Kroniki Atopii Matthew Mather 6,8
ocenił(a) na 83 lata temu „Kroniki Atopii” to powieść, która zdała się zaniknąć gdzieś w zbiorowej świadomości miłośników sci-fi, omijając również wszystkie popularniejsze top listy i rankingi, szczególnie te w Polsce. Przyznać muszę, że mnie to po prostu nie dziwi – pozornie brak tutaj konceptu, który by skupiał na sobie uwagę, gdy główną osią fabuły jest rozszerzona rzeczywistość, motyw już wiele razy ograny. Trzeba jednak przyznać Matherowi, że wybrany koncept ten ogrywa nie tylko nowocześnie, ale i w bardzo szerokim spektrum, wynajdując za równo wiele możliwości, jak i zagrożeń dla futurystycznych technologii. Wiele to nie jest właściwe słowo – ogrom. Autor ma bogatą wyobraźnię co do następstw rozwoju ludzkości i nawet jeśli nie ogrywa tego swojego bogactwa zbyt szczegółowo, to potrafi zasiać w czytelniku wystarczające zaciekawienie, aby ten sam dopowiedział sobie to co trzeba.
Pomysł jest także w samej strukturze książki. „Kroniki Atopii”, według obietnicy autora, to swego rodzaju zbiór opowiadań, które na końcu mają połączyć się w jedną mikropowieść podsumowującą losy bohaterów i ich Atopii. To, że Mather pisze nierówno, to jedna kwestia. To, że w obrębie wyrwanych z kontekstu opowiadań, jak i całości zdaje się mieć problem z kreowaniem bohaterów, ich dialogami oraz ich nadmiarem – to kwestia druga. „Kroniki Atopii” to przeciętna powieść , jak i przecięte „momenty”, pojedyncze opowiadania, które zaoferować mogą tylko nieograny koncept. W całości jednak to wszystko sumuje się i w bardzo kompetentne sci-fi, jak i w bardzo spójny, rozbudowany świat Atopii, z jego rozwiniętą technologią, klimatem oraz specyficzną mikrospołecznością. Z tej oddalonej perspektywy „Kroniki Atopii” stają się czymś więcej.
Ten swoisty zbiór opowiadań podsumowałby jako książkowe „Black Mirror”, mały serial z opowiadań, gdzie możliwości przyszłości ogrywane są w jednej, wyjątkowej scenerii. To uniwersum jest po prostu spójne, bogate i ciekawe. Atopia to mała, ciasna wyspa sunąca po Pacyfiku, z zapewniającymi pożywienie lasami alg i charakterystycznymi drapaczami morza. Miejsce walczące o swoją autonomię w świecie, mierzące się z huraganami, liczące na sukces po światowej premierze technologii, która na niej jest już obecna od dawna. To swego rodzaju drugi Nowy Świat. To co go najbardziej wyróżnia to technologia PSIS – wystarczy jedna tabletka, która zmienia układ nerwowy, pozwalając na rozszerzenie rzeczywistości. Ciasne, podoceaniczne mieszkanka Atopii mogą zapełnić się niestworzonymi sceneriami. Można dodawać nowe elementy do postrzeganej rzeczywistości, zmieniać je pod swoje preferencje, a także usuwać – co ogrywa niezręcznie dosyć najsłabsze, pierwsze opowiadanie, gdzie bohaterka ma przez błąd systemu ze swojego postrzegania wyłączone wszystkie osoby. Drugie najważniejsze zastosowanie to Prokury, swego rodzaju kopie/wariacje oryginału, które można umiejscowić w swoim ciele do wykonywania nudnych, formalnych lub reprezentacyjnych czynności, by właściwa świadomość mogła odpłynąć w rozszerzonej rzeczywistości, szybko i sprawnie, gdzie tylko zamarzy, czy to w Himalaje, czy w przypominającą grę sztuczną rzeczywistość. Prokury to Ja-dealne, jak i Ja-oficjalne. Może stać się czymś więcej, przyjacielem czy nawet zastępstwem dla zmarłego członka rodziny, co ogrywa jedno z opowiadań. Takich rozszczepień rzeczywistości może być więcej, a na drodze skomplikowanych ciągów sytuacji – jak w kolejnym opowiadaniu – może dojść do zamiany miejsce prokury i oryginału, czego na szczęście Mather nie ogrywa zużytą buntującą się sztuczną inteligencją.
Koncepcji jest w „Kronikach...” ogrom. Drugie opowiadanie, od którego książka nabiera dopiero rumieńców, przedstawia nam symulaki, nieistniejące i szybko dojrzewające dzieci powstałe na bazie losowania cech rodziców, które mają za zadanie przygotować do rodzicielstwa, a - przez swoje cudowne odwzorowanie prawdziwych dzieci - tak łatwo potrafią przywiązać do siebie. W trzecim opowiadaniu mamy fiksację na punkcie przewidywania przyszłości na bazie liczenia prawdopodobieństwa, od którego protagonista opowiadania chorobliwie zaczyna wystrzegać się coraz większej ilości sytuacji, by uniknąć śmierci, a za nim podąża specyficzny tłum, którzy śmierć tą chcą po prostu z ciekawości zobaczyć. Czwarte opowiadanie, jedno z dwóch potrafiących nakreślić żywą i wzbudzającą emocje postać, to growy streaming przeniesiony w rzeczywistość rozszerzoną, prokura zastępująca zmarłego, skórki nakładane na rzeczywistość, a także odtwarzanie swojego życia od zapisanych punktów (InVerse),pozwalające tworzyć alternatywne ścieżki swojej własnej rzeczywistości. W piątym opowiadaniu mamy ciekawy zabieg z wyczekiwaną premierą systemu PSIS na świat, podczas którego na drodze prostej i skutecznej metafory dochodzi do fiaska, gdy w odpowiednim momencie, mimo takiego zalecenia, nikt nie stawił się ciałem na celebrację i nie włączył odpowiedniego przycisku, by włączyć system w odpowiednim momencie. Każdy uznał swoją obecność fizyczną za niepotrzebną, uważając, że inni wypełnią swój obowiązek, a kluczowe pomieszczenie podczas uruchomienia systemu okazało się po prostu puste. Tego wszystkiego jest więcej i więcej – połączenie umysłu z delfinami, psombie (ciała przestępców wykorzystywane jako narzędzie, podczas gdy ich świadomość jest resocjalizowana),konflikt pary niewiedzącej jak połączyć postrzeganą przez nich rzeczywistość, nowe formy znęcania nad dzieckiem fizyczno-umysłowego i seksualnego, rozszczepiania świadomości na coraz więcej odłamków, transfery umysłu, problemy kognitytywne.
Konkluzja, którą ostatecznie autor wyprowadza jest zupełnie satysfakcjonująca. Początkowo wydaje się, że cały technologiczny ambaras zostanie sprowadzony do tego, że psis i rozszerzona rzeczywistość to groźny narkotyk, ale wtórność tego pomysłu autor odwraca, że stanowią one jedyne znane lekarstwo na panujące w świecie przedstawionym problemy środowiskowe – to co wirtualne, nie zabiera przestrzeni i nie wymaga materialnego surowca. Ten motyw działa, bo jest i bliski nam, a kapitalizm – choć nie zostaje to w „Kronikach...” specjalnie ograne – dla co bardziej świadomych jest wymagającym coraz większej konsumpcji, nieustannie rozrastającym się systemem. Autor nie tworzy fikcji, lecz opisuje dylemat, który ostatecznie nastąpi, bo jeśli nie zapanujemy nad przyrodą lub / i nie uda nam się wytworzyć wolnej energii, przy aktualnej – wciąż dodatniej w II i III świecie – demografii to właśnie wirtualna rzeczywistość okaże się remedium na część bolączek współczesności.
W finale ograne jest również bardzo ciekawie zagrożenie ze strony dwóch huraganów, które ostatecznie się okazuje być parafrazą motywu z jednego z opowiadań – całe zagrożenie to fikcja wynikająca z ingerencji w postrzeganie rzeczywistości, a Atopia zmierzająca w bezpieczne miejsce tak naprawdę udawała się ku roztrzaskaniu u brzegi Ameryki.
Epilog dostarcza nam otwarte zakończenie – grupkę bohaterów, swego rodzaju przyjaciół, którzy muszą sobie poradzić w nowej, prostszej rzeczywistości, a w Atopii ku władzy sięga jednostka socjopatyczna. Jeśli znajdę polski przekład, to chętnie przeczytam kontynuację, bo jeśli tylko autor rozwinie się w narracji, to zajmie z pewnością miejsce wśród śmietanki autorów sci-fi. Pomysłów z pewnością mu nie brakuje. Jest potencjał. Polecam.