Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

Świat od 20 lat jest piekłem. Piekłem zimnym, podstępnym, bezuczuciowym. Ocaleni ludzie w Moskwie żyją przeszłością, w końcu skądś trzeba brać nadzieję. Tylko czy żyjąc przeszłością można dożyć przyszłości.
Glukhovsky nie daje nam sfory mutantów, odważnych bohaterów, pięknych kobiet. Nie ma poczucia zagrożenia w ciasnych tuneli jak w Metrze 2033, nie ma jasnego płomyku jednej żarówki na śmierdzącej stacji jak w części drugiej. Autor skupia się bardziej na zagadnieniach ludzkiej moralności. Czy w okresie zagrożenia całej ludzkości, ludzie by się zjednoczyli? Czy pomagaliby sobie w walce o lepsze jutro? Oczywiście, że nie. Faszysta, komunista, boker, czy Hanzaczyk, wszyscy są tacy sami. Wszyscy chcą przeżyć w metrze jak najdłużej. Bez patrzenia na wszystko. A w takim przypadku o zwierzęcenie nie jest trudno.
W takim świecie żyje Artem. Człowiek-bohater stacji WOGN, prywatnie dziwak i stalker. Kiedy odkrywa coś, o czym wiedzieć nie powinien ma przed sobą dwie drogi. Drogę człowieka i drogę Człowieka.
To książka, w której nie uświadczycie szybkiej akcji ani porywających dialogów. Jest depresyjny klimat i dorosły Artem. Sam przeciwko systemowi.
Polecam serdecznie.

Świat od 20 lat jest piekłem. Piekłem zimnym, podstępnym, bezuczuciowym. Ocaleni ludzie w Moskwie żyją przeszłością, w końcu skądś trzeba brać nadzieję. Tylko czy żyjąc przeszłością można dożyć przyszłości.
Glukhovsky nie daje nam sfory mutantów, odważnych bohaterów, pięknych kobiet. Nie ma poczucia zagrożenia w ciasnych tuneli jak w Metrze 2033, nie ma jasnego płomyku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Z góry przepraszam za możliwe błędy, ale w wersji mobilnej lubimyczytać jest prawie tak samo złe jak filmweb :)
Panie Sanderson, zawiódł mnie pan. Pierwszy raz i mam nadzieję, że ostatni. Biały Piasek nie jest dobrym komiksem, czy jak kto woli powieścią graficzną. Daleko jej nawet od przeciętności.
To nudna, przwidywalna i brzydko narysowana powieść graficzna. Rysunki niczym się nie wyróżniają. Postacie są brzydkie, nieciekawe i całkowicie nieorginalne. Nie mają żadnych cech szczególnych wartch uwagi. Syn maga z namiastką mocy, księżniczka szukająca ukochanego, źli ludzie z innego kraju, bo są źli i w sumie autor stara się wytłumaczyć o co chodzi, no ale zbytnio to mu to nie wyszło. Dialogi są często nieprzejrzyste i po prostu za długie.
Cała ta magia piasku jest nieczytelna i widzimy po prostu jakieś smugi, dymy, wstęgi. Ale jak to działa? Na czym to polega? Tu też autor milczy. Planeta nie wyróżnia się niczym szczególnym, jedna połowa piekielnie ciepła pustynia, o drugiej wiemy tylko tyle, że Słońce tam nie świeci. Tyle. Z czego udność na usłonecznionej części planety są bladzi, za to ci pozbawieni światła słonecznego są czarnoskórzy. Ale to dopiero I tom, może to da się logicznie wytłumaczyć w dalszych. (To już lepiej problem takiej planety poruszył Michał Gołkowski w książce "Komornik", którą serdecznie polecam).
Typowy komiks o zemście stojący o kilka oczek w dół od "Thorgala". Nie polecam zaczynać przygody z Cosmere od tej pozycji, bo można się zawieść.
Jak ktoś napisał - szkoda zmarnowanego tematu.

Z góry przepraszam za możliwe błędy, ale w wersji mobilnej lubimyczytać jest prawie tak samo złe jak filmweb :)
Panie Sanderson, zawiódł mnie pan. Pierwszy raz i mam nadzieję, że ostatni. Biały Piasek nie jest dobrym komiksem, czy jak kto woli powieścią graficzną. Daleko jej nawet od przeciętności.
To nudna, przwidywalna i brzydko narysowana powieść graficzna. Rysunki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

„Mówisz o głodzie i bólu, jakby to były siły, którym nie można się oprzeć. Wszystko jest dopuszczalne pod warunkiem, że skłonił nas do tego ból… jeśli pozbawić nas wygód, stajemy się zwierzętami”


Debiut Brandona Sandersona to niezwykła opowieść Urban-fantasy zaczynająca uniwersum Cosmere. Jest to dojrzała powieść o pragnieniu władzy, chęci przeżycia i intrydze, od której zależy cały świat.

Dzięki reedycji wydania dostaliśmy piękną okładkę przednią i dużą brzydszą tylnią (roi się w niej od spoilerów, do połowy fabuły).

Świat Sel podzielił się na dwie połowy. Wschód wyznaje Shu-Korath religię miłości i pokoju. Natomiast zachód zjednoczył się pod panowaniem ogromnego imperium wyznającym religię dominacji i bezwzględnego posłuszeństwa. Jedyne co ratowało wschód było potężne miasto bogów – Elantris. Jednak co się stanie jeśli zabraknie magów władających Aonami? Co się stanie kiedy zabraknie Seonów, wytwarzanych przez bóstwa? 10 lat temu stolica Arelonu przeszła przez Reod. Elantryjczycy stali się zombie skazanymi na wieczne cierpienie.

Uwielbiam fantasy dziejące się w miastach. Dlatego tak lubię Sandersona, ze wszystkich jego książek, które przeczytałem tylko 2 nie działy się miastach. Taka książka musi mieć przede wszystkim ciekawe miejsce fabuły i interesujące postaci. Mamy tu oba składniki najwyższej jakości.
Postaci pierwszoplanowe to ludzie igrający z ogniem. Dobrze napisani, chociaż Raoden bardzo przypominał mi Elenda z innych książek autora. Tak samo bezinteresownie odważny, mądry i nienawidzący przemocy i ucisku. Sarene to młoda księżniczka, zmuszona by grać w niebezpieczną rozgrywkę o dusze i życie swoich nowych krajan. Hrathen to najciekawsza postać książki. Jego przemyślane intrygi czytało się jak pierwszorzędny kryminał. Mający wiele dylematów, logiczny do bólu kapłan miał najciekawsze rozdziały.
Postacie drugoplanowe też dawały radę, Galladon, Roion, czy Dilaf. Ich dobrze napisane charaktery, były swoistym odpoczynkiem od błyskawicznej akcji książki. Jako postać trzecioplanowa pojawił się oczywiście mój ulubiony Hoid :).

W tej książce pokazano też świetnie Manifestację Inwestrytury - AonDor. Skomplikowane rysowanie magii w powietrzu skojarzyło mi się trochę ze starymi bajkami o czarodziejach , ale dla mnie i tak to było lepsze niż Rozbudzanie w Rozjemcy, czy Allomacja w Z Mgły Zrodzonym. AonDor był sprawiedliwy, niczego nie zabierał, zależał od człowieka, nie od bogactwa, czy urodzenia.

Rewelacyjna powieść, bardzo dobre rozpoczęcie Uniwersum. Polecam i życzę Szczęśliwego Nowego Roku

„Mówisz o głodzie i bólu, jakby to były siły, którym nie można się oprzeć. Wszystko jest dopuszczalne pod warunkiem, że skłonił nas do tego ból… jeśli pozbawić nas wygód, stajemy się zwierzętami”


Debiut Brandona Sandersona to niezwykła opowieść Urban-fantasy zaczynająca uniwersum Cosmere. Jest to dojrzała powieść o pragnieniu władzy, chęci przeżycia i intrydze, od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Szóstka Wron to nowa książka Leigh Bardugo. Autorka poprawiła styl, narrację, tempo i ogólnie większość rzeczy, do których miałem zastrzeżenia podczas czytania poprzednich jej książek.
Książka dzieje się w tym samym uniwersum, co trylogia Griszy, więc są tu nawiązania do postaci z tamtego cyklu, jednak znajomość tamtych postaci nie jest potrzebna do zrozumienia całości wydarzeń.
Zacznę od Bohaterów: autorka postawiła tu na dość trudną do opanowania sztukę pisania kilku (sześciu dokładnie) POVów (z angielskiego point of view, czyli każda postać ma swój własny rozdział, w której możemy poznać jej charakter, historię i stosunki do innych wyrzutków w ekipie. Autorka wprawdzie nie robi tego tak dobrze jak G.R.R. Martin, ale jest w tym całkiem niezła... Chociaż robię błąd porównując zabijającego swoich bohaterów starego pisarza, a trzydziestojednoletnią kobietę z trylogią na koncie).
A więc mamy sześć różnych osób, każda z innym celem, a łączy je wszystkie to, że są wyrzutkami. Oczywiście są to wyrzutki tak wyrzucone, jak tylko wyrzucony wyrzutek bywa wyrzucony, co autorka przypomina prawie na każdej stronie. Najbardziej spodobała mi się postać Jespera i Kaza, który bardzo przypominał mi Kaladina(dość podobne orgin story). Duży plus za brak trójkąta miłosnego, który zwykle w książkach wypada tak mdle i nudno, że wszystkim się nudzi.
Do czego trudno mi się było przyzwyczaić (i patrząc po recenzjach nie tylko mi) to młody wiek całej ekipy. Siedemnastolatkowie często nie wypadają realnie z bliznami duszy i ciała (pani Clare, piję do pani) to tu się udało. Postaci były dojrzałe, ale jednocześnie zachowały młodzieńczą świeżość.
Świat przedstawiony bardzo mi się spodobał. Cała otoczka Griszów i innych elementów fantastycznych była dość mała, tak, że czasami można było pomyśleć o tej książce jak o przygodówce w epoce wiktoriańskiej.
Akcja początkowo pędząca jak z bicza stopniowo zmniejszała pęd, tak że na koniec dowlokła się ledwo do ostatniej kartki. Moim zdaniem to był plus tej książki.
Książka rewelacyjna, cóż więcej mówić.

Szóstka Wron to nowa książka Leigh Bardugo. Autorka poprawiła styl, narrację, tempo i ogólnie większość rzeczy, do których miałem zastrzeżenia podczas czytania poprzednich jej książek.
Książka dzieje się w tym samym uniwersum, co trylogia Griszy, więc są tu nawiązania do postaci z tamtego cyklu, jednak znajomość tamtych postaci nie jest potrzebna do zrozumienia całości...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Świetna okładka, polecenie Sandersona, Bretta i Villiany sprawiło, że musiałem sięgnąć po tą książkę. Obietnica Krwi jest pierwszą książką Briana McClellana i jak na debiut jest naprawdę porządnie napisana.
Mamy ciekawe, dające się lubić postacie, mamy ciekawy kraj(przypomniał mi trochę Cenarię z książek Weeksa)mały, silny gospodarczo, z większym krajem jako przeciwnikiem, słabym królem.
Autor świetnie przedstawia kraj po rewolucji. Już po gilotynie(fabuła czasami bardzo przypominała rewolucję francuską, z wyłączeniem magii oczywiście.) A magia jest w tym uniwersum bardzo ciekawie przedstawiona. Niestety autor dosyć zaniedbał temat, więc nie dowiedziałem się o tym tyle il bym chciał. Bo w książce najważniejsza była rozwałka. I było to niestety dość widoczne. Bez sensowne zwroty akcji, zbyt szybkie skakanie z bohatera na bohatera.
Książka bardzo bazuje na emocjach czytelnika. Żeby pokochać bohaterów, trzeba pokochać rewolucję i pobudki bohaterów kierujące ich czynami. A rewolucja, nie przysporzyła im mojej sympatii (swojego czasu interesowałem się jakobinami, Robespierrem, czy małżeństwami republikańskiego).
Co trzeba oddać pisarzowi stworzył dość wiarygodny świat, z dużą pulą tajemnic(niestety większość przewidywalnych), magów i bogów. Bardzo spodobał mi się postać Olema). Jednak czegoś mi tu zabrakło, swoistego wyciszenia, chwili uspokojenia.
Ktoś tu napisał, że książka powinna spodobać się fanom Sandersona - pozwolę sobie z tym się nie zgodzić. Książka bardziej dla fanów dynamicznego i wielowątkowego urban fantasy, do których się zaliczam.
Polecam "Obietnicę Krwi" i już bukuję następnym tom w bibliotece :)

Świetna okładka, polecenie Sandersona, Bretta i Villiany sprawiło, że musiałem sięgnąć po tą książkę. Obietnica Krwi jest pierwszą książką Briana McClellana i jak na debiut jest naprawdę porządnie napisana.
Mamy ciekawe, dające się lubić postacie, mamy ciekawy kraj(przypomniał mi trochę Cenarię z książek Weeksa)mały, silny gospodarczo, z większym krajem jako przeciwnikiem,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Ostateczne starcie pomiędzy Uczniem a Mistrzem zbliża się nieubłaganie. Ale czy młoda wiedźma ma szansę z ostatnim lordem Sithów? A jeśli ma to dlaczego nie zaatakuje? Brak ataku ze strony Zannah zmusza Bane'a do poszukiwań sposobu na nieśmiertelność.

Bane, zaraz po Darcie Revenie to moja ulubiona postać z okresu Starej Republiki. Dlatego dość dobrze czytało się o jego przygodach (czyt. zabójstwach). Intrygująca i wciągająca historia + zły łysy protagonista równa się całkowitemu pochłonięciu w książkę.
Książka jest niezwykle dynamiczna i nie mówię tu tylko o opisach walk na miecze świetlne (ze wszystkich książek Star Wars Kapryshyn pisze je najlepiej), ale i przeskoki między planetami Doan, Corusant, czy Ciutric IV. Mimo, że książka ma ledwo 250 stron to dzieje się w niej naprawdę dużo.
W tym tomie ciężko się znaleźć bez głębszej znajomości uniwersum. Historia Bane’a i Zasady Dwóch jest raczej napisana dla tych, których interesuje Ciemna Strona Mocy, lub historia Starej Republiki. Trylogia o Desie – tak naprawdę miał na imię Mroczny Lord jest napisana prostym językiem przesiąkniętym Ciemną Stroną. Kolejna bardzo dobra książka, która wyrównuje poziom po nieco słabszej drugiej części. Doskonale ukazany główny bohater, jego nienawiść do Jasnej Strony i wszystkich nie-Sithów, ale też jego delikatna psychika, świetnie ukazywana w scenie z burzą (wiem, znowu przesadzam z przecinkami.)
Co tu dużo mówić. Dla tych, którzy chcą rozpocząć przygodę z Światem Jedi, Sithów i Łowców Nagród nie będzie to dobry początek. Dla starych wyjadaczy pozycja obowiązkowa.

Ostateczne starcie pomiędzy Uczniem a Mistrzem zbliża się nieubłaganie. Ale czy młoda wiedźma ma szansę z ostatnim lordem Sithów? A jeśli ma to dlaczego nie zaatakuje? Brak ataku ze strony Zannah zmusza Bane'a do poszukiwań sposobu na nieśmiertelność.

Bane, zaraz po Darcie Revenie to moja ulubiona postać z okresu Starej Republiki. Dlatego dość dobrze czytało się o jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

To, że książka mi się podobała można wydedukować po ocenie. 10 gwiazdek oznacza Arcydzieło. Arcydzieło to coś w czym wszystkie składniki są idealnie odmierzone. Dla kogoś arcydziełem może być film, komiks, budowla, utwór muzyczny... Dla mnie takim genialnym dziełem jest ta książka. Dlaczego? Ta jedna z najnowszych książek Carda nie wyróżnia się ani bohaterami, ani pięknym językiem, ani przekazem moralnym, ani "tym czymś", co mają w sobie książki potocznie uznawane za arcydzieła. Card to nie drugi Dostojewski, Cristie, czy Bułhakow. Ma własny styl. Styl, który jest uznawany za jeden z najbardziej oryginalny w dziejach sci-fi. Jeśli spojrzymy na twórczość Carda raczej zauważymy "Grę Endera", czy "Alvina Stwórcę". Nikt nie zwróci uwagę na tą książkę.
A szkoda.
Dan syn dwójki najpotężniejszych magów/bogów jest bezużyteczny. NIe umie ani rozkazywać zwierzętom, ani żywiołom. Nie umie wysłać swojego ja poza siebie. Nielubiany i odrzucany przez wszystkich odkrywa straszliwą tajemnicę. (Takie małe odejście od tematu: czy tylko ja już nie patrzę na tył okładki przed czytaniem? Czasami jest streszczenie całej fabuły, np: w tym przypadku)
Zaginione wrota nie są klasyczną powieścią drogi. Owszem mamy tu poszukiwanie mentora, domu, rodziny, ale mamy tu też żarty czasoprzestrzeni i dziwną wersję X-men. Mamy próbę dostosowania się, rozbicia systemu. Ciekawa fabuła nie powielająca zbyt dużo tematów. Standard u autora. Napisał powieść drogi, dodał magii i pisarskiej i magii
Danny jest wg. mnie bohaterem idealnym. Zabawny, ale nie prostacki, inteligentny, ale nie przemądrzały, wredny, ale tylko dla tych których nie lubimy. Jest typem takiej wrednej mendy, którą lubimy dopóki trzyma naszą stronę. Tylko, że w tym przypadku to my trzymamy jego stronę. Card postąpił trochę ryzykownie tworząc tego bohatera. Tego typu postać zwykle wychodzi świetnie jako drugoplanowa, często przytłaczając postaci ważniejsze od niego. Ale na szczęście Danny budzi sympatię. O Klusze nic nie napiszę, nie czuję potrzeby poruszania wątku mającym ważność dopiero pod koniec. Choć jego wątek trochę hamował ciągłość książki dając swoisty odpoczynek od przebojowego chłopaka, jakim był Danny. Postaci drugoplanowe też dają radę.
Książkę czyta się świetnie. Jest świeża, oczyszczająca po bardziej typowym fantasy/sci-fi. Przypomina mi poniekąd Czarodziejów Lwa Grosmana. Tak jak ona jest dojrzała i podobnie jak ona kpi. Kpi z życia mas, bez wolności, bez jakiegoś punktu docelowego. No i z rasizmu, pedofilii i kradzieży, pojęcia "Czy Bóg jest bogiem, bo może wszytko zrobić, czy jest bo się od tego powstrzymuje"?
Polecam i zabieram się od razu za drugi tom.

To, że książka mi się podobała można wydedukować po ocenie. 10 gwiazdek oznacza Arcydzieło. Arcydzieło to coś w czym wszystkie składniki są idealnie odmierzone. Dla kogoś arcydziełem może być film, komiks, budowla, utwór muzyczny... Dla mnie takim genialnym dziełem jest ta książka. Dlaczego? Ta jedna z najnowszych książek Carda nie wyróżnia się ani bohaterami, ani pięknym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Poszukiwaczka to nowa książka Arwen- rodzice lubili Tolkiena – Dayton. Jej bohaterem jest Quin Kincaid, młoda dziewczyna szkoląca się na Poszukiwaczkę – czyli ludzie z niezwykłymi umiejętnościami, czyniący świat lepszym. Tak pisze na okładce. Z drugiej strony na okładce pisze też „Gdy wszystko, w co wierzyła, okazuje się kłamstwem…”. Czyli mamy pewien kłopot. Zobrazuję to:
1. Czynią świat lepszym
2. Wszystko kłamstwo.
Jest to błąd. Mówienie nam wprost, że nie ma po co wierzyć w sielankowość wybranej grupy z „niezwykłymi zdolnościami” jest błędem. Ponieważ do razu wiemy, że coś się zmieni. Nic nie będzie takie same jak dawniej, świat kontra ona itp. Takie hasła są moim zdaniem błędem ze strony logicznej. W dodatku całą fabułę mamy spisaną na okładce. I na mam tu na myśli, że mamy już wypisane kto zły, kto dobry, jaka tajemnica, czy im się uda i tak dalej. Więc jeśli chcecie być choć trochę zaskoczeni, to nie czytajcie tylnej okładki(to ma jakąś specjalną nazwę? Rewers, czy coś podobnego, ale na książki?)
Mamy tu parę kilku dobrych, pełnokrwistych postaci. I mam tu na myśli głównej bohaterki panny MiłośćTrójkątSprawiedliwośćNieJestemJakInneBohaterkiTakichPowieści Kincaid ponieważ jest tak samo przeciętna i nudna w swojej nad przeciętności, że jest postacią tak samo interesującą jak słownik ortograficzny. Mówiąc o dobrej postaci mam tu na myśli postacie dwu i trzyplanowe. Takie jak typowy słowiański dres-poszukiwacz skarbów, dwunastolatka, która już dawno nie ma 12 lat, czy alkoholiczka dobra matka albo narkoman ninja.
Aspekt fantastyczny jest dosyć dobry. Mimo, że akcja dzieje się w XXI w, często można się poczuć jak w innym świecie. Lokacje dość egzotyczne takie jak Hongkong, Szkocja, Londyn. Fantasy nie jest, aż tak wybijająca się, a raczej stanowi tło do głównego wątku, którym jest ucieczka. Ucieczka i metaforyczna i dosłowna jak cegłą w łeb. Mimo, że tamten świat, jest podobny do naszego, to jest kilka subtelnych różnic.
Spodobało mi się te wszystkie pojedynki między bohaterami były takie realno-nieralne. Poruszanie się jak smuga dymu, czy walka kataną w ciasnym pomieszczeniu nie były zbyt realne, ale ich opis jakoś mnie do tego przekonywał.
Nie wiem, czy książka jest fantastyką naukową, czy to fantasy. Są przedmioty nowej technologii, które bardzo mi się spodobały. Ale jest też wątek czasu, który zwykle podpada pod sci-fi...
O fabule nic nie napiszę, bo jest banalna. Mógłbym ją opisać w siedmiu słowach, ale tego nie zrobię, bo jest banalna. Trochę mnie śmieszy fakt, że to pierwsza opinia tej książki na LC i ludzie pomyślą, że jest koszmarna. Nie jest. Ot taki lekki odmożdżacz, na jesienne popołudnia. Dodatkowo ma ładną, przyciągającą okładkę. Myślałem, że będzie gorsza.
5/10
Chyba nie polecam

Poszukiwaczka to nowa książka Arwen- rodzice lubili Tolkiena – Dayton. Jej bohaterem jest Quin Kincaid, młoda dziewczyna szkoląca się na Poszukiwaczkę – czyli ludzie z niezwykłymi umiejętnościami, czyniący świat lepszym. Tak pisze na okładce. Z drugiej strony na okładce pisze też „Gdy wszystko, w co wierzyła, okazuje się kłamstwem…”. Czyli mamy pewien kłopot. Zobrazuję...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Dinozaury... Ogromne gady żyjące na Ziemi miliony lat temu. Nie wiem, co brał pisarz, że wymyślił coś takiego. Nie wiem, co on brał, że napisał to rewelacyjnie. Dinozaury + rycerze... Brakowało mi tylko laserów :)
Jak się domyślą ludzie domyślni, w Raju mieszkają dinozaury. Triceraptory, t-rexy, pilosaurusy czy ukochane przez Chrisa Pratta velociraptory. Są też ludzie. Stylizowana na trzynasty wiek Nuevaropa przechodzi kryzys trzeciego wieku. Posiadacz Zębatego Tronu staje się marionetką, intrygi i zdrady obfitują w krwawe łaźnie biednych chłopów. A krucjata się zbliża...
Fabuła skupia się wokół czterech, dobrze napisanych postaci. Jest Rob, treser dinozaurów (taki nasz poskramiacz lwów, tylko że bardziej niebezpieczne i mniej płatne), jest Jaume, książę, wojownik, filantrop, w wolnych chwilach pisze wiersze. Dalej jest Melodia, córka cesarza zirytowana przepychankami lordów Irlandii, Slawii, Spanii, Almanii, czy Francii. Nawiasem autor postarał się tworząc nazwy nowych krajów. O czwartym nie wspomnę, bo był by to spoiler. Taki z gatunku tych wrednych. Nawet bardzo wrednych, powiedziałbym.
Fabuła jest kozacka. Intrygi, bitwy, miłość, nienawiść, zdrady, pączki, zwroty akcji, bale, czuć ten przepych średniowiecznych bogaczy.
Jak zwykle zły kościół, jak zwykle dobra służka, jak zwykle marionetkowy władca wcale nie sprawiają, że czyta się to jak coś nieświeżego. Wprost przeciwnie. Ta książka jest jak powiew zimnego wiaterku, przy smażalni ryb w Kołobrzegu, w sezonie. Książka nie jest ugrzeczniona, mamy opisy morderstw, gwałtów i obleśnego pana w różowym.
Opisy zwierząt są szczegółowe. Wielkie ukłony dla autora za opisywanie dinozaurów przed rozdziałem, w którym się pojawiają. To pomaga, jeśli się nie pamięta nazw gadów podobnych do moriona, matadora, czy trodona.
Okładka jest cudowna. A kompozycji nie psuje George. R R. Martin polecający tą książkę.
Powieść świetnie się czyta. Dopasowana czcionka, wielkość liter i szarawe rysunki tworzą dobre wizualne połączenie.
9/10 i czekam na drugi tom. Mam nadzieję, że przetłumaczą...

Dinozaury... Ogromne gady żyjące na Ziemi miliony lat temu. Nie wiem, co brał pisarz, że wymyślił coś takiego. Nie wiem, co on brał, że napisał to rewelacyjnie. Dinozaury + rycerze... Brakowało mi tylko laserów :)
Jak się domyślą ludzie domyślni, w Raju mieszkają dinozaury. Triceraptory, t-rexy, pilosaurusy czy ukochane przez Chrisa Pratta velociraptory. Są też ludzie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Przyznam pomysł był oryginalny. Mała grupka superludzi walczy z większą grupką superludzi, by uwolnić lud z okowów tyranii. Na terenach zrujnowanej Kanady (co przypuszczam po mapce) żyją dwie grupy społeczne Srebrni i Czerwoni. Jedna zniewala drugą. Drugiej się to nie podoba. Bijom się. Bijom się okropnie. Jedna frakcja wygrywa... Jednak jest promyk nadziei dla przegrańców - grupka kolorowych. W skład jej wchodzi (spoiler) grupka ludzi (koniec spoilera), którzy mają (spoiler) supermoce (koniec spoilera). {To był skrócony opis opisu książki}
Powiem tak, fabuła byłaby świetna, gdyby nie wrzucane na siłę wstawki al'a trójkącik miłosny. Czy w każdej książce, gdzie jakaś bohaterka jest wyjątkowa i stanowi szansę na lepsze jutro, musi być trójkąt miłosny? Igrzyska Śmierci, Niezgodna, Zatruty tron itp. To robi się meczące. Zwłaszcza jeśli jest robione w tym stylu.
Postaci są całkiem całkiem, z wyłączeniem głównej trójki. Antagonista też daje radę. Chociaż się zmienił od pierwszej części. Wcześniej sprytny, teraz robiony na idiotę, bo przecież hej! dobro ma wygrać, po tym jak dostało kopniaka w jaja, tak? Złota zasada książek typu dystopia kierowanych głównie do młodzieży. Wyobraźmy sobie sytuację, która do tego zaprezentuje nam poziom dialogów:
[Zły] - Ha mam was i mogę was wszystkich zabić!
[Dobra] - Weź mnie, zamiast nas wszystkich, a poddam się bez walki mimo, że możesz nas zabić w 3 sekundy.
[Pomniejszy Dobry] - Nie!
[Zły] - Ostatnio tak dobrą wymianę miałem na przecenia na karpie w Lidlu. Umowa stoi.
6/10 - bo mi się podobało. Akcja, klimat, styl pisarski na plus. Trochę też mi przypominało Steelheart Sandersona. Na minus Postacie główne, dialogi, kretynizm decyzji. Może też trochę się znudziłem tematem. Pozdrawiam te wszystkie trzy osoby, które przeczytały do końca :)

Przyznam pomysł był oryginalny. Mała grupka superludzi walczy z większą grupką superludzi, by uwolnić lud z okowów tyranii. Na terenach zrujnowanej Kanady (co przypuszczam po mapce) żyją dwie grupy społeczne Srebrni i Czerwoni. Jedna zniewala drugą. Drugiej się to nie podoba. Bijom się. Bijom się okropnie. Jedna frakcja wygrywa... Jednak jest promyk nadziei dla przegrańców...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Dziecko Odyna to bodajże pierwsza skandynawska książka fantasy jaka wpadła mi w ręce. I cieszę się bardzo, że to zrobiła. Siri Peterson pisze o wiele ważnych tematach: jak choćby wykluczenie, strach przed nieznanym, oszustwa władzy. Myślę, że dosyć dużo książek mówi o tematyce samotności. Także w fantastyce. Postaci takich jak Bastard, samotny z powodu pochodzenia, czy Uczeń Stracharza, z powodu swego zawodu. Jednak nigdy nie spotkałem się z wykluczeniem z powodu braku części ciała… A zwłaszcza z powodu braku ogona.
Książka ma trzy różne punkty widzenia. Mamy nieustraszoną dziewczynę, która nie pasuje do społeczeństwa. Mamy jedną z najpotężniejszych osób w Królestwie, która wybiera co innego, niż chciałaby jego rodzina. W końcu mamy też sprytnego polityka, który skrywa mroczną tajemnicę. Czyli standard jeden dobry, jeden neutralny, jeden zły... Ale czy na pewno? W tym miejscu spodobał mi się wybieg, pani Siri. Nie mamy na tacy podane kto jest dobry.
Książka napisana poprawnym, giętkim językiem. Tłumacz też się spisał nieźle, jakiś karygodnych błędów w korekcie też nie było.
Co do fabuły: było poprawnie, ale nie jakoś odkrywczo. Widać, że w pewnych momentach autorka bała się wyskoczyć z jakimś świeżym pomysłem. Mimo to akcja nie była zbyt przewidywalna i można było się pobawić w zgadywanki bez problemu. W rozeznaniu się bardzo pomagały obszerne i trafne opisy (Będąc w Rumunii, byłem też w Ym ;)) Zwłaszcza opisy walki i odczyniania Evny (takiej norweskiej magii) były bardzo plastyczne.
Autorka nie bawi się w cukierkowatość i co jakiś czas trup się sypie. Drugi Martin? Zobaczymy.
Bardzo przyjemna książka. Duży plus za Urda. Jedyne minus tej książki to niezbyt czytelna mapa i paskudna okładka. Na szczęście następne wyglądają już lepiej.
8/10

Dziecko Odyna to bodajże pierwsza skandynawska książka fantasy jaka wpadła mi w ręce. I cieszę się bardzo, że to zrobiła. Siri Peterson pisze o wiele ważnych tematach: jak choćby wykluczenie, strach przed nieznanym, oszustwa władzy. Myślę, że dosyć dużo książek mówi o tematyce samotności. Także w fantastyce. Postaci takich jak Bastard, samotny z powodu pochodzenia, czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Po świetnym pierwszym tomie przychodzi średni tom drugi. Szkoda. Potencjał był naprawdę duży. Wzajemne relacje Mistrza z Uczniem, tajemnicze holokrony, pełen wątpliwości Jedi... Nie zostały dobrze wykorzystane. Brak tej książce polotu. Jakiegoś zacięcia, czegoś co poruszy czytelnika, jak w części pierwszej. Darth Bane jest naprawdę ciekawą postacią, ale w tego typu książkach mamy kibicować bohaterowi (pomimo, a może dlatego, że jest po Ciemnej Stronie Mocy). A trudno kibicować bohaterowi jeśli daje mu się prawie nieśmiertelność. To taki problem drugiej części trylogii - wiemy, że główny bohater nie umrze. Zastanawiam się, czy autor dostał wytyczne na podstawie uniwersum, czy mógł tworzyć swoją postać i wydarzenia jak chciał.Ale przecież można to opisać prostym językiem, trochę innym dla każdego POVa. A tutaj Mistrz Sithów, uczennica, Jedi i uzdrowiciel myślą tak samo. Mówią tak samo. Zachowują się podobnie. Wielki minus za koszmarną okładkę, Bane wygląda jak zły, łysy kibol z laserkami.
Bardzo dużym plusem książki jest genialne opisanie walk na miecze świetlne. Kolejną zaletą jest dość gęsty klimat.
Polecam jeśli komuś spodobała się postać Dartha Bane'a.
5+/10

Po świetnym pierwszym tomie przychodzi średni tom drugi. Szkoda. Potencjał był naprawdę duży. Wzajemne relacje Mistrza z Uczniem, tajemnicze holokrony, pełen wątpliwości Jedi... Nie zostały dobrze wykorzystane. Brak tej książce polotu. Jakiegoś zacięcia, czegoś co poruszy czytelnika, jak w części pierwszej. Darth Bane jest naprawdę ciekawą postacią, ale w tego typu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Jest to moja pierwsza książka z serii Star Wars.(Pomyłka kiedyś czytałem dwie książki o przygodach Obi-Wana, ale były tak kiepskie, że chcę o nich zapomnieć, wiec ta będzie pierwsza) Oczywiście miałem już kontakty z tą uwielbianą przez miliony marką, oglądałem wszystkie filmy i grałem w jeden z najlepszych cRPGów, czyli Star Wars: Knights of The Old Republic. Ale pierwszy raz miałem do czynienia z Dathem Banem. Fanom znany jako Sith, który wrócił do Zasady Dwojga. No ale o samej książce. Jest rewelacyjna. Napisana prostym, ale nie prostackim językiem, z paroma niezłymi bohaterami, którzy dosyć dobrze wpasowują się w moje wyobrażenia o Mrocznych Lordach. Mamy dość ciekawą fabułę, opowiadającą o drodze jaką podjął zwykły robotnik Gessel, by stanąć się jednym z najważniejszych wrogów Batmana, któremu przecież połamał kręgosłup(pozwoliłem tu sobie na małośmieszny dowcip ), porównywanym do Exar Kuna, czy Dartha Revana. A jest to podróż naprawdę wyboista. Na takiej drodze łatwo popaść w pychę i zginąć. Jednak to co mi się w tej książce najbardziej podobało to pojedynki na miecze świetle i porównanie między Jedi – szlachetnymi przyjaciółmi zdolnymi do poświęceń w imię lepszej sprawy, a Sithami kosmitami (w końcu dziej się to dawno, dawno temu, w odległej galaktyce), którzy są złymi, ale sprytnymi skurczybykami skonstruowanymi w ten sposób, że nawet można ich polubić. A to przecież bardzo ważne, przy mrocznych bohaterach. Całość ma tylko 300 stron, a mały rozmiar książki sprawia, że jest to rozrywka na jeden wieczór. Dodatkowo fajna, klimatyczna okładka.
9/10

Jest to moja pierwsza książka z serii Star Wars.(Pomyłka kiedyś czytałem dwie książki o przygodach Obi-Wana, ale były tak kiepskie, że chcę o nich zapomnieć, wiec ta będzie pierwsza) Oczywiście miałem już kontakty z tą uwielbianą przez miliony marką, oglądałem wszystkie filmy i grałem w jeden z najlepszych cRPGów, czyli Star Wars: Knights of The Old Republic. Ale pierwszy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Klimat noir nie jest mi dobrze znany. Właściwie poza Spider-Manem Noir w ogóle go nie znam. Także sięgając po książkę pana Jakuba Ćwieka nie spodziewałem się cudów. No, ale okładka mnie zachęciła więc biere. Jeden z moich znajomych dał tej książce 10/10 - pomyślałem sobie - Ta książka nie może być tak dobra. Na szczęście się myliłem. Zwracam honor. Ta książka zasługuje w pełni na dziesięć gwiazdek.
Począwszy od charakterystycznego koloru miasta Grimm, aż do czerwonego płaszczu pewnej bohaterki wszystko jest tu idealne. Pełnokrwiści bohaterowie, cięte dowcipne dialogi okraszone szczyptą inteligencji i czarnego humoru oraz rozmowy bohaterów, które w tvnie zostałyby doszczętnie wypikane przenoszą nas do oczernionego miasta Grimm. Miasta, w którym stopień niebezpieczeństwa jest tak wysoki, że mogą tam zamieszkać tylko twardziele. No ewentualnie mieszkańcy Radomia, tylko ciężko będzie tam dolecieć. {Coraz słabsze mam te żarty.}
Bohaterowie są naprawdę ludzcy. Zaczynając od biednego muzyka, z brzydką blizną na twarzy, przez McShane'a twardziela z mroczną przeszłością, po Morta (który skojarzył mi się z pewnym lemurem), aż po Evansa mundurowego z misją i głodem nikotynowym. Wszyscy są naprawdę nieźle napisani. Żadnych idiotyzmów, żadnego niepotrzebnego patetyzmu i cukierkowatości. Czyste odzwierciedlenia normalnych ludzi. Przecież nikt nie jest idealny.
Ćwiek wymyślił naprawdę dobrą miejscówkę, te Grimm City.
Co do fabuły - jest zmienna, nieprzewidywalna i pełna akcji. Bez nudy i powielenia schematów (tu zbytnio nie wiem, czy powiela, czy nie. Mówiłem, że jestem laikiem).
Ja przy tej książce się naprawdę bardzo dobrze bawiłem. Jeśli sięgnięcie po tą książkę gwarantuję, że wy też.
10/10

Klimat noir nie jest mi dobrze znany. Właściwie poza Spider-Manem Noir w ogóle go nie znam. Także sięgając po książkę pana Jakuba Ćwieka nie spodziewałem się cudów. No, ale okładka mnie zachęciła więc biere. Jeden z moich znajomych dał tej książce 10/10 - pomyślałem sobie - Ta książka nie może być tak dobra. Na szczęście się myliłem. Zwracam honor. Ta książka zasługuje w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Połączenie Star Wars z Szybkimi i Wściekłymi nie może nie wypalić. A jednak. Książka Jenny Martin to bardziej połączenie sztampowości z nudą. Ciekawa obca planeta, wszechogarniające złe korporacje, emocjonujące wyścigi samochodowe przy prędkościach powyżej dwusetki miały tworzyć genialną mieszankę. Nie wyszło. Ta książka jest kalką Igrzysk Śmierci. Korporacje - Kapitol, przystojny, Bear - Gale, Cash - Peeta itd. Ale przejdźmy do konkretów:
Fabuła - kiedy schematy schematu mają schemat na schemacie schematu. Tak bym ją opisał. Bardzo przesłodzona sili się na realizm, co się niestety nie udaje. Nic nowego, nic zaskakującego, nic ciekawego. Bogaci - źli vs Biedni - dobrzy. Buntowniczka kochana przez lud. Wielki spisek. Emocje, wow. Gdyby ta książka była przeciętnym odmóżdżaczem, podwyższyłbym ocenę na 3. Ale książka chce na siłę wrzucać jakąś pseudofilozofię, nowoczesny bełkot.
Bohaterowie. Katniss była przełomowym bohaterem nowoczesnych dystopii dla młodzieży. Silna psychicznie, uzdolniona, ale bez boskich mocy, inteligentna, dało się ją lubić. Phee - główna bohaterka - jest oczywiście osobą wzorowaną całkowicie na Trybucie. Niestety, Phee jest jedną z najbardziej rozkapryszoną osobą w historii znanych mi książek. Wiem czytam mało, ale Jenna Martin stworzyła jedną z najbardziej apatycznych osób o jakich czytałem. Zastanawia się między 100% śmiercią, a wykonywaniem swojej pasji za ogromne pieniądze dla nieznanych jej ludzi. Serio? Taki bunt? Fragment książki: "Nie wiedziałam czy dziękować im, że dali mi (tenteges), czy przeklinać ich bo go mają. Nie jestem wdzięczną osobą" Wyobraźmy sobie taką sytuację: Pracujesz dla firmy Ghedrefrgt (przykład), złamałeś nogę. Uleczyli ci ją. Przeklinasz ich, bo cię nie stać na uleczenie się prywatnie?
Postaci drugoplanowe - książkę skończyłem sześć godzin temu - Już ich nie pamiętam. Tacy są wyraziści.
Z całego serca polecam tą pozycje książkowym masochistom. Reszcie odradzam, zbyt dużo kiczu, cukru, nudy i bezsensu.

Połączenie Star Wars z Szybkimi i Wściekłymi nie może nie wypalić. A jednak. Książka Jenny Martin to bardziej połączenie sztampowości z nudą. Ciekawa obca planeta, wszechogarniające złe korporacje, emocjonujące wyścigi samochodowe przy prędkościach powyżej dwusetki miały tworzyć genialną mieszankę. Nie wyszło. Ta książka jest kalką Igrzysk Śmierci. Korporacje - Kapitol,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

A co jeśli wam powiem, że w tej książce Sauron to imię dynastyczne, trolle i orkowie to formacje bojowe i normalni ludzie, a Mordor jest po prostu krajem, który zapoczątkował rewolucję przemysłową? A i Mordor nie był agresorem, jedynie stoi na straży godności człowieka? Odpowiedź jest jedna: Odłóż tą flachę!
Ale jest pisarz, który podjął się napisania książki, która opowiada o perypetiach paru osób po wojnie o Pierścień. Jak nie-wszyscy wiemy Mordor jest krajem bezrolnym. Nic tam nie rośnie. A czy kraj, który jest zależny od dostaw żywności może być zagrożeniem - zastanawia się pewien czarodziej. Jednakże Mordor jest krajem nauki, alchemii, metalurgi i magii. A to nie podoba się zacofanym sąsiadom...
Ksiązzka napisana dynamicznie, choć zdarzyło się parę drętwych momentów, dobre wykłady o siłach w Śródziemiu, nieźle napisani bohaterowie, zaskakujące wzloty akcji - książka zasługiwałaby na wyższą ocenę, gdyby nie:
- podział 600 stronicowej książki na dwie części
- napis na odwrocie książki "Tolkien się mylił" - no tak w końcu stworzył ogromny świat, z wieloma rasami i odłamami, z przeogromną mitologią, opartą na prostym algorytmie źli vs dobrzy i wierzeniach Celtów i on według "niektórych miłośników fantasy" się mylił. Bo... tak!
- Brak epickiego rozmachu z tworzeniem świata (choć autor próbował)
- brak głębi, zbyt ulotne przedstawienie racji obu stron, powodów do konfliktu, potraktowana po macoszemu sprawa z pierścieniem.
Ogólnie książka niezła, sięgnę po drugi tom, by zobaczyć jak się rozwinie wątek Aragorna i co będzie dalej.
Polecam nie tylko dla fanów Tolkiena
6/10

A co jeśli wam powiem, że w tej książce Sauron to imię dynastyczne, trolle i orkowie to formacje bojowe i normalni ludzie, a Mordor jest po prostu krajem, który zapoczątkował rewolucję przemysłową? A i Mordor nie był agresorem, jedynie stoi na straży godności człowieka? Odpowiedź jest jedna: Odłóż tą flachę!
Ale jest pisarz, który podjął się napisania książki, która...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

O mało co nie sięgnąłem po tą książkę z prozaicznego powodu - błąd na okładce. Jak można przetłumaczyć Assasins na Asasyni?! Małe wprowadzenie: Assasyni to sfantazowani i nafaszerowani narkotykami zabójcy ze średniowiecza, a Asasyni to dominujący współcześnie odłam ismailitów, uznający linię imamów wywodzącą się od Nizara, którzy wykorzystywali asassynów. Taka ciekawostka. Następnie książę krainy ma Radę Doradczą. W sumie rozumiem, żaden władce nie może rządzić bez wsparcia, ale na kiego grzyba w Radzie mu pszczelarka, czy leśnik?
Książka opowiada o poszukiwaniu mordercy księcia pewnej krainy. Tyle o fabule, bo nie lubię zdradzać fabuły w opinii. Znaczy lubię, ale tego nie robię. Ot taka mała walka ze swoją dzienną wrednością.
Książka jest naprawdę zgrabnie i sensownie stworzona. Bez dłużyzn, dziur fabularnych - co jest rzadkością w tego typu literaturze.
A co mnie naprawdę ucieszyło to bohaterowie. Nie ci głównie, wolę sprostować, ponieważ główny bohater męski jest, jedyne słowo, które mi przychodzi na myśl to po prostu jest. Ale za to jego partnerka Asta jest stworzona koszmarnie. Wyobraźcie sobie Jacka Sparrowa, Herculesa Poirot i Froda połączonych w wersję kobiecą. Szok, niedowierzanie, łzy. Tak irytująca jest Asta. I nie chodzi o to, że nie ma wad. Chodzi o to, że autor stworzył ją jako osobę inteligentną, a mi wydawała się tępa, głupia, pusta. Nie. Chodzi mi o postacie poboczne. Najbardziej do gustu przypadł mi kat. Miał może parę stron na własność, ale poznałem go bardzo dobrze - takie lekkie Kingowskie gawędziarstwo.
Szacunek dla autora za dobry twist fabularny, który niestety niezbyt mnie obchodził. Gdyż akcja mimo, że szybka jest niewciągająca.
Jeśli wyłączyć myślenie to jest bardzo dobra książka na jeden wieczór. Z myśleniem tylko przeciętna. Jednakże to dobry wstęp do następnych tomów tego cyklu. 6/10

O mało co nie sięgnąłem po tą książkę z prozaicznego powodu - błąd na okładce. Jak można przetłumaczyć Assasins na Asasyni?! Małe wprowadzenie: Assasyni to sfantazowani i nafaszerowani narkotykami zabójcy ze średniowiecza, a Asasyni to dominujący współcześnie odłam ismailitów, uznający linię imamów wywodzącą się od Nizara, którzy wykorzystywali asassynów. Taka ciekawostka....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Narodziny mocy Stan Lee, Stuart Moore, Andie Tong
Ocena 6,8
Narodziny mocy Stan Lee, Stuart Mo...

Na półkach: , , , , ,

Kto nie słyszał o Stanie Lee? Twórca Spider Mana, Fantastycznej Czwórki i wielu innych postaci miał swoje cameo w większości filmów MCU. Dyrektor Marvela postanowił napisać książkę. Razem z równie znanym Stuartem Moore i nieznanym mi wcześniej Andiem Tongiem. Książkę o superbohaterach. I tu powstaje mały problem, bo większość książek i komiksów wyczerpała sposoby przyjęcia supermocy. W "Dzikiej Karci"e to był pozaplanetatny wirus, w "Stalowym" planeta, w Fantastic Four radioaktywność, w X-men genom x. I tu panowie wpadli na pomysł chińskiego zodiaku. Każdy znak to inna supermoc. Tygrys to takie tygrysie dyngsy, małpa takie małpie sztuczki, świnia to elektryczność(w sumie nie wiadomo dlaczego), a smok to taki badass, coś w rodzaju One-Above-All.
O fabule nie będę się wypowiadał, bo jest to zżynka ze "Spirit Animals".
Postacie: obowiązkowy diaboliczny antagonista, obowiązkowo piękna, uzdolniona agentka i obowiązkowy młody, ale odważny, mądry i zabawny protagonista. Same utarte schematy, zawiodłeś mnie Stan! No, ale co ja chcę? Przecież to literatura dziecięca. Może po prostu lubię narzekać.
Dla dzieciaka, który w dodatku lubił seriale animowane DC i Marvela jest to genialna książka. Dla mnie tylko poprawna. Niewykorzystany potencjał, jak nowa seria o Rosomaku.
6/10

Kto nie słyszał o Stanie Lee? Twórca Spider Mana, Fantastycznej Czwórki i wielu innych postaci miał swoje cameo w większości filmów MCU. Dyrektor Marvela postanowił napisać książkę. Razem z równie znanym Stuartem Moore i nieznanym mi wcześniej Andiem Tongiem. Książkę o superbohaterach. I tu powstaje mały problem, bo większość książek i komiksów wyczerpała sposoby przyjęcia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Topór Wiosny, czy jakoś tak

Co jak co, ale Riordan jest najlepszym pisarzem. Jego książki w podroży to prawdziwe szczęście. Dlaczego? - nie zapytacie pewnie. Otóż dlatego, że jego książki są proste, zabawne, mają dobrze stworzonych bohaterów i szybko się je czyta. Niestety nie tym razem.
Historia, podobna do innych historii Riordana. Samotne dziecko odkrywa, że jego ojcem jest bóg. Tym razem Nordycki((Autor coraz bardziej schodzi na północny zachód)może kiedyś napisze o wierzeniach Słowiańskich). A więc:
Magnus Chase (nazwisko znane z innych części uniwersum Riordana)jest bezdomnym szesnastolatkiem, który dostaje misję uratowania świata. A będzie wyglądało to tak: - Okej. Pomogę ci. Jeśli ty pomożesz mi w tym... Czyli zwykła historia drogi, zwana również heroic fantasy. Magnus jest postacią irytującą i wspaniałą jednocześnie. Irytującą w postaci tego, że zawsze przekręca nazwy, co za siódmym razem już nie jest śmieszne. Autor dał mu jednak tyle zalet: Odwaga, szarmanckość, dowcip, mądrość, charyzmę, ...(jeszcze trzy strony w Wordzie)... piękne zęby i włosy. Trochę męczące.
Humor był prosty, żadnych gier językowych, zwykły dowcip sytuacyjny. Może jeszcze nazwy rozdziałów były zabawne.
Niestety tym razem Riordan dał nam nieciekawego antagonistę. Nudny, szary, bezosobowy snob.
Ogólnie książka dobra, w podroży nawet świetna, ale i tak nie dorasta do pięt serii o Jacksonie. Szkoda, bo mity Skandynawian są naprawdę ciekawe. Tylko 6/10.

Topór Wiosny, czy jakoś tak

Co jak co, ale Riordan jest najlepszym pisarzem. Jego książki w podroży to prawdziwe szczęście. Dlaczego? - nie zapytacie pewnie. Otóż dlatego, że jego książki są proste, zabawne, mają dobrze stworzonych bohaterów i szybko się je czyta. Niestety nie tym razem.
Historia, podobna do innych historii Riordana. Samotne dziecko odkrywa, że jego ojcem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Achaja to cykl, który da się czytać tylko jeśli wyłączy się myślenie. Jeśli liczysz na książkę wybitną, dobrą, przeciętną to muszę cię rozczarować. Achaja tom II to książka zwyczajnie beznadziejna. Ale dlaczego? Przecież jest wszystko: krwawa polityka, piękne kobiety, proste dialogi, porządni bohaterowie. U Tolkiena się to przecież sprawdziło, tak? To dlaczego u pana Ziemiańskiego nie?
1. Achaja - nadczłowiek. Śmiertelna rana - phi. Po co mi ręką? W dodatku Achaja nie ma wad. Ale nie ma też zalet. Co czyni ją bohaterką... No właśnie. Trudno cokolwiek o niej powiedzieć.
2. Język. Trzy najpopularniejsze słowa w książce: dupki, kur*a, ja pierdo*ę. Nie. W wojsku do majora nie odezwiesz się w taki sposób. Nie w tych czasach. W dodatku przymiotnik "fajny" i odmiana słowa "dupa" na sześćdziesiąt sposobów były męczące.
3. Fabuła. Prosta fabuła. Naprawdę nic w niej nie ma skomplikowanego. Niestety jest pełna nielogiczności... Ale jakim sposobem przenoszą się do innego kraju tak szybko? Dlaczego oni zaatakowali te miejsce? Dlaczego do elitarnej jednostki nie trafiają dobrzy żołnierze, tylko świeżaczki? W jaki sposób wojowniczki nie dostawały zapaleń dróg moczowych i innych nieprzyjemnych spraw, choćby pasożytów jeśli nie nosiły w ogóle bielizny? Dlaczego one walczyły w krótkich skórzanych spódniczkach? Dlaczego? Po co? Na pytania autor nie odpowiada.
Jedyny plus to postać Zaana, starego mądrego, przewidującego... i tak dalej. Wzór cnót, ale dało się go lubić. Pozostałych bohaterów nie.
Nie polecam osobom, które nie lubią źle napisanej fabuły.

Achaja to cykl, który da się czytać tylko jeśli wyłączy się myślenie. Jeśli liczysz na książkę wybitną, dobrą, przeciętną to muszę cię rozczarować. Achaja tom II to książka zwyczajnie beznadziejna. Ale dlaczego? Przecież jest wszystko: krwawa polityka, piękne kobiety, proste dialogi, porządni bohaterowie. U Tolkiena się to przecież sprawdziło, tak? To dlaczego u pana...

więcej Pokaż mimo to