-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać263
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2015-01-03
2014-07-29
Freud nie miał na imię Zygmunt. Po urodzeniu został wpisany jako Szłomo. Później przedstawiany był jako Sigismund, a dopiero idąc na studia zmienił imię na Sigmund. I jak tu nie mieć problemów samemu ze sobą?
Biografia przeciętna, niewyważona, bo za często przeskakująca z życiorysu doktora na wybranych pacjentów. Wiedza autora o samym Freudzie i jego dokonaniach raczej wtórna.
Freud nie miał na imię Zygmunt. Po urodzeniu został wpisany jako Szłomo. Później przedstawiany był jako Sigismund, a dopiero idąc na studia zmienił imię na Sigmund. I jak tu nie mieć problemów samemu ze sobą?
Biografia przeciętna, niewyważona, bo za często przeskakująca z życiorysu doktora na wybranych pacjentów. Wiedza autora o samym Freudzie i jego dokonaniach raczej wtórna.
2014
No i przyszły te czasy, kiedy "pani od angielskiego" pożycza od jedenastolatka książki, bo przecież nie będę się wykosztowywać na nowe grubo wydane "Tytusy". Album w twardej oprawie składa się z grubych kartek zadrukowanych z jednej strony i jest to lektura na pół godziny. Wydanie dobre na prezent dla dziecka, niekoniecznie dla "starych" kolekcjonerów starych komiksów.
W przeciwieństwie do klasycznej tytusowej serii, gdzie ciekawostki historyczne i popularnonaukowe stanowiły dodatek do przygód, tutaj sytuacje z udziałem Tytusa, Romka i A'tomka są tylko pretekstem do wyłożenia ilustrowanej lekcji historii. Zamiast stron typowo komiksowych mamy pełnowymiarowe kolorowe plansze z różnymi scenkami i ich objaśnienie na marginesach. Niesamowite wrażenie robi to, że przez dekady Papcio Chmiel nie obnosił się ze swoim pochodzeniem i poglądami, komiksy miały dużo smaczków i zabawy z konwencją, ale niczego, co mogłoby zwrócić uwagę cenzury. Teraz czasy się zmieniły, Papcio Chmiel korzysta z okazji żeby opowiedzieć nowemu pokoleniu czytelników o swojej rodzinie, polskich patriotach i pojeździć sobie po bolszewikach jak po burej suce, o czym czterdzieści lat temu nawet nie mógłby pomarzyć. Na szczęście poczucie humoru mu się nie zmieniło.
Na pewno nie jest to lektura porywająca, natomiast bardzo budująca. Ma w sobie moc wychowywania małolatów bez cienia historycznego zakłamania.
No i przyszły te czasy, kiedy "pani od angielskiego" pożycza od jedenastolatka książki, bo przecież nie będę się wykosztowywać na nowe grubo wydane "Tytusy". Album w twardej oprawie składa się z grubych kartek zadrukowanych z jednej strony i jest to lektura na pół godziny. Wydanie dobre na prezent dla dziecka, niekoniecznie dla "starych" kolekcjonerów starych komiksów.
W...
Bardzo przyjemny humor wynikający z obserwacji rodziny oraz wspólnoty religijnej przez narratora, który chce być dobrym ojcem i dobrym chrześcijaninem, natomiast często gubi się w życiu nie mogąc zupełnie pojąć zachowania swoich bliskich i bliźnich.
Sytuacje są najprawdopodobniej zaczerpnięte z życia i autor nie wysilił się za bardzo w kwestii formy powieści, tak że brakuje i głównego wątku, i jakiegokolwiek zakończenia.
Bardzo przyjemny humor wynikający z obserwacji rodziny oraz wspólnoty religijnej przez narratora, który chce być dobrym ojcem i dobrym chrześcijaninem, natomiast często gubi się w życiu nie mogąc zupełnie pojąć zachowania swoich bliskich i bliźnich.
więcej Pokaż mimo toSytuacje są najprawdopodobniej zaczerpnięte z życia i autor nie wysilił się za bardzo w kwestii formy powieści, tak że...