rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Kolejna książka Wydawnictwa Flow, którą miałam okazję przeczytać i kolejna jednej z moich ulubionych pisarek, Agnieszki Zakrzewskiej. Nie wiem jak robi to Wydawnictwo Flow, ale jeszcze na żadnej z wydanych przez nich książek się nie zawiodłam, każda wzbudza morze emocji i sprawia, że zapominam o całym świecie Czułe poranki, bezsenne noce czytałam krótko po premierze, ale niestety zmiana pracy sprawiła, że nie bardzo wiem jak się nazywam i niekoniecznie mam czas, żeby usiąść i napisać recenzję. Na szczęście jakoś tak udało się poukładać, że mam nadzieję wrócić do regularnego pisania recenzji. Nie znaczy to jednak, że nie czytam, bo bez tego nie umiałabym żyć, ale z pisaniem to coś ostatnio się mijaliśmy. Nie policzę ile pisania mnie czeka, ale z pewnością uda mi się to nadrobić.

Jak wiecie moim ukochanym, wymarzonym i wytęsknionym miejscem na ziemi są Kaszuby, ale po lekturze książki Pani Agnieszki Zakrzewskiej zachciało mi się pojechać na Podlasie, bo autorka przepięknie oddała piękno tego regionu, a ja wstyd się przyznać jeszcze nigdy nie byłam w tym zakątku Polski. Może w tym roku wyciągnę prywatnego małżonka i chociaż na parę dni wyskoczymy śladem powieści Agnieszki Zakrzewskiej. Zobaczymy co los przyniesie i jak ułoży się praca.

Agnieszka Zakrzewska znowu stworzyła książkę przepełnioną emocjami z Podlasiem i jego zachwycającą przyrodą w tle. Książka, w której akcja toczy się nieśpiesznie, pełna refleksji, czułości, podlaskiej gwary i miłości. Uwielbiam twórczość Pani Agnieszki od dawna, a autorka z każdą kolejną książką podnosi sobie poprzeczkę coraz wyżej i wyżej. Zawsze z niecierpliwością wyglądam w zapowiedziach wydawniczych książek Pani Agnieszki, bo wiem, że to będzie niezapomniana przygoda. Saga czekoladowa i Błękitny koliber już za mną, ale na szczęście mam jeszcze parę tytułów do przeczytania.

Główna bohaterka, Romy Sokołowska, pracuje jako dziennikarka i lewo wiąże koniec z końcem, wychowuje samotnie nastoletniego syna i stara się wynagrodzić Łukaszowi brak ojca, który założył nową rodzinę i z nastolatkiem nie potrafi się dogadać. Czarne chmury zwisają nad głową Romy, gdy zmienia się zarząd gazety, w której od lat pracuje nasza bohaterka. Jedyną szansą na przetrwanie jest przeprowadzenie wywiadu z gwiazdą, która usunęła się w cień i zaszyła gdzieś na Podlasiu. Barbara Anczyc zniknęła i nie szuka kontaktu z mediami. Zniknął też fotograf Mateusz Perzebindowski, który stworzył ostatnie zdjęcie gwiazdy. Czy Romy uda się trafić na ślad Barbary i Mateusza? Czy poradzi sobie na nadbużańskiej wsi, w której każdy każdego zna, a przyjazd miejscowej zaburzy spokój wsi spokojnej, wsi wesołej. Sięgnijcie koniecznie po Czułe poranki, bezsenne noce Agnieszki Zakrzewskiej i przekonajcie się sami.

Agnieszka Zakrzewska stworzyła książkę, która na długo zapadłą w mojej pamięci. Cała plejada bohaterów i nadbużańska przyroda sprawiają, że książkę czyta się jednym tchem i z żalem przewraca ostatnią stronę. To książka pełna ciepła, miłości i zapachu przyrody. Czytajcie koniecznie.

Kolejna książka Wydawnictwa Flow, którą miałam okazję przeczytać i kolejna jednej z moich ulubionych pisarek, Agnieszki Zakrzewskiej. Nie wiem jak robi to Wydawnictwo Flow, ale jeszcze na żadnej z wydanych przez nich książek się nie zawiodłam, każda wzbudza morze emocji i sprawia, że zapominam o całym świecie Czułe poranki, bezsenne noce czytałam krótko po premierze, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak to dobrze, że po lekturze Klątwy Langerów miałam na czytniku drugi tom Ocali nas miłość, bo od Opowieści warmińskiej nie sposób się oderwać. Gdybym musiała wybierać, która część jest lepsza to chyba nie umiałabym wskazać faworyta. Z pewnością nie da się przeczytać drugiego tomu bez znajomości części pierwszej, bo obydwie części zazębiają się i wydarzenia wpadają na swoje miejsce jak puzzle w układance. Trzeba przyznać autorce, że umie grać na emocjach, wzrusza czytelników do łez i sprawia, że zapomina się o śnie, jedzeniu i otaczającej rzeczywistości, bo nic nie jest ważniejsze od świata Franza i Lizki, którzy urodzili się po przeciwnych stronach barykady i tak jak u Romea i Julii ich miłość była zakazana i nie miała prawa się zdarzyć.
Mamy rok 1939 i nieuchronnie zbliża się wojna. Po plebiscycie rodzina Langerów straciła ziemię na rzecz Reiterów. Obie rodziny dalej nie pałają do siebie miłością. Franz Reiter zostaje wcielony do Wermachtu, ale zanim zostanie skierowany na front bierze potajemny ślub z Lizką Langer. Chce uchronić swoją ukochaną za wszelką cenę, ale czy jemu się to uda? Co oprócz wojny stanie na przeszkodzie młodym w drodze do szczęścia? Sięgnijcie koniecznie po Ocali nas miłość i przekonajcie się sami. Ja już przed premierą kupiłam trzeci tom i powiem szczerze, że boję się sięgnąć po nasze drzewa są jeszcze młode. Boję się nie tyle, że z szybko przeczytam, ale obawiam się o Lizkę czy udało jej się przetrwać piekło zgotowane przez jednego z braci Reiterów. Dawno żadna książka nie wywołała we mnie tylu emocji i strachu. W zasadzie jeszcze nigdy nie bałam się sięgnąć po kolejną część. Może czasami miałam obawy, bo z kontynuacjami nigdy nie wiadomo. W przypadku Opowieści warmińskiej boję się o dalsze losy bohaterów. Polubiłam i Augustę, i Lizkę, Franza i nawet jej ojca, który dostrzegł jej obecność w obliczu tragedii. Ciekawa jestem jak potoczą się ich losy, ale boje się tworzyć trzeci tom. Brawo Pani Wioletta, która sprawiła, że nie chcę żegnać się z bohaterami, nie chcę opuszczać Warmii i chcę żeby nasze spotkanie trwało jak najdłużej.
Polecam Wam z całego serca tak Klątwę Langerów jak i Ocali nas miłość, bo to książki, które zostają z nami na długo i w których w każdym zdaniu widać serce, które włożyła Wioletta Sawicka w ich napisanie. To książka dla wszystkich i dla miłośników sag, i dla lubiących historię, a także dla tych, którzy bez miłości nie wyobrażają sobie dobrej książki.
Polecam gorąco i nie wiem kiedy zbiorę się na odwagę i sięgnę po trzeci tom, ale z pewnością podzielę się z Wami moją opinią.

Jak to dobrze, że po lekturze Klątwy Langerów miałam na czytniku drugi tom Ocali nas miłość, bo od Opowieści warmińskiej nie sposób się oderwać. Gdybym musiała wybierać, która część jest lepsza to chyba nie umiałabym wskazać faworyta. Z pewnością nie da się przeczytać drugiego tomu bez znajomości części pierwszej, bo obydwie części zazębiają się i wydarzenia wpadają na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Porządków na czytniku ciąg dalszy. Przeczytałam pierwszą część Opowieści warmińskiej Wioletty Sawickiej z prostej przyczyny. Już niedługo będzie miała miejsce premiera trzeciego tomu, a u mnie na czytniku zalegają dwa, które kupiłam krótko po premierze i gdzieś wśród tytułów mi się zapodziało za co przepraszam autorkę, bo stworzyła genialną historię, która nie tylko wiernie oddaje trudną historię Warmii, ale i chwyta od pierwszej strony za serce. Za moment zacznę czytać drugą część i przyznaję, że jestem jej niezmiernie ciekawa. Autorka ma dar opowiadania historii, która zapadają w naszej pamięci. Historii mądrych, prawdziwych i pisanych sercem.
Klątwa Langerów zabiera nas do roku 1919, gdzie towarzyszymy rodzinie Langerów w ich codzienności. To trudny czas dla polskich rodzin, gdzie stoi przed nimi widmo plebiscytu i opowiedzenia się do kogo chcą przynależeć. Czy można Polaka z krwi i kości, Warmiaka z dziada pradziada pytać o taką podstawową rzecz? Odpowiedź jest prosta. Langerowie to typowa rodzina zamieszkująca Warmię. Poznajemy Jan i Miłkę w momencie, gdy na świat przychodzi ich pierwsze dziecko, Lizka. Długi i wyczerpujący poród odbiera miejscowa znachorka, która doświadcza niezwykłych i niepokojących wizji, których nie potrafi jeszcze zrozumieć. Wyjaśnienie przyjdzie na końcu książki .Szczęście młodych przerywa nie tylko widmo plebiscytu, ale i manifestacja polskości. Za wywieszenie narodowej flagi Jan trafia do więzienia. Dochodzi do tego zarzut porwania i widmo długiej odsiadki mamy gotowe. Kogo porwał Jan?? I czy rzeczywiście dopuścił się tego czyny?? Sięgnijcie po Klątwę Langerów i przekonajcie się sami.
Wioletta Sawicka po raz kolejny stworzyła sagę, która trafia do mnie w 100%. Nie ukrywam, że Wieku miłości, wieku nienawiści miałam ogromne obawy, że autorce nie uda się stworzyć lektury, która będzie równie dobra jak poprzednia saga. Biję się w piersi i gdybym miała porównać, która z serii jest lepsza to nie umiałabym dokonać wyboru, bo nie idzie wybrać między doskonałym, a genialnym.
Klątwa Langerów to swoisty hołd złożony przez autorkę swoje małej Ojczyźnie, Warmii. Lubię książki, z których mogę się czegoś nauczyć, a z Klątwy Langerów wyniosłam wiele. To przepiękna opowieść, którą pochłonęłam jednym tchem i jedyne czego mogę żałować to fakt, że tak długo przeleżała ona na moim czytniku.
Polecam Wam z całego serca. bo to mądra i wartościowa lektura zarówno dla miłośników sag jak i miłośników powieści z historią w tle.

Porządków na czytniku ciąg dalszy. Przeczytałam pierwszą część Opowieści warmińskiej Wioletty Sawickiej z prostej przyczyny. Już niedługo będzie miała miejsce premiera trzeciego tomu, a u mnie na czytniku zalegają dwa, które kupiłam krótko po premierze i gdzieś wśród tytułów mi się zapodziało za co przepraszam autorkę, bo stworzyła genialną historię, która nie tylko wiernie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Florentynę od kwiatów Agnieszki Kuchmister próbowałam już przeczytać krótko po premierze, ale coś nam było nie po drodze i odłożyłam ją na bok. W tym roku postanowiłam czytać książki, które już od wieków zalegają na mojej półce, więc wybór padł na Florentynę tym bardziej, że są już dwa kolejne tomy. I wiecie co? Mam wrażenie, że do książek trzeba "dorosnąć", bo tak jak poprzednim razem nie mogłam przebrnąć nawet przez kilka stron to tym razem pochłonęłam stronę za stroną i sama się zdziwiłam, że to już koniec. Zaczęłam też czytać Nadzieję od zwierząt, bo to jest rzeczywiście zachwycająca powieść, która zabiera nas w magiczny i zapomniany świat.
Florentyna pojawia się na świecie w roku 1918. Pojawia się przypadkiem w rodzinie, gdzie jest nie tylko najmłodszym dzieckiem, ale i jedyna córką. Florentyna od dziecka jest "inna" i nie pasuje do wiejskich dzieci. Miłością Florentyny są kwiaty te w kolorze niebieskim, które nie tylko kwitną przez cały rok, ale i pomagają ludziom w różnych dolegliwościach. Bohaterce towarzyszymy od narodzin, przez młodość aż do dojrzałości, gdy wychodzi za mąż i na świecie pojawiają się dzieci. Nie opowiem Wam o losach Florentyny, bo jeśli nie czytaliście książki to musicie koniecznie wziąć ją w swoje ręce.
Sokołów to mała wieś położona wśród lasów i pełna dawnych wierzeń. Florentyna od kwiatów aż kipi przyrodą i zielenią. Tu na każdej kartce słychać szum drzew i świergot ptaków. Tu żyje się wolniej, inaczej może lepiej. Tu rytm dnia wyznaczają pory roku, a z letargu budzą ludzi niecodzienne wydarzenia. My już nie umiemy tak żyć, nie umiemy wsłuchać się w naturę i nie umiemy żyć z nią w zgodzie. Nas otacza z każdej strony technika i miliony bodźców, które zakłócają nam szum drzew, zapach lasu i brzęczenie owadów.
Florentyna od kwiatów Agnieszki Kuchmister to napisana pięknym językiem opowieść, która toczy się leniwie i swoim rytmem. Nie ma tu szaleńczych zwrotów akcji, ale wszystko ma swoje miejsce i swój czas. To baśniowa i magiczna opowieść pełna szeptuch, topielic i dawnych wierzeń, To opowieść, która przenika w głąb nas i czujemy ją wszystkimi zmysłami.
Mnie zachwyciła i cieszę się, że przede mną dwie kolejne części.

Florentynę od kwiatów Agnieszki Kuchmister próbowałam już przeczytać krótko po premierze, ale coś nam było nie po drodze i odłożyłam ją na bok. W tym roku postanowiłam czytać książki, które już od wieków zalegają na mojej półce, więc wybór padł na Florentynę tym bardziej, że są już dwa kolejne tomy. I wiecie co? Mam wrażenie, że do książek trzeba "dorosnąć", bo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

O najnowszej książce Magdy Knedler dowiedziałam się z instagrama, gdzie wszyscy ( a przynajmniej większość) pokazywała pięknie wydaną książkę z barwionymi brzegami. Przeglądając Legimi natrafiłam na Medeę z Wyspy Wisielców i pomyślałam sobie, że sprawdzę o co tyle hałasu. Sprawdziłam i przepadłam bez reszty. Mamy początek lutego, a już wiem, że to będzie jedna z moich ukochanych tegorocznych premier. Tej książki się nie czyta, bo tą książką należy się delektować jak najlepszą czekoladą kiedy czujemy w ustach feerię smaków. W przypadku najnowszej książki Magdy Knedler odczuwamy całą gamę emocji i każde zdanie wżera się w nas głęboko i nie daje o sobie zapomnieć. Ta książka wciąga od pierwszej strony, chcemy ją szybko przeczytać, a jednocześnie żałujemy, gdy zbliżamy się do końca. Niebanalna, przemyślana w każdym calu, dojrzała i przede wszystkim naszpikowana emocjami jak dobra kasza skwarkami. To książka, o której długo nie zapomnę i którą będę polecać każdemu kto jak ja kocha literki. Oczarowała mnie ta historia i sprawiła, że tłukłam się po nicy jak Marek po piekle, bo nie mogłam przestać o niej myśleć.
Medea z Wyspy Wisielców to opowieść o Madzie, młodej dziewczynie, która w swoim życiu doświadczyła wiele zła i smutku. Już od urodzenia znalazła się na straconej pozycji. Wychowana w sierocińcu nie zna swojego pochodzenia. Wykorzystywana i poniżana zmuszona była walczyć o każdy dzień i o każdą kromkę chleba. Bez perspektyw i szans na lepsze życie do czasu, gdy na swojej drodze spotkała Andreasa Schwitza, który zdawał się być światełkiem w tunelu. To właśnie w jego domu na Wyspie Wisielców Mada rozpoczyna służbę, Czy Andreas rzeczywiście działał tak bezinteresownie? Czy na wyspie oddalonej od siedzib ludzkich dziewczyna i dwoje zamożnych mężczyzn to dobra konfiguracja?? A gdy na wyspę przybywa młody ogrodnik to....no właśnie... to on odmieni życie dziewczyny o sto osiemdziesiąt stopni. Ale czy wszystko pójdzie we właściwym kierunku? Sięgnijcie koniecznie po Medeę w Wyspy Wisielców Magdy Knedler i dajcie się porwać tej niesamowitej historii.
Ta książka nie jest napisana dobrze, ona jest napisana rewelacyjnie. Autorka z precyzją zegarmistrza pokazała nam Dolny Śląsk z początków XX wieku: Wrocław, jezioro sławskie, a więc miejsca, które znam i które są bliskie memu sercu. Świetnie wykreowani bohaterowie, historia nawiązująca do mitologii i tajemniczy Dolny Śląsk sprawiły, że przez książkę płyniemy i już rozumiem wszystkie zachwyty, ochy i achy.
Polecam Wam z całego serca, bo to książka, którą zdecydowanie warto poznać. Ja osobiście mimo zachwytów odczuwam lekki niedosyt, ale zakończenie sugeruje, że można się spodziewać kontynuacji.

O najnowszej książce Magdy Knedler dowiedziałam się z instagrama, gdzie wszyscy ( a przynajmniej większość) pokazywała pięknie wydaną książkę z barwionymi brzegami. Przeglądając Legimi natrafiłam na Medeę z Wyspy Wisielców i pomyślałam sobie, że sprawdzę o co tyle hałasu. Sprawdziłam i przepadłam bez reszty. Mamy początek lutego, a już wiem, że to będzie jedna z moich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sabina Waszut to autorka, po którą sięgam bardzo chętnie. 24 stycznia był wyjątkowy wysyp nowości, ale ponieważ W.A.B. nie wiem dlaczego nie ma na Legimi, więc czym prędzej kupiłam ebooka i nie żałuję ani złotówki wydanej na książkę. To była niesamowita i fascynująca podróż do lat 80-tych, w których już niestety żyłam. Dlaczego niestety? Ano z tej prozaicznej przyczyny, że z roku na rok jestem coraz starsza, ale niestety PESEL-u w dowodzie sobie nie wydrapię i trzeba się pogodzić z upływającym czasem. Puste półki, wieczne kolejni, korale z papieru toaletowego, szarzyzna i bylejakość jednym słowem komunizm. To właśnie w podróż do tamtego okresu w historii Polski zabrała nas autorka w swojej najnowszej książce Sztuczny miód. Dzisiaj wydaje się to niewyobrażalne, ale ja sama pamiętam jak Mama robiła blok czekoladowy z kakao i okruchów ciastek. Pamiętam ścinki wełny, które rodzice przywozili z Kowar i z tego robiło się swetry. Gryzły jak diabli, ale coś trzeba było nosić. Buty to kolejny temat rzeka. Siostra przywiozła mi z Czechosłowacji białe adidasy i to było wydarzenie na skalę wręcz ogólnoświatową. Siermiężne to były czasy, ale wspominam je z sentymentem, bo po pierwsze byłam wtedy dzieckiem i nie spoczywał na mnie obowiązek prowadzenia domu, gotowania czegoś z niczego, miałam oboje rodziców i było tak najzwyczajniej fajnie.
Sabina Waszut zaprosiła nas do Katowic w grudniu 1980 r., gdzie w Centralnym Szpitalu Klinicznym poznajemy Marylę i Barbarę. Są pielęgniarkami i przyjaźnią się, mimo iż mąż jednej jest milicjantem, a drugiej górnikiem w kopalni Wujek. Jeden wprowadza porządki i walczy z rodzącą się Solidarnością, a drugi to patriota z krwi i kości i górnik z dziada pradziada.
Autorka na przestrzeni roku pokazała nam życie śląskich rodzin. Trud kobiet, ich determinację i lojalność, ich przywiązanie do tradycji i Śląska. Pokazała ludzi z krwi i kości, bez koloryzowania i upiększania. Pokazała ludzi stojących po dwóch stronach barykady, którzy musieli dokonać wyboru. Tylko który jest lepszy? Sięgnijcie po najnowszą książkę Sabiny Waszut i przekonajcie się sami.
Dla mnie to genialna książka napisana prostym, ale pięknym językiem. To niesamowita lekcja historii dla młodszego pokolenia, które tamte czasy zna z opowieści sowich rodziców czy dziadków. Dobrze by było, gdyby Sztuczny miód wszedł do kanonu lektur.

"Nie ma gorszej zbrodni niż wysłanie brata przeciw bratu, nakazanie sąsiadowi żeby walczył z sąsiadem".

Ta książka skłania do refleksji i porusza najczulsze struny. Polecam gorąco.

Sabina Waszut to autorka, po którą sięgam bardzo chętnie. 24 stycznia był wyjątkowy wysyp nowości, ale ponieważ W.A.B. nie wiem dlaczego nie ma na Legimi, więc czym prędzej kupiłam ebooka i nie żałuję ani złotówki wydanej na książkę. To była niesamowita i fascynująca podróż do lat 80-tych, w których już niestety żyłam. Dlaczego niestety? Ano z tej prozaicznej przyczyny, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie lubię tych okładek z goliznami czy to damskimi, czy męskimi, bo jakoś do mnie nie przemawiają. Zawsze mam wrażenie, że seks będzie z książki aż kapał. Przypadek sprawił, że przeglądałam sobie Legimi i patrzyłam na oceny książek, a że jedną książkę Katarzyny Rzepeckiej mam za sobą i fajnie się ją czytało to wzięłam się za Jej bohatera. Potrzebowałam książki lekkiej, łatwej i przyjemnej. I powiem szczerze, że tak mnie wciągnęła akcja, że wczoraj czytałam dopóki nie zmorzył mnie sen, a do porannej kawy skończyłam te pare stron, które mi zostały. Bardzo fajnie napisana historia, przemyślana i dopracowana. Z pewnością Nobla nie dostanie, ale nie żałuję ani minuty spędzonej z lekturą. Pani Katarzyna ma lekkie pióro i książka w zasadzie czytała się sama. Może przewidywalna, może trywialna, może powiecie, że miałka, ale ja się dobrze bawiłam i z pewnością sięgnę po kolejne części. Autorka w fajny sposób wykreowała bohaterów, a już moje serce skradł Jaś i te jego teksty. Musicie poznać je koniecznie.
W książce Jej bohater poznajemy Hankę, która odziedziczyła po babci domek w górach. Górach, których z całego serca nienawidzi. Los jednak sprawił, że nasza bohaterka przeprowadza się z Gdańska, aby uciec przed zgiełkiem miasta i wydarzeń, które miały miejsce w jej życiu. Chce nabrać dystansu i odpocząć. Domek jednak wymaga remontu, a naszej bohaterce ciężko znaleźć ekipę, bo podobno dom jest nawiedzony i w nim straszy. W końcu Hanka trafia na Panów Burzyńskich, ojca i syna. I tak jak ojciec uwinął się szybko z robotą tak z Erykiem nie jest już tak łatwo. Jest dla Hanki nie tylko niemiły, ale i wręcz arogancki, Na każdym kroku przygaduje dziewczynie. Czyżby przeciwieństwa się przyciągały?? A może dojdzie do morderstwa? Jeśli potrzebujecie zresetować system to sięgnijcie po książkę Katarzyny Rzepeckiej i przekonajcie się sami.
Bardzo podobały mi się słowne przepychanki między Hanką a Erykiem i to z zasadzie one robią dobrą robotę w książce. Wiadomo romans to romans, ale Katarzyna Rzepecka w książce Jej bohater zrobiła kawał dobrej roboty i pokazała dwoje ludzi, pokiereszowanych przez los, którzy musieli się odnaleźć na nowo. Bardzo fajna kreacja bohaterów, wartka akcja i dawka humoru sprawiły, że z przyjemnością sięgnę po kolejną część Serii Górskiej

Nie lubię tych okładek z goliznami czy to damskimi, czy męskimi, bo jakoś do mnie nie przemawiają. Zawsze mam wrażenie, że seks będzie z książki aż kapał. Przypadek sprawił, że przeglądałam sobie Legimi i patrzyłam na oceny książek, a że jedną książkę Katarzyny Rzepeckiej mam za sobą i fajnie się ją czytało to wzięłam się za Jej bohatera. Potrzebowałam książki lekkiej,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jak tylko zobaczyłam na Legimi najnowszą książkę Marty Obuch to rzuciłam wszystko to, co miałam rozpoczęte i zasiadłam do uczty z Ja tu tylko zabijam. Tak dobrze napisałam: do uczty, bo każda książka autorki to dla mnie prawdziwa uczta literacka. Mam wrażenie, że nadajemy z Panią Martą na tych samych falach i mamy podobne poczucie humoru. Czekam na każdy nowy tytuł Marty Obuch jak dziecko na Boże Narodzenie. To kolejna komedia kryminalna, przy której aż żołądek bolał mnie ze śmiechu i bałam się czytać w łóżku wieczorem, żeby nie obudzić małżonka, bo rechotałam jak ta durna.
Ja tu tylko zabijam powinna być zapisywana jako antydepresant, bo to książka, przy której nie tylko świetnie się bawiłam, ale i zapomniałam o całym świecie. Mogę mieć tylko żal do autorki, że tak rzadko na rynku wydawniczym pojawiają się Jej nowe tytuły. Ja rozumiem, że życie codzienne rządzi się swoimi prawami, ale spragnieni czytelnicy czekają i czekają. Może Pani Marta coś w tej kwestii zmieni??
Autorka zabiera nas w zakręconą podróż do Katowic, gdzie na osiedlu Tauzena ( Tysiąclecia ) mieszka Antonina Biczak, zwana Tosią. Tosia do doktorantka jednej z katowickich uczelni, a że są wakacje nasza bohaterka zatrudnia się do pilnowania domu pod nieobecność gospodarzy, którzy udali się na zasłużony wypoczynek. Tosia miała zająć się ogrodem i nietuzinkowym psem o jakże wdzięcznym imieniu Nietzsche, który składał się z kupy kłaków i pyska, którego nieustannie używał i szczekał bez opamiętania. Należy zauważyć, że lato było kapryśne tego roku i zamiast rozpieszczać słońcem to lało jakby ktoś przeciął chmurę. W taką właśnie pogodę Tosia, aby uratować psa zmuszona zostaje do włamania się do doku z narzędziami, gdzie dokonuje makabrycznego odkrycia... Zycie Tosi zmieni się o 180 stopni, a nasza bohaterka będzie wszędzie tam, gdzie dojdzie do próby przestępstwa. A może jej obecność nie będzie przypadkowa?? Sięgnijcie koniecznie po Ja tu tylko zabijam Marty Obuch i poznajcie Tosię, którą polubicie od pierwszej strony.
Matko jaka ta książka była genialna. Nie ma tutaj przecinka, do którego mogłabym się przyczepić. Nietuzinkowi bohaterowie, ale nie wydumani i wykreowani na potrzeby książki, ale ludzie tacy jak Ty czy ja, wartka akcja, pies wydawałoby się z piekła rodem i teksty, które rozłożyły mnie dosłownie na łopatki. Wszystko to sprawiło, że moim skromnym zdaniem autorka stworzyła książkę idealną, która zasługuje nie tylko na miano komedii roku, ale i z całą pewnością na ekranizację. Jak dla mnie rewelacja, więc czytajcie koniecznie i dajcie mi znać jak wasze wrażenia po lekturze. Jeśli zdecydujecie się na Ja tu tylko zabijam to koniecznie zarezerwujcie sobie czas, bo ciężko będzie Wam książkę odłożyć. Aaaa i nie czytajcie w miejscach publicznych, żeby m=nikt nie pukał się w czoła obserwując Was.
Polecam!!!!

Jak tylko zobaczyłam na Legimi najnowszą książkę Marty Obuch to rzuciłam wszystko to, co miałam rozpoczęte i zasiadłam do uczty z Ja tu tylko zabijam. Tak dobrze napisałam: do uczty, bo każda książka autorki to dla mnie prawdziwa uczta literacka. Mam wrażenie, że nadajemy z Panią Martą na tych samych falach i mamy podobne poczucie humoru. Czekam na każdy nowy tytuł Marty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Robię porządki na czytniku i biorę się za książki, które kupiłam wieki temu, ale jeszcze nie miałam okazji ich przeczytać. I aż spojrzałam na datę, bo Konfetti Moniki Kłos miało premierę w 2022 roku, a mamy styczeń 2024. Brawo ja, ale jak to mówią lepiej późno niż wcale. W przypadku książki Pani Kłos mogę tylko bić się w piersi i żałować, że dopiero przeczytałam debiut autorki, bo to było autentycznie dobre. Dobre, wciągające i przerażające zarazem. Był czas, że o książce było głośno, ale ja jakoś nie umiałam się zabrać za Konfetti. Jak już wzięłam ją w swoje ręce to przyznaję, że zarwałam noc, bo byłam niezmiernie ciekawa finału. Oczywiście nie widziałam, że to pierwsza część cyklu Galaktyki Mony, a kontynuacji niestety jeszcze nie znalazłam. Przepiękna okładka nie zapowiada ogromu bólu i tragedii, który znajdziemy w środku.
Konfetti Moniki Kłos zabiera nas do świata Mony, gdzie towarzyszymy bohaterce w jej przeprowadzce do Berlina. Po latach narzeczeństwa zdecydowała się na ślub, rzuciła wszystko i postanowiła spełniać się w roli żony. I pewnie doskonale by sobie poradziła, gdyby nie fakt, że nawet nie zdążyła się porządnie zadomowić, że o rozpakowaniu walizek nie wspomnę, gdy odkryła, że facet jej życia ją zdradza.
Nie ma dokąd wrócić, bo swoje dawne mieszkanie wynajęła, ale na szczęście ma przyjaciół, którzy nie opuszczają jej w biedzie. Zamieszkuje w zapomnianym przez ludzi wiejskim domu, bez wygód, bez rzeczy, do których jesteśmy przyzwyczajeni na co dzień Powoli wraca do życia, a właściwie jest do tego zmuszona, bo z czegoś musi żyć. Zostaje wciągnięta w tryby korporacyjnej machiny, poznaje mężczyznę zdawałoby się idealnego, z którym układa sobie życie . Mąż ideał, praca, która pozwala godnie żyć zdawałoby się, że życie Mony wskakuje na właściwe tory. Tak sądzicie? Błąd, bo to dopiero wierzchołek góry lodowej, który sprowadzi naszą bohaterkę prawie na samo dno. Na szczęście ma dla kogo żyć, ale wyjście na prostą będzie ją kosztowało dużo wysiłku, samozaparcia i determinacji. Dlaczego? Sięgnijcie po książkę Moniki Kłos i przekonajcie się sami.
Na Lubimy Czytać spotkałam się ze skrajnymi opiniami na temat tej książki. Cóż? Mnie się czytało dobrze. Już od pierwszej strony wciągnęłam się w historię Mony. Autorka wykreowała świetnie bohaterów i pokazała życie takim jakim jest, bez lukru i słodzenia. Być może na Monę z każdej strony spadały nieszczęścia, ale czy w realnym życiu tak nie jest, że kłopoty przyciągają kłopoty?
Sięgnijcie sami po książkę Moniki Kłos i poznajcie koniecznie Monę i jej galaktykę.

Robię porządki na czytniku i biorę się za książki, które kupiłam wieki temu, ale jeszcze nie miałam okazji ich przeczytać. I aż spojrzałam na datę, bo Konfetti Moniki Kłos miało premierę w 2022 roku, a mamy styczeń 2024. Brawo ja, ale jak to mówią lepiej późno niż wcale. W przypadku książki Pani Kłos mogę tylko bić się w piersi i żałować, że dopiero przeczytałam debiut...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

10 stycznia będzie miała premierę książka Gosi Nealon Kochając wroga. Tajemnice łączniczki . Autorka urodziła się w Polsce, ale mieszka na stałe w Nowym Jorku. Tajemnice wroga to pierwsza książka Gosi Nealon, która ukazała się na polskim rynku. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku będę miała przyjemność zapoznać się z kolejnymi tytułami autorki, bo któreś z wydawnictw pokusi się o wydanie. Moim zdaniem Kochając wroga. Tajemnice łączniczki zawita wkrótce na listy bestsellerów, bo to dobrze napisana historia w iście amerykańskim stylu, ale bez uszczerbku dla historii Polski. Napisana lekkim językiem, barwna i pełna emocji. To mix gatunkowy powieści szpiegowskiej z romansem i sensacją. Czyta się znakomicie, pochłania w jeden wieczór, bo historia stworzona przez autorkę należy do tych, które nie dają się odłożyć dopóki się nie skończy. Ja już oczami
wyobraźnie widzę film nakręcony na podstawie książki przez amerykańskie studio filmowe. To byłoby coś.
Autorka zabiera nas do Warszawy 1944 roku. II wojna światowa trwa w najlepsze. Wanda działa w konspiracji i z zaangażowaniem walczy o niepodległość Polski. Mamy i braci bliźniaków. Stefana, który wiernie służy w niemieckiej armii i skrupulatnie eliminuje niepożądany element, z dumą nosi mundur i wierzy w ideologię Hitlera. Drugi z braci Finn jest amerykańskim szpiegiem, który podszywa się pod niemieckiego oficera. Jest i Gerda, która w imię lojalności wydaje własną matkę , która zostaje zamordowana w niemieckim obozie koncentracyjnym. Oj przepraszam umiera z powodu choroby. Jak połączą się losy tej czwórki? Czy uda im się przetrwać wojnę? Dajcie się porwać historii stworzonej przez Gosię Nealon, bo to naprawdę dobrze napisana historia, która wciąga od pierwszej strony.

Zaskoczyła mnie ta książka, bo po paru stronach pomyślałam sobie, że kolejna książka z tych wojennych. Wydawała mi się płytka i naiwna, ale dałam jej szansę i ocknęłam się jak zostały mi do końca trzy strony. Autorka zaskoczyła mnie pomysłem na fabułę. Czytając miałam wrażenie, że razem z bohaterami uczestniczę w ich życiu,. Wielkie brawa za tło rzetelność w oddaniu tła historycznego.

Jak wiecie lubię jak akcja książki toczy się podczas II wojny światowej, bo to mój ulubiony okres w historii Polski.

Sięgnijcie koniecznie po Kochając wroga. Tajemnice łączniczki Gosi Nealon, a jestem przekonana, że pokochacie książkę tak jak ja.

10 stycznia będzie miała premierę książka Gosi Nealon Kochając wroga. Tajemnice łączniczki . Autorka urodziła się w Polsce, ale mieszka na stałe w Nowym Jorku. Tajemnice wroga to pierwsza książka Gosi Nealon, która ukazała się na polskim rynku. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku będę miała przyjemność zapoznać się z kolejnymi tytułami autorki, bo któreś z wydawnictw pokusi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wiosna cudów Magdaleny Kordel przeleżała u mnie prawie rok. Brawo ja. Wynikało to trochę z faktu, że w ubiegłym roku mniej czytałam, a także dlatego, że już raz zaczęłam książkę, ale po paru stronach ją porzuciłam. Coś nie było nam po drodze, ale na szczęście już nadrobiłam swój błąd z czego niezmiernie się cieszę, bo już 1 marca wychodzi druga część Przystani śpiących wiatrów. Zacieram już łapki kiedy będę mogła zagłębić się w życie Stelli, a jak mnie intuicja nie myli będzie się działo dużo, bardzo dużo. Każdą książkę Magdaleny Kordel porównuję do Malowniczego, bo to moja ulubiona seria autorki i chyba długo się to nie zmieni.
Jak to u Magdaleny Kordel bywa zabrała nas do małego miasteczka o jakże miłej dla ucha nazwie Kotkowo. Każdy każdego zna, żaden sekret tutaj się nie uchowa, a jak kichniesz po jednej stronie miasteczka ro w drugiej już mówią, że leżysz na łożu śmierci. Lubię takie klimaty, bo sama mieszkam w miasteczku, w którym nic się nie uchowa. Co prawda nie ma u mnie sióstr Kazimierczakównych, ale agencja wywiadowcza działa równie sprawnie.
Główną bohaterką powieści jest Stella mama rezolutnego Franka, którego dociekliwość i logika powaliła mnie kilka razy na łopatki i już oczami wyobraźni widzę mojego Mieszka. Stella to miła, przyjacielska i wyjątkowo ugodowa kobieta. Jej łatwowierność bez skrupułów wykorzystała jej "przyjaciółka" Aldona, która nie tylko pozbawiła ją z dnia na dzień środków do życia, ale i zostawiła z niebotycznymi długami. Stelli wali się cały świat, ale musi być twarda i trzymać fason, bo Frankowi nic nie umyka. Jakby kłopotów było mało to w miasteczku pojawia się tajemniczy Henryk, który nadmiernie interesuje się nie tylko naszą bohaterką, ale podejrzanie często kręci się koło przedszkola, do którego uczęszcza Franio. Na szczęście Stella ma kochających rodziców i trójkę rodzeństwa, którzy nie zostawią dziewczyny w potrzebie. Jak z tej skomplikowanej sytuacji wybrnie nasza bohaterka? Sięgnijcie po Wiosnę cudów i przekonajcie się sami.\
Wiosna cudów to kolejna powieść Magdaleny Kordel , z której aż emanują dobre emocje. Ciepło, życzliwość i troska sprawiają, że oddycha nam się lżej i jakoś łagodniej patrzymy na otaczający nas świat pełen bezsensownych wojen i przemocy. Nie znaczy to wcale, że Pani Magda unika trudnych tematów. Wzruszył mnie wątek emerytowanej nauczycielki, która jest nieustannie szykanowana przez bandę małolatów. Wzruszyła mnie bezinteresowna pomoc i szacunek byłych uczniów do nauczycielki. Autorka zostawiła nam wiele niedopowiedzianych wątków, które z pewnością wyjaśnią się Schodach do lata, na które czekam z niecierpliwością. Nikt tak jak autorka nie tworzy baśniowych powieści o zwykłych ludziach i jeszcze zwyklejszych miejscach.
Jeśli jeszcze nie znacie Wiosny cudów to nadróbcie to jak najszybciej, bo marzec już puka do drzwi i już na jego początku pojawią się Schody do lata.
Mówią, że jaki początek roku taki cały rok, a może zmienić przysłowie i napisać, że jak dobra pierwsza książka takie pozostałe. Życzę sobie tego Wam i sobie z całego serca, a na mojej półce jeszcze wiele lektur, które kupiłam w zeszłym roku i jeszcze do nich nie sięgnęłam.

Wiosna cudów Magdaleny Kordel przeleżała u mnie prawie rok. Brawo ja. Wynikało to trochę z faktu, że w ubiegłym roku mniej czytałam, a także dlatego, że już raz zaczęłam książkę, ale po paru stronach ją porzuciłam. Coś nie było nam po drodze, ale na szczęście już nadrobiłam swój błąd z czego niezmiernie się cieszę, bo już 1 marca wychodzi druga część Przystani śpiących...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna świąteczna książka, którą w tym roku oferuje rynek wydawniczy i tym razem udało mi się trafić w prawdziwą perełkę, którą czytałam z niekłamanym zainteresowaniem i która skłania czytelnika do refleksji, i która pokazuje nam jakie wartości są w życiu naprawdę ważne. Przyszło nam żyć w czasach, że bez social mediów to ani rusz. Sama mam konto na Instagramie, do którego namówił mnie syn, bo podobno nie można już prowadzić bloga o swojej pasji bez Instagrama. Przyznam szczerze, że nauczyłam się już wrzucać zdjęcia i dodawać relacje, ale rolki i czy inne inststory to dla mnie magia. Dla niektórych to sposób na życie, dla innych źródło zarobku, a dla jeszcze innych to miejsce, w którym podpatrują "idealne " życie innych.
Najnowsza książka Nataszy Sochy #Instaświęta to książka o świecie influencerów, gdzie nie znajdziecie amoku gotowania i bałaganu w kuchni, nie znajdziecie łamania się opłatkiem i śpiewania kolęd, bo to wszystko takie pospolite i zwyczajne. Autorka w swojej powieści zabiera nas do grudniowego Poznania, gdzie razem z Julką , studentką socjologii będziemy dekorować choinki. Powiecie, a co to takiego ubrać choinkę. Owszem dla zwykłych zjadaczy chleba to moment, w którym wieńczymy przygotowania do świąt, ale w świecie czterech znanych poznańskich influencerek to wydarzenie, które należy dokumentować od pierwszego dnia. Należy potęgować napięcie wśród obserwujących, bo wiadomo, że nie liczy się nic innego jak lajki. Mało tego to nie może być choinka, która będzie zwyczajna z ozdobami które znamy już od dzieciństwa. Każda ma być niepowtarzalna, wyjątkowa, modna i ma wzbudzać zazdrość i zainteresowanie innych. Czy Julce uda się sprostać wysokim wymaganiom swoich klientek? Czy w idealnym instagramowym świecie nie ma rys? Czy to wszystko to tylko pozory i życie na pokaz? Sięgnijcie koniecznie po najnowszą książkę Nataszy Sochy #Instaświęta i przekonajcie się sami.
To była lektura idealna. Taka, która wzbudza uśmiech i wzrusza. taka, która pokazuje wartości ważne w naszym życiu. Polubiłąm się od pierwszych stron z głównymi bohaterami, a już z całego serca pokochałam dziadka Julki, który choć kocha swoją wnuczkę nad życie to potrafi ją też przystopować. Daje lekcje nie tylko wnuczce, ale i czytelnik może się wiele nauczyć. Sięgnijcie koniecznie po #Instaświęta, bo to lektura, która sprawdzi się nie tylko w okresie bożonarodzeniowym

Kolejna świąteczna książka, którą w tym roku oferuje rynek wydawniczy i tym razem udało mi się trafić w prawdziwą perełkę, którą czytałam z niekłamanym zainteresowaniem i która skłania czytelnika do refleksji, i która pokazuje nam jakie wartości są w życiu naprawdę ważne. Przyszło nam żyć w czasach, że bez social mediów to ani rusz. Sama mam konto na Instagramie, do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po Topniejące serce Joanny Tekieli sięgnęłam przez zupełny przypadek, bo przeglądając Legimi wpadła mi w oko okładka: cudowna, magiczna i taka bardzo świąteczna, że już chyba bardziej być nie może. Zerknęłam na sekundkę i zakochałam się. Pościągałam wszystko co dostępne autorki i już ma a sobą pierwszą część Olszanowego Jaru, ale o cyklu napiszę Wam po 15 grudnia, bo jak zwykle wpadłam do domu na parę dni i już jutro wyjeżdżam do pracy, a tam jak wiecie nie ma dostępu do internetu, ale nie ma tego złego, bo po ośmiu godzinach nic mnie już nie rozprasza i mam czas na książki. Chciałabym w tym miejscu przeprosić autorkę, że jakoś nie było nam po drodze i przeczytałam może ze dwa tytuły Pani Joasi. Proszę mi wybaczyć moje niedopatrzenie, bo po lekturze Topniejącego serca jestem Pani czytelniczą wielbicielką i wiem, że cokolwiek Pani napisze biorę w ciemno, a zaległości postaram się nadrobić jak najszybciej.
Topniejące serce to chyba najlepsza książka świąteczna jaką było mi dane w życiu przeczytać. Skradła Pani moje serce od pierwszej literki, trafiła Pani w najgłębsze zakamarki mojej duszy i sprawiła, że nie tylko zarwałam noc, ale i nie mogę zapomnieć o tej książce. Czuję, że już na zawsze zostanie ze mną.
To przepięknie opowiedziana historia, to najlepszy prezent pod choinkę dla każdego od lat 7 do 100. Ja sama muszę sobie kupić papier, bo będę do tej historii wracać nie raz i nie dwa. Rzadko czytam książkę po raz kolejny, ale w przypadku Topniejącego serca muszę zrobić wyjątek, bo chce się tą historią delektować kolejny raz po to, aby wyciągnąć z tej opowieści jeszcze więcej, aby móc się delektować każdym zdaniem i słowem.
Autorka w Topniejącym sercu przedstawia nam historię Mai młodej kobiety, która samotnie wychowuje trzy córki: Julkę lat siedem i pięcioletnie bliźniaczki Natalkę i Emilkę. Maja jest wdową i córki są dla niej całym światem. Chciałaby im dać to co najlepsze i wychować je na dobrych ludzi. Maja pracuje jako sprzątaczka i chociaż jej możliwości finansowe są ograniczone to daje dziewczynkom to co najcenniejsze, poświęca im czas i każdą wolną chwilę stara się im uprzyjemnić. W dzisiejszych czasach, w których króluje wszechobecny konsumpcjonizm nie jest to takie oczywiste, bo zdecydowanie lepiej kupić dziecku zabawkę z najwyższej półki niż poświęcić czas chociażby na własnoręczne robienie świątecznych ozdób. Życie Mai nie oszczędza, nie potrafi zaufać ludziom, a jej serce zamknięte jest na miłość. Czy w życiu Mai wydarzy się coś co to zmieni? Czy młoda kobieta będzie umiała się uśmiechać i żyć pełnią życia? Czy będzie umiała zapewnić dziewczynkom szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo i czy dostaną wymarzony prezent pod choinkę? Sięgnijcie po najnowszą książkę Joanny Tekieli i dajcie się porwać tej urzekającej i wzruszającej hstorii.
Topniejące serce dotknęło najczulszych stron i uświadomiło, że nawet w najczarniejszych chwilach należy doszukiwać się czegoś pozytywnego. i niech Was nie zwiedzie magiczna okładka, bo Pani Joanna w swojej książce poruszyła wiele trudnych tematów nie tylko samotnego macierzyństwa, ale przede wszystkim uprzedzenia i nietolerancji wobec drugiego człowieka. Nie ważne jaki mamy kolor skóry, jakiego jesteśmy wyznania i ile mamy lat to wszyscy jesteśmy ludźmi i zasługujemy na poszanowanie i człowieczeństwo.
Jeśli jeszcze nie czytaliście Topniejącego serca to zróbcie to koniecznie, a ja uciekam do Cudownej wiosny w Olszanowym Jarze.

Po Topniejące serce Joanny Tekieli sięgnęłam przez zupełny przypadek, bo przeglądając Legimi wpadła mi w oko okładka: cudowna, magiczna i taka bardzo świąteczna, że już chyba bardziej być nie może. Zerknęłam na sekundkę i zakochałam się. Pościągałam wszystko co dostępne autorki i już ma a sobą pierwszą część Olszanowego Jaru, ale o cyklu napiszę Wam po 15 grudnia, bo jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dorota Gąsiorowska znowu zachwyciła mnie w swojej najnowszej książce Opowieść błękitnego jeziora. Nikt tak jak autorka nie potrafi nie potrafi tworzyć magicznych powieści, które zachwycają, otulają i sprawiają, że człowiek czuje się dopieszczony. Muszę Wam powiedzieć, że największą fanką twórczości Pani Doroty jest moja 84 - letnia Mama, która z niecierpliwością czeka na każdą kolejną książkę i jak tylko wgram jej na czytnik to rzuca aktualną lekturę i mówi przy tym, dobra potem skończę, bo są książki ważne i ważniejsze. W sumie to jej się nie dziwię , bo Pani Dorota najpiękniej na świecie maluje słowem i uruchamia pokłady wyobraźni, przenosi nas do świata magicznego, gdzie przeszłość miesza się z teraźniejszością, a współczesne wydarzenia z dawnymi wierzeniami.
Tym razem autorka zabrała nas do Bukowej Góry małego miasteczka nad jeziorem Marana pod Krakowem. To do tej malowniczej miejscowości przybywa Sonia. Sonia jest dziennikarką i ma spisać historię związaną z miejscową legendą. Szybko zaprzyjaźnia się z Rozalią i Gabrielem. Małżeństwo prowadzi kawiarnię Złote serce i rodzinny zakład czekolady. Bukowa Góra ma to do siebie, że chce się w niej przebywać i to tutaj nasza bohaterka czuje, że znalazła swoje miejsce na ziemi i to tutaj czuje, że jej życie wskoczyło na właściwe tory. To tutaj godzi się ze swoją przeszłością, a dzięki opowieścią Rozalii i Gabriela odkrywa losy swoich przodków. Nie będę Wam opowiadać całej historii, bo to książka, którą musicie sami poczuć, poznać mieszkańców Bukowej Góry i zwolnić trochę tempo co w grudniu wydaje się być trudnym zadaniem, ale jestem przekonana, że jak tylko sięgniecie po Opowieść błękitnego jeziora Doroty Gąsiorowskiej to nie będziecie potrafili się oderwać od lektury.
Ta książka pachnie czekoladą i skrzy się grubą warstwą śniegu. Wprowadza nas w magiczny sposób w grudzień, który przecież jest najpiękniejszym miesiącem w roku. Miesiącem, w którym dzieje się magia i cuda, miesiącem, w którym jak nigdy potrafimy otworzyć się na innych.
To kolejna niezwykła książka Doroty Gąsiorowskiej, która zachwyca tak treścią jak i słowem. To kolejna książka autorki dopracowana, w każdym najmniejszym szczególiku.
Polecam Wam na długie zimowe wieczory i nie pozostaje mi nic innego jak ocenić książkę na 10.

Dorota Gąsiorowska znowu zachwyciła mnie w swojej najnowszej książce Opowieść błękitnego jeziora. Nikt tak jak autorka nie potrafi nie potrafi tworzyć magicznych powieści, które zachwycają, otulają i sprawiają, że człowiek czuje się dopieszczony. Muszę Wam powiedzieć, że największą fanką twórczości Pani Doroty jest moja 84 - letnia Mama, która z niecierpliwością czeka na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przyznaję się, że najnowsza książka Darii Kaszubowskiej miała znaleźć się pod choinką, bo dzieciaki wypatrzyły promocję i mi kupiły. Przysięgam, że chciałam tylko zerknąć, przeczytać malusieńki fragmencik i miałam szczere chęci skończyć ją w Święta, ale się niestety nie udało. Przepadłam z kretesem, bo książki Pani Darii czytają się same i z paniką w oczach patrzyłam jak szybko ubywają mi strony. No kocham twórczość autorki i śledzę Jej poczynania od pierwszej książki, a mianowicie od Serca na Kaszubach. Czasami mam wrażenie, że autorka napisałaby ulotkę do leków i też czytałabym z wypiekami na twarzy. Na szczęście mam jeszcze dwie nieprzeczytane książki Pani Darii to muszę któryś z tytułów nabyć pod choinkę i już nawet wiem co to będzie :) Saga kaszubska zapowiada się genialnie, a przecież pierwszy tom nie może stać samotne na półce/
Po nitce do szczęścia ukazało się pod skrzydłami Wydawnictwa eSPe i serii Opowieści z wiary. Miałam okazję czytać niektóre z tytułów serii i przyznaję, że jeszcze nie trafiłam na książkę, na której bym się zawiodła: mądre, przemyślane i pokazujące jak warto żyć, że nie należy wypinać się na wartości, które wpajano nam od dziecka i które tak naprawdę stanowią fundament całego naszego życia.
Daria Kaszubowska po raz kolejny raz zabrała mnie na moje ukochane Kaszuby, do Kartuz które zwiedziłam wszerz i wzdłuż. Poczułam zapach lasu i kolejny raz udało mi się zapełnić moją miseczkę szczęścia, bo to historia, która na długo pozostanie w mojej pamięci.
Adela i Adrian. Kobieta po przejściach i mężczyzna z przeszłością. Powiecie, że temat stary jak świat. Racja nie da się tego ukryć, ale nie w wykonaniu Darii Kaszubowskiej. Adela to wdowa, która wychowuje trzy rezolutne dziewczynki. Mieszka razem z dziadkiem i oprócz trudów samotnego rodzicielstwa zajmuje się też starszym panem, ale czyni to z niekłamaną miłością i zaangażowaniem. Adrian z kolei to ojciec czwórki chłopaków, a jakby tego było mało to każdy z synów ma inną mamę. Ot taki lokalny Casanova powiecie, ale czy na pewno? Drogi naszych bohaterów krzyżują się, ale czy z tej plątaniny nitek da się stworzyć trwały związek oparty na miłości i zrozumieniu? Czy naszym bohaterom to się uda? Sięgnijcie po najnowszą książkę Darii Kaszubowskiej Po nitce do szczęścia i przekonajcie się sami, a jestem przekonana, że nie oderwiecie się od lektury tak jak ja.
W każdej kolejnej książce Daria Kaszubowska udowadnia swoją miłość do Kaszub i znajomość regionu. A ja z każdej kolejnej książki dowiaduję się czegoś nowego. Tym razem nowością była dla mnie zupa brzadowa i powiem Wam, że ja z pewnością nie polubiłabym się z nią. Wiecie co to takiego?? Podpowiem Wam tylko, że to kaszubski specjał, który gości na wigilijnych stołach. Poszukałam w internecie przepisu i już wiem, że to nie mój smak, ale co region to obyczaj. Ja będąc dzieckiem zajadałam się karpiem w szarym sosie i jednego roku poprosiłam Mamę, żeby ugotowała. Długo zastanawiałam się jak mogłam to jeść.
Polubiłam się od pierwszej strony z głównymi bohaterami, ale maje serce skradł Albert Plichta, ópa z towarzyszącym mu sapsinym Pujkiem. Po nitce do szczęścia to książka, która otuli Was w zimne popołudnie swoim ciepłem. To książka, przy której jak zwykle spociły mi się oczy, wzrusza i pokazuje, że na miłość nigdy nie jest za późno.

Przyznaję się, że najnowsza książka Darii Kaszubowskiej miała znaleźć się pod choinką, bo dzieciaki wypatrzyły promocję i mi kupiły. Przysięgam, że chciałam tylko zerknąć, przeczytać malusieńki fragmencik i miałam szczere chęci skończyć ją w Święta, ale się niestety nie udało. Przepadłam z kretesem, bo książki Pani Darii czytają się same i z paniką w oczach patrzyłam jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Droga wolna Macieja Czujko to debiut autora, a jak doskonale wiecie debiuty kocham pasjami, lubię poznawać nowych autorów i ich świeży powiew jaki wnoszą do literatury. Powieść obyczajowa napisana przez mężczyznę? Dlaczego nie? Nie powinno być słodko i różowo, bo facet ma jednak inne spojrzenie na miłość. Jak wypadł w swojej debiutanckiej książce Maciej Czujko? moim zdanie dobrze, a nawet bardzo dobrze. Poczucie humoru, lekkość pióra i ironia to wszystko przemawia na plus i mam nadzieję, że niejednokrotnie na półkach księgarskich znajdziemy kolejne tytuły Pana Maciej.
Głównym bohaterem debiutanckiej powieści Macieja Czujko jest Jacek, taksówkarz i mąż Wioli, a także ojczym Mai, którą kocha jakby byłe jego biologicznym dzieckiem. Małżeństwo naszego bohatera nie przetrwało próby czasu. Kobieta zapatrzona w siebie i widząca tylko zasobność portfela odeszła do młodszego, bogatszego i pławiącego się w luksusach. To przy boku tego "ekscytującego" mężczyzny Wiola widziała siebie jako jego pachnącą i wyglądającą ozdobę. Jacek został sam i jako czterdziestoletni mężczyzna po przejściach próbuje na nowo ułożyć sobie życie, odzyskać godność, radość i cel w życiu. Czy mu się to uda? Czy będzie to tak łatwe jakby się wydawało?
Jackowi w nowym życiu pomaga się odnaleźć Maria Dunaj, staruszka, której nasz bohater robi zakupy, wozi do lekarza i na cmentarz. Prowadzi z nią długie i pouczające rozmowy, a że w przeszłości pani Maria była właścicielką biura matrymonialnego to.. Sami przeczytajcie i poznajcie koniecznie tę starszą kobietę, której życie rzucało kłody pod nogi, a za swoje ostatnie zadanie na tym ziemskim padole postawiła sobie sprowadzenie Jacka na właściwą drogę. Czy jej się to uda i jak potoczy się znajomość Jacka z Marią? Sięgnijcie po Drogę wolną Macieja Czujko i przekonajcie się sami.
To dobrze napisana książka, którą czyta się błyskawicznie, nie ma w niej miejsca na nudę i wszystko jak w puzzlach wskakuje na swoje miejsce. To powieść o rozstaniu i nowym początku, o poszukiwaniu siebie i odnajdywaniu się w nowej życiowej sytuacji. To książka, która udowadnia, że miłość nie jest przypisana tylko nastolatkom, ale w każdym wieku odnajdziemy swoją drugą połówkę.
Autorowi gratuluję debiutu, a Wam polecam na długie chłodne wieczory i jestem przekonana, że nie pożałujecie.

Droga wolna Macieja Czujko to debiut autora, a jak doskonale wiecie debiuty kocham pasjami, lubię poznawać nowych autorów i ich świeży powiew jaki wnoszą do literatury. Powieść obyczajowa napisana przez mężczyznę? Dlaczego nie? Nie powinno być słodko i różowo, bo facet ma jednak inne spojrzenie na miłość. Jak wypadł w swojej debiutanckiej książce Maciej Czujko? moim zdanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Sylwia Kubik po raz kolejny mnie zachwyciła i utwierdziła w przekonaniu, że cokolwiek wyjdzie spod jej pióra zasługuje nie tylko na mino bestsellera, ale i na adaptację filmową. Już oczami wyobraźni widzę film Leśne cudo i odnoszę wrażenie, że kina pękały by w szwach. Autorka jak zwykle zachwyca nie tylko językiem i treścią, ale i tematem jaki tym razem wzięła na warsztat. Ja osobiście się wzruszyłam i były chwile, że musiałam odłożyć lekturę, bo łzy przesłaniały mi literki. Leśne cudo jak możecie domyślić się po okładce jest opowieścią świąteczną, mądrą, przemyślaną w każdym zdaniu i skłaniającą do refleksji i zatrzymania się, uświadomienia, że święta to nie tony prezentów pod choinką, blichtru i świecidełek. To czas zadumy i zwyczajnej codzienności, czas dla rodziny i najbliższych, to najbardziej wyczekiwany przeze mnie okres, a w tym roku będzie szczególny, bo to będą pierwsze święta spędzone z naszym pierwszym wnukiem, Mieszkiem. I chociaż będzie miał niespełna cztery miesiące to chcę, żeby od najmłodszych lat uczył się i chłonął całym sobą tę niezwykłą atmosferę świąt.
To pierwsza przeczytana przeze mnie świąteczna książka i tylko mogę sobie życzyć, aby pozostałe chociaż w jakimś ułamku dorównały Leśnym cudom Sylwii Kubik. Obserwuję konto autorki na Instagramie i bardzo lubię jej relacje, cenię jak zawsze podkreśla ważność męża i córeczek, jaki na niesamowity kontakt z czytelnikami i jakie ma fajne poczucie humoru.
Leśne cuda pokochałam od pierwszej strony, a głównej bohaterce kibicowałam od pierwszego zdania. Michalina to młoda dziewczyna, pełna empatii i współczucia dla innych. Prowadzi na Instagramie konto Leśne cuda i z niego się utrzymuje. Mieszka wraz z ukochanym dziadkiem w urokliwej miejscowości na Kurpiach i to właśnie najbliższe otoczenie stanowi tło dla jej zdjęć i relacji. Michalina rozstała się z chłopakiem, który tak jak nasza bohaterka działa w mediach społecznościowych, ale jego głównym celem jest oczernianie innych i rozpętywanie "gównoburz". Michalina musi zmagać się z oszczerstwami i kalumniami, hejtem i wyzwiskami. Czy sobie poradzi? Sięgnijcie po Leśne cuda Sylwii Kubik i sprawdźcie sami.
Leśne cuda to jednak przede wszystkim historia Bucefała konia, którego Michalina znajduje wraz z Dominikiem w lesie. Koń jest w takim stanie, że poruszy nawet najtrwalsze serce, jego życie wisi na włosku, a człowiek kojarzy mu się tylko z okrucieństwem i biciem. Dominik i Michalina dzień po dniu starają się zdobyć zaufanie zwierzęcia i odnaleźć tych, którzy go tak okrutnie skrzywdzili. Ogromnie poruszyła mnie ta historia tym bardziej, że zbiegła się z czasem, w którym musieliśmy uśpić jednego z naszych dziesięciu kotów. Dasza przeżyła z nami ponad dwadzieścia lat i mam tylko nadzieję, że za tęczowym mostem opowiadam swoim kocim przyjaciołom, że trafili jej się fajni ludzie, którzy spełniali każda jej zachciankę. Ja czasami łapię się na tym, że wolę zwierzęta od ludzi, chciałabym pomóc każdemu, któremu dzieje się krzywda. Po dziesiątym kocie mój mąż powiedział stop i uświadomił mi, że nie jestem w stanie pomóc każdemu i wszystkim :( bardzo tego żałuję, ale oprócz ograniczonego metrażu mamy też i ograniczone środki finansowe.
W tle opowieści o walce o zdrowie i życie konia, rozgrywa się też opowieść o miłości nie tylko tej młodzieńczej, ale i tej dojrzałej, która po latach potrafiła się spełnić, Kto z kim ? Przeczytajcie koniecznie Leśne cuda Sylwii Kubik i zakochajcie się w tej ciepłej i mądrej opowieści, która chociaż wprowadza nas do świąt to nie one grają tutaj pierwsze skrzypce, ale stanowią tło do tej pięknej i wzruszającej historii. Święta nadejdą nawet wtedy, gdy w naszym życiu będą się toczyły burze i będą grzmiały pioruny. Czasu nie zatrzymamy i tylko od nas zależy jak spędzimy życie.
Polecam Wam z całego serca Leśne cuda Sylwii Kubik. Ja jestem zakochana w każdej literce i w każdym słowie. Polecam !!!

Sylwia Kubik po raz kolejny mnie zachwyciła i utwierdziła w przekonaniu, że cokolwiek wyjdzie spod jej pióra zasługuje nie tylko na mino bestsellera, ale i na adaptację filmową. Już oczami wyobraźni widzę film Leśne cudo i odnoszę wrażenie, że kina pękały by w szwach. Autorka jak zwykle zachwyca nie tylko językiem i treścią, ale i tematem jaki tym razem wzięła na warsztat....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mam słabość do serii Katarzyny Kostołowskiej Czterdzieści. No kocham cały cykl i nic tego nie zmieni. Bardzo się ucieszyłam, gdy Wydawnictwo Książnica zaproponowało mi najnowszą książkę autorki do recenzji. Czterdzieści brzmi bosko to już 7 cześć serii i za każdym razem jest rewelacyjnie, za każdym razem pieję z zachwytu, wzruszam się i doskonale się bawię. Mam nadzieję, że to nie jest ostatnie spotkanie z moimi ulubionymi bohaterkami, bo są serie, które nie powinny się nigdy kończyć.
Cudownie było znowu wrócić do Wrocławia i spotkać się ponownie z Anitą, Karoliną, Magdą i Aśką. Świetni było znowu stać się częścią ich życia, przeżywać z nimi rozterki i towarzyszyć in w codzienności. Katarzyna Kostołwska znowu napisał książkę dla której zarwałam noc i nie mogłam się powstrzymać, aby w jeden dzień nie pochłonąć Czterdzieści brzmi bosko, a że na końcu oczywiście zaszkliły mi się oczy to potem wcale nie mogłam zasnąć, ale nie żałują ani sekundy książką, Żałuję tylko, że tak szybko się skończyło, bo jak dla mnie mogłoby trwać i trwać, ale ja jak wspomniałam mam słabość do tego cyklu i choćby Pani Katarzyna napisała 1000 stron to ciągle byłoby mi mało.
Co wydarzyło się od ostatniego spotkania z naszymi bohaterkami? Ci z Was, którzy mieli okazję spotkać się z dziewczynami wiedzą, że w ich życiu nie ma miejsca na nudę i ciągle coś się dzieje. Anita kończy 46 lat i chociaż nie jest zachwycona zmianą licznika to bardziej ją martwi, że wszyscy zapomnieli o jej urodzinach: mąż, trójka synów, przyjaciółki. Kompletnie nikt nie pofatygował się z życzeniami. Czy faktycznie? A może w tym wieku nie wypada obchodzić urodzin? Ja chociaż jestem lekko starsza od Anity to osobiście ostatnie urodzimy, które celebrowałam były te osiemnaste.
Magda, która niedawno poznała biologicznego ojca nie umie przejść z tym do porządku dziennego. Nie umie przekonać się do mężczyzny, który zostawił jej matkę w momencie kiedy najbardziej go potrzebowała. I chociaż dla syna Magdy jest najlepszym na świecie dziadkiem to ona nie może się przekonać do mężczyzny, którego nie zna i który jest dla niej obcym człowiekiem. Co takiego musi się wydarzyć, aby Magda otworzyła serce przed ojcem.
Karolina wydaje się być spełniona i szczęśliwa chociaż wspólne chwile z mężem zakłóca mała dziewczyna podrzucana przez byłą partnerkę Adama. Dom, w którym z założenia żyli tylko ze zwierzętami zapełnia się zabawkami i śmiechem małej, która bezapelacyjnie skradła serce naszej bohaterki, bo czy można nie ulec szczebiotowi kilkulatki? Sen z powiek Karolinie spędza tylko fakt, że nie powiedziała rodzicom o nieślubnym dziecku małżonka. Czy przyszywani dziadkowie będą w stanie pokochać zupełnie obce dziecko czy może obrażą się na Karolinę i Adama?
Aśka mieszka wraz z Tomaszem, jego matką i nastoletnią córką Julką. I tak jak w biznesie porusza się jak rekin w wodzie to w kontaktach z nastolatką czuje się zagubiona zwłaszcza wtedy, gdy odkrywa, że młoda ich najzwyczajniej na świecie okłamuje. Niby nauka matematyki, niby spacer z koleżanką, ale dlaczego po każdym powrocie Julka pachnie męskimi perfumami?
Cztery kobiety, cztery charaktery i jedna przyjaźń. Autorka stworzyła książkę dla nas i o nas, bo sądzę, że niejedna z nas odnajdzie w życiu bohaterek cząstkę siebie. To książka o codzienności, o prawdziwym życiu wraz z jego blaskami i cieniami. Ja uwielbiam cały cykl, a Wy czy znacie twórczość autorki? Jeśli jeszcze komuś umknęła lektura książek Katarzyny Kostołowskiej to polecam Wam z całego serca i jestem przekonana, że pokochacie bohaterki tak jak ja.

Mam słabość do serii Katarzyny Kostołowskiej Czterdzieści. No kocham cały cykl i nic tego nie zmieni. Bardzo się ucieszyłam, gdy Wydawnictwo Książnica zaproponowało mi najnowszą książkę autorki do recenzji. Czterdzieści brzmi bosko to już 7 cześć serii i za każdym razem jest rewelacyjnie, za każdym razem pieję z zachwytu, wzruszam się i doskonale się bawię. Mam nadzieję, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To moje drugie spotkanie z twórczością Pani Anny Rybakiewicz i przyznaję, że po raz kolejny jestem oczarowana stylem autorki. Znowu dostałam historię, która nie dosyć, że dzieje się w ulubionym przeze mnie okresie historycznym, to jeszcze wciąga od pierwszej strony. Autorka dba o szczegóły historyczne i tworzy bohaterów tak wyrazistych, że wiem czy będziemy się lubić i czy między nami zaiskrzy. Została mi Lekarka nazistów, a więc debiut autorki i jestem przekonana, że również się nie zawiodę, bo nazwisko autorki na okładce to gwarancja doskonałej lektury, którą z dumą umieszczę na mojej półce. Muszę koniecznie kupić ebooka mojej Mamie, bo już jest w tym wieku, że z wersją papierową sobie nie poradzi, a musi koniecznie poznać tę niesamowitą i fascynującą historię.
Anna Rybakiewicz zaprasza nas tym razem do poznania historii Angeli Dremmler. Mimo wojennych zawirowań nasza bohaterka postanawia brata, jedynego członka rodziny, który jej pozostał. Aby dokonać niemożliwego nasza bohaterka początkowo szpieguje Anglików dla Abwehry, a potem donosi Anglikom na Niemców. Mata Hari? Angela robi wszystko, aby dostać się do Warszawy, gdzie urywa się kontakt o zaginionym bracie. Angela ma wszystko to co rasowy szpieg mieć powinien: urok osobisty, inteligencję i spryt. Te cechy niejednokrotnie pozwalają jej wyjść z opresji. Wszystko jednak do czasu, gdy dostaje się w łapy Niemców i osadzają ją w łomżyńskim więzieniu. Torturowana, bita, poniżana i trzymana w nieludzkich warunkach. Czy Niemcom uda złamać się Angelę czy po raz kolejny uda jej się ujść z życiem? Jeśli jeszcze nie czytaliście Agentki wroga Anny Rybakiewicz to nadróbcie to koniecznie, bo to kawał dobrej literatury.
Kocham twórczość Pani Anny, bo nikt tak pięknie jak ona nie maluje słowem historii o wydarzeniach, które nigdy nie powinny mieć miejsca. Nikt tak jak autorka nie pisze o wojnie, nikt nie tworzy historii o historii, do których z pewnością będę wracać. Przeczytajcie koniecznie Agentkę wroga, bo to książka, która nie tylko zasługuje na uwagę, ale to książka, którą z przyjemnością zobaczyłabym na szklanym ekranie.

To moje drugie spotkanie z twórczością Pani Anny Rybakiewicz i przyznaję, że po raz kolejny jestem oczarowana stylem autorki. Znowu dostałam historię, która nie dosyć, że dzieje się w ulubionym przeze mnie okresie historycznym, to jeszcze wciąga od pierwszej strony. Autorka dba o szczegóły historyczne i tworzy bohaterów tak wyrazistych, że wiem czy będziemy się lubić i czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

" Kto więc obraca tym człowieczym kołem losu, jeśli nie sam diabeł?"



Długo się zbierałam do przeczytania książki Anny Stryjewskiej Łódzka przystań i zawsze jakaś inna nie cierpiąca zwłoki lektura stawała na przeszkodzie. W końcu odważyłam się napisać do wydawnictwa i...ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu dostałam trzy tomy. Skarpa Warszawska sprawiła, że moja niemoc czytelnicza poszła w niebyt, a pierwsza część Sagi klonowego liścia zabrał mnie w długą i niezapomnianą podróż. Nawet nie macie pojęcia jak ja się ciszę, że dzisiejszy wieczór spędzę z kolejną częścią powieści Anny Stryjewskiej. Mówią, że nie ma książek idealnych, a dla mnie Łódzka przystań ma wszystko za co kocham książki. Nie dosyć, że wciąga od pierwszej strony i nie pozwala o sobie zapomnieć to jeszcze napisana jest przepięknym językiem, który sprawia, że przez książkę się dosłownie płynie. Książka jest dopracowana w każdym calu, zachwyca, wzrusza i uczy jestem zachwycona i wzruszona, że razem z powieścią Pani Anny Stryjewskiej wyruszyłam w podróż, o której z pewnością długo nie zapomnę, a jeszcze jakby tego było mało to papierowa wersja zajmie honorowe miejsce w mojej biblioteczce po to, aby móc do książki wracać.

Łódzka przystań zaczyna się w okresie II wojny światowej, gdzie poznajemy Stefanię Rudzką, która w wyniku łapanki trafia do obozu pracy. Zostawia rodzinę i ukochanego, o którym myśli każdego dnia. To w obozie poznaje Kazię z którą szybko łapie nić porozumienia. Wspólnie walczą o przetrwanie i o każdy dzień, marzą o wolności. Los sprzyja dziewczynom i udaje im się uciec. Czy wrócą szczęśliwie do domu? Czy ukochany czeka na naszą bohaterkę? Tego dowiecie się sięgając po pierwszą część Sagi klonowego liścia Łódzką przystań Anny Stryjewskiej.

Ta książka to gotowy materiał na scenariusz filmowy. Napisana z niesamowitym rozmachem maluje obraz Łodzi tej z czasów wojny i powojennej. Pokazuje obraz rodziny, która po wojnie musi zaczynać od nowa i oswajać się z nową rzeczywistości. To książka z całą plejadą bohaterów takich zwyczajnych, jak ty czy ja i wydarzeń, od których momentami jeży się włos na głowie. Polubiłam główna bohaterkę od pierwszego spotkania. Ta silna i wrażliwa kobieta zasługuje na wszystko co najlepsze, ale los jest niestety przewrotny i nigdy nie jest tak jak chcemy.

Anna Stryjewska stworzyła książkę o ludziach i dla szerokiego grona czytelników. Książkę może czytać każdy zarówno młode pokolenie jak i moje, to nico starsze. Książka jak już napisałam wcześniej zachwyca i zapada na długo w pamięci. Prawdziwa i bolesna. To jedna z tych książek, które czyta się zachłannie, a jednocześnie chce się, żeby się nigdy nie skończyły.

Polecam Wam serdecznie i zabieram się za kolejną część i przyznam, że mam lekkie obawy, bo autorka zaczęła w wysokiego C i pozostaje mi mieć nadzieję, że kolejne części są równie dobre jak Łódzka przystań.

" Kto więc obraca tym człowieczym kołem losu, jeśli nie sam diabeł?"



Długo się zbierałam do przeczytania książki Anny Stryjewskiej Łódzka przystań i zawsze jakaś inna nie cierpiąca zwłoki lektura stawała na przeszkodzie. W końcu odważyłam się napisać do wydawnictwa i...ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu dostałam trzy tomy. Skarpa Warszawska sprawiła, że moja niemoc...

więcej Pokaż mimo to