyczna (na swój sposób) i interesująca główna bohaterka
+ sporo dobrze zarysowanych postaci pobocznych
+ fajny wątek romantyczny (nie wierzę, że to piszę)
+ ciekawy koncept
+ dobrze poprowadzone twisty i akcja
+ sprawny, wartki styl
- niedociągnięcia w świecie przedstawionym - np. jeśli jedynie max 40% magów dożywa do dorosłości a...
2023-08-26
Trzyma poziom pierwszej książki, zdecydowanie godna kontynuacja. Daję jednak 7 - choć z dużym plusem - zamiast ósemki, w sumie z dwóch powodów:
- środek lekko się wlókł - nie jakoś strasznie, w żadnym momencie nie miałam zamiaru książki odstawić, ale jednak czytało się zdecydowanie wolniej, a był to przy tym dość długi kawałek - dobre 15% książki. Można tam było nieco rzeczy obciąć albo przynajmniej przyciąć.
- cliffhanger na koniec - co prawda się go spodziewałam, ale i tak uważam takie chwyty po prostu za niskie. Jak książka jest dobra, to nie potrzebujesz chamskiego cliffa na koniec, żeby czytelnicy wrócili po więcej. Ta nie potrzebowała.
No i tyle no, tyle marudzenia. Z optymizmem czekam na moment, kiedy chwycę część trzecią i ostatnią, choć zapewne jak zwykle zrobię sobie kilkuksiążkową przerwę.
Trzyma poziom pierwszej książki, zdecydowanie godna kontynuacja. Daję jednak 7 - choć z dużym plusem - zamiast ósemki, w sumie z dwóch powodów:
- środek lekko się wlókł - nie jakoś strasznie, w żadnym momencie nie miałam zamiaru książki odstawić, ale jednak czytało się zdecydowanie wolniej, a był to przy tym dość długi kawałek - dobre 15% książki. Można tam było nieco...
2023-04-18
Jeszcze na 94% myślałam, że dam 7. Wahałam się dość długo, w zasadzie przez całą lekturę.
Z jednej strony, flashforward - zabieg, którego nienawidzę i tylko niepotrzebnie mnie zestresował, że po 10 stronach nic z niego nie pamiętam a może powinnam. Z drugiej, początek właściwy czytało się całkiem fajnie.
Z jednej strony, jak młotkiem bicie, jaki to świat jest niesprawiedliwy i bogaci uprzywilejowani. Z drugiej - przynajmniej ów świat się trzymał kupy, miał historię, która wyjaśniała czemu jest taki a nie inny i uzasadniał ranty głównej bohaterki.
Z jednej strony, preferowany przeze mnie akademicki setting zostaje na równych 25% zastąpiony przez puszczę i survival. Z drugiej, przynajmniej ta wędrówka przez dziczyznę toczy się wartko, a bohaterowie podejmują logiczne decyzje.
I tak dalej i tak dalej. Z jednej strony fajne postacie, z drugiej umierają na pęczki, czego nie lubię. Z jednej fajny styl, z drugiej jednak momentami prostacki. Mogę tak wymieniać jeszcze bardzo dużo. Ogólnie jednak zaważyły dwie rzeczy i obie są SPOILERAMI:
- Theo
Polubiłam go już na początku na przekór autorowi, co nie jest strategią wygrywającą - ale często tak mam, że lubię te postacie, których nikt inny nie lubi i nic na to nie poradzę. Tym razem jednak okazało się, że Theo jest redeemable. I gdyby to była inna książka, to nawet rozważałabym 8 z samego tego faktu. Jednak biorąc pod uwagę jaki to jest typ książki i jak wiele postaci zginęło... Obawiam się, że Theo również zginie. Albo jak dowie się o prawdziwym celu Ren i będzie próbował ją powstrzymać, albo przypadkiem przez jej przyszłe machinacje, żeby wstrząsnąć nią i czytelnikiem.
Może nie mam racji, ale nie wydaje mi się, żeby mieli dostać swoje długo i szczęśliwie (nawet jeśli mieliby się rozejść - na samym romansie mi bynajmniej nie zależy). Tak więc nie. Zamiast się cieszyć to tylko się martwię. Choć jeśli Theo przeżyje sequele, to może wówczas wrócę i zmienię tutaj ocenę na 7 - zobaczymy. Jest jednak jeszcze drugi, poważniejszy problem:
- Brudne zagrania narratora
Otóż, książka napisana jest w trzeciej osobie ograniczonej (3rd person limited) co oznacza, że pomimo trzeciej osoby, obserwujemy wydarzenia z punktu widzenia Ren. Wszystko co Ren wie i myśli i planuje, czytelnik również powinien wiedzieć. Niestety, tak nie jest.
Po pierwsze, autor zataja prawdziwy cel Ren - zemstę - przez chyba 70% książki. Totalnie tego nie rozumiem, bo oczywistym było z jej POV, że ona nie zadowoli się tak po prostu wygodnym życiem i chce zmienić system oraz że jej ojciec był zabity przez jednego z oligarchów. Jej cel był równie oczywisty. A mimo to co chwila pojawiały się momenty, że myśli bohaterki były urywane, jakby z tego miała być wielka tajemnica. Bez sensu.
Co gorsza jednak, to z punktu widzenia Ren obserwujemy moment wypadku, kiedy to bohaterowie zostają przeniesieni do puszczy. No i tu jest ogromna wtopa. Otóż, na koniec książki dowiadujemy się, że to ona ten wypadek spowodowała. Mimo że wcześniej obserwowaliśmy całe zajście z jej POV i nic o tym nie zostało napomknięte. Bleh. Autor udający, że jest mądrzejszy od czytelnika, a tak naprawdę po prostu oszukujący. Nie cierpię takich zagrywek - i to jest powód, dla którego ostatecznie daję 6.
-
Koniec końców, "A Door in the Dark" jest jednak czytadłem szybkim, sprawnie napisanym i generalnie robiącym to, co autor sobie zamierzył. To, że niektóre - lub nawet spora część - tych zamiarów mi się nie podoba, to już osobna sprawa.
Jeżeli opis brzmi dla Was ciekawie i lubicie bardziej brutalne książki fantasy to polecam.
Jeszcze na 94% myślałam, że dam 7. Wahałam się dość długo, w zasadzie przez całą lekturę.
Z jednej strony, flashforward - zabieg, którego nienawidzę i tylko niepotrzebnie mnie zestresował, że po 10 stronach nic z niego nie pamiętam a może powinnam. Z drugiej, początek właściwy czytało się całkiem fajnie.
Z jednej strony, jak młotkiem bicie, jaki to świat jest...
2023-06-24
7.5 ale zaokrąglam w górę, bo dawno się tak dobrze przy czytaniu nie bawiłam.
Wreszcie główny bohater, wokół którego świat się nie kręci i któremu można szczerze kibicować. Wreszcie porządna fabuła, a nie tylko płakanie w kółko, jak to społeczeństwo jest opresyjne i depresyjne. Do tego fabuła poprowadzona całkiem sprawnie, w tempie, z dobrymi twistami i eskalacją napięcia.
Styl, choć nie powala, również jest dobry. Podobnie świat przedstawiony - trzyma się kupy i trzyma klimat, nawet jeśli jest to klimat starszym zjadaczom fantasy z pewnością już znany.
Z rzeczy, które mi się nie podobały, to w zasadzie tylko to, że obrażenia czasami nie istnieją. Np. bohater skacze sobie po budynkach z ranną nogą, walczy ze szwami w ramieniu itd. Ktoś inny dostaje parokrotnie pałką po głowie i to go tylko ogłusza a nie zabija. Takie naciąganie zdarza się dobre kilka razy i za każdym się krzywiłam. A wystarczyłoby dać magom jakieś zdolności do regeneracji i ponadprzeciętną wytrzymałość i wszystko byłoby OK.
W innym klimacie dałabym 7. Bo dobre, fajne, ale nie powalające. Ale po tym co ostatnio wychodzi na rynku i co próbowałam bądź zmuszałam się czytać? 8 z pocałowaniem ręki.
Polecam.
7.5 ale zaokrąglam w górę, bo dawno się tak dobrze przy czytaniu nie bawiłam.
Wreszcie główny bohater, wokół którego świat się nie kręci i któremu można szczerze kibicować. Wreszcie porządna fabuła, a nie tylko płakanie w kółko, jak to społeczeństwo jest opresyjne i depresyjne. Do tego fabuła poprowadzona całkiem sprawnie, w tempie, z dobrymi twistami i eskalacją...
2023-04-06
Książkę znalazłam całkiem zabawnie i niemalże przypadkiem - ot, zaczęłam grać w kampanię Pathfindera i jakoś tak naszło mnie wygooglać "[klasa mojej postaci] + fantasy books". Ta-da.
Żeby było jeszcze śmieszniej, mam bardzo mocne wrażenie, że autorka na tej samej klasie się wzorowała; byłabym wręcz w stanie przypisać konkretne zaklęcia z listy do poszczególnych umiejętności bohaterki i innych Mesmerów. Niestety, autorka poszła trochę innym torem pod tym względem niż ja, więc jednak nie czułam, że Mesmerzy są identyczni w swoich talentach do mojej postaci z RPGa.
No dobra, ale co o samej książce mogę powiedzieć? Skonfliktowana jestem. Z jednej strony, to jest YA - ciężko więc winić je za nadmiar typowych tropów ala romans, młoda i naiwna główna bohaterka itd. Z drugiej, sam zamysł ogólny i nawet struktura historii były całkiem zacne i bynajmniej nie YA-sztampowe; to na niższym poziomie tropy przyszły, żeby nabrudzić. Nie ma subtelności a bohaterowie często zachowują się w sposób jakoś tak mało wiarygodny. Z innej znów strony, styl jest dobry, czyta się szybko i nie ma scen, żeby dało się je całe wyciąć i nic by to nie zmieniło. Całość, choć często mnie frustrowała, połknęłam w dwa dni.
Ogólnie daję więc 7. Zawyżone zapewne, a nawet na pewno, ale niech stracę. O obiektywną ocenę trudno mi się pokusić; na pewno jest to najlepsze indie book, jakie czytałam - choć to nie znaczy, że jest dobre. Pewnie prędzej przeciętne? Ale przynajmniej czyta się, co i tak jest więcej niż mogę powiedzieć o kilku ostatnich tradycyjnie wydanych książkach, za które próbowałam się zabrać.
Książkę znalazłam całkiem zabawnie i niemalże przypadkiem - ot, zaczęłam grać w kampanię Pathfindera i jakoś tak naszło mnie wygooglać "[klasa mojej postaci] + fantasy books". Ta-da.
Żeby było jeszcze śmieszniej, mam bardzo mocne wrażenie, że autorka na tej samej klasie się wzorowała; byłabym wręcz w stanie przypisać konkretne zaklęcia z listy do poszczególnych...
2019
Przeczytałam, przeczytałam. Jak widzicie, ocena nadal 7/10, tym razem z mniejszym wahaniem, bo patrząc na wyłaniającą się całość trylogii, jest to seria bardzo dobra, ale jednak nie jakaś rewelacja.
Jest wiele rzeczy, które da się w tej pozycji lubić. Książka lepiej spięta od poprzednika - mniej skoków na bok, mniej postaci wyskakujących znienacka, kiedy akurat są potrzebne. Kell nadal niesamowicie sympatyczny, magia - wszechobecna, dobrze zilustrowana w wielu walkach. A jednak...
A jednak na każdą ciekawą, łatwą do zwizualizowania walkę przypada inna, która wypada sztampowo lub wręcz jest streszczona w paru akapitach. Patrzę tutaj na Elemental Games - sama ich formuła była mało ciekawa, co sprawiło, że i większość pojedynków była przewidywalna i nudnawa.
A jednak obok sympatycznego Kella, bardziej dopieszczonego Rhy'a, ciekawego Hollanda mamy jeszcze Lilę, która z postaci spoko zmienia się powoli w Mary Sujkę... Mam wrażenie, że autorka coś za bardzo ją polubiła i stąd zaczyna nam się dziewczyna wybijać. I choć nie jest bardzo źle, są choć momenty, kiedy pojawia się jakieś ukłucie sympatii, to przez to wrażenie faworytyzmu po prostu nie da się Lili kibicować. Bo po co, skoro wiadomo, że ostatecznie to ona będzie górą?
A jednak pomimo ogólnie lepszej linii fabularnej, na końcu zamiast finału mamy głupi cliff i to taki, który sprawił, że w ogóle nie chce mi się sięgać po trzecią część, mimo że leży już zakupiona na półce "do przeczytania".
Zapewne za dzień czy dwa się przemogę mimo wszystko, bo Kell i magia, i styl, i wszystkie inne rzeczy, które mi się podobały. Bo ogólnie to była dobra, a nawet bardzo dobra książka.
P.S. Płynie stąd jednak nauka dla początkujących pisarzy - cliffy potrafią mieć efekt przeciwny do zamierzonego i ogólnie są sztuczką tanią i bez smaku. Jak Wasza książka jest dobra i satysfakcjonująca, to czytelnik sam przyjdzie po więcej. A jak nie... cóż.
Przeczytałam, przeczytałam. Jak widzicie, ocena nadal 7/10, tym razem z mniejszym wahaniem, bo patrząc na wyłaniającą się całość trylogii, jest to seria bardzo dobra, ale jednak nie jakaś rewelacja.
Jest wiele rzeczy, które da się w tej pozycji lubić. Książka lepiej spięta od poprzednika - mniej skoków na bok, mniej postaci wyskakujących znienacka, kiedy akurat są...
Dodaję tylko pierwszy tom, żeby zaznaczyć, że czytałam - ale historia jest fajna i bohaterowie też (w szczególności uwielbiam Qifrey'ego!), więc generalnie zamierzam przeczytać całość. Zdecydowanie polecam!
Dodaję tylko pierwszy tom, żeby zaznaczyć, że czytałam - ale historia jest fajna i bohaterowie też (w szczególności uwielbiam Qifrey'ego!), więc generalnie zamierzam przeczytać całość. Zdecydowanie polecam!
Pokaż mimo to