-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2023-09-20
2023-09-04
"Zabić ból. Imperium oszustwa i kulisy epidemii opiatowej w USA" to kolejna pozycja o epidemii nadużywania leków opioidowych w Stanach Zjednoczonych.
Temat to niezwykle ważki, bo w kraju tym społeczne, prawne i finansowe skutki tej epidemii są olbrzymie, a obecnie grozi ona również innym częściom świata, w tym Europie.
Kilka lat temu czytałam "Dreamland. Opiatową epidemię w USA", obszerny, przekrojowy reportaż autorstwa Sama Quinonesa. W porównaniu z nim "Zabić ból" to książka o wiele bardziej skondensowana, opisująca genezę i przebieg epidemii bardziej skrótowo, ale klarownie i w niezwykle przystępny sposób. I to jest jej olbrzymi plus, szczególnie dla osób, które nie miały jak dotąd styczności z tematem i chciałyby, najkrócej mówiąc, dowiedzieć się, o co chodzi.
Nie znajdziemy tu indywidualnych historii uzależnienia, nie znajdziemy opowieści o jednostkach zmagających się z nałogiem, a jedynie dość uporządkowany i logiczny wywód o kolejnych krokach podejmowanych z jednej strony przez Purdue Pharma, firmę produkującą jeden z opioidowych leków przeciwbólowych, z drugiej strony przez osoby oraz instytucje, które dostrzegały zagrożenie i usiłowały z nim walczyć. To historia agresywnego marketingu, wielkich pieniędzy, potyczek prawnych, a wszystko to kosztem ludzkiego życia, które w tym bezwzględnym świecie nie ma żadnego znaczenia. A jednocześnie książka nie jest emocjonalnym "wyciskaczem łez". Narracja jest bardzo rzeczowa, zwięzła i zdystansowana.
Przyznać trzeba, że "Zabić ból" to reportaż dobrze napisany, przejrzysty, pomimo, że dotyczy tematyki farmaceutycznej i prawnej, operujący zrozumiałym dla czytelnika językiem. A jednocześnie czegoś mi w im zabrakło. Być może dlatego, że lubię rozbudowane, bardzo szczegółowe reportaże, mam tu poczucie jedynie pewnego prześlizgnięcia się po temacie. Dlatego uważam, że może być on dobry jako wprowadzenie dla czytelników, którzy jeszcze nie wgłębiali się w temat lub takich, którzy nie są nim bardziej zainteresowani. Dla mnie to jednak trochę za mało.
"Zabić ból. Imperium oszustwa i kulisy epidemii opiatowej w USA" to kolejna pozycja o epidemii nadużywania leków opioidowych w Stanach Zjednoczonych.
Temat to niezwykle ważki, bo w kraju tym społeczne, prawne i finansowe skutki tej epidemii są olbrzymie, a obecnie grozi ona również innym częściom świata, w tym Europie.
Kilka lat temu czytałam "Dreamland. Opiatową epidemię...
2023-08-25
"Sobowtórka" to kolejny lżejszy wakacyjny przerywnik pomiędzy bardziej wymagającymi lekturami.
Mamy tu zatem thriller psychologiczny - opowieść o niemal identycznych bliźniaczkach, zabójstwie, ukradzionej tożsamości. Nie musimy rozwiązywać zagadki kryminalnej, nie musimy dowiadywać się kto zabił, to jest jasne od początku. Autorkę i czytelnika bardziej interesuje to, co dzieje się pomiędzy bohaterami, a dzieje się bardzo dużo. Tym bardziej, że nie mamy tu długich, psychologicznych rozważań, zaś akcja pędzi na łeb na szyję i co raz obfituje w nieprzewidziane zwroty. Nie zaznamy tu nudy, opowieść zaczyna się bowiem od zbrodni, po której następuje wielopiętrowa intryga i psychologiczna rozgrywka pomiędzy bohaterami trzymająca nas w napięciu aż do samego finału.
A wszystko to opisane sprawnie i przyciągające uwagę czytelnika, bo w końcu o to w takiej literaturze chodzi.
Ciekawym zabiegiem jest podział struktury powieści na części, w których opowieść prowadzona jest punktu widzenia poszczególnych bohaterów. Dzięki temu możemy zajrzeć w ich emocje, myśli i motywacje. Są to zresztą nieraz postacie dość odstręczające, budzące niechęć czytelnika.
Można oczywiście zastanawiać się nad psychologiczną wiarygodnością bohaterów, można kwestionować realizm zdarzeń, tylko po co?
Dostajemy bowiem niezwykle wciągającą lekturę z dynamiczną akcją, wyrazistymi bohaterami i ciekawą intrygą, która ma za zadanie dostarczyć nam rozrywki i z tego zadania doskonale się wywiązuje.
Natomiast niezwykle ważnym tematem, który porusza książka, a o którym wciąż mówi się niewiele, jest zjawisko gaslightingu czyli manipulacji emocjonalnej ofiarą, poprzez wprowadzenie jej w stan dezorientacji, podważanie tego, co widziała, słyszała, zapamiętała. To okrutna i przerażająca praktyka, związana z przemocą psychiczną, znęcaniem się w związku lub innej sferze życia. Duży plus dla autorki za to, że o takiej formie znęcania się pisze.
Debiutancka powieść Sarah Bonner to jedna z tych książek, które pochłania się w dwa letnie, ciepłe wieczory. Po prostu niezła rozrywka, kiedy ma się ochotę na coś wciągającego.
"Sobowtórka" to kolejny lżejszy wakacyjny przerywnik pomiędzy bardziej wymagającymi lekturami.
Mamy tu zatem thriller psychologiczny - opowieść o niemal identycznych bliźniaczkach, zabójstwie, ukradzionej tożsamości. Nie musimy rozwiązywać zagadki kryminalnej, nie musimy dowiadywać się kto zabił, to jest jasne od początku. Autorkę i czytelnika bardziej interesuje to, co...
2023-08-09
Jakiś czas temu obejrzałam na jednej z internetowych platform streamingowych serial "Bo to grzech", opowiadający o londyńskim środowisku gejowskim w czasie wybuchu epidemii AIDS w latach 80-tych. Serial zrobił na mnie dobre wrażenie, dlatego zainteresowana opisem i zbliżoną tematyką sięgnęłam po "Wierzyliśmy jak nikt". I trzeba przyznać, że się nie rozczarowałam, choć książka z serialem (oprócz wątku epidemii AIDS) nie ma nic wspólnego.
Mamy tu bowiem do czynienia z obszerną powieścią obyczajową, która rozgrywa się w dwóch planach czasowych i przestrzennych – w Chicago lat 80-tych XX wieku oraz we współczesnym Paryżu. Pomimo to nie jest ona chaotyczna. Jej kompozycja jest wewnętrznie spójna i przemyślana, a wątki wzajemnie splatają się, łączą i uzupełniają. Jednym z pierwszoplanowych jest oczywiście wątek homoseksualizmu oraz wybuchu epidemii AIDS, ale to tylko pretekst do opowieści o przyjaźni, miłości, lojalności, poświęceniu, ale też odpowiedzialności i dalekosiężnych nieraz skutkach życiowych wyborów. A wszystko to opisane zgrabnie, ładnym językiem, z niespieszną, nieco leniwą narracją i artystycznym (malarsko - fotograficznym) tłem.
Owszem, nie znajdziemy w książce Rebecci Makkai nagłych zwrotów akcji i szalonego tempa. Znajdziemy za to sporo szarej codzienności, zwyczajnego życia pełnego długich rozmów, liczne wspomnienia, przemyślenia, rozważania. Nie każdemu taka narracja będzie odpowiadać, choć mnie tym razem ujęła.
Bohaterowie są nakreśleni starannie i psychologicznie wiarygodni. Równie starannie wykreowany jest świat przedstawiony. Powieść, choć rozbudowana, jest dopracowana w szczegółach. Moim zdaniem, to ciekawa, warta uwagi literatura obyczajowa.
Jakiś czas temu obejrzałam na jednej z internetowych platform streamingowych serial "Bo to grzech", opowiadający o londyńskim środowisku gejowskim w czasie wybuchu epidemii AIDS w latach 80-tych. Serial zrobił na mnie dobre wrażenie, dlatego zainteresowana opisem i zbliżoną tematyką sięgnęłam po "Wierzyliśmy jak nikt". I trzeba przyznać, że się nie rozczarowałam, choć...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-07-20
Rzadko czytam literaturę młodzieżową, bo i wiek nie ten i zainteresowania inne, ale pomyślałam, że skoro są już wakacje i jestem w długiej, męczącej podróży, sięgnę po coś, co nie będzie wymagało nadmiernego wysiłku i skupienia. A przy okazji zobaczę co dziś czyta młode pokolenie.
I, szczerze mówiąc, zaskoczyła mnie ta książka dość mocno. Bo tematyka jest zupełnie nie "lekka", choć ubrana w pozornie lekką formę. Owszem, "Dziewczyny znikąd" to opowieść o perypetiach trzech licealnych przyjaciółek. Trochę odmiennych, trochę dziwacznych, w każdym razie ciekawych i wyrazistych. Takich, z którymi wiele dziewczyn może się utożsamiać. Ale tym razem nie chodzi jedynie o plotki, imprezy i wspólne zakupy. Pojawia się bowiem problem molestowania seksualnego i kultury gwałtu, coraz częściej obecnych w amerykańskich szkołach średnich i na uniwersytetach. Tematyka trudna, ale w formie dostosowanej do wieku odbiorców, a zapewne częściej odbiorczyń.
Jednocześnie powieść ma walor edukacyjny - podkreśla, jak istotne jest informowanie o takich zdarzeniach zaufanych osób. Przypomina również że wsparcie ze strony innych dziewczyn/kobiet oraz części chłopaków/mężczyzn jest możliwe. Że nie wszyscy mężczyźni są źli i nie wszystkie kobiety obojętne. To ważne, bo pokazuje młodym ludziom różnorodność postaw, nie stając się płaskim oskarżeniem "patriarchalnego świata" czy mężczyzn jako takich.
Można zatem powiedzieć, że jest to literatura feministyczna, mówi bowiem młodym dziewczynom, że są sprawcze, że decydują o swoim życiu i ciele, że nie muszą ulegać mężczyznom i że mogą zmieniać rzeczywistość wokół siebie, choćby wydawało im się, że nic nie mogą. Całkiem krzepiące przesłanie, które, mimo, że dziś wydaje mi się oczywiste, wciąż nie jest oczywiste dla wielu nawet od dawna już dorosłych kobiet. Szkoda, że takich książek nie było, kiedy miałam kilkanaście lat.
Owszem, "Dziewczyny znikąd" to książka momentami naiwna, momentami cukierkowa, osadzona w amerykańskich, trochę serialowych realiach, wciąż dość odmiennych od naszych rodzimych, ale pomimo to pozostaje w swojej wymowie uniwersalna, traktuje o ważnych sprawach, a przy okazji czyta się ją łatwo i szybko. Niby wakacyjny przerywnik od poważniejszych lektur, ale niegłupi i z przesłaniem.
Rzadko czytam literaturę młodzieżową, bo i wiek nie ten i zainteresowania inne, ale pomyślałam, że skoro są już wakacje i jestem w długiej, męczącej podróży, sięgnę po coś, co nie będzie wymagało nadmiernego wysiłku i skupienia. A przy okazji zobaczę co dziś czyta młode pokolenie.
I, szczerze mówiąc, zaskoczyła mnie ta książka dość mocno. Bo tematyka jest zupełnie nie...
2023-07-07
Tematyka kryminalna, w szczególności tzw. prawdziwe zbrodnie interesuje mnie odkąd sięgam pamięcią. Od kilku zaś lat w czasie nudnych zajęć słucham namiętnie podcastów kryminalnych. Jeden z nich przybliżył mi dość głośną swego czasu sprawę masakry w liceum Columbine w USA. Podcast pozostawił jednak pewien niedosyt, dlatego kiedy tylko pojawiła się taka możliwość postanowiłam sięgnąć po reportaż Dave'a Cullena "Columbine. Masakra w amerykańskim liceum".
Autor jest dziennikarzem, który był na miejscu zbrodni prawie od początku, a następnie przez kolejne lata towarzyszył ofiarom i ich rodzinom oraz miejscowej społeczności. Był zatem bezpośrednim świadkiem zdarzeń, człowiekiem zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie obecnym. Rozmawiał z wieloma ludźmi związanymi ze sprawą prywatnie i zawodowo, korzystał ze zgromadzonych dowodów i dokumentów, w tym sporządzonych przez samych sprawców. Zaowocowało to obszerną i szczegółową analizą przebiegu masakry, ale także jej przyczyn i późniejszych skutków. I właśnie fakt, że jest to pozycja oparta na licznych źródłach i doskonale udokumentowana stanowi największy atut książki Dave'a Cullena.
Autor nie poprzestaje jednak na suchym, reporterskim zrelacjonowaniu faktów. Próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie: "Dlaczego dwóch przeciętnych chłopaków z normalnych amerykańskich domów decyduje się na tak potworną zbrodnię?" Dlatego sięga m. in. do pamiętników sprawców, ich intymnych zapisków. Oddając im niejako głos próbuje odtworzyć ich tok myślenia, motywy, wzajemną relację. Zastanawia się też, czy tej zbrodni można było uniknąć. I czy można było uniknąć kolejnych, które przyszły po niej.
Jest przy tym w swojej narracji szczery i bezpośredni, nie pomija kwestii dla wielu osób niewygodnych i nieprzyjemnych, czasami oskarża, czasami rozumie i współczuje. Nie udaje mu się do końca ukryć swojego emocjonalnego zaangażowania, co zwykle nie podoba mi się w literaturze faktu, ale w tym przypadku jest to na tyle dyskretne i usprawiedliwione, że nie stanowi wady książki.
Pomimo interesującej tematyki nie był to jednak reportaż, który czyta się łatwo. Jego główną wadą jest bowiem dość chaotyczna struktura, w której łatwo się pogubić. Liczne przeskoki czasowe pomiędzy zdarzeniami z dnia masakry w szkole, tym, co działo się kilka lat później i tym co działo się wiele lat wcześniej bywają dla czytelnika męczące i zniechęcają do lektury. Brakuje tu wewnętrznego uporządkowania narracji według określonego klucza (np. chronologicznego, tematycznego), które w przypadku tak rozbudowanego reportażu byłoby bardzo pożądane.
Pomimo to, "Columbine. Masakra w amerykańskim liceum" to bardzo ciekawa, warta uwagi pozycja. Polecam wszystkim pasjonatom literatury faktu, a w szczególności true crime.
Tematyka kryminalna, w szczególności tzw. prawdziwe zbrodnie interesuje mnie odkąd sięgam pamięcią. Od kilku zaś lat w czasie nudnych zajęć słucham namiętnie podcastów kryminalnych. Jeden z nich przybliżył mi dość głośną swego czasu sprawę masakry w liceum Columbine w USA. Podcast pozostawił jednak pewien niedosyt, dlatego kiedy tylko pojawiła się taka możliwość...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-06-18
"Obsesję piękna. Jak kultura popularna krzywdzi dziewczynki i kobiety" zamierzałam przeczytać od dawna. Wprawdzie wydawało mi się, że z racji wieku i życiowego doświadczenia jestem odporna na medialnie wykreowane wzorce kobiecej urody, ale ciekawiło mnie, jak ta tematyka wygląda od bardziej profesjonalnej, naukowej strony. Szykowałam się na przedzieranie się przez nudne, socjologiczne tomiszcze, a dostałam lekturę zaskakująco lekką w formie, choć niezwykle obciążającą emocjonalnie.
Oto przygląda się autorka zjawisku, które nazywa "obsesją piękna", swoistemu zespołowi myśli i emocji, właściwemu wielu kobietom (jeśli nie większości), a polegającemu na nieustannym analizowaniu własnego wyglądu, przyglądaniu się w realnym i wyobrażonym lustrze, porównywaniu z niedoścignionymi ideałami wykreowanymi w mediach i poświęcaniu nieproporcjonalnie dużej ilości czasu, energii i pieniędzy na dążeniu do tego ideału. Która z nas nie zna tego zjawiska? Rozpoznajemy je czasami u siebie, czasami u bliskich nam kobiet. Ba, niejednokrotnie dostrzegają je u nas nasi życiowi partnerzy.
Niby oczywistość, niby o tym wszystkim wiemy, ale tutaj mamy to wszystko skonkretyzowane, zamiast niczym nie popartych przekonań dostajemy dowody w postaci badań naukowych przeprowadzonych bądź przez sam autorkę bądź naukowców z innych placówek badawczych. Pomimo to, nawet przez chwilę książka nie staje się nudna. Renee Engeln przywołuje bowiem konkretne przykłady i wypowiedzi dziewczynek i kobiet w różnym wieku, różnego pochodzenia etnicznego i kulturowego, z którymi rozmawiała w czasie pisania książki. Pokazuje z jednej strony, jak uniwersalnym i niezależnym od czynników zewnętrznych zjawiskiem jest obsesja piękna i jak wcześnie kobiety zaczynają jej ulegać, z drugiej zaś strony, jak różne postawy zajmują wobec tego zjawiska. Poszukuje jego przyczyn nie ograniczając się wyłącznie do krytyki osławionego przekazu medialnego. Zaznacza przy tym, że nie potępia dbania i zdrowej troski o siebie, a wskazuje jedynie na brak równowagi i nieznośną presję w życiu wielu kobiet, które tej obsesji ulegają. Swoje obserwacje i wnioski przedstawia w bardzo przystępny, zrozumiały sposób.
Jednocześnie nie poprzestaje na opisaniu zjawiska, ale próbuje znaleźć na nie lekarstwo, co okazuje się nie lada wyzwaniem. Nie można przecież zupełnie odciąć się od mediów, ale także od kultury, a nawet ludzkiej biologii. Podaje jednak konkretne, możliwe do zastosowania recepty. Podkreśla również szczególną rolę kobiet z rodziny, zwłaszcza matki, w procesie budowania u dziewczynki zdrowego dystansu do tytułowej obsesji w dzieciństwie i podczas dorastania.
Wciągnęła mnie ta książka niesamowicie, połknęłam ją w dwa wieczory. Obaliła kilka moich przekonań, pozwoliła spojrzeć inaczej na niektóre zjawiska, zweryfikować swoją postawę. Wiele jest w niej mądrych, dobrych słów, wiele przydatnych konkretów. Myślę, że powinna przeczytać ją każda kobieta, ale szczególnie te młode, które dopiero w dorosłość wchodzą i matki, które wychowują córki. Nie można przecież marnować własnego i cudzego życia na chore, urojone standardy, podczas kiedy można żyć o wiele lepiej. Choć i wielu mężczyznom ta lektura by nie zaszkodziła, szczególnie tym młodszym, bezwzględnie i bezmyślnie wypowiadającym się o kobietach w social mediach.
Niezwykle ciekawa, społecznie zaangażowana lektura. Polecam!
"Obsesję piękna. Jak kultura popularna krzywdzi dziewczynki i kobiety" zamierzałam przeczytać od dawna. Wprawdzie wydawało mi się, że z racji wieku i życiowego doświadczenia jestem odporna na medialnie wykreowane wzorce kobiecej urody, ale ciekawiło mnie, jak ta tematyka wygląda od bardziej profesjonalnej, naukowej strony. Szykowałam się na przedzieranie się przez nudne,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jakiś czas temu przeczytałam powieść Petry Soukupovej "Pod śniegiem", która zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Dlatego, kiedy poszukiwałam kolejnej opowieści "o zwyczajnym życiu" sięgnęłam po "Sprawy, na które przyszedł czas" tej samej autorki. Muszę przyznać, że lubię sposób, w jaki opisuje ona rodzinne relacje i cenię umiejętność, z jaką oddaje towarzyszące im emocje. I nie inaczej było tym razem.
Mamy oto bowiem dość zwyczajne czeskie małżeństwo. Ot, parę, jakich wiele, której towarzyszymy od momentu pierwszego wspólnego wyjazdu w góry na początku znajomości, przez dalsze kilkanaście lat wspólnego życia. Życia, w którym może odnaleźć się wielu z nas – pracy, weekendowego relaksu, pasji, dzieci, codziennych kłopotów. A jednocześnie kłębowiska uczuć, nieporozumień, niedopowiedzeń. Czasami ucieczki w to, co łatwiejsze, czasami rezygnacji dla świętego spokoju. Pod płaszczykiem tej pozornie banalnej, zwyczajnej, codzienności kryją się bowiem bardzo intensywne emocje. A autorka opisuje je niezwykle realistycznie – pisze w czasie teraźniejszym, krótkimi zdaniami, odwzorowując niejako tok myślenia i uczucia bohaterów. Po raz kolejny czytelnik może współodczuwać, może się z nimi utożsamiać lub zbuntować się i im zaprzeczyć. Bardzo to udany zabieg. I tak powoli, strona po stronie, odkrywamy, jak bardzo można mijać się w życiu, jak bardzo można żyć razem, a nie widzieć się i nie słyszeć i jak bardzo nie wystarczają początkowe dobre chęci. Trudne to wszystko i bolesne, momentami psychicznie obciążające i męczące, ale nie dlatego, że to zła lektura, przeciwnie, dlatego, że tak bardzo jest prawdziwa i plastyczna.
Ale przecież tego jako czytelniczka w książce Petry Soukupovej szukałam i dlatego to po nią sięgnęłam. Podobnie, jak po niespieszną narrację o życiu, które pozornie zwyczajne i nawet udane, w rzeczywistości zmierza nieuchronnie ku katastrofie, a może nawet jest tą katastrofą.
Autorka po raz kolejny stworzyła świetną powieść psychologiczną. Nie tylko wiarygodną, ale zarazem taką, która może głęboko dotknąć psychiki czytelnika i odgrzebać uczucia, które na zawsze miały pozostać pogrzebane. Oceniam wysoko, ale chyba jednak nie jest to powieść, którą polecałabym każdemu.
Jakiś czas temu przeczytałam powieść Petry Soukupovej "Pod śniegiem", która zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Dlatego, kiedy poszukiwałam kolejnej opowieści "o zwyczajnym życiu" sięgnęłam po "Sprawy, na które przyszedł czas" tej samej autorki. Muszę przyznać, że lubię sposób, w jaki opisuje ona rodzinne relacje i cenię umiejętność, z jaką oddaje towarzyszące im emocje....
więcej Pokaż mimo to