rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Skończyłam jakiś czas temu, jednak do tej pory nie brałam się za pisanie. Nie wiedziałam co napisać i tak naprawdę nadal nie jestem pewna bo książka nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia.

Wylie po śmierci matki ma sporo problemów. Nie może wyjść z domu, a nawet nie chce. Wszystko się, jednak zmienia kiedy otrzymuje wiadomość z prośbą o pomoc od swojej przyjaciółki. Nie czekając ani chwili dziewczyna rusza na ratunek wraz z chłopakiem Cassie.

Do połowy było całkiem dobrze, później jak to często bywa- tylko gorzej. Przewidywalna do granic możliwości więc szczerze mówiąc nie było mowy o żadnym zaskoczeniu. Szybka akcja, mdli bohaterowie i do tego niezbyt ciekawa fabuła. Nudne dialogi i niepotrzebne wątki, które nic nie wnoszą. Może to już ja jestem za stara na takie książki, a może faktycznie Outliersi autorstwa Kimberly McCreight są naprawdę bardzo przeciętną książką.

Skończyłam jakiś czas temu, jednak do tej pory nie brałam się za pisanie. Nie wiedziałam co napisać i tak naprawdę nadal nie jestem pewna bo książka nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia.

Wylie po śmierci matki ma sporo problemów. Nie może wyjść z domu, a nawet nie chce. Wszystko się, jednak zmienia kiedy otrzymuje wiadomość z prośbą o pomoc od swojej przyjaciółki. Nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nigdy nie miałam styczności z książkami Colleen Hoover. Prawdopodobnie dlatego,że należą one do gatunku NA co niespecjalnie mnie zachęca. Jednak czytałam wiele pozytywnych, a wręcz ociekających zachwytem opinii na temat jej twórczości więc kiedy dostałam propozycję przeczytania przedpremierowo nowej książki postanowiłam wreszcie sprawdzić o co tyle szumu.

Dziewiątego listopada- dzień, który Fallon pamiętać będzie zawsze. Nie tylko ze względu na tragiczne wydarzenia, które miały miejsce tego dnia ale również z powodu ich następstw. Bena-chłopaka poznanego w naprawdę dziwnych okolicznościach oraz umowie, którą postanawiają zawrzeć.

Muszę przyznać, że byłam naprawdę mile zaskoczona! Przez kilka dni chodziłam z nosem w telefonie nie mogąc oderwać się od lektury. Czytanie jej było istną przyjemnością. Ciekawa fabuła, świetnie wykreowane postacie i styl, który mimo swojej prostoty przypadł mi do gustu. Niestety minusem jest to, że autorce kompletnie nie udało się zagrać na moich emocjach. Może to dlatego, że byłam po kilku cięższych lekturach, które doszczętnie mnie z nich oskubały. Jednak było to dla mnie dość mocno odczuwalne ponieważ sądziłam, że książka naprawdę powali mnie na kolana również pod względem emocjonalnym.

Co do postaci to powiem szczerze, że postać męska znacznie bardziej mi się spodobała. Ben od początku robi na czytelniku spore wrażenie swoją bezpośredniością, charyzmą i nutką tajemniczości. Do Fallon od początku odczuwałam pewien dystans, który z biegiem czasu co prawda stawał się mniejszy, jednak do końca nie udało mi się go pokonać.

Podsumowując "November 9" to naprawdę świetna książka. Historię tej dwójki naprawdę ciężko jest zapomnieć. Pani Hoover zdecydowanie zaimponowała mi swoimi zdolnościami i kto wie może nawet skuszę się na jej kolejną książkę? Zdecydowanie polecam.

Nigdy nie miałam styczności z książkami Colleen Hoover. Prawdopodobnie dlatego,że należą one do gatunku NA co niespecjalnie mnie zachęca. Jednak czytałam wiele pozytywnych, a wręcz ociekających zachwytem opinii na temat jej twórczości więc kiedy dostałam propozycję przeczytania przedpremierowo nowej książki postanowiłam wreszcie sprawdzić o co tyle szumu.

Dziewiątego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Horror szoł po prostu.
Tyle w temacie.

Horror szoł po prostu.
Tyle w temacie.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Miał nadzieję, że tam będzie jaśniej, a przecież z dnia na dzień świat ciemniał coraz bardziej."

Ojciec i syn wędrujący po świecie, a raczej tym co z niego zostało. Świecie, który pozbawiony jest jakiegokolwiek koloru. Szary pył, który ciągle na nowo pokrywa wszystko dookoła. Strach przed każdą napotkaną żywą istotą. Wizja postapokaliptyczna przedstawiona w niewiarygodny sposób. Ale czy na pewno?

Czegoś mi brakowało. Nawet nie jestem w stanie dokładnie napisać czego jednak po skończeniu czułam pewien niedosyt, pustkę. Spodziewałam się czegoś mocniejszego, czegoś co zwali mnie z nóg. Tak naprawdę tylko w dwóch momentach na mojej twarzy można było zobaczyć zaskoczenie. Książka pięknie napisana ale można się przy niej nieźle wynudzić. Wiemy, że był jakiś kataklizm, a przynajmniej możemy to wywnioskować. Jednak nie mamy zielonego pojęcia jak do niego doszło, autor nie poświęca temu nawet słowa. Nie znamy również imion bohaterów, nie wiemy nic o ich przeszłości. Jak dla mnie zbyt mało, krucho- moja ciekawość niestety nie została zaspokojona.

Styl autora podobał mi się mimo, że momentami zaczynał mnie już drażnić. Jednak dialogi- o zgrozo! Przysięgam, że jeszcze chyba w żadnej książce nic mnie tak nie irytowało jak właśnie w tej te przeklęte dialogi. Druga rzecz, która doprowadzała mnie wręcz do szału to dziecko, tak dokładnie- ten mały poszkodowany chłopiec. Możecie powiedzieć, że nie mam serca, że jestem nieczuła jednak nie wierzę, że tylko ja miałam takie odczucia. Ja rozumiem, że świat stał się podłym miejscem, jeszcze podlejszym niż ma to normalnie miejsce jednak mimo wszystko nieporadność tego dzieciaka z każdym kolejnym zdaniem doprowadzała mnie do szału.

Podczas czytania miałam chyba odczuwać cały wachlarz emocji. Smutek, przerażenie, współczucie, troskę. Tymczasem głównie czułam nudę i chęć aby książka się już skończyła. Monotonia to z pewnością jeden z największych minusów tej książki(nie licząc dzieciaka), który po trochę zniszczył mój entuzjazm do niej. Z każdą kolejną stroną malały moje nadzieję na to, że może będzie lepiej.

Podsumowując "Droga" to mimo wszystko całkiem niezła książka, naprawdę. Ja wiem, że moja opinia nie brzmi zbyt zachęcająco jednak nie żałuję czasu jaki poświęciłam na jej przeczytanie. Ponura, momentami ciężka mająca swoje wady i zalety. Oczywiście nie podzielam zachwytów jakie wywołuje jednak muszę przyznać, że czytało się ją szybko, a dodatkowo to prawdziwa skarbnica cytatów.

"Miał nadzieję, że tam będzie jaśniej, a przecież z dnia na dzień świat ciemniał coraz bardziej."

Ojciec i syn wędrujący po świecie, a raczej tym co z niego zostało. Świecie, który pozbawiony jest jakiegokolwiek koloru. Szary pył, który ciągle na nowo pokrywa wszystko dookoła. Strach przed każdą napotkaną żywą istotą. Wizja postapokaliptyczna przedstawiona w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Moja pierwsza książka NA. Miałam więc oczywiście spore oczekiwania względem tej powieści. Zrodziła się we mnie nadzieja, że przekona mnie do tego gatunku i pozwoli po przeczytaniu na kupno dwudziestu nowych książek. Jednak rozczarowałam się, książka okazała się niestety porażką.

Oliwia- bogata dziewczyna, która ma wszystko. Dominik- biedny chłopak po przejściach, który nie ma nic oprócz dwójki młodszego rodzeństwa. Przypadkowy wypadek, który zmienia wszystko. Schemat jest, historia jak z bajki czego chcieć więcej?

Zaskoczenia! Historia przewidywalna do granic możliwości. Do osiemdziesiątej strony jeszcze jakoś mi szło, a nawet zaryzykuję stwierdzeniem, że mi się podobało. Jednak później ciepłe kluchy-dosłownie. Bohaterowie irytujący do granic możliwości! Ich nieporadność, zachowanie i dialogi sprawiały, że miałam ochotę wyrzucić książkę przez okno. Dodatkowo wszystko jest moim zdaniem przesłodzone przez co wieje na kilometr sztucznością.

Nie będę się rozpisywać bo nawet nie ma o czym. Jedyne za co mogę pochwalić tę książkę to jej oprawa graficzna, która jak na nasz rynek jest świetna. Powieść z pewnością może się spodobać fanom NA lub romansów jednak dla mnie okazała się zwyczajnie słaba, nie polecam.

Moja pierwsza książka NA. Miałam więc oczywiście spore oczekiwania względem tej powieści. Zrodziła się we mnie nadzieja, że przekona mnie do tego gatunku i pozwoli po przeczytaniu na kupno dwudziestu nowych książek. Jednak rozczarowałam się, książka okazała się niestety porażką.

Oliwia- bogata dziewczyna, która ma wszystko. Dominik- biedny chłopak po przejściach, który...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka podróżnicza? Pierwsze co nasuwa się na myśl to mnóstwo mniej i bardziej przydatnych informacji, wspaniałe opisy, cudowny krajobraz ale i nuda. W przypadku książki "Bunkrów nie ma" jest zupełnie odwrotnie! Ta cegła z minimalistyczną okładką wydana na własną rękę potrafi przenieść człowieka do zupełnie innego świata podróży. Świata, który dziwnym trafem przypadł mi do gustu.

Alkohol, seks, narkotyki, dziwne, czasem przerażające, a często wręcz komiczne przygody- to znajdziecie niemal na każdej stronie tej książki. Czy jest w tym coś złego? Należałoby odpowiedzieć- oczywiście! W tym przypadku jest jednak trochę inaczej. Wszystko zostało przedstawione w naprawdę fajny sposób. Napisane z wielką, a nawet ogromną dawką CZARNEGO humoru, prostym językiem z użyciem minimum pół tysiąca wulgaryzmów sprawia wrażenie szczerej i autentycznej. Soczyste porównania, krótkie rozdziały, które czyta się w piorunującym tempie, fajne ilustrację i klimat pozostawiały mnie tylko w utwierdzeniu, że książka ma naprawdę spory potencjał.

Wszystko niby pięknie, ładnie jednak w pewnym momencie czuć już monotonię. No bo chociaż byłoby się super wyluzowanym to i tak ciągłe czytanie o litrach alkoholu, nowych kobietach i narkotykach zwyczajnie zaczyna męczyć. Jak to bywa w książkach zawsze są jakieś plusy i minusy. Może błędem z mojej strony było wpadniecie w wir czytania i pochłonięcia prawie połowy naraz?

Podsumowując "Bunkrów nie ma" z pewnością nie jest książką dla wszystkich. Mnie osobiście zaskoczyła pozytywnie, i choć w pewnej chwili mój entuzjazm do niej opadł całość naprawdę oceniam na plus. Jednak jeśli kij w Twoim tyłku nie jest wystarczająco poluzowany bądź zwyczajnie w świecie nie kręcą Cię tego typu książki-odpuść. Pozycja dla osób z naprawdę z dużym dystansem, osób, które kochają czarny humor i mało co jest w stanie je zgorszyć.

Książka podróżnicza? Pierwsze co nasuwa się na myśl to mnóstwo mniej i bardziej przydatnych informacji, wspaniałe opisy, cudowny krajobraz ale i nuda. W przypadku książki "Bunkrów nie ma" jest zupełnie odwrotnie! Ta cegła z minimalistyczną okładką wydana na własną rękę potrafi przenieść człowieka do zupełnie innego świata podróży. Świata, który dziwnym trafem przypadł mi do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Genialny aktor czy ofiara własnej psychiki? Billy Milligan. Najcięższy przypadek rozszczepienia osobowości w dziejach"- tylko tyle mi wystarczyło żeby dopaść w swoje ręce tą niezwykłą pozycję. Kolejną niespodzianką okazała się być fantastyczna okładka, w której zakochałam się od pierwszego spojrzenia. Nigdy ale to nigdy nie byłam aż tak zahipnotyzowana urokiem bijącym od książki jak w przypadku tego fabularyzowanego dokumentu, którego długo nie zapomnę.

Oparta na faktach historia Billego Milligana- człowieka, który został oskarżony o przestępstwa, których nie pamięta. Gwałty, kradzieże, zastraszanie, posiadanie broni i brak świadomości przy każdym z nich. Luki w pamięci, brak alibi i utrudniony kontakt doprowadza śledczych do rozpoczęcia badań pod kątem psychiatrycznym. Wyniki są zaskakujące- wiele różnych osobowości, a właściwie dwadzieścia cztery różne osobowości, które jedna po drugiej powoli się ujawniają. Bill zostaje postawiony przed sądem i od tej pory toczy wędrówkę od szpitali do więzień przebywając często w fatalnych warunkach. Przeżywa chwilę poprawy jak i całkowitego załamania. Niesamowita historia o człowieku, który walczy o uniewinnienie oraz zintegrowania wszystkich osobowości w jedną całość aby móc normalnie żyć.

Nietuzinkowa historia i niezwykły bohater. Temat, w który można zagłębiać się godzinami. Książka, którą czytałam z tak wielkim zainteresowaniem, że niemal pochłonęłam ją w jeden dzień. Dlaczego niemal? Odpowiedź jest prosta- nie mogłam się rozstać z bohaterem historii. Nie będę ukrywać, że podczas zatapiania się w lekturze niesamowicie przywiązałam się do Billa. To coś na rodzaj więzi, której normalnie nigdy nie uzyskuję z bohaterami książkowymi jednak w tym przypadku nie było innej możliwości. Piekło jakie przeżywa jest raczej niezrozumiałe dla osoby, która nigdy nie miała styczności z chorobą psychiczną jaką jest osobowość wieloraka więc u normalnego czytelnika wywołuje ogromne współczucie i troskę. Koszmar jaki przeżywał już od dziecka sprawił, że w pewnym momencie w jego życiu nastąpiła eksplozja. Granice wytrzymałości się wyczerpały i dały upust rozlatując się na dwadzieścia cztery kawałki. Później było już tylko gorzej.

Trudna książka, która porusza jeszcze trudniejszy temat. Chociaż obecnie medycyna i sposoby leczenia idą w górę to niektóre tematy wciąż nas szokują. Właśnie tak często jest w przypadku chorób psychicznych i dokładnie tak było w tej sytuacji. No bo jak można mieć w sobie DWADZIEŚCIA CZTERY osoby? Przecież to niemożliwe, a jednak ma miejsce. Muszę przyznać, że ogromnie ciężko było mi się zebrać po lekturze. Czułam pustkę i chciałam więcej. Kończąc książkę nie mogłam zwyczajnie się od niej odciąć, siedziała w mojej głowie jeszcze długo po odłożeniu jej na półkę. Dodatkowo skłania czytelnika do przemyśleń i postawienia własnej opinii.

Chyba każdy z nas chociaż raz marzył o tym żeby być inną osobą choć przez jeden dzień. Jednak czy gdybyśmy mogli zamienić się z Billem, który w ciągu dnia może być nawet ośmioma różnymi osobami wybralibyśmy taką opcję? Czy chcielibyśmy popełniać czyny, których później nie pamiętamy? Czy chcielibyśmy żyć w błogiej nieświadomości tego kim jesteśmy i co tak naprawdę się z nami dzieję? Najważniejsze pytanie jednak brzmi- czy chcielibyśmy utracić siebie za możliwość bycia kimś innym?

Podsumowując "Człowiek o 24 twarzach" to fantastyczna książka. Czyta się ją doskonale, a nawet powiedziałabym, że pochłania co jest niewątpliwie jej ogromnym atutem. Od początku do końca zaskakuje, wstrząsa, skłania do przemyśleń i sprawia, że jeszcze przez długi czas w naszej głowie pozostaje ta niesamowita historia. Jedna z najlepszych książek jakie czytałam więc z czystym sumieniem serca mogę ją polecić.

"Genialny aktor czy ofiara własnej psychiki? Billy Milligan. Najcięższy przypadek rozszczepienia osobowości w dziejach"- tylko tyle mi wystarczyło żeby dopaść w swoje ręce tą niezwykłą pozycję. Kolejną niespodzianką okazała się być fantastyczna okładka, w której zakochałam się od pierwszego spojrzenia. Nigdy ale to nigdy nie byłam aż tak zahipnotyzowana urokiem bijącym od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wystarczyło rzucić okiem na okładkę i już można było się zakochać. Po wspaniałej historii jakie dostarczyły mi "Piekielne wody" przyszedł czas na podbój nieba. Nie mogąc już dłużej zwlekać chwyciłam "Żonę lotnika" i odleciałam wraz z lekturą na długą i daleką podróż w przestworza.

Charles Lindbergh- bohater i pierwszy pilot, który samotnie przeleciał przez Atlantyk, bożyszcze kobiet i mężczyzn, Samotny Orzeł, który w swojej życiowej wędrówce nie chce pozostać jednak samotny i poznaje ją. Anne Morrow- nieśmiała i cicha, kolejna wielbicielka wielkiego bohatera. "Gorsza" siostra, która mimo bycia ciągle na uboczu i chowania się w cieniu wkrótce ma zostać Panią Lindbergh. Już na zawsze ma kroczyć u boku swojego nowego towarzysza nie tylko jako żona ale także jako drugi pilot. Życie, które miało być bajką, a nie do końca nią było. Wzloty i upadki, sukcesy i porażki jak i w życiu zawodowym tak i w prywatnym.

Czytając ją chciałam latać. Chciałam wzbić się w niebo i odlecieć. Wszędzie i nigdzie, po prostu chciałam się unosić. Nie było momentu żebym nie myślała o niebie. Chciałam być pilotką, pasażerem, żoną lotnika. Dzięki niej wróciło coś na kształt dziecięcych marzeń- bezsensownych, i naiwnych jednak tak bardzo niewinnych.

"Czy potrzeba słów, kiedy przed chwilą było się razem w niebie?"

Pierwsza Podniebna Para, która mimo pozornego bycia idealnym małżeństwem miała swoje za uszami. Fikcja mieszana z prawdą opowiadana z perspektywy Anne Morrow Lindbergh już jako starszej kobiety. Zaczyna się pięknie- wspaniały mężczyzna niczym książę z bajki, światowy bohater, który pragnie żeby jego towarzyszką życia została niewyróżniająca się niczym szczególnym dziewczyna. Jednak szybko czar pryska i Anne poznaje prawdę. Historia życia pary, która w wielu oczach uchodziła za idealną, najszczęśliwszą na całym świcie choć niestety od kuchni wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Opowieść o kobiecie, która swoją siłą, odwagą, intelektem, pasją i marzeniami mogłaby podbić świat. Jednak czekało ją życie w cieniu, mimo wielu sukcesów, które osiągała już zawsze miała być tylko Panią Lindbergh. Mąż, który tłamsi osobowość żony, mąż, który pragnie ją schować przez wszystkim i przed wszystkimi, mąż, który mimo popełniania wielu błędów u boku ma wciąż tą samą oddaną mu kobietę. Kobietę, która przeszła utratę dziecka, która na oczach całego świata musiała przechodzić przez tą niewyobrażalną tragedię. Całe życie nękana przez prasę, nawet w tak ciężkich chwilach musiała stawiać im czoła, sama. Kobieta, która odkrywając sekrety i tajemnice męża wciąż ma siłę by wybaczyć. Chociaż może się wydawać, że opowieść jest o tej niezwykłej parze to tak jak mówi tytuł główną rolę odgrywa tu Anne. To opowieść o niej i o jej niesamowitej osobowości, która od samego początku intryguję człowieka zaskakując na nowo na łamach każdej strony tej niezwykłej książki. Czyta się ją naprawdę lekko i z taką prędkością, że każdy nowy rozdział niemal natychmiast zastępuje kolejny. Fantastyczna opowieść o tym jak odnaleźć swoje prawdziwe ja nawet wtedy kiedy zapomniało się już jak to jest być sobą.

Podsumowując "Żona lotnika" to niezwykła i poruszająca opowieść o życiu Pierwszej Podniebnej Pary. Odkrywa sekrety i tajemnice na pozór idealnego małżeństwa i ukazuję prawdę, która dla tej historii jest naprawdę istotna. Melanie Benjamin idealnie przedstawiła problemy z jakimi musiała się borykać żona bohatera. Dla osób, które lubują się w tego typu literaturze będzie to prawdziwa perełka. Polecam serdecznie.

Wystarczyło rzucić okiem na okładkę i już można było się zakochać. Po wspaniałej historii jakie dostarczyły mi "Piekielne wody" przyszedł czas na podbój nieba. Nie mogąc już dłużej zwlekać chwyciłam "Żonę lotnika" i odleciałam wraz z lekturą na długą i daleką podróż w przestworza.

Charles Lindbergh- bohater i pierwszy pilot, który samotnie przeleciał przez Atlantyk,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Człowiek, który w ciągu dziewięciu dni przeszedł do historii jako Najgorszy Telemarket Świata napisał książkę. Książkę, którą niektórzy porównywali do "Buszującego w zbożu" czy "Buntownika z wyboru" co już na wstępie wydaje się być wręcz absurdalne. Ale czy na pewno? Czy "Donikąd, byle szybciej" faktycznie ma prawo mierzyć się z klasykami?

Stan ma siedemnaście lat i problemy z zaakceptowaniem swojego życia, imienia i w ogóle wszystkiego co staje na jego drodze. Mieszka w Millville wraz ze swoją dziwną i pokręconą rodzinką- o dziwo normalną siostrą, matką obłąkaną na punkcie wszystkiego co zdrowie i ojcem szalonym wynalazcą. Pracuje w wypożyczalni video o nazwie Happy Video, która na marginesie wcale nie jest taka Happy i ogląda 12 filmów dziennie. W międzyczasie piszę scenariusze i uważa by Chad Chilton go nie dopadł.

Fantastyczna na poprawę humoru! Klasa sama w sobie jeśli masz ochotę na coś co rozbawi cię do granic możliwości. Chociaż książka z pewnością nie należy do wybitnych czy też bardzo dobrych jest jednak niesamowicie przyjemna. Ot tak powieść na jeden wieczór, którą czyta się myśląc o niebieskich migdałach. Akcja rozgrywa się w małej mieścinie gdzie czas płynie powoli, a każda godzina wydaje się ciągnąć w nieskończoność. Jak to często bywa każdy zna każdego na wylot i nie ma nawet możliwości by Twoje grzeszki zostały kiedyś zapomniane. Główny bohater,ukryty geniusz już od pierwszych stron daje się polubić i to wrażenie nie mija aż do końca- no bo jak tu nie lubić chłopaka o tak wielkim poczuciu humoru? Chłopaka, który do życia, swojej inteligencji i sytuacji rodzinnej podchodzi z niesamowitym dystansem? Choć momentami aż gryzie w oczy swoją banalnością to jej całokształt i tak nie daje możliwości żeby się na nią złościć. Rozluźniająca, niepozostawiająca żadnych większych refleksji. Książka od której nie oczekujesz nic więcej niż tylko uśmiechu na twarzy.

Podsumowując "Donikąd, byle szybciej" to naprawdę bardzo przyjemna książka. Prosta, pełna humoru powieść z typu przeczytana-zapomniana. "Stan Smith tkwi w każdym z nas" - właśnie takie słowa widnieją na okładce. Ja podczas czytania znalazłam w sobie coś z tego niesamowitego Stana i szczerzę polecam każdemu kto tylko ma ochotę trochę się pośmiać.

Człowiek, który w ciągu dziewięciu dni przeszedł do historii jako Najgorszy Telemarket Świata napisał książkę. Książkę, którą niektórzy porównywali do "Buszującego w zbożu" czy "Buntownika z wyboru" co już na wstępie wydaje się być wręcz absurdalne. Ale czy na pewno? Czy "Donikąd, byle szybciej" faktycznie ma prawo mierzyć się z klasykami?

Stan ma siedemnaście lat i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z serii: kolejna książka za dychę w biedrze. Oryginalny tytuł, ciekawy opis, okładka jakby zamknąć jedno oko też niczego sobie. Skoro pierwsze wrażenie było pozytywne- biorę! I leżała tak biedna na półce czekając na swoją kolej aż się doczekała. Pierwszy raz jednak okazał się kompletną klapą, nie mogłam przez nią przebrnąć i postanowiłam zająć się czymś innym. Jednak drugie i ostatnie podejście okazało się... no właśnie jakie?

Olivia Uriarte przechodzi kolejny rozwód ze swoim piątym już mężem niegdyś obrzydliwie bogatym, przystojnym i bezgranicznie w niej zakochanym- teraz bankrutem z nową miłością swojego życia u boku. Rozwódkę czeka nowy początek i dojście do aktualnej pozycji od zera. Dotychczasowe wygodne życie ma się zmienić o 180 stopni. Jednak przebiegła Olivia kolejny raz postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i uciec się do czegoś prostszego, a mianowicie własnej śmierci. W tym celu postanawia zaplanować własne morderstwo w czym pomóc mają jej goście zaproszeni na jacht w przypadku jak im się wydaję uczczenia rozwodu. Szybko jednak miła podróż jaką mieli odbyć w tym jakże doborowym towarzystwie ujawnia prawdziwe zamiary Olivii i wszystko zaczyna toczyć się zgodnie z jej planem.

ROZCZAROWAŁAM SIĘ. Rozczarowałam się i to bardzo. Po tak zachęcającym opisie i tytule spodziewałam się czegoś więcej. Mimo, że pomysł na fabułę jakiś był to wydaje mi się, że autorka kompletnie sobie z nim nie poradziła. Widać spore braki, które podczas czytania doprowadzają czytelnika wręcz do obłędu. Bohaterowie ani ciekawi ani interesujący, za to okropnie banalni. Tak jak jakimś cudem mogłam znieść postać Olivii tak postać jej siostry- Agaty irytowała mnie niesamowicie. Nie mogłam zdzierżyć jej ciągłego, cichego narzekania. Kiedy rozpoczyna swoje śledztwo jest już tylko gorzej, nudne konwersacje, owijanie wszystkiego w bawełnę i dość żałosne "igraszki" miłosne. Co gorsza największym błędem jest przedłużenie rozwiązywania zagadki bo niby po co? Skoro czytelnik już na początku książki zdaje sobie sprawę kto jest winny. Jak dla mnie zwykłą kpiną jest żeby w kryminale już na samym początku cała zagadka została rozwiązana! Przeciąganie akcji w nieskończoność bez wnoszenia do niej czegoś nowego tylko utwierdza w przekonaniu, że fabuła jest naprawdę uboga. Tym co chyba najbardziej podobało mi się w książce i uratowało jej od mizernej oceny jednej gwiazdki to humor. Dzięki temu na łamach tej nudnej lektury pojawiło się trochę uśmiechu na mojej twarzy i aż pozwolę sobie zacytować jeden fragment, który uraczył mnie jednym z takich uśmiechów: "A jak widać, prawdziwe życie nie waha się mieszać nienaprawialnego z niewytłumaczalnym, rzeczy żałosnych ze wstydliwymi. A mówiąc wprost i dosadnie- śmierci mojej jedynej siostry z potężną sraką." Wszystko po za tym oceniam bardzo nisko. Nieciekawy język i nużące, zbyt długie opisy przyczyniły się tylko wystawienia tak słabej oceny, krótko mówiąc naprawdę się zawiodłam.

Podsumowując "Zaproszenie na morderstwo" choć czyta się szybko to pozostawia wiele do życzenia. Fabuła z potencjałem- niestety niewykorzystanym. Kryminał, który kompletnie nie trzyma w napięciu, a rozwiązanie zagadki podaje na łamach pierwszych stron nie jest dla mnie dobrym kryminałem. Ze smutkiem muszę to napisać ale- nie polecam.

Z serii: kolejna książka za dychę w biedrze. Oryginalny tytuł, ciekawy opis, okładka jakby zamknąć jedno oko też niczego sobie. Skoro pierwsze wrażenie było pozytywne- biorę! I leżała tak biedna na półce czekając na swoją kolej aż się doczekała. Pierwszy raz jednak okazał się kompletną klapą, nie mogłam przez nią przebrnąć i postanowiłam zająć się czymś innym. Jednak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Młodzieniec przyszedł do Starca po radę, Starcze, rozbiłem coś. Jak bardzo to rozbiłeś? Na milion małych kawałków. Obawiam się, że nie mogę ci pomóc. Dlaczego? Nic się nie da zrobić Nie można tego naprawić. Dlaczego? Jest za bardzo rozbite. Na milion małych kawałków."

James Frey i jego książka zafundowali mi niezłego kaca. James Frey i jego książka sprawili, że chciałam krzyczeć, wyć i umrzeć jednocześnie. James Frey i jego książka rozbili mnie na milion małych kawałków...

23 letni James, który uzależniony jest chyba od każdej używki dostępnej na tym świecie budzi się pewnego dnia na pokładzie samolotu. Nie pamięta kiedy i jak się na nim znalazł ani dokąd zmierza. Kiedy trafia do najlepszego Ośrodka Odwykowego w Stanach jest wrakiem człowieka. Lekarze dziwią się, że jeszcze żyje. Młody człowiek, którego skłonności autodestrukcyjne wprawiają niemal w podziw postanawia stoczyć walkę z zamieszkującymi go demonami. Czeka go okres poprawy i okres totalnego upadku, czyszczenie brudnych kibli, miłość życia i upragnione wyjście z nałogów.

Zacznę od historii James'a, która wprawiła mnie w osłupienie. Człowiek, który nienawidzi siebie z całego serca, człowiek, który za wszelką cenę chcę umrzeć i próbuję to osiągnąć w najpodlejsze sposoby. Możliwości, których nie chce wykorzystać i jego własne upiory, które zawładnęły nim do końca. Historie o nałogach któż ich nie czytał? Niby było już ich wiele jednak ta ma sobie coś szczególnego, coś co przyciąga. Przerażająca, wstrząsająca przy czym niesamowicie wciągająca. Przewracasz kartkę za kartką i zaczynasz pragnąć coraz więcej. Bezapelacyjnie działa jak narkotyk. Nie możesz przestać o niej myśleć, pragniesz zaczytać się w niej na zawsze. Chcesz zniknąć ze świata, pragniesz tego tak samo jak główny bohater. Czytając czujesz jak emocje w tobie kipią. W jednej chwili się śmiejesz by w następnej mieć ochotę rzucić książkę przez okno i nigdy do niej nie wrócić. Cholernie poruszająca autobiograficzna relacja z odwyku James'a to kawał świetnej lektury nie tylko dla osób, które zmagają się z nałogami. To książka dla wszystkich, którzy chcą bliżej poznać jak wygląda ten świat od środka.

Upadek człowieka, pogrążenie w nałogu i walka ukazana w najlepszej wersji jaką dotąd udało mi się znaleźć. Napisana w prosty lecz fantastyczny sposób. Dosadne teksty i wulgaryzmy pozwalają jeszcze bardziej wczuć się w sytuację, w której znalazł się główny bohater. Nie ma owijania w bawełnę, nie ma czułych słówek ani cudownego ozdrowienia. Krok po kroku śledzimy wzloty i upadki James'a, upadamy kiedy on upada i wstajemy kiedy on wstaje. Przez chwilę wchodzimy w niego i żyjemy jego życiem. Życiem nałogowca, który w szczególny sposób żywi do siebie odrazę. Mimo, że książka porusza bardzo trudne tematy nie czyta się jej wcale ciężko. Ma w tej swojej tragicznej historii sporo "mrocznego" optymizmu. Zawładnęła mną niemal natychmiast co sprawiło, że szybko się do niej przywiązałam. Podczas czytania byłam jej częścią przez co z uśmiechem na twarzy umieszczam ją wysoko w rankingu.

"Chcę uciec al­bo um­rzeć al­bo się roz­je­bać. Chcę być śle­py i niemy i nie mieć ser­ca. Chcę się wczołgać do dziury i nig­dy nie wyjść. Chcę zmieść swo­je is­tnienie z po­wie­rzchni ziemi. Z po­wie­rzchni je­banej ziemi.
Biorę głębo­ki oddech. Trze­ba iść."

Podsumowując "Milion małych kawałków" to naprawdę kawał dobrej i mocnej lektury. Mimo, że czytałam ją sporo czasu temu to kiedy o niej wspominam emocje towarzyszące mi podczas jej czytania w jednej sekundzie powracają. Książka, która szokuję i pozwala przejrzeć na oczy. Zdecydowanie polecam!

"Młodzieniec przyszedł do Starca po radę, Starcze, rozbiłem coś. Jak bardzo to rozbiłeś? Na milion małych kawałków. Obawiam się, że nie mogę ci pomóc. Dlaczego? Nic się nie da zrobić Nie można tego naprawić. Dlaczego? Jest za bardzo rozbite. Na milion małych kawałków."

James Frey i jego książka zafundowali mi niezłego kaca. James Frey i jego książka sprawili, że chciałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Otwieram paczkę, szukam, szperam, buszuję i nagle szybkim ruchem chwytam książkę, która miała okazać się perełką wśród nowych zdobyczy książkowych. Pierwsze co rzuca mi się w oczy to jej dość pokaźny rozmiar, a już sekundę później oszołamia mnie jej piękna, czarująca i tajemnicza okładka. Nie mogąc wytrzymać ani chwili dłużej postanowiłam pogrążyć się w lekturze. Czy oczarowała mnie swoją treścią? Czy faktycznie okazała się być perełką? Tego i wiele więcej dowiecie się po zapoznaniu z moją opinią, zapraszam.

Boston, druga połowa XIX wieku. Instytut Technologiczny powstały cztery lata temu ze swoich bram ma wypuścić swoich pierwszych absolwentów. Niespodziewanie na miasto zostają przeprowadzone przerażające i tajemnicze ataki. Obywatele wpadają w panikę, przypisują niewytłumaczalne zjawiska mrocznym siłą, sabotażystom oraz cieszącym się złą sławą wśród mieszkańców Instytutowi. Policja rozkłada z bezsilności ręce i postanawia zgłosić się o pomoc do profesora Harvardu- zagorzałego przeciwnika MIT. Grupka studentów obawiająca się zupełnego pogrążenia i upadku Instytutu postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i ocalić Boston, mieszkańców oraz swoją świątynię, którą jest dla nich Instytut.

No tego to się nie spodziewałam! Przyznam szczerzę, że Matthew Pearl zupełnie mnie zaskoczył. Ciekawość i napięcie jakie towarzyszyło mi od pierwszej do ostatniej strony jest czymś niewyobrażalnym! Z zapartym tchem śledziłam kolejne poczynania młodych i nieustraszonych pasjonatów nauki. Chęć rozwiązania zagadki była tak silna, że wertowałam kartki szybciej niż kiedykolwiek. Świat, który został ukazany na łamach stron zafascynował mnie do tego stopnia, że mogłabym już na zawsze zatopić się w tej niesamowitej lekturze. Dziewiętnastowieczny Boston poznawany w dziwnych lecz jednak intrygujących okolicznościach zawładną moim sercem. Opisy, miejsca, bohaterowie idealnie wpasowały się w moje gusta, a klimat stworzony w książce tylko dodawał jej coraz więcej uroku. Mimo, że książka należy do opasłych(616 stron!) czyta się ją w błyskawicznym tempie. Co prawda pierwszy rozdział niespecjalnie przypadł mi do gustu. Chociaż bardzo krótki sprawił, że myślałam iż cała książka okaże się identyczna i ciągle coś nie będzie mi pasowało. Jedak kolejny rozdział zafascynował mnie tak bardzo, że zostałam bezpowrotnie wciągnięta w wir historii stworzonej przez Pearl'a.

Powieść przepełniona pasją, miłością, odwagą jak i strachem, rywalizacją i nienawiścią w jednej chwili zawładnęła moim sercem i tym samym wylądowała w gronie moich ulubieńców. Można powiedzieć, że zadziałała na mnie jak narkotyk co ostatnio w świecie książek rzadko się u mnie zdarza. Styl autora spodobał mi się tak bardzo, że nie mam mu czego zarzucić. Ciekawe opisy miejsc, cudownie oddany klimat, świetnie dobrane słownictwo to wszystko co sprawia, że książka jest jaka jest w połączeniu ze swoją historią. Jednak mimo wielu zagadnień naukowych jest bardzo przyjemna dla czytelnika, wszystko jest wytłumaczone w prosty i zrozumiały sposób.

Podsumowując "Instytut młodych naukowców" z pewnością można zaliczyć do grona świetnych thrillerów! Jej wyjątkowo udana fabuła i nietuzinkowi bohaterowie oczarują niejednego czytelnika i wprowadzą w stan, z którego jeszcze przez długi czas ciężko będzie mu się otrząsnąć. Istny raj dla miłośników zagadek i klimatycznych powieści. Zdecydowanie polecam!

Otwieram paczkę, szukam, szperam, buszuję i nagle szybkim ruchem chwytam książkę, która miała okazać się perełką wśród nowych zdobyczy książkowych. Pierwsze co rzuca mi się w oczy to jej dość pokaźny rozmiar, a już sekundę później oszołamia mnie jej piękna, czarująca i tajemnicza okładka. Nie mogąc wytrzymać ani chwili dłużej postanowiłam pogrążyć się w lekturze. Czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Pamięć jest potworem; ty zapominasz - ona bynajmniej. Odkłada wszystkie sprawy na półkę; przechowuje je dla ciebie lub je przed tobą ukrywa. I wydobywa na światło dzienne, gdy zechce. Wyobrażasz sobie, że masz pamięć, ale to ona ma ciebie!"

Irving na mojej półce powinien zagościć już dawno, dawno temu. Już sam opis sprawił, że czułam, że książka przypadnie mi do gustu. Czekałam na coś nowego, liczyłam, że lektura mnie nie zawiedzie i spełni moje wszelkie oczekiwania. Czy jestem zadowolona? Czy sięgnę po kolejne książki tego autora? Zapraszam do zapoznania się z moją opinią.

Billy'ego Abbotta poznajemy już w wieku nastoletnim kiedy to dopiero zaczyna wchodzić w proces dojrzewania. Pierwsza książka, pierwsza wizyta w bibliotece, panna Frost, "Wielkie nadzieje" Dickensa i chęć zostania pisarzem oraz uprawiania seksu z panną Frost(niekoniecznie w takiej kolejności), Elaine, Tom, Kittredge oraz pociąg do niewłaściwych osób. Wzloty i upadki, próby i odkrywanie swojego własnego ja. Odmienność odczuwana przez swoją orientacje seksualną oraz nietolerancja napotykana przez lata na swojej drodze. Billy Abbott przeszedł wiele, widział wiele jednak tak jak nie poddał się kiedyś, nie podda się i teraz.

"Czym jest "normalność"? Czy umiemy dać odpowiedź na to pytanie? I czy warto?"- możemy przeczytać z tyłu okładki. No właśnie czym więc jest ta normalność? Czy możemy wyznaczać co uchodzi za normalne a co nie? Jestem pewna, że nie wszystkim spodoba się trzynasta powieść Irvinga. Wiem również, że niektórych jej treść mogłaby urazić. Jednak ja muszę przyznać, że "W jednej osobie" wciągnęła mnie od pierwszej strony. Historia biseksualnego pisarza została napisana w niesamowicie przyjemny i zabawny(!) sposób chociaż z pewnością nie powinno się jej zaliczać do lekkich. Niebanalni bohaterowie wiodący nietuzinkowe życie sprawili, że będąc w połowie lektury już wiedziałam, że jest to książka, której długo nie zapomnę. Poruszane kwestie mniejszości seksualnych i reakcje społeczne na nie w latach kiedy to poziom tolerancji u ludzi pozostawiał wiele do życzenia, odkrywanie siebie,dorastanie wśród osób, które nieustannie próbują cię zmienić to z pewnością niełatwy temat z którym John Irving rozprawił się naprawdę fantastycznie! Muszę również przyznać, że bezgranicznie zakochałam się w licznych bohaterach książki! Ich sposób bycia, specyficzne poczucie humoru sprawił, że nie mogłam się z nimi rozstać. Czytając czułam, że powoli staje się częścią powieści i nie miałam ochoty powracać do rzeczywistości, chciałam już na zawszę zatopić się w lekturze.
"- Jestem spostrzegawczy- wykrztusiłem. Ba, poczyniłem tyle spostrzeżeń na jej temat, że mógłbym od razu się onanizować, lecz w przypływie odwagi zapytałem tylko:
- Czy zna pani jakieś powieści o młodych ludziach, którzy czują... niebezpieczny pociąg?
Patrzyła na mnie bez mrugnięcia okiem.
- Niebezpieczny pociąg- powtórzyła. - A cóż w tym niebezpiecznego?
- Pociąg do niewłaściwej osoby- uściśliłem.
- Mówiłem mu, że nie ma czegoś takiego- wtrącił Richard Abbott. -Nie ma "niewłaściwych" osób; możemy czuć pociąg, do kogo chcemy.
- Pan żartuje? - prychnęła. - Wręcz przeciwnie, Williamie, istnieje całe mnóstwo literatury na ten temat - odpowiedziała na moje pytanie."
I podobnie jak Billy czuł pociąg do niewłaściwych osób ja widocznie odczuwam pociąg do niewłaściwych książek.

Podsumowując "W jednej osobie" nie mogę nazwać wybitną czy rewelacyjną książką. Jednak sposób w jaki autor przedstawił historię sprawił, że z miejsca mnie zauroczył. Muszę przyznać, że początkowo wahałam się co do tego czy jeszcze jakaś powieść Johna Irvinga znajdzie się w moich rękach jednak po przeczytaniu historii Billa jestem pewna, że niebawem będziecie mogli zapoznać się z kolejną opinią na temat jednej z jego książek. Mocna, prawdziwa i zdecydowanie warta przeczytania!

"Pamięć jest potworem; ty zapominasz - ona bynajmniej. Odkłada wszystkie sprawy na półkę; przechowuje je dla ciebie lub je przed tobą ukrywa. I wydobywa na światło dzienne, gdy zechce. Wyobrażasz sobie, że masz pamięć, ale to ona ma ciebie!"

Irving na mojej półce powinien zagościć już dawno, dawno temu. Już sam opis sprawił, że czułam, że książka przypadnie mi do gustu....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przeglądasz kolejną stronę z książkami. Przewijasz, przewijasz i przewijasz aż nagle dostajesz olśnienia. Pozycja, która od dawna znajdowała się na Twojej liście do przeczytania, niedostępna we wszystkich księgarniach w których szukałeś objawia się niczym Święty i kusi swoją atrakcyjną ceną- nieco ponad piątaka. Czy można przejść obojętnie? Czy można zbyć to machnięciem ręki i przewijać dalej? Prawdopodobnie jest to możliwe jednak w moim przypadku niewykonalne.

"To się zaczyna w nocy, sam nawet za bardzo nie wiem, co mam robić, nie śpię. Nawet nie masz pojęcia, co to jest: samotność, cisza, wilgotne ciepło poduszek sto razy obracanych, nasłuchiwanie odgłosów kroków i samochodów na ulicy, czyjegoś głosu, błysk latarni, tortury przeszłości, strach przed przyszłością, czy będzie taka jak przeszłość, a potem białawy świt poprzez firanki, i te pieprzone ptaki, które jednak śpiewają, wreszcie można zamknąć oczy i zapomnieć… że czegoś mi brakuje."

Jest Manon- mała wieśniaczka ze Stacji końcowej, pijąca coca-colę nie light, która postanawia opuścić swoją ruderę i udaje się do Paryża w poszukiwaniu upragnionej sławy i bogactwa. Jest i Derek- miliarder, który odziedziczył majątek po ojcu, chłopak z wyższych sfer, zmieniający ferrari jak rękawiczki, który dla zabawy chce zmarnować komuś życie. Jest także spotkanie, które zmienia wszystko.

Chora, kiczowata, wulgarna, intrygująca, tandetna, inna. Właśnie to wszystko sprawia, że książka Lolity Pille jest niesamowita. Od samego początku możesz ją pokochać albo znienawidzić. Odpychający, jaskrawy róż okładki stanowi idealne przeciwieństwo jej czarnej jak smoła treści. Kolejne trafne ukazanie destrukcyjnej egzystencji młodych gniewnych. Zniszczenie przez autodestrukcję czyli coś co ludziom wychodzi najlepiej. Alkohol, narkotyki, seks, przemoc, pieniądze, sława, podporządkowanie można powiedzieć, że to musi być jedna, wielka tragedia, kolejna książka o osiąganiu dna. Jednak "Bubble gum" ma w sobie coś więcej, jest dziwna przez co na swój sposób wyjątkowa. Jej nienormalność przyciąga niczym magnez, hipnotyzuję czytelnika i nie pozwala mu się wyrwać nawet na chwilę. Gdy wydaje Ci się, że już wszystko rozgryzłeś autorka z wielką gracją wgniata Cię w ziemię tworząc niesamowicie zaskakujące zakończenie. Nawet kilka dni po przeczytaniu emocje jakie wzbudziła we mnie wciąż nie opadły i jestem niemal pewna, że jeszcze przez jakiś czas mnie nie opuszczą.

Podsumowując "Bubble gum" to szokująca i intrygująca książka. Mimo, że może wydawać się banalna nosi w sobie prawdę, którą jeśli tyko będziesz chciał odnajdziesz, 228 stron prawdy. I nawet jeśli w niektórych momentach jest obleśna, zbyt wulgarna czy też nudnawa to z pewnością jest niezapomnianą lekturą, którą zdecydowanie polecam!

"Odetchnąwszy, klnąc, idę dalej ku nie wiem jakiemu celowi, z niemiłym uczuciem, że kręcę się w kółko, ale czyż nie robię tak przez całe moje życie, chodzę bez celu, kręcę się w kółko? I czy to właśnie nie jest życie?"

Przeglądasz kolejną stronę z książkami. Przewijasz, przewijasz i przewijasz aż nagle dostajesz olśnienia. Pozycja, która od dawna znajdowała się na Twojej liście do przeczytania, niedostępna we wszystkich księgarniach w których szukałeś objawia się niczym Święty i kusi swoją atrakcyjną ceną- nieco ponad piątaka. Czy można przejść obojętnie? Czy można zbyć to machnięciem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz" już od dawna figurował na mojej liście do przeczytania. Jednak jak to często bywa w moje ręce ciągle wpadało coś nowego. Czytając dużo dobrego na temat tej książki nie mogłam już dłużej powstrzymywać się przed jej zakupieniem. Czy jestem zadowolona? Czy spełniła moje oczekiwania? Zapraszam do zapoznania się z moją opinią.

Snuta po latach historia przez starszą już Lilię opowiada o życiu w dziewiętnastowiecznych Chinach, dorastaniu ale przede wszystkim o miłości do swojej laotong. Lilia pochodząca z ubogiej rodziny nie miała zbyt wielkich perspektyw na dobre małżeństwo. Wszystko się zmienia podczas wizyty wróżbity, który ma określić idealny dzień na rozpoczęcie krępowania stóp. To on przy kolejnym spotkaniu przyprowadza swatkę, która proponuję zawarcie między dziewczynkami tego szczególnego związku jakim jest laotong. Lilia i Kwiat Śniegu wywodząca się z zamożnej i wykształconej rodziny mimo tylu różnic od razu stają się sobie najbliższymi osobami. Razem przechodzą przez najgorsze jak i najlepsze chwile w swoich życiach. Jednak czy przyjaźń, która jest ważniejsza od małżeństwa rzeczywiście okaże się tą prawdziwa?

Tylko mężczyźni stanowią jakąś wartość,a kobiety to "bezużyteczne gałązki". Książka autorstwa Lisy See poruszyła mnie do granic możliwości. Przedstawiony w niej świat kobiet przepełniony bólem, cierpieniem i obowiązkiem posłuszeństwa wydaje się tak odległy, że aż nierealny. Wciąga już od pierwszych stron przenosząc czytelnika do zupełnie innego świata. Czyta się ją jednym tchem, a mimo ciężaru jaki niesie za sobą ta niezwykła historia sprawia wrażenie nadzwyczajnie lekkiej. Ogrom emocji jaki w niej występuje jest po prostu nie do opisania! No bo jak matka może zadać tyle cierpienia własnemu dziecku podczas krępowania stóp? Jak może patrzeć na cierpienie swojej córki i jeszcze mieć do niej pretensje o to, że nie zachowuje się godnie? W książce ukazane jest jaka zmiana może nastąpić w człowieku pod wpływem nowego otoczenia to jak bardzo ślepy może się stać na niektóre sprawy.

"Wciąż uczę się czegoś nowego o miłości. Myślałam, że rozumiem to uczucie - nie tylko miłość macierzyńską, ale także miłość do rodziców, do męża i do laotong. Doświadczyłam także innych rodzajów miłości, miłości opartej na współczuciu i litości, na szacunku i wdzięczności, lecz patrząc na sekretny wachlarz pokryty wyznaniami, które przez wiele lat wymieniałyśmy z Kwiatem Śniegu, rozumiem, że nie ceniłam najważniejszego uczucia - miłości płynącej z głębi serca."

Podsumowując "Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz" to naprawdę cudowna książka. Przepiękna opowieść o przyjaźni jak i o tym jak bardzo różnią się wyobrażenia od rzeczywistości. Zdecydowanie polecam!

"Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz" już od dawna figurował na mojej liście do przeczytania. Jednak jak to często bywa w moje ręce ciągle wpadało coś nowego. Czytając dużo dobrego na temat tej książki nie mogłam już dłużej powstrzymywać się przed jej zakupieniem. Czy jestem zadowolona? Czy spełniła moje oczekiwania? Zapraszam do zapoznania się z moją opinią.

Snuta po latach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zachwycona opisem i do tego dodatkowo zachęcona świetną ceną(7,25 zł) wiedziałam, że muszę od razu zgarnąć ją do koszyka. Już gdy pierwszy raz trzymałam ja w rękach wydawało mi się, że będzie idealną, lekką lekturą na chłodne wieczory. Osobiście uwielbiam książki,które posiadają wątki katastroficzne więc tym razem muszę przyznać, że zdecydowanie trafiłam w dziesiątkę.

Szesnastoletnia Miranda mieszka w Pensylwanii. Wiedzie normalne życie u boku swoich najbliższych. Wszyscy uważali, że komunikat dotyczący zbliżającej się asteroidy do księżyca to tylko ciekawe zjawisko astronomiczne. Jednak uderzenie, które wybiło go z orbity zmienia wszystko. Zaczynają się tsunami, trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów. Wszędzie panuje chaos. Brakuję elektryczności, benzyny, jedzenia. Miranda wraz ze swoją rodziną będzie musiała walczyć o to żeby przeżyć, a prognozy na polepszenie się sytuacji nie zapowiadają się najlepiej.

Książka naprawdę mnie zauroczyła. Ma w sobie magię, której już bardzo długo nie czułam podczas czytania. Napisana bardzo lekko i przyjemnie w formie pamiętnika pisanego, przez Mirandę wciągnęła mnie całkowicie! Co prawda nie jest napisana rewelacyjnie- prosty język, historia omawiana już miliony razy, a jednak w swojej prostocie jest piekielnie dobra. Pozytywnym zaskoczeniem było dla mnie brak wielkiego wątku miłosnego co przecież bardzo często zdarza się w tego typu książkach. Niezmiernie się cieszę, że autorka zrezygnowała z wybawiciela lub wybawicielki świata dzięki czemu cała historia wydaje mi się, że bardziej zyskała niż straciła. Mimo, że wiele rzeczy się powtarza i mogłoby się pomyśleć, że setne czytanie o zbieraniu chrustu czy rąbaniu drewna może sprawiać wrażenie okropnie nudnego jest zupełnie inaczej. Wszystko przeżywa się z takim samymi emocjami za pierwszym, dziesiątym czy osiemdziesiątym razem. Bardzo fajnie zostali również wykreowani bohaterowie. Mimo, że główną bohaterką jest Miranda to autorka pozwala nam również poznać jej rodzinę i przyjaciół. Dodatkowo w książce również podobało mi się to, że pomimo okropności z którymi musi zmagać się Miranda wraz z rodziną można liczyć na sporą dawkę humoru. Z radością przyznaję, że całość wypada bez zarzutów i niezmiernie się cieszę, że zdecydowałam się na tą pozycję.

Podsumowując "Ocaleni. Życie, które znaliśmy" to naprawdę świetna książka. Nie wiem gdzie leży haczyk ale w tej swojej dziwnie prostej formie sprawia wrażenie zupełnie niezwykłej. Zdecydowanie chętnie przygarnęłabym kolejne części, a ze swojej strony mogę jedynie serdecznie polecić ją każdemu kto ma ochotę na kawałek dobrej lektury.

Zachwycona opisem i do tego dodatkowo zachęcona świetną ceną(7,25 zł) wiedziałam, że muszę od razu zgarnąć ją do koszyka. Już gdy pierwszy raz trzymałam ja w rękach wydawało mi się, że będzie idealną, lekką lekturą na chłodne wieczory. Osobiście uwielbiam książki,które posiadają wątki katastroficzne więc tym razem muszę przyznać, że zdecydowanie trafiłam w dziesiątkę....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niespecjalnie ciągnęło mnie do tej książki. Czytałam na jej temat sporo negatywnych jak i pozytywnych opinii i nie do końca wiedziałam co o niej myśleć. Jednak podczas ostatnich zakupów zwróciła moją uwagę swoją atrakcyjną ceną-tylko 7,45 zł! Postanowiłam zaryzykować i tym samym przygarnąć ją do mojej małej kolekcji.

"Nikt cię nie uratuje przed tobą samą. Zasypiasz na łące, z gór schodzi wilk i masz nadzieję, że ktoś cię obudzi. Albo przegoni wilka. Zastrzeli go. Kiedy jednak zorientujesz się, że wilk jest w tobie, zrozumiesz, że nie uciekniesz. I że nikt, kto cię kocha, nie zabije tego wilka, bo on jest częścią ciebie. Każdy widzi w nim twoją twarz. I nie naciśnie na spust."

Laurel nie może pogodzić się ze śmiercią siostry. Chcąc uniknąć zbędnych pytań i współczucia ze strony znajomych postanawia rozpocząć naukę w innym liceum niż May. Szybko znajduje przyjaciół oraz zakochuje się w chłopaku imieniem Sky. Robi wszystko żeby dorównać swojej siostrze, stać się taka jak ona. Nie wie jednak jak naprawdę wyglądało życie tragicznie zmarłej May. Pewnego dnia nauczycielka zadaje pracę, w której uczniowie mają napisać list do zmarłej osoby. Laurel zaczyna pisać m.in do Kurta Cobaina, Amy Winehouse czy Judy Garland
aż w końcu staje się to jej rutyną. Po pewnym czasie powstaje cały zeszyt zapisków a w nim zostają ujawnione tajemnice, które nigdy wcześniej nie ujrzały światła dziennego.

Przyznam szczerzę, że chciałam ją jak najszybciej skończyć. Nie jest to może totalny gniot, którego nie da się znieść ale też z pewnością wasz czytelniczy świat na tym nie ucierpi jeśli postanowicie ją sobie odpuścić. Nudziła mnie strasznie, a naiwność bohaterki doprowadzała wręcz do szału. Szczerze mówiąc jestem w stanie zrozumieć jak bardzo dziewczyną wstrząsnęły tragedie, które wydarzyły się w jej życiu ale autorka zrobiła z niej za przeproszeniem psychopatyczną sierotkę Marysię. Zdaję sobie również sprawę, że książka przeznaczona jest główne do młodszych czytelników ale język, którym posługuję się Ava Dellaira pozostawia wiele do życzenia. Podczas czytania dialogów między bohaterami nie wiedziałam czy śmiać się czy może jednak płakać. Dodatkowo wszyscy chyba znamy stereotyp amerykańskich nastolatków, którzy chleją do nieprzytomności, chętnie sięgają po narkotyki a przypadkowy seks na imprezie to dla nich chleb powszedni więc podobny obraz również znajdziemy na kartkach powieści pani Avy. Historia sama w sobie nie jest zła, została przedstawiona w lekki jednak tragiczny sposób. Wszystko wydaje się przeciągać w nieskończoność, a po ponad połowie książki nadal tak naprawdę niczego się nie dowiadujemy. Plusem jest jednak to, że podczas czytania listów przedstawiana jest niewielka historia odbiorców co okazało się być chyba najciekawsze w całej książce.

Podsumowując "Kochani dlaczego się poddaliście?" przyniosła rozczarowanie, którego i tak się spodziewałam choć może nie aż w takim stopniu. Nie wzbudziła we mnie większego zainteresowania co za tym idzie szybko pójdzie w zapomnienie. Możliwe, że chodzi o to w jaki sposób jest napisana lub o to, że nie była w stanie na tyle zaciekawić mnie swoją fabułą na ile miałam nadzieję. Pozycja, którą możesz być oczarowany lub jak ja po skończeniu przejść obok niej obojętnie. Osobiście nie polecam nikomu powyżej trzynastu lat.

Niespecjalnie ciągnęło mnie do tej książki. Czytałam na jej temat sporo negatywnych jak i pozytywnych opinii i nie do końca wiedziałam co o niej myśleć. Jednak podczas ostatnich zakupów zwróciła moją uwagę swoją atrakcyjną ceną-tylko 7,45 zł! Postanowiłam zaryzykować i tym samym przygarnąć ją do mojej małej kolekcji.

"Nikt cię nie uratuje przed tobą samą. Zasypiasz na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po pierwszym spotkaniu z Jodi Picoult standardowo przyszła kolej na następne. Początkowo nie wiedziałam za co chwycić. Autorka w swojej twórczości ma tyle obiecujących pozycji, że czytelnik naprawdę ma z czego wybierać. Jednak postanowiłam się skusić na "Dziewiętnaście minut". Dlaczego? Historia i temat były tak interesujące że nie mogłam jej sobie odmówić! Zapraszam do zapoznania się z moim wrażeniami po skończonej lekturze.

"W dziewiętnaście minut można skosić frontowy trawnik, ufarbować włosy, obejrzeć tercję meczu hokejowego. Dziewiętnaście minut wystarczy, żeby zaplombować ząb, upiec ciastka, poskładać pranie pięcioosobowej rodziny.(…) W ciągu dziewiętnastu minut można doczekać się dostawy zamówionej pizzy. Przeczytać dziecku bajkę lub wymienić olej w aucie. Przejść dwa kilometry. Obrębić dół spódnicy.(…) Dziewiętnaście minut – tyle starczy, żeby dopełnić zemsty."

Historia Petera Houghtona zaczyna się jak wiele innych- zwyczajny chłopiec pozornie niczym nie wyróżniający się z tłumu szybko staje się ofiarą szykanowania w szkole. Już pierwszy dzień w przedszkolu okazał się być dla niego traumatyczny po tym jak starsi uczniowie wyrzucili jego pudełko śniadaniowe, z którego tak bardzo się cieszył przez okno szkolnego autobusu. Nawet jedyna przyjaciółka Petera- Josie zerwała z nim kontakt na rzecz bycia w szkolnej elicie. Od czasu feralnego incydentu z autobusu Peter ciągle doznawał aktów przemocy, szyderstw i nękania ze strony swoich rówieśników. Popularne dzieciaki prześladowały go każdego dnia sprawiając, że Peter przechodził przez prawdziwe piekło. Niejednokrotnie zwracał się o pomoc jednak zawsze było tylko gorzej. W pewnym momencie wszystko się zmienia. Peter z plecakiem naładowanym bronią wkracza do szkoły, jest zupełnie odmieniony. Teraz to on ma władzę, prześladowany staje się prześladowcą. Spełnia się najgorszy koszmar, nie ma odwrotu. Tym razem to jego gra i to właśnie on ustala zasady.

Podchodziłam do niej dwukrotnie. Za pierwszym razem trochę mnie nudziła więc po kilkunastu stronach stwierdziłam, że sięgnę po coś innego. O ludzie! Cóż ja za błąd popełniłam to się w głowie nie mieści! Gdy złapałam za nią po raz drugi nie mogła się od niej oderwać! Czyta się ją jednym tchem i nie można uwierzyć, że takie rzeczy niestety ale mają miejsce również w rzeczywistości. Ze szczerym smutkiem muszę przyznać, że pomimo tylu tragedii spowodowanych prześladowaniem w szkole nadal niewiele jest robione w tym kierunku. Prawda przelana na papier. Ogrom emocji jakie wzbudza jest niedopisania. Czujesz złość, frustrację, współczucie, szczęście- dosłownie wszystko. Barwne opisy, interesujący bohaterowie sprawiają, że mimo pokaźnej ilości stron(688) nie tracisz zainteresowania treścią. Czytasz ją w ciągłym przejęciu od początku do końca. Na deser gdy wydaje Ci się, że już wszystko rozgryzłeś a przed Tobą nic ciekawego dostajesz zakończenie, które zawala z nóg! Niesamowicie się cieszę, że postanowiłam ją przeczytać. Do tej pory nie mogłam sobie nawet wyobrazić jak można doprowadzić człowieka do stanu, w którym wszystko staje się mu obojętne, do stanu kiedy nie widzi już innego wyjścia. Dopiero ta o to książka pozwoliła mi zrozumieć. Jest to tylko kolejny dowód na to jak wspaniałe dzieła wychodzą spod ręki Jodi Picoult.

Podsumowując "Dziewiętnaście minut" to niesamowita i pełna emocji książka. Porusza ciężki temat jakim jest przemoc wśród młodzieży szkolnej, który niestety wciąż jest wielkim problemem we współczesnym świcie. Wywołuję smutek, współczucie, a przede wszystkim daje mocno do myślenia. Nie jest to lektura, która szybko umknie z waszych głów, to z pewnością wykluczone. Polecam ją serdecznie wszystkim i szczerze żałuję, że nie figuruję na liście lektur szkolnych.

Po pierwszym spotkaniu z Jodi Picoult standardowo przyszła kolej na następne. Początkowo nie wiedziałam za co chwycić. Autorka w swojej twórczości ma tyle obiecujących pozycji, że czytelnik naprawdę ma z czego wybierać. Jednak postanowiłam się skusić na "Dziewiętnaście minut". Dlaczego? Historia i temat były tak interesujące że nie mogłam jej sobie odmówić! Zapraszam do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po filmie, który nawet przypadł mi do gustu postanowiłam sięgnąć po książkę. Sięgnęłam również po nią właśnie dlatego, że takie historię sprawiają, że zaczynam inaczej myśleć o swoim życiu. Składając zamówienie miałam nadzieję, że okaże się być najlepszą książką w paczce. Miałam rację, przyszła cegła, która okazała się być numerem jeden.

Louis Zamperini był niesfornym dzieckiem. Temperament i ogrom energii jaki w nim siedział był tak nieznośny,że ludzie spisywali go na straty. Jednak Louis się nie dał i po długich namowach brata zaczął trenować. To właśnie bieganie sprawiało, że czuł ulgę, że czuł się wolny. Stało się, chłopiec, który miał skończyć w poprawczaku lub więzieniu okazał się być niesamowicie utalentowanym biegaczem. Raz za razem bił kolejne rekordy, pokonywał bardziej doświadczonych rywali i w końcu dostał się na upragnione Igrzyska Olimpijskie. Następnie nastąpiła wojna, a nieszczęśliwa katastrofa samolotu, dryfowanie na tratwie i wzięcie do niewoli sprawiło, że nie był już tym samym człowiekiem. Jednak Louis Zamperini się nie poddał, walczył i stał się czystym przykładem na to, że zawsze warto mieć nadzieję.

Niesamowita. Jak sama książka tak i jej historia. Autorka wykonała tak ogromny kawał dobrej roboty, że brakuje słów! Wielkie brawa należą się również za wkład oraz czas jaki poświęciła na jej stworzenie- aż siedem lat! Wszystko dopięte na ostatni guzik. Jest w niej zawarte mnóstwo informacji, a mimo to nie przytłacza nimi czytelnika, wręcz przeciwnie! To co przeżył Louis Zamperini jest tak okropne, że wydaje się być nierealne. Jednak mimo piekła jakie przeżywał nie poddał się. Walczył nawet wtedy gdy wydawało się, że to już koniec, że nie ma ratunku. To niezwykłe, że człowiek, którego spotkało tyle złego nadal potrafił uwierzyć. Ta wstrząsająca historia sprawiła, że wciąż nie opadły emocje towarzyszące podczas jej czytania i jestem pewna, że jeszcze długo tak zostanie.

Podsumowując "Niezłomny" to rewelacyjna i szokująca biografia. Porywająca historia i jej niesamowity bohater powalają wręcz na kolana. Perełka wśród perełek, gorąco polecam każdemu!

Po filmie, który nawet przypadł mi do gustu postanowiłam sięgnąć po książkę. Sięgnęłam również po nią właśnie dlatego, że takie historię sprawiają, że zaczynam inaczej myśleć o swoim życiu. Składając zamówienie miałam nadzieję, że okaże się być najlepszą książką w paczce. Miałam rację, przyszła cegła, która okazała się być numerem jeden.

Louis Zamperini był niesfornym...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Na imię mi Zack Mons Kallentoft, Markus Lutteman
Ocena 6,8
Na imię mi Zack Mons Kallentoft, Ma...

Na półkach: , ,

Strzał w ciemno. Nie czytałam o czym, nie chciałam poznać opinii. Zauroczyła mnie jedynie okładka. Gdy już trzymałam ją w dłoniach nie mogłam się nacieszyć jej wyglądem, jednak czy treść okazała się również piękna jak jej oprawa?

Zack Herry- główny bohater książki żyje na granicy dwóch światów. W dzień pracuję w Jednostce do Zadań Specjalnych, a nocą nie stroni od używek. Zmaga się z przeszłością, a wspomnienia dają o sobie znać w nocnych koszmarach. Wraz ze swoją grupą pracuje nad schwytaniem tajemniczego i brutalnego mordercy.

Zapowiadała się ciekawie, nawet bardzo ciekawie. Jakież więc było moje rozczarowanie gdy już po kilkunastu stronach wiedziałam, że nie spełni moich oczekiwań. Miałam nadzieję, że powali mnie na kolana, sprawi, że jeszcze długo o niej nie zapomnę. Niestety stało się zupełnie inaczej. Oczywiście nie należy szufladkować jej i przypisać do nudnych lektur, które to sprawią, że masz ochotę ją spalić, a później zatańczyć na jej prochach, nie. Akcja szybko się rozkręca, nietuzinkowa historia podobnie jak jej bohaterowie sprawiają, że książę czyta się w zawrotnym tempie, lekko i przyjemnie. Jednak czegoś jej brakuje i jest to mocno odczuwalne, krótko mówiąc czujesz niedosyt.

W książce znajdziemy prawie wszystko- morderstwo, gangi, porachunki, handel ludźmi. Ma w sobie pewną tajemnicę, sekret, który czytelnik odkrywa powoli z każdą kolejną stroną. Autorzy potrafią wzbudzić wielkie zaciekawienie jak i zbudować fantastyczne napięcie, jednak największym minusem dla mnie okazał się główny bohater. Zack mimo bycia barwną postacią z uwielbianym przeze mnie ciętym językiem sprawiał, że chciałam uśmiercić go już po kilku stronach. Gdy już zyskiwał w moich oczach sympatię autorzy momentalnie gasili ją w ciągu kolejnych kilkunastu sekund. Wątki przeplatają się spokojnie co z kolei jest dużym plusem. Nie plączą się ze sobą dzięki czemu nic nie uchodzi naszej uwadze i nie tworzy niepotrzebnego chaosu.

Podsumowując "Na imię mi Zack" sprawiła, że nie do końca wiem co o niej myśleć. Niby nic jej nie brakuje a jednak po skończeniu czułam, że oczekiwałam czegoś więcej. Całość sprawiła, że mam mieszane uczucia mimo to wydaje mi się, że z ciekawości sięgnę po kolejny tom.

Strzał w ciemno. Nie czytałam o czym, nie chciałam poznać opinii. Zauroczyła mnie jedynie okładka. Gdy już trzymałam ją w dłoniach nie mogłam się nacieszyć jej wyglądem, jednak czy treść okazała się również piękna jak jej oprawa?

Zack Herry- główny bohater książki żyje na granicy dwóch światów. W dzień pracuję w Jednostce do Zadań Specjalnych, a nocą nie stroni od używek....

więcej Pokaż mimo to