-
Artykuły„Co dalej, palenie książek?”. Jak Rosja usuwa książki krytyczne wobec władzyKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyTrendy maja 2024: w TOP ponownie Mróz, ekranizacje i bestsellerowe „Chłopki”Ewa Cieślik5
-
ArtykułyKonkurs: Wygraj bilety na film „Do usług szanownej pani”LubimyCzytać12
-
ArtykułyPan Tu Nie Stał i książkowa kolekcja dla czytelników i czytelniczek [KONKURS]LubimyCzytać36
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2012-02-26
2019-07-16
Fantastyczna książka, moim zdaniem trochę niedoceniona przez użytkowników Lubimy Czytać…
Historia obfituje w terminy z dziedziny żeglugi, które są dla człowieka „lądowego” czarną magią, na szczęście zadbano o to, aby wszystkie wyrazy były wyjaśnione. Na końcu książki znajduje się mały słowniczek, niezbędny przy tak specyficznej powieści. Niestety wielu czytelników wskazuje właśnie na niejasność użytych przez autorek terminów i wcale się im nie dziwię, bo dopiero po około osiemdziesięciu przeczytanych stronach zorientowałam się, że na końcu są wszystkie wyjaśnione pojęcia. Myślę, że oprócz słowniczka przydałyby się przypisy, wtedy na bieżąco można by było sprawdzać poszczególne słowa, a tak to trzeba sprawdzać na końcu książki. Ale najważniejsze jest to, że taki słowniczek jest! Na końcu!
Historia przedstawiona jest z perspektywy Tami, głównej bohaterki i jednocześnie współautorki książki. Śledzimy tę historię jej oczami i wiemy co dzieje się w jej głowie oraz sercu. Te emocje, które targają Tami przelewają się także na czytelnika i nie pozostawiają go obojętnym na wydarzenia. Trudno uwierzyć, że książka postała na faktach autentycznych, ale kiedy już zaakceptujemy ten fakt to nie wiadomo co o niej myśleć. Z jednej strony jest przerażająca, a z drugiej piękna, pełna nadziei oraz wielce inspirująca. Dodatkowo historia została wzbogacona o fotografie Tami, Richarda oraz jachtów, na których spędzili długi czas.
Szkoda, że tak a nie inaczej skończyła się ta opowieść, ale bez takich historii chyba nie potrafilibyśmy doceniać tego, co mamy. Wniosek? Doceniajmy wszystko, co mamy, bo w ułamku sekundy możemy to stracić.
Fantastyczna książka, moim zdaniem trochę niedoceniona przez użytkowników Lubimy Czytać…
Historia obfituje w terminy z dziedziny żeglugi, które są dla człowieka „lądowego” czarną magią, na szczęście zadbano o to, aby wszystkie wyrazy były wyjaśnione. Na końcu książki znajduje się mały słowniczek, niezbędny przy tak specyficznej powieści. Niestety wielu czytelników wskazuje...
2018-07-17
Człowiek musi zostać zauważony. Musi mieć kogoś, dla kogo będzie najważniejszy, i kogoś komu przysłoni świat […]. [1]
Agata Czykierda-Grabowska na polskim rynku książki zadebiutowała ponad trzy lata temu powieścią Kiedy na mnie patrzysz, do której nadal mam wielki sentyment. Wiele debiutantów wraz ze swoimi utworami niestety znika w morzu zapomnienia i nawet ci, których książki mogłyby podbić świat, przez słabą promocję, nie mają na to szans. Na szczęście dla nas, czytelników, autorka nie pozwoliła o sobie zapomnieć, nie poddała się przeciwnościom losu i dzięki jej uporowi możemy wziąć do ręki kolejną jej fenomenalną powieść, przy której czas i miejsce przestaje mieć znaczenie. Liczy się tylko co tu i teraz. Liczy się tylko Adam…
Autorka po raz kolejny daje nam nieprzeciętną historię, która w bardzo baśniowy sposób przybliża nam problemy i tragedie, z jakimi muszą zmagać się dzieci oraz nastolatkowie: zaczynając od braku miłości i czułości ze strony rodziców, czy też opiekunów po… zbyt duże zainteresowanie z ich strony. Mimo, że Agata Czykierda-Grabowska w subtelny sposób stara się zwrócić naszą uwagę na różne niepokojące zachowania dorosłych i dzieci, to świadomość, że one istnieją, a prawa dzieci codziennie są łamane, jest przerażająca. Drugą rzeczą, równie przykrą i bardzo prawdziwą, na którą jesteśmy uczulani jest to, w jaki sposób dzieci radzą sobie z traumą, którą fundują im ci, co powinni być wsparciem i stać na straży ich bezpieczeństwa. Historia stworzona przez autorkę mocno i dużo daje do myślenia, a tematy pojawiające się w niej nie pozwalają przejść obok niej obojętnie. Lektura Adama wyzwala lawinę emocji, są jak tsunami, przed którym nie ma ucieczki. Najpierw pojawia się ciekawość, potem współczuje i ból, a wszystko to okraszone zostaje nieprzeciętną wrażliwością i delikatnością bohaterki, z perspektywy której poznajemy historię tytułowej postaci i… jej samej. Jej opowieść przenosi nas jakby w inny wymiar, niby taki sam jak nasz, ale zupełnie odległy. Czasami ma się wrażenie, jakby to, co dzieje się na łamach Adama nie było realne i możliwe. Po chwili przychodzi jednak otrzeźwienie, a wraz z nim emocje, które sprawiają, że nie można zaczerpnąć tchu. Ma się wrażenie, jakby jakaś niewidzialna obręcz zaciskała się na wysokości klatki piersiowej i nie pozwalała wziąć głębszego oddechu.
Oprócz trudnych relacji pomiędzy rodzicami (opiekunami) a dziećmi, autorka w piękny sposób opisuje czym jest samotność. Boże, jakie to wszystko jest prawdziwe… Boleśnie prawdziwe… Nikomu jej nie życzę, nawet największemu wrogowi. Mam tylko nadzieję, że z czasem coraz mniej będzie ludzi samotnych…
Dziewczynka nie czuła się samotna, ponieważ nie wiedziała, czym jest przyjaźń. Bo tylko ludzie, którzy zaznali przyjaźni i miłości, wiedzą, czym jest samotność. [2]
Agata Czykierda-Grabowska w trakcie promocji tego tytułu wielokrotnie powtarzała, że na powstanie książki mocno wpłynęła się powieść Antoni Michaelis Baśniarz. Lektura jej jest jeszcze przede mną, natomiast w trakcie czytania Adama przypomniała mi się inna, również bardzo baśniowa historia, a mianowicie Dziewczyna o szklanych stopach Ali Shaw. Zrobiła ona na mnie równie duże wrażenie jak książka Agaty Czykierdy-Grabowskiej, tylko w przeciwieństwie do niej zakończenie nie zostało niedopowiedziane. Zatem, jeśli po skończeniu Adama będziecie odczuwali lekki niedosyt to z całego serca polecam Wam ten tytuł, powinien przypaść Wam on do gustu.
Sugerując się tytułem można by rzec, że głównym bohaterem jest jedna osoba - Adam. Nic bardziej mylnego! Historia, jak wspomniałam wcześniej, napisana jest z perspektywy dziewczyny, która czuje zbyt mocno, i moim zdaniem to ona odgrywa główną rolę w tym baśniowym i momentami przerażającym spektaklu. Autorka w powieści wykorzystała ciekawy zabieg, który wzbudza zainteresowanie wielu czytelników. Dzięki niemu każda z nas może się utożsamić z bohaterką, a nawet można odnieść wrażenie, że jest wręcz… namacalna. Jeśli o mnie chodzi to bardzo mocno się z nią utożsamiłam, ponieważ mam podobny „problem” jak ona: czuję zbyt mocno i przez różne przykre doświadczenia niestety zamknęłam się na świat. Wrażliwość jest nie tylko czymś pięknym i szlachetnym. Czasami jest przekleństwem, przez strach, który nie pozwala być sobą…
Czasami nie mamy wpływu na to, co czujemy. – Zaśmiałam się przez łzy. – A w zasadzie nigdy nie mamy na to wpływu. [3]
Lektura Adama dostarcza nam nie tylko emocji, jest także kopalnią przepięknych cytatów. Z kolei baśń, jaką snują bohaterowie przez całą fabułę jest niesamowita. Głęboka i jednocześnie prosta w przekazie, mocno pobudza wyobraźnię i w subtelny sposób rysuje traumatyczne przeżycia i uczucia jakie kłębią się w duszach obu postaci. Agata Czykierda-Grabowska pokazała w Adamie na co ją tak naprawdę stać i mam wrażenie, że to dopiero początek tego, co ma nam do zaoferowania. Jak dla mnie mogłaby jeszcze raz zapuścić się w tamte niezwykle twórcze rejony, ale boję się, że ani ona, ani my nie wytrzymalibyśmy kolejnego, tak dużego ładunku emocjonalnego. W Adamie jest on bardzo silny, momentami wręcz namacalny…
Moim zdaniem Adam jest najlepszą powieścią, jaką udało się autorce napisać. To niezwykle magiczna, baśnowa, słodko-gorzka historia o... różnych odcieniach samotności. O miłości i jej braku. O uczuciach i ich braku. O przyjaźni. O traumach i lękach. O życiu, które przy odrobinie szczęścia może stać się baśnią ze szczęśliwym zakończeniem. O życzeniach, które czasami się spełniają i o… nadziei, która tli się w sercu każdego z nas. Która może zgasnąć i zapłonąć na nowo. To obowiązkowa lektura dla tych… którzy czują zbyt mocno.
~*~
[…] nic nie dzieje się bez powodu. Nic nie bierze się z niczego, a życie nie może być sumą przypadkowych zdarzeń. [4]
Przypatrując się brunatno szaremu krajobrazowi stwierdziłam, że właśnie takie kolory ma samotność. Nie ma w niej miejsca na choćby skrawek jaskrawej barwy. [5]
„Jeśli się kogoś naprawdę kocha to akceptuje się go takim, jaki jest.”, powiedziała. „Zmień się w tego, kim naprawdę jesteś, i bądź szczęśliwy” […]. [6]
- Adam był ptakiem – powiedziała z przejęciem.
- Tak, Był kimś, kogo nie chciano zaakceptować. […] Ale to nie on był temu winien. Po prostu był sobą. Był ptakiem, któremu zabroniono latać. [7]
Niektórych zakończeń nie powinno się poznawać. [8]
Człowiek nigdy nie wie, do czego jest zdolny, aż nie przyjdzie decydujący moment. [9]
Jesteśmy tacy, jacy jesteśmy. Czasami nie potrafimy się zmienić, a innym razem nie chcemy, bo to sprawi, że nie będziemy tak naprawdę sobą. [10]
___
[1] Agata Czykierda-Grabowska, Adam, Kraków 2018, s. 410.
[2] Tamże, s. 407.
[3] Tamże, s. 428.
[4] Tamże, s. 8.
[5] Tamże, s. 40-41.
[6] Tamże, s. 57.
[7] Tamże, s. 58.
[8] Tamże, s. 121.
[9] Tamże, s. 356.
[10] Tamże, s. 437.
[http://dzosefinn.blogspot.com/2018/08/agata-czykiera-grabowska-adam.html]
Człowiek musi zostać zauważony. Musi mieć kogoś, dla kogo będzie najważniejszy, i kogoś komu przysłoni świat […]. [1]
Agata Czykierda-Grabowska na polskim rynku książki zadebiutowała ponad trzy lata temu powieścią Kiedy na mnie patrzysz, do której nadal mam wielki sentyment. Wiele debiutantów wraz ze swoimi utworami niestety znika w morzu zapomnienia i nawet ci, których...
2018-07-17
Agata Czykierda-Grabowska na polskim rynku książki zadebiutowała ponad trzy lata temu powieścią Kiedy na mnie patrzysz, do której nadal mam wielki sentyment. Wiele debiutantów wraz ze swoimi utworami niestety znika w morzu zapomnienia i nawet ci, których książki mogłyby podbić świat, przez słabą promocję, nie mają na to szans. Na szczęście dla nas, czytelników, autorka nie pozwoliła o sobie zapomnieć, nie poddała się przeciwnościom losu i dzięki jej uporowi możemy wziąć do ręki kolejną jej fenomenalną powieść, przy której czas i miejsce przestaje mieć znaczenie. Liczy się tylko co tu i teraz. Liczy się tylko Adam…
Autorka po raz kolejny daje nam nieprzeciętną historię, która w bardzo baśniowy sposób przybliża nam problemy i tragedie, z jakimi muszą zmagać się dzieci oraz nastolatkowie: zaczynając od braku miłości i czułości ze strony rodziców, czy też opiekunów po… zbyt duże zainteresowanie z ich strony. Mimo, że Agata Czykierda-Grabowska w subtelny sposób stara się zwrócić naszą uwagę na różne niepokojące zachowania dorosłych i dzieci, to świadomość, że one istnieją, a prawa dzieci codziennie są łamane, jest przerażająca. Drugą rzeczą, równie przykrą i bardzo prawdziwą, na którą jesteśmy uczulani jest to, w jaki sposób dzieci radzą sobie z traumą, którą fundują im ci, co powinni być wsparciem i stać na straży ich bezpieczeństwa. Historia stworzona przez autorkę mocno i dużo daje do myślenia, a tematy pojawiające się w niej nie pozwalają przejść obok niej obojętnie. Lektura Adama wyzwala lawinę emocji, są jak tsunami, przed którym nie ma ucieczki. Najpierw pojawia się ciekawość, potem współczuje i ból, a wszystko to okraszone zostaje nieprzeciętną wrażliwością i delikatnością bohaterki, z perspektywy której poznajemy historię tytułowej postaci i… jej samej. Jej opowieść przenosi nas jakby w inny wymiar, niby taki sam jak nasz, ale zupełnie odległy. Czasami ma się wrażenie, jakby to, co dzieje się na łamach Adama nie było realne i możliwe. Po chwili przychodzi jednak otrzeźwienie, a wraz z nim emocje, które sprawiają, że nie można zaczerpnąć tchu. Ma się wrażenie, jakby jakaś niewidzialna obręcz zaciskała się na wysokości klatki piersiowej i nie pozwalała wziąć głębszego oddechu.
Oprócz trudnych relacji pomiędzy rodzicami (opiekunami) a dziećmi, autorka w piękny sposób opisuje czym jest samotność. Boże, jakie to wszystko jest prawdziwe… Boleśnie prawdziwe… Nikomu jej nie życzę, nawet największemu wrogowi. Mam tylko nadzieję, że z czasem coraz mniej będzie ludzi samotnych…
Dziewczynka nie czuła się samotna, ponieważ nie wiedziała, czym jest przyjaźń. Bo tylko ludzie, którzy zaznali przyjaźni i miłości, wiedzą, czym jest samotność. [2]
Agata Czykierda-Grabowska w trakcie promocji tego tytułu wielokrotnie powtarzała, że na powstanie książki mocno wpłynęła się powieść Antoni Michaelis Baśniarz. Lektura jej jest jeszcze przede mną, natomiast w trakcie czytania Adama przypomniała mi się inna, również bardzo baśniowa historia, a mianowicie Dziewczyna o szklanych stopach Ali Shaw. Zrobiła ona na mnie równie duże wrażenie jak książka Agaty Czykierdy-Grabowskiej, tylko w przeciwieństwie do niej zakończenie nie zostało niedopowiedziane. Zatem, jeśli po skończeniu Adama będziecie odczuwali lekki niedosyt to z całego serca polecam Wam ten tytuł, powinien przypaść Wam on do gustu.
Sugerując się tytułem można by rzec, że głównym bohaterem jest jedna osoba - Adam. Nic bardziej mylnego! Historia, jak wspomniałam wcześniej, napisana jest z perspektywy dziewczyny, która czuje zbyt mocno, i moim zdaniem to ona odgrywa główną rolę w tym baśniowym i momentami przerażającym spektaklu. Autorka w powieści wykorzystała ciekawy zabieg, który wzbudza zainteresowanie wielu czytelników. Dzięki niemu każda z nas może się utożsamić z bohaterką, a nawet można odnieść wrażenie, że jest wręcz… namacalna. Jeśli o mnie chodzi to bardzo mocno się z nią utożsamiłam, ponieważ mam podobny „problem” jak ona: czuję zbyt mocno i przez różne przykre doświadczenia niestety zamknęłam się na świat. Wrażliwość jest nie tylko czymś pięknym i szlachetnym. Czasami jest przekleństwem, przez strach, który nie pozwala być sobą…
Czasami nie mamy wpływu na to, co czujemy. – Zaśmiałam się przez łzy. – A w zasadzie nigdy nie mamy na to wpływu. [3]
Lektura Adama dostarcza nam nie tylko emocji, jest także kopalnią przepięknych cytatów. Z kolei baśń, jaką snują bohaterowie przez całą fabułę jest niesamowita. Głęboka i jednocześnie prosta w przekazie, mocno pobudza wyobraźnię i w subtelny sposób rysuje traumatyczne przeżycia i uczucia jakie kłębią się w duszach obu postaci. Agata Czykierda-Grabowska pokazała w Adamie na co ją tak naprawdę stać i mam wrażenie, że to dopiero początek tego, co ma nam do zaoferowania. Jak dla mnie mogłaby jeszcze raz zapuścić się w tamte niezwykle twórcze rejony, ale boję się, że ani ona, ani my nie wytrzymalibyśmy kolejnego, tak dużego ładunku emocjonalnego. W Adamie jest on bardzo silny, momentami wręcz namacalny…
Moim zdaniem Adam jest najlepszą powieścią, jaką udało się autorce napisać. To niezwykle magiczna, baśnowa, słodko-gorzka historia o... różnych odcieniach samotności. O miłości i jej braku. O uczuciach i ich braku. O przyjaźni. O traumach i lękach. O życiu, które przy odrobinie szczęścia może stać się baśnią ze szczęśliwym zakończeniem. O życzeniach, które czasami się spełniają i o… nadziei, która tli się w sercu każdego z nas. Która może zgasnąć i zapłonąć na nowo. To obowiązkowa lektura dla tych… którzy czują zbyt mocno.
Agata Czykierda-Grabowska na polskim rynku książki zadebiutowała ponad trzy lata temu powieścią Kiedy na mnie patrzysz, do której nadal mam wielki sentyment. Wiele debiutantów wraz ze swoimi utworami niestety znika w morzu zapomnienia i nawet ci, których książki mogłyby podbić świat, przez słabą promocję, nie mają na to szans. Na szczęście dla nas, czytelników, autorka nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-09-02
Do tej pory najlepsza książka autorki. Ekstra!
Do tej pory najlepsza książka autorki. Ekstra!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-07-29
Świetna, głęboka i wciągająca historia, bardzo dobrze napisana, bez zbędnej opisowości. Można powiedzieć, że przedstawia obraz kobiet, który aż tak bardzo się nie zmienił na przestrzeni wieków. Trudno być sobą jeśli otoczenie nie akceptuje Twojego spojrzenia na świat, szczególnie gdy nie pokrywa się ze spojrzeniem innych. W życiu zawsze chodzi o balans, niestety często zaburzanego w jedną, bądź w drugą stronę. Żyj po swojemu i daj żyć innym tak jak chcą. Nie narzucaj swojego sposobu życia, a będzie dobrze. Balans. Pamiętajmy o tym.
Jeśli ktoś szuka czegoś odmiennego, nieszablonowego to "Bal szalonych kobiet" będzie dobrym wyborem.
Świetna, głęboka i wciągająca historia, bardzo dobrze napisana, bez zbędnej opisowości. Można powiedzieć, że przedstawia obraz kobiet, który aż tak bardzo się nie zmienił na przestrzeni wieków. Trudno być sobą jeśli otoczenie nie akceptuje Twojego spojrzenia na świat, szczególnie gdy nie pokrywa się ze spojrzeniem innych. W życiu zawsze chodzi o balans, niestety często...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-01-01
Historię o pewnej dziewczynce, która wpadła do króliczej nory zna chyba większość ludzi na świecie. Powstała ona w XIX wieku, a jej autorem jest Lewis Carroll. Do tej pory Alicja w Krainie Czarów, bo taki tytuł nosi ta opowieść, doczekała się wielu różnorodnych adaptacji. Trudno się dziwić, że inni szukają w niej inspiracji, ponieważ jest to jedna z niezwykłych, irracjonalnych i co tu ukrywać ponadczasowych historii, jaka kiedykolwiek powstała. Alicja w Krainie Czarów jak i jej kontynuacja Alicja po drugiej stronie lustra są niezwykle inspirującymi dziełami. Każdy, kto miał okazję je poznać chce w pamięci zachować emocje jakie mu wówczas towarzyszyły, a także ich magię oraz urok. Historia Alicji zainspirowała również Marissę Meyer, autorkę Sagi Księżycowej, która postanowiła przyjrzeć się bliżej jednej z postaci z Krainy Czarów, bez której opowieść Lewisa Carrolla nie miałaby już takiego oddźwięku. Królowej Kier.
Meyer w powieści Bez serca przedstawia nam swoją wersję wydarzeń, które doprowadziły do narodzenia się Królowej Kier. Oczywiście rzecz dzieje się przed historią stworzoną przez Lewisa Carrolla. Autorka miała przed sobą nie lada wyzwanie: musiała zmierzyć się, co tu ukrywać, z kultowym dziełem. Na początku musiała wymyślić nową historię mocno osadzoną w Krainie Czarów, ponownie tchnąć życie w postaci wykreowane przez Carrolla i zachować ich charakter oraz oddać niepowtarzalny klimat jaki unosi się nad powieścią Brytyjczyka, a później zmierzyć się z krytycznymi opiniami fanów twórczości tegoż autora. Było to niesamowicie trudne wyzwanie: dorównać mistrzowi, stworzyć historię, która będzie dorównywała pod wszelkimi względami klasykowi, zachować wszystko to, co składa się na Krainę Czarów i przy tym będzie czymś nowym, nową opowieścią, do której podobnie jak w przypadku Alicji w Krainie Czarów będzie się powracać latami. Moim zdaniem Marissa Meyer poradziła sobie z tym zadaniem śpiewająco!
Bez serca jest powiewem świeżości, powieścią, w której oprócz dobrze nam znanych postaci (przy tym wiernie odtworzonych) pojawiają się nowi i wcale nie odstępują na krok tym wykreowanym przez Carrolla. Czasami trudno mi było odróżnić kto stworzył danego bohatera: Marissa czy Lewis. Jestem pod ogromnym wrażeniem i myślę, że autorka może być dumna z tego, co udało jej się w książce stworzyć.
W historii Meyer bardzo dużo się dzieje, szczególnie w drugiej części kiedy to fabuła zaczyna przyspieszać. Może to wyświechtany już frazes, ale naprawdę nie mogłam się od tej książki oderwać. I te emocje! Wszyscy, którzy znają Alicję w Krainie Czarów dobrze wiedzą, jaka jest Królowa Kier: bezwzględna i… bez serca. Ta wiedza sprawiała, że trudno mi było patrzeć na wydarzenia, które prowadzą do nieuchronnej przyszłości. Prawie przez całą powieść siedziałam jak na szpilkach wyczekując momentu kiedy Cath, przyszła Królowa Kier, straci serce. I kiedy już ten moment nadszedł serce straciła nie tylko główna bohaterka, ale również i ja. Miałam wrażenie, że moje rozbiło się na milion drobnych kawałków i nie było szansy, by w trakcie końcówki książki się ono skleiło. Marissa Meyer stworzyła tragiczną i rozrywającą serce historię, o której trudno mi będzie zapomnieć. Wiedziałam, że to książka bez happy endu, w końcu jakoś musiała narodzić się Królowa Kier, ale nie pomyślałabym, że tak mocno ona we mnie uderzy. Trudno mi było się po niej pozbierać, ale jak widzicie (i czytacie) jakoś mi się to udało, chociaż na mojej duszy nadal jest po niej ślad. Tak, Bez serca naprawdę wywołuje obrażenia.
Nie była to moja pierwsza tego typu historia. Pierwszą w tym klimacie była Klątwa Neferet P. C. i Kristin Cast, nawiązująca do cyklu Dom Nocy. Została ona stworzona w ten sam sposób co Bez serca, autorki na zaledwie stu sześćdziesięciu stronach przedstawiły równie dobrą i jednocześnie tragiczną historię Najwyższej Kapłanki Nyx, która w głównej opowieści, podobnie jak Królowa Kier, jest postacią negatywną. W obu przypadkach równie mocno przeżyłam tragedie, jakie spotkały główne bohaterki, które w trakcie lektury zdążyłam mocno polubić. Ból był tak samo nieprzyjemny.
W przypadku Bez serca nie mam się do czego przyczepić. Moim zdaniem tytuł idealnie oddaje postać, jaką stworzył Lewis Carroll. On dał jej teraźniejszość i przyszłość, a Meyer przeszłość. Książka jest bardzo dobra, fantastyczna, wciągająca, klimatyczna, mroczna i tragiczna. Po niej każdy inaczej spojrzy na Królową Kier Carrolla. Na zawsze.
[http://dzosefinn.blogspot.com/2018/01/marissa-meyer-bez-serca.html]
Historię o pewnej dziewczynce, która wpadła do króliczej nory zna chyba większość ludzi na świecie. Powstała ona w XIX wieku, a jej autorem jest Lewis Carroll. Do tej pory Alicja w Krainie Czarów, bo taki tytuł nosi ta opowieść, doczekała się wielu różnorodnych adaptacji. Trudno się dziwić, że inni szukają w niej inspiracji, ponieważ jest to jedna z niezwykłych,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-07-22
Rewelacyjna książka: wartka akcja, przemyślana fabuła, ciekawi bohaterowie no i... przesłanie. Jeśli pokochaliście "Niezgodną" czy "Więźnia labiryntu" to powinniście spróbować "Brzydkich". Na pewno będziecie zadowoleni! A ja nie mogę doczekać się kontynuacji!
Rewelacyjna książka: wartka akcja, przemyślana fabuła, ciekawi bohaterowie no i... przesłanie. Jeśli pokochaliście "Niezgodną" czy "Więźnia labiryntu" to powinniście spróbować "Brzydkich". Na pewno będziecie zadowoleni! A ja nie mogę doczekać się kontynuacji!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2010-12
Siedzę i szczerze nie wiem co napisać.
Zacznijmy od tego, że głównym bohaterem tej książki jest Holden Caulfield, szesnastoletni chłopak o nieprzeciętnym intelekcie i zaborczym charakterze. A przede wszystkim chłopak dojrzały emocjonalnie, choć zdarzają mu się napady głupoty.
Tytuł idealnie odzwierciedla przemyślenia i rozterki Holdena. Buszujący w zbożu... Przez całą powieść główny bohater opowiada o zmaganiach z szarą rzeczywistością. Poszukuje swojej drogi, tuła się z miejsca na miejsce by znaleźć się tam, gdzie powinien być. Jest bardzo samotny - jak pielgrzym, który poszukuje celu i sensu egzystencji.
Jest to powieść nieprzeciętna i niebanalna. Nie da się jej przeczytać w 3 minuty i odłożyć na bok. Skłania ona do refleksji nad samym sobą. Nawet teraz zastanawiam się czy moje życie - które teraz wiodę - ma tak wyglądać, czy spróbować coś zmienić, wprowadzić jakieś zmiany, by nie być - tak jak główny bohater "Buszującego..." samotną?
Zdecydowanie jest to najlepsza książka, jaką udało mi się przeczytać pod koniec roku. Ponieważ często w tym okresie nachodzą nas refleksje, oraz staramy się podsumować nasze dokonania. To co udało nam się osiągnąć, to co chcieliśmy zrobić i to, czego nam się nie udało. Może ze względu na brak czasu lub braku wiary w siebie? Koniec roku jest takim czasem na nowe postanowienia. Zdecydowanie Buszujący w zbożu jest książką, którą warto przeczytać, szczególnie przed przełomowym wydarzeniem. Na przykład przed Nowym Rokiem. :)
A oto najlepszy fragment z całej książki:
SPOILER ->
"[...] Lepiej nigdy nikomu nic nie opowiadajcie. Bo jak opowiecie - zaczniecie tęsknić."
Siedzę i szczerze nie wiem co napisać.
Zacznijmy od tego, że głównym bohaterem tej książki jest Holden Caulfield, szesnastoletni chłopak o nieprzeciętnym intelekcie i zaborczym charakterze. A przede wszystkim chłopak dojrzały emocjonalnie, choć zdarzają mu się napady głupoty.
Tytuł idealnie odzwierciedla przemyślenia i rozterki Holdena. Buszujący w zbożu... Przez całą...
2020-03-18
Po „Był sobie pies” Bruce’a W. Camerona sięgnęłam, ponieważ zaintrygował mnie pierwszy akapit, a konkretnie pierwsze zdanie powieści, które sprawiło, że na ślepo zakochałam się w tej książce. A moja miłość z każdą kolejną stroną rosła, aż skończyłam czytać i nie potrafiłam skupić się na niczym innym niż poszukiwaniem jej kontynuacji. Poza tym pierwszym zdaniem dużo też „zrobiła” okładka książki, a że jestem psiarą (#teampsy) to trudno mi było przejść obok niej obojętnie (w tym miejscu bardzo polecam inną rewelacyjną powieść Allie Larkin „Zostań”, gdzie pies też odgrywa znaczącą rolę!). Dawno nie trafiłam na książkę, która zrobiłaby na mnie tak ogromne wrażenie, przy której śmiałabym się i płakała równocześnie. Lektura jej wywołała we mnie naprawdę silne emocje, a historia w niej przedstawiona zostanie ze mną do końca życia.
„Był sobie pies” w moim odczuciu może też odegrać w pewnym sensie rolę terapeutyczną ze względu na, można powiedzieć, reinkarnację. Myślę, że gdyby ta powieść powstała w 2012 roku, kiedy za tęczowy most odeszła moja Sonia, z pewnością pomogłaby mi uporać się z żałobą po niej.
Książkę polecam z całego serca wszystkim (kociarze mogą kręcić na nią nosem, bo nie jest o kotach, aczkolwiek pojawia się w niej pewien kot), którzy nie tylko chcą przeczytać coś miłego, lekkiego i niezwykle emocjonalnego, ale przede wszystkim tym, którzy niedawno musieli pożegnać się ze swoim czworonożnym przyjacielem. Myślę, że dzięki tej historii poczują się lepiej i możliwe, że szybciej otworzą się na nowego, złaknionego ludzkiej miłości psa.
Po lekturze bez większych oporów obejrzałam film nakręcony na jej podstawie i szczerze powiedziawszy bardzo mnie rozczarował. Da się go obejrzeć, ale twórcy nakręcili go bardziej dla dzieci, w sposób dla nich bardziej przystępny, ale to nie to samo, co książka. Zatem jeśli chcecie obejrzeć film, to najpierw polecam się zapoznać się z jej wersją papierową!
Po „Był sobie pies” Bruce’a W. Camerona sięgnęłam, ponieważ zaintrygował mnie pierwszy akapit, a konkretnie pierwsze zdanie powieści, które sprawiło, że na ślepo zakochałam się w tej książce. A moja miłość z każdą kolejną stroną rosła, aż skończyłam czytać i nie potrafiłam skupić się na niczym innym niż poszukiwaniem jej kontynuacji. Poza tym pierwszym zdaniem dużo też...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-04-05
„Był sobie pies 2” to kontynuacja cudownej historii pewnego pieska z „Był sobie pies”. Brakuje mi słów, by opisać jak wspaniałe są obie książki. Są napisane prostym, powiedziałabym, że „psim” językiem, pełne emocji i wzruszeń. Myślę, że idealnie się sprawdzą jako środek terapeutyczny dla tych, co musieli lub muszą pożegnać się ze swoim czworonożnym przyjacielem. Tą książką autor trafia na moją szczupłą listę ulubionych pisarzy i liczę w przyszłości na wiele cudownych chwil z jego twórczością.
„Był sobie pies 2” to kontynuacja cudownej historii pewnego pieska z „Był sobie pies”. Brakuje mi słów, by opisać jak wspaniałe są obie książki. Są napisane prostym, powiedziałabym, że „psim” językiem, pełne emocji i wzruszeń. Myślę, że idealnie się sprawdzą jako środek terapeutyczny dla tych, co musieli lub muszą pożegnać się ze swoim czworonożnym przyjacielem. Tą książką...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-03-13
O Chłopaku, który bał się być sam dowiedziałam się przez przypadek na blogu Katherine z About Katherine, która jest organizatorką Book Toura właśnie z tym tytułem. Szczerze powiedziawszy idea takich akcji szalenie mi się podoba, lecz rzadko kiedy biorę w nich udział, bo najzwyczajniej w świecie brak mi na nie czasu. Jednakże w przypadku tej pozycji postanowiłam zrobić wyjątek, dlaczego? Przeczucie. Przed zgłoszeniem nie wczytywałam się w opis książki, wiedziałam tylko tyle, że jest naprawdę mocna. Nie spodziewałam się jednak tego, co w niej znalazłam: niesamowity realizm, brutalność, strach, rozpacz i ulgę. Ta historia mnie zmiażdżyła emocjonalnie i śmiem przypuszczać, że będzie to jedna z najlepszych powieści poznanych w aktualnie trwającym 2018 roku. Dlaczego? O tym poniżej.
Marieke Nijkamp w swojej najnowszej książce opisuje chwilę z życia szkoły, a konkretniej strzelaninę, jaka dotknęła szkołę w Opportunity w Alabamie (Stany Zjednoczone). Poznajemy tę historię z kilku perspektyw: przede wszystkim uczniów mniej lub bardziej powiązanych z tytułowym chłopakiem: w tym byłej dziewczyny i jego siostry. Cała akcja rozgrywa się w przeciągu jednego dnia, jednak najważniejsze wydarzenia rozgrywają się między dziesiątą a jedenastą rano. W ciągu jednej godziny zmienia się świat całej szkoły i całego miasteczka na zawsze…
Piszę tę recenzję emocjami, bo inaczej nie potrafię… Ta książka mną wstrząsnęła do głębi i długo nie potrafiłam się po niej pozbierać. Wyczerpała mnie psychicznie, bo autorka nie obwijała w bawełnę tego, co się działo za murami szkoły i nie próbowała ugładzać dramatu jaki przeżyli bohaterowie i ich rodziny. Trudno uwierzyć, że coś takiego może mieć miejsce we współczesnym świecie, ale niestety kilkakrotnie przekonaliśmy się o tym, że niestety takie tragedie się zdarzają. Całkiem niedawno miała miejsce strzelanina w Marjory Stoneman Douglas High School w Parkland w stanie Floryda w USA, gdzie zginęło (chyba) 17 osób, a kilkanaście zostało rannych. Po prostu nie mieści mi się w głowie to, iż młody człowiek może zostać doprowadzony do takiego stanu, że jedynym rozwiązaniem problemów staje się przemoc. Mam nadzieję, że historia ta, film nawiązujący do tego tematu (Moja miłość), który aktualnie wyświetlany jest w kinach oraz… przykłady z życia w końcu przyczynią się m. in. do zmniejszenia dostępności do broni palnej, a rodzice i nauczyciele zwrócą baczniejszą uwagę nie tylko na to, gdzie jest ona przechowywana, ale również na zachowanie młodych.
Historia, którą stworzyła Marieke Nijkamp powinna być obowiązkową lekturą nie tylko dla młodzieży, ale przede wszystkim dla dorosłych. Jest ona niezwykle realistyczna, brutalna, momentami niesprawiedliwa, przerażająca i bardzo, bardzo pouczająca. Mądra. Wyjątkowa. Chłopak, który bał się być sam to książka, dla której można zarwać noc. To historia, która wywołuje masę emocji i zalewają one czytelnika od stóp do głów; obok której nie można przejść obojętnie; która może przyczynić się do zmiany świata na lepsze; dla której warto żyć, by ją poznać. Jest ona piękna, bo prawdziwa, bo sprawia, że czujemy, że pragniemy, że żyjemy, że chcemy czegoś więcej, że doceniamy to, co mamy, że możemy sięgać po coś, co wydaje się być nieosiągalne.
Autorka znakomicie poradziła sobie z kreacją bohaterów, głównie pod względem psychologicznym. Razem z nimi przeżywałam tragedię, która rozgrywała się na stronach Chłopaka… Razem z nimi płakałam i z każdym słowem oraz strzałem miałam wrażenie, że moje serce się zatrzymuje… ale po kilku setnych sekundach ono dalej pracowało…
bum bum,
bum bum,
bum bum.
Dawno nie czytałam książki, która by doprowadziła mnie do takiego trudnego do opisania stanu emocjonalnego. Dla takich historii naprawdę warto żyć. Mimo, że w tym kontekście słowa te źle brzmią, ale tak właśnie czuję. Warto żyć, by je poznać. By być uświadomionym. Mam wrażenie, że pozostanie ona ze mną do końca życia. Coś takiego trudno będzie mi wymazać z pamięci… Chyba nawet nie chciałabym o niej zapomnieć. Nigdy.
Wiele osób, które przeczytało tę powieść ma obiekcje odnośnie tytułu. Mi osobiście nie przeszkadza, aczkolwiek nie o nim jest ta książka lecz o całej społeczności szkolnej i skutkach bagatelizowania problemów dotykających młodych ludzi. Chłopak, który bał się być sam jest w pewnym sensie ostrzeżeniem przed popełnieniem podobnych błędów.
Chłopak, który bał się być sam to wyjątkowa powieść, którą powinien przeczytać każdy bez względu na wiek. Mam nadzieję, że przyczyni się ona (chociażby w małym stopniu) do zmian: do zwracania większej uwagi na zachowanie dzieci i młodzieży, na to, co się z nimi dzieje. A ja z niecierpliwością będę wypatrywać kolejnych książek Marieke Nijkamp, myślę, że autorka ma jeszcze wiele do przekazania ludziom.
~*~
Bo niezależnie od tego, kim jesteśmy, wszyscy o czymś marzymy. [1]
Jeśli się boisz, pomyśl o jutrze, bo jutro będzie nowy dzień. Pełen nowych możliwości. [2]
Nie zawsze możesz zatrzymać przy sobie ludzi, których kochasz. Nie zawsze możesz przeżyć całe swoje życie w jednym miejscu. Świat został stworzony po to, by się zmieniać. Ale tak długo, jak długo pielęgnujesz wspomnienia i tworzysz po drodze nowe, bez względu na to, gdzie jesteś, zawsze będziesz w domu. [3]
[…] powiedz mu, że ma prawo się bać. Wszyscy je mamy. To część dorastania. [4]
___
[1] Marieke Nijkamp, Chłopak, który bał się być sam, Łódź 2018, s. 83.
[2] Tamże, s. 218.
[3] Tamże, s. 250.
[4] Tamże, s. 264.
[http://dzosefinn.blogspot.com/2018/04/02-book-tour-marieke-nijkamp-chopak.html]
O Chłopaku, który bał się być sam dowiedziałam się przez przypadek na blogu Katherine z About Katherine, która jest organizatorką Book Toura właśnie z tym tytułem. Szczerze powiedziawszy idea takich akcji szalenie mi się podoba, lecz rzadko kiedy biorę w nich udział, bo najzwyczajniej w świecie brak mi na nie czasu. Jednakże w przypadku tej pozycji postanowiłam zrobić...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-04-22
Baśnie są specyficznym gatunkiem literackim: wprowadzają one czytelników w niezwykły świat: na pozór dobrze nam znany jednak okraszony szczyptą magii i niosący ze sobą konkretne przesłanie. Nic dziwnego, że rodzice sięgają po nie dzieciom na dobranoc. Niektóre z nich tak głęboko zapadają w pamięć, że zostają one z człowiekiem do końca życia, a kiedy pojawia się nowe pokolenie przekazywane są dalej tak, jak czynili to rodzice i dziadkowie. Jednak wraz z upływającym czasem baśnie ewoluują i tak jak zmienia się cywilizacja, tak zmienia się forma bajek, jednak to, co zostaje niezmienne to morał.
Baśnie są niewyczerpanym źródłem inspiracji, non stop pojawiają się dzieła nawiązujące do nich fabułą. W przypadku tytułu, o którym za moment Wam opowiem, autorka jego – Kelly Oram – sięgnęła po jedną z najpopularniejszych opowieści dla dzieci, a mianowicie po Kopciuszka. Na podstawie tej właśnie baśni, spisanej przez braci Grimm stworzyła kolejną współczesną i mądrą historię, w tym przypadku kierowaną w pierwszej kolejności dla młodzieży.
Cinder i Ella Kelly Oram, jak wspomniałam wcześniej, to współczesna historia Kopciuszka, która porusza wiele nadal aktualnych tematów i problemów tj. rodziny, życia w sieci oraz wyglądu: jak mocno wpływa on a postrzeganie jednostki przez otoczenie i w jaki sposób zawiść może przyczynić się do tragedii. Główną i jednocześnie tytułową bohaterką jest Ella, to znaczy Ellamara, która jest blogerką i prowadzi bloga o książkach. Dzięki pasji i miłości do książek ma nie tylko bogaty księgozbiór z wieloma cennymi dla niej autografami, ale również spore grono obserwatorów na prowadzonej przez siebie stronie internetowej. Wśród nich znalazł się pewien chłopak podpisujący się jako Cinder458, z którym mocno się zaprzyjaźniła mimo dzielącej ich setki kilometrów odległości. Ella prowadziła typowe, normalne życie nastolatki, niestety do dnia nieszczęśliwego wypadku, w którym zginęła jej mama. Wydarzenie to nieodwracalnie zmieniło Ellę: musiała sobie poradzić nie tylko z odejściem ukochanego rodzica, ale również z konsekwencjami wypadku i wizją przeprowadzki na drugi koniec kraju, do ojca i jego nowej rodziny, z którą nie utrzymywała kontaktu. Czy złamana psychicznie i fizycznie Ella znajdzie w sobie dość odwagi, by pokonać swoje słabości? Jak zareaguje nowa rodzina ojca na pokiereszowaną dziewczynę? Czy blog, który prowadziła zniknie z sieci i co najważniejsze, czy przetrwa przyjaźń, jaka zawiązała się między dziewczyną a tajemniczym Cinderem? Tego oraz jeszcze wielu innych rzeczy dowiecie się sięgając po niniejszy tytuł.
Cinder i Ella Kelly Oram zdobywała moje serce kawałek po kawałku: najpierw tym, że główna bohaterka okazała się być blogerką, dziewczyną pełną pasji i zamiłowania do książek zupełnie tak jak ja. Dzięki temu stała się mi bardzo bliska, prawie jak siostra. Drugą rzeczą, za którą pokochałam ten tytuł to humor i przekomarzanki (flirtowanie) głównych bohaterów: Cindera i Elli, trzecią: poruszone przez autorkę trudne tematy, które sprawiają, że historia ta jest czymś więcej niż rozrywką dla młodzieży. A tym, co przypieczętowało tę moją miłość to emocje, które we mnie lektura jej wzbudziła: od szoku przez wzruszenie, płacz, nadzieję i radość. Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się po niej aż tylu wspaniałych emocji i mądrości, jakie Kelly Oram w niej przemyciła. Jest to kolejna wartościowa historia, do której na pewno będę wracać.
Fabuła książki, jak wspomniałam wcześniej, nawiązuje do Kopciuszka braci Grimm, jednak autorka postarała się o to, aby historia nie okazała się typową kalką i zainteresowała czytelnika od pierwszej strony. Czasami jest tak, że powielane przez twórców schematy mocno irytują czytelników, jednak w tym przypadku jest zupełnie inaczej. Bardzo szybko wciągnęłam się w historię Cindera i Elli i trudno mi było się od niej oderwać. Sam fakt, że pochłonęłam ją w dwa dni mówi sam za siebie, prawda?
Kelly Oram stworzyła ciekawych i nieszablonowych bohaterów, chciałabym aby wszystkie postacie w książkach tak pozytywnie mnie zaskakiwały. Autorka trochę przełamała obraz dobrze nam znanych bohaterów z Kopciuszka, dzięki czemu dostaliśmy coś świeżego, nowego i zaskakującego. Pokazała również, że wszyscy mają w sobie dobro, a zło, które się pojawia ma konkretne podłoże i występuje nie bez przyczyny.
Podsumowując: Cinder i Ella to kolejna fantastyczna i mądra powieść nie tylko dla młodzieży jaką miałam okazję ostatnio czytać. Z pewnością nie będziecie się przy niej nudzić, a emocje, które w Was obudzi sprawią, że długo o niej nie zapomnicie. Jestem szalenie ciekawa kontynuacji, jaką szykuje Kelly Oram, mam nadzieję, że nie zawiedzie ona swoich czytelników, chociaż jak dla mnie Cinder i Ella mogłaby się skończyć na jednej książce. Póki co tytuł ten polecam z całego serducha!
~*~
[…] prawdziwe piękno pochodzi ze środka. Jeśli będziesz czuła się piękna, to inni tak cię zobaczą. [1]
Nie poddawaj się dlatego, że się boisz. Nie będzie ci łatwo, ale tak właśnie jest z rzeczami, o które warto walczyć. [2]
___
[1] Kelly Oram, Cinder i Ella, Wrocław 2018, s. 152.
[2] Tamże, s. 283.
[http://dzosefinn.blogspot.com/2018/05/kelly-oram-cinder-i-ella.html]
Baśnie są specyficznym gatunkiem literackim: wprowadzają one czytelników w niezwykły świat: na pozór dobrze nam znany jednak okraszony szczyptą magii i niosący ze sobą konkretne przesłanie. Nic dziwnego, że rodzice sięgają po nie dzieciom na dobranoc. Niektóre z nich tak głęboko zapadają w pamięć, że zostają one z człowiekiem do końca życia, a kiedy pojawia się nowe...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-02-20
Nora Grey z pozoru jest zwyczajną nastolatką. Ma oddaną przyjaciółkę, kochającą matkę oraz wiele tajemnic…
Cisza to trzecia część przygód siedemnastoletniej Nory (potomkini rodu Nefilów) oraz upadłego anioła Patcha. W tym tomie dziewczyna budzi się na cmentarzu samotna, obolała i zdezorientowana. Wkrótce okazuje się, że Nora zaginęła na trzy miesiące oraz… że nie pamięta niczego z okresu pięciu miesięcy wstecz. By rozwiać tajemnice i mroki umysłu musi zaufać swojej intuicji, która nigdy jej nie zawodziła. Może powrót do normalnego życia byłby łatwiejszy, gdyby osoby będące w otoczeniu bohaterki nie ukrywały prawdy.
W tym samym czasie siły ciemności i zła przygotowują się do kontrataku….
Becca Fitzpatrick wykreowała naprawdę fantastyczne i ciekawe postaci. Nora – odważna, uparta, oddana przyjaciółka. Patch – niebezpieczny, tajemniczy, pociągający, czuły i wrażliwy w stosunku do Nory. Scott – oddany przyjaciel, na swój sposób odważny i pociągający. Marcie – materialistka, uparta, bezpośrednia i ślepa na to, co się wokół niej dzieje…. Naprawdę bogactwo obsady (jeśli mogę się tak wyrazić).
Cisza jest powieścią przede wszystkim oryginalną. Pośród wielu książek o tematyce paranormalnej, wśród wampirów, wilkołaków, czarowników, zmiennokształtnych, książka dotycząca upadłych aniołów, nefilów, archaniołów naprawdę wyróżnia się z tłumu. Trudno mi w tym momencie przytoczyć pozycję o podobnej tematyce. (W trakcie pisania tego zdania, tylko jedna – dobra dwie – przyszły mi na myśl Anioł Dorothei de Spirito i Angelologia – Daniele Trussoni.)
Co do fabuły. Od samego początku wciągająca Jest fragmentami tajemnicza. Wartka akcja oraz posiadająca wiele zawiłych wątków, które nie są aż tak poplątane, na jakie wyglądają. Język powieści bardzo prosty, lekki, przejrzysty oraz przyjemny. Nie sprawia wrażenia ciężkiego i „pisanego na siłę”. Książkę bardzo szybko się czyta i na długo zapada w pamięć.
Przede wszystkim powieść ta porusza wątek walki dobra ze złem, miłosny i relacji międzyludzkich. Mogę nawet pokusić się o stwierdzenie, iż autorka wykreowała bardzo wyraźnie psychologię zachowań. Patch dla swojej miłości był w stanie wyrzec się skrzydeł. Z kolei Hank – ojciec biologiczny Nory – poświęciłby własną córkę, by osiągnąć swój cel. Z pozoru oba zachowania są bardzo różne, bo jeden chce ratować, a drugi niszczyć, lecz łączy je poświęcenie. W obu przypadkach wyraźnie widać, że oboje są w stanie wiele poświęcić dla własnych idei i priorytetów.
W porównaniu do dwóch poprzednich części, Cisza utrzymuje wysoki poziom, jest nawet lepsza od Szeptem i Crescendo.
Na pewno Cisza jest powieścią zaskakującą Do samego końca trudno przewidzieć, jak rozwinie się akcja i potoczą się dalsze losy bohaterów. Z pewnością sięgnę po ostatni tom.
Już nie mogę się doczekać.
[http://dzosefinn.blogspot.com/2013/02/fitzpartick-becca-cisza.html]
Nora Grey z pozoru jest zwyczajną nastolatką. Ma oddaną przyjaciółkę, kochającą matkę oraz wiele tajemnic…
Cisza to trzecia część przygód siedemnastoletniej Nory (potomkini rodu Nefilów) oraz upadłego anioła Patcha. W tym tomie dziewczyna budzi się na cmentarzu samotna, obolała i zdezorientowana. Wkrótce okazuje się, że Nora zaginęła na trzy miesiące oraz… że nie...
Siedzę po przeczytaniu książki i pierwszy raz nie wiem co mam napisać w recenzji. Książka, a raczej sama historia jest tak urzekająca, że trudno mi powrócić do rzeczywistości. Od samego początku sprawiła, że utonęłam w tejże historii.
Autorka przenosi nas w podróż po całej Europie w poszukiwaniu własnej tożsamości. Razem z nami podróżuje 17-letnia Ginny i 13 małych błękitnych kopert(powinnam napisać, że raczej my z nią podróżujemy po najpiękniejszych zakątkach Europy).
Głównym kluczem w tej historii są właśnie te małe, błękitne koperty, które wskazują Ginny drogę, są takim drogowskazem.
Ginny na swojej drodze spotyka przeróżnych ludzi, zwiedza Europę, a przy okazji odkrywa swoje, ukryte w swoim sercu, możliwości.
Chciałabym być niekiedy na miejscu głównej bohaterki, zazdroszczę jej, że miała taką roztrzepaną ciotkę i to, że pokonała swoje słabości. Ale z drugiej strony - wszystko mam jeszcze przed sobą. Kto wie, może sama kiedyś zamienię się w taką szaloną ciocię Peg i przygotuje mojej bratanicy, lub bratankowi taką przygodę? Czas pokaże.
Dobra książka obroni się sama. :)
Siedzę po przeczytaniu książki i pierwszy raz nie wiem co mam napisać w recenzji. Książka, a raczej sama historia jest tak urzekająca, że trudno mi powrócić do rzeczywistości. Od samego początku sprawiła, że utonęłam w tejże historii.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAutorka przenosi nas w podróż po całej Europie w poszukiwaniu własnej tożsamości. Razem z nami podróżuje 17-letnia Ginny i 13 małych...