-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
ArtykułyKulisy fuzji i strategii biznesowych wielkich wydawców z USAIza Sadowska5
-
ArtykułyTysiące audiobooków w jednym miejscu. Skorzystaj z oferty StorytelLubimyCzytać1
Biblioteczka
2018-07-20
2018-12-27
2018-08-06
Zastanawialiście się kiedyś, jak wygląda trening policyjnego psa? Jak uczy się ich poszukiwania odpowiedniego zapachu, reagowania na atak czy poszukiwania ludzi?
Jakie psy się do tego wybiera? Po jakim zachowaniu rozpoznać, że pies nadaje się na służbę w policji?
Poznajcie Ellie, suczkę, którą na pewno pokochacie!
Ellie jest psem ratownikiem. Jej zadaniem jest odnajdywanie zaginionych osób. Czy uda jej się znaleźć każdą osobę? Przekonajcie się, czytając „Był sobie szczeniak: Ellie”!
Są takie książki dla dzieci, które można czytać w każdym wieku. Każdy znajdzie w nich coś dla siebie. Taką powieścią jest właśnie „Był sobie szczeniak: Ellie”. Jest to bardzo ciekawa historia, przy której bardzo się wzruszyłam, często też wybuchałam śmiechem. Nie mogłam się od niej oderwać! Było to dla mnie coś nowego i bardzo się cieszę, że przeczytałam to teraz. Choć podejrzewam, że gdybym czytała tę powieść w wieku 4 lat, to pewnie też bardzo by mi się podobała!
Co mnie w tej powieści zaskoczyło, to historia opisana całkowicie z perspektywy psa. O ile często poznajemy wizje, jakoby psy rozumiały się między sobą jak ludzie, tak Bruce Cameron pokazuje, że może być inaczej — psy bardziej instynktownie działają i choć rozumieją się między sobą trochę lepiej niż my z nimi, to jest to bardziej intuicyjne.
Warto też zwrócić uwagę na walory edukacyjne – w końcu to właśnie charakteryzuje książki dla dzieci, prawda? Każdy rodzic w tym miejscu może być spokojny - „Był sobie szczeniak: Ellie” to bardzo pouczająca powieść. Pokazuje, jak wygląda proces wyboru psiaka na psa ratownika, a na końcu książki znajduje dodatkowy zbiór informacji o takich psiakach. Nie trzeba się martwić o deszcz pytań, bo choć takich młody czytelnik pewnie miałby wiele, ta książka z pewnością na nie odpowie! Dodatkowo autor przedstawia sposób myślenia psiaka. Chociaż jest to fikcja literacka, to powieść ta może nauczyć dziecka współodczuwania ze zwierzakiem oraz pomóc zrozumieć, jak czuje jego czworonożny przyjaciel. Dzięki temu z pewnością szkrab będzie otaczał pieska jeszcze większą miłością!
Nie można zapomnieć o wspaniałej oprawie graficznej! Przed każdą sceną, zamiast typowych gwiazdek, pojawiają się pieski! W powieści pojawiają się również od czasu do czasu ilustracje, przedstawiające sceny, mające miejsce w historii! A ilustracje są naprawdę piękne! Już, gdy tylko przeglądałam książkę przed rozpoczęciem jej czytania, byłam po prostu oczarowana.
Opiekunowie Ellie są bardzo zagubionymi w życiu ludźmi. Otaczająca ich aura smutku jest aż wyczuwalna przez papier! Wtedy do ich życia wkracza ta wspaniała suczka i pomaga im powrócić do życia. Bo pies ratownik nie pomaga tylko tym, którzy zagubili się na placu zabaw czy zostali porwani. Pies ratownik pomaga też swoim opiekunom, uratować się od czarnych myśli.
Kiedyś myślałam, że jestem za stara na książki dla dzieci. Ellie sprawiła, że przestałam na to zwracać uwagę i czytałam jej historię z większym zainteresowaniem niż wiele powieści dla dorosłych!
Osoby dorosłe ostrzegam! Ta powieść bawi. I to bardzo! Nie mogłam jej czytać w miejscach publicznych, bo ludzie się na mnie dziwnie patrzyli, gdy się śmiałam. Ale śmiech to zdrowie, więc na pewno wyszło mi to na dobre. :D
Historia napisana przez W. Bruce’a Camerona to bardzo ciekawa, niezwykła historia, którą można czytać niezależnie od wieku. Pozwólcie Ellie siebie oczarować, a z pewnością Was nie zawiedzie!
http://olabylexi.blogspot.com/2018/08/by-sobie-szczeniak-ellie-recenzja-59.html
Zastanawialiście się kiedyś, jak wygląda trening policyjnego psa? Jak uczy się ich poszukiwania odpowiedniego zapachu, reagowania na atak czy poszukiwania ludzi?
Jakie psy się do tego wybiera? Po jakim zachowaniu rozpoznać, że pies nadaje się na służbę w policji?
Poznajcie Ellie, suczkę, którą na pewno pokochacie!
Ellie jest psem ratownikiem. Jej zadaniem jest...
2018-08-20
W światku literackim wciąż możemy dostrzegać różne wojny. A jak by to było, gdyśmy znajdowali się dokładnie na środku pola bitwy? Przekonajcie się, czytając „Wiedźmy na gigancie”!
Majka, była psycholożka, jest szefową agencji literackiej TERCET. Wraz z Gosią i Anką prowadzą portal, na którym publikują recenzje podsyłanych im książek, a także prowadzą agencję, która ma na celu promowanie twórczości polskich autorów i pomoc w wybiciu się na polskim rynku wydawniczym (warunkiem jest to, że nie wydaje się książek w trybie self-publishingu, bo to je drażni)!
Pewnego dnia do Majki przychodzi Adam Grandzik, który liczy na jej pomocną dłoń w promowaniu jego książki. Wkrótce staje się przyczyną afery związanej z portalem, a także sam mocno szkodzi swojej karierze pisarskiej. Czy Marietta, znana w światku literackim jako Wielokropek będzie w stanie go wypromować, czy tylko jemu zaszkodzi? Jaki udział w działaniach Adama będzie miała Manuela, jego współlokatorka?
Do czego pisarz może się posunąć, w trakcie szukania informacji do książki? Czy rzeczywiście wszystkie chwyty są dozwolone? Jak ujawnienie takich informacji może wpłynąć na karierę twórcy?
Do TERCETU dołącza również Ida, która bardzo szybko ujawnia swój wiedźmowy charakter. Czy uda jej się spacyfikować narwane wiedźmy? Czy uda jej się odświeżyć trochę stronę agencji?
„Wiedźmy na gigancie” to pełna humoru o powieść o perypetiach, które mogą mieć miejsce w światku literackim. Z pewnością tytułowe wiedźmy rozśmieszą niejednego czytelnika!
Jak autorka wspomina na początku książki, jest to tylko fikcja literacka. Wiele faktów zostało wyolbrzymionych, przez co jeszcze zabawniej się to czyta. Dlatego sięgając po tę powieść, należy czytać ją z przymrużeniem oka!
Postać Idy, świeżo upieczonej wiedźmy, pozwala mieć pogląd na sytuację osoby, która dopiero co wkracza do świata autorów. Sama pamiętam, jak wiele rzeczy mnie zaskakiwało, do tej pory czasem nie mogę uwierzyć w wojny, jakie się toczą między niektórymi użytkownikami internetu. Choć może nie dzieje się tak, jak w tej powieści, to czasem mam podobne odczucia, co Ida: „Wiesz, zanim zaczęłam tu pracować, zupełnie inaczej wyobrażałam sobie ten autorski światek […] A teraz patrzę zza kulis i wcale mi się nie podoba to, co widzę”. Ale tak, jak i ta bohaterka – nie żałuję, że robię to, co robię i zapominam o wadach, a zwłaszcza o sytuacjach, które mnie po prostu nie dotyczą.
To, co mnie miło zaskoczyło, to fakt, iż Marietta, jedna z autorek w powieści, mieszkała w Szczecinie. Jako że jest to miasto, z którego pochodzę, jestem bardzo wyczulona na wspominanie go w literaturze. Na ogół pokazuje się je, jako miejsce prawie jak na końcu świata – bo bohaterowie do niego uciekają, kiedy muszą wyruszyć daleko. W tej powieści Szczecin przedstawiono jako normalne miasto, bo przecież tam też docierają pociągi i bez problemu można z niego i do niego dojeżdżać!
Ważne jest, żeby sięgając po tę pozycję nie czytać opisu bezpośrednio przed czytaniem – psuje całą zabawę! Z opisu wynika, że jest tam duży wątek kryminalny, tymczasem jest on tylko małym elementem całej historii, dodającym jej tylko uroku.
Czytając tę powieść, warto też być najedzonym! Bardzo często wspomina się tam o jedzeniu i aż ślinka cieknie, kiedy czyta się o tym, co bohaterowie gotują lub jedzą! Dla bezpieczeństwa – albo bądźcie po posiłku, albo miejcie coś obok przygotowanego do konsumpcji!
„Wiedźmy na gigancie” to ciekawa historia, która niejednego czytelnika zauroczy, rozbawi i doprowadzi do łez (oczywiście ze śmiechu)! Polecam sięgnąć po nią, szczególnie gdy będziecie potrzebować lekkiej, przyjemnej lektury, bo ta z pewnością spełni Wasze oczekiwania!
http://olabylexi.blogspot.com/2018/08/wiedzmy-na-gigancie-recenzja-58.html
W światku literackim wciąż możemy dostrzegać różne wojny. A jak by to było, gdyśmy znajdowali się dokładnie na środku pola bitwy? Przekonajcie się, czytając „Wiedźmy na gigancie”!
Majka, była psycholożka, jest szefową agencji literackiej TERCET. Wraz z Gosią i Anką prowadzą portal, na którym publikują recenzje podsyłanych im książek, a także prowadzą agencję, która ma na...
2018-12-23
2018-09-15
Liczba trzynaście kojarzy się z pechem. Augusta Docher nie bała się tej liczby, pisząc „Płatki wspomnień". A czy my mamy się czego obawiać, czytając tę powieść?
Liu jest zagubiona w życiu. Gdy spotkała na swojej drodze Ninę, udało jej się uciec od cierpienia w rodzinnym domu. Jednak Liu nie była taka jak Nina. Choć próbowała czuć do niej to samo, nie mogła zaprzeczyć swoim potrzebom — drobna Chinka pragnęła mężczyzny. To stało się przyczyną konfliktu ze znaną dominą, a przez to Liu musiała opuścić bezpieczne schronienie.
Dziewczyna przystosowana do bycia uległą, nie spodziewała się, że mężczyzna, który do tej pory był dla niej miły i uczył jej fotografii, może być kimś o dwóch twarzach. Ash, znany w Nowym Jorku fotograf, przyjmuje niewinną Liu pod swój dach. Czy Liu pozwoli zrobić ze sobą wszystko, byle tylko nie musiała wracać do rodzinnego domu?
Robert Plummer jest właścicielem firmy, zajmującej się tworzeniem reklam. Jego biuro zajmuje dwa piętra w wieżowcu (niestety to o jedno piętro mniej niż ma firma jego dziewczyny, Madison). Gdy dostaje album ze zdjęciami znanego fotografa, decyduje się kupić jedno z jego dzieł w galerii. Tam spotyka jedną z bohaterek zdjęć i kupuje je, by powiesić w sypialni.
Gdy na drodze Liu staje Robert, ta nie spodziewa się, że zmieni on całe jej życie. Sytuacja, w której nagle się znajduje, sprawia, że musi do niego uciec. Jednak czy ratunek przed Ashem jest jedynym, czego Liu potrzebuje?
Czy fakt, iż Liu jest uległa, rzeczywiście jest jej słabością? Czy będzie ona w stanie komuś całkowicie zaufać?
Jak różnice kulturowe i wyznaniowe mogą wpłynąć na związek? Czy jest on możliwy pomiędzy osobami o zupełnie innym statusie społecznym?
Augusta Docher napisała nietypową dla siebie powieść, która już od pierwszej strony zauroczyła mnie i sprawiła, że nie mogłam się doczekać, aż poznam dalsze losy bohaterów.
Na początku każdego rozdziału możemy znaleźć sentencje z dzieł Konfucjusza, którego filozofia jest bardzo znacząca dla Liu. Dzięki temu czytelnik może nie tylko wczuć się w sytuację bohaterki, ale także poznać wiele ciekawych informacji o jej kulturze oraz pozwolić sobie na refleksje nad swoim życiem.
Nie jest to pierwsza powieść autorki, której akcja nie dzieje się w Polsce. Do tej pory jeszcze nie miałam szansy przeczytać „Anatomii uległości”, dlatego do niej porównywać tej książki nie mogę. Jeśli chodzi o powieści Augusty Docher, które do tej pory czytałam, ta wydaje mi się najbardziej intrygująca, tajemnicza i uwodzicielska. W swoich powieściach autorka często skupia się na psychice głównych bohaterów, która tworzona jest przez ich doświadczenia. W „Płatkach Wspomnień” psychika Liu jest uzależniona przede wszystkim od konfucjonizmu, co mnie bardzo zaintrygowało i sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać nad moim własnym stosunkiem do życia.
Główna bohaterka w powieści poznaje siebie. Odkrywa swoje wewnętrzne „ja” z metodą małych kroczków, często także metodą prób i błędów. Gdy życie kogoś przytłacza, tak jak zrobiło to z Liu, trudno jest zaufać innemu człowiekowi. Ta jednak się nie poddaje, co mi bardzo imponowało.
Historia opisana na kartach tej powieści jest naprawdę niezwykła, utrzymuje w napięciu, a notatki, pojawiające się na końcu każdego rozdziału intrygują. Poznając ich sens, czytelnik zaczyna postrzegać historię zupełnie inaczej, co tylko dodaje magicznego charakteru tej powieści.
„Płatki wspomnień” to wyróżniająca się powieść w dorobku Augusty Docher, która z pewnością czymś zaskoczy swoich fanów. Piękna okładka idealnie oddaje charakter powieści, a przy tym intryguje i sprawia, że czytelnik już od samego spoglądania na dzieło i jego tytuł oddaje się refleksjom. Gorąco polecam zapoznać się z trzynastą pozycją Augusty Docher, bo zdecydowanie warto!
http://olabylexi.blogspot.com/2018/09/patki-wspomnien-recenzja-63.html
Liczba trzynaście kojarzy się z pechem. Augusta Docher nie bała się tej liczby, pisząc „Płatki wspomnień". A czy my mamy się czego obawiać, czytając tę powieść?
Liu jest zagubiona w życiu. Gdy spotkała na swojej drodze Ninę, udało jej się uciec od cierpienia w rodzinnym domu. Jednak Liu nie była taka jak Nina. Choć próbowała czuć do niej to samo, nie mogła zaprzeczyć swoim...
2018-08-31
2018-08-30
2018-08-26
Niebezpieczna podróż, nowi współtowarzysze, nowi wrogowie – czy Nikita i Robin poradzą sobie z czekającym ich wyzwaniem?
Żeby poznać odpowiedzi na nurtujące Robina pytania, bohaterowie muszą wyruszyć do Archiwum Zakonu. Jednak od kiedy ten odłączył się od kościoła, nie ma bramy, która umożliwiałaby przedostanie się do niego z prawdziwego świata. To sprawia, że całą drogę bohaterowie muszą przejść po stronie Alternatywnej. Po Bezdrożach.
Żeby przeżyć i móc dostać się w konkretne miejsce na Bezdrożach i Rubieżach, Nikita i Robin muszą skorzystać z pomocy Niespokojnych, osób, które magia drogi przyzywa i umożliwia im stosunkowo bezpieczne przebywanie tam. W tym celu Nikita musi znaleźć kierowcę oraz dostać się w umówione z Cygańskim Księciem i jego taborem miejsce.
„– Boję się – przyznałam.
– Strach daje siłę”.
Magia Bezdroży może jednak bardzo negatywnie wpływać na berserka. Czy Nikicie uda się go opanować? Czy ich współpraca rzeczywiście może być trwała? A jeśli do tego wmieszają się nordyccy bogowie? Czy Nikicie uda się ujść cało z misji i spotkania z walkiriami oraz bogami?
Na Bezdrożach od lat nie jest kolorowo. Susze, klęski żywiołowe… Żeby temu zapobiec, trzeba dostać się do Lunaparku i ożywić Diabelski Młyn. W zamian za pomoc w tym Cygański Książę obieca przyprowadzić bohaterów do Archiwum. Jednak czy próba dokonania tego nie będzie kosztować zbyt wiele?
Trzeci tom serii o Nikicie to idealne zakończenie trylogii! W każdej części cyklu bohaterowie zmieniają się i tworzą na nowo. Akcja rozwija się tak, że na końcu nie można się aż oderwać od historii!
O ile w pierwszym i drugim tomie mieliśmy do czynienia z miejscami w większości rzeczywistymi lub ich alternatywnymi wersjami, Bezdroża są czymś całkowicie innym. To zupełnie inny świat, pełen pułapek i niebezpiecznej magii. Do tego dochodzą nowi, ciekawi bohaterowie, którzy bardzo urozmaicają akcję i czynią ją jeszcze ciekawszą!
Czy tylko mi wcześniej trochę brakowało berserka? Wcześniej, jeśli działał, to raczej był w wersji żądnej krwi. W tym tomie berserk pokazuje nam się z zupełnie nowej strony, która zaskakuje, ale także sprawia, że naprawdę zaczynamy go lubić!
W trzecim tomie dodatkowo poznajemy perspektywę Robina. Wreszcie możemy zajrzeć do jego głowy! Choć w tej, trzeba przyznać, ma spory mętlik. Nic dziwnego, że chciał wyruszyć do Archiwum! Dzięki jego perspektywie polubiłam go jeszcze bardziej – tym bardziej że Robin przygarnia smoka! No kto by nie chciał mieć takiego smoczusia? A ilustracja przedstawiająca to stworzenie jest naprawdę bajeczna!
W powieści poruszany jest też wątek potwora. W końcu są różne potwory. Cygański Książę pokazuje Nikicie, że dręczenie się, z powodu swoich możliwości jest bez sensu. Bo to sposób ich wykorzystania może sprawić, że staniemy się źli. To od nas zależy jakim potworem będziemy. Co więcej, jak sama Nikita później mówi, potwory są nimi czasami tylko w naszej głowie. Bo są tylko naszym dziecięcym wyobrażeniem.
„Czasami konfrontacja z potworami z dzieciństwa wydaje się bardziej przerażająca niż same potwory”.
To, że dostrzegamy w Nikicie dużą zmianę, nie znaczy, że przestaje być niebezpieczna. Ani żarłoczna. Jeju, ile ta dziewczyna je! Ta seria sprawia, że automatycznie traci się apetyt, bo ona je, jak za 10 osób! Ja bym nie ryzykowała, tak jak to zrobił Robin:
„Robin zaryzykował życie, sięgając po ostatnie kostki czekolady należącej do kobiety w piżamie, z twarzą spuchniętą od płaczu. Cóż, nie od dziś żył na krawędzi”.
Seria o Nikicie jest pierwszą taką historią, która, choć określa jaka mitologia przede wszystkim została wykorzystana, to się do niej nie ogranicza. Boginie w powieści mówią, że wszystko zależy tylko od osoby, od tego, jaką wiarę wyznaje. Mitologia słowiańska, nordycka czy celtycka przeplatają się. Tylko od człowieka zależy, z której z nich bogowie będą na niego oddziaływać.
Cykl o Nikicie to pełna przygód historia, która przedstawia też ścieżkę, jaką Nikita musi przekroczyć, by całkowicie poznać siebie, by siebie zaakceptować oraz odważyć się dokonać w swoim życiu zmian. Do tego dochodzi świat fantasy, świetnie wykreowani bohaterowie, ciekawa fabuła i dobre wykorzystanie motywów z różnych mitologii. Bez żadnych wątpliwości, całym sercem zachęcam Was do poznania tych książek, bo naprawdę warto!
http://olabylexi.blogspot.com/2018/08/diabelski-myn-recenzja-62.html
Niebezpieczna podróż, nowi współtowarzysze, nowi wrogowie – czy Nikita i Robin poradzą sobie z czekającym ich wyzwaniem?
Żeby poznać odpowiedzi na nurtujące Robina pytania, bohaterowie muszą wyruszyć do Archiwum Zakonu. Jednak od kiedy ten odłączył się od kościoła, nie ma bramy, która umożliwiałaby przedostanie się do niego z prawdziwego świata. To sprawia, że całą drogę...
2018-08-16
„Dziewczyna z dzielnicy Cudów” jest po to, by czytelnicy poznali główną bohaterkę. „Akuszer bogów” zmienia nasz sposób postrzegania jej i rozwija akcję. Takiego drugiego tomu właśnie oczekiwałam!
Po wydarzeniach w pierwszym tomie Nikita nie wie, w co wierzyć, komu ufać. Decyduje się wyruszyć do Norwegii, gdzie według jej brata może poznać odpowiedzi na wszystkie, dręczące ją pytania.
Choć niejeden raz zlecano zabójstwo Nikity, pierwszy raz znajduje się ona w sytuacji, gdy ktoś po kilku próbach nie rezygnuje. Czy uda jej się odkryć tożsamość osoby, która tak bardzo pragnie jej śmierci? I jaka jest przyczyna tej nienawiści?
„– Jestem cała i zdrowa.
– Raczej nie na umyśle, młoda.
– Nie wymagaj zbyt wiele.”
Kim jest tytułowy akuszer bogów? Jakie będzie jego prawdziwe zadanie w tej powieści? Czy rzeczywiście pomoże on Nikicie odkryć jej prawdziwe „ja”?
Jak Norwegia, kraj z którego pochodzi ojciec głównej bohaterki, wpłynie na berserka? Czy on i Nikita będą w stanie współdziałać? Czy Nikicie uda się uniknąć służenia Odynowi?
Drugi tom serii o Nikicie jest zdecydowanie lepszy od poprzedniego. Poza rozwinięciem akcji, która wreszcie nie dotyczy przeważnie zleceń głównej bohaterki i jej zobowiązań wobec matki, autorka rozbudowała również świat powieści – wydarzenie nie dzieją się wreszcie tylko w obrębie Warszawy, ale także przenoszą się na chwilę do Trójmiasta, a później – do Norwegii!
„Pod pewnymi względami mieszkanie w Warsie było uczciwsze wobec sąsiadów. Tam każdy się spodziewał, że pewnego dnia wszystko pierdolnie”.
W „Dziewczynie z Dzielnicy Cudów” poznaliśmy Nikitę jako bezwzględną zabójczynię. Drugi tom pozwala nam obserwować, jak bohaterka zagląda w głąb siebie, a tym samym zaczynamy poznawać jej ukrytą przez zaklęcie prawdziwą naturę. Oczywiście nadal nie brakuje nam jej sarkazmu, którym ocieka wiele jej wypowiedzi.
„– […] Powinnaś kiedyś spisać pamiętniki.
–Jasne. Jutro kupię sobie różowy zeszyt na kłódeczkę.”
Bohaterka nadal zauważa duże braki w umiejętności nawiązania ciepłych relacji wśród członków swojej rodziny. W rozmowie z matką podkreśla, że jej trudny do polubienia przez innych charakter, jest spowodowany więzami krwi:
„–[…] Twoja urocza osobowość raczej nie zjednuje ci przyjaciół.
– Mam to po rodzicach.”
Dodatkowo widzimy jej nieufność wobec pozostałych członków rodziny:
„– Gotowa na wizytę u babci? – zapytał.
– Jeśli jest z nami spokrewniona, to czy nie potrzebujemy broni palnej?”
Przyznaję, że dzięki tego typu momentom wielokrotnie wybuchałam śmiechem (na szczęście niewiele osób mogło to słyszeć!) i nie mogłam się doczekać, aż Nikita znowu wyskoczy z jakąś ciętą ripostą.
Wielokrotnie podkreślana jest orientacja seksualna Nikity. Jednak w porównaniu do tego, jak w literaturze często przesładza się takie postaci lub przedstawia się ukrywającą się przed światem lesbijkę, tu bohaterka bardzo twardo stąpa po ziemi. Autorka nie przedstawiła jej po to, by przedstawić jak ważna jest tolerancja, a raczej po to, by pokazać, że inna orientacja jest czymś naturalnym i zagłębianie się w psychologiczny stan postaci jest po prostu zbędny.
Bohaterka jest również bardzo bezpośrednia, można by wręcz powiedzieć, że pyskata. Nie obchodzą jej żadne hierarchie – to ona decyduje, jak będzie żyć. Pokazuje to między innymi w trakcie bardzo ciekawej wymiany zdań z Odynem:
„– Będziesz mi służyć.
Odpowiedziałam z całą elokwencją, jaką nasiąkłam na ulicach Warsu:
– Pierdol się.”
„Akuszer Bogów” to powieść, która z całą pewnością nie jest gorsza od swojej poprzedniczki. Rozwija akcję, rozbudowuje świat oraz zmienia w czytelniku sposób odbierania głównej bohaterki – wreszcie staje się mniej irytująca, a bardziej interesująca. Jest to świetny drugi tom i bardzo dobra zapowiedź tego, co czeka na czytelnika w kolejnej części, czyli „Diabelskim Młynie”!
„Dziewczyna z dzielnicy Cudów” jest po to, by czytelnicy poznali główną bohaterkę. „Akuszer bogów” zmienia nasz sposób postrzegania jej i rozwija akcję. Takiego drugiego tomu właśnie oczekiwałam!
Po wydarzeniach w pierwszym tomie Nikita nie wie, w co wierzyć, komu ufać. Decyduje się wyruszyć do Norwegii, gdzie według jej brata może poznać odpowiedzi na wszystkie, dręczące...
2018-08-05
Jest znana nam Warszawa. Są też i alternatywne miasta — Wars i Sawa. I lepiej módl się, że trafiając do jednego z nich, będzie to Wars.
Nikita jest jedną z Cieni. I chociaż bardzo by chciała wieść normalne życie, sytuacja wymusiła na niej pracę dla jej matki. Jedyna myśl, jaka ciągle jej towarzyszy, to marzenie o tym, by nie pójść śladem żadnego z rodziców. Jednak czy będzie w stanie w końcu podążyć za swoim marzeniem?
Główna bohaterka żyje z różnych zleceń, o których lepiej, żeby nikt nie wiedział zbyt wiele, bo może się stać jej kolejną ofiarą.
Pewnego dnia dostaje zadanie odnalezienia uprowadzonej piosenkarki z klubu Pozytywka znajdującego się w Dzielnicy Cudów — miejsca, w którym zatrzymał się czas w latach 30. ubiegłego wieku, a bohaterka chciałaby tam mieszkać, gdyby nie magia dotycząca tego miejsca. Piosenkarka była ważna dla Nikity, dlatego też bez zwłoki ruszyła na poszukiwanie. Wielokrotnie ryzykowała, wychodząc w trakcie burzy, zapowiadającej czkawkę, ale wiedziała, że życie Zeldy jest zagrożone. Czy Nikicie uda się odnaleźć uprowadzoną, nim będzie za późno?
Przy wszystkich wydarzeniach pojawia się również Robin — kim on właściwie jest? Dlaczego, mimo tego jak Nikita go od siebie odtrąca, on uparcie trwa przy niej? Jaki interes w przydzielaniu go do niej miała Matka?
„Dziewczyna z Dzielnicy Cudów” to bardzo ciekawy początek serii. Mimo że nie czytałam wcześniej serii o Dorze Wilk, do której było kilka nawiązań, wcale nie czułam braku wiedzy o danym świecie. Z pewnością już jak skończę serię o Nikicie, to w wolnej chwili sięgnę także i po wspomnianą serię, by uzupełnić sobie niektóre wątki o więcej faktów, ale jak wspominałam i bez nich można bez problemu czytać historię.
Nie chciałabym żyć w realiach tej powieści. Tam, każda najmniejsza zmiana pogody mogła oznaczyć czkawkę, w wyniku której z miłej sąsiadki możemy stać się bezwzględną bestią. A i to nie wszystko, bo jeżeli ma się duże zdolności magiczne, to czkawka je na swój sposób krótkotrwale potęgowała, co nie każdemu służyło (jak na przykład głównej bohaterce).
Bardzo polubiłam Karmę, o której, chociaż niewiele wiemy, to i tak czytamy o niej wystarczająco dużo, by wiedzieć, że ma bardzo specyficzny charakter. Nikita w swoim życiu nie dopuszczała do siebie blisko zbyt wielu osób, ale jedną z nich była właśnie Karma. Miała niezwykłe umiejętności, których każdy mógłby pozazdrościć — sama bohaterka nie umiała ich dokładnie określić, ale były one związane z liczbami, dzięki którym między innymi świetnie znała się na komputerach i mogła pomóc Nikicie w każdym zadaniu. A to, że miała cięty język i bardzo władczą postawę tylko dodawało uroku scenom z nią w roli głównej.
W powieści znajduje się wiele pięknych ilustracji. Są one ciekawym uzupełnieniem historii, bo gdy miałam problem z wyobrażeniem sobie niektórych postaci, wspierały mnie w tym. Co ciekawe na początku jak przejrzałam sobie te obrazki, to miałam wizję historii, po czym w pewnym momencie dotarłam do fragmentu, w którym cała wizja została rozwiana i już sama nie wiedziałam, co dalej się wydarzy.
Przez całą historię przewija się wiele różnych postaci, poznajemy też przeszłość Nikity, dzięki czemu dowiadujemy się, dlaczego główna bohaterka jest taka, a nie inna. Dzięki Jakubowi odkrywamy w niej ciekawość, przemierzamy z bohaterką ulice Warsu, dzięki czemu mamy też jakieś wyobrażenie miasta (zwłaszcza gdy ktoś nie jest z Warszawy i tak ja, nie umie przypisać sobie żadnych podobieństw).
Pierwszy tom serii o Nikicie w bardzo ciekawy sposób zapowiada kolejne tomy historii. Bardzo lubię polską fantastykę, zwłaszcza gdy korzysta się z potworów pochodzących z mitologii, a ta powieść do takich należy. Pozwólcie Anecie Jadowskiej przedstawić świat Nikity i zakochajcie się tak jak ja i główna bohaterka w Dzielnicy Cudów!
http://olabylexi.blogspot.com/2018/08/dziewczyna-z-dzielnicy-cudow-recenzja-60.html
Jest znana nam Warszawa. Są też i alternatywne miasta — Wars i Sawa. I lepiej módl się, że trafiając do jednego z nich, będzie to Wars.
Nikita jest jedną z Cieni. I chociaż bardzo by chciała wieść normalne życie, sytuacja wymusiła na niej pracę dla jej matki. Jedyna myśl, jaka ciągle jej towarzyszy, to marzenie o tym, by nie pójść śladem żadnego z rodziców. Jednak czy...
2018-08-26
2018-06-17
Sarze udało się powstać jak feniks „Z popiołów”. Czy Kasia będzie w stanie wyłonić się „Z otchłani”, do której wpadła przez swoje problemy?
Słowa Adama całkowicie zburzyły świat Kasi. Dziewczyna, która na cały świat patrzyła optymistycznie, zaczęła dostrzegać mrok także w swoim życiu. Zdrada była dla niej nie do przyjęcia. Będąc z nim w związku przez kilka lat, zawsze mu ufała i była mu wierna. Nagle stał się w jej oczach kimś zupełnie innym.
Jej przyjaciółka, Mirka, chciała spróbować jej pomóc zapomnieć o problemach i założyła jej konto na Tinderze. W ten sposób umówiła Kasię z Szymonem, dziennikarzem, piszącym z wielką pasją. Ich pierwsze spotkanie było bardzo burzliwym wydarzeniem. Czy Kasia da kolejną szansę Szymonowi?
I Szymon w życiu nie miał łatwo. Miał bardzo wymagającą szefową, która nie pozwalała mu pisać o wszystkim, wytyczała mu konkretne tematy i pisanie o czymkolwiek innym kończyło się kłótniami i zmuszeniem do pisania kolejnych „lepszych” jej zdaniem artykułów.
Jaki wpływ mogą mieć na siebie Kasia i Szymon? Czy będą umieli być tylko przyjaciółmi? Jak poradzą sobie z ujawnianymi tajemnicami?
W pierwszym tomie mogliśmy poznać optymistyczną Kasię. „Z otchłani” całkowicie zmienia ją i pokazuje, jak problemy mogą wpływać na człowieka. I jak ważne jest, żeby nie pozwolić im przejąć nad nami kontroli.
W swojej powieści Martyna Senator pokazuje, jak wiele może się wydarzyć za pomocą internetu. Istnieje wiele mediów społecznościowych, takich, jakim jest na przykład Tinder, na których każdy może się zarejestrować, a nawet może ktoś to zrobić za nas, bez naszej wiedzy. Dodatkowo nigdy nie wiadomo, czy pojawiające się w internecie artykuły, nie będą kiedyś dotyczyć nas. Można powiedzieć, że Kasia stała się ofiarą założenia takiego konta i miała szczęście, że założyła je tylko jej przyjaciółka, ale też nie miała już tyle szczęścia w kwestii napisanego artykułu. Dla kogoś, kogo nie znała, pewnie nie znaczył on zbyt wiele, ale wśród osób w jej otoczeniu, mógł on całkowicie zniszczyć jej życie.
Szymon ma naprawdę świetne poczucie humoru. Wielokrotnie wybuchałam śmiechem, jak tylko czytałam jego perspektywę albo jego rozmowy z Kasią. Naprawdę dzięki niemu często poprawiało się mi samopoczucie.
W „Z otchłani” możemy dostrzec siłę korespondencji internetowej. W życiu często ciężko jest nam coś powiedzieć komuś prosto w twarz, a dzięki przesłaniu komuś e-maila znacznie łatwiej wygarnąć mu, że jest okropny, czy jak to Kasia napisała „Nie daruję ci tego!!! Dupku”. Inna sprawa jest taka, że kiedy nie mamy czasu się spotkać, czasem lepiej jest po prostu wymienić się takimi wiadomościami, niż całkowicie urwać kontakt, ale należy w tym zachować umiar — tak jak zrobili to Kasia z Szymonem.
W tej historii rola Kasi i Sary zamieniła się. Tym razem to Sara jest pełna nadziei, wspierająca i kochająca, a Kasia jest uosobieniem depresji, przynajmniej do czasu, aż poznaje Szymona. Ach, jak Ci mężczyźni umieją wpływać na kobiety! Jednak należy pamiętać, że w tych historiach (choć to Michał i Szymon są tymi, którzy wywołują duże zmiany w życiach dziewczyn) bez przyjaźni tych dwóch niesamowitych bohaterek to wszystko mogłoby się nie wydarzyć — w końcu to dzięki sobie nawzajem tworzą siebie i zawsze mogą na sobie polegać, a bez takiego zaufania, ciężko jest pozwolić sobie na jakiekolwiek zmiany.
Bardzo lubię historie pisane przez Martynę Senator. Są one lekkie, ale omawiają bardzo ważne problemy. Dlatego moim zdaniem warto sięgnąć po jej serię New Adult, bo z pewnością każdy czytelnik znajdzie w niej coś ciekawego!
Sarze udało się powstać jak feniks „Z popiołów”. Czy Kasia będzie w stanie wyłonić się „Z otchłani”, do której wpadła przez swoje problemy?
Słowa Adama całkowicie zburzyły świat Kasi. Dziewczyna, która na cały świat patrzyła optymistycznie, zaczęła dostrzegać mrok także w swoim życiu. Zdrada była dla niej nie do przyjęcia. Będąc z nim w związku przez kilka lat, zawsze mu...
2018-07-07
Życie Magdy nigdy nie było normalne. Czy teraz, jako Żniwiarz, poradzi sobie ze słowiańskimi potworami?
Magda ku zdziwieniu wszystkich wraca do życia. Niestety poza nowym ciałem, ma też nowy charakter, który wielokrotnie daje w kość pozostałym bohaterom.
Feliks chce dokonać zemsty na Pierwszym, ale do tego potrzebuje solidnego przygotowania. Gdy dołącza do niego Magda, zaczyna rozumieć, że w ich życiach nadchodzą wielkie zmiany.
Mateusz po wydarzeniach w Wiatrołomie decyduje się z niego wyjechać i rozpocząć życie na nowo. Liczy na to, że uda mu się zapomnieć o słowiańskich demonach i związanych z nimi wspomnieniami. Wtedy one decydują się mu o sobie przypomnieć i dość szybko odnajdują go.
Magda przepełniona jest wolą zemsty. Czy uda jej się wykorzystać ją w dobry sposób, czy może ta będzie ją niszczyć od środka?
Jakby tego było mało; do Wiatrołomu przyjeżdża siostra zmarłej ciotki. Stwierdza, że została okradziona przez rodzinę Magdy i domaga się oddania jej całego spadku po siostrze. Towarzyszą jej przy tym wnukowie, którzy już z wyglądu kojarzą się z kimś, kto prowadzi szemrane interesy. Czy Magdzie i Feliksowi uda się ich przekonać, że to im należy się spadek?
Paulina Hendel tą powieścią sprawia, że czytelnik zatraca się w tej historii i nie może przejść do życia codziennego, dopóki nie przeczyta ostatniej strony!
Nowa Magda całkowicie zaskakuje czytelnika na kartach tej powieści. Jej charakter jest tak odmieniony, że nie można w niej dostrzec tej dawnej, naiwnej, niewinnej i ufnej dziewczyny. Możemy też dostrzec, że to jej wcielenie jest wręcz uosobieniem bogini zemsty, co dostrzegamy już na początku, kiedy to mści się na mordercy poprzedniej posiadaczki ciała, co przy okazji było bardzo śmieszną sceną i naprawdę cieszyłam się z tego, jak Magda jej dokonywała, chociaż nie należała ona do najłagodniejszych. I dobrze, bo dzięki temu mogłam współodczuwać jej satysfakcję!
Jeżeli ktoś martwi się, że w tym tomie potwory, z którymi walczyli w Pustej Nocy bohaterowie, będą się powtarzały, mogą się uspokoić. Chociaż niektóre bestie powtarzają się, czytelnik nieraz zostanie zaskoczony ich działaniem, a poza nimi pojawiają się też inne stworzenia, które zaciekawią każdego, chociażby sposobem, w jaki bohaterowie będą na nie polować.
Bardzo ciekawe są relacje Magdy z Mateuszem. Jak wiemy, ich związek zakończył się dość burzliwie, a właściwie okazało się, że tak naprawdę go nie było, gdyż w ciele chłopaka żył Pierwszy. Teraz Magda musi pogodzić się z tym, że ten Mateusz, który został, nie jest tą samą osobą, a przy tym muszą wykorzystać jego wiedzę. W powieści czytamy o całej jej mieszance emocji i współodczujemy z nią.
Jeżeli ktoś lubi poznawać dawne wierzenia słowiańskie, to ta powieść jest lekturą obowiązkową. Nie skupia się ona na bóstwach, a na tym, co znajduje się między ludźmi. Dzięki łagodnej formie, jaką to przybrało, czyli po prostu jako urban fantasy, możemy poznawać bestie, których dawnej się bano, a przy tym możemy wyobrazić sobie, jak sami byśmy się czuli, gdyby zagrażały one naszemu życiu w czasach współczesnych.
Bardzo lubię tę serię i nie mogę się doczekać kolejnych wydarzeń w życiu Magdy. Drugi tom był moim zdaniem lepszy, na co pewnie miało też wpływ to, że autorka już nie musiała nas wprowadzać w świat, a jedynie go rozbudowywała w naszych głowach. Jeżeli ktoś jeszcze nie czytał tej historii, to zachęcam do nadrobienia tego, bo koniec drugiego tomu zapowiada, że w Trzynastym Księżycu będzie się działo!
http://olabylexi.blogspot.com/2018/08/zniwiarz-czerwone-sonce-recenzja-56.html
Życie Magdy nigdy nie było normalne. Czy teraz, jako Żniwiarz, poradzi sobie ze słowiańskimi potworami?
Magda ku zdziwieniu wszystkich wraca do życia. Niestety poza nowym ciałem, ma też nowy charakter, który wielokrotnie daje w kość pozostałym bohaterom.
Feliks chce dokonać zemsty na Pierwszym, ale do tego potrzebuje solidnego przygotowania. Gdy dołącza do niego Magda,...
2018-07-12
Technologia ma pomagać. Technologia ma dawać nowe możliwości. Technologia jest przyszłością.
Ludzie zawsze dążą do wyniszczenia innych. Tym razem, zamiast dokonać tego poprzez wojny, wykorzystali pogodę.
Stworzono Atopię, wyspę, na której miał panować pokój, a ludzie mieszkający tam mogli tworzyć nowe technologie. Tak oto powstały prokury.
Prokury to przyjaciele. Pomocnicy. Zastępcy.
Każdy może mieć swoją prokurę. Ta sprawi, że jeżeli zaplanujesz schudnąć, ale nie chcesz odczuwać bólu związanego z ćwiczeniami, zrobi to za Ciebie, a Ty w tym czasie spędzisz czas w alternatywnej rzeczywistości. Na Dominikanie, Hawajach czy gdziekolwiek zapragniesz. A efekty będą takie jak po ćwiczeniach! Czyż nie brzmi to wspaniale?
Atopia daje Ci coś jeszcze. Zastanawiasz się nad założeniem rodziny? Boisz się, jak będzie przebiegać proces dorastania? Oni Ci w tym pomogą! Zamów swojego symulaka i dowiedz się, jak to jest z dzieckiem! Dorasta znacznie szybciej niż zwykłe dziecko, dzięki czemu w krótkim czasie przebrniesz przez różne problemy związane z dorastaniem!
Masz za dużo na głowie? Chcesz się rozdwoić a czasem roztroić? Żaden problem! Od teraz żadna oferta nie przeleci Ci koło nosa!
Jednak czy takie życie, piękne jak sen, może trwać wiecznie? Czy sen nie stanie się koszmarem?
Kroniki Atopii to najlepsze science-fiction, jakie do tej pory czytałam. Naprawdę nie mogłam się oderwać od tej historii i z zainteresowaniem czytałam każdy kolejny rozdział.
Gdy na początku czyta się tę powieść, ma się wrażenie, że (zwłaszcza pierwsza postać, którą poznajemy), ma niewiele wspólnego z dalszymi wydarzeniami. Jednak w tej historii nic nie jest takim, jakim się wydaje! Każdy wątek w jakiś sposób się łączy. Autor doskonale połączył wszystko, o czym pisał i chociaż na końcu zostawia czytelnikowi pytanie „I co dalej?” to jednak wszystkie wątki w historii zostają zamknięte.
Kiedy czytamy o tym, czym się różni science-fiction od fantasy, możemy czytać, że fantasy tworzy światy, w których niestety nie możemy żyć, a sci-fi światy, w których na szczęście nie będziemy żyć. Bo chociaż są to wizje przyszłości, to bardzo często widzi się przyszłość jako coś mrocznego. I tak jest również w tym przypadku — autor pokazuje wizję świata całkowicie zdominowanego przez technikę. I choć ta może pomagać człowiekowi, to może mu też odbierać człowieczeństwo. We wszystkim trzeba mieć umiar — również w korzystaniu z nowinek technologicznych.
W tym miejscu warto wspomnieć, że autor nie wymyślał technologii tak po prostu. Matthew Mather już od dziecka interesował się technologią, czytał wiele powieści science-fiction. Później zajmował się komputerową nanotechnologią i zawodowo zajmuje się wieloma nowinkami technicznymi. Oczywiście w ramach pisania powieści wykorzystał fikcję literacką, ale była ona wsparciem dla znanych jemu technologii.
Jeżeli kogoś przeraża grubość tej pozycji, to nie ma do czego się zrażać — mimo że jest to ponad 600 stron, to czytając tę pozycję, nie czuje się tego. Jest ona podzielona na części, a w każdej z nich kto inny jest głównym bohaterem. Dzięki temu możemy się skupić na wydarzeniach w jej życiu, a poznając każdą kolejną postać, dostrzegamy nawiązania do wcześniejszych rozdziałów, co jest bardzo ciekawym zabiegiem, a przy tym umilającym czytanie.
Kroniki Atopii to świetnie napisana powieść, typowa dla swojego gatunku, a przy tym technologia nie jest opisywana bardzo naukowo i osoba, która nie zna się za dobrze na technice, bez problemu sobie poradzi ze zrozumieniem działania opisanych w książce maszyn. Dlatego polecam ją wszystkim, nie tylko tym, którzy lubią science-fiction, bo ta powieść jest naprawdę niezwykła i każdy znajdzie w niej coś dla siebie!
http://olabylexi.blogspot.com/2018/08/kroniki-atopii-recenzja-55.html
Technologia ma pomagać. Technologia ma dawać nowe możliwości. Technologia jest przyszłością.
Ludzie zawsze dążą do wyniszczenia innych. Tym razem, zamiast dokonać tego poprzez wojny, wykorzystali pogodę.
Stworzono Atopię, wyspę, na której miał panować pokój, a ludzie mieszkający tam mogli tworzyć nowe technologie. Tak oto powstały prokury.
Prokury to przyjaciele....
2018-05-06
„Perłowa dama” to kontynuacja „Króla kier” autorstwa Aleksandry Polak, która całym swoim bytem udowadnia, że jeśli istniała klątwa drugiego tomu, to magia Circus Lumos zdjęła ją ze wszystkich nieszczęśliwych książek!
Alicja, porwana do Hadesu musi walczyć o swoje przetrwanie. W trudnych, nieprzyjemnych warunkach nie martwi się o zbliżającą się maturę. Jedynym jej zmartwieniem jest Hadrian, za którym tęskni. Dziewczyna obawia się, że ten lekkomyślnie będzie próbował ją uratować, a przez to narazi się na niebezpieczeństwo.
W końcu Alicji udaje się uciec. To wywołuje prawdziwą lawinę wydarzeń w życiu nastolatki oraz członków Circus Lumos. Dziewczyna ujawnia informacje, które usłyszała od Tristana, co może mieć nieprzyjemne konsekwencje dla jej przyjaciół. Czy Circus Lumos uda się przetrwać ciężkie chwile i nadal będą razem?
Gdy bohaterowie dowiadują się o możliwości zdjęcia klątwy ciążącej na braciach, wyruszają w podróż, która ukazuje wiele niezwykłych tajemnic potężnych magów.
Tristana i Alicję zaczyna łączyć pokręcona przyjaźń. Co przyciąga nastolatkę do brata jej ukochanego? Czy wszechobecny w jego życiu mrok może zostać rozjaśniony przez blask tej niezwykłej dziewczyny?
„Perłowa dama” to książka, która oczarowała mnie już na samym początku. Z zapartym tchem poznawałam dalsze losy Alicji, a gdy dotarłam do ostatniej strony, towarzyszyła mi jedynie myśl „Chcę już trzeci tom”.
W swojej powieści autorka pokazuje, jak ważna w naszym życiu jest przyjaźń oraz wiążące się z nią zaufanie. Kiedy ujawniamy skrywane przez wiele lat sekrety, mogą one ranić, wyniszczać nas i naszą relację. Jednak w tej sytuacji należy również pamiętać o wybaczaniu, które ma wielką moc, ale też przez to trudno nam się na nie zdobyć.
Czytając powieść, nie mogłam wyjść z podziwu, z jakim spokojem rodzice Alicji przyjmują do siebie przekazywane im informacje. Pomijając sytuację, w której za pomocą magii wmówiono im, że w czasie pobytu w Hadesie bawiła się na obozie naukowym i logiczne było, że czary umożliwiły im akceptację tego, moment, w którym Alicja przyprowadziła Hadriana do swojego domu i ci prawie od razu zgodzili się go przyjąć na jakiś czas, sprawił, że siedziałam przez kilka minut z szeroko otwartymi oczami i ze słowem „Co?!” na ustach. Było to tak niebywałe i zabawne, że czytałam ten fragment 10 razy, zanim przeszłam do dalszej części historii. Nawet sama Alicja nie mogła w to uwierzyć, co moim zdaniem warto podkreślić. Sama taka sytuacja mogłaby nam się wydawać absurdalna i niedorzeczna, ale dzięki temu, że sama bohaterka okazuje zdziwienie, autorka pokazuje, że taka sytuacja była nam potrzebna, ale też nie należała do najnaturalniejszych dla realiów powieści, a dzięki temu nam wydaje się bardziej prawdopodobna.
„Perłowa dama” nie pozwala czytelnikowi czuć się pewnie. Wprowadza zamęt w jego myślach, czemu służy przede wszystkim postać Tristana. Osoba, która na początku została nam przedstawiona jako czarny charakter, zostaje urozmaicona, postawiona przed faktem dokonanym bez możliwości zmian w swoim życiu, a przez to jest to bardzo ciekawa postać, o ile nawet nie najciekawsza.
Powieść Aleksandry Polak nie jest tylko magiczna ze względu na jej treść i opisane w niej postaci. Sposób, w jaki autorka przekazuje pewne informacje, miesza nam w głowie; sprawia, że zaczynamy dostrzegać magię wokół nas. Coś, co wydawałoby się oczywiste, zostaje przekształcone, a dzięki temu jeszcze bardziej nas ciekawi.
Jest coś, co czasami pojawia się w literaturze młodzieżowej, a ja tego bardzo nie lubię. Jest to trójkąt miłosny. Niestety i w „Perłowej damie” się on pojawił, choć moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie.Powodował on jeszcze większe zamieszanie w uczuciach bohaterów, choć rozumiem też, dlaczego autorka zdecydowała się go wprowadzić.
„Perłowa dama” to idealna zapowiedź tego, co poznamy w trzecim tomie. Już nie mogę się doczekać, aż będziemy mieli możliwość przeczytania dalszych losów Alicji i Circus Lumos, bo głęboko wierzę, że dopiero w „Księciu Cieni” naprawdę będzie się działo!
„Perłowa dama” to kontynuacja „Króla kier” autorstwa Aleksandry Polak, która całym swoim bytem udowadnia, że jeśli istniała klątwa drugiego tomu, to magia Circus Lumos zdjęła ją ze wszystkich nieszczęśliwych książek!
Alicja, porwana do Hadesu musi walczyć o swoje przetrwanie. W trudnych, nieprzyjemnych warunkach nie martwi się o zbliżającą się maturę. Jedynym jej...
2018-06-27
Zdrada jest tym, co ludzi poróżnia. Zwłaszcza gdy osoba zdradzana jest tego świadoma.
Pewnego dnia Ula idzie do galerii handlowej i chcąc zamówić sobie kawę, przyłapuje swojego ukochanego męża na spotkaniu z młodą dziewczyną. Bardzo szybko wychodzi na jaw, że nie jest to zwykłe spotkanie znajomych, a spotkanie kochanków. Gdy tylko pacyfistyczna Ula przestała stać otępiała, szybko wycofała się z kawiarni.
Mąż zaproponował jej otwarty związek. Kochająca Ula zgodziła się, jednak dość szybko uświadomiła sobie, że nie jest w stanie trwać w takiej relacji. W końcu zdecydowała się odejść od Marka i przeprowadziła się do domku na wsi, który odziedziczyła po cioci Jarzębinie. Wydawać by się mogło, że dzięki temu odetnie się od mężczyzny, jednak ten już niedługo wraca do jej życia, chcąc wykorzystywać ją finansowo. Dobrotliwa Ula, jak zwykle pomaga Markowi.
Wtedy pojawia się Michał Żuk, który już na początku zaczyna irytować Ulę jak nikt inny. Jest jej konkurencją, pojawia się, w najgorszych momentach, aż w końcu ujawnia się w nim ta milsza natura. Czy Uli uda się ujawnić całą jego dobrą naturę? I czy jego mroczne sekrety nie sprawią, że Ula się wycofa?
Czy wróżka może mówić prawdę? Jak życie Uli potoczy się na małej polskiej wsi?
Moja Twoja Wina to powieść o powracaniu ze skraju załamania do cieszenia się każdym dniem.
Ula to postać, która była najbardziej irytującą bohaterką, jaką poznałam w książkach, a przy tym nie dało się jej nie pokochać. Bo czytając jej historię, można zauważyć dwie Ule — Ulę dla Marka i tę prawdziwą Ulę. Jako żona, była bardzo uległa, na każde skinienie męża reagowała bardzo szybko i z dużą starannością wykonywała każdą jego zachciankę. Ta Ula była mdła i nie do zniesienia, gdy tylko się pojawiała, miałam ochotę na nią krzyczeć, że ma się otrząsnąć i odejść od tego faceta, który przecież nie jest jej wart. Najlepsza, ta prawdziwa, Urszula pojawia się, gdy rozmawiała z Renatą (swoją przyjaciółką), Michałem Żukiem oraz swoją siostrą, Natalią. Zwłaszcza przy tej ostatniej ujawniał się jej charakter, który nie pozwoli byle komu sobą pomiatać, co można było zauważyć choćby w czasie z jednej z ich rozmów:
„– [...] Nie moja wina, że mąż cię puścił kantem, bo jesteś niepłodna.
– Owszem, nie twoja wina. Tak samo, nie twoja wina, że urodziłaś się głupia i głupia umrzesz”.
Ta Ula sprawiła, że zapominałam o tej jej mdłej części natury i trzymałam za nią kciuki aż do końca!
Z postacią Uli bardzo kontrastowała Renata, jej przyjaciółka. Można było to dostrzec, chociażby po fakcie, iż ta rozwiodła się z mężem i w trakcie wydarzeń tej powieści czytamy, że są teraz dobrymi przyjaciółmi. Często pomagała Uli się rozruszać, a gdy ta miała z różnych powód wyrzuty sumienia, krzyczała na nią, że to bez sensu. Była niczym wysłannik tych wszystkich czytelników, którzy co chwilę denerwowali się na główną bohaterkę. Choćby tak proste zdanie „Nie możesz się winić za wszystkich niewiernych mężów!”. Skrzywdzona kobieta nie umiała reagować na niesprawiedliwość inaczej, niż posuwaniem się do zrzucania winy na siebie, na szczęście miała swoją przyjaciółkę oraz niesamowitą sąsiadkę, które pomogły jej się z tym uporać.
Powieść czytało mi się bardzo szybko i przyjemnie, wielokrotnie się śmiałam albo chociaż uśmiechałam pod nosem. W książce były poruszane także bardzo poważne tematy, jak chociażby to, jak plotka może się bardzo szybko roznieść po małej wsi i zniszczyć komuś życie. Dodatkowo w powieści pojawił się pewien wątek kryminalny, który dodaje pewnego smaku tej historii.
„Moja Twoja Wina” to historia o tym, jak niektórzy bezsensownie przypisują sobie czyjąś winę i wyjaśnia, dlaczego nie powinno się tak robić. Choć los umie czasem zrzucić na nasze barki bardzo duży ciężar, należy się z nim uporać i udowodnić, że to nic, bo powinniśmy się w życiu skupić na szczęśliwych chwilach, a nie pogrążać w smutku. Dlatego właśnie polecam Wam tę powieść – bo dzięki niej, choć na końcu płakałam, to były to łzy szczęścia, których wtedy tak bardzo potrzebowałam.
http://olabylexi.blogspot.com/2018/08/moja-twoja-wina-recenzja-53.html
Zdrada jest tym, co ludzi poróżnia. Zwłaszcza gdy osoba zdradzana jest tego świadoma.
Pewnego dnia Ula idzie do galerii handlowej i chcąc zamówić sobie kawę, przyłapuje swojego ukochanego męża na spotkaniu z młodą dziewczyną. Bardzo szybko wychodzi na jaw, że nie jest to zwykłe spotkanie znajomych, a spotkanie kochanków. Gdy tylko pacyfistyczna Ula przestała stać otępiała,...
2018-07-10
Legendy opowiadane z ust do ust tworzą nowe historie, czasem pomagają straszyć, innym razem pobudzają nadzieję. A co jeśli legenda okaże się prawdą?
Dawno temu dwaj bracia stoczyli bój. Jeden z nich był Duszą Słońca, drugi Duszą Mroku. Dusza Słońca został zmuszony zapieczętować swego brata, aby nie zagrażał ludziom, sam poświęcił na to swe życie. Legenda głosi, że gdy pieczęć osłabnie, urodzi się osoba o podwójnej naturze, która będzie w stanie korzystać z mocy Duszy Słońca i raz na zawsze powstrzyma Duszę Mroku.
Heaylden skrywa tajemnicę swojego pochodzenia, ponieważ wie, jakie ryzykowne byłoby dla jego rodziny oraz przyjaciół wyjawienie jej. Kiedy zostaje wezwany do Mędrca Akenora nie spodziewa się, że ten zna jego sekret, a przy okazji wyjawia mu prawdę o jego przeznaczeniu. Legenda ma się wypełnić, a dziewiętnastolatek musi wybrać się na długą wyprawę, od której będzie zależeć wolność wszystkich Wymiarów. Czy chłopak podoła swojemu zadaniu?
„Przepowiednia Reinkaanyiuki. Więź Płomienia” to bardzo specyficzna historia. Zebranie się do napisania tej recenzji zajęło mi miesiąc, ponieważ to, co o niej sądzę, często jest ze sobą sprzeczne.
W kwestii fantasy jestem bardzo wybredna. Bo choć na pytanie, czy lubię fantasy, moja odpowiedź niezaprzeczalnie brzmi „tak”, to są takie książki, które należą do tej odmiany gatunkowej fantasy, do której mam mieszane uczucia i tylko dobre historie umieją mnie w sobie rozkochać. No niestety — między mną a historią Heayldena nie pojawiła się chemia. Ot po prostu czytałam, a gdy skończyłam, po prostu przeszłam do mojego życia codziennego.
Jak na mnie, bardzo wolno czytało mi się tę powieść. Bardzo wiele rzeczy miało na to wpływ.
W „Przepowiedni Reinkaanyiuki. Więzi Płomienia” jest nagromadzonych milion nazw, które, jak ktoś trafnie porównał, przypominają język fiński. Nagromadzenie samogłosek sprawiało, że nie byłam w stanie przebrnąć przez daną nazwę, dopóki w głowie nie przeczytałam jej względnie poprawnie. I żeby chociaż to były tylko imiona głównych bohaterów, do których można się przyzwyczaić, bo pojawiają się dość często. Jednak były też sytuacje, w których pojawiał się ktoś, czyim zadaniem w całej historii było wypowiedzenie może 4 kwestii, między innymi właśnie przedstawienie się. Przyznaję, że do takich postaci już w pewnym momencie nie miałam siły i nawet nie próbowałam się brać za próbę przeczytania ich imion.
Kolejną sprawą była, o dziwo, czcionka. A konkretniej chodzi o nazwy rozdziałów. Bardzo lubię je czytać, bo dzięki temu mogę się dowiedzieć, na czym chciała się skupić autorka. Zrozumiałe jest, że do rozdziałów ktoś wykorzystał trochę bardziej wyszukaną czcionkę, bo jest to jakaś forma dekoracji. Jednak ta czcionka jest tak pozawijana, że nie byłam w stanie nawet przeczytać niektórych słów. A to jest zawsze czynnikiem spowalniającym.
Należy zwrócić uwagę na styl wykorzystany do pisania powieści. W pewnym momencie miałam wrażenie, że bohaterowie są sztywniejsi od kłody. Ich zaskoczenie w niektórych sytuacjach przypominało mi jakby opisywanie emotikony „:o". A jak już o tym mowa, to przypomniała mi się też sytuacja, w której czarny charakter rozmawia z jednym z bohaterów i nagle mówi, że jeszcze nie wyjawił mu jego niecnego planu. Naprawdę użył słowa „niecny". I jeszcze, żeby chociaż go nie wyjawił! Ale nie! On naprawdę to zrobił. I nie pamiętam już, czy to było przy okazji tej postaci, czy jednak ktoś inny to powiedział, ale pojawiły się słowa, że to wszystko wina tych wścibskich dzieciaków. Czy tylko mi to kojarzy się to z pewną kreskówką dla dzieci?
Żeby nie było, że też cały czas marudzę — była pewna postać, którą bardzo polubiłam. Występuje ona od początku i już wtedy polubiłam ją za jej charakter. Księżniczka Vaylleany jest taką kochaną postacią, a przy tym ma bardzo cięty język i ceni sobie takie wartości jak przyjaźń i zaufanie, zawsze robi wszystko, co tylko może dla przyjaciół. Autorka przedstawia też wiele jej rozterek związanych z tym, że przy pozostałych wybrańcach wypada ona dość blado pod względem swoich umiejętności. Przy okazji tej postaci mam wrażenie, że autorka na siłę próbowała wcisnąć wątek miłosny. I bez niego Vaylleany była ciekawą postacią i to jej zauroczenie trochę psuło ten efekt, tym bardziej że powieść miała pokazywać przede wszystkim siłę przyjaźni.
Uważam, że „Przepowiednia Reinkaanyiuki. Więź Płomienia” ma bardzo duży potencjał i mam też świadomość, że gdybym czytała tę historię w wieku 13 lat, to pewnie byłabym oczarowana i rozpływałabym się nad nią. Widząc otwarte zakończenie powieści, podejrzewam, że autorka szykuje już dalsze losy bohaterów i mam wrażenie, że dzięki swojemu debiutowi każda kolejna jej powieść będzie lepsza. Tym bardziej że już pod koniec historii znacznie lepiej mi się ją czytało — czemu pewnie służyło to, że nareszcie skończył się schemat, który można by przedstawić tak:
ruszają — kogoś porywają — uciekają — mają, co chcieli — ruszają...
Gdybym miała komuś polecać tę powieść, a właściwie określić do kogo jest ona przede wszystkim kierowana, powiedziałabym, że jest to fantastyka dla dzieci i młodzieży do lat 14, może ewentualnie do lat 16, jeżeli ktoś rzeczywiście lubi typowe high fantasy. Nie mówię, że starszym czytelnikom to się nie spodoba, aczkolwiek uważam, że powieść może im wydawać się już zbyt infantylna.
Moje stanowisko wobec tej powieści jest pośrodku. Wiele rzeczy można by poprawić, ale do tego może służyć napisanie kolejnego tomu, który byłby po prostu lepszy.
Legendy opowiadane z ust do ust tworzą nowe historie, czasem pomagają straszyć, innym razem pobudzają nadzieję. A co jeśli legenda okaże się prawdą?
Dawno temu dwaj bracia stoczyli bój. Jeden z nich był Duszą Słońca, drugi Duszą Mroku. Dusza Słońca został zmuszony zapieczętować swego brata, aby nie zagrażał ludziom, sam poświęcił na to swe życie. Legenda głosi, że gdy...
2018-07-23
Twój produkt nie sprzedaje się jak za dawnych lat? Chcesz odświeżyć swoją markę? Poznaj Casey Pendergast!
Casey jest specjalistką od tworzenia reklam wraz ze swoim zespołem. Nawet nijaki produkt może pod wpływem słów i odpowiedniej oprawy graficznej zamienić w cudo.
Pewnego dnia Celeste, szefowa Casey, decyduje się wykorzystać jej talent do reklam w niecodzienny sposób. Wykorzystując wizerunki znanych pisarzy, chcą przywrócić dawną świetność różnym firmom.
Pierwszym zapoznanym z Casey pisarzem staje się Ben, od którego ta nie może oderwać wzroku. Okazuje się, że także i ona nie jest mu obojętna. Jednak czy związek między nimi jest możliwy?
Jeżeli Casey uda się przekonać wszystkich pisarzy do współpracy, zdobędzie wyższe stanowisko i wyższą pensję. Jednak czy to usatysfakcjonuje Pannę Ambitną? Jak zakończy się to połączenie świata literatury i reklamy? Jak pisarze odbiorą warunki postawione przez People's Republic?
Zastanawialiście się kiedyś, „Jak upolować pisarza”? Jeśli tak, koniecznie sięgnijcie po tę pozycję, bo jest niezwykła! Jeśli nie – zastanówcie się, może ta pozycja i tak Was przekona!
Czytając inne recenzje można spotkać się z dwoma stanowiskami wobec Casey – albo jej się nienawidzi, albo się ją kocha. Dlaczego? Jest ona bardzo specyficzną postacią. Jak sama w pewnym momencie stwierdziła, między niektórymi ludźmi od razu po zapoznaniu tworzy się pewna więź, dzięki której się wie, że ta druga osoba nas zawsze zrozumie. Taką osobą dla bohaterki była jej przyjaciółka, Ben oraz jedna z klientek People’s Republic – Ellen Hanks. I patrząc na to, jaki charakter ma Casey, nie każdemu czytelnikowi łatwo było nawiązać z nią taką nić porozumienia.
Bardzo polubiłam powieść za przemyślenia Casey. Często bardzo trafnie wysławiała myśli, które w mojej głowie kotłują się już od bardzo dawna. Chociaż miała ona typowo feministyczne podejście do życia, to nie zabrakło jej w tym miejscu zdrowego rozsądku – widzi wady kobiet i zwraca na nie uwagę. Z domu rodzinnego wyniosła również bardzo specyficzną definicję miłości i pod wpływem wydarzeń w powieści widać, jak jej sposób postrzegania świata się zmienia.
Jako miłośniczka książek bardzo też doceniłam wspominanie o wadze książek w życiu człowieka. Bohaterka podkreślała, że kiedy na jakiś czas odwróciła się od literatury, pogubiła też siebie. „Bo książki, te dobre, te, które zawsze chcesz mieć pod ręką i do których wracasz, nigdy nie zawodzą. To najlepszy rodzaj ucieczki, bo zamiast odciągnąć cię od siebie samego, będą wokół ciebie krążyć i na koniec zawsze cię do siebie przywiodą i pomogą nie tylko spojrzeć na sytuację świeżym okiem, ale także przyjrzeć się na nowo samemu sobie”.
Sally Franson napisała ciekawą powieść, która z pewnością każdego czytelnika czymś zainteresuje. Nie jest to pozycja, którą nazwałabym arcydziełem, bo to nie jest tego typu literatura. Uważam jednak, że każdy z nas potrzebuje poczytać czasem coś lżejszego, co poprzez proste sytuacje pozwoli nam zastanowić się nad ważnymi aspektami naszego życia. Bo nieważne jest, jak pewne myśli zostały sformułowane, ale to jak pod wpływem naszych przemyśleń na nas będą oddziaływać. „[…] słowa ratują cię przed samym sobą. […] gdy nazywamy rzeczy ich właściwymi nazwami, między nami a nimi powstaje więź i zostajemy wyzwoleni z samotności”. Zachęcam do poznania metody Casey, która wykorzystuje słowa, by upolować pisarza!
http://olabylexi.blogspot.com/2018/08/jak-upolowac-pisarza-recenzja-52.html
Twój produkt nie sprzedaje się jak za dawnych lat? Chcesz odświeżyć swoją markę? Poznaj Casey Pendergast!
Casey jest specjalistką od tworzenia reklam wraz ze swoim zespołem. Nawet nijaki produkt może pod wpływem słów i odpowiedniej oprawy graficznej zamienić w cudo.
Pewnego dnia Celeste, szefowa Casey, decyduje się wykorzystać jej talent do reklam w niecodzienny sposób....
2018-07-29
Zanim zaczęłam czytać „Sponsora”, swoim tytułem wywoływał we mnie wiele sprzecznych emocji. Czy jego treść umożliwiła mi określenie swojego stanowiska?
Człowiek zależy od przypadków mających miejsce w jego życiu. O tym przekonała się Kalina, studentka fizjoterapii, gdy jadąc na egzamin, wjechała w samochód Nathana.
Nathan był przystojnym mężczyzną z dobrze prosperującą firmą. Nie pragnął jednak związku na stałe. Żeby zaspokoić swoje potrzeby, wchodził w sponsorskie układy z kobietami, o których zawsze myślał, że w ten sposób im pomaga. Nagłe pojawienie się Kaliny w jego życiu sprawiło, że zaczął się zastanawiać nad powodem takiego zachowania.
Nagłe spotkanie tych dwojga mogło wprowadzić duży zamęt w ich życiach. Jednak czy spokojna Kalina była w stanie zdecydować się na układ proponowany przez Nathana? A może to Nathan zmienił swój sposób bycia pod wpływem Kaliny?
„Sponsor” to powieść, przy której czytaniu, co chwilę denerwowałam się na bohaterów. K. N. Haner ukazała w niej, jak duży wpływ na nasze życie i decyzje mogą mieć niedopowiedzenia i kłamstwa.
Tytuł „Sponsora” narzucał mi, jak pewnie i wielu innym czytelnikom, skojarzenie ze schematyczną powieścią, w której bogacz wkracza do życia głównej bohaterki i tak po prostu przejmuje nad nią kontrolę. Na szczęście było to tylko mylne skojarzenie – Kalina była bardzo upartą postacią – chociaż jak dla mnie czasem aż za bardzo – niemniej jej charakter wprowadzał wiele niespodzianek w akcji tej powieści.
Autorka w swojej powieści zwróciła uwagę na bardzo duże znaczenie rodziny w życiu człowieka – to ona ma największy wpływ na nasze decyzje, mimo że nie zawsze jesteśmy tego świadomi.
Młodsza siostra Kaliny, Sabrina, jest postacią, której nie da się nie polubić – swoimi wypowiedziami wielokrotnie doprowadziła mnie do łez śmiechu. Mimo że różniła się pod wieloma względami od Kaliny, miałam wrażenie, że często uosabiała podświadomość siostry. Dziewczynka wprost mówiła o swoich potrzebach i choć często jej zachowanie nie wzbudzało zachwytu Kaliny, zyskiwała dla nich wiele radosnych chwil. Jedna z jej wypowiedzi szczególnie do mnie przemówiła – „Ze mną się nie radzi […]. Mnie się kocha!”. Zwróciła w ten sposób uwagę na to, że możemy się od siebie różnić, ale rodzina zawsze musi się wspierać. „Więzy krwi nie świadczyły przecież o tych samych cechach osobowości, a w ich przypadku były dowodem na to, że każdy człowiek jest indywidualnością. Nieważne, w jakiej rodzinie się wychował”.
Muszę przyznać, że czasami bardzo mnie irytowało, iż niektóre wydarzenia były przedstawiane zarówno z perspektywy Nathana, jak i Kaliny w osobnych rozdziałach. Pisanie w trzeciej osobie umożliwia przedstawianie sytuacji jednocześnie z punktu widzenia kilku bohaterów, jednak w przypadku „Sponsora” często zdarzały się rozdziały, które dotyczyły dokładnie tego samego, co wcześniejszy, zamienione zostały jedynie przemyślenia bohaterów. Chociaż dawało to wgląd do zrozumienia ich obojga, czasami było to po prostu nużące – ja oczekiwałam dalszych wydarzeń, tymczasem musiałam przebrnąć przez coś, co już czytałam. Mimo to powieść czytało mi się dobrze.
„Sponsor” to ciekawa powieść, która zwraca uwagę na wiele ważnych aspektów życia codziennego. Zmusza do refleksji nad tematami, których, przyznaję się bez bicia, nie spodziewałam się po tego typu literaturze. K. N. Haner pozytywnie mnie tym zaskoczyła i nie mogę się doczekać, aż będę miała możliwość przeczytania kolejnego tomu historii Kaliny i Nathana!
Zanim zaczęłam czytać „Sponsora”, swoim tytułem wywoływał we mnie wiele sprzecznych emocji. Czy jego treść umożliwiła mi określenie swojego stanowiska?
więcej Pokaż mimo toCzłowiek zależy od przypadków mających miejsce w jego życiu. O tym przekonała się Kalina, studentka fizjoterapii, gdy jadąc na egzamin, wjechała w samochód Nathana.
Nathan był przystojnym mężczyzną z dobrze prosperującą...